"Srebrny widelec" Wanda Majer-Pietraszak, Wyd. Muza, Str. 320
"Cicho... cicho... Antonio, chcesz mnie rozśmieszyć? Miej wzgląd na moje żebra."
Laura i Antonina to kobiety, które łączy tylko jedno - zawód. Jako aktorki realizują własne marzenia, ale jako osobne postacie różnią się od siebie tak bardzo jak tylko można. Bo przecież wiek idzie w parze z doświadczeniem, a kiedy ma się je już u swoich stóp, można nauczać innych. Tylko czy te dwie zagubione kobiety, które wciąż szukają swojego miejsca w świecie nie powinny uczyć się od siebie nawzajem zapominając o granicy życiowych doświadczeń?
Wanda Majer-Pietraszak pisze swoje książki bazując na przewrotności życia. Do tej pory przeczytałam tylko "Kwitnący krzew tamaryszku", ale dostrzegam pewne powiązanie - trudny los rzucający kłody pod nogi w końcu prowadzi do osiągnięcia pewnego stałego punktu w życiu. Tym razem na przykładzie dwóch pokoleń autorka pokazała jak różne osoby mogą wzajemnie się dopełniać pod względem psychicznego komfortu. Dobrze dopracowana i rozłożona na czynniki pierwsze analiza głównych bohaterek pomaga czytelnikowi zrozumieć trud zwykłego życia i przełożyć sytuację z fabuły na realny świat.
Wierzę w historie które pisze autorka, bo wiem że także ona może pochwalić się życiowym doświadczeniem. Jako aktorka i pisarka przeżyła wzloty i upadki, które przełożyła na karty swoich książek. Muszę przyznać, że "Srebrny widelec" to książka, która bardziej przypadła mi do gustu niż "Kwitnący krzew tamaryszku", bo bardziej utożsamiłam się z głównymi postaciami. Może to za sprawą lepszego dopracowania bohaterek, może temat lepiej mi podpasował, ale uważam, że to całkiem ciekawa i pouczająca lektura.
Lekki styl i swobodne prowadzenie akcji mogą trochę przeszkadzać. To jedyny minus tej powieści, ale i znak rozpoznawczy powieści obyczajowych. Nie dzieje się nic szczególnego, nie ma zaskakujących zwrotów akcji. Z jednej strony trochę żałuję, że tempo nie było szybsze, ale również to rozumiem. Nie ma po co gnać na złamanie karku z fabułą, która ma w prosty sposób pokazać, że dramaty rozgrywają się nie tylko na scenie. Obie bohaterki w pewnym momencie tracą cą nadzieję na lepsze jutro i załamują ręce do czasu, gdy życie zmienia bieg - powraca miłość, sprzyja kariera i odnajdują się przyjaciele. Czyli nie inaczej jak w prawdziwym życiu - raz coś się wali, a raz dopisuje szczęście.
Kobieca przyjaźń ma zbawienną moc co autorka udowodniła na kartach swojej najnowszej książki. To dobrze napisana historia, lekka i przyjemna, choć nacechowana początkowymi dramatami. Przewrotność losu pokazuje, że ne warto od razu się poddawać tylko walczyć o swoje. Jak się okazuje, niejedno może się wydarzyć gdy burzowe chmury ustępują miejsca promieniom słońce. "Srebrny widelec" ma w sobie pewien urok, który warto poznać na własnej skórze.
Czytałam i również bardzo mi się ta powieść podobała :)
OdpowiedzUsuńJa raczej się nie skusze, gdyż poprzednia powieść autorki nie spełniła moich oczekiwań i obawiam się, że w tym przypadku może być podobnie.
OdpowiedzUsuńNie znam poprzedniej książki autorki, choć tytuł obił mi się o uszy. Natomiast "Widelec..." Zaintrygował mnie na tyle, że z przyjemnością się rozejrzę za tą książką.
OdpowiedzUsuńNa takie lekkie i przyjemne książki mam czasami ochotę.
OdpowiedzUsuńChyba znowu włącza mi się faza na obyczajówki, bo jestem zaintrygowana tą książka :)
OdpowiedzUsuńObyczajowe powieści bardzo lubię, ale niestety nie takie.
OdpowiedzUsuń