"Nic do stracenia. Wreszcie wolni" Kirsty Moseley, Tyt. oryg. Nothing Left to Lose, Wyd. Harper Collins, Str. 335
"Odzyskałem ten brakujący kawałek siebie i znowu stałem się całością."
Twórczość Kirsty Moseley rozwija się bardzo dynamicznie. Niedawno jeszcze nie wiedziałam o istnieniu autorki a teraz wiem, że w przygotowaniu jest jej kolejna - piąta już, powieść. I chociaż będąc z Wami szczera autorka nie podbiła mojego serca w szczególny sposób, to bardzo lubię sięgać po jej książki. Dlatego zdecydowałam się na kontynuację losów Anny i Ashtona.
Autorka lubi balansować na granicy życia i śmierci, przez co jej fabułą już kolejny raz zeszła na tory niebezpiecznej rozgrywki. W poprzednim tomie było nieciekawie, ale dopiero teraz główni bohaterowie poczuli na własnej skórze co to znaczy być w niebezpieczeństwie. Choć tak naprawdę nic na to nie wskazywało, bo prześladowca Anny przecież został schwytany i zamknięty z dala od dziewczyny. Tylko, że los lubi być przewrotny a i dzięki temu możemy poznać kolejne problemy dwójki bohaterów.
Anna to dziewczyna, która raz zjednuje sobie sympatię czytelnika, a raz jakby schodzi na dalszy plan. Nie jestem przekonana do jej kreacji, bo ma w sobie urok pospolitej dziewczyny, która nie zawsze wie jak się zachować w danej sytuacji. Teraz stając w obliczu wyzwania jakim jest życie na językach milionów obywateli musiała trochę przewartościować swoje życie. Jej ojciec w końcu został wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych, więc obecne stanowisko zobowiązuje jego córkę do zmiany zachowania. I faktycznie tak jest - Anna w tym tomie nabrała trochę ogłady i gdyby nie kolejne wywody związane z tym, że nie zasługuje na miłość Ashtona - byłaby znacznie lepszą postacią niż ta, którą poznałam w pierwszym tomie. Nie ma jednak tego złego, bo dziewczyna się stara i to widać. Z kolei Ashton pozostał taki sam jak był - wyjątkowy chłopak o wielkiej odwadze, który skradnie nie jedno czytelnicze serce. Stając w obronie Anny przed rozemocjonowanym tłumem fanów nowego prezydenta będzie musiał mieć oczy dookoła głowy, ale jestem pewna, że dla niego to nie problem. Moseley zdecydowanie lepiej wychodzą męskie kreacje i to widać na przestrzeni wszystkich jej książek - bohaterowie w przeciwieństwie do bohaterek są bardziej zrównoważeni, logiczniej myślący, bardziej wiarygodni i mniej przerysowani.
Fabuła kontynuacji losów Anny i Ashtona wskakuje na odrobinę wyższy poziom pod względem wyzwania. Bohaterom przyszło stawić czoła kilku wyzwaniom na raz - jak to na powieść miłosną przyszło, ich uczucie zostało zachwiane. Ale pojawiły się też problemy z nowym statusem Anny, bo przecież jako córka prezydenta stała się obiektem zainteresowania całej masy nieznanych jej ludzi. Niewielu ma tak wielkie parcie na sławę, by radzić sobie z tym tłumem, a Anna jest wielką zwolenniczką samotności, więc to naprawdę okazał się spory problem. Jednak to wszystko jest tak naprawdę wstępem do głównego motywu - Carter, prześladowca dziewczyny, powraca i zamierza namącić w życiu postaci bardziej niż we wcześniejszym tomie. Jak się okazało - życie jest bardziej kruche niż myśleliśmy. Autorka całkiem dobrze poradziła sobie z nutą tragizmy i dramatyzmu wywołanego powrotem prześladowcy a to jak zakończyła się cała sytuacja - przypadło mi do gustu.
"Wreszcie wolni" to słodko-gorzka kontynuacja powieści o szczerej miłości. Jak to w podobnych powieściach bywa - jest tutaj zdecydowanie zbyt dużo lukrowej słodyczy a zbyt mało prawdziwego życia, ale nie uznaję tego za minus powieści. Patrząc na całość łaskawym okiem dostrzegam tylko dobrą historię, ciekawych bohaterów i miłość, która zawsze jest warta uwagi. Dlatego dla fanów autorki i nie tylko ta książka będzie miłą odskocznią od codzienności. Do poczytania i powzdychania - polecam.
Pierwszego tomu nie czytałam :/
OdpowiedzUsuńA lukier nieco mnie teraz nie interesuje - czerwiec będzie moim dniem kryminałów, tak czuję :3
Jak juz się uporam z sesją, oczywiście.
Czasami taki lukier jest nam potrzebny. Nie mówię więc nie.
OdpowiedzUsuńJa polubiłam ostatnio twórczość autorki i lekturę tej książki również mam w planach :)
OdpowiedzUsuńPo lekturze tej serii o Ashtonie i Annie mówię stanowcze nie tej autorce :(
OdpowiedzUsuńgoszaczyta.blogspot.com
hmm kontynuacja, a zatem trzeba wrócić do poczatku D
OdpowiedzUsuńNie przekonuje mnie ani treść, ani okłada... Dlatego daruję sobie tę powieść :)
OdpowiedzUsuńKolejna seria, z którą jestem w tyle :/
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam i w wolnej chwili zamierzam ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba się oderwać od rzeczywistości i poczytać o całkiem innym życiu :)
OdpowiedzUsuńLukrowa słodycz? Niestety, podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńMoim głównym problemem dotyczącym tej książki jest fakt iż nie cierpie powieści o miłości.
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej autorce, jednak w najbliższym czasie nie planuję się z nią zapoznawać, nie jestem przekonana do tej powieści. Muszę mieć odpowiedni nastrój do takiej lektury, a na razie mi go brak :)
OdpowiedzUsuń