czwartek, 27 kwietnia 2017

"Dziewczyna na miesiąc. Styczeń - luty - marzec" Audrey Carlan

"Dziewczyna na miesiąc. Styczeń - luty - marzec" Audrey Carlan, Tyt. oryg. Calendar Girl Volume One, Wyd. Edipresse, Str. 420

"I tak, mogę cię kochać, a potem puścić wolno. Ale zawsze będziesz mieć tę miłość przy sobie."

Czasami są chwile, kiedy potrzebujemy powieści lekkiej, przyjemnej i niezobowiązującej, żeby nasze szare komórki mogły trochę odpocząć. Kiedyś widziałam w tej roli typowe kryminały dla kobiet, ale od niedawna - kiedy to powieści erotyczne szturmem podbiły księgarnie - w chwilach odpoczynku decyduję się właśnie na książki tego typu. Tak trafiłam na wiele mniej lub bardziej ciekawych lektur oraz na serię Calendar Girl - przy której dzisiaj chciałabym się zatrzymać.

Powieść Audrey Carlan otwiera czterotomową serię, która wymieszała w sobie gatunek mocnej powieści romantycznej, odrobiny sensacji i erotyki. Muszę przyznać, że chociaż podobne książki giną w morzu schematów - ta lektura jest trochę inna. Nie chodzi o to, że nie przebija się przez nią mentalność naiwnej dziewczynki goniącej za miłosnymi uniesieniami, ale to w końcu filar powieści erotycznych, więc nie ma co tutaj torpedować z miejsca pomysłu. Szczególnie, że autorka zaskoczyła mnie swoim stylem, który przeprowadził mnie przez całą powieść z nutą zaciekawienia i uznania. Audrey Carlan ma lekką rękę do kreowania postaci - udały się jej zarówno męskie wzorce jak i główna bohaterka, która nie drażni ani nie irytuje! - oraz do tworzenia całkiem pomysłowej fabuły. To wszystko podziałało na korzyść jej serii, bo mam wrażenie, że wyróżni się na tle innych książek z tego gatunku.

Polubiłam Mię, wbrew jej podejściu do życia. Młoda, bo zaledwie dwudziestoczteroletnia, już od dzieciństwa dostawała od życia w kość. Porzucona przez matkę musiała podjąć się opieki nad młodszą siostrą i zapomnieć o uzależnionym od alkoholu ojcu. Jak na złość szukając akceptacji i poczucia bezpieczeństwa raz za razem wchodziła w toksyczne związki, które zaprowadziły ją na kraj rozpaczy - i obecnej sytuacji w jakiej się znalazła. Ostatni z jej ukochanych naciągnął uzależnionego od hazardu ojca Mii na kwotę miliona dolarów, a egzekucję długu zaczął stopniowo przeprowadzać bez żadnej gry wstępnej. Brutalnie otworzył dziewczynie oczy na prawdziwe ryzyko i ta - siłą rzeczy - musiała zaryzykować. Postać Mii to przykład dziewczyny niedowartościowanej i pokiereszowanej przez życie, ale jednocześnie dumnej i trochę zadziornej. Nie da się jej nie polubić, mając świadomość tego przez co przeszła, a jednocześnie śledząc jej obecne poczynania. I choć wiele jej wyborów chciałoby się z miejsca podważyć zasypując ją lawiną kontrargumentów - czytelnik pozostawia to raczej dla siebie i śledzi jej losy z czystym zaciekawieniem.

Pierwszy tom serii Audrey Carlan zaskoczył mnie pomysłem na fabułę. Mia by ocalić rodzinę od tragedii udaje się po radę do ciotki, która oferuje jej miejsce w swoim klubie - „Luksusowe Przyjaciółki". W celu zarobienia szybkich pieniędzy dziewczyny zostają wypożyczane do towarzystwa na dwadzieścia cztery dni tym, którzy mają na to ochotę. To całkiem ciekawe rozwiązanie, bo chodzi wyłącznie o dotrzymanie towarzystwa bez miłosnych uniesień. Oczywiście gatunek nie byłby sobą, gdyby nie wprowadził kilka ostrzejszych scen, ale wyłącznie z dobrej woli zainteresowanych stron. I choć brzmi to nawet zabawnie - całość wydaje się przemyślana, jakby autorka nie rzuciła się na głęboką wodę bez sensu, ale z przygotowanym wcześniej planem.

"Dziewczyna na miesiąc" nie jest lekturą przełomową, nie burzy murów utartych schematów i nie zostawia daleko w tyle książek jej podobnych, ale to nie zmienia faktu, że jest całkiem intrygująca. Z przyjemną bohaterką u boku z przyjemnością śledziłam rozwój wydarzeń. Tragedia, dramatyzm, dystans i na końcu nieoczekiwana miłość połączyły się w jedno i stworzyły historię lekką i przyjemną. Pamiętajcie jednak, że to lektura dla starszych czytelników przez wzgląd na swoją otwartość wobec scen łóżkowych, ale jeśli macie odwagę - ryzykujcie. Warto.

6 komentarzy:

  1. Już widok samej okładki bardzo zachęca mnie do jej lektury, więc mam nadzieję, że kiedyś gdzieś na nią trafię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sceny łóżkowe mnie nie zniechęcają. Może przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka w ogóle do mnie nie przemawia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, tym razem coś nie dla mnie niestety :(
    Ale powiem Ci, że zaczęłam czytać recenzowane przez Ciebie "Zdumiewający powrót Nory Wells" :) Zobaczymy czy przypadnie mi do gustu :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lekkie lektury też są potrzebne,w końcu nie ma jak relaks z książką :)

    OdpowiedzUsuń