"Dom nad zatoką" Debbie Macomber, Tyt. oryg. 16 Lighthouse Road, Wyd. Harper Collins, Str. 352
Cecilia i Ian pobrali się z miłości, ale ta miłość nie przetrwała. Już po roku zdecydowali się na rozwód. Ian służy w marynarce i poświęca jej cały swój czas odkładając rodzinę na dalszy plan. Nie było go przy narodzinach córeczki, nie było go również gdy dziecko umarło, ani tym bardziej - nie zjawił się na pogrzebie. W momencie, gdy żona najbardziej go potrzebowała Ian przebywał poza domem. Jednak mimo bólu miłość nie odeszła ostatecznie. Z ostatniej wyprawy za morze Ian pisze do żony listy, które przepełnia rozpacz, miłość i nadzieja. Tylko można odzyskać kogoś, kogo tak bardzo się zawiodło?
"- A więc tęskniłaś za mną?
- Tak. Niech cię diabli.
- Ja również tęskniłem."
Cedar Cove - Zatoka Cedrów - to malownicze miasteczko nieopodal Seattle. Życie toczy się tam swobodnym rytmem a każdy wie wszystko o wszystkim. Niby nic szczególnego, ale bywa denerwujące prawda? Szczególnie w momencie, gdy przeżywa się ogromną tragedię a sąsiedzi na siłę usiłują wtrącić swoje trzy grosze, bo przecież wiedzą najlepiej jak to jest. Cecilia ma 22 lata i na swoim koncie ogromną tragedię w postaci straty dziecka. A w dodatku nie może znaleźć oparcia w nieobecnym mężu. Dlatego decyzja o rozwodzie wydaje się nieunikniona i sama kobieta nie zamierza z niej zrezygnować. Cecilia to młoda dziewczyna, która ma swoje dobre i złe strony - czasami za dużo marudzi, narzeka i nic według niej nie jest tak jak być powinno - ale chętnie śledziłam jej losy. Ian z kolei z miejsca wzbudził moją sympatię. Owszem, nie wykazał się postawą szlachetnego męża, ale to jaką postawę przyjął w czasie rozwoju sytuacji sprawiło, że doceniłam jego ruchy i nawet trochę mu kibicowałam.
Przyznam szczerze, że od momentu przeczytaniu opisu książki z miejsca założyłam, że to będzie historia na wzór "Pamiętnika" Sparksa. Nie inaczej. Z takim nastawieniem zabrałam się do lektury. W rezultacie trochę się rozczarowałam na własne życzenie, bo historia z tą od Sparksa nie ma nic wspólnego. Jednak mam usprawiedliwienie - opis zapowiadał piękne listy od Iana, w których będzie natłok przeróżnych emocji. Listy były, owszem, ale zdecydowanie za mało i okazały się bardzo proste. To niestety wynika ze stylu Macomber - prosty, lekki i przyjemny, ale bez większego zaangażowania w emocje. Gdyby nie to, historia okazałaby się naprawdę przyjemna - i właściwie była - ale cudownie byłoby gdyby listów od Iana było znacznie więcej, okazały się przepełnione mnóstwem emocji a nie zwykłą wiadomością i gdyby Cecilia podejmowała odrobinę inne decyzje.
"Wracaj prędko do domu, Ianie, modliła się w duchu. Proszę, pozostań bezpieczny i wracaj prędko do domu."
"Dom nad zatoką"okazał się przyjemną książką, która zapewniła mi kilka godzin ciekawej przygody. Pierwszy tom historii zainteresował mnie na tyle, że nie przejdę obojętnie obok kontynuacji i gdy nadarzy się okazja - chętnie po nią sięgnę. Książka pani Macomber to dobre rozwiązanie dla miłośników powieści obyczajowych z nutą romansu. Skusicie się?
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.
Oj, chyba się skusimy. Ostatnio co raz rzadziej czytam moje ulubione obyczajowe powieści... A ta mnie naprawdę zainteresowała. Chociaż już po opisie mi smutno...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
U mnie chyba jutro będzie recenzja tej książki ( jak net będzie). Podobała mi się, ale te przeskoki z bohaterów trochę drażniące.
OdpowiedzUsuńSkuszę się :3
OdpowiedzUsuńKiedyś chętnie sięgałam po książki tej autorki, ale teraz jakoś już mnie nie zachwycają.
OdpowiedzUsuńMysle, ze po nia siegne w najblizszym czasie ;)
OdpowiedzUsuńPoklikasz w linki w ostatnim poscie? Dla mnie to bardzo wazne, a dla Ciebie to kilka sekund. Postaram sie odwdzieczyc obserwacja! Jesli to zrobisz poinoformuj mnie w komentarzu, niezwlocznie cie zaobserwuje!
Moj blog - KLIK
Mimo wszystko może fajnie umilić nudne, wieczory :) Lekka i przyjemna :)
OdpowiedzUsuńWygląda na idealną książkę na lato :) Myślę, że mogłabym się zastanowić nad jej lekturą :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę długo się nad nią zastanawiałam, bo kusi, ale wybrałam Lato w Rzymie:))))
OdpowiedzUsuńJa raczej się nie skuszę, bo mam w domu kilka podobnych czytadeł, umilających czas i to nimi się zajmę, gdy będę potrzebować niezobowiązującej rozrywki.
OdpowiedzUsuńPatrząc na okładkę pomyślałabym, że będzie to przyjemna lektura, idealna na lato, bez żadnych tragedii w tle, ale śmierć dziecka to raczej nie sielanka. Mimo wszystko chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńA co tam, jest lato, wakacje, to się skuszę :)
OdpowiedzUsuńProza tej autorki jest idealna na letnie dni. Taka niezobowiązująca, lekka.
OdpowiedzUsuńOstatnio brakuje mi takich książek - wakacyjych, letnich, szybko się czytających. Możliwe że po Dom nad zatoką sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana, co do tej powieści. Chyba po nią nie sięgną.
OdpowiedzUsuńŚliczna okładka. Co do samej książki to chętnie się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuń