"Apetyt na życie" Mary Simses, Tyt. oryg. The Irresistible Blueberry Bakeshop & Cafe, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 380
"Wiem, że mamy wspólną przeszłość, i sądziłem, że mamy też przyszłość. Proszę, nie ryzykuj tego wszystkiego. Nie śpiesz się i zastanów dobrze. Nie rób czegoś, czego mogłabyś żałować. O to tylko proszę. Pamiętaj, nie ma na świecie człowieka, który kochałby Cię bardziej niż ja."
Zaczęło się niewinnie, chociaż wypadek wydawał się groźny. Ellen nieostrożnie wchodząc na pomost wpadła prosto w mroczną czeluść oceanu. Ale na szczęście pojawia się ktoś, kto w oka mgnieniu ratuje ją z opresji. Jedno wydarzenie sprawia, że kobieta staje się sławna w niewielkim miasteczku Beacon. A przecież miała tutaj przyjechać niezauważona i spełnić obietnicę. Więc dlaczego wszystko tak się skomplikowało?
Nie byłoby dobrej książki bez małego zamieszania w fabule. Tym razem w tej roli całkiem dobrze odnalazła się Ellen, która nawet nie spodziewała się przebiegu wszystkich tych wydarzeń. Obiecując babci na łożu śmierci, że odnajdzie jej miłość z dzieciństwa i odda mu ostatni list od jego ukochanej, wyrusza z wielkiego Manhattanu do niewielkiego miasteczka, gdzie - jak się okazuje - można przeżyć więcej, niż w wielkim mieście. Pomijając sam fakt tego, że główna bohaterka jest nie tylko sympatyczna, ale i jej wewnętrzne przemyślenia naprawdę intrygują czytelnika, to duże uznanie wzbudziła we mnie mieszanka światów. Ellen mieszka w miejscu, gdzie przepych bije po oczach na każdym kroku a i ona nie narzeka na wygodę, szczególnie że u swojego boku ma chłopaka z wyższych sfer. A jednak za sprawą prośby babci kobieta porzuca wszystko co znane do tej pory i jedzie do Beacon, które jest zupełnym przeciwieństwem Nowego Jorku.
Zakładając na początku, że podróż Ellen będzie wyłącznie krótką wizytą w stanie Maine nikt - włącznie z nią samą - nie mógł się spodziewać wydarzeń, które miały miejsce. Przed śmiercią w oceanie ratuje ją cieśla, przypadkowy świadek zdarzenia. I tutaj naprawdę zaczyna się historia. Bohaterka pozostawia za sobą chłopaka, cenionego w elicie, który może otworzyć przed nią świat wyższych sfer i podąża w głąb niewielkiego miasteczka, które raz po raz zaczyna odkrywać przed nią tajemnice z przeszłości. I to nie byle jakie, bo wszystko dotyczy właśnie jej babci.
Nikt nie skrywa więcej sekretów co ludzie, którzy wchodzą w ostatnią fazę życia. Bogate doświadczenia, przeszłość i własne wybory nie odbijają się wyłącznie na nich, ale i na rodzinie, którą powołali do życia. Ellen na własnej skórze przekonuje się jak przeszłość krewnych może wpłynąć na wybory nas samych, szczególnie po tym, jeśli poznamy prawdę o wydarzeniach minionych lat. Tym samym "Apetyt na życie" okazał się dla mnie wyjątkową lekturą, której zupełnie się nie spodziewałam. Przyjemny i obrazowy język autorki zaprosił mnie do świata, w którym przeszłość mierzy się z teraźniejszością, a wyższe sfery nie mają szans w starciu z prostym życiem. Ellen przeżyła wiele, ale to obecne doświadczenia sprawiły, że zawahała się nad własnymi wyborami. I wcale się jej nie dziwie! Bo poznała nie tylko fascynującą przeszłość babci, ale i miłość z gatunku tych prawdziwych, wartych każdego poświęcenia.
Mogę Was zapewnić, że skreślając z góry książkę Simses popełnicie ogromny błąd. To cudowna, ciepła i niesamowicie przyjemna lektura idealna na lato, w której smak życia miesza się ze nutą naprawdę dobrej historii. W końcu kto z nas nie lubi słodko-gorzkich historii o miłości? Z czystym sumieniem - polecam.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Zaciekawiłaś mnie i zachęciłaś do sięgnięcia po tę książkę :) Chętnie się z nią zapoznam, gdy tylko nadarzy się okazja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Mam w planach przeczytanie tej książki jeszcze w te wakacje i mam nadzieję, że mi się to uda, bowiem książka ta naprawdę mnie ciekawi :) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńJa jednak nie przepadam za słodko - gorzkimi historiami miłosnymi. Zupełnie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńChyba nabrałam ochoty na tę książkę ^^
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy książka jest choć w minimalnym stopniu podróżą po stanie Maine. Ponieważ lubię to miejsce, a znaczna część akcji właśnie tam się dzieje, myślę, że mogłabym dać szansę tej książce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Mimo wszystko chyba jednak nie sięgnę po tę pozycję. Raczej nie mój klimat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jadwiga z Zajęczej Nory
Myślę, że mogłaby mnie ta historia wciągnąć :)
OdpowiedzUsuńAleż mi narobiłaś ochoty na tę powieść! Niby nie przepadam za romansami, ale dla historia musi coś w sobie mieć, przynajmniej tak wnioskuję z recenzji :) Dlatego na pewno poszukam jej w księgarniach :)
OdpowiedzUsuńGdybym tak ja nie bała się postawić wszystkiego na jedną kartę :) takie historie lubię oglądać na ekranie, więc z chęcią bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńChociaż ja ogólnie nie przepadam za takimi lekturami, to teraz jednak na coś takiego przyjemnego, letniego skusiłabym się z przyjemnością ;)
OdpowiedzUsuńZaczynając czytać tą recenzję pomyślałam sobie: znowu miłosna historia jakich wiele. Zagłębiając się w nią dalej: jeszcze coś z tym cieślą będzie.
OdpowiedzUsuńLubie jak jakieś tajemnice rodziny wychodzą na wierzch w książkach i wywracają do góry nogami życie bohaterów. Niby można ich skutki przewidzieć, ale jest jakaś szansa,że zaskoczą nas.
Dam jej szansę po ostrzeżeniu, ale nie prędko po nią sięgnę, ale na pewno kiedyś po nią sięgnę.
Książki jak narkotyk
Jestem na TAK! :)
OdpowiedzUsuńKurczę, popełniłam ten błąd i skreśliłam tą książkę po przeczytaniu pierwszego rozdziału :) Muszę do niej wrócić :)
OdpowiedzUsuń