poniedziałek, 24 kwietnia 2017

"Losy Tearlingu" Erika Johansen

"Losy Tearlingu" Erika Johansen, Tyt. oryg. The Fate of the Tearling, Wyd. Galeria Książki, Str. 520

"Ci ludzie są tak piekielnie dumni ze swojej nienawiści! Nienawiść jest wygodna i przychodzi z łatwością."

Nadszedł czas poznania finału serii Eriki Johansen, na który osobiście czekałam od niedawna, ale wiem, że wielu z Was nie mogło się już go doczekać od dnia ukazania się pierwszej części. Wcale się nie dziwie, bo takie książki do siebie przyciągają - dopracowane, wciągające, dojrzałe.

Autorka zdobyła moje uznanie przede wszystkim przez świadomość, z jaką stworzyła wizję Tearlingu. To świat daleki i głęboki jak wzrok nie sięga i dopracowany w każdym detalu. Tearling otworzył przede mną wizję dojrzałej fantastyki, w której dylematy głównych bohaterów z czystym sumieniem mogę nazwać mianem wartościowych i ważnych. To przeświadczyło moje zaangażowanie w cykl i dwa pierwsze tomy udało mi się przeczytać ciągiem w zaledwie kilka dni - a po tym przyszło czekać mi tylko na finał.

Główna bohaterka, która skupia na sobie całą uwagę czytelnika - Kelsea Glynn w zaledwie rok przemieniła się ze zwykłej nastolatki w królową Tearlingu, która z dumą piastuje to stanowisko. To zaskakujące jak dynamicznie rozwinęła się jej postać i jak wiele pracy włożyła w jej kreację autorka, co widać i co można docenić właśnie na przestrzeni trzech tomów. Kelsea przeszła długą drogę - najpierw została koronowana, później uwięziona a teraz oddała się w ręce wroga. Można by pomyśleć, że to absurdalny krok dziewczyny, która przecież świeciła przykładem determinacji i miłości do swojego królestwa. Ale jedno trzeba jej oddać - ma nie tylko zdolności przywódcze, ale potrafi chłodno kalkulować i logicznie myśleć. Dzięki temu wie, co jest najważniejsze dla jej poddanych. To godne podziwu, bo nie często zdarza się postać tak dojrzała i silna, na której można by wzorować się w codziennym życiu.

Erika Johansen stworzyła serię bardzo dojrzałą, osadzoną mocno w ramach powieści fantasy, ale jednocześnie ukazującą wiele życiowych prawd. Dzięki temu zarówno fabuła jak i wszyscy bohaterowie nabrali znaczenia, pełnowymiarowości, gdzie w skali historii wartych uwagi uplasowali się na czołowym miejscu. Dlatego miałam wielkie oczekiwania jeśli chodzi o finał wszelkich wydarzeń, ale - przyznaję - tego co otrzymałam kompletnie się nie spodziewałam. Autorka z pełną świadomością wyszła naprzeciw oczekiwań swoich fanów i stworzyła zakończenie, które na długo zapada w pamięć a jednocześnie wywołuje lawinę sprzecznych emocji - pęka serce, z oczu płyną łzy, pojawia się uśmiech, bo wszystko jest tak strasznie oczywiste, a jednak nie sposób tego pojąć. Tak właśnie kończą się przygody Tearlignu - angażując czytelnika do samego końca. Pierwszy tom był zaledwie preludium, drugi - zaangażowaniem w bezkres stworzonego świata, ale to trzeci zasługuje na wielkie brawa: za kontynuację wszystkich niedomkniętych wątków, za wyjaśnienie spraw, które od dawna nie dawały czytelnikowi spokoju i za sam finał, niemal rozrywający serce na kawałki.

"Losy Teralingu" to idealne zakończenie ulubionej serii. Mocne, z przytupem, warte każdej wylanej łzy czy uśmiechu zrozumienia, choć odrobinę gorzkiego. Myślę, że nikt z nas nie myślał, w jakim kierunku podążają myśli autorki aż do momentu, gdy w finalnym tomie zaczęliśmy dostrzegać kierunek fabuły. Takich książek, takich serii absolutnie się nie zapomina, dlatego tym, którzy serii jeszcze nie znają polecam wrócić do pierwszego tomu i jednocześnie zaopatrzyć się we wszystkie tomy, bo z doświadczenia wiem, że nie będziecie mogli oderwać się od lektury do samego końca. A znając już finał - przez pewien czas nie będziecie mieli ochoty zaglądać do innych powieści.

5 komentarzy:

  1. Za mną dopiero pierwszy tom, ale podobał mi się sposób kreacji bohaterki oraz to, jak powieść została dopracowana ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam w planach tej serii, ale cieszę się, że Ty się na niej nie zawiodłaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem tego zakończenia trylogii, książka już czeka na półce, a Ty tylko podsycasz moje zainteresowanie. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniecznie chcę nadrobić całą serię. Te książki mają cudowne okładki, zwłaszcza te twarde :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy tom serii był dobry, ale momentami nudnawy, ale to, co autorka zrobiła w drugim przerosło moje najśmielsze wyobrażenia. Zdecydowanie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw ;P Nie mogę się doczekać, kiedy finał trafi w moje ręce :D Mam nadzieję, że w maju uda się przeczytać.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń