On jest Czarnym Magiem, a ona zdrajczynią.
Nadszedł czas ostatniego pojedynku, wyrównania rachunków i odnalezienia swojego miejsca w świecie. Czy Rachel E. Carter spełni nasze oczekiwania wobec zakończenia serii?
Pamiętam dzień pierwszej zapowiedzi "Pierwszego roku", czyli startowego tomu serii Czarny Mag. Kręciłam wtedy nosem, narzekałam, że znowu pojawia się marna kopia Harry'ego Potter'a, że powielają schematy. Dopiero po lekturze zobaczyłam jak bardzo się pomyliłam. To faktycznie powieść o magii, ale zupełnie inna, oryginalna, z powiewem świeżości. Historia, która żyje w nas od pierwszej do ostatniej strony a losy bohaterów nawet przez moment nie są nam obojętne.
Teraz przyszedł czas, by zakończyć przygodę Ryiah i dowiedzieć się jaką odegra rolę w tytułowej ostatniej walce. Przez trzy wcześniejsze tomy śledziłam dzielną dziewczynę, która nie bała się stawić czoła przeciwnością i także w czwartej finałowej części Ry nie zmieniła się w tym postanowieniu. Jednak z perspektywy czasu widzę, że zaszło w niej wiele pomniejszych zmian - wydoroślała, zaczęła podejmować bardziej świadome decyzje, uczyła się na błędach. To wielka przyjemność obserwować taką książkową ewolucję, ponieważ dla czytelnika to znak, że i autorka w pełni zaangażowała się w swoje dzieło.
Nie mogę zdradzić zbyt wiele jeśli chodzi o samą fabułę, ale jedno powiem: akcja gna na złamanie karku! W ostatnim tomie dzieje się tyle, że strony przewracają się same. Carter zamyka wcześniej podjęte wątki, wprowadza wyjaśnienia, pokazuje ostateczne losy drugoplanowych bohaterów oraz prowadzi do ostatniej rozgrywki Ry i robi to w taki sposób, że wszystko jest racjonalne, spójne a przy tym niesamowicie wciągające. Nie brakuje emocji, wzruszeń, subtelnego uśmiechu oraz początkowej tęsknoty za tym co odchodzi.
Na własnej skórze czułam to, co dręczyło Ryiah a problemy z jakimi mierzyła się ta bohaterka nie były łatwe. Dręczona przez serce i rozum jednocześnie musiała wybrać pomiędzy miłością a obowiązkiem. Walczyła z najpotężniejszym Magiem w królestwie, pomagała rebeliantom i próbowała zwieść własnego męża. To trudne wybory, których konsekwencje będą ciężkie do zniesienia dla każdego, ale na tych motywach została zbudowana idealna część łącząca i zamykająca jednocześnie wszystkie wątki. Jestem bardzo zadowolona z tempa akcji, dopracowania i ostatecznej kreacji bohaterów.
Zazwyczaj kiedy trzymam w rękach ostatni tom serii, która bardzo mi się podobała czuję nostalgię. W przypadku "Ostatniej walki" czuję przede wszystkim dumę, że Rachel E. Carter tak dobrze poradziła sobie z finałem tej wielkiej przygody. Magia, niebezpieczeństwo i zaskakujące wybory to niby powielony schemat, ale tak umiejętnie poprowadzony, że nie sposób oderwać się od lektury. Jeśli nie znacie wcześniejszych tomów teraz to najlepsza okazja, by nadrobić zaległości.
Dobrze, że finał jest tak udany. To jest zachęcające.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec historii. Kurcze polubiłam bohaterów i ten klimat 😍
OdpowiedzUsuńChoć dla mnie wciągnięcie się w akcję tego tomu na początku było trudne, to ostatecznie bardzo dobrze bawiłam się w trakcie lektury :D
OdpowiedzUsuńSama nazwa "Czarny Mag" bardzo kojarzy mi się z Trudi Canavan :D
OdpowiedzUsuńNie miałam tej serii w planach, ale skoro jako całość wypada fajnie, to może warto to przemyśleć?
Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości
Mam w planach ten cykl, ale przyznaję, że raczej w bardziej odległej przyszłości. Chyba, że ktoś rozciągnie nieco czas i doda parę bonusowych godzin do każdej doby :P
OdpowiedzUsuńMam tę serię w planach,tylko czasu brak;)
OdpowiedzUsuń