piątek, 29 kwietnia 2016

"Gwiazdy fortuny" Nora Roberts

"Gwiazdy fortuny" Nora Roberts, Tyt. oryg. Stars of Fortune, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 400

"Wiedziała, że towarzyszy im śmierć i cierpienie – lecz zarazem mieli w sobie obietnicę prawdziwej radości i spełnienia. Prawdziwej miłości."

Kiedyś nie byłam fanką powieści obyczajowych, o typowych romansach nie wspominając. Ale ktoś polecił mi książki Nory Roberts - ponadczasowej pisarki romansów wymieszanych z obyczajową historią i muszę Wam się do czegoś przyznać: naprawdę ją polubiłam. Choć nigdy bym nie pomyślała, że książki tego typu będą do mnie przemawiać. Jednak tym razem Roberts serwuje swoim czytelnikom coś zupełnie nowego - poza wątkiem miłosnym pojawia się również motyw fantastyczny i to - uwaga! - całkiem udany.

Sasha Riggs to bohaterka, której cechy charakteru są znakiem szczególnym twórczości autorki. Sasha jest melancholijna, bardziej opanowana zewnętrznie, ale w wyobraźni potrafi budować wyjątkowo bogate światy. Przy pierwszym spotkaniu nie zjednuje sympatii czytelnika, wypada raczej blado na tle wszystkich znanych nam do tej pory silnych bohaterek, ale gdy poznawałam powoli jej postrzeganie świata, zafascynowanie mitologią i w końcu - sytuację w jakiej się znalazła, szybko doszłam do wniosku, że jednak pierwsze wrażenie jest złudne i przy bliższym spotkaniu Sasha to ciekawa postać warta uwagi.

Nikt nie pisze takich romansów, bez dwóch zdań. Roberts jest mistrzynią w budowaniu miłosnego napięcia, wyjątkowej nici porozumienia pomiędzy kochankami i w końcu - płomiennego uczucia, jakie ich łączy.  Po raz kolejny przedstawia miłość i przyjaźń w naprawdę korzystnym świetle, by nikt nie miał wątpliwości, że właśnie to ma największe znaczenie. A gdyby połączyć to wszystko z fantastyczną historią, która przenosi do innego świata? Proszę bardzo, Nora Roberts nie waha się przed poszerzaniem swoich horyzontów. Sasha maluje obrazy, które fascynują i jednocześnie przywołują senne koszmaru. A tam, w snach przenoszą bohaterką na wsypę Korfu, gdzie piątka nowo poznanych, obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami łączy swoje siły i staje do walki ze złem. Sasha przyłącza się do wybranych i wraz ze swoim nowo poznanym towarzyszem wyrusza na poszukiwanie gwiazdy ognia. Bohaterowie zostaną wystawieni na ciężką próbę przyjaźni i lojalności, której losy będziecie mogli poznać właśnie w najnowszej książce autorki.

"– Niszczy tych, którzy są zdolni do miłości, bo sama nikogo nie kocha. A kiedy przychodzi, towarzyszy jej śmierć."

"Gwiazdy fortuny" to piękne połączenie gatunków, które wciąga do zupełnie nowego świata. Miłość w zestawieniu z mitologią i subtelną magią to fascynujące i hipnotyzujące połączenie, od którego trudno się oderwać. Mnie powieść oczarowała i zaprowadziła na chwilę do zupełnie innego świata. Takiej Nory Roberts jeszcze nie znacie - polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

środa, 27 kwietnia 2016

"Sekrety letniej nocy" Lisa Kleypas

"Sekrety letniej nocy" Lisa Kleypas, Tyt. oryg. Secrets of a Summer Night, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 384

"– Nie chcę miłości – powiedziała, dotknięta jego słowami. – Chcę tylko… – Urwała, czując w piersi nagły ból w postaci nieznośnego zimna. Spojrzała w jego nieodgadnione oczy i powtórzyła: – Chcę tylko…"

Wiele dobrego słyszałam o powieściach Lisy Kleypas, ale nigdy nie było mi po drodze do jej lektur. Tym razem skusiłam się opisem, który nie wiedzieć dlaczego skojarzył mi się z motywami wyciągniętymi rodem z powieści sióstr Bronte. Uwielbiam przenosić się do przeszłych czasów, gdzie królowały dworskie intrygi, a społeczność podzielona na mocno zarysowane warstwy społeczne konkurowała ze sobą na salonach. A o co w tym wszystkim chodzi? Zawsze o miłość - a i tym razem nie mogło być inaczej.

XIX-wieczne romanse historyczne to książki, po które sięga się przede wszystkim dla odstresowania i miłośnicy tego gatunku wiedzą, że to faktycznie najlepszy wybór na późne, spokojne wieczory. Tym razem nie tylko poznajemy salonowe intrygi wyższych sfer, ale i cztery młode - a jednak - stare panny, które swoją zrzędliwością doprowadzają czytelnika na skraj załamania nerwowego. Zamiast walczyć o swoje, wybierają ciemne kąty w czasie organizowanych balów, ale wszystkie uparcie utrzymują, że szukają mężów. Właściwie to i panowie nieszczególnie ciągną do panien. Jednak w roku 1843 następuje moment przełomowy - wszystkie cztery panny spotykają się wspólnie i podejmują konkretną decyzję: dość smutków, czas wziąć los w swoje ręce.

Jak wiadomo - bale to najlepsze miejsce do upolowania męża godnego damy. Jedna z sojuszniczek - Annabelle Peyton wie, że jedynie bogaty i szlachetnie urodzony mężczyzna da jej szczęście i właśnie takiego szuka. Jednak absolutnie nie myśli o Simonie Huntcie, który jako jedyny zwraca na nią uwagę. Cóż to za kandydat: bogaty i całkiem przystojny, ale jednak z niższej warstwy społecznej? Na całe szczęście już niebawem ostatni bal w sezonie, a tam u lorda Westcliffa, będzie można pokazać swoje wdzięki.

I proszę - oto przepis na zaskakująco błyskotliwą historię, w której prym wiodą stare panny. Fabuła nie ucieka w boczne wątki, utrzymuje tylko jeden motyw poszukiwania męża dla Panny Annabelle i wraz z pozostałymi, poznanymi nowymi przyjaciółkami zarzuca sieć na przystojniaka, który wypadnie najbardziej korzystnie. A przy tym nie brakuje emocjonujących, zmysłowych scen miłosnych, do których autorka ma wielkie upodobanie. Autorka pisze lekko i dowcipnie, jednak pojawił się tutaj również mały minus dla całej fabuły - opisy czasami się dłużyły, nudziły, nie wzbudzały takiej ciekawości jak powinny a same bohaterki, mimo że wykreowane całkiem przyjemnie, swoimi czynami drażniły czytelnika lubiącego siłę i pewność siebie. Nie jest to wielki minus, jednak widoczny na tle całej, wbrew pozorom, ciekawej opowieści.

"– Kocham cię, do cholery.
– Jak bardzo?
– Bezgranicznie. Wiecznie.
– Ja kocham ciebie bardziej [...]"

Dla fanów powieści romantycznych osadzonych w przeszłych czasach - historia jak znalazł. Subtelna i zabawna, a jednak z mocno zarysowanymi scenami miłosnymi, gdy tylko jest ku temu potrzeba. Nie każdy jednak zagustuje w twórczości Kleypas. Powinniście jednak dać jej szansę, jeśli nie spróbujecie - nigdy nie dowiecie się czy ta historia jest właśnie dla Was.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

"Shylock się nazywam" Howard Jacobson

"Shylock się nazywam" Howard Jacobson, Tyt. oryg. Shylock Is My Name, Wyd. Dolnośląskie, Str. 326

"Sama jego obecność czyniła świat wokół niego czystszym."

Z okazji 400-lecia śmierci Szekspira Wydawnictwo Dolnośląskie podjęło się wydania serii inspirowanej powieściami Szekspira. I tak oto pojawiła się już w księgarniach "Przepaść czasu" Jeanette Winterson, która jak żadna inna lektura pobudziła moje zmysły i totalnie zaczarowała. Krótko mówiąc - z miejsca zdobyła moją ogromną miłość i siłą rzeczy, kolejnej książce z serii - absolutnie nie mogłam, nie ulec.

Drugi tom z serii nie oczarował mnie od pierwszych chwil. Właściwie przy pierwszych stronach nie byłam oczarowana fabułą, na którą ogromnie się nastawiłam i miałam wobec niej wielkie oczekiwania. A jednak to wyłącznie moja wina - oczekiwałam, że książka tak jak "Przepaść czasu" od pierwszych stron rozbudzi we mnie masę emocji. A jednak to zupełnie inny autor i - co za tym idzie - zupełnie inny styl. Dlatego na początku subtelna fabuła z czasem zaczęła się przeistaczać w fascynującą opowieść, dawkowaną i przemyślaną, dzięki czemu z poczwarki wyrósł mi piękny motyl.

Głównym bohaterem jest Simon Strulovitch, który obecnie nie może odnaleźć się w świecie religii. Jako Żyd nie potrafi na stałe porzucić wyuczonych norm i kształtowanych od lat tradycji. A jednak wychowuje nastolatkę, która w geście buntu wiąże się z piłkarzem o antysemickich poglądach. I nie wiedząc jak sobie z tym wszystkim poradzić: własną wiarą, zbuntowaną córką i obojętną żoną - próbuje odnaleźć się we współczesnym świecie i prowadzi czytelnika przez swoje trudne wybory. A wędrówka ta jest niezwykle skomplikowana, a przy tym bogata w doświadczenia o których się nie zapomina.

Jeśli znacie szekspirowską interpretację Jeanette Winterson przygotujcie się na to, że Howard Jacobson zaserwuje Wam zupełnie inną historię. Tym razem zmienia się klimat - na bardziej intensywny, mocny i mroczny, z miejscami mocnym językiem. A jednak bohaterowie wykreowani zostali na wielowymiarowe postacie, które nie boją się bogatych przemyśleń, filozoficznych rozterek i słów wartych chwili refleksji. Fabuła dotyka wielu ponadczasowych aspektów - uprzedzeń i religijnych sporów, gdzie wzajemna niechęć aż razi w oczy i przytłacza niepohamowanym gniewem. Kim jesteśmy i jak naprawdę chcemy być postrzegani - przez pryzmat swoich czynów czy poglądów? Odpowiedź poznacie we współczesnej interpretacji "Kupca weneckiego", który pierwotnie wyszedł spod pióra Szekspira, a dziś za sprawą Howarda Jacobsona na nową nawiązuje do ponadczasowych problemów, o których nie należy zapominać. 

"Jessiki nie interesowały chrześcijanie. Ona chciała wrócić do dziczy, gdzie małpy."

"Shylock się nazywam" to dobra, intrygująca i ponadczasowa historia, która oczaruje nie tylko fanów Szekspira, ale i czytelników, którzy szukają czegoś intensywniejszego. Wielki ukłon w stronę autora za wielkie oddanie i widoczne zaangażowanie. Nie zrażajcie się początkiem: pozwólcie żeby Was porwał i sam poprowadził. Dla mnie - kolejna dobra powieść z serii. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskie.

sobota, 23 kwietnia 2016

"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" Kirsty Moseley

"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" Kirsty Moseley, Tyt. oryg. The Boy Who Sneaks In My Bedroom Window, Wyd. Harper Collins, Str. 351

„Nie powinnam była liczyć na szczęśliwe zakończenie. Takie zdarzają się tylko w bajkach.”

Bystre książki młodzieżowe to takie, które zawsze witam w swojej biblioteczce  z otwartymi ramionami i absolutnie nie odmawiam im gościnności.

Zaczęło się niepozornie, od historii która nie zapowiadała całego ciągu wydarzeń. A jednak zmieniła Amber nie do poznania. Główna bohaterka i jednocześnie narratorka powieści to przedstawicielka gatunku New Adult - pokiereszowana przez los, z bagażem trudnych życiowych doświadczeń o których nie chce wspominać. Ma w sobie jakąś beztroskę i świeżość, jej postać jest naturalna i rzeczywista. Czasami w przypadku podobnych bohaterek już na pierwszych stronach wyczuwalny jest natłok emocji, które przytłaczają postacie i nie pozwalają im rozwinąć skrzydeł. Amber taka nie jest - owszem, cierpi i nie pozwala się nikomu dotknąć poza własnym bratem, mamą i chłopakiem z sąsiedztwa Liamem, ale nie obwieszcza swojego nieszczęścia całemu światu. Stara się żyć spokojnie i czerpać z tego, ile tylko możliwe, spychając na dalszy plan demony przeszłości.

Amber znajduje ukojenie w ramionach Liama, chłopaka zagadki, który zakrada się przez jej okno i spędza z nią każdą noc od ośmiu lat. Ale w świetle dnia zmienia się nie do poznania i odwraca od dziewczyny, nie zapominając o bezczelnych komentarzach kierowanych w jej stronę. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak dużo emocji jego zagrania wprowadzają do fabuły! Miałam ochotę solidnie nim potrząsnąć, sprowadzić na ziemię i zmienić w tego cudownego Liama z każdej nocy, który po prostu skradł moje serce. Dwie odsłony jednego człowieka naprzemiennie czarują i drażnią, a jednak z uporem maniaka kibicowałam szczęściu tych dwojga. To historia pełna wzlotów i upadków, swobodna i jednocześnie skomplikowana, taka do której zdecydowanie warto zajrzeć.

Nie obawiajcie się gatunku, bo chociaż to typowa historia młodzieżowa, pochodzi z puli tych lepszych, bardziej wartościowych, w których jest wiele cudownych emocji i bohaterów wartych poznania. W czasie czytania dopadanie Was złość i irytacja, ale z czasem zastąpi ją nadzieja i szczęście. Warto trochę pozłościć się na Liama, bo finał tej historii wynagrodzi wszelkie chwile zawahania. Dla mnie - książka urocza i ciepła, opisująca uczucie może odrobinę wyidealizowane, ale jednocześnie takie, o jakim marzy każdy czytelnik o romantycznej duszy.

"- A ty jak masz na imię? - dopytywał.
- Nazywa się: "Tknij ją jeszcze raz, a dostaniesz w mordę"
."

Lektura książki "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" okazała się idealnie trafiać w mój gust - oczarowała mnie i otuliła subtelnymi emocjami. Może nie jest to książka najwyższych lotów i zapewne wymaga dopracowania, ale jest w niej jakieś nieoszlifowane piękno warte uwagi. Szczerze i z pełną świadomością - polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.

piątek, 22 kwietnia 2016

Przedpremierowo: "Tylko ty" Federico Moccia

"Tylko ty" Federico Moccia, Tyt. oryg. Sei tu, Wyd. Muza, Str.318
PREMIERA: 27 kwietnia 2016r.

"Jak dla mnie są trochę nie z tego świata.. Istoty pozaziemskie, gościnne, ale jednak pozaziemskie!"

Tak oto, moi mili, doczekaliśmy się zagranicznej powieści z akcją rozgrywającą się na terenie Polski. Jesteście ciekawi jak to wypadło?

Po przykrym zaskoczeniu znajomości, która miała swój początek w pierwszej cześć ("Chwila szczęścia") Nicco postanawia odnaleźć Anię, która zawróciła mu w głowie. Ona zjawiła się w Rzymie i tam oczarował chłopaka, a teraz on wyrusza prosto do Polski, by wraz z najlepszym przyjacielem zdobyć na nowo serce ukochanej. Jednak już na miejscu okazuje się, że warszawski adres dziewczyny nie jest prawdziwy. Na miejscu spotykają - nie inaczej - parę przesympatycznych gejów. I to właśnie nowi przyjaciele pomagają Nicco w odnalezieniu ukochanej, która swoją drogą, okazuje się bardzo znaną postacią. Czy chłopakowi uda się osiągnąć wymarzony cel?

I proszę, oto znowu mamy do czynienia z przebojową fabułą, w której pomyłek nie brakuje a i humor jest tutaj całkiem smaczny. O ile w pierwszym tomie właśnie zabawne sceny raziły mnie w oczy, o tyle tutaj częściej się uśmiechałam i nawet bawiły mnie kiepskie próby Nicco i Grubego, który w kontynuacji powieści sam odnajduje swoją miłość. Bohaterowie są ciekawi i sympatyczni, ale przy tym strasznie niezdarni, co czasami aż samo prosiło się o przewrócenie oczami i chwilę ubolewania nad ich niezdarnymi krokami. Ale nie powiem - w czasie czytania bawiłam się naprawdę dobrze i wraz z bohaterami zwiedziłam Polskę jako obcokrajowiec, co wypadło naprawdę fantastycznie. Takiego spojrzenia na Warszawę, Kraków i nawet Morskie Oko jeszcze nie miałam.

Przyznaję otwarcie, że nie jestem wielką fanką autora. Nigdy nie przekonałam się do jego stylu, mimo że czytałam niemal wszystkie jego powieści. Także i tym razem nie poczułam szczególnej bliskości z autorem, ale poczułam, że jego najnowsza książka w końcu zaczęła mnie ciekawić bardziej niż te wszystkie znane mi do tej pory. Może to przez wzgląd na miejsce rozgrywanych wydarzeń, a może to moje przełamanie się do Mocci, ale nie żałuję spędzonego czasu z lekturą "Tylko ty". Musicie jednak wiedzieć, że dalej uważam, że autor mógłby wykazać się większa pomysłowością w swoich książkach i wprowadzić płynniejsza akcję, bo mimo tego, że w fabule dzieje się dużo, odniosłam wrażenie, że rozgrywane wydarzenia są płaskie i mało wiarygodne. Zdecydowanie brakowało tutaj emocji, które nadałyby całokształtowi lepszego wydźwięku.

"- Podoba mi się.
- Co?
-To, że jesteśmy przyjaciółmi vintage."

Jak sami widzicie, nie jestem przekonana do powieści autora, ale jednocześnie nie skreślam przy tym książki "Tylko ty". Uważam, że fani na pewno poczują się zaskoczeni fabułą lektury. Czy polecam? Myślę, że tak - czyta się lekki i szybko, więc książka dobrze sprawdzi się w roli powieści na spokojny wieczór.

Cykl Chwila szczęścia:
Chwila szczęścia | Tylko Ty

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Muza.

wtorek, 19 kwietnia 2016

"Wioska morderców" Elisabeth Herrmann

"Wioska morderców" Elisabeth Herrmann, Tyt. oryg. Das Dorf der Mörder, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 548

„Do zła należy podchodzić z dystansem. Wprawdzie nie umniejsza to jego działania, ale czyni go bardziej przewidywalnym”.

Najpierw moje oko przyciągnęła klimatyczna okładka - zabójcza, intrygująca, obiecująca dobrą lekturę. Następnie dostrzegłam, że nie tylko wizualnie książka wydaje się kusząca, bo i pochodzenie autorki okazało się dla mnie sporym argumentem. Niemieckie lektury zawsze są mile widziane pośród grona moich książek, więc zaryzykowałam i wiecie co? Ogromnie się cieszę.

Sanela Beara - policjantka z krwi i kości, która nie boi się postawić swoim przełożonym wplątuje się z pozoru w proste śledztwo. W berlińskim zoo dochodzi do brutalnej zbrodni a z góry oskarżona pracownica w niczym nie przypomina bezwzględnego mordercy. Dlatego idąc tropem swojej intuicji i nie patrząc na wstępne poszlaki Sanela na własną rękę próbuje rozwikłać zagadkę. A idzie jej to zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że w policyjnym świecie dopiero się odnajduje. Nie często przecież mamy do czynienia w podobnych książkach z główną bohaterką ze świata dobrych policjantów czy detektywów, która dopiero wstępuje na ścieżkę kariery. Zazwyczaj jest to stary policjant, który w życiu swoje przeżył i niczego się nie boi. Tutaj mamy miłą niespodziankę w postaci Saneli, która jest waleczna i pewna siebie, nie boi się przeciwności, ale jednak wciąż waha się przed niektórymi zadaniami i nie boi się przyznać, że strach czasami łapie ją za gardło. Jest przy tym bardzo pomysłowa, ambitna i samowystarczalna. Cenicie bohaterów, którzy dla dobra sprawy i własnej racji nie boją się zabrać głosu w dyskusji? Ja tak i dlatego główna bohaterka naprawdę u mnie zapunktowała swoją zadziornością i przenikliwością, która doprowadziła ją do istotnych faktów dla śledztwa.

Jeśli już pominiemy naprawdę ciekawą i świeżą kreację młodej pani policjant możemy skupić się na fabule, która wpadła równie dobrze, co sama bohaterka. Morderstwo w zoo to jedynie przykrywka do całej gamy przeróżnych wątków, które z czasem prowadzą do jednego wyjaśnienia. Poprzez ukazanie jednej sprawy, autorka rewelacyjnie nakreśliła portrety psychologiczne swoich bohaterów, zagłębiła się w ich psychikę i z precyzją prowadziła mnie przez sieć trudnych do rozszyfrowania zagadek. Poznałam odpowiedź na pytanie, co tak naprawdę kryje się w podświadomości mordercy, jak manipuluje otoczeniem i wtapia się w tło. A przy tym klimat fabuły - mocny, odrobinę krwawy i brutalny, zabiera czytelnika w historię rasowego kryminału z motywem psychologicznym, który zapewnia dobrą zabawę przez kilka naprawdę intrygujących godzin. Spójrzcie na okładkę - jest mroczna i tajemnicza, prawda? Właśnie ona doskonale oddaje to wszystko, co znajdziecie na każdej stronie - płynną fabułę bez chwili nudy, ciekawych bohaterów i mocne sceny, które czasami aż chciałoby się przewinąć do przodu, by nie obciążać za bardzo umysłu.

"Sprawię jej radość i zrobię jej kawy, a potem zatłukę ją na śmierć.."

"Wioska morderców" rozpoczyna cykl z Sanelą Beara, który już w startowym tomie zapowiada naprawdę wartą uwagi serię. To mieszanka mocnego kryminału z powieścią psychologiczną - a połączenie to jest wyważone i idealnie zgrane, dzięki czemu wszystko kusi swoją wiarygodnością i szczerością rozgrywanych wydarzeń. Lubicie mocne sceny, zawiłe portrety psychologiczne i bezwzględnych morderców? Nie boicie się cofnąć do przeszłości, by rozwiązać zagadkę teraźniejszości? Jeśli nic nie jest Wam straszne - ta powieść jest właśnie dla Was.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

"Krew i stal" Jacek Łukawski

"Krew i stal" Jacek Łukawski, Wyd. Sine Qua Non, Str. 384

"Nikt już nie pamięta, co za lud mieszkał tu pierwszy."

Książka pana Jacka ma niepowtarzalny klimat, staropolski język kształtuje tutaj ponadczasowych bohaterów, którzy pobudzają wyobraźnię a klimat powieści staje się tak cudownie oczywisty, lekki i wprowadzający w rozgrywane wydarzenia, że absolutnie nie chce się go opuszczać. Autor wie, jak sprytnie oczarować czytelnika, nawet takiego laika w literaturze fantastycznej jak ja. Język bohaterów, dialogi i opisy utrzymywane w podziale na bardziej szlachetny i ten typowo wiejski zaprasza do zupełnie niesamowitej przeszłości i nie wpuszcza aktualnej teraźniejszości nawet na moment. A we wszystkim tym widać wielkie zaangażowanie autora, dopracowanie fabuły i bohaterów - więc czy można chcieć więcej? Pytanie ponadczasowe, ale i odpowiedź prosta - można.

Dlatego autor wychodząc na przeciw oczekiwaniom czytelników wiecznie spragnionych niezapomnianych wrażeń powołał do życia postacie, które mieszają czytelnikowi w głowie i kreowane są na osoby mające odzwierciedlać poglądy przeszłych czasów, które w swojej roli odnajdują się idealnie. Wojna? Zemsta? Tutaj nic nie jest takie proste, na jakie wygląda, ale jeśli trzeba walczyć o honor, szczęście i swoje miejsce w świecie - nikt się nie zamierza łatwo poddać.

150 lat po powstaniu Martwej Ziemi z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy. Nadszedł czas na podróż do podnóża Smoczych Gór, by odwiedzić stary klasztor i odebrać to, co musi na nowo znaleźć się w królestwie. Oddział pod dowództwem Dartora zmierza do celu, by odnaleźć coś co owiane jest wielką tajemnicą. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że na ich drodze staną niepowodzenia nie łatwe do pokonania. Czy uda im się powrócić cało do królestwa z tajemnicą, o której wie jedynie Arthorn - tajemniczy przewodnik? Przyszłość oddziału owiana jest mgłą niepewności, w którą uparcie ingeruje przeznaczenie.

Jak sami widzicie - to bojowa i intensywna powieść, w której wyczuwa się smak krwi i zgrzyt uderzanej stali o stal. Nie da się oprzeć temu urokowi, nie da się wyrzucić z pamięci średniowiecznego klimatu i słowiańskiego nastawienia. Tutaj mentalność ludzi budzi wiele pytań i jednocześnie fascynuje czymś dobrze znanym, gdzie pierwotne instynkty na nowo wracają do łask. Tajemnice, walki i pojedynki budujące spore napięcie to nic w porównaniu z demonami, które pojawiają się w powieści wraz z biegiem akcji. A dzięki temu akacja płynnie zmierza na przód, dozuje potrzebną atmosferę napięcia i wzbudza zachwyt efektywnymi scenami walki. Jest o czym poczytać, jest co sobie wyobrażać!

"[...] to zła droga, co cierpień wielu przysporzy, lecz zdaje się, że jedyna, jaka pozostała. Jeśli zdrada tak daleko wbiła swe szpony w królestwo, to tylko krew i stal może je oczyścić."

Muszę przyznać, że to jedna z lepszych książek z gatunku fantasy jakie przyszło mi czytać ostatnimi czasy. Wciągnęłam się na całego, za nic nie chciałam porzucić czytanej lektury i zaangażowałam się w rozgrywane wydarzenia jak nigdy. To naprawdę, naprawdę dobra historia i aż miło pomyśleć, że to debiut autora. Książka jednocześnie jest pierwszym tomem cyklu, więc szykujcie się na kontynuację godną uwagi. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu SQN.

niedziela, 17 kwietnia 2016

"Grimm City. Wilk!" Jakub Ćwiek

"Grimm City. Wilk!" Jakub Ćwiek, Wyd. Sine Qua Non, Str. 384

"Dwunastu martwych taksówkarzy. Aż siedmiu spośród nich spłonęło żywcem ze swymi pasażerami."

W przypadku słowa "Grimm" pierwsze skojarzenie to baśnie, drugie - bracia, trzecie - interpretacje mrożące krew w żyłach. Już dziś wiemy, że baśnie braci Grimm miały swoje ponadczasowe przesłanie, niekoniecznie kierowane do najmłodszych. Dziś Jakub Ćwiek posłużył się znaczącym słowem "Grimm". Spodziewacie się baśni?

Autor zaprasza do miasta Grimm - ponurego miejsca, w którym dzieją się rzeczy o których lepiej nie wspominać. Zbudowane na ciele olbrzyma napędzane jest smolistą krwią i odłamkami węglowego serca. Do tej pory żyło ustalonym rytmem i nikt nie miał nic przeciwko. Do czasu, gdy pojawił się Nowy Gracz a ciało oficera policji spoczywa spokojnie w jego własnym domu. Co ma z tym wszystkim wspólnego czerwony płaszcz?

Twórczość autora nie jest mi obca, a nawet więcej - uwielbiam jego bezkompromisowy styl pisania, luźne podejście do rozgrywanych wydarzeń i swobodę tworzenia bohaterów: konkretnych i zdecydowanie wartych uwagi. Autor i tym razem mnie nie zawiódł, bo stworzył tak intrygujący i przy tym bardzo mroczny świat, że za nic nie miałam ochoty go opuszczać. Uwielbiam taką atmosferę, która dozuje nieustanne napięcie i wręcz nie można już doczekać się potwora, który ma wyskoczyć na nas z zza rogu, a jego jednak nie ma i nie ma - bo lubi grać nam na nosie i straszyć jedynie samym swoim jestestwem. Ale kiedy już się ukaże, nie wiadomo w która stronę uciekać. Tak właśnie wygląda świat przedstawiony, który poznajemy na przykładzie miasta Grimm - krwawy i brutalny, dokładnie taki z jakich elementów autor jest znany. 

Jakub Ćwiek połączył bajki z dzieciństwa i w pierwszym tomie cyklu na nowo powołał do życia historię czerwonego kaptura, który odegrał w tym wszystkim zupełnie inną rolę. Pojawił się Wilk w roli detektywa, który nie uciekł śmierci i dziewczyna w czerwonym płaszczu, która nagle stała się główną podejrzaną. Czyżby tym razem bajka odmieniła swój bieg i zamieniła bohaterów miejscami? Kto jest mordercą, a kto ofiarą? Gdzie kończy się granica baśni, a pojawia się prawdziwa rzeczywistość?

"I gdy wydało się już, że nic straszniejszego nie może ich spotkać, z nieba stąpił olbrzym o czarnym sercu." 

Nic tu nie jest takie, na jakie wygląda, nawet w tedy, kiedy już myślisz, drogi czytelniku, że wszystko wiesz. Bo nie wiesz tak naprawdę nic. I niczego się nie dowiesz. "Grimm City" owieje Cię mgłą grozy i tajemniczością, zabierze w czeluści mrocznej metropolii, w której nikt nie jest bezpieczny. Myślisz, że czytałeś już brutalne kryminały i nic nie jest Ci straszne? Nie bądź tego taki pewny. Nie licz na baśń, licz tylko na siebie.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu SQN.

piątek, 15 kwietnia 2016

"Remedium" Suzanne Young

"Remedium" Suzanne Young, Tyt. oryg. The Remedy, Wyd. Feeria, Str. 428

"Byłam plasterkiem na ich rany, ale nie mogłam ich uleczyć."

Nie jestem zwolennikiem wydłużania serii, ale są cykle, które aż proszą się o kontynuację mimo niemal zamkniętej historii. Suzanne Young postanowiła zaryzykować i prowadząc główny cykl, równolegle napisała historię przed wydarzeniami z pierwszego tomu "Plagi samobójców". Jesteście ciekawi, kto stał się głównym bohaterem najnowszej powieści?

I oto Suzanne Young na nowo zaprosiła mnie do pokręconego świata, który nie pozwala na żadne, najdrobniejsze zawahanie i wpuszczenie do świata bohaterów emocji, które przecież tak bardzo potrzebne są w każdej historii. Prawda? Więc wyobraźcie sobie powieść, którą po brzegi wypełniają emocje, a jednak nie mają wstępu na strony książki. Tym razem powieść cofa się w czasie, zaprasza do wydarzeń sprzed pierwszego tomu, a w rolę głównej bohaterki wciela się siedemnastoletnia Quinlan McKee, która poznała smak życia przed Programem. Quinlan nie jest wcale taką typową, zwykłą dziewczyną. Pomaga tym, którzy stracili najważniejsze osoby w swoim życiu i darem - który posiada - zapewnia im spokój ducha. Zmagając się z żałobom obcych ludzi, na moment zmienia się w osoby, które odeszły i zaczyna żyć ich życiem. I chociaż nie ma prawa zaangażować się emocjonalnie, czasami sama nie wie, kim tak naprawdę się stała - sobą czy osobą, której już przecież nie ma.

Sam zarys fabuły nie wydaje się banalny. Potraficie sobie wyobrazić zajęcie miejsca osoby, której nie ma już na tym świecie? Quinlan to bohaterka, która podjęła się tego nietypowego zadania bez żadnych zastrzeżeń, wcielała się w inne osoby i żyła im życiem - brzmi przerażająco, ale i w pewien sposób budzi to wielkie zaciekawienie. Szczególnie, że bohaterka jest ciekawie wykreowana i z miejsca budzi w czytelniku sporą sympatię. Dziewczyna igra z ogniem, bo wie że to co robi jest surowo zabronione. A jednak kiedy pewnego dnia staje się Cataliną Barnes wszystko się zmienia. Pojawiają się niewyjaśnione pytania i problemy, z którymi trudno się uporać. Czy więź, która rodzi się pomiędzy bohaterką a chłopakiem zmarłej dziewczyny przeważy szale goryczy i zamiast budzić piękne emocje - położy kres Quinlan? Przygotujcie się na opowieść pełną trudnych wyborów i złudnych nadziei. Ale nie martwcie się - nikt nie zapomniał o chwili szczęścia.

"Staraliśmy się na nowo złożyć w jedną całość różne fragmenty nas, udając przy tym, że nie widzimy, jak bardzo jesteśmy pogruchotani w środku."

"Remedium" to intrygująca, dobrze przemyślana historia, od której czytelnik nie chce się oderwać. Przyznam - dla mnie to część znacznie lepsza od drugiego tomu historii. Bogata gama emocji trafia w sam środek zachwycających wydarzeń, które naprzemiennie przerażają swoją rzeczywistością i czarują  potęgą determinacji w dążeniu bohaterów do własnego szczęścia, choćby na ułamek sekundy. To powieść warta uwagi - nie tylko na fanów serii. Jako odrębną historię i jako startowy tom wszystkich wydarzeń - naprawdę polecam.

 Seria Program:

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Feeria.

środa, 13 kwietnia 2016

"Miłość w czasach zagłady" Hanni Münzer

"Miłość w czasach zagłady" Hanni Münzer, Tyt.oryg. Honigtot, Wyd. Insignis, Str. 488


"Miłość jest jedyną miarą ludzkich pragnień, tylko miłość jest zdolna znieść granice między bogactwem a biedą, arystokracją a mieszczaństwem, a nawet między rasami. Tylko ona sięga aż poza śmierć."

Prosicie czasami swoich dziadków o opowieści z dawnych czasów? Ja proszę i za każdym razem jestem zafascynowana opowiadanymi przez nich historiami. I nie mogę się nadziwić kolejnym, nowym szczegółom, których wcześniej nie wychwyciłam. Musicie wiedzieć, że w pamięci każdego człowieka są prawdziwe historie, które aż proszą się o wypuszczenie ich na wolność.

Przykładem takiej powieści pełnej rodzinnych sekretów jest "Miłość w czasach zagłady". To wielowątkowa, wielowymiarowa historia, która podąża tropem przeszłości wymieszanej z przeszłością i wraz z rozwijająca się akcją ujawnia nowe fakty na temat rodziny głównej bohaterki. Jedynie co może na początku historii nie przyciągnąć Waszej uwagi to specyficzna narracja - jakby odległa, a jednak subiektywna. Łatwo jest wyczuć w prowadzonej fabule z góry narzucone oceny przez autorkę, która jakby nie mogła się oprzeć dodaniu własnego komentarza na temat rozgrywanych wydarzeń. Jest to widoczne i nowe - a co za tym idzie odrobinę irytujące do czasu, kiedy nie wczujecie się w fabułę i nie będzie stanowiło to dla Was problemu. A nawet więcej, bo być może tak jak ja postaracie się zmierzyć z poglądami autorki i znaleźć własne wyjaśnienia dla rozgrywanych wydarzeń.

A opowieść nie jest łatwa. To historia Felicity, która niespodziewanie wyjeżdża do Rzymu, by tam odnaleźć matkę. W jej ręce wpada dziennik babki, która opisała tam wszystkie szokujące wydarzenia i okrucieństwa ówczesnych jej czasów. Jak bardzo blizny wojny widoczne są obecnie, a jak bolesne były w przeszłości? Deborah - babka Felicity opowiada wstrząsającą historię życia, którego dramatyczne wypadki wzbudzają prawdziwy szok.

Oblicze II wojny światowej, która pokazała światu jak potężną moc ma okrucieństwo innych ludzi w przypadku tej lektury ma zupełnie inne znaczenie. Tutaj mamy do czynienia z opowieścią matki - kobiety, która nie cofnie się przed niczym by ratować swoje córki. Dzięki temu w historii Hanni Münzer pojawia się dużo emocji, nie tylko tych związanych z losem ludzi, ale i rodzinnych - które przywołują jakby prywatne wspomnienia i nakłaniają do tego, by poznać historię swojej rodziny.

"Dobro to rezultat prostej logiki umysłowej, którą nazywamy rozsądkiem, zło zaś to długa i szkodliwa droga okrężna i nazywa się głupotą."

"Miłość w czasach zagłady" to powieść historyczna o trochę innym wymiarze - mamy tutaj odwołania do rzeczywistych wydarzeń, jednak na pierwszym planie pojawiają się emocje i fikcyjne wydarzenia powołanych do życia bohaterów. Historia II wojny światowej jest tutaj wyłącznie mocnym tłem, które kształtuje przebieg wydarzeń. Pozwolicie namówić się na lekturę? Myślę, że powinniście, bo to przykład pięknej choć i smutnej lekcji. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Insignis.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

"Pora chudych myszy" Wojciech Bauer

"Pora chudych myszy" Wojciech Bauer, Wyd. Videograf, Str. 336

"Oni: dziesiątki chudych myszy i jeden człowiek. Moja świta."

Ciało młodej pani inżynier zostaje odnalezione na jednym z szybów podziemnej kopalni. To jedynie początek historii, która rozpoczyna serię morderstw trudnych do wyjaśnienia. Dyrektor kopalni podejmuje się ostatniej deski ratunku - prosi o pomoc zaprzyjaźnionego detektywa, który wcielając się w rolę inspektora bhp spróbuje odnaleźć mordercę. Jednak jego tropem podąża już płatny zabójca. Kto wygra?

Wojciech Bauer w swojej powieści stworzył naprawdę niebanalny klimat podziemi i mrocznych miejsc, w których niemal na każdym kroku może czaić się jakieś niebezpieczeństwo. Boicie się ciemności? Jeśli tak, musicie przygotować się na to, że ta książka dostarczy Wam jeszcze większych emocji niż przypuszczacie. Akcja rozgrywa się w podziemiach, starych kopalniach, gdzie mrok jest czymś oczywistym a przy tym stanowi doskonałą przykrywkę dla bezwzględnego mordercy. Przyznaję, że to największy atut tej historii - hipnotyzujący klimat kopalni, w której nic nie jest takie, na jakie wygląda. Dodatkowo historia posiada wiele wątków, które przeplatają się ze sobą wzajemnie i w końcowym efekcie tworzą spójną całość. Co wspólnego ma morderca z płatnym zabójcą? I kim tak naprawdę jest znany w społeczności pracującej w kopalni inspektor bhp - dociekliwy i nieustępliwy? A morderstw się mnoży, co raz więcej ciał - co raz mniej czasu. Jak odnaleźć winnego?

Niestety dobra książka czasami ma również swoje złe strony a w tym przypadku pojawiła się przewidywalność. Już w połowie lektury byłam pewna tożsamości mordercy i poczułam się odrobinę rozczarowana pod konie historii, kiedy moje przypuszczenia okazały się słuszne. Jednak nie jest to aż tak złe w przypadku tej lektury, ponieważ wspomniana wcześniej atmosfera grozy buduje wystarczająco korzystne napięcie, by czytelnik chciał kontynuować opowieść. Autor połączył ze sobą mocny thriller, kryminał i finalnie powieść grozy w sposób oczywisty, a jednak wciągający i przez to - nadający fabule mocnego wydźwięku.

"To nie jest największe ryzyko w moim życiu, zapewniam cię."

"Pora chudych myszy" to ciekawie skrojona kombinacja różnych gatunków, które prowadzą czytelnika przez niezły dreszczowiec, by w rezultacie zmrozić mu na ułamek chwili krew w żyłach. Ta powieść zaprowadzi Was w najmroczniejsze miejsca i wyjawi sekret tego co kryje się w ciemności. Przyjemna lektura dla czytelników szacujących mocniejszych wrażeń - polecam.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwo Videograf.

sobota, 9 kwietnia 2016

Przedpremierowo: "Ślepy trop" Jørn Lier Horst

"Ślepy trop" Jørn Lier Horst, Tyt. oryg. Blindgang, Wyd. Smak Słowa, Str. 400
PREMIERA: 14 kwietnia 2016r.

Sofie Lund przeprowadza się z malutką córeczką do odziedziczonego po dziadku domu. Chociaż miejsce jest dla niej chwilowym uwolnieniem od problemów, to sama świadomość osoby, która w nim przebywała nie jest dla Sofie dobre. Jako samotna matka walczy o szczęście dla swojej córeczki i zapominając o mrokach przeszłości wynajmuje ekipę sprzątającą, której zadaniem jest pozbycie się wszystkich pamiątek po dziadku. Jednak zostaje sejf, którego usunąć się nie da. Co kryje jego zawartość?

Sofie Lund to bohaterka, która została obdarzona cechami charakteru nieskomplikowanej kobiety, która stanęła twarzą w twarz z trudnym życiem. Nie było jej łatwo - jako samotna matka musiała walczyć o chwile spokoju dla siebie i Mai a jednak nie jest do końca przekonana czy dziś obie mogą być szczęśliwie. Odziedziczony dom ma być dla nich rekompensatą od życia, jednak i on zamiast wszystko ułatwiać - jedynie komplikuje to co już wystarczająco się skomplikowało. Dziadek Sofie nigdy nie był łatwym człowiekiem a ich kontakty były na tyle złe, że kobieta nie chcę mieć nic wspólnego z jego dotychczasowym życiem. A jednak pozostaje po nim sejf, jakby najbardziej intymna część jego chorej duszy, a to co w nim zawarte budzi największą grozę. Każdy czuje się zaskoczony: policja i obecna właścicielka domu, a jedynie William Wisting jakby coś przeczuwał. Dawno zamknięta sprawa ponownie budzi się do życia. Czy to możliwe, aby po takim czasie tajemniczy przedmiot mógł stanowić przełom w śledztwie?

Każda powieść kryminalna ma to do siebie, że może wzbudzać w czytelniku większe lub mniejsze zainteresowanie rozgrywaną akcją. To, jaki wpływ na uczucia odbiorcy wywrze dana pozycja czasami zależy od talentu autora, a czasami dyktowana jest przez temat rozgrywanych wydarzeń. A co jeśli połączyć jedno z drugim? Nic nie fascynuje mnie tak, jak stare posiadłości. Może w tym przypadku nie chodzi o samo stare domostwo, co fakt kto w nim mieszkał i jakie sekrety chował po kontakt. Sama ta świadomość buduje idealny klimat dla powieści po brzegi wypełnionej sekretami. A w tym wszystkim jest William Wisting, który żadnych tajemnic się nie boi i odnajdując początek nitki stara się dotrzeć do kłębka - rozwiązując przy tym zagadkę z pozoru nie do rozwiązania. Rozgrywane wydarzenia są szybkie a przejścia pomiędzy nimi płynne, dzięki czemu akcja nie ma przestojów i skupia na sobie całą uwagę czytelnika.

"Ślepy trop" to powieść kierowana przede wszystkim do fanów autora i miłośników dopracowanych historii kryminalnych. Jako fanka tego gatunku czuję się w pełni usatysfakcjonowana i zaintrygowana dalszymi poczynaniami Williama Wistinga. Czy warto? Myślę, że tak - historia Was nie zawiedzie, a jedynie rozbudzi apetyt na pozostałe tomy z serii.
 
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa.

czwartek, 7 kwietnia 2016

"Śmierć frajerom. Złota maska" Grzegorz Kalinowski

"Złota maska" Grzegorz Kalinowski, Wydawnictwo Muza, Str.540

"Nie cofnie się przed niczym, zrobi wszystko co trzeba."

Książki historyczne często goszczą na mojej półce, ale rzadko potrafią oczarować mnie na tyle, że z wielkim zainteresowaniem wypatruję ich kontynuacji. Powieść Grzegorza Kalinowskiego, fabularno-obyczajowa mieszanka to wyjątek, ponieważ po drugi tom sięgnęłam z niekłamaną przyjemnością.

"Złota maska" to kontynuacja warta uwagi, która utrzymuje poziom pierwszego tomu. Czytelnik ponownie przenosi się do lat dwudziestych, jednak tym razem tłem wydarzeń nie jest jedynie Warszawa. Dzięki powieści Pana Grzegorza zwiedziłam Poznań, Gdańsk, Gdynię, Zoppot i Zakopane. Zajrzałam przy tym za kulisy rożnych światów - od bogatych wnętrz po zapuszczone domostwa i poczułam na własnej skórze prawdę płynącą z tej historii.

Pierwszy raz w tym gatunku nie mogłam nacieszyć się płynącą akcją. Fabuła jest lekka i dynamiczna, zmienia się pod wpływem nastroju bohaterów i tematu fabuły, a mimo to przez cały czas ciekawi i pobudza wyobraźnię. "Złota maska" to kuszenie czytelnika na ciemną stronę mocy, gdzie zaglądamy do świata mrocznych interesów pomagających przetrwać w tych ciężkich czasach, a co zaskakujące, bohaterowie z marginesu społecznego potrafią kierować się szacunkiem do drugiej osoby i znają znaczenie honoru. Tego jednak nie można powiedzieć o tych cenionych i wysoko postawionych, którzy egoistycznie idą naprzód ku władzy, niezależnie od niczego.

Autor powołał do życia barwną historię, w której mamy całą gamę przeróżnych bohaterów - mniej lub bardziej wyrazistych, a akcja płynnie zmienia kierunek od jednego do drugiego. W drugim tomie Wciśle zmienia swoje podejście do sprawy, zakochuje się i marzy o życiowej stabilizacji, która już nie jest taka oczywista. W tle jednak pojawia się tajemniczy prześladowca, nieprzychylna przeszłość i nieodmiennie trudna polityka ówczesnych czasów. Ponownie stanęłam twarzą w twarz z barwnymi bohaterami fikcyjnymi i wiarygodnie przedstawionymi rzeczywistymi postaciami a to wszystko w tle zamieszek, wydarzeń politycznych i przekrętów od których trudno się uwolnić.

"Kłopoty to moja specjalność."

"Złota maska" to dobra kontynuacja o równie wysokim poziomie co "Śmierć frajerom". To książka barwna i wielowymiarowa, pełna zawiłości i wciągająca do przeszłości, która na moment zastępuje obecną rzeczywistość. Takich książek nam potrzeba: mądrych i życiowych, odnoszących się do naszej historii, w których czytelnik naprawdę chce się zatracić.  

Cykl Śmierć frajerom:
Śmierć frajerom | Złota maska

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Muza.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Przedpremierowo: "Nie oddam szczęścia walkowerem" Agnieszka Jeż-Kaflik, Paulina Płatkowska

"Nie oddam szczęścia walkowerem" Agnieszka Jeż-Kaflik, Paulina Płatkowska, Wyd. Czarna Owca, Str. 464
PREMIERA: 13 kwietnia 2016r.

Nie od dziś wiadomo, że słowa czasami trudno przechodzą przez gardło i znacznie lepiej jest przekazać swoje uczucia na papierze. W końcu on zniesie wszystko, prawda? A jeśli papier zamienimy na Internet, a listy na e-maile - czy taka relacja również ma szansę przekazać wszystko co istotne?

"Ciekawe, czy to się skończy stertą chusteczek, czy – no właśnie, czym?"

Magda i Jagoda, kiedyś nierozłączne, z czasem zapomniały o sile swojej przyjaźni. Niepozorne spotkanie w sklepie z używaną odzieżą przywróciło pamięć o dawnych czasach i na nowo odbudowało zapomniane relacje. Po latach, ponownie wracają do wspólnego wymieniania trosk i radości, ale już w zupełnie innej formie. Poprzez e-maile relacjonują swoje życie i rozkładają je na czynniki pierwsze, by zrozumieć sens życia, miłości i szczęścia, które chociaż ulotne - należy się każdemu.

Bohaterki mają po trzydzieści kilka lat i wiodą typowe, proste życie - mnóstwo zobowiązań, niezaplanowane problemy, wzloty i upadki. To zwykły świat zwykłych kobiet, które odnalazły się po latach i próbują nadrobić stracone chwile. Wymieniają się wspomnieniami i relacjami z obecnych wydarzeń, a przy tym nie tracą pogody ducha i pozytywnego nastawienia. Zastanawiam się, jak to się stało, że te dwa światy dały się rozdzielić, bo po wymianie korespondencji nie zauważyłam żadnego początkowego dystansu, który powinien się pojawić między osobami, które choć kiedyś się znały, obecnie nie utrzymują ze sobą kontaktu. A w przypadku tych dwóch pań - jakby nie liczyła się rozłąka. Od razu zabrały się do relacjonowania tego co najistotniejsze i kibicowania sobie w codziennych sukcesach. Magda jest zabawniejsza, a Jagoda rozmarzona, ale obie wspierają się na wzajem ze wszystkich sił. I obie potrafią cieszyć się każdą upływającą sekundą, czego naprawdę można im pozazdrościć.

Książka została napisana przez dwie autorki, które poważnie podeszły do swojego zadania. Pokusiły się o napisanie epistolarnej powieści na miarę XXIw., w której tradycyjne listy zastąpiły zwykłe e-maile. A jednak napisały przy tym powieść różniącą się od innych: opowieść zwykłego życia. To naprawdę dobra rzecz, szczególnie dla osób, które nie boją się czytania między wierszami. Łatwiej jest przelać na papier to, co siedzi w naszej głowie, a bohaterki udowodniły, że taka forma kontaktu może równać się zwykłej rozmowie. Można pomyśleć, że skoro w książce zawarte są same listy - czytelnik poczuje się jak intruz ingerujący w cudze sprawy. Nie martwcie się! Magda i Jagoda to przyjazne dusze, które chętnie goszczą w swoim gronie nowych przyjaciół i właśnie dla swoich czytelników tworzą nowe rozdziały historii. Całości dopełnia prosty, nieskomplikowany styl, który nie męczy wielkimi słowami a jedynie zaprasza do świata normalnych ludzi, w którym miejsce mają nie do końca normalne sytuacje. Jakie? Bardzo życiowe. Przekonajcie się sami!

"PS Głupot nie rób.
PS 1. Nie wiem, jakich głupot. Po prostu ich nie rób!"

Ta książka, to smak tego co w życiu liczy się najbardziej. Pokazuje, że nawet szara rzeczywistość, może okazać się zupełnie wyjątkowa, a marzenia - chociaż niewygórowane - mają swoją ponadczasową moc. Pobudza zmysły, zaskakuje siłą przekazu i prostotą formy. To zachwycająca powieść pełna uroków zwykłego życia. Wciąga, bawi i pozostaje na długo w pamięci. To także barwna i wielowymiarowa powieść, która czasami zmusza do chwili refleksji a kiedy indziej wywołuje szczery uśmiech. Właśnie do takich historii wraca się po latach. Wyjątkowa i ponadczasowa - bez dwóch zdań.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Przedpremierowo: "Wyścig" Jenny Martin

"Wyścig" Jenny Martin, Tyt. oryg. Tracked, Wyd. Akurat, Str. 400
PREMIERA: 13 kwietnia 2016r.

Czasami niespodziewanie pierwsze słowa powieści trafiają do czytelnika niczym grom z jasnego nieba i trzymają w swoich objęciach przez cały czas trwania lektury. Pierwszy raz oczarowała mnie dedykacja, która już na wstępie sprawiła, że moje serce przyspieszyło i wybijało znajomy rytm: "to będzie dobra lektura". Wyobraźcie sobie, że łączycie ze sobą dwa słowa: "niemożliwe" i "nieskończenie". Co zyskujecie?

"Mogłam pędzić, ale nie mogłam biec. Mogłam żyć, ale nie oddychać."

Phoebe van Zant wpada w wielkie kłopoty. Oskarżona o brawurową jazdę, posiadanie nielegalnego wozu, wywołanie zamętu i wiele innych wykroczeń, zostaje skazana na areszt dla młodocianych i trafia do zakładu resocjalizacji. To jednak nie koniec kary. Po osiągnięciu pełnoletności ma zostać skierowana do korpusów pracy na Cyan-Bieserze. Nad jej nastoletnim życiem wisi groźba dożywotniego aresztu. Wydawałoby się, że to już koniec. Jednak, pewnego dnia ktoś wpływowy proponuje jej kontrakt. Czy Phee zyska nową szansę dla siebie i swoich bliskich? I czy warunki wyścigu są tego warte?

Phee - główna bohaterka ma siedemnaście lat, ściga się od dwóch i mieszka na Południowej Stronie Castry. W jej żyłach płynie krew ryzykanta, nie boi się wyzwań i żyje tylko dla wyścigów. Z pasją i oddaniem opowiada o nielegalnych jazdach, gdzie czuje, że żyje. To dziewczyna rezolutna i pewna siebie, dzięki czemu potrafi odnaleźć się w tej pokręconej sytuacji. Wydaje się, że jej życie to nieustanna walka o własne miejsce na świecie: albo nielegalne wyścigi - albo nic. Phee straciła rodziców, ale trafiła do rodziny zastępczej gdzie czuje się dobrze, więc radzi sobie jak tylko może. Jest też Bear - prawie brat, bez którego życie dziewczyny nie miałoby barw. Razem stanowią duet, który podejmie się każdego wyzwania i jako barwni bohaterowie stanowią duży atut lektury: silni i waleczni, będący dla siebie wszystkim.

Styl autorki to naprawdę dobra rzecz, która trzyma w ryzach całą fabułę. Autorka z dbałością o szczegóły prowadziła mnie przez zawiły świat nielegalnych wyścigów i nowoczesnej planety na której nie ma żadnych ograniczeń. Świat, w którym żyją bohaterowie to miejsce, które na początku przeraża, a później kusi swoją innością i nietypowością na tyle, że trzyma czytelnika pod swoim urokiem do samego końca. Autorka ujęła wszelkie niezbędne informacje w konkretną całość, przedstawiła czytelnikowi fakty nie w suchej formie, ale wplątała je jako oczywistość do płynnej fabuły i wiedziała, kiedy powstrzymać się przed napływem niepotrzebnych wiadomości. A kiedy fabuła zmienia się w prawdziwą opowieść, przeskakuje na bardziej fabularne tory i prezentuje groźne wydarzenia, szybkie pościgi i niebezpieczne akcje - można na własnej skórze poczuć pęd historii. Kto by pomyślał, że powieść z gatunku antyutopii może wskoczyć na nowy poziom. W tej książce nie znajdziecie tragicznych bohaterek, którym z ukrycia przyszło zmierzyć się z niesprawiedliwością świata. Tutaj zasady narzucone z góry warunkują inny świat, gdzie wyścigi samochodowe stają się jednocześnie dobrem i złem koniecznym, a główna bohaterka nie pozwoli tak łatwo zepchnąć się z pierwszego planu.

"Wyścigi są na tej planecie wszystkim, a ja jestem nikim [...]"

"Wyścig" to książka, w której inna rzeczywistość miesza się z realnymi rozgrywkami na śmierć i życie. Chociaż rozgrywa się w odległej przyszłości, to wewnętrzne rozterki bohaterów nie są już takie dalekie. W szaleńczym tempie nielegalnych wyścigów znalazło się miejsce dla miłości, a pośród walki o własne miejsce w świecie: burzy emocji. Wydawałoby się, że świat wyścigów to tak naprawdę męski świat - nic bardziej mylnego. To książka dla wszystkich, tutaj nie ma żadnych barier. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Akurat.

piątek, 1 kwietnia 2016

"Śmierć frajerom" Grzegorz Kalinowski

"Śmierć frajerom" Grzegorz Kalinowski, Wyd. Muza, Str. 528

"Romantyczny nastrój wisiał już na włosku, ale chwile później był już tylko wspomnieniem."

Macie ochotę na powieść historyczną, która posiada wszystkie atuty pełnokrwistej historii fabularnej? Lubicie fikcję literacką zmieszaną z prawdziwymi wydarzeniami? W takim razie zapraszam Was do świata stworzonego przez Grzegorza Kalinowskiego.

Cofnijmy się do lipca roku 1914, kiedy to Hauptmann Wilhelm von Quasta zrzucił na Warszawę deszcz ulotek. Zeppelin najpierw fascynował, a później budził grozę, kiedy z jego wnętrza zaczęły ujawniać się śmiertelne bomby. W roku 1914 Heniek Wcisło ma dziewięć lat i uwielbia pakować się w kłopoty. Czy to słuszne w czasach, w których przyszło mu żyć?

Heniek to bohater, który jest barwną, ciekawą postacią, która intryguje i zaprasza w fabularną podróż. Szczególnie, że Heniek uwielbia być w miejscach, w których być nie powinien i zazwyczaj szuka przygód, które dostarczą mu oczekiwanych atrakcji. Główny bohater urodził się w mało ciekawym okresie historii, kiedy akurat Rosjanie opuszczają Warszawę a Polacy walczą zawzięcie o swoją niepodległość. Przy tym pojawiają się wyjątkowe osobowości takie jak Józef Piłsudski czy Stanisław Ignacy Witkiewicz. I chociaż nie jest to opowieść na jeden wieczór, to pamiętajcie, że to sprytna historia o ludziach, którzy potrafią odnaleźć się w każdej sytuacji i łotrzykowych scen tutaj nie brakuje.

Autor przedstawił przed swoimi czytelnikami wyjątkową wizję międzywojennego okresu, w którym tło historyczne ma ogromne znaczenie. Każda opisywana scena to zaangażowanie autora w szczegóły i detale, tak by krok po kroku odtworzyć ówczesną rzeczywistość i zaprezentować ją przed czytelnikiem w pełnej krasie. Nie powinna Was zmartwić wzmianka o historii - jest ona obecna, ale w sposób wpływający na zainteresowanie czytelnika i absolutnie nie będąca słabszą stroną książki. Autor okazał się dla mnie idealnym przewodnikiem po dwudziestowiecznej Warszawie, która wciągnęła mnie na całego, a powieść pozostała w moim umyśle na długo po skończonej lekturze. "Śmierć frajerom" to mądre, dobrze dopracowane połączenie powieści historycznej, obyczajowej, subtelnego thrillera i elementu kryminału - dzięki temu jest napięcie w fabule, dynamika akcji i ciekawa historia.

"[...] sytuacji, które nijak nie przystają do regulaminu i ofiar tej rzezi, będzie jeszcze więcej."

To przede wszystkim historyczne połączenie, które przypadnie do gustu nawet tym, którzy z historią nie chcą mieć nic wspólnego.Wszystko jest tutaj idealnie połączone, wysmakowane, dzięki czemu każdy motyw tej historii ma w fabule swoje indywidualne miejsce i doskonale się w nim odnajduje. "Śmierć frajerom" to wyjątkowa czytelnicza podróż, w której czytelnik nie zazna ani chwili nudy.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Muza.