wtorek, 30 listopada 2021

"Zawsze będę Cię kochać" Teresa Monika Rudzka

"Zawsze będę Cię kochać" Teresa Monika Rudzka, Wyd. HarperCollins, Str. 384


"Patrzę na Twoje zdjęcia, takie wyraziste, takie realne, nic, tylko uśmiechnąć się do Ciebie i przytulić i nie pojmuję, że już Cię nie dotknę, nie porozmawiam z Tobą."


"Zawsze będę Cię kochać" powraca w nowej, odmienionej szacie graficznej. Jeśli tytuł wydaje się Wam znajomy - słusznie, ponieważ książka miała swoją premierę już jakiś czas temu, ale nowe wydanie pięknie się prezentując zachęca do odświeżenia lektury lub pierwszego z nią spotkania.

Historia jest poruszająca, ponieważ autorka oparła zamknięte na kartach powieści wydarzenia, na tym co wydarzyło się naprawdę. Mając więc swoje odzwierciedlenie w prawdziwym życiu jeszcze mocniej wpływa na odbiór przez czytelnika. Czy Wy również macie tak, że oparte na faktach książki stają się od razu dla Was bardziej osobiste? Dla mnie zawsze podobne opowieści mocniej działają na moje serce co i tym razem odbiło się na przeżywanych przeze mnie emocjach.

Przed rozpoczęciem lektury warto przygotować sobie zapas chusteczek, ponieważ to opowieść o matce i córce, o więzi silnej i nierozerwalnej, która niestety została nadszarpnięta przez śmierć. Autorka w formie e-maili wysyłanych przez matkę do córki, której nie ma już na świecie, pokazuje jak trudna bywa codzienność po stracie ukochanej osoby. Jest w tym wszystkim tak silna wiarygodność oraz płynąca ze słów pisanych przez bohaterkę prawda, że czasami musiałam odłożyć na chwilę lekturę, żeby poukładać sobie rozgrywane wydarzenia w głowie.

Wspomnienia, codzienne życie, proza dnia oraz ból po stracie łączą się w prostą, ale jednocześnie odważną i silną w przekazie historię. Nie dziwię się wcale, że Anastazja nawet po śmierci swojej córki odczuwała potrzebę podzielenia się z nią wszystkim co dzieje się dookoła, ponieważ więź pomiędzy nimi była piękna i wyjątkowa. Autorce bardzo umiejętnie udało się oddać to co dzieje się w głowie i sercu matki chociaż książka sama w sobie tak naprawdę jest o wszystkim i o niczym jednocześnie. Ale czy właśnie takie nie jest życie? Czy właśnie o takich banałach nie rozmawia się na co dzień? Czasami niektóre momenty były trochę przekombinowane i zbyt dużo było dramatu w życiu Anastazji, znacznie lepiej wychodziło autorce skupianie się na codzienności, ale mimo wszystko książka nie traciła na emocjach, których było w niej mnóstwo.

Myślę, że nie jest to książka dla każdego. To wymagająca lektura, czasami wręcz męcząca (w pozytywnym znaczeniu!) nadmiarem ukrytych w niej emocji oraz rozpaczy. Jednak jeśli sięgniecie po "Zawsze będę Cię kochać" i pomyślicie, że ta historia wydarzyła się naprawdę - nie powstrzymacie łez wzruszenia. Bardzo cieszę się, że na nią trafiłam a podejrzewam, że gdyby nie wznowienie być może przeszłabym obok niej obojętnie. Czy zatem i dla Was będzie to bodziec do poznania tej wyjątkowej historii?

"Obserwatorzy spoza czasu" August Derleth, H.P. Lovecraft

"Obserwatorzy spoza czasu" August Derleth, H.P. Lovecraft, Tyt. oryg. The Watchers out of Time and Others, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 536


Niniejszy tom zawiera zarówno opowiadania, które Derleth dokończył, znalazłszy je we fragmentach w papierach Lovecrafta, jak i te zainspirowane pomysłami i wymianą poglądów, zawartymi w ich korespondencji.


Potężne i pięknie prezentujące się tomiszcze opowiadań H.P. Lovecraft'a to gratka dla wszystkich miłośników twórczości autora. Szata graficzna od razu rzuca się w oczy, ale to wnętrze zasługuje tutaj na największe słowa uznania i nie chcę nawet słyszeć, że nie lubicie opowiadań. W tych - możecie mi wierzyć - zakochacie się bez reszty.

Pojawiło się mnóstwo opowiadań autora, ponieważ tworzył on sporo a jego historie znane są na cały świat. Na mojej półce stoi kilka ogromnie cenionych przeze mnie tomiszczy ze zbiorami przeróżnych historii H.P. Lovecraft'a, ale to spod znaku Wydawnictwa Zysk i S-ka cenię sobie szczególnie mocno, ponieważ są odpowiednio dobrane, wysublimowane, zamknięte w zbiorach odpowiednio klimatycznych i wręcz zabierających czytelnika w nowe, nieznane dotąd miejsca. 

Żeby nie było tak kolorowo mogę ponarzekać na samą fizyczną formę książki, która jest dużym, ciężkim egzemplarzem, ale taki to już urok książek tego autora, bo chciałoby się w jednym wydaniu zmieścić jak najwięcej najlepszych jego opowiadań a jak to zrobić skoro wszystkie zasługują na to miano? To taki mały minus, praktycznie nic nie znaczący na tle samym historii, które są intrygujące, mroczne, przerażające i tak smacznie napisane, że ma się ochotę wracać do nich bez końca.

Ten zbiór opowiadań skupia się na mrocznych posiadłościach, czyli najlepszym motywie fanów horrorów. To tak naprawdę nie tyle zbiór opowiadań H.P. Lovecraft'a a jego zapiski zebrane i na nowo opowiedziane przez Augusta Derletha. Chociaż panowie nigdy nie spotkali się osobiście to wywiązała się pomiędzy nimi szczera przyjaźń na podstawie prowadzonej korespondencji i to się czuje podczas lektury. Derleth na podstawie notatek, opowieści Lovecraft'a a także jego pomysłów stworzył opowiadania inspirowane swoim mistrzem i dorównał mu talentem.

Pamiętajcie, że to stare opowiadania, mające swoje źródło w przeszłości, więc opowiadania będą ciekawe, intrygujące i klimatyczne, ale na pewno nie tak straszne jak współczesne horrory. Przewija się tutaj pewna schematyczność, która absolutnie nie jest minusem dla żadnej z wymienionych historii a raczej wyznacznikiem toru jakim podążamy od początku do końca. "Obserwatorzy spoza czasu" to kompletny zbiór opowiadań pisany ręką Augusta Derleth'a, który czaruje klimatem, atmosferą oraz prezentowanymi wydarzeniami. Dla mnie - strzał w dziesiątkę.

poniedziałek, 29 listopada 2021

"Najlepszy przyjaciel" B. Ann King

 "Najlepszy przyjaciel" B. Ann King, Wyd. Novae Res, Str. 416


Będziesz moja, nawet jeśli jeszcze sama w to nie wierzysz.


Czasami bywa tak, że nawet najlepsza przyjaźń nie jest w stanie przetrwać jednej, poważnej kłótni. Przekonali się o tym bohaterowie powieści B. Ann King, którzy poprzez jedno nieporozumienie rozstali się na kilka długich lat. Czy czas zaleczył ich rany i nadszedł dzień przeprosin?

John i Karren znali się od dziecka. Razem dorastali, razem dzielili swoje troski. Jednak pewnego dnia on wyjechał bez słowa a ona została sama. Dorastali już bez siebie i to poważnie wpłynęło na ich relację. Po dziesięciu latach spotykają się ponownie, ale zmiany jakie w nich zaszły nie wpływają dobrze na ich porozumienie. Nim targają wyrzuty sumienia, ona nie potrafi już nikomu zaufać. Tylko czy pojawiająca się pomiędzy nimi wyraźnie zarysowana chemia nie zbliży w końcu do siebie dwoje przeznaczonych sobie ludzi? 

Związek głównych bohaterów wystawiony został na wiele prób. Najpierw nie sprzyjał im czas, później w ich życiu pojawiły się osoby, które robiły wszystko, by odwieść ich od ponownego nawiązania nici porozumienia. W całej jednak lekturze najbardziej podobała mi się nieoczywista kreacja Johna, który ewidentnie miał coś do ukrycia a otaczająca go nuta tajemniczości dodawała historii koloru. Karren polubiłam mniej, ponieważ czasami nie popierałam jej decyzji. To taka lektura w stylu amerykańskiego filmu dla młodzieży, chociaż bardziej dojrzała, czyli mamy miłosne perypetie, kilka tajemnic i intryg do rozwiązania oraz drugoplanowe postacie, które porządnie namieszają.

Styl autorki jest prosty a zamysł na fabułę ciekawy. Pojawiło się kilka momentów, które niekoniecznie się ze sobą kleiły, ale jak na debiut uważam, że autorka w ciekawy sposób wkroczyła na scenę i z ciekawością sięgnę po kolejne jej książki. Podobało mi się wykonanie pod względem romansu połączonego z tajemniczymi wydarzeniami, ponieważ to wciąż namawiało mnie do przerzucania kolejnych stron, stworzyło ciekawą atmosferę i wprowadziło kilka głębszych emocji.

B. Ann King zaangażowała się w pisanie swojej pierwszej powieści co widać na przestrzeni całej fabuły. Lektura jest dopracowana, posiada wiele wątków oraz dopracowanych bohaterów. Zaskoczył mnie ciekawy humor oraz słowne przepychanki w dialogach a naprzemienna narracja wiele mi wyjaśniła. Przyznaję więc, że lektura "Najlepszego przyjaciela" ma w sobie to coś, by dać jej szansę.

"Miłość na święta" Christina Lauren

"Miłość na święta" Christina Lauren, Tyt. oryg. In a Holidaze, Wyd. Poradnia K, Str. 300

Gorączka zimowej nocy.


Na świąteczny czas powieść Christiny Lauren wydaje się idealnym wyborem. To niezawodna autorka powieści romantycznych, która zawsze potrafi mnie rozbawić i przekonać do sympatycznych oraz pomysłowych wątków romantycznych. Nie mogło więc zabraknąć powieści świątecznej w jej wykonaniu jeśli chodzi o mój obowiązkowy stosik grudniowych książek.

Wszystkie książki autorki bardzo lubię, ale wśród ulubionych znajduje się zdecydowanie "Podróż nieślubna". To była radosna przygoda z miłością w tle do której wracam za każdym razem, gdy dopada mnie ponury nastrój. Nie spodziewałam się jednak, że najnowsza propozycja Lauren mocno podniesie poprzeczkę i rozkocha mnie w wyjątkowym klimacie.

Maelyn Jones, główna bohaterka, to postać, która bardzo szybko łapie kontakt z czytelnikiem i przekonuje go do swoich racji. Na początku wydaje się trochę marudna, ale można to usprawiedliwić niełatwymi życiowymi sprawami, które dają jej popalić, bo Maelyn szczerze nie znosi swojej pracy. Kto tego nie rozumie? W dodatku to ostatnie święta dziewczyny, które wraz z rodziną spędza w ulubionej chatce. Wszystko jest nie tak, łącznie z sercowymi rozterkami, ale największe kłopoty zaczną się poprzez niewinnie wypowiedziane życzenie, które wrzuci Mae w ekscytującą i nieprzewidywalną czasową pętlę.

Uwielbiam Mae, uwielbiam również motyw z jakim przyszło jej się zmierzyć. Mam wrażenie, że wypowiadane w grudniu życzenia, które wszystko zmieniają a czasami wręcz cofają czas to dość znany i często wykorzystywany motyw w świątecznej odsłonie, ale w tym przypadku absolutnie mi to nie przeszkadza - było urokliwie, pomysłowo, ciekawie i wciągająco oraz - co najważniejsze - uczuciowo, ponieważ autorka nie byłaby sobą, gdyby nie wplotła w fabułę przyjemnego dla oka i serca wątku romantycznego. Tym razem jednak nie to liczy się najbardziej, ponieważ Lauren sięga po ważniejsze wartości pięknie mówiąc o rodzinie, cieple domowego ogniska oraz ulotności chwil , której nie dostrzegamy w codziennym pędzie.

Tak, to od dziś zdecydowanie moja ulubiona powieść Christiny Lauren. Piękna, po brzegi wypełniona emocjami, niosąca ze sobą sporo nadziei oraz radości a także wyjątkowo nawiązująca do miłości i rodziny. Ogromnie polubiłam główną bohaterkę i kibicowałam jej do samego końca, polubiłam również jej rodzinę oraz jestem pełna uznania co do poprowadzenia wątku z zamknięciem w czasowej pętli. Z przymrużeniem oka "Miłość na święta" udowadnia, że czasami warto zatrzymać czas i robi to w iście świątecznym klimacie.

niedziela, 28 listopada 2021

"Gdy zasypie śnieg" Agata Przybyłek

 "Gdy zasypie śnieg" Agata Przybyłek, Wyd. Czwarta Strona, Str. 368


W życiu każdego z nas przychodzi ten moment, gdy trzeba zrobić trochę miejsca na… miłość!


Agata Przybyłek to autorka, której nazwisko warto zapamiętać. To ona jako jedna z niewielu namówiła mnie na czytanie książek polskich autorek i jednocześnie udowodniła, że sama dysponuje lekkim piórem oraz nieocenioną wyobraźnią. Uwielbiam jej styl, uwielbiam również bohaterów jakich powołuje do życia, więc nie mogłam sobie odmówić świątecznego klimatu jaki serwuje swoim czytelnikom w nowej powieści.

Bardzo polubiłam Martę, główną bohaterkę. To dziewczyna, która wie czego chce i jako jedna z nielicznych bohaterek potrafi odmówić sobie romantycznych przygód na rzecz poszukiwań prawdziwej miłości. A właściwie na rzecz pracy, ponieważ Marta już dawno temu podjęła decyzję, że nie będzie angażować się w związki bez przyszłości i woli poświęcić się pracy. Jest szczera i świadoma w swoich przekonaniach a przy tym przypomina nas samych, więc bez problemu mogłam się z nią utożsamić i jednocześnie obdarzyć ją szczerą sympatią.

Marta wyróżnia się ciepłą osobowością mimo twardego stąpania po ziemi. Jej relacja z ukochaną babcią jest cudowna! Jednak gdy dostaje od niej prezent, voucher na pobyt w pensjonacie pod Tatrami, jest dość sceptyczna. Czy to prezent na pewno dla niej? Janina przeżyła już swoje, by wiedzieć, że wnuczka ma całe życie przed sobą i musi korzystać z przeróżnych okazji. Wysyła ją więc w świat, na wielką przygodę i dobrze robi, bo Marta w końcu poczuje jak smakuje prawdziwej miłości. Tuż po tym jak będzie zmuszona wyciągać Janinę z kolejnych kłopotów, bo jej babcia życia absolutnie się nie boi!

Uwielbiam Janinę, uwielbiam jej dystans do życia, to ciepło, które wprowadza do fabuły i miłość z jaką patrzy na wnuczkę. Uwielbiam Martę ,jej dystans oraz życiowe przekonania a także całą historię z udziałem obu pań. Agata Przybyłek zaserwowała nam radosną opowieść o urokach życia okraszona nutką nostalgią oraz przyjemnym dla oka wątkiem romantycznym z lawiną wyjątkowych emocji na czele. Świąteczny klimat zdecydowanie wisi w powietrzu.

"Gdy zasypie śnieg" to piekielnie urokliwa lektura od której nie sposób się oderwać. Bawi, zaskakuje, pozwala z dystansem spojrzeć na nasze życie. Trudno przejść obojętnie obok losów bohaterek, szczególnie obok starszej pani, która zdecydowanie wie jak się dobrze ustawić! Agata Przybyłek zabiera nas do pełnego magii pensjonatu, w którym wszystko jest możliwe i wręcz czaruje słowem, pozwalając zaangażować się w opowieść o miłości, nadziei oraz sile rodziny.

"Mów mi Win" Harlan Coben

"Mów mi Win" Harlan Coben, Tyt. oryg. Win, Wyd. Albatros, Str. 414

Król życia, który zawsze dostaje to, co chce.


Jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowy i niepowtarzalny Windsor Horne Lockwood III uzyskał prawo głosu. Nie spodziewałam się, że uwielbiany przeze mnie od lat, ale wciąż owiany pewną dozą tajemniczości bohater w końcu pokaże świat ze swojego punktu widzenia. Harlan Coben zrobił krok w nieznane, ale dzięki temu stworzył nowy odłam swojej nietuzinkowej serii, która rokuje lepiej niż dobrze.

Win to bohater, który do tej pory krył się w cieniu. Skupieni na serii Cobena przede wszystkim śledziliśmy przygody Myrona Bolitara, wiernego druha Wina, który uwielbiał pakować się w kłopoty a którego wybawieniem był zawsze nasz tytułowy bohater. Uwielbiam Wina od samego początku powstania serii z Myronem, ale nigdy przez myśl mi nie przeszło, że to on mógłby zająć miejsce pierwszoplanowej postaci, bo idealnie stapiał się z tłem a jego mroczna, często tajemnicza i zaskakująca natura była smacznym dodatkiem, który wciąż pozostawał nie do końca odkrytą kwestią.

Bardzo się cieszę, że Harlan Coben postanowił zamienić swoich bohaterów rolami. Moje serce zawsze będzie oddane Myronowi, ale nowa seria z Winem już poprzez pierwszy tom wysoko podniosła poprzeczkę. Na próżno szukać w innych lekturach tak niecodziennej osobowości, człowieka o dwojakiej naturze, wiernego przyjaciela i bezwzględnego mordercę, który uwielbia stawiać na swoim. Win zawsze wydawał się w tym duecie tym "złym policjantem", kimś kompletnie pozbawionym empatii, emocji, zrozumienia i przede wszystkim miłości. Obawiałam się lektury opartej na jego historii, bo nie chciałam, żeby od razu wszystkie nieodkryte dotąd fakty znalazły swoje uzasadnienie, ale moje obawy były zupełnie niepotrzebne - mistrz thrillera i kryminału napisał książkę od której wręcz nie można się oderwać a po zamknięciu ostatnie strony w głowie mamy więcej pytań niż odpowiedzi a w tle pojawia się przemożna chęć jak najszybszego poznania dalszych losów Wina.

O czym jest seria z tym intrygującym bohaterem? Coben nie zmienia swojego spojrzenia na pisane historie, ponownie wprowadza nas w kryminalną przygodę, którą odkrywamy krok po kroku a zmienia się jedynie pierwszoplanowy bohater. Patricia Lockwoodów została porwana przed dwudziestoma laty. Okradziona i przetrzymywana na odludziu w końcu zdołała się uwolnić. Dziś, po latach, jej przedmioty odnajdują się w apartamencie zamordowanego mężczyzny. FBI wkracza do działania, by rozwiązać tajemnicę nie tylko aktualną, ale i tą zapoczątkowaną przed laty, ale to Win będzie tym, który najwięcej zdziała. On w końcu nie tylko ma prywatny związek ze sprawą, ale i wymierza sprawiedliwość według własnych zasad.

"Mów mi Win" to lektura, której nikt nie może przegapić. Fani Harlana Cobena będą zachwyceni, ponieważ mistrz napisał książkę w szczycie swoich możliwości. Zwolennicy kryminałów i thrillerów docenią kunszt i wykonanie, a wszyscy bez wyjątku zachwycą się kreacją głównego bohatera, wszechobecną zagadką, wyjątkowym klimatem, mnóstwem skrajnych emocji oraz - co w książkach Cobena cenię ogromnie - smacznym poczuciem humoru. Ogromnie cieszę się, że autor postanowił dać głos Winowi i zrobił to w naprawdę godnym stylu jedynie delikatnie zdradzając niektóre szczegóły na temat Wina, ponieważ on sam wciąż pozostaje tym złym, mrocznym i bezwzględnym, ale tym razem jakby bardziej ludzkim. Mam nadzieję, że nie przyjdzie nam czekać na kolejną jego przygodę, ponieważ już wypatruję drugiego tomu z niecierpliwością.

sobota, 27 listopada 2021

"Bliska znajoma" Piotr Górski

"Bliska znajoma" Piotr Górski, Wyd. HarperCollins, Str. 400


Odpowiedź, której sam sobie udziela, jest przerażająca.


Jeśli nie poznaliście jeszcze prozy Piotra Górskiego polecam jak najszybciej nadrobić zaległości. Jesień i zima to idealny czas na kryminalne zagadki a w wykonaniu tego autora zawsze można spodziewać się niespodziewanego.

Nowa historia to kolejna przygoda od której ciężko się oderwać. Typowy kryminał z porwaniem i prowadzonym śledztwem wraz z rozwojem fabuły zmienia się w zawiłą opowieść, która jednocześnie porusza ważne i aktualne tematy. Autor posługuje się bardzo przyjemnym stylem, w dodatku obrazowość to jego mocna strona co w połączeniu z klimatem (który też wychodzi Górskiemu rewelacyjnie!) daje obraz intrygującej przygody, która czasami przyprawia o dreszcz przerażenia.

Trwają poszukiwania jedenastolatka porwanego wprost z ulicy. Jednak mija już piąta doba i komisarz Sławomir Kruk wie, że nie zwiastuje to niczego dobrego. Kruk bierze więc sprawy w swoje ręce i zaraz po tym zostaje oskarżony o nadużycia a jego sprawę funkcjonariuszka Biura Spraw Wewnętrznych Policji, Lena Milewska. Jednak Lena pewnego dnia znika a zauroczony nią Kruk postanawia odkryć prawdę. To czego się dowie rzuci na całą sytuację zupełnie nowe światło.

Jak można oczekiwać to kryminał połączony z sensacją i szczyptą miłości, więc wszystko znalazło swoje miejsce w fabule po równo tworzący bogaty obraz motywów oraz nieoczywistych wypadków. Kruk angażuje się w śledztwo, w które właściwie angażować się nie powinien, ale to dobrze dla czytelnika, który od razu wyczuwa adrenalinę w powietrzu. Łączymy fakty, zmagamy się z sercowymi rozterkami głównego bohatera i dążymy do bardzo intrygującego finału.

Piotr Górski nie zawodzi. Mam nawet wrażenie, że jego "Bliska znajoma" to jedna z mocniejszych stron autora. Lektura wciąga, daje do myślenia, zaskakuje kiedy trzeba i trzyma w napięciu, czyli prezentuje się jako dobry, wartościowy kryminał do poczytania po ciężkim dniu. Lekki kryminał z fajnym klimatem w tle oraz zagadką na pierwszym planie pozwoli złapać trochę oddechu po ciężkim dniu i sprawi, że spędzimy milo czas w towarzystwie oryginalnego bohatera.

"Życie jest zbyt krótkie" Abby Jimenez

 "Życie jest zbyt krótkie" Abby Jimenez, Tyt. oryg. Life's Too Short, Wyd. Muza, Str. 400


Przyjaźń Adriana i Vanessy rozkwita, wspierają się nawzajem i mogą na siebie liczyć w obliczu kolejnych życiowych wyzwań.


Książki Abby Jimenez zajmują szczególne miejsce w moim sercu. Jej wspaniałe powieści romantyczne to także historie o życiu i współczesnych problemach. Ogromnie liczyłam, że "Życie jest zbyt krótkie" okaże się książką, której nigdy nie zapomnę i moje oczekiwania zostały spełnione, bo chociaż kocham całą serię to moi, zdaniem ten tom okazał się najlepszy i wyjątkowy pod każdym możliwym względem. 

Abby Jimenez może pochwalić się wyjątkowym talentem literackim. Kreśli dojrzałe obrazy wydarzeń, które bez problemu potrafimy przełożyć na współczesne życie a co za tym idzie jej książki są pełnowymiarowe oraz szczere. W każdym tomie mamy przyjemność poznania losów innej pary bohaterów a co za tym idzie maluje się przed nami inna historia o miłości, szansie, nadziei oraz dążeniu do wyznaczonego celu. Za każdym razem także otrzymujemy życiową prawdę kryjącą się gdzieś na drugim planie, pozwalającą zauważyć, że autorka nie pisze banalnych, typowych romansów a opowieści, które mają swoje konkretne przesłanie.

Tym razem na pierwszym planie pojawia się Adrian i Vanessa. On, przystojny i pewny siebie prawnik ona, yotuberka z masą prywatnych problemów na koncie. Poznają się przez zupełny przypadek, gdy Adrian zaniepokojony głośnym płaczem dziecka ratuje Vanessę z opresji. Tak rodzi się pomiędzy nimi wspaniała przyjaźń, która nie powinna przerodzić się w nic innego, ponieważ obydwoje deklarują niechęć do związków oraz miłości. Tylko czy tak szczera i otwarta na siebie relacja powinna opierać się chemii pomiędzy bohaterami?

Cudowna kreacja Adriana oraz Vanessy pozwala postawić tą dwójkę na podium ulubionych bohaterów. Ciężko jest zepchnąć z tego miejsca wcześniejsze postacie wykreowane przez Jiminez, ale muszą ustąpić tym, którzy naprawdę na to zasłużyli. Vanessa chwyta za serce swoją odwagą, determinacją i walką z życiem, gdy przekonana o swojej nieuleczalnej chorobie prowadzi blog podróżniczy, opiekuje się malutkim dzieckiem swojej uzależnionej od narkotyków siostry a także pomaga w pracy nad pewnym bardzo ważnym lekiem. Adrian ma również swoją historię, swoje mroki przeszłości, które nieustannie mu towarzysza i chyba właśnie ta trudna przeszłość łączy bohaterów w związek, który wyciska z oczu łzy wzruszenia. Kibicowałam im do ostatniej strony trzymając kciuki nie tylko za szczęśliwe zakończenie podjętego wątku romantycznego, ale także za zamknięcie wszystkich trudnych spraw, które nie dawały im spokoju.

"Życie jest zbyt krótkie" porusza wiele ważnych tematów, które przewijają się na drugim planie. Opowiada o trudach wychowywania dzieci, o uzależnieniu, o zbyt szybko przemijającym życiu. Stawia przed czytelnikiem wyzwania, które muszą pokonywać bohaterowie i pozwala w pełni zaangażować się w opowieść po brzegi wypełnioną emocjami. To kolejna niesłychanie dobra, niezapomniana, warta każdego przeczytanego słowa powieść Abby Jimenez, która pozostawia daleko w tyle inne książki romantyczne, pokazując, że w tym gatunku można jeszcze wiele zdziałać, gdy przestanie się podążać utartymi schematami. 

piątek, 26 listopada 2021

"Bożonarodzeniowa księga szczęścia" Jolanta Kosowska

 "Bożonarodzeniowa księga szczęścia" Jolanta Kosowska, Wyd. Novae Res, Str. 344

Czasem milczenie najpiękniej opowiada historię miłości.


Mam słabość do świątecznych książek. Wystarczy jeden rzut oka na okładkę ze śniegiem i już jestem kupiona. Nie mogłam więc przejść obojętnie obok książki Jolanty Kosowskiej, która w dodatku kusiła bardzo intrygującym opisem fabuły.

Jeśli wydaje się wam, że znacie to nazwisko - podążacie w słusznym kierunku. Autorka napisała już kilka ciekawych książek, więc rozwinęła swój warsztat literacki i wie jak ugryźć temat, by zaciekawić czytelnika. Osobiście nie czytałam wszystkich wydanych jej książek, ale dużą ich część i muszę przyznać, że "Bożonarodzeniowa księga szczęścia" spodobała mi się najbardziej.

Piątka przyjaciół z czasów licealnych - Rafał, Tomek, Lena, Aśka i Maria to bohaterowie, którzy mocno zapadają w pamięć. Dziś są już dorosłymi ludźmi i mieszkają w odległych miejscach a jednak wciąż pozostają w stałym kontakcie i zacieśniają więzy przyjaźni. Stworzyli swoją prywatną, cudowną i piekielnie emocjonalną tradycję pisania listów, które trafiają do nich raz w roku, na Boże Narodzenie, zdradzając co działo się do tej pory w ich życiu. Łzy wzruszenia pojawiają się podczas lektury, pojawia się również na twarzy szczery uśmiech, ponieważ historia tych przyjaciół jest taka ciepła, serdeczna i szczera, że nie sposób nie przeżywać tego wszystkiego na własnej skórze. 

Pewnego roku nie dociera jeden list. Lena samotnie wychowująca córkę Chorwacji nie daje znaku życia. Czy coś się stało? A może postanowiła jako jedyna zerwać z tradycją? Rafał, niegdyś zakochany w dziewczynie po uszy nie myśląc długo udaje się w podróż, by odkryć prawdę. I tu pięknie nakreślać się obraz miłości oraz przyjaźni, która z niczym się nie liczy. Autorka pod przykrywką świątecznej historii stworzyła bogatą w przeróżne emocje opowieść, która trafia prosto do serca czytelnika, ponieważ jest szczera i w pełni wiarygodna. Polubiłam ogromnie wszystkich bohaterów i czas spędzony w ich towarzystwie uważam za najlepszą inwestycję.

Subtelna, choć wprowadzająca pewne napięcie lektura pielęgnuje wiele ponadczasowy wartości. Przypomina o wymierającej a jakże pięknej sztuce pisania listów, udowadnia, że wielka przyjaźń jest w stanie pokonać barierę przestrzeni i otula niczym ciepły koc emocjami jakich zupełnie się nie spodziewałam. "Bożonarodzeniowa księga szczęścia" to lektura idealna na grudniową porę, ponieważ otwiera serce i pozwala zajrzeć w głąb siebie a w dodatku idealnie nastraja klimatem mimo ciepłej wizyty w Chorwacji.

"Mroczne jezioro" Natasha Preston

"Mroczne jezioro" Natasha Preston, Tyt. oryg. The Lake, Wyd. Feeria, Str. 416

Oto kolejna mrożąca krew w żyłach opowieść królowej thrillerów i ulubienicy czytelniczek - Natashy Preston!


Książki Natashy Preston towarzyszą mi od dawna. Bardzo podoba mi się jej styl oraz podejście do tematu a jej młodzieżowe thrillery zawsze są dla mnie przyjemną przygodą. Z niecierpliwością wypatrywałam kolejnej powieści autorki w nadziei na kolejną porcję niezapomnianych wrażeń - i nie zawiodłam się!

Preston potrafi budować fantastyczną atmosferę. Jest mrocznie, niebezpiecznie a atmosfera gęstnieje ze strony na stronę co świetnie wpływa na wyobraźnię czytelnika. Chociaż sama fabuła skupia się na zaledwie kilku wątkach to skrupulatnie podąża do celu i łączy poszczególne elementy w sposób tak intrygujący, że od lektury po prostu nie sposób się oderwać.

Tytułowe jezioro odegra kluczową rolę. Opowie bowiem mrożącą krew w żyłach historię, która wydarzyła się nieoczekiwanie. Dwie przyjaciółki, Esme i Kayla, spędziły wakacje w Obozie nad jeziorem jako małe dziewczynki a dziś wracają tutaj po dziewięciu latach jako opiekunki. Mają nadzieję, że i tym razem towarzyszyć im będzie beztroska słonecznych dni oraz dobra zabawa w gronie dzieci przypominającym im same za młodych lat. Nie wiedzą jednak, że tajemnica z przeszłością, którą skrywają i silnie bronią wyjdzie na jaw, by rozpętać prawdziwe piekło.

Dobry pomysł na fabułę, dobre poprowadzenie akcji. Książki Natashy Preston kojarzą mi się z młodzieżowymi filmami amerykańskimi w których lęk i strach odgrywa główną rolę, ale w tle zawsze jest pewien powiew dobrej zabawy. Główne bohaterki to przesympatyczne dziewczyny, które niestety na własne życzenie zapędziły się w tą trudną sytuację, ale dzięki temu czytelnik otrzymuje dynamiczną historię z tajemnicą w tle, którą wręcz uwielbiam. Śledziłam więc przebieg wypadków z rosnącym zainteresowaniem i z przyjemnością obserwowałam jak beztroskie flirtowanie zmienia się w walkę o przetrwanie.

"Mroczne jezioro" to kolejny udany młodzieżowy thriller od Natashy Preston. Od dawna jestem wielką fanką autorki, więc wiedziałam co mnie czeka a Was zachęcam do jak najszybszego nadrobienia zaległości, bo to historia idealna na jesienne wieczory. Jeśli nie mieliście okazji poznać wcześniejszych książek autorki to nadszedł dobry czas, by zmierzyć się z jej twórczością. Najnowsza powieść świetnie się do tego nadaje! Jest odpowiedni klimat, wiarygodni bohaterowie oraz mroczna i niebezpieczna zagadka, czyli wszystko co niezbędne do dobrej zabawy. Nie możecie tego przegapić! 

czwartek, 25 listopada 2021

"Na rozkaz diabła. Ed i Lorraine Warren i sprawa z Connecticut" Gerald Brittle

"Na rozkaz diabła. Ed i Lorraine Warren i sprawa z Connecticut" Gerald Brittle, Tyt. oryg. The Devil in Connecticut, Wyd. Replika, Str. 304


Jedna z najsłynniejszych spraw Eda i Lorraine Warrenów, przedstawiona w filmie Obecność 3. Na rozkaz diabła.


Uwielbiam horrory, ponieważ ciągnie mnie do lektur i filmów wypełnionych adrenaliną. Lubię porządne efekty zaskoczenia, lubię się również bać, gdy do głosu dopuszczane są zjawiska nadprzyrodzone. Dlatego bardzo cenię sobie serię Wydawnictwa Replika, która ma na celu zebranie wszystkich najciekawszych, opartych na prawdziwych wydarzeniach, historii. 

Małżeństwo Warrenów wiele lat walczyło z siłami zła a ich życie dziś zamyka się we wspomnieniach, filmach oraz książkach. To postacie niebanalne oraz bardzo intrygujące, których doświadczenia czasami wydają się wręcz niemożliwe. Mimo prowadzonego przez małżeństwo muzeum strasznych rzecz wciąż trudno uwierzyć w to co przeszli, ale każda nowa książka oparta na ich działaniach przyprawia o solidny dreszcz przerażenia.

Tym razem poznajemy jedną z najmroczniejszych przygód Eda i Lorraine. Arne Cheyenne Johnson popełnił okrutne morderstwo a przed sądem mówił, że został opętany przez diabła. I chociaż trudno w to uwierzyć, kilka miesięcy wcześniej Arne brał udział w egzorcyzmach, które małżeństwo Warrenów przeprowadzało na bracie jego dziewczyny. Demon opuścił małego Davida, ale przeniósł się na Johnsona i mocno zagroził życiu demonologów.

To trudna w odbiorze, ale za to naprawdę dobrze napisana książka, która na poparcie swoich informacji ma również zdjęcia dokumentujące opisane w niej opętanie. Przyznaję, że nawet ja, która chwali się, że książki nigdy mnie nie przerażają, czułam wręcz wewnętrzny lęk, gdy przerzucałam kolejne strony. W całym zbiorze reportaży na temat działań Warrenów ten podobał mi się najbardziej, ponieważ był szczery w przekazie, prosty i jednocześnie bardzo obrazowy.

Jeśli lubicie się bać i chętnie zagłębiacie tajniki mrocznych działań demonologów - ta lektura jest dla Was. Uprzedzam jednak, że to książka dla czytelników o mocnych nerwach, jedna z najlepszych jakie czytałam w tej dziedzinie. "Na rozkaz diabła. Ed i Lorraine Warren i sprawa z Connecticut" budzi wiele skrajnych emocji, ale to tylko potwierdza jak dobrze przedstawiono w niej opisywane opętanie.

"Klątwiarze: Biały kot. Czerwona rękawiczka. Czarne serce" Holly Black

"Klątwiarze: Biały kot. Czerwona rękawiczka. Czarne serce" Holly Black, Tyt. oryg. The Curse Workers. White Cat. Red Glove. Black Heart, Wyd. Jaguar, Str. 752


Jest sprytny niczym diabeł, po dwakroć przystojniejszy i... w piekielnym potrzasku!


Wydawnictwo Jaguar zrobiło nam przyjemność, wydając całą serię Holly Black w jednym tomie. To pokaźne tomiszcze nie tylko pięknie się prezentuje, ale kusi obietnicą wielkiej przygody, która nie skończy się w najmniej odpowiednim momencie. W dodatku sama Black jest przecież mistrzynią w pobudzaniu naszej wyobraźni, więc nie mogło wypaść lepiej Klątwiarze porywają nas w swoje objęcia i serwują opowieść na kilka smacznych, niezapomnianych wieczorów.

W pełni popieram taki zamysł i przemawia przeze mnie nie tylko miłość do grubych książek, ale i fakt, że zazwyczaj staram się czekać z lekturą danej serii do momentu ukazania się wszystkich tomów. Licząca sobie dobrze ponad siedemset stron lektura od Black to zatem idealna propozycja na długie jesienne czy zimowe wieczory, ponieważ rozgrzewa od środka lawiną emocji oraz pozwala poznać cudownych bohaterów w towarzystwie których nie można się nudzić.

To trylogia, która według mnie wypada najlepiej w całej twórczości autorki a wszystkie jej książki bardzo lubię. W tym świecie jednak odnalazłam się najbardziej, na własnej skórze czułam wszelkie troski bohaterów, których bardzo szybko obdarzyłam sympatią a cała lektura aż pęka od zaskoczeń, domysłów, tajemnic oraz klimatu, który zawsze jest dla mnie ważnym wyznacznikiem lektury. Ponadto Black pokusiła się o smaczny i często wręcz rozbrajający humor pozwalając tym samym czytelnikowi bardzo mocno i wręcz osobiście utożsamić się z lekturą.

Tytułowi Klątwiarze to ludzie obdarzeni wyjątkowymi zdolnościami. Ich dłonie to broń, która wpływa na sny, emocje czy nawet wygląd a wprawni Klątwiarze potrafią świetnie manipulować otoczeniem. Ich dar jednak nie jest postrzegany jako wybitny a raczej będący prawdziwym zagrożeniem. Posługiwanie się mocą jest surowo zabronione a wiele zdolności kusi nie tylko władze rządu, ale i okolicznych, dobrze sytuowanych mafii. W rodzinie Klątwiarzy urodził się również główny bohater Cassel Sharpe jednak jako jedyny nie posiada żadnych dodatkowych zdolności. Wydawać by się mogło, że właśnie to pozwoli mu się wtopić w tłum, ale Cassel szybko odkrywa, że i on nie jest zwyczajnym chłopakiem a jego rodzina skrywa wiele mrocznych, zaskakujących sekretów. Czas więc cofnąć się do przeszłości rodziny Sharpe, by zrozumieć aktualne wydarzenia. Niestety ujawnione tajemnice całkowicie zmienią Cassela.

Jeśli szukacie oryginalnej, pomysłowej i bardzo dobrze napisanej lektury, która nie tylko pęka od nadmiaru emocji, ale i wciągających przygód - "Klątwiarze" będą idealnym wyborem. To powieść, która miała swoją zagraniczną premierę jakiś czas temu a jednak wciąż wydaje się aktualna i odważna w głoszonych wartościach. Jestem zachwycona kreacją głównego bohatera, ponieważ Cassel urzekł mnie swoją charyzmą i poczuciem humoru a czas spędzony w jego towarzystwie uważam za najlepsza inwestycję. Z niecierpliwością wypatrywałam premiery "Klątwiarzy" pokładając w nich spore nadzieje jeszcze przed rozpoczęciem lektury a dziś potwierdzam, że to wielka przygoda, masa emocji oraz wyzwania które pokonuje się z rosnącym zaciekawieniem, czyli lektura na wysokim poziomie, która przypadnie do gustu każdemu. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie musimy czekać na wszystkie tomy, ponieważ cała trylogia zamknięta jest w jednej książce!

"Święta w Port Moody" Małgorzata Falkowska, Ewelina Nawara

 "Święta w Port Moody" Małgorzata Falkowska, Ewelina Nawara, Wyd. Muza, Str. 352

Bajkowa, śnieżna sceneria miasteczka Port Moody i dwoje ludzi, którzy niespodziewanie zbliżają się do siebie po latach milczenia.


Małgorzata Falkowska oraz Ewelina Nawara, obie znane z romantycznej twórczości, łączą siły we wspólnej powieści wprowadzającej czytelników w świąteczny nastrój. Czy ich lektura okaże się klimatyczna i odpowiednia na grudniową porę? Nie byłabym sobą, gdybym tego nie sprawdziła.

Książka autorek to typowa powieść romantyczna, w której pojawia się najpierw miłosny zawód, później życiowe problemy a na końcu nieoczekiwany bohater podbija serce tej, która była pewna, że już nie pokocha. Pachnie schematem, ale lektura sama w sobie jest bardzo przyjemna i lekka w odbiorze, więc nie mogę się do niczego przyczepić - czytało się dobrze a to podstawowy czynnik dla lektur mających przyciągnąć klimat świąt.

Poznajemy Abigail Sharpe, dobiegającą trzydziestki dziennikarkę, która jest przekonana, że romans z szefem zapewni jej wysokie stanowisko w pracy. Niestety, niecne plany przerywa choroba dziadka, która ściąga kobietę w rodzinne strony, do klimatycznego miasteczka Port Moody i wiążących się z nim wspomnień. To tutaj Abi pierwszy raz poczuła smak złamanego serca i to tutaj, po dziesięciu latach przyszło jej ponownie stanąć oko w oko z dawnym ukochanym. Czy wyjaśnienie wszystkiego z Loganem odmieni jej spojrzenie na świat? Czy święta spędzone w Port Moody pozwolą dostrzec to co liczy się najbardziej?

Podobało mi się uchwycenie przez autorki kontrastu zachodzącego w Abi. Najpierw trochę wyrachowana, zbyt pewna siebie, dążąca po trupach do celu, później zupełnie inna, nabierająca pokory, dystansu, zrozumienia. To piękna lekcja życia dla czytelnika, który na jej przykładzie może dostrzec co tak naprawdę liczy się w życiu, które jest zbyt krótkie na niektóre wyznaczone sobie cele. Sam romans pomiędzy bohaterami również przypadł mi do gustu, ponieważ polubiłam zarówno Abi jak i Logana, więc miło było spędzić czas w ich towarzystwie i przypatrywać się jak rozwiązują spór sprzed lat, szczególnie, że autorki faktycznie zadbały o nastrojowy, grudniowy klimat. Czasami wręcz miałam wrażenie, że wraz z bohaterami przechadzam się po miasteczku a całość przypominało typowo świąteczny amerykański film o miłości, rodzinie oraz życiowych wyborach.

Podeszłam do "Święta w Port Moody" jako do lekkiej powieści bez zobowiązań i nie rozczarowałam się lekturą. Właściwie to z zaskoczeniem muszę zauważyć, że bardzo podobał mi się wątek romantyczny oraz towarzyszący mu drugoplanowy motyw rodziny, przyjaźni oraz wewnętrznej przemiany. Autorki łącząc siły stworzyły bardzo przyjemną, klimatyczną, świąteczną książkę, która idealnie rozgrzeje Wasze serca. Jestem na tak i mam nadzieję, że wpiszecie ją w Wasz świąteczny literacki repertuar. Polecam!

środa, 24 listopada 2021

"Antychłopak" Penelope Ward

"Antychłopak" Penelope Ward, Tyt. oryg. The Anti-Boyfriend, Wyd. Editio, Str. 327


Czy może istnieć ktoś bardziej nieodpowiedni?


Penelope Ward wie jak poprowadzić romantyczną opowieść, by zaczarować czytelnika, otulić ciepłem płynącym z relacji bohaterów a przy tym wzbudzić jego wielkie zainteresowanie. Nie zawiodłam się nigdy na książkach tej autorki i dziś również z przyjemnością potwierdzam, że "Antychłopak" świetnie sprawdzi się jako lektura dla każdej romantyczki.

Na początku warto zaznaczyć, że nie jest to banał powielany w licznych schematycznych książkach. To lektura z konkretnym przesłaniem, która niesie ze sobą wiele skrajnych, nie zawsze lekkich w odbiorze emocji. Dzięki temu jednak staje się prawdziwa, w pełni wiarygodna oraz dojrzała a czytelnik bez problemu potrafi utożsamić się z główną bohaterką nawet jeśli sam nie przeżył takich dramatów jak ona.

Carys kocha Sunny nad życie, ale bycie samotną matką malutkiego dziecka to prawdziwe wyzwanie. Nie mogąc wrócić do starej firmy postanowiła w pełni oddać się rodzicielstwu i choć trochę odpocząć. Tylko jak tego dokonać, gdy nowy sąsiad zza ściany aż nazbyt cieszy się kawalerską wolnością? Deacon jest pewny siebie i diabelnie przystojny, ale nie szuka żadnej głębokiej relacji. A już na pewno nie jest przekonany do dzieci. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia a malutka Sunny zjednuje sobie serce chłopaka. Tylko czy przyjaźń z jej mamą wyjdzie Deaconowi na dobre?

Autorka pięknie uchwyciła związek pomiędzy bohaterami, który rodzi się od samego początku. Najpierw poznajemy dwójkę nieznajomych, później pojawia się przyjaźń a ta szybko ewoluuje w miłość. Tu jednak pojawiają się problemy, bo Carysa i Deacon wiedzą, że ich przyszłość wisi pod znakiem zapytania a jeśli dobrze się przyjrzeć to wcale jej nie ma. Chociaż obydwoje bardzo chcą być razem to liczne przeciwności umożliwiają im bajkowe zakończenie. Tym sposobem czytelnik wraz z nimi przeżywa wszelkie troski i niepowodzenia angażując się w relację tych cudownych bohaterów i trzyma kciuki, bo liczy, że szczęśliwe zakończenie jednak nadejdzie.

"Antychłopak" ma w sobie wszystko co niezbędne, by w pełni zaangażować się w fabułę. Bawi kiedy trzeba wywołując na twarzy szczery uśmiech, pozwala zatrzymać się na moment i przemyśleć kilka głębszych spraw. To powieść o miłości wystawionej na próbę, o samotnym macierzyństwie i wyzwaniach jakie stawia na naszej drodze życie. Pełna niezapomnianych emocji lektura, która otula niczym ulubiony koc oraz bohaterowie, których na pewno szybko nie zapomnę. Po raz kolejny Penelope Ward udowodniła, że potrafi trafić prosto do serca czytelnika.

wtorek, 23 listopada 2021

"Wiolonczelistka" Daniel Silva

 "Wiolonczelistka" Daniel Silva, Tyt. oryg. The Cellist, Wyd. Harper Collins, Str. 400

Odkrywa intrygę prowadzącą do tajnych kręgów pieniędzy i władzy, która sięga serca zachodniej demokracji i zagraża stabilności ładu na świecie.


Uwierzycie, że to już dwudziesty pierwszy tom serii Daniela Silvy? Kiedy to zleciało! Pamiętam jak dziś, że gdy sięgałam po pierwszą część byłam bardzo miło zaskoczona stylem i pomysłowością autora a tym samym od lat śledzę rozwój jego kariery. Nie zwalnia tempa, wciąż pisze ciekawie oraz wciągająca a każda jego nowa książka to porcja wielkiej przygody.

Czasami zastanawiam się skąd Silva bierze tyle pomysłów. Swoje już w życiu napisał a jednak za każdym razem czeka na mnie nowa, oryginalna fabuła. W dodatku piekielnie zawiła, wielowątkowa, klucząca między licznymi faktami, detalami oraz niedopowiedzeniami, które budują napięcie oraz powoli prowadzą do zaskakującego finału.

Wiktor Orłow był kiedyś najbogatszym człowiekiem w Rosji, dziś przebywa na przymusowej emigracji w Londynie. Walczy przeciwko despotycznym kleptokratom z Kremla, ale czy skutecznie? Jego ekskluzywna rezydencja jest ściśle chroniona a jednak komuś udaje się przedostać do środka. To wstęp do nieoczywistych wydarzeń, do zbrodni oraz śmiercionośnej substancji a także pełnej niebezpieczeństw podróży po Europie. Nie zdradzam nic więcej, bo największą radością z czytania jest poznawanie kolejnych tajników nadchodzących wydarzeń.

Musicie pamiętać, że autor posługuje się historią, która nie każdemu przypadnie do gustu. Jego opisy pewnych operacji bywają długie i nużące, ale jeśli lubi się takie tajniki szpiegowskie można naprawdę miło spędzić przy nich czas. Ja sama nigdy nie podejrzewałam siebie o zamiłowanie do takich zawiłych lektur a jednak jestem wielką fanką autora i w jego wykonaniu tego typu opowieści bardzo mi pasują.

Pojawiają się postacie występujące w poprzednich książkach Silby, pojawia się kolejna szczegółowa i rozbudowana tajemnica, która pociągnie za sobą konsekwencje. To zatem lektura idealna na leniwe popołudnia, która w pełni angażuje czytelnika i zmusza jego szare komórki do intensywnego myślenia, bo dzieje się naprawdę wiele. Styl jednak jest przystępny a język prosty, więc całość pochłania się z rosnącą przyjemnością, chociaż tym razem ciężko było mi się wgryźć w samą fabułę, którą otacza widmo aktualnej pandemii. Dość mam jej dookoła, książki wolałabym wolne od tego, ale wiem, że nie mam na to najmniejszego wpływu, więc godzę się z faktem.

Książki Daniela Silvy polecam Wam na długie podróże lub leniwe popołudnia, bo w tych przypadkach są niezawodne. Angażują na kilka godzin po brzegi wypełniając je przygodami a szczegółów jest tak dużo, że potrzeba chwili, by się w tym wszystkim odnaleźć. "Wiolonczelistka" łączy to co znane w twórczości autora z nowymi wyzwaniami pozwalając zaangażować się w niebezpieczne wydarzenia a połączenie kryminału oraz sensacji niesie ze sobą również mnóstwo emocji.

"Kochany Święty Mikołaju" Debbie Macomber

 "Kochany Święty Mikołaju" Debbie Macomber, Tyt. oryg. Dear Santa, Wyd. Rebis, Str. 216

List napisany do Świętego Mikołaja może przynieść nadzieję, miłość i niespodziewane zmiany w życiu. Bez względu na to, ile masz lat i czy wierzysz w magię świąt!


Mam ogromną słabość do świątecznych książek. Uwielbiam w okolicach grudnia zgromadzić sobie pokaźny stosik klimatycznych lektur i wtedy nie przeszkadza mi nawet nadmiar słodyczy w fabule. "Kochany Święty Mikołaju" pojawiło się więc na moim celowniku jak tylko zobaczyłam pierwszą zapowiedź i wiedziałam już, że nie odpuszczę sobie tej historii.

Nie ma w niej nic oryginalnego, nie zaskakuje, nie szokuje, nie zmienia świata. Jest miejscami tak słodka, że aż przesada, ale jednocześnie tym razem nie uznaję tego za minus, ponieważ dla mnie książki świąteczne właśnie takie powinny być - trochę naciągane, niosące dużo szczęścia, radości i wszechobecnej miłości. A właśnie to Debbie Macomber nam proponuje - opowieść o magii świąt i wydarzeniach, które możliwe są tylko grudniową porą.

Lindy, główna bohaterka, to dorosła kobieta, która dostała od życia nieprzyjemny prezent. Ukochany zdradził ją z inną a ona została sama, na święta. Wróciła więc w rodzinne strony, załamana i niechętna na grudniowy rozgardiasz, ale nie spodziewała się, że jej los bardzo szybko się odmieni. Znalazła bowiem stare listy do świętego Mikołaja, które pisała jako mała dziewczynka i postanowiła, wbrew sobie, odnowić tą tradycję. I w tym roku Mikołaj ją wysłuchał.

Zabawna, urocza, przesympatyczna lektura zabiera nas w sam środek romantycznej historii pisanej w stylu gwiazdkowych książek. Dużo emocji związanych z rodziną, przyjaźnią czy miłością otula czytelnika niczym ciepły kocyk i gwarantuje przygodę, która idealnie wprowadzi nas w świąteczny nastrój. Bardzo polubiłam Linyd, której kibicowałam do samego końca a której przygoda okazała się bardzo nastrojowa i ze szczyptą magii w tle. Autorka pokusiła się o stosunkowo krótką lekturę a jednak zawarła w niej wszystko co niezbędne. 

"Kochany Święty Mikołaju" polecam potraktować z dystansem i po prostu cieszyć się świątecznym klimatem a książka Was wówczas nie rozczaruje a na pewno zauroczy. To ciepła opowieść o sile rodziny, o wartościach dnia codziennego oraz o miłości, która pojawia się znienacka. Debbie Macomber pozwoliła mi poczuć magię świąt jeszcze przed ostatecznym rozpoczęciem przygotowań do Bożego Narodzenia i jestem jej za to ogromnie wdzięczna. 

poniedziałek, 22 listopada 2021

"Okrutna siostra" Karen Dionne

"Okrutna siostra" Karen Dionne, Tyt. oryg. The Wicked Sister, Wyd. Media Rodzina, Str. 344

Spektakularny powrót autorki bestsellera Córka Króla Moczarów.


Po lekturze "Córki króla moczarów" byłam pozytywnie zaskoczona twórczością Karen Dionne, ale przyznaję, że nie spodziewałam się niczego ciekawszego od tej autorki. To była dla mnie klimatyczna, mroczna, ale jednocześnie spokojna historia, która zamykała się w kameralnej atmosferze. Nie sądziłam, że autorce uda się wyrwać przed szereg i napisać coś z mocniejszym przesłaniem a jednak "Okrutna siostra" skutecznie absorbuje uwagę czytelnika.

Tym razem przypatrujemy się historii widzianej oczami Rachel Cunningham, dwudziestosześcioletniej kobiecie, która od piętnastu lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Jej umysł płata figle, podsyła obrazy, które nie powinny mieć miejsca a w innym przypadku odbiera wspomnienia pozostawiając w głowie dziewczyny ogromne luki. Czy powrót w rodzinne strony pozwoli jej odzyskać wspomnienia związane ze śmiercią jej rodziców? Czy dom na moczarach udzieli w końcu konkretnych odpowiedzi?

Bardzo się cieszę, że autorka utrzymała klimat ze swojej pierwszej książki. To bowiem wyszło jej rewelacyjnie. Właściwie mam wrażenie, że nawet spotęgowała mrok oraz lęk, który towarzyszył mi podczas lektury "Córki króla moczarów". Może to fakt, że wiedziałam już poniekąd czego się spodziewać, może to sama historia Rachel wydała się bardziej przerażająca, ale przerzucałam kolejne strony z zapartym tchem mając na rękach gęsią skórkę. 

Sama historia jest właściwie prosta. To jeden motyw otoczony mnóstwem niedopowiedzeń oraz sprzecznymi emocjami. Wydarzenia sprzed lat rzucają cień na aktualne życie głównej bohaterki a Rachel mimo pewnych obaw jest postacią zdeterminowaną, by w końcu odkryć prawdę. Zabiera więc czytelnika ponownie w miejsce, które wydaje się koszmarem na ziemi a to co tam się wydarzy zaskoczy wielu z Was. Muszę przyznać, że moje sceptyczne nastawienie wobec lektury ulotniło się szybciej niż podejrzewałam a sama opowieść podobała mi się nawet dużo bardziej niż poprzednia, ponieważ autorka postawiła na wszechobecną tajemnicę oraz walkę z przeszłością co zawsze owocuje niezapomnianą przygodą.

"Okrutna siostra" to lektura, która na pewno zaskoczy wszystkich fanów Karen Dionne oraz miłośników oryginalnych lektur. Nic w tej książce bowiem nie jest oczywiste. Powieść napisana jest w taki sposób, że każdy się w niej odnajdzie a kameralny klimat oraz jeden, choć głęboki motyw, skupią uwagę czytelnika na tym co dzieje się tu i teraz. Osobiście uważam, że to doskonały wybór na jesienny ponury dzień, w duecie z kubkiem gorącej herbaty, ponieważ to tylko uatrakcyjni prezentowane wydarzenia. Nie mniej niezależnie od dnia i pory, kiedy zdecydujecie się na lekturę jestem pewna, że duszny klimat i mroczna atmosfera porwą Was w swoje ramiona.

"Wielka Panda i Mały Smok" James Norbury

"Wielka Panda i Mały Smok" James Norbury, Tyt. oryg. Big Panda & Tiny Dragon, Wyd. Albatros, Str. 160

Inspirująca podróż, w której ważny jest nie cel, lecz droga.


Są książki, które łączą pokolenia, wpływają na wyobraźnię czytelnika i zachwycają go wspaniałymi cytatami. Niewiele jest takich lektur, ale jeśli już się pojawią - nie możemy przejść obok nich obojętnie. Okazuje się bowiem, że nie potrzeba wielu słów, by przekazać to co najważniejsze.

"Wielka Panda i Mały Smok" to książka, która bardzo przypomina mi inną lekturę ("Chłopiec, kret, lis i koń"). Opierając się na pięknych słowach, krótkich dialogach i jednocześnie zachwycających ilustracjach pozwala czytelnikowi pojąć kwintesencję prezentowanego tematu.

To książka dla dużych i małych, która nie ma podziału na wiek czytelnika a wręcz jednoczy dzieci i rodziców, którzy mogą wspólnie przeżywać tą wyjątkową podróż. Każdemu ofiarowuje coś innego i - jestem tego pewna - za każdym razem uczy czegoś nowego, więc po zamknięciu ostatniej strony nie odkładajcie jej na półkę w zapomnienie a wracajcie do tej krótkiej, ale jakże ważnej i wręcz wzruszającej lektury o odwadze, przyjaźni i sile miłości.

Muszę przyznać, że na zmianę uśmiechałam się i czułam łzy wzruszenia, ponieważ autor bardzo umiejętnie uchwycił to co najważniejsze. Pokazał prozę życia, istotne kwestie, których nie zauważamy na co dzień a w dodatku przedstawił dwóch cudownych bohaterów w wyjątkowy sposób. Wielka Panda i Mały Smok wyruszają w podróż, ale szybko gubią drogę jednocześnie zachowując nadzieję i chart ducha. Wierzą, że w ich podróż nie jest najważniejszy cel a sama przebyta droga oraz miejsca do których trafią. Zachwycają się przygodą, spokojną chwilą, czasem na wypicie herbaty i dają czytelnikowi do myślenia, że nie pęd życia jest najważniejszy a harmonia oraz otwarty umysł.

James Norbury napisał książkę, która na zawsze będzie już bliska mojemu sercu. Krótka, ale jakże ważna. Pięknie ilustrowana, bogata w ponadczasowe cytaty, chwytająca za serce i piekielnie dojrzała.  "Wielka Panda i Mały Smok" zachwyci Was siłą przekazu, roztopi Wasze serca cudownymi bohaterami a czasami nawet wywoła szczery uśmiech na twarzy, ponieważ zamknięty w tej króciutkiej powieści humor wydaje się najcenniejszą lekcją życia. Ta książka wręcz prosi się o sprezentowanie jej nie tylko sobie samemu, ale i bliskim nam osobom, ponieważ będzie to prezent, którego nikt szybko nie zapomni, gwarantuję.

niedziela, 21 listopada 2021

"Tajemniczy opiekun" Jean Webster

"Tajemniczy opiekun" Jean Webster, Tyt. oryg. Daddy-Long-Legs, Wyd. MG, Str. 254


Czasem straszny ogarnia mnie lęk, że może jednak nie jestem geniuszem.


Ależ ja czekałam na tą książkę! Po pierwszej zapowiedzi czułam, że to historia jakby napisana dla mnie. Pierwotnie wydana w roku 1926 kusiła obietnicą wyjątkowego klimatu i jednocześnie przygodą młodej bohaterki, która może skrywać pewne morały. Z wielkimi oczekiwaniami sięgnęłam więc po "Tajemniczego opiekuna" i... wcale się nie zawiodłam!

Jean Webster może pochwalić się bogatym literackim bagażem, ja jednak nie miałam nigdy wcześniej okazji poznać jej książek. Szkoda, ponieważ po szybkim researchu myślę, że mogłabym bez problemu odnaleźć się w jej wszystkich opowieściach, ale to już temat na inny czas. Skupiając się na samym stylu autorki muszę przyznać, że jest on lekki i bardzo obrazowy, ale najbardziej zaskoczył mnie natłok przeróżnych emocji, które towarzyszyły mi podczas czytania a które okazały się bardzo trafione.

Poznajemy losy siedemnastoletniej Agaty Abbot, która całe swoje życie spędziła w Domu Wychowawczym im. Johna Griera. Jej los odmienił się za sprawą talentu literackiego odkrytego przez jednego z opiekunów placówki. Za sprawą hojnego datku Agata może kształcić się w cenionym college'u a chociaż tajemniczy darczyńca chce pozostać anonimowy, czeka na comiesięczne raporty z postępów dziewczyny. Ta, w barwnych i humorystycznych epistołach, wywiązuje się ze swojego obowiązku jednocześnie rozmyślając jak odkryć jego prawdziwą tożsamość.

Agata to młoda dziewczyna, która ma swoje zdanie na wiele tematów, ale zmienia się ono jak w kalejdoskopie. Traktowałam ją trochę z przymrużeniem oka, ale jej kreacja jest urocza i słodka, więc moja słabość do dziewczyny nie pozwalała mi złościć się na jej lekkomyślność. Historia głównej bohaterki to barwna i malownicza opowieść o troskach życia, o sile przyjaźni a także miłości (pojawi się bowiem pewien uroczy wątek romantyczny), która dedykowana jest dla czytelnika w każdym wieku. Co prawda powieść nie może pochwalić się rozbudowaną fabułą ani dynamiczną akcją, ale jest niej coś tak urzekającego, że mimo wszystko ani na moment nie miałam ochoty rozstawać się z lekturą.

"Tajemniczy opiekun" może pochwalić się pięknym wydaniem i dorównującym mu wnętrzem. Książka ponadczasowa, ponieważ pielęgnuje wartości przyjaźni, rodziny oraz miłości. Szczera w przekazie, błyskotliwa oraz zabawna kusi czytelnika przygodami młodej i otwartej na życie bohaterki. Jestem zauroczona powieścią Jean Webster i jednocześnie przekonana, że wrócę do niej nie jeden raz. Tymczasem ogromnie Wam ją polecam, bo to historia, którą wielu z Was pamięta z czasów dzieciństwa i dziś nadeszła dobra pora, by ją sobie przypomnieć.

"Dawny przyjaciel" Samantha Towle

 "Dawny przyjaciel" Samantha Towle, Tyt. oryg. The Mighty Stor, Wyd. Niezwykłe, Str. 481 

 

Jeden z największych zagranicznych bestsellerów autorki Revved, Revived i Rivera!

 

Samantha Towle już jakiś czas temu wskoczyła na listę moich sprawdzonych autorek i z niecierpliwością wypatrywałam kolejnego jej dzieła. Kiedy "Dawny przyjaciel" zagościł już w nowościach od razu zabrałam się za lekturę z nadzieją, że i tym razem autorka mnie nie rozczaruje. Czy moje oczekiwania zostały spełnione?

Owszem. Trafiłam na lekturę w odpowiednim czasie, ponieważ potrzebowałam czegoś lekkiego, przyjemnego i niezobowiązującego jednocześnie a właśnie taka jest najnowsza lektura Towle. To pierwszy tom serii wprowadzającej nas do świata muzyków, więc podejrzewam, że z tomu na tom będzie co raz lepiej, ale skupiając się na aktualnej powieści przyznaję, że to najlepszy wybór dla wszystkich romantyczek, które lubią połączenie wątków romantycznych z muzyką w tle.

Tru Bennett miała kiedyś przyjaciela, który złamał jej serce. Od tego czasu minęło jednak dwanaście lat i wydawać by się mogło, że rany się zagoiły. Jednak przeszłość wróciła w nieoczekiwanym momencie, ponieważ Tru będzie musiała przeprowadzić wywiad z niepokornym, uwielbiającym pakować się w kłopoty członkiem słynnego zespołu muzycznego Jake’m Wethersonem. To on był jej przyjacielem, to on odrzucił jej miłość, to on na nowo wkroczy do jej życia. Jednak Tru ma chłopaka u swojego boku a Jake pewnie jej wcale nie pamięta, więc na horyzoncie nie powinno być widać żadnych kłopotów, prawda?

Słodko-gorzka lektura z naciekiem na romantyczne problemy głównych bohaterów opowiada o drugich szansach, sercowych wyzwaniach oraz muzyce, która jest lekiem na wszelkie zło. Tru okazała się niestety najsłabszym punktem powieści, ponieważ jej brak zdecydowania przyprawiał mnie o ból głowy, ale Jake rekompensował jej rozchwianie emocjonalne, ponieważ bił od niego szczery urok osobisty. Ich opowieść nie jest oryginalna, opiera się bowiem na starych, utartych już motywach, ale jeśli podejdziecie do lektury bez większych oczekiwań i z nastawieniem na lekką, niezobowiązującą miłosną rozgrywkę - będziecie bawić się naprawdę dobrze a wiem to z własnego doświadczenia.

"Dawny przyjaciel" to prosta lektura z dość irytującą główną bohaterką, ale za to z cudownym i pełnym uroku głównych bohaterem. Książka na jeden, góra dwa wieczory, której zadaniem jest umilić nam czas i pozwolić oderwać myśli od trosk dnia codziennego. Jeśli ciągnie Was do wszelkich romantycznych historii - tej lektury również nie możecie przegapić. Osobiście bawiłam się naprawdę dobrze i chociaż Tru dawała mi popalić swoim niezdecydowaniem to podobał mi się sam pomysł oraz wykonanie motywu miłosnego i muzyki na drugim planie. Aż jestem ciekawa co autorka wymyśli w kolejnych tomach!

sobota, 20 listopada 2021

"Kraina Spełnionych Życzeń" Joanna Szarańska

"Kraina Spełnionych Życzeń" Joanna Szarańska, Wyd. Czwarta Strona, Str. 432


Szepnij życzenie – może akurat spełni się w ten świąteczny czas, gdy wszystko jest możliwe!


Okres przedświąteczny to dla mnie zawsze magiczny czas pełen wrażeń. Mimo, że nie jestem już dzieckiem, święta Bożego Narodzenia zawsze wprawiają mnie w pozytywny nastrój niczym pięcioletnie dziecko czekające na prezenty od Mikołaja. Uwielbiam wszystko co związane z tą porą roku, uwielbiam również książki z tym magicznym klimatem, więc jak tylko widzę nową propozycję od Joanny Szarańskiej - nie mogę się oprzeć!

To drugi tom cyklu Krainy Zeszłorocznych Choinek, czyli kontynuacja jednej z piękniejszych powieści obyczajowych jakie czytałam w ubiegłym roku. Z niecierpliwością czekałam na dalsze przygody małego acz piekielnie klimatycznego miasteczka, w którym ludzie - często jak my sami - nie dostrzegają tego co mają pod nosem. I tym razem autorka w dosłowny i obrazowo sposób ujęła intensywność magii chwili obok której nie rzadko przechodzimy obojętnie.

Fabuła rozpoczyna się od świątecznych przygotowań. To gorący okres dla mieszkańców, ponieważ ich miasteczko jest czołowym przedstawicielem grudniowego klimatu. Ponownie zaglądamy do Krainy Zeszłorocznych Choinek, znanego sklepiku oraz obserwujemy troski dnia codziennego mieszkańców. Na scenę wkroczy wielu bohaterów, staniemy oko w oko z licznymi dylematami, ale całość połączy się piękną klamrą oraz licznymi wartościami, które nawiązywać będą do jednej ważnej rzeczy - nigdy nie powinniśmy być obojętni, ponieważ życie jest zbyt krótkie, by nie doceniać tego co mamy dookoła siebie.

Joanna Szarańska stworzyła cudowny klimat oraz przypomniała nam jak wyjątkowych, wielowarstwowych bohaterów potrafi stworzyć. Jej powieść porwała mnie od pierwszych stron i kilkukrotnie wzruszyła, bo tutaj znalazło się miejsce na wszystko: od uśmiechu po nostalgię. Ciekawy motyw tajemniczych listów pojawiających się na progach mieszkańców dodał całości uroku a liczne motywy sprawiły, że nie było miejsca na nudę.

"Kraina Spełnionych Życzeń" to idealna lektura jako ta czytana w przerwie między przedświątecznymi przygotowaniami choć prawdę mówiąc jest tak szczera i aktualna, że zadziała na czytelnika niezależnie od pory roku. Piękna, dojrzała, błyskotliwa oraz z konkretnym przesłaniem, udowadnia, że życie ma się jedno a nasze wybory nie zawsze muszą mieć konkretne uzasadnienie. Cudownie było wrócić do świątecznego sklepiku oraz przypomnieć sobie mieszkańców małego miasteczka, zmierzyć się z ich problemami oraz uczyć na ich błędach. 

"Mister, Mister" Mikołaj Milcke

 "Mister, Mister" Mikołaj Milcke, Wyd. Novae Res, Str. 480


Gdy wejdziesz do świata pięknych ludzi, nie spodziewaj się niczego dobrego.


Przyznaję, że powieść Mikołaja Milcke bardzo mnie intrygowała już od pierwszych dni zapowiadających jego historię. Coś był takiego w opisie, że kusiło ponadczasowym wydźwiękiem oraz podjęciem aktualnych tematów. Postanowiłam więc osobiście sprawdzić o czym jest "Mister, mister".

To lektura niebanalna, która na pewno zrywa z przyjętymi schematami. Jest prowadzona znanym torem, ale jednocześnie robi pewien zaskakujący unik i wywraca wszystko do góry nogami. Opowiada o chłopaku, który przyjmuje na siebie rolę głównego bohatera i prowadzi nas przez intrygujący choć nie rzadko mroczny świat konkursów piękności.

Mieszko ma dwadzieścia pięć lat i nie w głowie mu pokazy. Jednak ulega ambicji swojej matki i decyduje się na starty. Okazuje się, że świat mody jest dla niego stworzony a wszyscy skupiają chętnie wzrok na wzorowym modelu. Niestety jak się szybko okazuje konkursy piękności to nie brokat i mnóstwo różu a droga przez mękę, która niesie ze sobą mnóstwo przykrych emocji. Czy to na pewno świat dla Mieszka? I czy ona ma tutaj cokolwiek do powiedzenia?

Bardzo ciekawa, bardzo trafna, bardzo aktualna a miejscami nawet zabawna. Tak mogłabym określić lekturę autora, który stara się pokazać swoim czytelnikom, że świat celebrytów wcale nie jest usłanym różami. Podoba mi się, że uchwycił w tej roli męskiego bohatera oraz akceptuje sposób w jaki autor prezentował zza kulis mroczny świat konkursów piękności, bo pojawiła się w tym szczerość i sporo sprzecznych emocji. Subtelne stopniowanie akcji, wprowadzenie mrocznego klimatu ponurego światka show-biznesu a także ukazanie macierzyństwa jako chęci pokazania dziecka a niekoniecznie go kochania sprawiło, że lekturę pochłonęłam w jeden wieczór.

"Mister, Mister" to lektura pełna zagadek, niedomówień oraz możliwości czytania między wierszami. Pełna różnych emocji, z bardzo sympatycznym bohaterem na pierwszym planie. Powieść przeczytałam przede wszystkim dla Mieszka, który był zwykłym chłopakiem narażonym na chorą obsesję matki a który walczył wraz z kolejno przerzucanymi stronami i za to go podziwiam. Mikołaj Milcke w zabawny sposób uchwycił ważne tematy, ponieważ podczas lektury jego książki można się szczerze pośmiać, ale to co podobało mi się najbardziej to współczesna wariacja na temat świata celebrytów, którzy my, zwykli ludzie, znamy tylko z jednej, tej ładniejszej strony.

piątek, 19 listopada 2021

"Windą do nieba" Corinne Michaels

 "Windą do nieba" Corinne Michaels, Tyt. oryg. A Holiday Lift, Wyd. Muza, Str. 112


Zabawna i wzruszająca opowieść Corinne Michaels, autorki bestsellerowej serii o braciach Arrowoodach.


Corinne Michaels powraca tym razem z lekturą króciutką, ale treściwą, mającą za zadanie rozgrzać serce czytelnika grudniową porą i zaskoczyć go klimatem. Miejsce na uwadze, że to opowiadanie, nie pełna fabularna powieść, ale jeśli znacie pozostałe książki autorki to koniecznie musicie zaopatrzyć się również w "Windą do nieba", bo to lektura równie niezawodna co cała twórczość autorki.

Wiem, że wielu z Was kręci nosem na tak krótkie książki, ale ja już dawno temu nauczyłam się, że dla dobrych autorów nie ma znaczenia ilość stron i mam nadzieję, że Corinne Michaels Was również do tego przekona. Możecie potraktować jej opowiadanie jako lekturę idealną do przeczytania przed snem, na odprężenie, chwilowe zatopienie się w świecie sympatycznych bohaterów a odkryjecie pełen urok historii.

To grudniowe opowiadanie w bardzo świątecznej atmosferze. Chociaż Holly, główna bohaterka, nie znosi Bożego Narodzenia to sama musi przyznać, że dookoła niej mnóstwo jest choinek, kolęd i aromatycznych zapachów. Doskwiera jej jednak samotność, która w święta powraca jakby ze zdwojoną siłą. Miała pewne nadzieje wobec Deana, kolegi z pracy, ale on wydaje się niekoniecznie zainteresowany czymś trwałym. Pech chce, że Holly i Dean pewnego dnia zostają uwięzieni w windzie i ten krótki pobyt sam na sam wszystko pomiędzy nimi zmienia.

Łatwo domyślić się przebiegu wydarzeń, ale to nie zmienia faktu, że sama historia jest piekielnie urocza. Ogromnie polubiłam głównych bohaterów, szczególnie mocno utożsamiłam się z cudowną Holly. Miałam szczerą nadzieję, że wszystko w jej życiu w końcu jakoś się ułoży a rozwiązanie nadeszło praktycznie samo. O tym co wydarzyło się w zamkniętej windzie przeczytać musicie sami, jednak dodam, że będziecie się świetnie bawić, ponieważ autorka zaangażowała w swoje opowiadanie mnóstwo emocji - był śmiech i były wzruszenie, czyli wszystko co niezbędne.

Nie patrzcie ponuro na "Windą do nieba" wiedząc, że jest to opowiadanie tylko po prostu dajcie tej krótkiej formie szansę. Gwarantuję, że Corinne Michaels bardzo pozytywnie Was zaskoczy. Historia Holly oraz Deana jest idealnym wyborem pośród przedświątecznej krzątaniny, gdy mamy mniej czasu na czytanie a potrzebujemy lekkiej przygody wprowadzającej nas w bożonarodzeniowy klimat. Ja swojego wyboru nie żałuję i napiszę więcej - za rok chętnie do niej powrócę!

"Alicja w Krainie Czarów" Lewis Carroll

"Alicja w Krainie Czarów" Lewis Carroll, Tyt. oryg. Alice's Adventures in Wonderland, Wyd. MG, Str. 241

Książka dla wspólnej lektury wszystkich pokoleń – każdy znajdzie tu swoje własne odczytanie i swoje własne oczarowanie.


"Alicję w Krainie Czarów" kocham miłością wielką i niepodważalną. Nie jest to jednak uczucie, które narodziło się od razu. Jeszcze kilka lat temu uważałam, że to jedna z najbardziej absurdalnych powieści jakie dedykuje się dzieciom i nie widziałam w niej nic specjalnego. Moje nastawienie zmieniło się zupełnie pod wpływem filmowej adaptacji Tima Burtona, który pokazał mi ten świat z zupełnie innej strony. Wróciłam wówczas do powieści, która wpłynęła na mnie zupełnie inaczej niż za pierwszym razem i dziś nie wyobrażam sobie, żebym chociaż raz w roku nie odświeżyła sobie lektury.

Sami wiecie jak wyglądają przygody młodej Alicji, więc nie będę zagłębiać się w opis fabuły. To piękna, ponadczasowa, igrająca sobie z wyobraźnią czytelnika historia, która ma wiele ukrytych znaczeń. Cenię ją sobie za odwagę w przekazywaniu wartości, za nawiązywanie do konkretnych celów, z głębię samego przekazu oraz za samą magię, która kryje się tam na każdym kroku.

Nowa, odświeżona wersja "Alicji w Krainie Czarów" od Wydawnictwa MG przyciąga ku sobie wzrok czytelnika, ponieważ okładka prezentuje się iście wspaniale. Struktura aż kusi, by trzymać ją w dłoniach a piękne ilustracje uzupełniające fabułę w wyjątkowy klimat. Przyznaję, że to chyba najpiękniejsze wydanie jakie do tej pory widziałam, ponieważ jednoczy - podobnie jak sama historia - czytelników w każdym wieku i wręcz kusi, by rodzicie czytali ją wraz ze swoimi pociechami.

Można rozpływać się w zachwycie nad urokiem książki Lewisa Carrolla, ale prawda jest taka, że doceni ją każdy w swoim czasie. Wiem to z własnego doświadczenia. To książka piękna i ponadczasowa, wartościowa, ponieważ ujmująca świat z nowej, nieznanej perspektywy, ale przede wszystkim magiczna, bajkowa, wyśniona i odrealniona w sposób zaskakująco blisko połączony z jawą. Pamiętajcie, że to opowieść, która wpłynie na Was inaczej za każdym razem, gdy sięgnięcie po lekturę i chyba to jest jej kwintesencją.