"Mikołaj na zamówienie" Jenika Snow, Jordan Marie, Tyt. oryg. Jingle My Balls. Wyd. Kobiece, Str. 152
"- Święty Mikołaj chyba nie powinien palić. [...]
- Słoneczko, Święty Mikołaj robi mnóstwo rzeczy, których nie powinien robić."
W nowej erze powieści typowo kobiecych nadszedł czas na nową rolę Mikołaja. Czy spiszę się w tym temacie? Czy trafi w gust wymagających czytelniczek?
Powyższa książka nie jest pełnowymiarową lekturą a lekką nowelką, której głównym celem jest chwila radości i niekoniecznie wciągająca fabuła. Dlatego czytelniczki wymagające i poszukujące głębi (o ile to możliwe w powieściach tego gatunku) odsyłam dalej - tutaj chodzi jedynie o zabawę, chwilę uniesień i niegrzeczne wprowadzenie w świąteczną atmosferę.
Główny bohater, Nick, jest właścicielem firmy spełniającej kobiece fantazje. I wcale nie chodzi tutaj o przekraczanie granic dobrego smaku. W końcu jedna z podstawowych zasad brzmi: zero seksu. Tylko uwodzenie i czysty flirt. Jednak wszędzie pojawiają się wyjątki od reguły, prawda? Więc gdy Nick jedzie spełnić kolejne zamówienie, nie spodziewa się że na miejscu czeka na niego kobieta marzeń. Holly to kwintesencja kobiecości i pewności siebie, która bez wahania podejmuje grę. Tylko czy obydwoje są świadomi konsekwencji?
Krótka historia nie zawsze ma możliwość konkretnego rozwinięcia fabuły. Tutaj jednak jednotorowy wątek i dość prosty przekaz łatwo zamknęły się na niewielkiej liczbie stron. Całe szczęście, bo gdyby duet autorski zdecydował się pociągnąć powyższą powieść do pełnowymiarowej historii raczej nic by z tego nie wyszło. Już teraz historia nie w pełni mnie do siebie przekonała - owszem, wiedziałam że nie czeka mnie tutaj zbyt wiele atrakcji, ale nie narzekałabym również na większy sens wydarzeń, które oparły się jedynie na namiętnej relacji dwójki głównych bohaterów.
On jej nie zna, ona nie zamierza go poznawać a mimo wszystko decydują się na relację czysto fizyczną. I o to tutaj chodzi - by wszystko szybko się rozegrało, by nie było głębszej relacji, by nikt nie smęcił na temat trudów życia. Ma być namiętnie, gorąco i niezobowiązująco co autorką udało się osiągnąć opisując dwudniową przygodę Nicka i Holly - pary poznanej przez pomyłkę. Nie doszukujmy się więc w tym wszystkim sensu, nie wnikajmy w charaktery głównych bohaterów, popłyńmy za to z tą niegrzeczną, świąteczną powiastką dla relaksu i chwili zapomnienia.
"Mikołaj na zamówienie" to książka na jeden wieczór. Prosta, zwykła, zupełnie nieskomplikowana. Dla niewymagających czytelniczek będzie jak znalazł a i na oryginalny pomysł prezentowy też na pewno się nada. Nie żałuję czasu poświęconego powyższej lekturze ani jej Wam nie odradzam - jest słodko, uroczo i sympatycznie z przyjaznymi bohaterami i zdecydowanie swobodnie poprowadzoną historią bez przesady czy balansu na granicy.
Wiele słyszałam o tej książce ale jak na razie się na nią nie skuszę :) pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu mam ochotę na takie nieskomplikowane książki.
OdpowiedzUsuńI już wiadomo co kupić na mikołajki!
OdpowiedzUsuńTo raczej nie jest książka dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńNa jesienno-zimowe dni w sam ;)
OdpowiedzUsuńChoć uwielbiam książki wydane nakładem wydawnictwa Kobiecego, tak do nowelek przekonana nie jestem. Uwielbiam wielkie tomiska i czasami nawet widząc książkę, która ma ok 300 stron, myślę sobie, że wolałabym gdyby była grubsza. W tym przypadku to tylko 150 stron, więc pewnie zanim zdążyłabym się wciągnąć, już by się skończyła :( Do tego podejrzewam szybką akcję i nierozwinięte wątki. Dlatego mimo zachęcającej okładki, raczej ten tytuł sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńDzisiaj będę czytać <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron