niedziela, 30 czerwca 2019

"Wymarzony mężczyzna" Kristen Ashley

"Wymarzony mężczyzna" Kristen Ashley, Tyt. oryg. Motorcycle Man, Wyd. Akurat, Str. 576

"Nie minęła minuta, a on zaprosił ją na randkę. Zgodziła się bez wahania.''

Gorący mężczyzna i zakazana relacja. Czy praca wygra z uczuciami? Czy rozum przezwycięży emocje kryjące się w sercu?

Kristen Ashley powraca z czwartym już tomem swojej niesamowitej serii Mężczyzna marzeń. Za każdym razem autorka udowadnia nam, że nie tylko miłość od pierwszego wejrzenia ma rację bytu, ale i idealny mężczyzna chodzi gdzieś po planecie stworzony tylko dla nas. Jej idealni bohaterowie, męskie bożyszcza seksu raz za razem przyspieszają bicia swoich nowych partnerek wcale nie zapominając o czytelniczkach, które z zapartym tchem śledzą tą romantyczną akcję.

Tyra Master nie szuka już wrażeń. Nie potrzebuje także tragedii. Jedną ma już za sobą i to zdecydowanie wystarczy. Dziś próbuje stanąć na nogi i zapomnieć o przeszłości. Jednak pewnego dnia jej postanowienia wcale nie wydają się takie pewne, gdy ląduje w łóżku ze wspaniałym, wytatuowanym motocyklistą. I to coś zdecydowanie większego od zauroczenia! Czy możliwe, że już się zakochała? On jednak wyznaje zasadę, że związki w pracy nie są możliwe. Dlatego, gdy odkrywa że Tyra jest jego nową kierowniczką biura - zwalnia dziewczynę. Ta jednak nie pozwoli, by tak łatwo zrezygnował z miłości.

Od tragedii do pierwszego spotkania, przez zauroczenie na kolejnych tragediach i niepewnościach kończąc. Tak w dużym skrócie wygląda każda część serii Ashley, więc i tym razem nie pojawiło się nic nowego. Jednak chociaż wydaje się, że autorka posługuje się jedynie schematami i niczym nowym nas nie zaskakuje - to wielkie nieporozumienie. Jej historie są ciepłe, emocjonalne i za każdym razem inne, tak samo jak bohaterowie których nam przedstawia. Całość chce się czytać i czytać, losy dwójki postaci nawet przez moment nie pozostają nam obojętne a ich świadoma kreacja przypomina nas samych. Dlatego z chęcią śledziłam kolejne wybory Tyry i Tacka zastanawiając się czy gdzieś tam, w prawdziwym życiu nie rozgrywają się losy zakochanej kobiety i mężczyzny, który boi się zaryzykować.

Chodzi o miłość, jak zawsze w powieściach romantycznych. I o sceny łóżkowe, których autorka wcale nie skąpi. Jednak wszystko jest zrównoważone, nic nie gorszy, nikt nie każe nam przy tym zamykać oczu. Jak w dorosłym świecie bywa - są namiętności i błędne wybory, nie takie działania oraz konsekwencje a wszystko to łączy się w kompletną całość. Ashley poprawiła się ze stylem i dopracowaniem od swojej pierwszej powieści, która była dobra. Jednak z perspektywy czasu widzę, że uczy się na błędach i raz za razem serwuje mi kolejne historie z idealnym mężczyzną w roli głównej, które są lepsze i lepsze. To miła odskocznia od rzeczywistości, ukłon w stronę marzeń oraz oczekiwań wielu kobiet, które być może zatraciły już nadzieję. 

Nie martwcie się! Głowa do góry! Jeśli los wciąż podsuwa Wam mężczyzn niewartych uwagi na ratunek przychodzi Kristen Ashley i jej niezwykle zmysłowa seria. Autorka udowadnia, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje, tylko trzeba troszkę o nią zawalczyć. Nic w końcu nie przychodzi za darmo, prawda? "Wymarzony mężczyzna" to dużo emocji, wspaniałych bohaterów oraz miłości, która potrzebna jest każdemu z nas.

"Moralność pani Piontek" Magdalena Witkiewicz

"Moralność pani Piontek" Magdalena Witkiewicz, Wyd. Filia, Str. 304

"Najważniejsze było życie. Tu i teraz. Z najbliższymi."

A gdyby tak dopuścić do głosu własną rodzicielkę? Czy wybierze słuszną kandydatkę na przyszłe zaślubiny? A może jej gust nigdy nie pokryje się z naszym? Czas to sprawdzić!

Cenię literaturę Magdaleny Witkiewicz za prosty przekaz. W jej książkach mogę odnaleźć wszystko to co, czego wymagam od dobrej historii - wspaniałych, sympatycznych bohaterów, lekkie pióro, zabawne sceny, humorystyczne dialogi i wydarzenia z życia wzięte. Wszystko to składa się na kompletną opowieść, która intryguje od początku do końca i ciężko się od niej oderwać.

Powyższa książka jest potwierdzeniem talentu i pomysłowości autorki, która nie zwalnia tempa i zaskakuje nas co raz ro nowszymi pomysłami głównych bohaterów. W swojej komedii pomyłek z romansowym wydźwiękiem ukazuje uroki (wzloty i upadki) dojrzałego życia, gdy człowiek potrzebuje już stabilizacji i miłości, chociaż ta nie chce pojawić się tak jak we wszystkich filmach ze szczęśliwymi zakończeniami.

Tak poznajemy losy Augustyna Poniatowskiego (lekarza ginekologa), pani Piontek (jego upiornej mamy) oraz kobiet jego życia. Postać pani Gertrudy, rodzicielki i głowy rodziny budzi różne emocje - z jednej strony strach, z drugiej uwielbienie. Jak bowiem można nie lubić tak sympatycznej starzej pani, która rządzi w domu na swój sposób? Jak na złość ci, których chciałaby mieć blisko, wolą trzymać się od niej z daleka, natomiast lgną do niej tacy, przed którymi zamyka drzwi. Jak zatem nie zwariować? Na szczęście pocieszenie znajduje w swoich ukochanym synku, który już niebawem oznajmi, że wyprowadza się z domu...

To historia, która idealnie sprawdzi się dla czytelnika, który potrzebuje wytchnienia, relaksu, odpoczynku i bardzo sympatycznego towarzystwa. W gronie tych barwnych osobowości odnajdzie się każdy kto ceni sobie lekkość i swobodę oraz oryginalne pomysły na kreację głównych bohaterów, konkurujących o uwagę wraz z dawką solidnego poczucia humoru. Na równi z Gertrudą Piątek poznamy bowiem jej męża, Romualda, który zrobi wszystko, by żona w końcu od niego odeszła. Bliżej przyjrzymy się nowym znajomościom Augustyna, który przez przypadek zamieszka z pewną Anulą. Oraz poznamy rodzinę z sąsiedztwa, która chętnie najdzie jakąś miłą starszą panią do pomocy przy dzieciach. Tylko gdzie jej szukać? Może za ścianą bliźniaka?

Magdalena Witkiewicz po raz kolejny zabrała mnie do świata swojej nieograniczonej wyobraźni, podsyłając kolejnych ciekawych bohaterów i sceny pełne radości oraz subtelnego poczucia humoru. Doskonale bawiłam się podczas lektury i jestem pewna, że jeszcze nie jeden raz wrócę do historii pani Piontek. W końcu to książka, która ujawnia wszystkie tajniki nici łączącej matkę i jej dziecko, ukazująca prawdę na temat miłości, zrozumienia i bliskości rodziny oraz podtrzymująca mit na temat problemów pojawiających się wraz z dorastaniem naszych ukochanych dzieci. I nikt nawet nie domyśla się, że pani Piontek skrywa pewien sekret.

Co takiego próbuje zataić Gertruda Poniatowska, z domu Piontek? Dlaczego ucieka się do szantażu i graniach na emocjach zamiast podjąć szczerą rozmowę? "Moralność Pani Piontek" bawi, intryguje, poprawia humor, pokazując że miłość i życie idą ze sobą na równi, dzięki czemu nigdy nie możemy być pewni tego co przygotował dla nas los. Jeśli macie odwagę wkroczyć do świata głównej bohaterki i zrozumieć jej dziwactwa, które mają zataić przeszły status społeczny - zrozumiecie jak dobrze można się bawić przy powieściach Magdaleny Witkiewicz.

Za możliwość przeczytania dziękuję księgarni Gandalf.com.pl
gandalf.com.pl

sobota, 29 czerwca 2019

"Zło w zarodku" J.A. Redmerski

"Zło w zarodku" J.A. Redmerski, Tyt. oryg. Seeds of Iniquity, Wyd. Niezwykłe, Str. 273

"Każdy z was ma głęboki, mroczny sekret - zaczyna - coś czego możecie się wstydzić, albo żałować."

Nowi bohaterowie, nowa sytuacja. Czy i tym razem zło zostanie częściowo pokonane? W końcu ono zawsze odgrywa pierwszą rolę. Nigdy nie można od niego uciec. Prawda?

J.A. Redmerski wie jak zachęcić czytelnika, szczególnie gdy w grę wchodzi wielka miłość, jeszcze większe niebezpieczeństwo oraz skrajne emocje. Autorka zaproponowała serię, w której zło staje się czołowym bohaterem a wszechobecny klimat niepewności oraz strachu nieustannie wisi w powietrzu. Czwarta już część cyklu W towarzystwie zabójców to kolejna propozycja znanego nam charakterystycznego stylu Redmerski oraz nowinek ze świata zabójców.

Tym razem wydaje się, że niebezpieczeństwo jest silniejsze niż każdy przypuszczał. Nic dziwnego, w końcu w świecie morderców wszystko jest możliwe. Zakon Victora Fausta jednoczy się w siłę i zbiera kolejnych członków. Jednak gdy ktoś atakuje sześciu z nich, najcenniejszych i najodważniejszych, akcja się zagęszcza. Ktoś porywa najbliższych członków Zakonu a odzyskać można ich jedyne wyznając swoje najmroczniejsze sekrety przed tajemniczą Norą. Kim jest kobieta, która zaskakuje pięknem i wewnętrznym poczuciem zagrożenia? Dlaczego wie o informacjach, które powinny być ściśle tajne?

Zaskakująco i niebezpiecznie dzieje się w kontynuacji losów tych niebanalnych bohaterów. Autorka nie zwalniając tempa zabrała mnie w wir przygody, która  nie tylko przyspieszyła bicie mojego serca, ale i sprawiła, że nie mogłam przestać dziwić się jak silnie zakorzeniony jest Zakon Victora w świecie morderstw oraz bezwzględności. Strach napędzał adrenalinę a ta prowadziła do kolejnych, licznych sekretów, którymi Redmerski żonglowała od samego początku. Już na starcie wprowadziła tajemniczą postać od której wszystko się zaczęło i gdy Nora zaczęła popychać szóstkę morderców przeciwko sobie stało się jasne, że kryje się za tym istotny cel. Zatem przyglądałam się tej kobiecie, analizowałam jej zachowanie i wraz z innymi bohaterami zrozumiałam w końcu jaką rolę w tym wszystkim odgrywa. A zaskoczenie było ogromne! 

Zabójcy wykonują zadania, wątpią w prawdę która ich otacza oraz doszukują się nieścisłości w opowieściach swoich braci. Pojawiają się zatem kłopoty, dramaty oraz starcia a niebezpieczeństwo wciąż nie pozwala o sobie zapomnieć. Dzięki temu całość czyta się z prędkością światła, strony praktycznie przerzucają się same a czytelnik sam już nie wie, który z tych bohaterów jest mu bliższy mimo ich bezwzględności oraz otaczającego mroku. Nora mąci, miesza i wprowadza liczne emocjonalne zagrywki, by ich psychika została nadszarpnięta a w tym wszystkim rodzi się pytanie co dalej będzie z Zakonem Victora. I czy po zakończeniu rozgrywki dalej będzie istniał?

Nie trzeba znać poprzednich tomów, by doskonale bawić się podczas lektury jednak osobiście zachęcam, by zachować chronologię. To czysta przyjemność poznawać kolejnych bohaterów serii! Dużo zaskoczeń, dynamicznych zmian w fabule oraz postaci, które kocha się i nienawidzi jednocześnie tylko potwierdzają jak wielki talent drzemie w J.A. Redmerski. Przygotujcie się na akcję, która zmieni Wasze postrzeganie literatury, na historię która spędzi sen z powiek i na emocje, których nie będzie końca! "Zło w zarodku" to jedna z tych książek, przy których chciałabym zatrzymać czas i czytać, czytać, czytać ją bez końca.

piątek, 28 czerwca 2019

"Zatoka milczenia" Emma Viskic

"Zatoka milczenia" Emma Viskic, Tyt. oryg. Resurrection Bay, Wyd. Muza, Str. 352

W trakcie śledztwa Caleb odkrywa niewygodne prawdy o swoim zamordowanym przyjacielu – i o sobie samym.

Nie zawsze mamy wpływ na wydarzenia, które nas otaczają. Nie zawsze mamy wpływ na swoich przyjaciół. Jednak zawsze mamy prawo, by udowodnić swoją rację.

Emma Viskic zadebiutowała w Australii i tam też zdobyła serca wielu czytelników. Jej powieść osadzona w ramach typowej powieści kryminalnej trafiła także do nas, by zaskakiwać i wciągnąć w świat niebanalnego głównego bohatera. Podjęłam wyzwanie i sięgnęłam po lekturę z największymi oczekiwaniami. W końcu to gatunek, który jest mi najbliższy. Czy zatem autorka spełniła wszystkie zadania? Przyznam, że oczekiwałam więcej wybuchów i zwrotów w fabule, ale ogólnie cała historia przypadła mi do gustu.

Musicie pamiętać, że to dość oryginalna historia zważywszy na głównego bohatera. Caleb Zelic jest głuchy, więc świat jego oczami nie będzie wyglądał dokładnie tak jak innych bohaterów. Stąd specyficzny sposób narracji, trochę innej podejście do świata, spojrzenie na sytuacje w nietypowy sposób. Wszystko to przychodzi mniej naturalnie, więc potrzeba czasu by wkupić się w fabułę, jednak zauważyłam, że im dalej w historię tym lepiej rozumiem głównego bohatera przez taki zabieg. Autorka postawiła na znaki, detale, ruchy, przedmioty - dokładnie te aspekty, które są kluczowe dla głuchego bohatera. Caleb nie posiłkował się słuchem, nie mógł usłyszeć nietypowego brzmienia kłamstwa czy szeptów za plecami. Mógł za to dostrzegać szczegóły istotne dla śledztwa a które każdy inny przeoczyłby od razu.

Nic dziwnego zatem, że Caleb wkracza do akcji, gdy ginie jego przyjaciel. W końcu sam chce udowodnić, że nie zawinił w sprawie. Mając u boku Frankie, kobietę z którą również łączy go nić przyjaźni oraz posiadanie własnej firmy wyruszają tropem mordercy. Jednak nie będzie to wcale łatwa podróż. W dodatku Caleb odkryje wiele nieprzyjemnych faktów na temat swojego zmarłego przyjaciela oraz o sobie samym co zdecydowanie pokrzyżuje jego aktualny pogląd sytuacji.

Zabrakło mi w tej historii pazura i mocnego przytupu. Swobodna akcja podąża na przód, nie ma przestojów w fabule czy momentów nużących, ale nie ma też takiej dynamiki, która przyspieszyłaby bicie serca. Ot podążanie za nitką do kłębka, odkrywanie faktów, łączenie detali. Cały proces poszukiwania mordercy jest ciekawy, w sam raz na leniwe popołudnie, jednak fan gatunku i miłośnik mocnych wrażeń być może poczuje się rozczarowany. Nie mniej przeszłość głównego bohatera, bagaż trudnych życiowych doświadczeń, który musi dźwigać przysłaniają minus pozwalając cieszyć się lekturą.

"Zatoka milczenia" to kryminał, który obok zbrodni ujawnia także tajniki życia osoby, która nie słyszy otaczającego ją świata. Jak to jest żyć w ciągłej ciszy? Czy można wówczas uciec od swoich myśli? Caleb to bohater, który szybko uświadamia czytelnikowi jak wygląda jego świat a przy tym lektura wydaje się jedyna w swoim rodzaju. I faktycznie tak jest - to oryginalna historia, napisana inaczej niż te znane mi do tej pory. Pojawia się zatem pytanie: lubicie eksperymentować? Zaryzykujecie?

"Cress" Marissa Meyer

"Cress" Marissa Meyer, Tyt. oryg. Cress, Wyd. Papierowy Księżyc, Str. 548

"Nie dziękuj mi za mówienie ci prawdy, kiedy kłamstwo byłoby dla ciebie zbawieniem. "

Baśniowe postacie łączą siły, by zdetronizować podstępną królową. Tylko czy można stawić czoła komuś, kto nie boi się nikogo?

Nie ma chyba w tym roku premiery, której wyczekiwałabym z takim oddaniem. W sercu każdego z nas są książki, które moglibyśmy czytać na okrągło, za każdym razem odkrywając w nich coś nowego. Dla mnie bez wątpienia taką przygodą jest seria Marissy Meyer i jej niezapomniana Saga Księżycowa, która łączy w sobie wszystko to co najlepsze w książkach - wyjątkowych bohaterów, mnóstwo emocji, niebanalną fabułę czy niezapomniane cytaty.

Wszystko w tej historii ma swoje miejsce. Wydawać by się mogło, że to nielogiczny misz-masz gatunkowy, a jednak autorka doskonale wie co robi i nie jeden pisarz mógłby czerpać z jej książek inspiracje, gdyby tylko dorastał jej do pięt. Meyer zabiera nas w fantastyczno-futurystyczną wersję na nowo zinterpretowanych baśni, gdzie znani nam barterowe spotykają się w jednym miejscu i budują swoją opowieść od początku. Każdy kolejny tom to jeszcze większa przygoda, niebezpieczeństwa oraz przeszkody do pokonania a wszystko jest skutkiem wcześniejszych wydarzeń, więc zachowanie chronologii to warunek konieczny do pełnego zrozumienia treści. Ale i o to chodzi by czerpać przyjemność z czytania a poznając pierwszy tom na pewno zdecydujecie się na kolejny i kolejny, szczególnie że trzeci wydaje się jak do tej pory (o ile to tylko możliwe) najlepszy ze wszystkich.

Wciąż trwa walka między Ziemią a Księżycem. Królowa Levana nie cofnie się przed niczym, dlatego Cinder, Scarlet, Wilk i Kapitan Thorne muszą połączyć swoje siły. Czy Cress okaże się ich jedynym ratunkiem? Lunarska skorupa, zamknięta od siedmiu lat w satelicie przypomina Roszpunkę zamkniętą w najwyższej komnacie z małym wyjątkiem - Cress nie jest biernym obserwatorem a doskonałą hakerką. I chociaż pracuje dla królowej zrobi wszystko, by wyrwać się spod jej rządków. Tylko czy uda się jej pomóc, gdy wszystko się komplikuje?

Wielowymiarowe, niebanalne kreacje bohaterów to ogromny atut tej powieści. Kopciuszek, Czerwony Kapturek czy Roszpunka zmieniają swoje oblicze w połączeniu z nowymi, zaskakującymi wydarzeniami i podejmując wyzwanie idealnie spisują się w tej roli. W obliczu wojny między Ziemią a Księżycem autorka stworzyła postacie z całą paletę indywidualnych cech charakteru, charyzmatyczne i świadome swoich działań, dzięki czemu każdego uwielbia się z osobna za sposób bycia oraz podejmowane działania. Są także ci, których lubi się najbardziej, ponieważ w całej tej plejadzie bohaterów nie trudno wyłowić swoich ulubieńców, ale to już kwestia bardziej indywidualna, ponieważ każdy zasługuje na uznanie i zrozumienie.

Miłość, wojna, przyjaźń - oto wartości, którymi kieruje się Meyer. I robi to lepiej niż dobrze! Pokazuje, że nie ma znaczenia czy to powieść obyczajowa, historyczna czy fantasy - ponadczasowe motywy zawsze mają siłę przebicia i wydają się być motorem napędzającym całą fabułę. Ta z kolei jest niesłychanie wciągająca, pomysłowa, z całą masą nieoczekiwanych zwrotów akcji, które dodatkowo wprowadzają nowe postacie i odkrywają liczne sekrety. Zatem wniosek jest jeden: podczas lektury tej serii nie można się nudzić. Każda kolejno przerzucana strona to przygoda, pasja i  oczekiwanie na kolejny krok.

"Cress" spełniło wszystkie moje oczekiwania. Także te o których nawet nie wiedziałam, że istnieją. Marissa Meyer nie zawiodła, podnosząc sobie poprzeczkę naprawdę wysoko. Saga Księżycowa to luźne nawiązanie do znanych nam baśni, odkrycie nowych kart związanych ze światem przedstawionym czy życiem głównych bohaterów oraz akcja, która nie zwalnia ani na minutę. W morzu przeróżnych emocji, gdzie szczęśliwe zakończenie wcale nie jest czymś pewnym nie mogłam przestać zachwycać się nad solidnie odrobioną przez autorkę lekcją.

"Kobieta, która nie odmieniła losów świata" Karina Obara

"Kobieta, która nie odmieniła losów świata" Karina Obara, Wyd. Replika, Str. 320

" – Chciałabym, chciałabym – nie wierzyła, że mówi to po raz kolejny. Ona, która wyszła ze sportu, przeszła przez obóz pracy i stała się bezdomna – chciałabym być mądra, a jestem coraz głupsza."

Czasami chcemy zmienić swoje życie. Zapomnieć o tym co było, by zacząć to co będzie. Jednak nie zawsze wychodzi tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Wówczas wydaje się, że los śmieje się nam prosto w twarz.

Karina Obara napisała niepozorną powieść, która jednocześnie stała się jedną z najlepszych historii jakie ostatnio czytałam. Podeszłam do lektury bez oczekiwań, bez zbędnego nastawiania się na nie wiadomo co, porzuciłam hasła "bestseller", "musisz to przeczytać", "hit" i po prostu zatopiłam się z lekturą w miękkim fotelu, by ta umiliła mi czas. Możecie zatem mi wierzyć jakie było moje zaskoczenie, gdy odkryłam, że ta książka zasługuje na wszystkie wcześniej wymienione hasła! Jest oryginalna, pomysłowa i jedyna w swoim rodzaju.

Chciałabym zdradzić Wam fabułę tej powieści, podzielić się wrażeniami, pozachwycać nad kolejnymi krokami które podejmowała główna bohaterka. Ale nie mogę tego zrobić. Nie chcę popsuć Wam radości czytania a ona bierze się właśnie z odkrywania kolejnych absurdalnych kroków Benity Kluczman. To ona odkryła, że świat który ją otacza jest byle jaki i nic nie wnoszący do jej życia. Postanowiła więc zmierzyć się z własną firmą, porzucić ją na rzecz prawdy, zapomnieć o kłamliwości i marnej jakości dzisiejszych mediów. Zatem z zapracowanej dziennikarki nagle całkowicie odmienia swoje życia. I jestem pewna, że nie o to jej chodziło, że nie chciała znaleźć się w sytuacji w jakiej się znalazła. Ale walczy! Walczy do końca o swoją prawdę, bo nic innego jej nie pozostało.

Śmiech do rozpuku, aż bolą policzki, aż budują się mięśnie na brzuchu. Tak w skrócie można opisać losy głównej bohaterki. Absurd goni absurd, życiowe doświadczenia są bardziej życiowe niż ktokolwiek przypuszczał a przyziemność staje murem za Benitą. Jednak jest w tym wszystkim urok a oryginalność kobiety zdecydowanie działa na jej korzyść. Nie mogłam oderwać się od jej przygód, które wynikały z zupełnego przypadku, nie mogłam przestać też kibicować Benicie, która właściwie jako jedyna walczyła o swoje do upartego.

To piekielnie inteligenta powieść. Chociaż pełno w niej czarnego humoru Karina Obara doskonale wie o czym pisze. Nie boi się wywlekać na światło dnia wszelakich absurdów życia codziennego. Nie boi się podejmować ważnych tematów w świetle zabawy i dobrego humoru. Pokazuje, że to co nas otacza jest komedią, którą sami piszemy i nie pozostaje nam nic innego niż iść przez życie z uśmiechem na ustach. Bo jeśli spojrzymy na świat w pozytywny sposób otrzymamy zdecydowanie więcej przygód od losu. 

Jedna intryga za drugą, akcja nie zwalnia tempa niczym najlepszy, najbardziej soczysty kryminał a główna bohaterka z miejsca zjednuje sympatię czytelnika. Oto "Kobieta, która nie odmieniła losów świata" lektura obowiązkowa dla każdego! Ta książka wpłynęła na mnie w sposób, którego zupełnie się nie spodziewałam sprawiając, że życie w końcu przestało być dla mnie pozbawione kolorów. Śmiałam się z ludzkiej głupoty, banalnych decyzji i wkroczyłam w sam środek wielkiej przygody do której - jestem tego pewna - jeszcze nie jeden raz powrócę.

czwartek, 27 czerwca 2019

Przedpremierowo: "Milion nowych chwil" Katherine Center

"Milion nowych chwil" Katherine Center, Tyt. oryg. How To Walk Away, Wyd. Muza, Str. 416
PREMIERA: 17 lipca 2019r.

"Oczy, choć z całych sił starałam się zachować spokój, rzucały spojrzenia na boki niczym u myszy schwytanej w pułapkę."

Wydaje się, że życie zawsze ma dla nas indywidualny plan. Nie zawsze jest on wyjątkowy, bywa okrutny i bolesny. Jak zatem uciec od takiego losu? I czy to w ogóle możliwe?

Jeśli szukacie powieści wyjątkowej oraz ponadczasowej, w której wartości prześcigają się o uwagę czytelnika, warto bliżej przyjrzeć się powieści Katherine Center. To moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale na pewno nie ostatnie, ponieważ nie tylko pięknie pisze o trudach prawdziwego życia, ale i jej styl potrafi przyciągnąć uwagę. "Milion nowych chwil" okazała się lekturą, którą czyta się z przejęciem a jedynym jej minusem jest fakt, że zdecydowanie zbyt szybko się kończy.

To historia o losach wyjątkowej dziewczyny. Pięknej, utalentowanej, otwartej na świat. Maggie Jacobsen miała wszystko i czuła, że życie jej sprzyja. Pięła się po szczeblach kariery, miała u swojego boku ukochanego chłopaka a rodzina była całym jej światem. Dlatego wierzyła, że to co ją spotkało już się nie odmieni. Może za wyjątkiem związku, który powinien przejść na nowy poziom, bardziej zaawansowany. Maggie zatem zgodziła się wyjść za Chipa, gdy ten oświadczył się jej w romantyczny sposób. Jednak tuż po ty wydarzył się wypadek, który wszystko odmienił.

Autorka podjęła temat, który chyba jest największym dramatem dla osoby, która przez niego przechodzi. Indywidualna tragedia Maggie okazała się zamknięta nie tylko w jej psychice, ale i fizyczności, gdy podczas romantycznych oświadczyn wypadek sprawia, że w szpitalu budzi się oszpecona bliznami i częściowo sparaliżowana. Postronny obserwator może jedynie być w szoku wszystkich tych wydarzeń, ale tylko dziewczyna wie co tak naprawdę rozgrywa się w jej głowie. A są to myśli naprawdę trudne, gdy powoli uświadamia sobie, że od teraz wszystko się zmieni. Byłam pod wrażeniem jak autorka doskonale poradziła sobie z podjętym tematem i krok po kroku wyjaśniła mi cały dramat głównej bohaterki w prostych słowach, ale absolutnie nie pozbawionych emocji.

Chociaż wydawać by się mogło, że książka niesie za sobą jedynie smutek i rozgoryczenie - nic bardziej mylnego! Ironiczne dialogi, czarny humor oraz wielka inteligencja głównej bohaterki sprawiły, że przez łzy przebijały się chwile szczerego śmiechu. Radość pojawiała się także w momentach bliższego spojrzenia na życie Maggie, gdy ta z determinacją i odwagą pokonywała kolejne przeciwności. A było ich naprawdę wiele, ponieważ nie tylko sama rehabilitacja okazała się wyzwaniem. Z wielką pokorą śledziłam losy tej dziewczyny i nawet nie musiałam trzymać kciuków za jej działania - wiedziałam, że sobie poradzi a jej kreacja stała się jednym z moich ulubionych literackich wzorców do naśladowania.

"Milion nowych chwil" to powieść, która daje do myślenia. Nie zmienia świata, ale za to wpływa na każdego czytelnika z osobna. Warto na moment się zatrzymać, pomyśleć nad swoim życiem i nad losami innych biorąc sobie za wzór kogoś takiego jak Maggie. Okazuje się, że są osoby, które mają w życiu gorzej niż my a mimo wszystko pokonują te trudności krok po kroku. Nic innego im nie pozostało, jeśli chcą w końcu znaleźć upragnione szczęście. Mam nadzieję, że pozwolicie by ta książka Was pochłonęła, że dacie jej szanse i stawicie czoła przeciwnością losu wraz z główną bohaterką. Możecie mi zaufać - nie będziecie żałować wyboru.

środa, 26 czerwca 2019

"Na przekór" Agata Polte

"Na przekór" Agata Polte, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 296

Walcz o swoje. Na przekór wszystkiemu.

Bywa tak, że życie staje na opak naszym oczekiwaniom. Psuje wszystko co udało nam się przez lata wypracować, by pokazać że jesteśmy silni i zniesiemy więcej niż nam się wydaje.

Swoją przygodę z powieściami Agaty Polte rozpoczęłam od jej debiutanckiej powieści, która mnie zauroczyła. Lekki styl pisania autorki, jej świadome podejście do tematu oraz kreacja ciekawych bohaterów przekonały mnie, że z każdą kolejną książką będzie co raz lepiej. I faktycznie tak się stało. Autorka nabrała doświadczenia co potwierdza "Na przekór" czyli trzecia już książka w jej dorobku a w moim odczuciu - najlepsza.

Laura nie ma w życiu łatwo. Ojciec opuścił ją kiedy była malutka, matka w poszukiwaniu lepszej pracy wyjechała za granicę, by zapomnieć o córce i tam rozpocząć nowe życie. Jednak dziewczyna nie poddała się, nie przestałą cieszyć się chwilą. W końcu miała u swojego boku ukochaną babcię oraz dwa zwariowane zwierzaki. Ta mała rodzina nie pozwalała jej zwariować. W dodatku czas spędzony w klinice weterynaryjnej pozwalał jej spojrzeć na swoją przyszłość a przyjaciel u bok u podtrzymywał na duchu. Z czasem też pojawił się Filip, sympatyczny chłopak do którego Laura zaczęła czuć coś więcej. Wówczas nadszedł największy cios od życia. 

Agata Polte zabiera swoich czytelników w podróż przez samo życie. Fabuła jej powieści stoi na równi z możliwymi wydarzeniami, które śmiało mogłyby mieć miejsce w prawdziwym życiu. Ani przez moment nie widziałam w tej historii przekłamania czy błędnych emocji - wszystko wydawało się być na swoim miejscu, nawet gdy podjęte tematy były trudne i ciężkie do przyjęcia. Życiem Laury kierował pech i jak to bywa w przypadku każdego z nas, gdy tylko pojawiło się słońce, nadciągały deszczowe chmury. Dziewczyna jednak za każdym razem stawała na nogi, walczyła o własne szczęście, próbowała odgonić mrok. Nie było łatwo, ponieważ samemu czytelnikowi wiele razy cisnęły się do oczu łzy wzruszenia, ale mogę śmiało Was zapewnić, że Laura jest jedną z tych bohaterek, które śmiało możemy postawić sobie za wzór do naśladowania.

Cała plejada barwnych bohaterów dotrzymuje nam towarzystwa od początku do końca. Autorka nie bawi się w ciągnięcie fabuły bez końca, jej książki są krótkie ale i konkretne dzięki czemu całą swoją uwagę może skupić na kreacji poszczególnych postaci. A to zawsze wychodzi jej najlepiej. Laura jest wspaniała, ale nie mogę również zapomnieć o serdecznej babci, która przygarnęła ją pod swoje skrzydła. O Adamie, który zawsze służy wierną przyjaźnią. Oraz - oczywiście - o Filipie, którego urok osobisty widać z daleka a poczucie humoru i podejście do życia pozwalają dziewczynie walczyć z kolejnymi przeciwnościami.

Podsumowując - takich książek na lato nam potrzeba. Jednak prawda jest taka, że "Na przekór" można czytać o każdej porze roku i zawsze dostrzeżemy to samo przesłanie. To książka, która mówi że świat nie należy do najłatwiejszych, że zdarzają się tragedie i łzy. Jednak mając o swojego boku przyjaciół można odnaleźć równowagę. Jestem bardziej niż zadowolona z najnowszej powieści autorki i cieszę się, że jej powieść nie zniknie w tłoku innych powieści młodzieżowych. Wręcz przeciwnie - stanie na najwyższym miejscu.

"Las zna twoje imię" Alaitz Leceaga

"Las zna twoje imię" Alaitz Leceaga, Tyt. oryg. El bosque sabe tu nombre, Wyd. Albatros, Str. 576

Sekret ukryty głęboko w lesie. Dwie siostry, które łączy więcej, niż dzieli.

Miejsce ukryte głęboko w lesie. Tajemnice, które ujawniane są wyłącznie wybranym. Czy odkrycie sekretu zamkniętego w koronach drzew zmieni postrzeganie świata?

Długo wyczekiwałam premiery tej powieści. Wiedziałam, że po prostu muszę poznać historię Alaitz Leceaga a niesamowicie klimatyczna okładka tylko utwierdzała mnie w przekonaniu. Uwielbiam książki utrzymane w takim stylu, realizm magiczny dodaje im uroku a siła bohaterów przebija się przez wszystkie strony. Dlatego zatraciłam się w opowieści, zatrzymałam czas, zapomniałam o rzeczywistości i delektowałam się każdym słowem autorki.

To była naprawdę dobra historia! Owszem, spodziewałam się, że autorka zaserwuje mi opowieść z masą przeróżnych emocji, ale dostałam znacznie więcej niż podejrzewałam. Dopracowana w każdym detalu, wyjątkowa, ponadczasowa, piekielnie inteligentna fabuła zabrała mnie w sam środek losów jednej rodziny, jednej kobiety postawionej przez trudnymi wyborami. A jednak bohaterka nie cofnęła się, nie zawahała ani przez chwilę w imponujący sposób walcząc o swoje pochodzenie, wartości oraz dziedzictwo. Nie mogę zdradzić zbyt wiele, by nie popsuć Wam przyjemności czytania, ale możecie sobie wyobrazić sagę rodzinną, bardzo indywidualną i opierającą się na magicznym motywie, która wkrada się w serce czytelnika i zabiera w podróż, która wydaje się nie tylko psychiczna, ale i fizyczna.

To los dwóch dziewczynek, bliźniaczek skazanych na piętno klątwy otrzymanej w darze po swojej babci. To ona przekazała Estrella i Alma różnorodne cechy magiczne, które wyróżniały dziewczynki, ale i ona zmusiła ich do życia w cieniu zbliżających się piętnastych urodzin, podczas których jedna z dziewcząt miała stracić życie. Rozpoczyna się zatem starcie z niebezpieczeństwem, walka o zrozumienie i odkrycie, że luksus nigdy nie jest wyznacznikiem prawdziwego szczęścia.

Każdy element tej historii jest fascynujący i zasługuje na chwilę uznania. Sylwetki bohaterów to połączenie skrajnych emocji, wyrachowania a nawet egoizmu co przecież nie jest czymś znanym w literaturze. W może słodkich i uroczych bohaterek otrzymałam Estrellę, czyli dziewczynę zapatrzoną we własne oczekiwania, która dopiero wraz z biegiem fabuły zmieniała swoje podejście do świata. A jej dynamicznie zmieniająca się postać fascynowała mnie od początku do końca, uderzając we mnie całą masą przeróżnych emocji. Dziewczyna była jednak silna, niezależna i waleczna, więc chociaż momentami budziła niemy sprzeciw - zawsze fascynowała. Zatem kreacja bohaterów jest tutaj na najwyższym poziomie, tuż obok doskonałej narracji oraz wspaniałego klimatu tej magicznej, wielopoziomowej opowieści. Tutaj każdy szczegół ma znaczenie: od wyjątkowych miejsc, malowniczego lasu, poprzez wierzenia i legendy aż prawdę płynącą z odniesień do historii.

Pozostaję pod urokiem powieści Alaitz Leceaga i wciąż rozmyślam o losach bohaterów z "Las zna twoje imię". To powieść, która warta jest każdego przeczytanego słowa, oryginalna, magiczna i ponadczasowa. Opowiada o sile kobiet, które motywują do działania, stają się dla nas wzorem i pozwalają inaczej spojrzeć na nasze życie. A czy nie o to chodzi, by podobne historie nie tylko fascynowały, ale i wpływały na nas indywidualnie? Nie pozwólcie, by ta powieść przeszła obok Was obojętnie. Dajcie jej szansę, a na pewno nie poczujecie się rozczarowani.

wtorek, 25 czerwca 2019

"Słodko-gorzkie lato" Siobhan Vivian

"Słodko-gorzkie lato" Siobhan Vivian, Tyt. oryg. Stay Sweet, Wyd. Feeria, Str. 404

Wzruszająca historia o sile dziewczyńskiej przyjaźni i spełnianiu marzeń!

Jedno miejsce, które jednoczy wszystkich. Jedno miejsce, w którym czas się zatrzymuje. Jak zatem zachować je przed upływem czasu? Czy można ochronić je przed zamknięciem?

Czytałam kilka książek od Siobhan Vivian i najbardziej w pamięci zapadł mi historia z "Fatalnej listy", czyli lekkiej powieści dla młodzieży, w której królowały typowe nastoletnie troski oraz nuta sekretu. Tym razem autorka zamachała mi przed oczami czymś bardziej spokojnym, wciąż słodkim i uroczym a ja kupiłam tą jej nową propozycję. W sam raz na letnie dni, gdy słońce świeci za oknem "Słodko-gorzkie lato" idealnie sprawdziło się jako lektura w której wydarzenia mają swoje uzasadnienie w czynach bohaterów.

Jedno miejsce zapoczątkowało całą historię. Dawno temu, gdy wojna pochłonęła mężczyzn a kobiety potrzebowały ukojenia, Molly Meade założyła lodziarnię. To tam dziewczęta spotykały się, by przy chwili słodkości dzielić swoje troski i pocieszać się nawzajem. Dziś miejsce dalej cieszy się wielką popularnością a Amelia pracuje tu już od trzech ostatnich sezonów, więc doskonale rozumie czar jaki zapoczątkowała Molly. Jednak właścicielka umiera a dziewczyna obawia się, że sama nie poradzi sobie z kontynuacją biznesu. Czy przyjazd wnuka Meade coś zmieni? A może Grady nie myśli wyłącznie o słodkiej formie swojej babci?

Lekka, słodka dokładnie jak podjęty temat i przesympatyczna lektura to propozycja od autorki, która nie boi się banalności fabuły. Potrafi zrobić coś z niczego i chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się, że będzie to historia przy której nie warto zatrzymać się na dłużej - to wyłącznie pozory. Prawda jest taka, że po zaledwie kilku stronach dostrzegłam urok tej sielankowej opowieści i z wielką przyjemnością śledziłam historię miejsca, które przecież tak wiele znaczyło w przeszłości i dziś stało się podporą dla wielu młodych ludzi. Autorka wpadła na dobry pomysł i stworzyła takie miejsce w literaturze do którego będę wracać, gdy tylko poczuję potrzebę ukojenia.

sympatyczni bohaterowie, dobra kreacja. Amelia to dziewczyna taka jak my - z indywidualnymi troskami oraz problemami, z marzeniami i oczekiwaniami. Jest rezolutna, odważna i ludzka: czasami popełnia błędy, kiedy indziej się waha a jeszcze w innym momencie zaczyna odczuwać motyle w brzuchu. Choćby za sprawą interesującego Grady'ego, który i moją uwagę przyciągnął od razu. Słodki, pewny swego chłopak, który z zapałem walczy o utrzymanie biznesu swojej babci. Chociaż bohaterowie są młodzi, dorastają wraz z kolejno pokonywanymi przeszkodami a taka dynamika rozwoju bohaterów bardzo przypadła mi do gustu.

Połączenie przeszłości z teraźniejszością, losów młodej bohaterki z pamiętnikiem Molly, z czasów wojny to interesujące posunięcie. Spędziłam miłe chwile odkrywając losy lodziarni i przez niemal całą lekturę marzyłam o solidnej porcji lodów. Autorka wie jak pobudzić wyobraźnię czytelnika! "Słodko-gorzkie lato" to powieść o przyjaźni, sile kobiet, dążeniu do realizacji własnych marzeń. Lektura w sam raz na leniwe letnie popołudnie, które polecam każdemu - bez wyjątku!

poniedziałek, 24 czerwca 2019

"Trinkets" Kirsten Smith

"Trinkets" Kirsten Smith, Tyt. oryg. Trinkets, Wyd. Jaguar, Str. 300

"Powody, dla których kradniemy, są różne, ale łączy je euforia wiążąca się z uzyskaniem czegoś za darmo, podobna do euforii, jaką odczuwa narkoman po wzięciu używki."

Jedno miejsce stanowi neutralną ziemię dla tych, którzy diametralnie się od siebie różnią. Do czego dąży takie połączenie? I czy w ogóle jest możliwe?

Przyznam szczerze, że gdyby nie zapowiedź serialu pod tym samym tytułem pewnie nie zwróciłabym uwagi na powieść Kirsten Smith. A szkoda, bo historia okazała się lekka i przyjemna, w sam raz na lato, niezobowiązująca chociaż jednocześnie podejmująca istotne tematy. Utrzymana w stylu młodzieżowym, z nastoletnimi bohaterami, zabiera w podróż przez troski ludzi wchodzących w dorosłe życie.

O co zatem chodzi w fabule? O jedno miejsce, które jednoczy różnych osobników. A dokładniej - o spotkania grupy anonimowych kleptomanów, do których trafiają ci, których nikt wcześniej nie podejrzewałby o takie czyny. Oraz tacy, po których od razu widać, że są uzależnieni. Tak poznały się Tabitha, Elodie i Moe - królowa całej szkoły, dziewczyna która unika wszystkich oraz ta, która stawia czoła wszystkim i wszystkiemu. Początkowo nie łączy je nic, ale z czasem wychodzą na jaw sekrety, które łączą ich wspólne uzależnienie.

To krótka historia, właściwie niezobowiązująca, ale ma w sobie jakiś urok przez który nie da się jej odłożyć. Ma w sobie jednak dwa minusy, które nie pozwoliły w pełni cieszyć mi się podjętą opowieścią. Jak na moje oko styl autorki był zbyt ciężki, męczący a przy tym pomysł nie w pełni wykorzystany. Autorka skupiła się na całości zapominając o detalach i chociaż jej książka jest dobra - zabrakło w niej jakiejś głębi. Pomysł był dobry, chociaż potencjał nie w pełni wykorzystany. A szkoda, ponieważ polubiłam bohaterów i mimo tych kilku mankamentów wciągnęłam się w historię, więc jestem pewna, że większe zaangażowanie ze strony Smith mogłoby stworzyć jeszcze lepszą powieść.

Było trochę o minusach, teraz czas o zaletach, których na pewno jest tutaj więcej. Przede wszystkim różnorodni bohaterowie, ich podziały pomiędzy rówieśnikami, wartości którymi przewodzą. Autorka wykreowała trzy różne bohaterki, które połączyła potrzeba adrenaliny. Każdej z nich brakowało dreszczyku emocji, bo przecież nie musiały kraść. Bogate, pochodzące z dobrych domów, znudzone dziewczynki trafiły na swoje historie opowiadane na spotkaniach i zrozumiały, że nie tylko one mają prywatne problemy. Miło było poznać osobne historie tych bohaterek, ale jeszcze lepiej: śledzić ich działania związane z rzuconym przez Tabithę wydaniem. Wisienką na torcie jest oryginalna narracja ze strony każdej z dziewczyn zaczynając od zwykłego przedstawienia faktów przez kartki z pamiętnika po wiersze. Nie można zatem nudzić się podczas tej lektury i nie przeszkadza przy tym nawet jej schematyczność.

"Trinkets" to lekka i niezobowiązująca historia, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Dotyka tematów typowych dla nastoletniego wieku, łączy bohaterki które pochodzą z różnych środowisk. Wprowadza tym samym różne podejścia do życia a czasem także zaskakuje. Opowiada o miłości, przyjaźni oraz problemach, czyli jest lekturą uniwersalną. Nie żałuję poświęconego jej czasu a nawet więcej - cieszę się, że mogłam poznać losy bohaterek. Nie skreślajcie zatem tej powieści z góry, nie kierujcie się od razu do serialu. Pamiętajcie: książka zawsze wygrywa.

"Zawsze i wszędzie" Brittainy C. Cherry

"Zawsze i wszędzie" Brittainy C. Cherry, Tyt. oryg. Disgrace, Wyd. Filia, Str. 420

"Właśnie w tym leżała największa różnica między tymi dwoma mężczyznami, których miałam obok siebie. Finley więził mnie jak w klatce. Jackson natomiast pozwalał mi latać."

Czy złamane serce może uleczyć kolejna miłość? A może chodzi o to, by już się nie zakochiwać a jedynie na moment zatracić w chwili szczęścia?

Czytałam wszystkie wydane u nas powieści Brittainy C. Cherry i nigdy żadna mnie nie zawiodła. To jedna z tych autorek, które doskonale wiedzą jak stworzyć powieść pełną barw, emocji oraz codziennego życia. Cherry także nie bawi się w konwenanse, nie tworzy cukierkowych historyjek w którym nie ważne co się wydarzy, musi nastąpić szczęśliwe zakończenie. Czasami łamie mi serce, kiedy indziej szokuje wyborami bohaterów, ale zawsze jest wiarygodna w tym co pisze, szczera i otwarta na czytelnika za co uwielbiam ją najbardziej.

Grace Hariss wiodła dobre życie. U boku męża czuła się szczęśliwa i kochana, chociaż z upływem lat zaczęło jej brakować ciepła. Zatraciło się poczucie wsparcia, miłości, pojawiały się problemy z którymi radzili sobie osobno. Jednak ona wciąż go kochała, wciąż robiła wszystko, by być szczęśliwą u boku mężczyzny, który w końcu ją porzucił. Na jaw wyszły kłamstwa i tajemnice a ból wydawał się nie do zniesienia. Wtedy pojawił się Jackson Emery, który miał być jedynie pocieszeniem, krótkim romansem. Okazało się, że został pocieszycielem i kimś bardzo, bardzo ważnym w życiu Grace.

Po raz kolejny Cherry stworzyła wspaniałych bohaterów, których pokochałam od pierwszych stron. Ich doświadczenia związane z niełatwym życiem, tragedie w których od lat nieświadomi brali udział, doświadczenia z przeszłości oraz utracone oczekiwania w stosunku do przyszłości sprawiły, że od pierwszej do ostatniej strony przekonywali swoją wiarygodnością. Zaakceptowałam ich wady i zalety, ponieważ to one pozwoliły im być ludźmi takimi jak my. Dlatego z fascynacją śledziłam ich wspólną drogę, widziałam jak powoli nawiązuje się nić porozumienia, zrozumienia, jak tworzy się komfort psychiczny i poczucie bezpieczeństwa. Miałam wrażenie, że są dla siebie stworzeni nie tylko przez chemię, która była między nimi, ale też przez uwagę jaką sobie poświęcali - on rozumiał ją, ona rozumiała jego, bez słów.

To piękna powieść, wzruszająca, chwytająca za serce, pełna przeróżnych emocji, które zostały w mojej głowie na długo po skończonej lekturze. Myślę, że złożyło się na to wiele czynników. Wiarygodni bohaterowie, historia, która bez problemu mogłaby wydarzyć się w prawdziwym życiu, problemy na które nie pozostawałam obojętna - wszystko to sprawiło, że całą sobą zaangażowałam się w przejmującą opowieść Grace i Jacksona. A to nie było łatwe połączenie, ponieważ różni jak woda i ogień wielokrotnie doprowadzali siebie na skraj wytrzymałości ciętym językiem i trafnymi uwagami. Dialogi czytało się z przyjemnością równą opisom, a samo życie które stało się głównym bohaterem tej powieści nadawało rytm całej fabule.

Trudne tematy, mnóstwo emocji, prawda, wiarygodność, wspaniali bohaterowie. Oto Brittainy C. Cherry w swoim najlepszym wydaniu. "Zawsze i wszędzie" to nie tylko powieść o miłości, ale przede wszystkim o prawdziwym życiu. Bogata w doświadczenia głównych bohaterów oraz przekonująca do siebie masą trafnych refleksji. Zabrała mnie we wspaniałą podróż, której szybko nie zapomnę a jeśli tylko odczuję, że zaczyna zacierać się w mojej głowie - natychmiast do niej wrócę. To jedna z najpiękniejszych książek jakie czytałam, mądra, wyjątkowa i dojrzała. Najlepsza w dorobku autorki, najciekawsza z kategorii książki dla kobiet


niedziela, 23 czerwca 2019

"Punk 57" Penelope Douglas

"Punk 57" Penelope Douglas, Tyt. oryg. Punk 57, Wyd. Niezwykłe, Str. 396

"W pewnym momencie wszyscy musimy zdecydować, czego chcemy bardziej: tego, co mieliśmy, czy tego, co może się wydarzyć. Zostać i zaryzykować, czy iść dalej."

Na początku to była zabawa. Później przerodziła się w płomienne uczucie. Tylko czy można zbudować coś trwałego na kłamstwach?

Penelope Douglas to moje ostatnie odkrycie. Autorka zaskakująca, pomysłowa, przepełniona oryginalnością którą przelewa na kraty swojej powieści oraz trzymająca w ręku wielki talent do kreowania historii romantycznych. Trudno przejść mi obojętnie obok jej książek a po lekturze "Birthday Girl", która do dziś nie chce wyjść z mojej głowy autorka wskoczyła na pozycję moich ulubionych. Z przyjemnością zatem sięgnęłam po najnowsze jej dzieło, tak mocno wychwalane. Czy zatem dorównała talentem swoim poprzednim? Dorównała i to jak! Wręcz podniosła poprzeczkę zaskakująco wysoko.

Wszystko rozpoczęło się bardzo niepozornie. Od jednej obietnicy i listów z przyrzeczeniem, że nie będą szukać siebie w mediach społecznościowych. Miały być tylko ich słowa, bez żadnych zdjęć. Jednak pewnego dnia spotkali się zupełnie przypadkiem, chociaż Ryen nie wiedziała, że Misha to właśnie ten chłopak. On natomiast ją rozpoznał. I gdy doszło do tragedii zrozumiał, że dziewczyna ciągle go okłamywała. Teraz nie chce jej znać i zrobi wszystko by ją znienawidzić. Ona natomiast nie rozumie skąd taki obrót sytuacji. Dlaczego Misha się do niej nie odzywa? Dlaczego w jej życie wkroczył tajemniczy chłopak, który wciąż próbuje działać na jej niekorzyść?

To historia pełna emocji, w której śmiech i łzy na zmianę wkradają się do serca czytelnika i zajmują w nim honorowe miejsce. Prawdziwe życie miesza się z prywatnymi troskami, problemami oraz rozterkami młodych bohaterów, którzy bardzo szybko łapią kontakt z czytelnikiem i pozwalają, by ich opowieść stałą się nam bliższa niż początkowo przypuszczaliśmy. Ich niecodzienna relacja, budowanie zaufania na zasadzie listów, które przecież już dawno wydają się wymarłą formą komunikacji została nadszarpnięta przez kłamstwa oraz niechęć do konfrontacji. Gdyby Ryen i Misha porozmawiali ze sobą zamiast ciągnąć całą tą sytuację w złym kierunku na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale prawda jest taka, że bez tego nie byłoby również tylu emocji, zaskakujących zwrotów akcji czy wartości związanych z potrzebą akceptacji, zrozumienia, bycia kochanym.

Dwa różne światy, dwa różne charaktery połączyły się w jedną historię, która nieustanie się zmienia. Do samego końca nie byłam pewna kierunku w którym potoczą się ich losy, ponieważ zależnie od doświadczeń i danej chwili bohaterowie wybierali różne drogi. Nie zawsze uczyli się na swoich błędach, nie zawsze patrzyli w przyszłość na możliwe konsekwencje działając pod wpływem impulsu, ale to tylko wpływało na intensywność fabuły. On postanowił się zemścić i robił to z podziwu godną pasją, ona natomiast nie rozumiała skąd ta agresywność ze strony chłopaka. Wszystko przez kłamstwa, tajemnice i niedomówienia, które bardzo łatwo zrozumieć - stając na miejscu obu postaci, wiarygodnych i mających swoje odbicie w prawdziwym świecie.

Romans z pazurem, miłość która spotkała na swojej drodze wielkie przeciwności oraz dwójka zagubionych bohaterów, których nie da się nie lubić. "Punk 57" to wyjątkowa historia, która z każdą kolejno przeczytaną stroną odkrywa nowe fakty i tajemnice. Zakochałam się w tej powieści i jestem pewna, że wrócę do niej nie jeden raz! Penelope Douglas wie jak zaskoczyć, zauroczyć i przede wszystkim zrzucić na czytelnika potężną dawkę ponadczasowych wartości.

sobota, 22 czerwca 2019

"Z głową w gwiazdach" Jenn Bennett

"Z głową w gwiazdach" Jenn Bennett, Tyt. oryg. Starry Eyes, Wyd. Iuvi, Str. 400

Sama w głuszy. Z chłopakiem, który złamał jej serce…

Najpierw przyjaciele, później zacięci wrogowie. Czy można stracić serce dla kogoś kto nie docenia naszych starań?

Pamiętam pierwszą powieść Jenn Bennett, którą miałam okazję czytać. Wówczas "Mój Alex" czyli słodka, urocza historyjka o pierwszej miłości bardzo przypadła mi do gustu. Byłam ciekawa czy to jednorazowy sukces autorki, czy być może ma talent do kreowania właśnie takich przyjemnych lektur z gatunku młodzieżowych, dlatego idąc za ciosem sięgnęłam po jej najnowszą powieść. Okazała się jeszcze lepsza od poprzedniczki, utrzymana w stylu New Adult z całym bagażem najlepszych aspektów tego gatunku.

Tym razem schemat został odwrócony, bohaterowie nie przeszli od nienawiści do miłości a od wielkiego uczucia do jeszcze większego znienawidzenia siebie nawzajem. Jak to możliwe? Przecież ich związek był wyjątkowy i wydawało się, że trwały. Wszystko zmienił zeszłoroczny bal, na którym Zorie i Lennon zrozumieli, że będąc ze sobą chyba popełnili błąd. I chociaż od tego czasu starają się unikać siebie jak ognia nastał czas, gdy wszystko co złe musi odejść w niepamięć. Jeden wypad w góry zmienił ich całe życie - zostali bowiem sami, zdani na dziką przyrodę, mogąc opierać się wyłącznie na sobie. Czy taki kontakt z własnymi uczuciami pozwoli im wyrównać rachunki?

Ale to była przygoda! Zupełnie nie spodziewałam się, że autorka zaserwuje mi historię, która chociaż nie jest szczególnie wartościowa pod względem zasad moralnych, chwyta za serce relacją głównych bohaterów oraz wyjątkowym klimatem przyrody z którą się zderzają. Wystawieni na pastwę losu, zmuszeni do tego by przebywać w swoim towarzystwie młodzi bohaterowie zaczynają sprzeczać się o najmniejsze rzeczy, wylewają swoje żale, otwierają duszę i w końcu wyjaśniają sobie wszelkie troski i zmartwienia. Okazuje się, że wcale nie byli tacy za jakich mieli się nawzajem i wspólne pokonywanie przeciwności pozwoliło im inaczej spojrzeć na przeszłe wydarzenia. Ogromnie polubiłam Zorie i Lennona za ich charaktery i sposoby bycia, dlatego liczyłam, że wyjaśniając sobie wszystko zrozumieją, że chemia pomiędzy nimi, którą ja wyczuwałam od samego początku nie bez powodu zawisła nad całą powieścią.

Rodzinne dramaty, wielkie oczekiwania, sprzeczki rodem z szekspirowskiego dramatu, próby odnalezienia siebie, poszukiwanie wartości - oto cała paleta zalet, które odnajdziecie w tej powieści poza dobrą kreacją głównych bohaterów oraz samym pomysłem czy wykonaniem fabuły. Skrywane tajemnice wychodzą na jaw, klimat natury podsyca atmosferę a malownicze widoki dodają niemal poetyczności poszczególnym wydarzeniom. Jestem zachwycona tą powieścią i mam nadzieję, że to dopiero początek kariery tej autorki.

"Z głową w gwiazdach" to przesympatyczna, słodka i urocza (w najlepszym możliwym wydaniu) historia od której ciężko się oderwać. Mnóstwo w niej emocji, mnóstwo dobrych wydarzeń oraz chwil smutku podsycających atmosferę. Z uśmiechem na ustach śledziłam sprzeczki głównych bohaterów oraz trzymałam kciuki za to, by rzeczywistość nie okazała się dla nich zgubna. Tym, którzy poszukują lektury niezobowiązującej choć przyjemniej i wyjątkowej - polecam!

piątek, 21 czerwca 2019

"Jeśli tam jesteś" Katy Loutzenhiser

"Jeśli tam jesteś" Katy Loutzenhiser, Tyt. oryg. If You're Out There, Wyd. Iuvi, Str. 304

Błyskotliwa historia z dreszczykiem, a jednocześnie poruszająca opowieść o przyjaźni i zdeterminowanej dziewczynie próbującej rozwiązać zagadkę, w którą nie wierzy nikt prócz niej.

Nigdy nie możemy być pewni do końca. Czasami ludzie potrafią nas zawieść. Czy zatem możemy wierzyć komuś kto uważa się za naszego przyjaciela?

Lekka, niezobowiązująca historia z pogranicza powieści młodzieżowej i subtelnego New Adult to propozycja od Katy Loutzenhiser, autorki która w ciekawy sposób łączy ze sobą nastoletnie rozterki oraz niemal sensacyjny pościg za zaginioną bohaterką. Obawiałam się trochę tej powieści, miałam wrażenie że jest ona dla mnie zbyt młodzieżowa i może okazać się za mono przesadzona czy przewidywalna a jednak już po kilku pierwszych stronach odnalazłam się w przygodach nastoletnich bohaterów i miło spędziłam czas w ich towarzystwie. 

Wszystko zaczęło się od przerwanej przyjaźni. Zan myślała, że ją i Priyę nie rozdzieli odległość. Jednak wszystko zaczęło się psuć. A wydawałoby się, że Kalifornia nie jest na końcu świata. Ich kontakt się urwał, Instagram Priy sugeruje, że wszystko co pisze to jedynie kłamstwa a wszyscy podpowiadają, żeby Zan w końcu zapomniała o dawnej przyjaźni i skupiła się na teraźniejszości. Dziewczyna jednak nie zamierza się tak łatwo poddawać. Nie odpuści dopóki sama przyjaciółka nie powie, by przestała ją prześladować.

Motyw przyjaźni wystawionej na próbę to historia jak z prawdziwego życia. Nie zawsze jest tak, że pozostajemy w jednym miejscu na zawsze, czasami opuszczamy bliskich z różnych powodów. Tylko od nas zależy czy nić porozumienia przetrwa próbę odległości. Autorka w bardzo świadomy sposób podjęła temat rozstania dwóch najlepszych przyjaciółek, ich niemal siostrzanej relacji, która z czasem doprowadziła do odkrycia wielkiej tajemnicy Priy. Zan drążyła temat, zbierała informacje, czasami absurdalnie zatracała się w stracie, ale z czasem wszystko się opłaciło i dziewczyna zbudowała na tym całkiem ciekawy wątek sensacyjny.

Tuż obok próby zrozumienia dziwnego zachowania dziewczyny Zan zmaga się z problemem miłosnym. Początkowo jeszcze nie wie, że pojawienie się w szkole nowego chłopaka zmieni jej podejście do siebie oraz tego co ją otacza, ale Logan szybko łapie z nią nić porozumienia. Wydaje się, że on jedyny rozumie jej chęć rozpoczęcia śledztwa i towarzyszy jej w całej procedurze. To ich zbliża, łączy i chociaż chemia wyczuwalna jest pomiędzy nimi niemal od pierwszego spotkania, trochę czas zajmuje im by zrozumieć, że warto połączyć siły. Autora spisała się budując wielowymiarowe kreacje swoich bohaterów, od początku do końca poświęcając im całą swoją uwagę. To zaowocowało wiarygodnością i sympatią, której nie sposób im oderwać.

Samotna dziewczyna, która straciła oparcie. Poszukiwanie własnej tożsamości. Prawdziwe ujęcie przyjaźni. Chociaż "Jeśli tam jesteś" to lekka powieść dla młodzieży, kryje w sobie wiele ponadczasowych wartości. Połączenie gatunków wyszło fabule na plus a tym samym zaciekawiło mnie tak, że zanim się obejrzałam cała historia była już za mną. Spędziłam w jej towarzystwie przyjemne chwile i mam nadzieję, że i Wy zdecydujecie się dać jej szansę.

"Blask nocy letniej" Beatrix Gurian

"Blask nocy letniej" Beatrix Gurian, Tyt. oryg. Sommer Nachts Funkeln, Wyd. Jaguar, Str. 384

"Nie poddawaj się, pod żadnym pozorem się nie poddawaj, powtarzała sobie."

Wydarzenia z ostatnich miesięcy wszystko zmieniły. Czy można więc w nowej rzeczywistości powrócić do życia, które nigdy nie będzie już takie samo?

Często wspominam Wam, że bardzo lubię powieści niemieckich autorów. Nie wiem skąd bierze się to przekonanie, ale za każdym razem gdy zdecyduję się na powieść z tamtych stron zawsze czuję się usatysfakcjonowana. Niemieccy autorzy piszą pewnie, nie zamęczają niepotrzebnymi opisami, koncentrują się bardziej na fabule i kreacji bohaterów niż czymkolwiek innym. To wszystko odnalazłam również w przypadku serii Roziskrzone noce od Beatrix Gurian. Kontynuacja losów bohaterów, których mocno polubiłam w pierwszym tomie ("Roziskrzone noce"), dziś powracają z jeszcze większą porcją przygód.

Fabuła rozpoczyna się mniej więcej w momencie poprzedniego finału. Nie podążamy zatem w nieznane, tylko od razu skupiamy uwagę na aktualnych wydarzeniach. A nie są one łatwe, biorąc pod uwagę to co działo się wcześniej. Warto zatem zdecydować się na przygodę z lekturami Gurian od początku, by nic Wam nie umknęło i trzymać się chronologii. Autorka kontynuując wcześniej podjęte wątki dodaje coś nowego, wciąż zaskakuje, intryguje, wprowadza momenty, których nawet bohaterowie się nie spodziewali a wszystko bo to, by nieustannie ciekawić przygodami Kati, dziewczyny której życie zmieniło się bardziej niż ktokolwiek przypuszczał. Nie mam zarzutów wobec dalszych wydarzeń - były równe pierwszemu tomowi, lekkie i przyjemne, z nutą romantycznych monetów.

Lekki styl to wstęp do przyjemnej historii. Druga część losów Kati nie odbiega od poprzedniczki i wciąż wprowadza na równi niepewność w stosunku do tego co wydarzy się w przyszłości oraz zaangażowanie w aktualne działania. A jest ich wystarczająco dużo, by nie było miejsca na nudę. Wypadek stał się motorem napędowym, zmienił postrzeganie głównej bohaterki, która zauważalnie dorosła przez wydarzenia z którymi miała do czynienia i dziś wyjeżdżając do Los Angeles inaczej podeszła do życia. To dobra, subtelna metamorfoza, która w morzu wielkich tajemnic i wciąż silnie nakreślonego wątku romantycznego idealnie skomponowała się z rozgrywanymi wydarzeniami.

Śledząc historią nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to miłość jest tutaj najważniejsza. Tuż po niej dopiero mroczne tajemnice, sekrety i niedomówienia, które wprowadzały przyjemny klimat. Beatrix Gurian stawia na bohaterów oraz towarzyszące im uczucia: przyjaźń, radość, wzajemne zrozumienie. Nic więc dziwnego, ze w tym wszystkim zrodziło się płomienne uczucie, które pomagało Kati zrozumieć to co ją otacza. Z blizną na twarzy, z brakiem przyjaciela oraz poczuciem, ze może być tylko gorzej wyjechała do LA jako au pair i nie spodziewała się, że ten krok całkowicie odmieni jej życie. Na miejscu poznała ludzi, którzy pomogli jej zrozumieć, że pozorne piękno kryje w sobie potworne niebezpieczeństwo.

"Blask nocy letniej" to przyjemna kontynuacja w sam raz na leniwe popołudnie. Wiele dowiedziałam się z dalszych losów głównej bohaterki, którą bardzo polubiłam. Przygoda Kati to nieustanne atrakcje i zwroty akcji, które odpędzają nudę. Sądzę również, że każdy w tej powieści znajdzie coś dla siebie - od przyjaźni, która stawia czoła złu, po waleczność, oddanie, tajemnice czy w końcu miłość. Nie jest to historia wyjątkowa, nie zmienia świata ani postrzegania, ale warto dać jej szansę i spędzić przy niej miłe chwile.

czwartek, 20 czerwca 2019

"Kolorowych snów" Monika Sawicka

"Kolorowych snów" Monika Sawicka, Wyd. Czwarta Strona, Str. 320

"Uśmiecham się do siebie dlatego, że się obudziłam."

Wystarczy chwila, by nasze życie odmieniło się całkowicie. Czasami są to zmiany na dobre. Jednak bywają takie, które wprowadzają jedynie smutek i żal. Czy można zatem się ich ustrzec?

Myślę, że fanom powieści obyczajowych książki Moniki Sawickiej nie są obce. Jeśli lubicie historie z morałem, dorosłe i życiowe a jeszcze nie mieliście okazji poznać żadnej książki tej autorki - polecam szybko nadrobić zaległości. Czeka na Was jej najnowsza książka, bardzo w stylu autorki, czyli poruszająca i odważna, mądrze napisana opowieść o życiu, które zawsze musi mieć ostatnie słowo.

Oto historia Natalii, zaledwie dwudziestoletniej dziewczyny, która sądziła, że całe życie dopiero przed nią. Odważna, silna i niezależna uwielbiała bawić się życiem, eksperymentować i tworzyć. Chciała robić coś, cokolwiek, co powoli jej uchwycić każdą chwilę dnia. Jednak pewnego dnia ktoś wydał na nią wyrok. Lekarz oznajmił diagnozę a ona nie wiedziała jeszcze z czym wiąże się termin białaczki. Wszystko zmienia się zatem, gdy dziewczyna rozpoczyna leczenie. Dawny czar prysł, nastała ponura rzeczywistość. I tylko od niej samej zależy czy załamie ręce poddając się chorobie. Jest wokół niej przecież mnóstwo ludzi, którym może pomóc.

Nie łatwy temat poruszony w tej powieści na początku budził moje wątpliwości. W końcu powstało już zdecydowanie zbyt wiele historii o chorobach ze smutnym wydźwiękiem a my, szczególnie latem, potrzebujemy radości i optymizmu. Niepotrzebnie jednak zwątpiłam w autorkę a może w Natalię, która od samego początku okazała się silną bohaterką otwartą na świat. Pierwsze słowa lekarza brzmiały jak wyrok, leczenie ją przytłoczyło i pierwsze etapy były naprawdę trudne. Dostrzegałam to wszystko co dzieje się z dziewczyną i nie mogłam powstrzymać wzruszenia. Ale to niej jest kolejna smutna opowieść do której potrzebujemy wyłącznie wielkie pudełko chusteczek. To dawka wielkiego optymizmu, który przeciwstawia się złu i pokazuje, że warto walczyć o siebie do samego końca.

Zrywając ze schematami, interpretując na swój sposób trudną tematykę autorka otwiera nam oczy i udowadnia, że to w nas samych leży determinacja. W wyjątkowy sposób przedstawiła mi historię Natalii, ujmując ją bardziej w postaci lekcji i przestrogi. Nie tylko dla mnie, bowiem w powieści pojawiło się wielu pobocznych bohaterów, którym dziewczyna mniej lub bardziej świadomie udzieliła pomocy. Okazało się, że jej nowa sytuacja oraz niegasnący chart ducha mogą być lekarstwem dla ludzi, którzy ją otaczają tym samym budując poczucie, że nie jest sama.

Poruszająca, magiczna, ponadczasowa powieść o ulotnym życiu. "Kolorowych snów" zaskakuje i zmusza do myślenia, chociaż jest to przede wszystkim powieść lekka i pełna uroku. Nie ukrywam, finał mocno mnie poruszył i chusteczki się przydały, ale to co zapamiętam z tej powieści to przede wszystkim wewnętrzna siła głównej bohaterki. Autorka spisała się na medal w piękny sposób poruszając ważne tematy i zmuszając na momenty do zatrzymania się w pędzie życia.

"Dziewczyna, którą znał" Tracey Garvis-Graves

"Dziewczyna, którą znał" Tracey Garvis-Graves, Tyt. oryg. The Girl He Used to Know, Wyd. Niezwykłe, Str. 313

"Przez całe życie czekałam na kogoś, przy kim mogłabym być sobą. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogłam być kimś takim dla innej osoby."

Czasami nasze plany nie mają pokrycia w rzeczywistości. Podstępny los kryje w zanadrzu przyszłość, której nie chcieliśmy. Czy zatem można uniknąć rozczarowania i żyć tak, jak od początku zamierzaliśmy?

Oto historia miłosna, która wcale nie potoczyła się dobrze. Opowieść o akceptacji, oczekiwaniach i wielkich uczuciach, które zderzyły się z ponurą codziennością. Tracey Garvis-Graves w swojej powieści, która bazuje na gatunku New Adult, romansie oraz nucie historii obyczajowej nawiązała do wydarzeń z życia - tych smutnych i tych radosnych, budując dla swoich bohaterów niepewną przyszłość, a dla czytelników lawinę przeróżnych emocji.

Annika Rose zawsze czuła się inna niż jej rówieśnicy. Dlatego pozwoliła, by jej czas wypełniały książki i szachy a brak zrozumienia ze strony innych ludzi nigdy nie był problemem. Jednak pewnego dnia do klubu szachowego, którego jest członkinią dołącza Jonathan. Nowa znajomość zmienia wszystko w życiu dziewczyny. Okazuje się, że spotkała pierwszą osobę od dawna, która nie ma problemu z jej wycofanym zachowaniem a wręcz nietuzinkowy sposób bycia dziewczyny przyciąga chłopaka jak magnes. Odnajdując w sobie pocieszenie oraz zrozumienie otwierają drzwi miłości, która przychodzi nagle i gwałtownie. Jednak wspólna przyszłość o której obydwoje tak bardzo marzyli nie jest im pisana. Jedna tragedia rozdziela ich na dziesięć lat i chociaż dochodzi do nieoczekiwanego, ponownego spotkania nikt nie jest pewien, czy nie powrócą demony przeszłości.

Garvis-Graves wykreowała dynamicznych bohaterów, którzy zmieniają się wraz z biegiem fabuły. Niepozorna Annika i jej nowy przyjaciel na początku zaskarbiają sobie sympatię czytelnika jako nieśmiali, idealnie pasujący do siebie bohaterowie, których  los świadomie postawił na swojej drodze. Jednak gdy dorastają ich oczekiwania i sposób bycia zmieniają się tak, jak to bywa w przypadku każdego z nas - doświadczenia życiowe zweryfikowały ich plany oraz marzenia co odbiło się na sylwetkach obu bohaterów. Wciąż byli intrygujący, wciąż ich los nie pozostawał mi obojętny, ale to co fascynowało mnie najbardziej to właśnie ten płynny obraz przejścia od początku dorosłości do zapuszczania w niej korzeni.

Wydaje się, że to schematyczna opowieść, prawda? Pierwsze wielkie miłosne rozczarowanie, uroki prawdziwego życia, spotkanie po latach. Już to gdzieś kiedyś było i to nie raz. Ale jest w tej historii także urok, wewnętrzne piękno za które w dużej mierze odpowiada styl autorki a to wszystko nie pozwala choćby na moment myśleć o losach Anniki i Jonathana jako o wydarzeniach jednych z wielu. To indywidualna opowieść napisana z perspektywy obu postaci, wprowadzająca mnóstwo emocji, wyjaśniająca początek o raz sens tragedii, która ich dotknęła. Przyznaję, że nie mogłam oderwać się od tej książki i z każdą kolejno przerzucaną stroną żałowałam, że co raz bliżej do finału.

Ważne tematy, których nie boi się podejmować Tracey Garvis-Graves idealnei skomponowały się z wyjątkowym uczuciem, które na nowo zakiełkowało między bohaterami. Autyzm, depresja, odrzucenie, potrzeba akceptacji to jedne z wielu istotnych aspektów poruszanych w fabule. Ale nie szukajcie w niej burzowych chmur, prędzej promieni słońca! Jest tutaj mnóstwo uroku, radości, szczęścia oraz emocji obok których nie sposób przejść obojętnie. Takiej powieści dawno nie czytałam a właśnie takiej potrzebowałam.

środa, 19 czerwca 2019

"Wschody i zachody słońca" Aleksandra Tyl

"Wschody i zachody słońca" Aleksandra Tyl, Wyd. Prozami, Str. 464

"Zrozumiałam, że świat codziennie dla kogoś się zaczyna i dla kogoś kończy. Jedni się rodzą, inni umierają. Słońce dalej wschodzi i zachodzi, ale nie dla wszystkich."

Kiedy życie do biega końca, przyjęte zasady wydają się nie mieć sensu. Kiedy można rozegrać swój czas na własnych warunkach?  

Chociaż o książkach Aleksandry Tyl słyszałam wiele dobrego, dopiero z jej najnowszą powieścią mogłam się przekonać co czytelniczki dostrzegają w jej prozie. Piękna historia obyczajowa angażująca wiele emocji oraz powołująca do życia licznych bohaterów oka mgnieniu zabrała mnie w sam środek historii, która bez problemu mogłaby wydarzyć się gdzieś w prawdziwym życiu. 

Piękna posiadłość, malowniczy Sopot, wschody i zachody słońca nad urokami życia głównych bohaterów. Tak rozpoczyna się historia starszej pani, która zauważyła, że jej życie chyli się ku końcowi. Postanowiła więc zmienić reguły swojej historii i w finale zatroszczyć się o własne interesy. Nie jest to jednak wszystko takie proste, ponieważ rodzina bogatej staruszki najmuje opiekunkę, która nie tylko ma dbać o jej dobre samopoczucie, ale i odstraszać potencjalnych kandydatów do spadku. I chociaż zadanie wydaje się banalnie proste, młodej kobiecie przyjdzie stawić czoła nie lada wyzwaniom.

Autorka zabrała mnie w sentymentalną podróż świadomie łącząc wydarzenia z teraźniejszości z tymi, które działy się wiele lat temu. Uwielbiam takie zderzenie dwóch światów, połączenie doświadczeń oraz wspomnień, zetknięcie dwóch pokoleń. Dlatego z przyjemnością śledziłam kolejno odkrywane wątki, przede wszystkim skupiając się jednak na kreacji dwóch głównych bohaterek. Hanka, starsza pani z zadziornym charakterem szybko zajęła centralny punkt powieści i chociaż Małgosia, jej nowa opiekunka również wydawała się ciekawą postacią - nie miała szans z tak charyzmatycznie nakreśloną kreacją dostojnej damy, która już w życiu wszystko widziała. Autorka stworzyła wielowymiarowe, bogate w doświadczenia bohaterki, których los od początku do końca nie pozostawał mi obojętny.

Głównym motywem powieści jest zderzenie dwóch światów, które chociaż dzielą lata doświadczeń, nieoczekiwanie nawiązały pomiędzy sobą nić porozumienia. Początkowo nic nie wskazywało na to, że Hanna i Gosia znajdą w swoich historiach ukojenie i zrozumienie, ale gdy jedna skrywała pewną tajemnicę, druga próbowała ją rozwikłać co doprowadziło do wielu nieoczekiwanych zwrotów w fabule, nawiązań do przeszłości niezwykle istotnej dla aktualnych poczynań starszej pani oraz chwili zamysłu nad całą sytuacją.

"Wschodu i zachody słońca" to ukłon w stronę siły przyjaźni i miłości, historii odgrywającej kluczowe znaczenie w życiu każdego z nas oraz emocji wartych każdego przeczytanego zdania. Piękna, wyjątkowa lektura, która przekonała mnie, że powieści Aleksandry Tyl warte są bliższego poznania zabrała mnie do malowniczych miejsc pełnych wzruszeń oraz wyjątkowych chwil.

"Everless" Sara Holland

"Everless" Sara Holland, Tyt. oryg. Everless, Wyd. Jaguar, Str. 380

"Nie wiesz, co to złamane serce, dopóki ktoś kogo kochasz, nie skona w twoich ramionach."

Niebezpieczna kraina, królestwo rządzone żelazną ręką królowej i niesłusznie oskarżeni bohaterowie. Oto przepis na historię, w której króluje potężna przygoda!

Sara Holland napisała powieść niebanalną, wciągającą i dość oryginalną. Na bazie historii fantastycznej wykreowała nowy, pomysłowy świat a wraz z nim wartych uwagi bohaterów. Jednak to co imponuje najbardziej to pomysł w połączeniu z jeszcze lepszym wykonaniem. Dawno nie bawiłam się tak dobrze podczas lektury, gdzie przywitała mnie cała masa przeróżnych emocji i ciąg wydarzeń, które wydawało się, że nie mają końca!

Początkowo nie było łatwo rozeznać mi się w fabule. Wydawała się odrobinę toporna, jakby toczona gdzieś obok czytelnika i nie starająca się załapać z nim indywidualny kontakt. Jednak wystarczyło chwilę zaangażowania, by okazało się, że całkowicie się mylę i powieść, którą otrzymałam wciąga na całego. Strony zaczęły przerzucać się same, los głównej bohaterki nie był mi obojętny i cała siła historii YA odnalazła swoje miejsce w oryginalnym pomyśle pozbawionym schematów, który zaskoczył mnie całą masą intryg, tajemnic czy nawet nutą czystej magii. Jednak to co najlepsze w tej historii to świat przedstawiony dopracowany w każdym detalu - Holland wymyśliła królestwo z jego zasadami, wartościami oraz istotnymi jednostkami, które odegrały kluczową dla fabuły rolę.

Jules zna pałacowe zasady, w końcu wychowywała się na dworze jako córka jednego z pałacowych sług. Jednak pewnego dnia życie na równi z dorastającymi książętami zostało jej odebrane. Nikt nie przewidział tych wydarzeń, nikt też nie zamierzał ich wyjaśniać. Dziś ukrywają się wraz z ojcem przed możliwym wyrokiem. Jednak jak długo można żyć w nędzy? Jules decydując się na ostateczny krok powraca po latach do pałacu w nadzieję, że nikt jej nie rozpozna. Przyjmuję posadę sługi i odkrywa przeszłość, której luki wciąż pozostają niewypełnione. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że w królestwie gdzie krew jest najcenniejszą walutą niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku.

Jules to jedna z tych bohaterek, której nie można odmówić uroku osobistego. Jej silna, indywidualna kreacja przemawia na korzyść w świecie, który upomina się o ofiary. Nie gubi się zatem w całej tej potworności, nie załamuje rąk a silnie walczy o swoje miejsce w historii i nie boi się podążać własną ścieżką. Autorka włożyła wiele solidnej pracy w kreację tej dziewczyny tworząc jednocześnie najjaśniejszy punkt fabuły - a tuż obok niej drugoplanowe postacie wnoszące kluczowe wartości przyjaźni, miłości (wątek romantyczny jest niezwykle przyjemny, absolutnie nie nachalny) oraz te skrajnie tragiczne, wyznaczające granice zła i bezwzględności.

Bardzo dobrze bawiłam się podczas lektury, przeżywając na własnej skórze wszystkie emocje. Śmiałam się i płakałam wraz z bohaterami, bałam się o ich losy oraz trzymałam kciuki za powodzenie misji. Od początku do końca dobrze wykonany pomysł przekonał mnie każdym fragmentem historii - początkiem, rozwinięciem aż w końcu niebanalnym finałem, który wszystko odmienił. A wszystko to owiane nutą niebezpieczeństwa i tajemnic, która - gdy zostanie zdemaskowana - odmieni cały przebieg historii.

"Everless" to powieść pełnowymiarowa, pomysłowa i niezwykle wciągająca. Pełnowymiarowi bohaterowie zapraszają w wir wielkiej przygody od której nie sposób się oderwać. W świecie, w którym wszystko jest możliwe stanęłam tuż obok młodej bohaterki, by wraz z nią stawić czoła prawdziwemu wyzwaniu. To była historia, której zdecydowanie szybko nie zapomnę i którą - mam taką nadzieję - będę mogła szybko kontynuować w następnym tomie.