środa, 22 kwietnia 2015

Premierowo: "Mężczyzna ze Stumilowego Lasu" Douglas Lain

Autor: Douglas Lain
Tytuł: Mężczyzna ze Stumilowego Lasu
Tytuł oryginału: Billy Moon
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 322
Premiera: 22 kwietnia 2015r.

Kubuś Puchatek był zmorą mojego dzieciństwa - mały, pozbawiony rozumu miś, który nigdy nie wie czego chce. Nigdy nie rozumiałam sensu tej bajki, nigdy nawet nie próbowałam go wyłapać, ale kiedy dowiedziałam się o książce Laina, wiedziałam, że będę chciała się z nią zamierzyć. Nie dla historii Kubusia Puchatka - dla historii człowieka, który go stworzył i dla jego syna, bo właśnie o tym jest ta książka. 

"Ta gra dotyczy czasu [...] To gra w sny."

Bohaterem sfabularyzowanej opowieści jest Christopher Robin Milne - syn człowieka, który powołał do życia postać Kubusia Puchatka. Obecnie prowadzi niewielką księgarnie, w której jest miejsce dla wszystkich książek, za wyjątkiem tych pisanych przez jego ojca. Prowadzi spokojnie życie u boku żony, do czasu, gdy znajduje plakat z Kubusiem Puchatkiem zapraszający na wiec Protestacyjny w Paryżu. Wówczas jego życie zaczyna się zmieniać. Christopher przeżył w swoim życiu wiele - walczył na frontach II wojny światowej i był maltretowany przez sławnego ojca. Dziś jako dorosły człowiek próbuje stawić czoła bajkowej rzeczywistości, która go otaczała i zbudować prawdziwe życie.

Christopher to także Billy Moon - stąd oryginalny tytuł powieści. Tak nazywał go ojciec, bo tak chciał być nazywany bohater. W dzieciństwie nie miał łatwo, żył w rzeczywistości, która zawsze naznaczona była bajką, dlatego po latach próbuje się wyrwać z sideł własnego, niedoskonałego ojca i zbudować własną, prawdziwą rzeczywistość. Marzeniem Christophera jest zrzucenie miana bohatera czyjejś opowieści, zdefiniowanie siebie i zamknięcie rozdziału, który pozostawił po sobie solidny ślad na psychice.  Jego postać jest inspirująca, a podjęta walka ciężka, więc śledzenie poczynań bohatera siłą rzeczy zaczyna intrygować, ale czasami ciężko pogodzić się z faktem, że życie nigdy nie idzie w parze z baśniowym światem.

Połączenie fikcji literackiej z prawdą ma to do siebie, że zawsze pozostawia w mojej głowie jakieś - choćby szczątkowe - wiadomości na temat bohatera. Jak już wspominałam Kubuś Puchatek był dla mnie nieznośnym niedźwiadkiem z brakiem samokontroli w objadaniu się miodkiem, więc o jego historii a już o samym autorze nie wiem zupełnie nic. Kiedy pojawiła się pierwsza zapowiedź książki "Mężczyzna ze Stumilowego Lasu" pojawiła się w mojej głowie tylko jedna myśl - warto. I rzeczywiście, naprawdę warto było sięgnąć po tą książkę i przeczytać ją od deski do deski. Jest w niej coś niesamowitego, bo każde zdanie, czy każde słowo można interpretować na wiele znaczeń. W czasie czytania musiałam otworzyć swój umysł i pozwolić słowom przez niego przepływać, bo zmuszając się do dosłownego zrozumienia tekstu nic bym nie osiągnęła. Książka płynie po części nurtem filozoficznym, więc to co napisane, nie zawsze musi dokładnie to oznaczać. Bez wątpienia to mądra książka na bazie biografii. Niestety sam fakt biograficzny i nastawienie na przełożenie fikcji rzeczywistością sprawił, że książka nie do końca osiągnęła płynność i tempo czytania zmieniało się jak w kalejdoskopie. W dodatku nurt filozoficzny w książce nie sprzyja fabule - nuży, wprowadza ospałość i zbyt wiele chaosu.

"To nie jest normalne, więc nie możemy udawać, że da się utrzymać bez końca to, co się właśnie dzieje. Ludzie się w końcu obudzą i sen się skończy."

"Mężczyzna ze Stumilowego Lasu" to pomieszanie z poplątaniem wszystkiego jednocześnie - prawdy z fikcją, bajki z rzeczywistością, radość z bólem. Piękne wydanie łączy się z intrygującym wnętrzem, jednak to nie jest książka dla każdego. Autor - filozof z wykształcenia i najwidoczniej natury, wplata do swojej historii wiele filozoficznych odniesień. W czasie czytania musicie uzbroić się w cierpliwość - bo początek wprowadza mały chaos a zakończenie nie przynosi ze sobą całkowitego rozwiązania. Jeśli jesteście jednak gotowi na starcie baśni z rzeczywistością i otwarcie umysłu to książka Douglasa Laina jest dla Was.

Ocena: 4/6

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

12 komentarzy:

  1. Piję brawa za tak nastrojową okładkę :D
    Raczej nie przeczytam... :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie połączenia motywu baśniowego z realizmem może być ciekawym doświadczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę koniecznie tę książkę przeczytać! Wydaje się bardzo ciekawa.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym razem nie jestem zainteresowana tematyką tej książki, więc jednak odpuszczę ją sobie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie brzmi, aż muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ją w planach ;) "Kubusia" lubiłam bardzo w wersji filmowo-bajkowej, ale książki też specjalnie do mnie nie przemawiały ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej, troszkę zaskakująca historia, zupełnie się tego nie spodziewałam. Ja tam Kubusia lubię, ale teraz spojrzę na tę bajkę z nieco innego punktu widzenia. A ten tytuł chętnie poznam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasem lubię książki z filozoficznym odniesieniem, jednakże nie jestem przekonana, czy ta w pełni wpasowałaby się w moje zainteresowania, tym bardziej, że nie lubię, kiedy książka jest nużąca... raczej po nią nie sięgnę :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zastanawiam się na razie nad tą książką ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tytuł od razy skojarzył mi się ze wspaniałą bajką z dzieciństwa, później z książką. Mieszanka filozofii i styli trochę mnie przeraża, temat zaś intryguje.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z każdą kolejną recenzją dowiaduję się o tej pozycji czegoś nowego i mimo, że lektura "Mężczyzny..." już za mną, nadal nie wszystko rozumiem. Filozoficzne zacięcie autora jest mocno odczuwalne i troszkę tłamsi rzeczywistość, a absurdy które tam się mnożą sprawiły, że zapamiętam tę książkę na długo. Bardzo podobał mi się wątek z autystycznym dzieckiem, szkoda, że nie został rozwinięty.
    Napisałaś bardzo dobrą, rzeczową recenzję ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hmmm, okładka zachęca, tak samo jak i temat, ale mimo wszystko nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń