"Głosząca kres" Jay Kristoff, Tyt. oryg. Endsinger, Wyd. Uroboros, Str. 608
PREMIERA: 6 czerwca 2018r.
"Jakby sam świat właśnie się kończył."
Jay Kristoff to jedno z moich ciekawszych odkryć. Niebanalny styl, pomysł na fabułę i wysokiej klasy wykonanie to tylko jedne z licznych pozytywów, które w serii Wojny Lotosowej biją się o uwagę czytelnika. Dlatego mimo wielkich oczekiwań na "Głosząc kres" czułam również żal, jaki zawsze towarzyszy mi w przypadku ostatnich spotkań z ulubioną serią.
Na szczęście autor z nawiązką wynagrodził mi moją stratę tworząc finał jaki od niego oczekiwałam - pełen zwrotów akcji, smutków i radości oraz emocji, od których nie można było się oderwać. Z charakterystycznym dla siebie dystansem po raz kolejny wprowadził mnie do fabuły mocno angażującej tego kto uwielbia wszechobecne działania rebelii, które w trzecim tomie sięgają zenitu. Tym razem autor wojnie poświęcił najwięcej uwagi, przez co szczegółowy opis starć dostarczył mi w finale najwięcej emocji - z zapartym tchem śledziłam ostatnią rozgrywkę patrząc z jaką determinacją walczą moi ulubieni bohaterowie i cierpią, gdy przyjdzie zmierzyć się z prawdziwym obliczem śmierci. Szczególnie widząc zmiany jakie zachodzą w postaciach, gdy nagle sojusznicy zmieniają swoje przekonania a dawni wrogowie stają po stronie tych, którzy chcą walczyć o prawdę i szczęście.
Fascynujący świat japońskiej kultury przepleciony z obecną dla tego miejsca mitologią dodał wydarzeniom uroku i w zaskakujący sposób połączył się z zaawansowaną technologią. Autor wykazał się przez to nie tylko wielką wyobraźnią, ale i pomysłem, który całkowicie mnie do siebie przekonał. Jednak to nie tylko świadomość wszechobecnego klimatu była kwintesencją akcji, ale sam przebieg fabuły, w którym Wyspy Shim pod rządami okrutnego szoguna zatracają własną indywidualność będąc tylko przykrywką dla egoistycznego władcy. Wszechmocna Gildia wciąż uparcie dąży do ukarania tych, którzy ich zdaniem na to zasłużyli i tylko nieliczni są w stanie się zbuntować. Jednak w grupie siła i to daje głównym bohaterom bodziec do działania - podejmują wyzwanie by ostatecznie stawić czoła wszechpotężnym rządom i organizują rewolucję, która dostarczy bohaterom oraz samemu czytelnikowi masy emocji tak potężnych, że niemal namacalnych.
"Głosząca kres" to bitwa i tego oczekujcie od kontynuacji - wielu starć, dramatycznych potyczek i (niestety) strat w bohaterach. Jednak bez tego powieść nie byłaby kompletna: chociaż wydarzenia mogą rozdzierać nam serce, od samego początku wiedziałam, że będzie musiało do tego dojść. W między czasie dostrzegłam również na drugim planie to co charakterystyczne dla Jay'a Kristoff'a - wielką przyjaźń między bohaterami, subtelne niemal niewidoczne wyznania miłosne oraz pełno emocji o których wcześniej wspomniałam, a które w finale sięgnęły zenitu!
"Głosząc kres" to kontynuacja jakiej oczekiwałam. Wszystkie oczy zwrócone na Yukiko wraz z Buruu u boku liczyły na to, że dziewczyna wyzwoli Shimę i pozwoli by kraj odrodził się na nowo. Tylko jaką cenę przy tym poniesie? Kto zginie a kogo uda się ocalić? Czy potęga Gildii zostanie obalona raz na zawszę? Odpowiedzi znajdziecie w pełnym emocji finale, który dostarczy Wam mnóstwa wrażeń. Wojna Lotosowa zbiera swoje ostatnie żniwo. Przygotujcie się na nadchodzący kres. Nie obejdzie się bez wzruszeń i przyspieszonego bicia serca, ale właśnie taki finał był tutaj potrzebny.
Tym razem nie jestem zainteresowana, więc nie będę na siłę się zmuszać.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńTym razem się nie skuszę. To książka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńGdybyś jednak kiedyś zmieniła zdanie - bardzo polecam :)
UsuńNie moje klimaty. 😊
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo taką fantastykę czyta się z przyjemnością :)
UsuńTym razem sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńBardzo chciałabym przeczytać w końcu drugą i trzecią część ❣️
OdpowiedzUsuńKoniecznie, ponieważ z tomu na tom robi się co raz lepiej :)
UsuńChyba muszę sięgnąć po poprzedni tom, choć nie ukrywam, że trochę jak czytałam Twoją recenzję miałam skojarzenia z pewną trylogią, ale myślę, że po nią sięgnę i sprawdzę, czy jest podobna do tej trylogii, czy nie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nie, nie znajdziesz tutaj podobieństw :) To świeża, pomysłowa i bardzo dobrze napisana seria :)
UsuńCzytałam od tego autora tylko "Illuminae" ale nie wiem czy to się liczy z racji tego, że jest współautorem. Chciałabym jednak poznać dokładniej jego styl i wiem od czego zacząć :)
OdpowiedzUsuńhttp://laggingbooklover.blogspot.com/
Liczy się, ponieważ autor w Illuminae wiele włożył :) Ale polecam przeczytać jego własne książki, na pewno je docenisz :)
UsuńZ wątkiem mitologii biorę w ciemno :)
OdpowiedzUsuńTym razem to jednak nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńA może jednak zmienisz zdanie? :)
UsuńTym razem nie jestem zainteresowana.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
Usuń