"Upadłe serca" Virginia Cleo Andrews, Tyt. oryg. Fallen Hearts, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 464
"Jakie kruche, ulotne i nieprzewidywalne jest życie, myślałam. W jednym momencie jesteśmy beztroscy i szczęśliwi, a w następnym - zrozpaczeni, załamani, w żałobie."
Nie ma nic lepszego niż dobra saga rodzinna. A nikt inni nie potrafi tak opowiadać jak Andrews. Więc wyobraźcie teraz sobie, że jedna z najlepszych powieści obyczajowych ponownie zaprasza do kontynuacji lektury.
Heaven Leigh Casteel wie, że przyszedł czas na zmiany. Zostawiając za sobą przeszłość, angażuje się w teraźniejsze życie. Powraca na Wzgórza Strachu, aby spełnić swoje marzenia i w końcu uczyć w szkole w Winnerow. Niestety sielanka nie jest wieczna, bo chociaż udało jej się poślubić miłość z dzieciństwa Tony Tatterton na nowo wkracza w jej życie. Czy uda się uciec przed demonami przeszłości?
Sagi rodzinne z reguły są intrygujące, ale przy tym lekkie i prowadzące czytelnika przez mało skomplikowany świat ludzkich problemów. Nie tym razem. Właśnie za to uwielbiam twórczość Andrews - za jej skomplikowane powieści, w których nic nie jest takie, na jakie wygląda, za jej podejście do świata i przede wszystkim za bohaterów, którzy żyją własnym indywidualnym życiem. Nie tylko główni bohaterowie powstali z precyzją i pojawili się na scenie jako wielowymiarowe postacie, ale i drugoplanowe osoby potrafią choćby na moment skupić na sobie wzrok czytelnika. A nie było to łatwe, bo w powieści pojawia się tak wiele bohaterów, że wystarczył by jeden ich nieprzemyślany ruch, by zepsuć kompletną całość.
Zauroczyłam się opisami miejsc, bohaterów i wyznaniami poszczególnych postaci. To kolejny atut powieści Andrews, który już zawsze będzie mnie fascynował - pozornie nieskomplikowane wydarzenia i zwykły tekst, potrafiła zmienić w coś tak niesamowicie pięknego, że na opisanie tego brakuje słów. Duża liczba metafor, piękny język - i przy tym absolutnie nie męczący! - czarują czytelnika jak baśń, tylko taka życiowa i kierowana przy tym do dorosłych. Bo niestety Haven nigdy nie miała łatwego życia, a jej przyszłość, mimo pozornie rozwiązanych problemów niesie ze sobą jeszcze wiele nieodkrytych tajemnic. Musicie pamiętać, że autorka słynie z tego, że uwielbia komplikować życie sowich bohaterów i chwała jej za to! Bo gdyby nie liczne zwroty akcji, mnóstwo wątków i sekretów, powieść nie wpływałaby na czytelnika taka bardzo, jak robi to obecnie.
"Upadłe serca" to historia, która trafia do czytelnika z miejsca. Wciąga, intryguje i bombarduje całą masą emocji, od których za nic nie da się oderwać. I przede wszystkim - nikt nie chce z nich rezygnować. Andrews pisała tak, jakby od tego zależało jej życie i - wierzcie mi - można to wyczuć. Żal mi jedynie, że nie dokończyła swojej serii i zastąpił ją ghost writer. Nie ma jednak tego złego, prawda? Bo niezależnie od tego, kto pomógł w kontynuacji historii zrobił to na równie wysokim poziomie. Polecam!
Z serii:
Rodzina Casteel | Mroczny anioł | Upadłe serca | Bramy raju | W matni marzeń
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Kusi mnie ta seria, ale niestety z wolnym czasem u mnie krucho.
OdpowiedzUsuńTwórczość tej pani to mój literacki wyrzut sumienia, bo zbieram się od dawna za sięgnięcie po jej powieści i jakoś zebrać się nie mogę. Może tego lata mi się uda :)
OdpowiedzUsuńWidziałam tę książkę wielokrotnie w księgarniach, ale nie sądziłam, że jest aż tak dobra :)
OdpowiedzUsuńMam na oku tę sagę, bardzo chętnie się z nią zapoznam. :)
OdpowiedzUsuńDawno już nie czytałam żadnej sagi rodzinnej. Może czas zacząć od tej serii. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że jesteś już pośrodku serii a ja mimo że mam pierwsze tytuły u siebie - to jeszcze ich nie czytałam :) za to moja mama uwielbia jej prozę :)
OdpowiedzUsuńNie potrafię zrozumieć u ludzi fascynacji tego typu powieściami, więc może najwyższy czas przeczytać coś w tej tematyce. Lubię niebanalne rzeczy. :) Piękny i przyjemny język - a to nowość :D Ciężko coś takiego znaleźć.
OdpowiedzUsuńUwielbiam sagi rodzinne, więc jestem jak najbardziej zainteresowana.
OdpowiedzUsuńDwa pierwsze tomy czekają na półce, więc wypadałoby w końcu zabrać się za nie. Nie wspominając, że jeśli chodzi o sagę o Dollangangerach, to za mną dopiero "Kwiaty na poddaszu"...
OdpowiedzUsuńCzytałam inna serię tej autorki, wiem jedno... chętnie przeczytam więcej spod jej pióra :)
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam w planach tej serii, ale może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że spodobałaby mi się! Lubię takie historie :)
OdpowiedzUsuńKomentuję recenzję tej sagi od końca, a spowodowane jest to tym, że nadrabiam zaległości na blogach innych w weekend lub w poniedziałek, wtorek. Moja opinia dotycząca tego tomu powieli się z poprzednimi.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk