czwartek, 30 czerwca 2016

"Coś pożyczonego" Emily Giffin

"Coś pożyczonego" Emily Giffin, Tyt. oryg. Something Borrowed, Wyd. Otwarte, Str. 400

"Nauczyłam się jednak, że sami tworzymy własne szczęście i że sięgnięcie po coś, czego pragniemy, oznacza również utratę czegoś innego. A kiedy gra toczy się o wysoką stawkę, strata może być bardzo dotkliwa."

Zaintrygowana twórczością Emily Giffin tym razem postanowiłam zmierzyć się z historią wydaną w dwóch częściach - miałam ochotę dłużej poczytać o bohaterach stworzonych przez autorkę. Choć przyznaję, że miałam pewne obawy. W końcu jedna dobra książka nie musi mieć przełożenia na pozostałe, prawda?

Tym razem historia na początku przypomina typowe romansidło z nutą depresji i typowości w tle. Sami powiedzcie: Darcy i Rachel przyjaźnią się od dzieciństwa i są dla siebie jak siostry. Jednak pewnego dnia ich przyjaźń pęka jak bańska mydlana, gdy Rachel budzi się u boku Deksa - narzeczonego Darcy. Brzmi bardzo schematycznie, prawda? W dodatku Rachel zakochuje się w Deksie, a nad tym wszystkim wisi co raz bliższe widmo ślubnego dnia. 

Nie powiem, sama po przeczytaniu opisu z tyłu okładki byłam pewna, że tym razem nie dostanę tak dobrej historii. Ale to wyłącznie moja wina, bo zapomniałam obdarzyć autorkę zaufaniem, którego tutaj zdecydowanie zabrakło. Mimo, że opis faktycznie brzmi typowo, nie zaznałam w całej fabule ani jednego momentu nudy. Właściwie to na nowo zaangażowałam się w rozterki bohaterów, tym bardziej że to kolejna powieść Giffin z życia wzięta - nieprzerysowana historia, trochę smutna i melodramatyczna, ale przy tym realna i rzeczywista, gdzie czytelnik bardzo łatwo może postawić się w sytuacji bohaterów.

Problem jest tym większy, że Darcy zawsze marzyła o tym, by być lepszą we wszystkim od Darcy. I chociaż ich przyjaźń była wielka to szczerość ze strony bohaterki nie była tak prawdziwa jest ze strony Rachel. Biorąc pod uwagę obie bohaterki i - nie inaczej - dzięki rewelacyjnie przedstawionej dogłębnej analizie obu pań mogłam wybrać tą, która bardziej zdobyła moje uznanie: zdradzona Darcy, czy Rachel. Wybór dla mnie był tylko jeden - Rachel. Jej przyjaciółka to typowa zazdrośnica, która egoistycznie idzie przez życie i nie patrzy na uczucia innych. Zgoda, Rachel zawiniła, ale łatwo ją ocenić z gór. Tak naprawdę to bohaterka, która kierując się w życiu zasadami popełniła jedne błąd, skreślając całe swoje dotychczasowe życie. Miłość nie wybiera, a o tym właśnie jest fabuła "Coś pożyczonego" - o tym, że kocha się tak mocno tylko raz i że życiowe wybory nie zawsze są trafione.

W twórczości Griffin można wyczuć powiew powieści obyczajowej z mocnym zaangażowaniem ze strony pisarza. Dobra ręka, lekki styl, ciekawa fabuła i pełnokrwiści bohaterowie to coś co w końcowym efekcie daje naprawdę wartą uwagi książkę. Niepotrzebnie obawiałam się kolejnej historii Giffin - oczarowała mnie dokładnie tak jak "Pewnego dnia" i przyniosła kolejne życiowe przesłanie. Jakie? Musicie poznać je sami - polecam!

Cykl Coś pożyczonego:
Coś pożyczonego | Coś niebieskiego 

środa, 29 czerwca 2016

"Pewnego dnia" Emily Giffin

"Pewnego dnia" Emily Giffin, Tyt. oryg. Where We Belong, Wyd. Otwarte, Str. 480

"Chyba chodzi mi po prostu o to, że życie szybko mija. Coraz szybciej. Czasem zapominam, jaka jest pora roku albo nawet który jest rok. Więc najważniejsze jest wykorzystywanie tego, co nam dane. Podejmowanie najlepszych możliwych decyzji. I radość z krótkich chwil, które spędzamy razem."

W życiu każdego czytelnika, a w moim to już w ogóle, są książki o których marzy, a do których mu jakoś nieszczególnie po drodze. Pojawiają się zaległe lektury, które trzeba przeczytać na wczoraj, pojawiają się też inne obowiązki i w natłoku spraw, przy ciągłym braku czasu, niektóre lektury po prostu mi umykają. Podobnie było z twórczością Giffin, która zawsze mnie intrygowała, ale do tej pory nie miałam okazji poznać ani jednej jej książki. Na szczęście los się do mnie uśmiechnął i na mojej półce pojawiły się wszystkie wydane do tej pory powieści autorki. A ja dla Was przygotowałam tydzień z jej twórczością. Jak sami widzicie - startujemy z najwyżej ocenianą historią "Pewnego dnia".

Wyobraźcie sobie, że po osiemnastu latach w końcu odnajdujecie swoją biologiczną matkę. Wyobraźcie sobie, że tego dnia wszystkie Wasze sekrety w końcu wychodzą na jaw i nie ma już żadnych tajemnic. Jednak czy na pewno? Właśnie tego doświadczyła na swojej skórze Kirby, osiemnastolatka, która w końcu odnalazła swoją mamę: trzydziestosześcioletnią Marinne. Nie jest trudno obliczyć wiek kobiety, gdy zaszła w ciążę i tym samym wykalkulować, dlaczego dopiero po latach staje twarzą w twarz ze sowim biologicznym dzieckiem. 

Musicie jednak wiedzieć, że to nie cała kalkulacja i typowa sytuacja tak wciągają do całej historii. Autorka potrafi pisać z przejęciem i masą emocji, tak że sama prawdopodobnie przeżywała całe swoje dzieło w trakcie pisania na równi ze mną, gdy w końcu zabrałam się do lektury jej historii. Zewsząd można wyczytać opinie, że to najlepsze książka autorki i nie mogę się z tym nie zgodzić, choć to dopiero moje pierwsze spotkanie z Emily Giffin. Jednak jeśli tak mają wyglądać jej wszystkie powieści - biorę każdą z nich za pewnik dobrej historii.

Narracja w "Pewnego dnia" naprzemiennie zmienia się w trzecioosobową obserwację matki i córki, przedstawiając punkt widzenia każdej bohaterki. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że pewne momenty ich życia nachodzą na siebie i stanowią jakby spójną całość, o której one właściwie nie mają pojęcia. To jednak nie tylko przedstawienie wiarygodnego opisu trudnego życia, ale i zaangażowania autorki w tworzenie swoich postaci - Marianne i Kirby mimo, że połączone więzami krwi są swoim zupełnym przeciwieństwem, a jednak Giffin idealnie przedstawiła historię, która je łączy i targające bohaterkami emocje. Wejść do świata adoptowanej dziewczyny, która wyrusza w sam środek Manhattanu by odnaleźć prawdę o swoim pochodzeniu i rodzinę, która o niej zapomniała to nie łatwa sprawa. Ale autorka stworzyła tak dogłębne portrety psychologiczne bohaterów, że nie ma mowy, by w książce pojawiło się coś bez znaczenia - tutaj każdy ruch postaci warunkuje rozwój dalszej sytuacji.

"Pewnego dnia" to historia o której nie da się zapomnieć. Przejmująca, emocjonalna i tak prawdziwa, że momentami naprawdę zastanawiałam się jak to byłoby postawić się na miejscu bohaterów. Jestem pod wielkim wrażeniem twórczości Giffin i przede wszystkim poznanej historii - to nie tylko powieść obyczajowa, to coś znaczne, znacznie głębszego. Do podróży w głąb świata bohaterów i samego siebie - gorąco zachęcam!

"Zapach lawendy" Nina Harrington

"Zapach lawendy" Nina Harrington, Lynne Graham, Amanda Browning, Tyt. oryg. The Last Summer of Being Single. A Stormy Greek Marriage. The Millionaire's Marriage Revenge, Wyd. Harper Collins, Str. 416

Nie jestem wielką fanką kilku historii w jednej książce, bo zazwyczaj lubię kiedy dana fabuła ciągnie się i ciągnie, żebym mogła naprawdę zaangażować się w historię, ale uważam, że i takie książki potrzebne są nam dla relaksu i umysłowego odpoczynku. Dlatego dziś zapraszam Was do lektury książki "Zapach lawendy" - idealnej na lato.

W lekturze czekają na Was trzy zmysłowe, ciepłe historie idealne na popołudni relaks czy poprawę humoru. Fabuła lektury przenosi na południe Francji, gdzie zapach ziół miesza się z tym słodkim urokiem kwiatów. Słońce razi w oczy a czytelnik rozpływa się w całym tym urokliwym klimacie, który już kusi wyrwaniem się choćby na moment w wakacyjną podróż. Sama lektura jest też idealna na zabranie jej wraz ze sobą w podróż: styl autorek jest lekki i przyjemny jak letnia bryza, więc całość komponuje się z wakacyjnym okresem naprawdę ciekawie.

Zaczynając od pierwszej historii mamy opowieść "Gorące lato", gdzie w starym domu otoczonym pięknym ogrodem możemy spotkać Ellę i Sebstaiana - on jest tylko przejazdem, bo nie chce powracać do bolesnych wspomnień a ona chociaż nie jest do końca przekonana w końcu odnajduje radość w ramionach ukochanego. Jednak czy na pewno istnieją szczęśliwe zakończenia? Subtelność bije również z nowelki "Miodowy miesiąc w Prowansji", gdzie pojawia się Billie od dawna zadurzona po uszy we własnym szefie. Ślub wydaje się spełnieniem je marzeń. Jednak czy to na pewno jest ten mężczyzna, o którym ona marzyła? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie na końcu historii, która płynnie przechodzi do ostatniej - "Na południu Francji", w której Sofie właśnie otrzymała kompromitujące zdjęcia męża. Upokorzona i zdruzgotana znika bez śladu a mąż odnajduje ją dopiero po sześciu latach. By zapomnieć o przeszłości proponuje wyjazd. Jednak czy ten pomoże na niezagojone rany?

Jak sami widzicie - historie są gorące i namiętne, a uczucie miesza się wraz z promieniami słońca. Dla mnie najciekawsza okazała się ostatnia historia, jednak wszystkie trzy mają w sobie klimat urokliwych powieści obyczajowych z nutką pikanterii w tle. Sam styl pisanych opowiadań nie koliduje z nieskomplikowaną treścią.

"Zapach lawendy" to idealna lektura na wakacje - dla fanów powieści lekkich i całkowicie niezobowiązujących. Książkę zabierze ze sobą w podróż, zrelaksujecie się i odpoczniecie - ja absolutnie nie czuję się, jakbym zmarnowała przy niej czas. Dla czytelników niewymagających wiele - polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

"Big Red Tequila" Rick Riordan

"Big Red Tequila" Rick Riordan, Tyt. oryg. Big Red Tequila, Wyd. Galeria Książki, Str. 464

"Byłem jeszcze zaspany, prawdopodobnie wciąż lekko nawalony i zdecydowanie zbyt wiele rozmyślałem o różnych sprawach, i pewnie dlatego głos mężczyzny wydał mi się znajomy."

Rick Riordan to autor znany chyba wszystkim czytelnikom świata, przynajmniej ze słyszenia. Przyznaję - jestem tym drugim: o jego twórczości czytałam same pochlebne recenzje, ale nigdy nie było mi po drodze, żeby sięgnąć po jedną z jego młodzieżowych historii. Jednak gdy nadarzyła się okazja i okrzyknięty przez recenzentów mistrzem, Riordan napisał kryminał - po prostu nie mogłam z niej nie skorzystać.

Jackson "Tres" Navarre to bohater, który potrafi tylko dwie rzeczy: rozkochać w sobie czytelnika, albo sprawić, że znienawidzimy go od pierwszych stron. Na całe szczęście ja przepadłam do reszty i dałam się porwać nieokrzesanemu urokowi tego naprawdę zaskakująco denerwującego bohatera - i po prostu zapisałam go na listę czołówki ulubionych postaci. Przepadam za takimi kreacjami - Tres wie czego chce, a jeśli akurat tego nie wie, to chociaż udaje. Uwielbia tequilę, jest mistrzem tai-chi, nie posiada licencji prywatnego detektywa a jednak nim jest i przez cały czas pakuje się w kłopoty.

Rick Riordan zachwycił mnie swoim stylem - wmieszał w historię uwielbiany przeze mnie sarkazm, a ponadto poprowadził fabułę do samego końca tak, że ani na moment nie miałam ochoty przerywać akcji. Wydarzenie goni wydarzenie, akcja goni akcję i zaskakujących scen ciągle przybywa. A w tym wszystkim Tres, który właściwie sam nie wie czego szuka. Dziesięć lat temu bohater opuścił rodzinne miasto, by zapomnieć o morderstwie, którego ofiarą padł jego ojciec. Jednak San Antonio wciąż go przyzywa i wraca tam, by w końcu poznać odpowiedzi na wszystkie wiszące w powietrzu pytania. Wydaje się, że to tylko kwestia czasu, żeby dokopać się do przeszłości, ale im dłużej Navarre drąży temat tym więcej pojawia się sekretów i właściwie z czasem już nie jesteśmy pewni, czy zagadka sprzed lat miała kiedykolwiek swoje zakończenie. Może przeszłość wciąż jest aktualna?

Wszyscy w mieście sprzysięgają się, by pozbawić głównego bohatera prawa głosu i tak oto wszyscy: mafia, łapówkarska firma budowlana, politycy o niecnych myślach, łączą siły by razem pozbyć się niechcianego gościa. Nikt nie wie, że takie akcje Tres uwielbia najbardziej. Tylko czy jeden człowiek jest w stanie postawić się całemu społeczeństwu? Napaść, strzelanina, nawet potrącenie przez samochód nie są w stanie zatrzymać go przed odkryciem prawdy o ojcu i uratowaniem byłej dziewczyny, która jak na złość w między czasie znika bez śladu. I może zagadka kryminalna nie należy do aż tak skomplikowanych jakby się chciało to całość komponuje się naprawdę rewelacyjnie.

Podsumowując, Rick Riordan razem z Navarre trafiają na listę postaci nietypowych i zdecydowanie wartych uwagi. "Big Red Tequila" to gratka dla wszystkich czytelników, którzy poszukują czegoś niebanalnego, zabawnego i przy tym z naprawdę szybką akcją. Dla mnie - powieść doskonała na obecny letni wypoczynek. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Galeria Książki.

niedziela, 26 czerwca 2016

"Magonia" Maria Dahvana Headley

"Magonia" Maria Dahvana Headley, Tyt. oryg. Magonia, Wyd. Galeria Książki, Str. 320

"Dorośli dużo mniej mówią o śmierci niż ludzie w moim wieku. Śmierć to taki Święty Mikołaj w świecie dorosłych, tyle że na odwrót. Gość, który zabiera wszystkie prezenty. Z dużym workiem włazi do komina i ze wszystkim, co wydrze człowiekowi z jego życia, odlatuje ciągnięty przez renifery. Jego sanie są wyładowane wspomnieniami."

Aza Ray od najmłodszych rad musi stawiać czoła nieznanej chorobie, która zaatakowała jej płuca. Lekarze bezradnie rozkładają ręce i nikt nie jest w stanie jej pomóc. Lecz pewnego dnia dziewczyna dostrzega na niebie wyłaniający się z chmur statek. Nikt nie daje jej wiary i każdy przypisuje to skutkom ubocznym leków.  Jednak Aza doskonale zdaje sobie sprawę z tego co widziała. I że było to bardziej rzeczywiste niż wszystko co ją do tej pory otaczało. Zanim udaje jej się wyjaśnić tajemnicze zjawisko - umiera. Jednak czy na pewno?

Dawno nie czytałam tak przejmującej historii. W gruncie rzeczy opowieść jest banalna, przewidywalna i typowo młodzieżowa, ale jest coś takiego co wyróżnia ją na tle innych - cudowny język jakim operuje autorka. Miałam wrażenie, że razem z Azą przeniosłam się do nowego świata, gdzie w poetyckim stylu zmierzyłam się z historią tak niesamowitą, że niemal z miejsca chwytającą za serce. Niemal wszystkie rozdziały poświęcone są narracji Azy, która prowadziła mnie przez swoje naprawdę skomplikowane życia, ale pojawiły się też osobne momenty, w których to Jason zabierał głos - przyjaciel dziewczyny, który jako jedyny naprawdę daje wiarę w to co mówi Aza. To chyba w tej sytuacji najlepsze rozwiązanie, bo poznałam wszystkie interesujące mnie aspekty książki z każdej możliwej strony.

Aza chociaż odchodzi z rzeczywistego świata budzi się w miejscu, gdzie wszystko wydaje się jakby lepsze. I przede wszystkim - tu może naprawdę oddychać. W dodatku zdobyła moc, która zaczyna kształtować jej nową osobowość. Jednak to tylko ulotne chwile szczęścia, ponieważ w powietrzu wisi wojna między Magonią a Ziemią, a Azie przyjdzie opowiedzieć się po jednej ze stron. Magiczny świat w którym znalazła się główna bohaterka to interpretacja tej utopijnej wersji alternatywnej rzeczywistości, w której sami chcielibyśmy się znaleźć. Nie da się tej historii w żaden sposób oprzeć, bo niemal mistyczny świat Magonii hipnotyzuje czytelnika już od pierwszych stron. Autorka wykreowała niesamowitą rzeczywistość za sprawą barwnego języka i doskonałej ręki do przedstawienia plastyczności scen - mnóstwo w tej książce szczegółów malowniczych miejsc i  opisów bohaterów jakich do tej pory nie znaliście. Takich książek powinno być więcej: zrywających ze schematami, magicznych i przenoszących do świata, którego za nic nie chce się opuszczać. 

"Magonia" to jedna z piękniejszych historii jakie czytałam. Wyjątkowo lekka, subtelna powieść pisana cudownym językiem skupiła na sobie moją uwagę od samego początku i nawet po skończonej lekturze nie chciała wyjść z mojej głowy. Zupełnie nie spodziewałam się historii, która na mnie czekała i żałuję ogromnie, że dopiero dziś mogę pochwalić się znajomością lektury. To pozycja obowiązkowa dla każdego fana historii barwnych i magicznych, ale przede wszystkich - cudownie napisanych.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Galeria Książki.

sobota, 25 czerwca 2016

"Strażniczka książek" Mechthild Gläser

"Strażniczka książek" Mechthild Gläser, Tyt. oryg. Die Buchspringer, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 392

"Pewna stara opowieść, w którą już od dawien dawna nikt z jej poddanych nie wierzył, głosiła, że gdzieś tam w leśnych ostępach żyje potwór ukryty w niedostępnej jaskini. Księżniczka bardzo bała się potwora."

Wyobraźcie sobie, że możecie znaleźć się w fabule swojej ulubionej książki i razem z bohaterami przeżywać ich historie. Niemożliwe? Zapytajcie o to Amy, która myślała tak samo jak my. Do czasu, gdy nie stanęła oko w oko z bohaterami czytanych przez siebie książek. Brzmi idealnie, szczególnie dla mola książkowego, prawda? Jednak każda wyjątkowa sytuacja ma swoje konsekwencje...

Zarówno okładka książki jak i sam świat przedstawiony fabuły to wprowadzenie w iście bajkowy świat, który czaruje czytelnika tym wszystkim o czym marzył od lat. Jako wielka fanka baśni wszelakich z co raz to większym zainteresowaniem zaczęłam śledzić przygody Amy. To dziewczyna z wielkim darem - za sprawą woli może przenosić się do świata wybranej przez siebie lektury. Jednak jedynym minusem Amy jest jej podejście do świata i charakter, który może irytować na początku lektury. Mogę Was jednak zapewnić, że to błędne wrażenie pojawiające się tylko na pierwszych stronach. Dziewczyna ma siedemnaście lat i wiele w życiu przeżyła o czym dowiedziałam się dopiero w połowie lektury i to zupełnie zmieniło moje podejście do niej. Tym bardziej, że bardzo łatwo było mi się z nią utożsamić, bo bohaterka nie tylko kocha książki tak mocno jak ja, ale jest też niezwykle uparta i pewna siebie - mogłabym śmiało zająć jej miejsce w lekturze.

Fabuła tej powieści to wielki misz-masz, idealny dla oka każdego czytelnika. Mnóstwo tutaj nawiązań do znanych historii i powołujących na nowo do życia cenionych przez nas bohaterów. To jakby połączenie rzeczywistości z fikcją literacką, taką zdecydowanie wartą uwagi. Są też bohaterowie, którzy czasami intrygują (Amy) a czasami irytują (Batsy), a są przy tym również zabawni i wprowadzają do książki potrzebny chaos.

Innymi słowy - kolejna dobra niemiecka książka, która przyciąga, kusi i angażuje czytelnika na długie godziny. Swoboda prowadzenia akcji, wielka pomysłowość fabuły oraz oryginalność scen w połączeniu z barwnymi bohaterami to historia, która naprawdę mnie oczarowała. Żal mi jednak tego, że pojawiło się jedynie odwołanie do bohaterów z klasycznych książek, a autorka nie uwzględniła współczesnych postaci. Myślę, że to mogłoby wprowadzić naprawdę warty uwagi zamęt do lektury. Nie ma jednak tego złego, bo kto by nie chciał poczytać o Panu Darcy?

Nie spodziewałam się historii, która przywitała mnie w książce Gläser. Bajkowa podróż przez magiczny świat zmienił kilka moich ponurych godzin w barwną przygodę. W tej książce dzieje się tak wiele, że nie ma żadnego miejsca na nudę. Cała historia zapada w pamięć na długi, długi czas i jestem pewna, że jeszcze nie raz sięgnę po lekturę "Strażniczki książek" - skarbnicy wspaniałych bohaterów, barwnych przygód i całego grona tajemnic. Polecam! 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

piątek, 24 czerwca 2016

OMGBook zapowiada: "Jak powietrze" Agata Czykierda - Grabowska

Z wielką przyjemnością mogę poinformować Was, że zostałam oficjalną Ambasadorką książki "Jak powietrze" autorstwa Agaty Czykierdy - Grabowskiej. Cieszę się ogromnie, że mogę przedstawić Wam pierwszą zapowiedź polskiej książki o wyjątkowej miłości.

Tytuł: Jak powietrze
Autor: Agata Czykierda - Grabowska
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: OMGBook
Rok wydania: 2016
Zwykła dziewczyna, zwykły chłopak, niezwykła miłość.
Niektórym może się wydawać, że Oliwii niczego nie brakuje – przystojny chłopak, świetne studia, wieczory spędzane w warszawskich klubach. Ale gdy los stawia na jej drodze Dominika, w jego bursztynowych oczach dziewczyna dostrzega coś, czego nie dał jej wcześniej nikt inny.
Dominik mieszka w obskurnej kamienicy na Pradze i musi zajmować się młodszym rodzeństwem. W jego życiu nie ma miejsca na rozrywki ani nawet na marzenia.
Choć pochodzą z dwóch różnych światów, wkrótce okazuje się, że nie mogą bez siebie żyć. On przynosi jej długo oczekiwany spokój, ona jest dla niego jak powietrze.
Ale czy taka miłość ma szanse przetrwać?
Czy Dominik potrafi odciąć się od bolesnej przeszłości?
Czy da się żyć bez powietrza?

Brzmi intrygująco? Uwierzcie mi na słowo - to jedynie przedsmak wszystkiego. Skąd to wiem? Czasami spełniają się marzenia i można być świadkiem narodzin intrygującego dzieła. Już niebawem usłyszycie o tej historii jeszcze więcej - i szczerze ją pokochacie!

A już dziś zapraszam Was na przedpremierową recenzję i konkursy - specjalnie dla Was! :)

środa, 22 czerwca 2016

"Siedem listów z Paryża" Samantha Verant

"Siedem listów z Paryża" Samantha Verant, Tyt. oryg. Seven Letters from Paris, Wyd. Muza, Str. 368

"Chciałbym, żebyś była tu dziś ze mną, u mojego boku, żebyśmy mogli znów przeżyć chwile czułości."

Zapraszam Was w podróż po ulicach Paryża, gdzie na nowo rozkwitnie miłość i płomienne uczucie, a w tle pojawią się paryskie uliczki i niezastąpiony krajobraz.

Samantha Verant zaprosiła mnie w ciekawą paryską podróż. Nie jestem zwolenniczką taki powolnych historii, ale nie miałam również nic przeciwko powieści, która - przyznaję - okazał się całkiem ciekawa. Opowieść Samanthy to prawdziwa, wiarygodna historia o ulotności chwili i miłości, która nie miała możliwości odnalezienia swojego miejsca w świecie. Pomyślcie - historia z życia wzięta a jednak w granicach typowej powieści fabularnej. Bohaterka książki odnajduje swoją miłość dwadzieścia lat później po pierwszym spotkaniu, co wzbudza w czytelniku zachwyt i pytanie: jak to możliwe?

Samantha poznała Jean-Luca podczas podróży po Europie w wieku dziewiętnastu lat. Przystojny, pewny siebie Francuz wzbudził w niej zachwyt i emocje, o które nigdy by się nie podejrzewała. Mimo tego, że spędzili ze sobą tylko jedną dobę wędrując ulicami Paryża wszystko się zmieniło. Po rozstaniu Jean-Luca wysłał jej siedem listów miłosnych. Jednak Samantha nie odpowiedziała na żaden. To smutne, bo jako czytelnik który naprawdę zaangażował się w życie głównych bohaterów - szczególnie takich inteligentnie i wiarygodnie wykreowanych - chciałam, żeby historia tych dwojga miała z miejsca szczęśliwe zakończenie. Wybór Samanthy dał mi popalić i bohaterka przez to nieźle mi podpadła, bo Jean-Luca zdobył także moje serce - nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło: mogłam się podenerwować, by w końcowym rezultacie uzyskać całkiem interesującą powieść.

Czy tak powinna rozpoczynać się powieść o miłości? Być może nie, jednak to co spotkało bohaterkę w przyszłości zostało zapoczątkowane przez wydarzenia w Paryżu. Przyznaję, że listy pisane przez Jean-Luca naprawdę mnie oczarowały i byłam trochę zła na główną bohaterkę za to, że nie doceniła tego co miała na wyciągniecie ręki. Dopiero po dwudziestu latach Samantha zdecydowała się odnaleźć utraconą miłość. Jednak to już nie była ta sama kobieta - pokiereszowana przez życie, u progu załamania, z widmem rozwodu, nie podejrzewa że dawne uczucie może na nowo pojawić się w jej życiu. Może wyjazd do Francji to szaleństwo, ale czy życie nie na tym polega?

"Siedem listów z Paryża" to subtelna, lekka powieść obyczajowa dedykowana dla czytelników o romantycznej duszy. Miłość jak z filmu, historia jak z opowieści babci: można naprawdę się w niej zatracić, choćby na moment. To dobra, ciepła książka idealna na lato - dla każdego.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Muza.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Przedpremierowo: "Tajemniczy brat" Virginia C. Andrews

"Tajemniczy brat" Virginia C. Andrews, Tyt. oryg. Secret Brother, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 384
PREMIERA: 5 lipca 2016

"Z każdej książki, którą przeczytałam, zaczerpnęłam jeden paciorek filozoficznej mądrości, a wszystkie nawlokłam na różaniec, który miał mi wystarczyć do końca życia."
Kwiaty na poddaszu, Virginia C. Andrews 

Nadszedł najgorszy dzień w życiu każdego czytelnika - finał ulubionej serii, którą chciałoby się czytać i czytać. Niestety, tym razem pojawiły się trzy i tak już nadprogramowe tomy więc z jednej strony powinnam się cieszyć, że ulubiona historia wciąż była obecna w moim czytelniczym życiu. A jednak tęsknota za bohaterami pojawiła się już teraz, mimo że zaledwie kilka dni temu zamknęłam ostatnią stronę finałowego tomu.

"Tajemniczy brat" to trzecia część sagi o Dollangangerach rozgrywana już kilkadziesiąt lat później, po tragicznych wydarzeniach na strychu posiadłości Foxworth Hall. Znając już wszystkie trzy tomy, myślę że właśnie finał serii okazał się dla mnie najbardziej emocjonującą lekturą - nie tylko przez wzgląd na rozgrywane wydarzenia, ale i przede wszystkim przez to, że w końcu miały się pojawić odpowiedzi na niewyjaśnione pytania. Chociaż wydarzenia rozgrywane są w przyszłości to fabuła wciąż nieubłaganie powraca do przeszłości. Tym razem jednak początek powieści jakby nie przypominał wydarzeń z dwóch poprzednich części, w których Kristin w ruinach Foxworth Hall odnalazła pamiętnik Christophera Dollangangera.

Akcja ostatniego tomu rozpoczyna się niepozornie - młody chłopiec, którego podrzucono do szpitala zostaje adoptowany przez bogatą rodzinę. W wyniku amnezji traci pamięć i choć chciałby sobie przypomnieć, dla niego byłoby lepiej, gdyby przeszłość mogła pozostać w cieniu. Jednocześnie starszy człowiek traci kolejnego członka swej rodziny. I przygarnia chłopca, który może wyleczyć jego złamane serce. Jednak jego nastoletnia wnuczka Clara Sue nie jest przekonana do nowego członka rodziny i traktuje go jak intruza. By pozbyć się go z własnego domu podejmuje się rozwiązania tajemnicy jego pochodzenia.

Okazuje się, że demony przeszłości potrafią uderzyć kilka pokoleń do przodu i nikt nie wie jakie będą tego konsekwencje. Obowiązkowo "Tajemniczy brat" odziedziczył po swoich poprzedniczkach mroczną atmosferę, które zahipnotyzował mnie już od pierwszej strony i dodatkowo do całości dołączyła naprawdę warta uwagi tajemnica, która siedziała mi z tyłu głowy i do samego końca prosiła się o rozwiązanie. Jestem naprawdę zachwycona całym obrotem sprawy i przede wszystkim wdzięczna za to, że wielowymiarowi, rzeczywiści i bogaci w doświadczenia życiowe bohaterowie towarzyszyli mi przez całą serię.

Andrews jest dla mnie mistrzynią w kreowaniu swoich bohaterów i jak dla mnie - to najwspanialsza autorka swoich czasów. Ogromnie żałuje, że nic już więcej nie wyjdzie spod jej pióra. Wszystkie emocje, które towarzyszyły mi przy każdej jej lekturze to niezapomniana moc wrażeń, od której za nic nie mogłam się oderwać. Niesamowity klimat, wielowymiarowi bohaterowie i powieść, o której absolutnie nie można zapomnieć - to właśnie finał serii o Dollangangerach. Jako wielka fanka - gorąco polecam, wszystkim! 

Cykl Pamiętnik Christophera: 
 
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

niedziela, 19 czerwca 2016

"Nikt się nie spodziewał" Joanna Dorota Bujak

"Nikt się nie spodziewał" Joanna Dorota Bujak, Wyd. Czwarta Strona, Str. 416

"W myślach obiecałam sobie przyjrzeć się sąsiadom spod ósemki znacznie dokładniej niż dotychczas."

Pierwsze co przyszło mi na myśl po przeczytaniu opisu na odwrocie książki - polski odpowiednik historii sąsiadek z Wisteria Lane, rodem  z serialu "Gotowe na wszystko". A ponieważ serial uwielbiam, nie mogłam się oprzeć historii. Przygotowałam się więc na same dobre wrażenia.

I chociaż wzornictwo na serialu jest widoczne, nie mogę napisać, że widzę w tym coś złego. Autorka doskonale odtworzyła cały plotkarski klimat, komizm sytuacji i zaangażowanie bohaterek w życie swoje oraz swoich sąsiadów. To trochę tak, jakby ulubiona amerykańska rzecz w końcu miała swojego polskiego odpowiednika, ale nie przekopiowanego kropka w kropkę, a powstałego z zupełnie nowej perspektywy i z nowym nastawieniem. W książce nie czeka na Was znana historia, tutaj akcja toczy się własnym rytmem i chociaż obecny jest rewelacyjny klimat, to wszystkie historie mają własne rozwiązania.

Iwona Winiarska wraz z rodziną przeprowadza się na całkowite obrzeża podwarszawskiego miasteczka, gdzie bliskość natury i sielanka aż promienieją wewnętrznym blaskiem. Jednak to tylko pozory, które w końcu przedstawiają swoją prawdziwą naturę wraz z biegiem akcji. A musicie wiedzieć, że Iwona to kobieta, która wyzwań się nie boi i jeśli zwęszy jakąś tajemnicę, intrygę czy plotkę - natychmiast musi poznać źródło jej pochodzenia. I jest przy tym tak niesamowicie sympatyczna, że po prostu nie można przejść obok jest postaci obojętnie. Być może to za sprawą jej charakteru, a może za sprawą dobrej ręki autorki, która powołała do życia niebanalną osobowość, nie stroniącą od ironii i uwielbiającą wpadać w kłopoty.

Trudno jest zakwalifikować książkę pani Bujak do jednego gatunku. W jej wnętrzu znalazłam mnóstwo przeróżnych motywów - pojawił się kryminał, elementy powieści obyczajowej, mocna dawka komedii i intryga, goniąca intrygę. Wszystko to rewelacyjnie się połączyło i stworzyło historię, w której co chwilę mogłam się szczerze śmiać, bo komizmu w tej książce absolutnie nie brakuje. Ale takiego dobrego, wyważonego - nawet nie wiecie, co może się wydarzyć w takiej niewielkiej miejscowości. Iwona też nie wiedziała, ale przekonała się o tym na własnej skórze. W dodatku niemal w każdej wydarzenie wplątując się osobiście.

"Zanim dotarłam do swojego domu, sama śmiałam się jak głupia."

Są książki, które przyciągają do siebie czytelnika niezachwianą szczerością. I tak właśnie skusiła mnie do siebie i przekonała historia zawarta na stronach "Nikt się nie spodziewał". Uwierzcie mi - naprawdę nie spodziewałam się tego co otrzymałam: dobrą, zabawną historię, która od początku do samego końca ciekawiła mnie i bawiła. Nieoczekiwane zwroty akcji, zabawne sceny i pełnowymiarowi bohaterowie to mieszanka, bez której nie ma dobrej lektury. A w tej historii to wcale nie jedyne atuty, bo jest ich znacznie, znacznie więcej. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

piątek, 17 czerwca 2016

"Chciwość" Marta Guzowska

"Chciwość" Marta Guzowska, Wyd. Burda Książki, Str. 350

"- To jak, powiesz mi jak zamierzasz ukraść ten diament?"

Pośród powieści młodzieżowych i historii obyczajowych zawsze znajdzie się u mnie miejsce dla kryminałów. Szczególnie te nie byle jakie cieszą mnie najbardziej. Więc gdy wśród pozytywnych opinii pojawiła się również lektura "Chciwości", wiedziałam że czeka mnie całkiem przyjemna przygoda.

Główna bohatera lektury - Simona Brenner - jest archeologiem i to jakim! Nikt chyba nie kocha swojej pracy bardziej niż ona i nikt tak dobrze nie znajduje się w świecie, który go otacza. Zafascynowana znaleziskami z przeszłości nie przepuści żadnej okazji, by odwiedzić największe wykopaliska świata. Jednak chociaż kocha to co robi - nie może z tego wyżyć. Więc odsuwając na bok skrupuły wybiera jeszcze jedną drogę swojej kariery: złodziejską.

Połączenie głównej bohaterki: rezolutnej archeolog i piekielnie dobrej złodziejki cenionych dzieł to coś, co jeszcze w lekturze nie miało miejsca. Simona potrafi zaplanować sobie każdą akcję z taką precyzją, że aż sama zastanawiałam się czy ja dałabym radę wykonać takie zadania. Wydaje się to niemożliwe a widmo zdemaskowania wisi nad nią jak mroczne fatum, a mimo to jakoś zawsze udaje jej się wyjść z zaplanowanych akcji cało.  Tym razem jednak czeka na nią jedno z trudniejszych zadań - nadszedł czas zdobycia złotego diademu ze skarbu Priama. Choć niemal doskonała kopia znajduje się w rosyjskim muzeum to nie ona jest obiektem westchnień głównej bohaterki. Jednak oryginału nigdzie nie ma, a czas się kończy.

I oto przed Wami kolejna bohaterka, która nie boi się ryzyka i na każdym kroku igra z niebezpieczeństwem. Wiem jak to brzmi: archeolog, która uwielbia podróże i wykopaliska, a w nocy czarny charakter. Musicie uwierzyć mi na słowo - tutaj wcale nie ma nudy! Bohaterka jest sympatyczna i potrafi błyskawicznie wtopić się w tło, gdy sytuacja tego wymaga. Śledzenie jej poczynań to doskonała zabawa, szczególnie że obecnie pojawia się presja czasu i możliwość niewykonania zadania. A to jest niedopuszczalne. Więc nie tylko dobra akcja, całkiem przyjemny styl autorki, ale i wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji czekają na Was na każdej stronie tej pokręconej, nietypowej i naprawdę wciągającej lektury. 

"Ale próbuję. Zawsze trzeba próbować, nawet na łożu śmierci."

Przyznaję, że nie byłam do końca przekonana. Obawiałam się, że lektura może częściej mnie nudzić niż ciekawić, ale w końcowym rezultacie ciesze się, że po nią sięgnęłam. Simona trafiła do grona bohaterek, które warto poznać a tempo akcji nie pozwala ani na moment oderwać się od lektury. Innymi słowy: "Chciwość" to taki kryminał, po który zdecydowanie warto sięgać. Nie tylko dla fanów gatunku, ale przede wszystkich dla tych, którzy wyzwań ani nietypowych bohaterek za nic się nie boją.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Burda Książki.

czwartek, 16 czerwca 2016

"Tytany" Victoria Scott

"Tytany" Victoria Scott, Tyt. oryg. Titans, Wyd. Iuvi, Str. 336

"Cała nasza czwórka patrzy, jak koń w dalszym ciągu się miota, aż w końcu, w końcu... Tytan powstaje."

Nigdy nie przypuszczałam, że pojawi się historia jakby stworzona wyłącznie dla mnie. A jednak - udało się. Uwielbiam konie i chyba nie ma co ukrywać: wokół nich kręci się cały mój świat. Więc jeśli mogę spotkać je jeszcze w lekturze, nigdy nie odmawiam.

Tytany wywróciły świat Astrid do góry nogami. Odkąd pojawiły się w Detroit wszystko zmieniło się nie do poznania. Pół konie, pół maszyny razem ze swoimi dżokejami startują w morderczych wyścigach, których tempo zapiera dech w piersi. Fascynacja Astrid z dnia na dzień rośnie, a każda wolna chwila prowadzi ją na tor, gdzie obserwuje stworzenia i stara się zrozumieć, dlaczego są tak fascynujące i przerażające jednocześnie.

Asrtid jest zafascynowana wszystkim tym co związane z Tytanami. Chociaż uwielbia szaleńcze wyścigi i nie może przestać o nich myśleć, to właśnie te zaskakujące stworzenia budzą w niej sprzeczne emocje. Pół konie, pół maszyny stają się jej obsesją - chociaż marzy by móc dotknąć choćby jednego z nich to ma też do nich żal za przebieg własnego życia. Ojciec Astrid stracił wszystko co mógł na zakładach bukmacherskich nie licząc się ze zdaniem rodziny. Tytany opanowały Detroit nie tylko pod względem wyścigów, ale i psychicznego nastawienia dżokejów, którzy żyjąc w dostatku odsuwają się od pospolitych ludzi. 

Muszę przyznać, że temat najnowszej książki Scott wzbudził u mnie przeróżne emocje - sama na moment zmieniłam się w Astrid i z zafascynowaniem obserwowałam jej oczami te niezwykłe stworzenia. Tytany zostały rewelacyjnie wykreowane, konkurując z prawdziwymi zwierzętami ujawniały swoją duszę, którą z dnia na dzień zaczęła dostrzegać również Astrid. A gdy pewnego dnia dziewczyna otrzymała szansę startu w wyścigach - jej relacja stała się jeszcze bardziej emocjonalna, a opis tych zwierząt bardziej dogłębny. Innymi słowy - sama zamarzyłam by stanąć oko w oko z Tytanem. Myślę, że to przede wszystkim za sprawą obrazowego języka autorki, ponieważ wiele rozgrywanych wydarzeń sprawiło, że nie mogłam oderwać się od lektury. Nie tylko dlatego, że kocham konie, ale i dlatego, że świat Tytanów jest piekielnie fascynującym miejscem.

"Chłodny metal dudni pod moimi palcami przez ułamek sekundy. Potem otwierają się jego oczy."

Nie mogę jeszcze zapomnieć o tym, że autorka stworzyła bardzo realistyczny świat wplątując w to wszystko pół maszyny, które jednak wyróżniały się indywidualnością i prawdą. Bo Tytany tak naprawdę śmiało mogłyby konkurować z prawdziwymi końmi. W dodatku płynna akcja i zaskakująco szybkie tempo wydarzeń w oka mgnieniu porwały mnie do lektury, a smaku dodały dialogi: zabawne, z przekąsem i wartą uwagi dynamiką. A pośród tego wszystkiego pojawiło się kilka wartości: o tym, jak ważna jest rodzina, o sile przyjaźni i - tak, tego również nie zabrakło - magii miłości. A pośród tego wszystkiego: mordercze wyścigi i Astrid, która otrzymała swoją życiową szansę by ryzykując wszystko co ma spróbować zdobyć dla siebie i swoich bliskich lepszą przyszłość. Czy to możliwe? Przekonajcie się sami. Ze swojej strony lekturę - naprawdę polecam.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu IUVI.

wtorek, 14 czerwca 2016

"Córki niczyje" Wilkie Collins

"Córki niczyje" Wilkie Collins, Tyt. oryg. No Name, Wyd. MG, Str. 768

"Lecz wystarczy, że będziemy wytrwałe i cierpliwe, a w końcu nam się to uda - jeśli nie tu, na ziemi, to w niebie."

Książki z klasycznego gatunku nie są łatwe w odbiorze. Bywa tak, że trzeba się nieźle zastanowić, żeby zrozumieć sens danej sceny i bohaterowie są zupełnie inni niż ci, których znamy współcześnie. Dla mnie właśnie te atuty są najlepszą motywacją do tego, by sięgać po podobne historie. 

Magdalen i Nora Vanstone po stracie rodziców zaczynają rozumieć, że życie nie zawsze jest łatwe. Do tej pory idealna sielanka zmienia się w oka mgnieniu i dziewczyny poznają prawdę o swoim pochodzeniu. Urodzone jako nieślubne dzieci zaczynają zmagać się z opinią społeczeństwa, która wcale nie jest im przychylna. Od tej pory muszą wziąć los w swoje ręce i same zmierzyć się z życiem. Czy im się to uda?

Powieść Wilkie Collins przenosi nas do dziewiętnastowiecznego świata, w którym życie społeczeństwa nie jest takie jakie znamy obecnie. Przede wszystkim pojawiają się poglądy trudne do obalenia i warstwy społeczne kształtujące przyszłość. Właśnie to jest motywem przewodnim lektury - uprzedzenia, które niezwykle krzywdzące, potrafią wyrządzić psychiczne szkody. Główne bohaterki nie tylko straciły rodziców, ale i świat który do tej pory był dla nich naprawdę przychylny. Po wiadomości ich prawdziwego pochodzenia zostały odrzucone przez społeczeństwo, a do tego odebrano im wszystko co możliwe - brak spadku, wyrzucenie z rodzinnego domu i obdarcie z własnego nazwiska przez co poczuły się poniżone i zapomniane. Od tej pory musiały stanąć na własnych nogach i spróbować odnaleźć się w nowej sytuacji. 

Mogłoby się wydawać, że to kolejna klasyka, w której wartości rodzinne będą stały na pierwszym miejscu, a na drugim zaś pojawi się powolna odbudowa utraconego życia. Tym razem to zupełnie inny przypadek. Przyznaję - właśnie ta inność sprawiła, że lektura ogromnie przypadła mi do gustu. Za sprawą dwóch różnych charakterów poznałam dwa oblicza podejścia do tej samej sytuacji. Nora - zrównoważona i spokojna podejmuje się pracy guwernantki i stara się żyć względnie spokojnie. Jednak jej siostra - zupełne przeciwieństwo, nie zamierza zostawić tak łatwo swojego dawnego życia. Poniżona Magdalen zamierza za wszelką cenę zemścić się na tych, którzy ją skrzywdzili i odebrać należny jej majątek. Brzmi intrygująco, prawda? I tak właśnie jest w rzeczywistości: to nowy wymiar powieści z XIXw. - nie brakuje tutaj dynamizmu, zaskakujących scen i niespodziewanych obrotów akcji. A ponadto wydarzenia rozgrywane są w niezastąpionym klimacie ówczesnych bohaterkom czasów. Dzięki temu od tej książki po prostu nie można się oderwać.

"Stało się. Szansa została zaprzepaszczona. Właściwy czas minął i wszelka nadzieja umarła."

Trzymając w rękach pierwsze polskie wydanie "Córek niczyich" po pierwsze czułam wielką dumę. Ogromnie się cieszę, że podobne historie mogą pojawić się na naszym rynku literackim, bo naprawdę warto po nie sięgać. Pominę sam fakt, że mnóstwo jest w tej historii wartości - a to przecież niezwykle ważne - bo przede wszystkim ta lektura to skarbnica najróżniejszych emocji i niezapomnianego klimatu, do którego chce się wracać. Czuje się w pełni usatysfakcjonowana lekturą i nawet żałuję, że ta powieść jest mi już znana, bo chętnie rozpoczęłabym lekturę na nowo, bez znajomości rozgrywanych wydarzeń. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MG.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Przedpremierowo: "Miałam sen" Mikołaj Maziarz

"Miałam sen" Mikołaj Maziarz, Wyd. Novae Res, Str.231

"Czy tutaj do cholery ciemnej ktoś jest?"

Usiądźcie na chwilę i zastanówcie się nad swoim życiem. Czy zrobiliście wszystko co możliwe, by być z niego usatysfakcjonowanym? A może macie dopiero plany, które pozwolą Wam zrealizować marzenia? Jeśli tak, to wspaniale, bo dzięki temu w pewien sposób utożsamicie się z bohaterami książki "Miałam sen".

Jeśli uważacie, że powieść będzie przesiąknięta nudą i pesymizmem - nie martwcie się, bo tak naprawdę to bardzo optymistyczna historia, która przedstawia życie człowieka jako ulotną chwilę, która trwa jakby mrugniecie oka. Niemożliwe? A jednak - sami pomyślcie, jak często mówicie: to już piątek? Mamy już czerwiec? Przecież niedawno była gwiazdka! Więc jak sami widzicie, czas pędzi nieubłaganie a wraz z nim, nasze życie, plany i marzenia, które możemy realizować lub wciąż odkładać na później.

Mikołaj Maziarz przedstawił ostateczne w nieostatecznej formie i choć z pozoru to skomplikowane, przy bliższym poznaniu wcale tak nie jest. Na podstawie fabularnej historii nawiązał do afirmacji życia, zapominaniu o śmierci i życiu z dnia na dzień. A jednak nie zawsze można cieszyć się tym co dobre, o czym przekonali się bohaterowie jego powieści, którzy zdziwieni doświadczyli czegoś zupełnie nowego. Jesteście ciekawi? Myślę, że warto poznać ich małą tajemnicę.

"Wróciły do swoich światów z nadzieją, że kiedyś obie jeszcze się z nim spotkają."

Oto przed Wami książka trochę do gdybania nad własnym życiem, a trochę do poczytania w wolnej chwili. "Miałam sen" to ciekawa publikacja, która nawet odrobinę zaskakuje, ale nie wnosi przy tym wiele do życia czytelnika. Nie mniej opowieść w niej zawarta jest lekka i przyjemna, dlatego nie skreślajcie jej od razu i myślę, że jeśli dacie jej szansę - nastawiając się na niezobowiązującą fabułę - nie poczujecie się rozczarowani.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

sobota, 11 czerwca 2016

"Ponownie niezamężna" Agata Bogońska

"Ponownie niezamężna" Agata Bogońska, Wyd. Novae Res, Str. 228

"Bardzo się cieszę, że nie stchórzyłam i wsiadłam do samolotu."

Maja Kwiatkowska, trzydziestolatka z silną wolą, postanawia zmienić swoje życie. W dniu, gdy dowiaduje się o zdradzie męża załamuje się i odchodzi od swojej największej miłości. I chociaż znalazła na tyle odwagi by porzucić oszusta, nie ma już sił by utrzymać samą siebie w pewności, że jej życie nie straciło blasku. Na szczęście w pobliżu jest przyjaciółka i nawet nowy mężczyzna, który może zmienić Maję w szczęśliwą kobietę.

Nie ma możliwości powrotu do przeszłości i naprostowania wydarzeń, które zrujnowały bohaterom obecne życie. A jednak jest coś, co może warunkować ich szczęście - przyszłość. Tak właśnie wygląda ta powieść: jak przestroga dla tych, którzy pogrążają się we własnym smutku i zapominają, że chociaż wydaje się, że to już koniec, życie wciąż pędzi na przód. I się nie zatrzymuje. Więc nie możemy marnować chwil na użalanie się nad sobą, ale poszukiwać szczęścia, które przecież nam się należy.

Maja jest bohaterką, która na początku nie przekonała mnie do siebie. Nie lubię takiego użalania się nad sobą. Rozumiem - zdarzyło się, mąż zdradził, ale to jego problem, że nie potrafił docenić kobiety u swojego boku. Więc tym bardziej uważam, że Majka powinna od razu zapomnieć o zdrajcy i odnaleźć szczęście. Ale jednak kobieta pogrążyła się na moment w rozpaczy, która przykryła fabułę jakąś smutną poświatą i również mnie przez to wszystko zrobiło się smutno. Ale na szczęście bohaterka w ostatniej chwili opamiętała się i za sprawą przyjaciółki zaczęła chwytać ulotne chwile. W tym momencie również zaczęłam czerpać większą przyjemność z fabuły, przekonałam się do bohaterki i z większym zaangażowaniem śledziłam jej nowe, miłosne rozterki. Które - nie ukrywam - okazał się zaskakująco ciekawe.

"Boję się prawdziwej miłości, bo mogłabym nie przeżyć jej utraty."

"Ponownie niezamężna" to taka słodko-gorzka opowieść dla fanów powieści obyczajowych. Jeśli szukacie czegoś niezobowiązującego, lekkiego, co będzie miało za zadanie Was zrelaksować i pozwoli odpocząć szarym komórkom - oto powieść dla Was. Nie dajcie się zwieść pierwszemu wrażeniu, pamiętajcie że książka nabieram znaczenia wraz z rozwojem akcji. Tymczasem zainteresowanym - polecam.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

English matters # 58 | Deutsch aktuell #76

Tym razem nie książka zawróciła mi w głowie, a magazyn zajął mój czas. Co dziwne, bo nie sięgam po żadne papierowe wydania pism plotkarskich czy jakichkolwiek innych gazet. A jednak te z serii Wydawnictwa Colorfulmedia zawsze dostarczają mi wiele przyjemności. Dlaczego? Przede wszystkim przez to, że są mądre i uczące.


Co czeka na Was w najnowszym numerze Deutsch aktuell?

Historia Jana Frodeno - wielkiej gwiazdy triatlonu, która reprezentuje sobą wszytskie wartości potrzebne do spełnienia marzeń. Historia Karla Dedeciusa - nie tylko współczesne osobowości warte są poznania. Oto historia człowieka, który poznał smak wojny.

Razem z nowym egzemplarzem odwiedzicie Bremen, poznacie historie znamienitych i cenionych osobowości, poznacie życie zwykłych ludzi i na moment wejdziecie do świata zwierząt. Bo tak jak zawsze - w magazynie pojawiają się artykuły dla każdego, by absolutnie nikt nie poczuł się pominięty.


Tym razem mam dla Was również ciekawostki z English matters, ponieważ postanowiłam skusić się również na angielską wersję wydania.

Angielskie wydanie to również mnóstwo różnorodnych artykułów dla każdego. Tym razem pojawiły się historie zwykłych ludzi: młodzieży, która zapomniana ucieka w swój świat. Ale nie zapomniano również o gwiazdach z okładki - Emma Waston również prowadzi ciekawe życie. A co z innymi gwiazdami - dlaczego oddają swój majątek i co mogą dzięki temu zyskać? Odpowiedź znajdziecie w najnowszym numerze English matters.

Dla wszystkich czytelniczek na pewno gratką będzie artykuł na temat Zoe Sugg, w końcu jest nam dobrze znana, prawda? Ponadto mamy rok Szekspirowski, więc i ten temat nie został pominięty. Więc jak, zainteresowani? Naprawdę warto, szczególnie dla fanów literatury, bo w tym wydaniu naprawdę znajdziecie wiele artykułów dla siebie.

Zarówno DA jak i EM to magazyny, które uczą i kuszą nowinkami z zagranicy. Czy można chcieć czegoś więcej? Garść ploteczek, słowniczek tłumaczeń i nauka języka 0 idealne rozwiązanie dla każdego, kto lubi się rozwijać.

czwartek, 9 czerwca 2016

Premierowo: "Piętno Midasa" Agnieszka Lingas-Łoniewska

"Piętno Midasa" Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wyd. Novae Res, Str.352
PREMIERA: 10 czerwca 2016r.

"Zostanie tylko pył. Popiół. Tak jak z jego matki. I... z nich."

Zawsze czułam się zaintrygowana twórczością Pani Agnieszki, ale nie było mi po drodze do którejkolwiek z jej lektur i jedynie wzdychałam tęsknie przy czytaniu opinii i zachwalaniu każdej nowej książki autorki. "Piętno Midasa" okazało się być przełomem w mojej czytelniczej karierze.

Przyznaję, że nie wiedziałam czego mogę oczekiwać po lekturze tej książki, więc podeszłam do niej bez żadnych wcześniejszych uprzedzeń. I chociaż czytałam mnóstwo pozytywnych opinii zupełnie nie spodziewałam się, że historia wciągnie mnie na całego. To świat przedstawiony: wrocławskie podwórka pełne osób z nizin społecznych przywołują w umyśle czytelnika mroczny klimat brutalnej rzeczywistością a pośród tego wszystkiego chłopak, który urodził się w niewłaściwej rodzinie i... no właśnie - co dalej?

Lektura "Piętna Midasa" to podróż przez granice ludzkiej natury, przez rzeczywistość, która budzi w postronnym obserwatorze zgorszenie, ale i ciekawość co do wydarzeń, które pozwalają głównemu bohaterowi na konfrontacje z jego własną przyszłością. I co najważniejsze - w całej historii nie pojawiają się zdesperowane nastolatki, które nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem, a na plan pierwszy wysuwają się dorosłe postacie: zagubione, ale bardziej konkretne, rzeczywiste, dobrze wykreowane, których losy wzbudzają w czytelniku spore zaciekawienie. Na pierwszym planie pojawia się Jakub Rojalski, przystojny fotograf, który pewnego dnia spotyka Karolinę, szefową wydziału śledczego wrocławskiej policji. Ich wspólna znajomość przeistacza się w coś więcej, jednak na drodze tych dwojga pojawia się Ania, żona gangstera, która marzy o zemście. Każdy z nich posiada coś, co może pomóc temu drugiemu. Jednak czy droga, którą obiorą okaże się tą najlepszą i - co najważniejsze - słuszną?

Książka kryje w sobie wiele elementów literackich, które w połączeniu stanowią naprawdę dobrą całość. Pojawia się  motyw Midasa - bezwzględnego mordercy o piekielnie błyskotliwym umyśle. Jest też element romansu, który budzi w czytelniku zapomniane emocje. A na dokładkę: historia pościgów gangsterskich i zemsta, która może zmrozić krew w żyłach. To naprawdę dobre, intrygujące połączenie, które trzyma czytelnika w niepewności do samego końca - jak potoczą się losy bohaterów, jak rozwiną się wątki i czy każdy z bohaterów znajdzie swoje szczęśliwe zakończenie? Nie sposób tego przewidzieć. Jednak możecie być pewni jednego: zakończenie będzie dla Was największą inspiracją do sięgnięcia po kolejne książki autorki.

"Pamiętaj, że nie zawsze będę tuż obok - mruknął Król [...]."

"Piętno Midasa" to połączenie wielu gatunków literackich, które stworzyło niebanalną powieść idealną dla każdego. Dla mnie - to historia warta uwagi i powrotu, bo o takiej książce szybko się nie zapomina. Przygotujcie się na burze emocji, pędzącą akcję i zakończenie, które zupełnie zbije Was z tropu. Jesteście gotowi? W takim razie zapraszam. Historia już na Was czeka.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

środa, 8 czerwca 2016

"Ostatni list" Maria Ulatowska


"Ostatni list" Maria Ulatowska, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 344

Akcja wydarzeń przenosi nas na moment do przeszłości i trudnych czasów komunizmu. Tutaj nic nie jest łatwe i proste, a obecna rzeczywistość dla głównych bohaterów wydaje się sielanką nie możliwą do zdobycia. Tutaj również krzyżują się losy Majki, Zbyszka i Andrzeja, którzy nie zdają sobie sprawy, jak zaskakujące może okazać się życie.

Majka, główna bohaterka powieści, to dziewczyna o stu twarzach. Trudno wybrać mi tą, która najlepiej do niej pasuje, bo bohaterka jak mało która potrafi wtopić się w rozgrywane wydarzenia i dostosować charakter do obranej akcji. Niemożliwe? Majka postrzegana jest przez wielu za dziewczynę z męskim charakterem, bezwzględną i poniekąd okrutną. A jednak nikt tak naprawdę nie zna jej od środka i jedynie na podstawie kilku wydarzeń potrafią z góry skreślić jej osobę. Łatwo jest wytypować kogoś na najgorszego w społeczeństwie i przylepić mu łatkę, z którą później nic nie można zrobić. A jednak Majka wcale nie jest taka jak postrzegają ją inni - jest po prostu sobą. Zmienna jak pogoda i żądna przygód zakochuje się w dwóch mężczyznach jednocześnie. Co z tego wyniknie? Na pewno nic dobrego.

Maria Ulatowska zasłynęła z książek, które kryją w sobie liczne uroki życia. Jednak jako autorka przezorna i nie bojąca się ponurej rzeczywistości nie owija w bawełnę i w swojej najnowszej powieści obyczajowej przedstawia życie młodej dziewczyny w pełnej krasie - ze smutkami i troskami, od których nie można uciec. Piętno społeczeństwa, które wie lepiej zawsze wisi nad nami niezależnie od podejmowanych decyzji, jednak uciec od niego i dokonać własnych wyborów jest czymś, czym można z dumą się chwalić. Majka należy właśnie do takich osób - jest bohaterką, która nie boi się opinii publicznej i żyje chwilą, która raz ją uszczęśliwia a raz smuci. Za to zawsze uczy nowych doświadczeń i niesie ze sobą pocieszenie, że drugi raz podobne błędy nie będą miały miejsca.

Innymi słowy - klimat małego miasteczka, ludzka mentalność z ograniczonymi poglądami i wybory, od których uciec po prostu się nie da, to motywy przewodnie powieści "Ostatni list". A jeśli liczycie na wątek miłosny, możecie śmiało sięgać właśnie po tą lekturę, bo w końcu mamy dwóch kandydatów, którym wcale nie można się oprzeć. Kogo wybierze Majka? A może nie wybierze wcale? Przekonajcie się sami.

Czego potrzeba mi najbardziej? Życiowych historii, rzeczywistych wydarzeń i sytuacji wywołujących skrajne emocje. "Ostatni list" to najlepszy tego przykład. W czasie lektury przeżyłam wszystko co możliwe - od złości po chwile szczęścia i zawahanie nad własnymi życiowymi wyborami. Bo w końcu bohaterowie są po to, byśmy mogli uczuć się także na ich błędach prawda? Fanom gatunku i nie tylko - polecam. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

poniedziałek, 6 czerwca 2016

"Płyń z tonącymi" Lars Mytting

"Płyń z tonącymi" Lars Mytting, Tyt. oryg. Svøm med dem som drukner, Wyd. Smak Słowa, Str. 470

"Boże, Edwardzie. Nie rozumiesz? Jestem ozdobnym przedmiotem, który nie jest nawet ładny."

Fabuła miesza w sobie drobiazgowość szczegółów miejsc, przedmiotów i ludzi z filozoficznym podejściem do natury. Największym zaskoczeniem tej powieści jest zawarte w niej poszanowanie do przyrody, w której fauna i flora prezentuje się w swojej najlepszej krasie.  Główny bohater powieści widzi świat zupełnie inaczej niż inni ludzie - dostrzega jego piękno w każdym szczególe, cieszy się z każdej chwili spędzonej z przyrodą i przekonuje, że tylko przyroda i zwierzęta są jedyną szczerą rzeczą na świecie.

Edvard wychowywał się w malutkim gospodarstwie, gdzie nauczył się żyć w zgodzie z naturą. Tam również kontemplował otaczający go świat i mierzył się z targającymi nim emocjami. Jego głowa przepełniona jest myślami, które co rusz uciekają do przeszłości i rodziców, których wspomnienie nie jest wcale takie przyjemne. Przekonany, że śmierć najbliższych mu osób nie była przypadkowa podąża za niemal niezauważalnymi wskazówkami i krok po kroku odkrywa prawdę. Sielskie życie na norweskiej farmie zmienia się w odkrywanie demonów przeszłości. Nie mogąc poradzić sobie z własną tożsamością Edvard wyrusza w świat i we Francji, nad Sommą zaczyna w końcu składać swoją historię w jedną całość. Co wspólnego ma z tym wszystkim tajemnicza Gwen? I dlaczego w historii pojawiają się groby poległych żołnierzy? Przede wszystkim dlatego, że to bogata w emocje historia pełna tajemnic do odkrycia.

To mądra i błyskotliwa książka, która niesie ze sobą wiele wartości. Jednak musicie wiedzieć, że nie każdy doceni jej urok. Ta lektura to specyficzne podejście do życia, odrobinę melancholijne i bardzo drobiazgowe. Połączenie języka jakim przedstawione zostały rozgrywane wydarzenia z opisem fabuły zaowocowało intrygującą historią o wielu twarzach. Przede wszystkim "Płyń z tonącymi" to wielowymiarowa powieść z domieszką kryminału i dużą dawką sagi rodzinnej, która przeszłością nawiązuje do granic wojny i kusi wspomnianą już wcześniej tajemnicą.

"Wdychałam zapach morza. Zimne, słone powietrze. Świeże, mimo że niosło ze sobą zapach zgnilizny. Podobało mi się i nie podobało, przywodziło na myśl czarną ziemię, w której rodzi się coś nowego."

"Płyń z tonącymi" jest historią życia, w której zawarta jest cała prawda o tym, że nic nie jest proste. Przeszkody na naszej drodze są do pokonania a tajemnice - możliwe do rozwiązania. Przed Wami ponadczasowa historia rodzinna z wieloma wartościami i tradycjami, która znajdzie swoje miejsce w sercach czytelników uwielbiających głębokie historie z ważnym przesłaniem. Chociaż uważam, ze książka nie jest dla wszystkim, myślę że popełniłabym błąd nie polecając jej. Bo warto zmierzyć się z tą lekturą i samemu zadecydować, czy jesteście gotowi na poznanie tej historii.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Smak Słowa.

niedziela, 5 czerwca 2016

"Calder. Narodziny odwagi" Mia Sheridan

"Calder. Narodziny odwagi" Mia Sheridan, Tyt. oryg. Becoming Calder, Wyd. Septem, Str. 286

"Śniłam o Calderze skąpanym w świetle gwiazd."

Calder po raz pierwszy zobaczył ośmioletnią Eden, gdy miał dziewięć lat. I od tej pory nie mógł o niej zapomnieć. Jednak uczucie, którym zapałał nie mogło ujrzeć światłą dziennego. Jako syn członków apokaliptycznej sekty nie miał prawa marzyć o przyszłej żonie przywódcy. Nikt jednak nie przypuszczał, że obydwoje są zdeterminowani i rządni walki o własne marzenia.

Twórczość Mii Sheridan jest jedyna w swoim rodzaju - przepełniona całą masą emocji, od których trudno uciec i pełna barwnych bohaterów skupiających na sobie całą uwagę czytelnika. Także i w przypadku tej lektury nie obyło się bez wzdychania do głównego bohatera, który wyruszył na podbój mojego serca i - nie inaczej - zdobył to co zamierzał. To nie jest tak, że główny bohater ma w sobie coś, czego nie miał nikt do tej pory. Właściwie to jest typowym reprezentantem gatunku, do którego wzdycha wiele kobiet. Ale przy tym jego kreacja jako postaci pełnokrwistej i wiarygodnej budzi w czytelniku wiele uczuć i sprawia, że śledzenie wydarzeń staje się rzeczą konieczną. 

Już dawno nie spotkałam się z tak dobrze przemyślanym tematem fabuły. Bohaterowie trafiają w sam środek skomplikowanego motywu sekty i zmagają się z problemami religijnymi, które obecnie potrafią wzbudzać skrajne emocje. Nie jest łatwo wykreować świat, w którym granice zacierają się przy każdej możliwej sytuacji i trudno odróżnić dobro od zła. Nie pojawia się tutaj także jedna oczywista prawda, bo jest ich zdecydowanie zbyt dużo i to, która do nas przemówi zależy wyłącznie od nastawienia czytelnika. Autorka rewelacyjnie ukazała pokręconą nić wspólnych powiązań i ciąg przyczynowo-skutkowy, który ani nie jest łatwy do rozwiązania, ani tym bardziej prosty do rozplątania. Najnowsza fabuła autorki jest jak podstępny pająk, który tka misterną sieć i chwyta w nią niczego nie podejrzewające ofiary. 

A w tym wszystkim pojawia się miłość - nieoczekiwana i wielka. Calder i Eden są jak dwa zupełnie różne światy, które postawione do konfrontacji uczą się siebie wzajemnie. Nie spodziewałam się, że uczucie jakie połączy bohaterów tak bardzo przypadnie mi do gustu. Wiem, że to przede wszystkim sprawka autorki, która jak mało kto potrafi łączyć uczucia i emocje, ale nie tylko to sprawiło, że ogromnie polubiłam tą dwójkę. Sytuacja, w jakiej się znaleźli i obrót wydarzeń zaskakują na tyle, że od tej książki po prostu nie można się oderwać.

"To był pierwszy powiew wolności, jakiego doznałam od pięciu lat."

Dla mnie - to chyba najlepsza odsłona autorki. Chociaż kto wie, bo potrafi pokazać się za każdym razem z jeszcze lepszej strony. Aż strach pomyśleć co czeka nas w kontynuacjach poszczególnych tomów i być może - nowych cyklach. To zdecydowanie warta uwagi seria z wstrzymującym dech zakończeniem. Wierzcie mi - takiej Mii jeszcze nie znacie, ale wraz z pierwszym tomem musicie uzbroić się w kontynuację, bo z miejsca będziecie chcieli poznać rozwiązanie akcji. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Septem.

piątek, 3 czerwca 2016

"Oblubienice wojny" Helen Bryan

"Oblubienice wojny" Helen Bryan, Tyt. oryg. War Brides, Wyd. Editio, Str. 405

"Przeklęty Nowy Orlean! Przeklęty Richard, przeklęta jego nowa żona, niech to wszystko jasny szlag trafi!"

Są historie, które trzeba poznać. Są powieści, o których się nie zapomina. Są wydarzenia, które miały swoje odzwierciedlenie w przeszłości i dziś przypominają nam jak ważna jest siła solidarności i przyjaźni.

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że książki o tematyce wojennej bardziej trafiają do serca dorosłego czytelnika. Być może chodzi tutaj o świadomość przeszłości, pamięć czy zaangażowanie uczuciowe w to co przecież dotyczyło nas nie tak wcale dawno temu. Pojawia się sentyment i tęsknota za ludźmi, którym przyszło żyć w okrutnych czasach a mimo to wykazali się odwagą i siłą ducha. Ukłonem w stronę tych ludzi jest kolejna książka rozgrywająca się w czasach II wojny światowej, która nie rozgraniczała ludzi na równych i równiejszych. "Oblubienice wojny" przenosi czytelnika do świata niezwykłej i przede wszystkim ponadczasowej historii w której klimat i bohaterowie stanowią kompletną całość. A ponadto chciałoby się czytać tą historią wciąż od nowa z pełną świadomością rozgrywanych w niej wydarzeń.

Tłem historii jest wojna a głównym planem - piątka walecznych kobiet, które zjednują sobie sympatię czytelnika siłą i temperamentem, a przede wszystkim indywidualizmem, który w ówczesnych im czasach wcale nie był bezpiecznym wyborem. Bohaterkom przyszło się zmierzyć z krajem obezwładnionym paraliżem wojennym i widmem wiszącej nad nimi śmiercią. Czy jest coś co zbliża bardziej niż trudy życia? Wydaje się, że nie - a przynajmniej tego doświadczyły kobiety: siły przyjaźni tak wielkiej, że dającej siłę do zburzenia murów. 

Evangeline, Frances, Elsie, Tanni i Alice pochodzą z różnych światów a jednak spotykają się w Crowmarsh Priors - niewielkiej wiosce, w której wszystko się zaczyna. Jestem pod wielkim wrażeniem łączących je uczuć, które przecież pojawiły się właściwie z niczego. Każda z nich reprezentuje sobą zupełnie inny charakter, inne wartości i różne pochodzenie, a mimo to w obliczu wojny jednoczą się i przyjaźnią, a jest to tak szczere i oczywiste, że aż niewiarygodne. Wszystkie przeżywają wzloty i upadki, zmierzą się ze stratą, miłością, bólem i strachem a mimo to, dzięki swojemu wsparci nie poddają się.

"Proszę, Boże, albo niech już odwołają ten alarm, albo niech spadnie bomba na ten dom i zakończy nasze męki raz na zawsze."

Temat wojny nie jest łatwy, ale można napisać o nim w sposób, który oczaruje czytelnika już od pierwszych stron. W przypadku książki "Oblubienice wojny" połączenie trudnych czasów i wojny okazało się mocne i warte poznania - siła przyjaźni na tle wojennego starcia i imponuje, ale przede wszystkim zabiera czytelnika w podróż, którą warto poznać. Nie możemy przechodzić obojętnie obok takich książek, szczególnie tak mądrze i intrygująco napisanych.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Editio.

środa, 1 czerwca 2016

"Stinger. Żądło namiętności" Mia Sheridan

"Stinger. Żądło namiętności" Mia Sheridan, Tyt. oryg. Stinger, Wyd. Septem, Str. 430

"I niech mnie szlag, jeśli ta dziewczyna nie smakowała jak promienie słońca, jak sama słodycz i świeżość."

Odwiedźcie Las Vegas, miasto w którym nie ma rzeczy niemożliwych. Nudne konferencje to już przeżytek, o czym już niebawem przekona się Grace. Ona jest uczestniczką Międzynarodowego Zjazdu Studentów Prawa. On aktorem z branży erotycznej. Osobno są jak woda i ogień. Razem są jak idealna całość.

Ta książka to przede wszystkim idealne rozwiązanie dla czytelników przepadających za szybką akcją. Musicie wiedzieć, że mknie ona na złamanie karku i czasami aż trudno złapać dech przy przejściu między jedną sceną a drugą. A jednak wszystko jest tak bystrze i płynnie rozegrane, że chciałoby się poznać tych scen znacznie więcej. Sam początek zaczyna się zaskakująco, bo rzadko która książka już na wstępie zdradza sedno swojej historii. A jednak mimo świadomości rozwoju wydarzeń, wcale nie miałam ochoty przerwać lektury - wręcz przeciwnie! Byłam niezwykle zaintrygowana wydarzeniami, które doprowadziły do tego wszystkiego co miało miejsce.

Tytułowy Stinger to ogień, który podsyca całą fabułę z zaangażowaniem wartym pogratulowania. To jeden z męskich bohaterów, który już na starcie zdobył moją sympatię i oczarował charakterem. Chociaż pojawił się schematyczny wątek trudnej przeszłości, który wpłynął na obecne postrzeganie świata przez bohatera, to nie miałam mu tego za złe - przeżył swoje i chwała mu za to, że jakoś stanął na nogi. Mimo maski, którą przywdział: mężczyzny potrafiącego zdobyć serce każdej wybranki, nie kupił mnie swoim urokiem osobistym a prawdziwą naturą, która ujawniała się w kluczowych momentach. Takich bohaterów właśnie mi potrzeba - zamkniętych w sobie pozorantów, którzy uciekają od rzeczywistości w świat podbojów, a w rezultacie są zwykłymi ludźmi zdolnymi kochać i czuć coś więcej niż obojętność. W konfrontacji staje Grace - odrobinę przytłaczająca główna bohaterka, która nie do końca wie, czego pragnie od życia, a jednak w połączeniu ze Stingerem potrafi zmienić się w kogoś zupełnie innego.

Oto przed Wami kolejna historia z gatunku tych erotycznych, ale ze smakiem i poziomem. Są sceny, przy których przyspiesza serce i są wydarzenia, które skupiają na sobie całą uwagę. Wciągająca i warta poznania fabuła to wielki atut twórczości autorki, która potrafi wykreować nie tylko barwny świat, ale i zaskakująco wiarygodnych bohaterów. Nie podchodźcie do tej książki jak do typowej powieści erotycznej - w tej lekturze jest znacznie więcej motywów, które pozwalają jej wyjść na przeciw oczekiwaniom czytelników. Jeśli postanowicie zmierzyć się z tą książką na własnej skórze przekonacie się, że słodko-gorzka mieszanka fabuły i połączenie zmysłowego romansu to coś, co wywoła nie tylko wypieki, ale i zdecydowanie pozytywne nastawienie na pozostałe książki autorki.

"- Z którego jesteś miesiąca?
- Z listopada.
- A ja z września. Czyli zadaje się z młodszym. Jestem starsza o dwa miesiące. [...]
- No i dobrze. Kręcą mnie starsze babki."

Podsumowując "Stinger" to książka jakich mało - dzika i niebezpieczna, a przy tym subtelna i zmysłowa. Można się w niej zatracić, można w niej zatonąć, ale przede wszystkim  - można dać się oczarować wyjątkowemu głównemu bohaterowi. A przecież o to w tym chodzi, prawda? Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Septem.