niedziela, 31 marca 2019

"STAGS" M.A. Bennett

"STAGS" M.A. Bennett, Tyt. oryg. S.T.A.G.S., Wyd. Media Rodzina, Str. 364

Dziewiątka uczniów. Trzy krwawe sporty. Jeden śmiertelny weekend.

Jedna dziewczyna pełna obaw i grupa uczniów, którzy wiedzą jak to wykorzystać. Czy można czuć się dobrze w obcym miejscu? Czy można polegać na nowych znajomościach, które widzi się pierwszy raz w życiu?

M.A. Bennett zabiera nas w zaskakującą podróż. Thriller psychologiczny dla młodzieży to stosunkowo młody gatunek, który dopiero nabiera rozpędu, jednak w tak dobrym wykonaniu na pewno szybko podbije serca czytelników. Moje już zdobył - jako fanki gatunku oraz powyższej książki, która bardzo szybko przypadła mi do gustu, zaskoczyła, zaintrygowała i dostarczyła wielu niesamowitych wrażeń (w tym niezapomnianych emocji). Autorka wykonała pracę, którą warto pochwalić, ponieważ jej książka to lektura obok której nie sposób przejść obojętnie. 

Można by pomyśleć, że skoro to thriller dedykowany młodzieży, będzie przewidywalny, lekkomyślny i mało wciągający. Otóż nie! To rasowa historia z dreszczykiem, która wciąga na całego w wir niebezpiecznej przygody i dorównuje - o ile nie przebija - powieściom dla starszych czytelników. "STAGS" można czytać bez wytyczania grupy wiekowej nawet nie patrząc na wiek młodych bohaterów, którzy są wystarczająco dojrzali, by zaskoczyć każdego. Autorka spisała się na medal kreując każdego z osobna jako indywidualny zbiór cech osobowości, charyzmy i życiowych doświadczeń, dzięki czemu znajdując się w samym środku historii nie tylko możemy zagłębić się w tajemnicy, ale i bliżej poprzyglądać każdemu z uczestników, który ma wiele do powiedzenia.

Tytułowy STAGS to elitarna szkoła nie dla każdego. Nabór odbywa się wyłącznie w zamkniętym gronie i ciężko dostać się do grupy wybrańców. Jednak Greer się udało, zdobyła stypendium i miejsce w szkole. Nie spodziewa się, że wkracza tym samym do zupełnie nowego świata. Wśród uczniów bowiem nawiązuje się grupa Ludzi Średniowiecza, którzy dyktują własne warunki. Nie używając współczesnych technologii rekrutują nowych członków poprzez polowanie na które i Greer zostaje zaproszona. Nie spodziewa się, że to zaplanowany co do minuty podstęp, który zmieni jej życie w piekło.

Stopniowane napięcie, klimat tajemnicy i niebezpieczeństwa wiszący w powietrzu, zagadka którą strach jest rozwiązać. To tylko jedna z wielu zalet powieści, która rozwija się powoli, wraz z biegiem fabuły, ale kiedy już wciągnie nas do swojego mrocznego świata nie sposób z niego uciec. Jak można się spodziewać początkowo nie wiemy nic. Zachowanie elitarnej grupy budzi tyle samo wątpliwości co zainteresowania, więc czyta się dalej - z co raz bardziej rosnącą ciekawością. Wszystko to okazało się dla mnie przepyszną ucztą: zaczynając od struktury powieści, poprzez niebanalne kreacje bohaterów, tajemnicę pozbawioną schematów po wydarzenia mrożące krew w żyłach i zmuszające do myślenia. Greer nie bez powodu została wybrana jako uczestniczka próby, tylko czy jej ponadprzeciętny umysł pozwoli jej teraz wyzwolić się spod nowych zasad?

"STAGS" to książka, która pozytywnie mnie zaskoczyła. Niebezpieczeństwo, strach i niepewność przed nie znanym uderzają w czytelnika lawiną emocji kłębiących się w młodych bohaterach, których od dorosłych ogranicza jedynie wiek. To zdecydowanie lektura dla dojrzałego czytelnika, który lubi wyzwania i nie boi się stawić czoła rytualnym przejściom wyznaczonym przez elitarną grupę. Pełna napięcia i smacznych efektów, dopracowana w każdym detalu i z w pełni wykorzystanym potencjałem książka od M.A. Bennett zasługuje na największe uznanie!

sobota, 30 marca 2019

"Zostań ze mną" Robert Kornacki, Lidia Liszewska

"Zostań ze mną" Robert Kornacki, Lidia Liszewska, Wyd. Czwarta Strona, Str. 336

"Zaskakujące, jak wiele rzeczy dzieje się przypadkiem i jak wielką moc mają słowa. Pisane i wypowiadane, kreślone na papierze i rzucane w powietrze."

Miłość pełna namiętności, zaskoczeń i emocji. Wstrząsające uczucie, które narodziło się znienacka. Czy historia dwójki zagubionych bohaterów doczekała się szczęśliwego zakończenia?

Seria duetu autorskiego doczekała się już trzeciego tomu i na pewno fani poprzednich książek nie mogą już doczekać się lektury. Wcale się nie dziwię! Sama z wytęsknieniem czekałam na ciąg dalszy losów bohaterów, którzy towarzyszyli mi przez wiele licznych stron i zauroczyli swoją opowieścią. Trzymałam za nich kciuki a los wciąż płatając figle nie pozwalał im  ani tym bardziej czytelnikowi na chwilę wytchnienia. Dlatego z dniem pierwszej zapowiedzi już wiedziałam, że to lektura którą będę musiała przeczytać w pierwszej kolejności. Zdecydowałam się i... ponownie nie zawiodłam!

Jeśli nie czytaliście wcześniejszych tomów - najpierw odsyłam do nadrobienia zaległości. To historia ciągnąca się jednym torem, więc ani rusz bez znajomości poprzednich wydarzeń, ponieważ nie tylko popsujecie sobie radość czytania, ale i nie odnajdziecie się w fabule. A chodzi właśnie o to, by od samego początku przyjrzeć się dynamicznie rozwijającemu się związkowi głównych bohaterów, obserwować ich wzloty i upadki, patrzeć na niepewne kroki oraz odczuwać na własnej skórze nieśmiałe próby wyznania emocji, których w tek powieści jest mnóstwo! Trzeci tom w żaden sposób nie odbiega od poprzednich dorównując zaangażowaniu i dopracowaniu oraz dodając coś jeszcze: finał wywracający wszystko do góry nogami.

W fabule powracamy do losów Matyldy i Kosmy. Wydawać by się mogło, że w końcu odnaleźli upragnione szczęście. Pośród mazurskiej natury żyją spokojnie wraz z córkami. Zajmują się także biznesem, który miał być nowatorską formą rozwoju. Jednak na pewien czas los ich rozdziela. Matylda wyjeżdża do Włoch zostawiając Kosmę z ich córeczkami. Wciąż piszę do siebie wspaniałe listy, od których przecież wszystko się zaczęło. Ale czy to wystarczy, gdy Kosma spotka kobietę, która przed laty była dla niego ważna? Czy piękne słowa przekonają o potędze miłości?

Autorzy dobrali się idealnie. Ich wspólne połączenie stylów zaowocowało mocnym odbiciem w fabule pewności siebie, dopracowania detali oraz ujęcia wszystkich, nawet najdrobniejszych emocji. To właśnie te ostanie najbardziej przypadły mi do gustu, ponieważ nie mogłam przestać zachwycać się losami bohaterów oraz słowami zamkniętymi w cudownych dialogach czy opisach. Jednak nie oszukujmy się - nie byłoby tego wszystkiego bez Matyldy i Kosmy, czyli dwóch dojrzałych osobowości, których losy są tak bliskie nam, czytelnikom, że nie możemy zastanawiać się co by było, gdybyśmy znaleźli się na ich miejscu.

To piękna, wzruszająca, ujmująca historia o miłości, która burzy wszelkie mury. Nawiązując do wspaniałej tradycji pisania listów pokazuje, że w tym świecie nie liczy się coś więcej niż pęd za nieuchwytnym i technologia. "Zostań ze mną" zaskakuje, dokładnie tak jak poprzednie części. I nie pozostawia wątpliwości, że los bohaterów już zawsze będzie narażony na ciężkie próby. Czy uda im się stawić czoła wyzwaniu? Czy razem pokonają wszystkie przeciwności? O tym musicie przekonać się sami, ale możecie mi wierzyć - nie będziecie żałować. 


"Cena pocałunku" Linda Kage

"Cena pocałunku" Linda Kage, Tyt. oryg. Price of a Kiss, Wyd. Niezwykłe, Str. 332

"Czasem ludzie czują potrzebę, by ranić innych tylko po to, żeby pokazać swoją władzę."

Świat zmienia się w momencie, kiedy najmniej się tego spodziewamy. Gdy chcemy uciec od problemów, te podążają za nami. Podobnie jest z miłością, która - jak wiemy - ma największą siłę przebicia.

To pierwszy tom romantycznej serii spod pióra Lindy Kage, która przekona do siebie wszystkich fanów słodko-gorzkich powieści o miłości. Autorka pisze lekko, przyjemnie i skupia się mocno na portretach psychologicznych swoich bohaterów, dzięki czemu jej opowieść żyje na naszych oczach i nie możemy odebrać jej autentyczności. Wiarygodne wydarzenia, świadome decyzje, problemy i konsekwencje wyborów to motywy dające podparcie dla miłości, która z czasem zajmie pierwsze miejsce i powili będzie pięła się do góry, by z czasem udowodnić czytelnikom, że miłość - ta prawdziwa - zawsze odnajdzie swoje miejsce.

To opowieść dwóch zagubionych bohaterów, którzy zatracili się w życiu. Popełnili błędy, które srogo ich kosztowały. Mason Lowe poświęcił się dla rodziny zapominając o swoim dobru. Myślał, że jest na świecie sam w swoim bólu do czasu, gdy spotkał Reese. Dziewczyna żyje pod innym nazwiskiem, z dala od rodzinnego domu, bojąc się każdego dnia. Wciąż pamięta swojego chłopaka, kata który niemal ją zabił, gdy chciała się z nim rozstać. Wydawać by się mogło, że te dwie stracone dusze nie mają już dla siebie ratunku. Jednak gdy spotykają siebie nawzajem rodzi się coś wyjątkowego - wzajemne zrozumienie, które chwyta za serce.

Przebywanie w towarzystwie tej dwójki nie jest łatwe. Autorka zrzuciła na ich barki wielkie problemy, bolesne wspomnienia i jeszcze gorsze doświadczenia. Ich traumatyczna przeszłość mocno rzutowała na aktualne życie, więc nic dziwnego że bali się zaufać lub otworzyć na drugą osobę. Mimo wszystko próbowali i właśnie za to ich polubiłam - jego za bycie wspaniałym chłopakiem, który nigdy nie zawodzi, ją za siłę i waleczność. Najpierw z rosnącym zaciekawieniem poznałam ich historię, później kibicowałam ile sił, ponieważ zasłużyli na to by w końcu odnaleźć szczęście.

Fabuła jest słodka i delikatna mimo dramatycznych wydarzeń, niesie ze sobą pokrzepienie. Autorka dorównała swojej historii pisząc subtelnie, by ustąpić miejsca wyjątkowej kreacji bohaterów. Na podstawie ich życia można dostrzec mnóstwo ponadczasowych mądrości - o wartości rodziny, przyjaźni, miłości oraz o tym, by nigdy, przenigdy się nie poddawać. Pokochałam Reese i Masona razem oraz z osobna, towarzyszyłam im w codziennym życiu a to doświadczenia nie zamieniłabym za nic.

"Cena pocałunku" wywróci Wasz świat do góry nogami. Przynajmniej mam taką nadzieję, ponieważ ze mną tak właśnie się stało. Okazało się, że to te delikatne, niepozorne lektury zmieniają nas najbardziej. Piękna, poruszająca, wzruszająca powieść o dwójce zagubionych bohaterów trafiła prosto do mojego serca. Wierzyłam w każde słowo wypowiedziane przez bohaterów a także w każde emocje: od śmiechu po łzy, od chemii wyczuwalnej pomiędzy Reese i Masonem po wspaniałe zakończenie. Czułam tą powieść całą sobą i liczę na to, że i Wy docenicie wspaniałą pracę Lindy Kage.

"Gdzie się podziałeś, Buzzie Aldrinie?" Johan Harstad

"Gdzie się podziałeś, Buzzie Aldrinie?" Johan Harstad, Tyt. oryg. Buzz Aldrin, waar ben je gebleven?, Wyd. Smak Słowa, Str. 448

Minie wiele czasu, zanim Mattias wróci do domu. Naprawdę wiele. By to zrobić, musi najpierw zniknąć.

Pośród tłumu ludzi żyje ktoś wybitny, kto nie chce wychodzić przed szereg. Woli anonimowość i życie prywatne. Jednak w końcu los upomni się o swoje. Nigdy nie znamy dnia ani godziny.

Literatura norweska ma w sobie coś, co zawsze sprawia, że nie mogę jej odmówić. Niespieszny styl, bogate kreacje bohaterów, wspaniałe opisy, lekkie pióro autorów, swobodę tworzenia, wielkość znaczenia. Zawsze pełna oczekiwań podchodzę do nowej książki norweskiego autorka i równie często odnajdę w danej powieści coś co mnie urzeka. Nie inaczej było z Johanem Harstadem, którego powieść okazała się niesłychanie intrygująca.

Jeśli mam być szczera, początkowo podchodziłam do niej bardzo sceptycznie. Opis, który sugerował wszystko i nic, okładka równie tajemnicza. Jednak w tym wszystkim był pewien potencjał, który mógł pomóc osiągnąć tej książce sukces. Więc zaryzykowałam (w końcu nie odmawia się norweskim pisarzom) i przepadłam we wspaniałej propozycji książki o życiu, ludzkości, o społecznych normach i indywidualnych oczekiwaniach. O człowieku, który chociaż miał wszystko, ciągle był sam. I który pewnego dnia stanął twarzą w twarz z nieznanym.

To bardzo osobista powieść, trafiająca do czytelnika poprzez detale. Wydaje się surowa, niemal odległa a jednak z każdą przeczytaną stroną co raz bardziej nam bliska. Wszystko bowiem rozpoczyna się w roku 1999, kiedy ludzkość nie jest pewna tego co ją czeka. Mattias, zwykły ogrodnik, nie oczekuje od życia niczego szczególnego. Ma dziewczynę i pracę a to zdecydowanie wystarcza mu do szczęścia. Jednak pewnego dnia wszystko się zmienia. Na prośbę przyjaciela jedzie wraz z nim w trasę koncertową, by przypilnować brzmienia. Ma wrócić już po tygodniu. Jednak po drodze doświadcza rzeczy, które wywracają do góry nogami jego stabilne życie. I nie wraca, a na pewno nie teraz. Minie wiele czasu zanim wróci. Wcześniej jednak zniknie.

Porywająca i głęboka oraz niezwykle dojrzała. To książka, po której możecie się wszystkiego spodziewać. Humorystyczna kiedy trzeba, zdystansowana i przyziemna, jednocześnie bogata w masę przeróżnych emocji. Oczywiście swoje uznanie znajdzie przede wszystkim u odważnego czytelnika, który lubi eksperymentować i nie zamyka się na style oraz wśród tych, których ciągnie do norweskiej literatury. Dlatego ogromnie cieszę się, że poznałam powieść Harstada, która zmieniła moje postrzeganie świata i która oczarowała mnie tak bardzo jak to tylko możliwe. Wszystkim - poczynając od realnej kreacji głównego bohatera po jego niezwykłą przygodę. 

Styl autora odgrywa tutaj największą rolę. Mistrzostwo! Humor, realia, przyziemność, pewność siebie, detale - można tak wymieniać bez końca. "Gdzie się podziałeś, Buzzie Aldrinie?" to przeplatanka mroku i nadziei, szczęścia i tragizmu oraz wszystkiego co ludzkie. Wyjątkowa i zaskakująca, cicha oraz śmiała jednocześnie. Dawno nie czytałam tak dobrze skonstruowanie książki, która dostarczyła mi wielkiej przygody życia.

piątek, 29 marca 2019

"Druga połowa nadziei" Mechtild Borrmann

"Druga połowa nadziei" Mechtild Borrmann, Tyt. oryg. Die andere Hälfte der Hoffnung , Wyd. Niezwykłe, Str. 292

"Nadzieja - co zrozumiałam o wiele za późno - to obezwładniająca trucizna, która powoduje, że zamieramy w bezruchu."

Dwie historie, na pozór nie związane ze sobą w żaden sposób, zabierają czytelnika w podróż pełną ukrytych znaczeń i niezapomnianych emocji. Powieść Mechtild Borrmann nie da o sobie zapomnieć nawet na długo po skończonej lekturze.

Są książki, które krzyczą do nas poprzez obrane tematy i styl autora. Są też takie, które na pozór wydają się ciche i ginące w tłumie tych bardziej zdeterminowanych. A jednak to te drugie otrzymują miano najlepszych, bowiem stawiających przede wszystkim na opowieść nie zainteresowanie czytelnika co udowadnia "Druga połowa nadziei", książka subtelna i niesłuchanie emocjonalna jednocześnie, która na pierwszy rzut oka wydaje się lekturą taką jak inne, ale już przy pierwszych kilku stronach okazuje się, że jest wyjątkowa i niepowtarzalna.

Dwie historie, dwa równoległe wątki narracyjne. Jednocześnie otrzymujemy zatem dwie różne opowieści, które z czasem łączą się w jedną kompletną całość. Historia Walentyny rozpoczyna się od wydarzeń z przeszłości, od jej dzieciństwa i dojrzewania, zatrzymując się przy awarii reaktora Czarnobylu i życia w zonie. Martin Lessmann relacjonuje wydarzenia od momentu, gdy poznał wystraszoną dziewczynę uciekającą przed swoimi oprawcami. Wówczas uratował jej życie i dał schronienie. Ona natomiast odwdzięczyła się mrożącą krew w żyłach, przerażającą opowieścią. Z czasem, powoli, bez zbędnego pośpiechu do fabuły dołącza jeszcze jeden głos - porucznika poszukującego studentów zwabionych sielankowym życiem w Niemczech.

Tak rozpoczyna się opowieść pełna zaskakujących momentów, wzruszeń i chwil prawdziwego lęku w obawie o życie bohaterów, których dopiero poznaliśmy a już obdarzyliśmy wielką sympatią. Nie jestem w stanie wyznaczyć jednego z nich, który przypadł mi najbardziej do gustu, ponieważ autorka wspaniale spisała się jeśli chodzi o kreację swoich postaci i nadała im wielowymiarowe profile, które sprawiły, że zakochałam się w każdym z osobna. Walentyna urzekła mnie swoją opowieścią, którą zaczęła spisywać w pamiętniku dla zaginionej córki. Opowiedziała w nim o swoich losach, dzieciństwie i dojrzewaniu oraz problemach z którymi przyszło się jej zmierzyć. W tym otrzymujemy także obraz skutków związanych z wybuchem reaktora w Czarnobylu, który tragicznie wpłynął na życie tamtejszych mieszkańców. Opisy z punktu widzenia Walentyny, świadomego obserwatora i uczestnika są niezwykle emocjonalne i wzruszające, przez co historia tej kobiety bardzo szybko trafiła do mojego serca. 

W tym wszystkim odnajdziemy problemy polityczne, poszukiwania zaginionych studentów skuszonych wizją świetlanej przyszłości, zaburzenia społeczne, wartości rodzinne. Widnieje tutaj zatem wiarygodność, której nie można przeoczyć - to ona bowiem nadaje smutnego wydźwięku opowieści, ponieważ nie ułatwia życia bohaterów, nie tworzy przypadków oraz zbiegów okoliczności, które łagodzą życie. Prawda płynie z tej opowieści i jest niezwykle mocna w przekazie: nawiązuje do życia zwykłych ludzi oraz ich niezwykłych historii.

"Druga połowa nadziei" to jedna z piękniejszych powieści jakie przeczytałam w ostatnim czasie. Chociaż stosunkowo krótka, wystarczająca by przekazać wszystko co trzeba. Nie mogę wyjść z podziwu jak trafnie Mechtild Borrmann oddała emocje swoich bohaterów oraz jak umiejętnie nakreśliła ich przejmujące losy. To piękna, poruszająca i niezwykle wzruszająca książka, do której wrócę jeszcze wielokrotnie i wiem to już dziś - za każdym razem nauczy mnie czegoś nowego. 


"Boska proporcja" Piotr Borlik

"Boska proporcja" Piotr Borlik,Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 424

"Nikt jednak nie miał odwagi powiedzieć prawdy na głos: w Trójmieście grasowało dwóch różnych morderców, z czego jeden był psychopatycznym artystą, a drugi zwykłym psycholem."

Czy istnieje coś takiego jak piękno zbrodni? I kto ma prawo do takiego określenia: morderca, ofiara czy śledczy? A może to zbyt plastyczne, zbyt tragiczne? 

Piotr Borlik to moje odkrycie tego roku. Autor z nieprzeciętnym stylem, pomysłem i skupiający się na dopracowaniu każdego detalu. Jako fanka gatunku w którym pisze byłam sceptycznie nastawiona do książki. Po opisie mogłam sugerować, że to historia jakich wiele z główną bohaterką, która uważa się za ósmy cud świata. Jednak zaryzykowałam, moja intuicja podszeptywała mi, że warto, że przecież wyzwania to najlepsze co może nas spotkać w literaturze i miała rację. Otrzymałam powieść zaskakującą, mocną i tak przerażającą ludzkim okrucieństwem, że wielokrotnie odczuwałam na skórze dreszcz przerażenia.

To kryminał w czystej formie. Mocny, dosadny, pozbawiony ładnych otoczek, uderzający w temat prosto z mostu. Uwielbiam takie podejście, ponieważ o zbrodni nie można pisać ładnie czy ogólnikowo. To tragedia, która może nie ma odzwierciedlenia w realnym świecie (oby!), ale nie jest także nierealna. Ma zatem szokować, zaskakiwać, budzić skrajne emocje drastycznymi opisami i dynamicznymi pościgami czego autor dokonał w rewelacyjny sposób. Jestem pod ogromnym wrażeniem precyzji jego wykonania oraz towarzyszących lekturze przeróżnych emocji, które wciągnęły mnie w sam środek pościgu za psychopatycznym mordercą.

Pierwsza część trylogii wcale nie jest jedynie wprowadzeniem. To rozpoczęcie serii z przytupem, pozwolenie na to by wejść głęboko w portret psychologiczny ściganych i ściganego. Autor otwiera nam drogę do umysłów bohaterów, ale nie będzie to przyjemne wydarzenie. Agata Stec, komisarz gdańskiej policji, to nie jest kobieta do naśladowania. Dobra w swoim fachu, ale bliska osiągnięcia prywatnego dna - doskonale jednak radzi sobie w środowisko zdominowanym przez mężczyzn ze swoim ciętym językiem. Jej brat, psycholog Artur Kamiński towarzyszy jej w śledztwie, by pomóc rozwikłać zagadkę i wydaje się całkowitym jej przeciwieństwem. To miłe, że dowodzący sprawą nie będą odsuwać nas od śledztwa swoimi problemami miłosnymi, chociaż tutaj więzy krwi także wprowadzą sporo zamieszania i rodzinnych rozterek.

To przygoda, którą polecam wyłącznie miłośnikom gatunku o mocnych nerwach. Dynamiczna akcja i mocne wrażenia to gwarantowany zawrót głowy w kryminale dopracowanym na każdym poziomie. Nie ma tutaj przesady, wszystko wydaje się być na swoim miejscu a obsesja wisząca w powietrzu niczym ciężki klimat grozy napawała mnie strachem przed kolejnymi odkryciami czy ruchem psychopatycznego mordercy. Nie mogłam jednak oderwać się od akcji ani tym bardziej porzucić lektury w połowie, która jakby mnie obezwładniła oraz porządnie mną wstrząsnęłą.

"Boska proporcja" to lektura obowiązkowa. I jakże dobrze napisana! Chociaż drastyczna, czasami trudna do przełknięcia to jednocześnie udowadniająca, że polski kryminał także ma coś do powiedzenia. Piotr Borlik niewątpliwie pokazał drzemiący w nim talent, zabrał mnie w podróż niebezpieczną i pełną bezwzględnych wyobrażeń kryjących się w głowie prawdziwego psychopaty. Tak bardzo jak bałam się czytać dalej, tak bardzo wszystkim, dosłownie wszystkim byłam zachwycona!

"Kołysanka z Auschwitz" Mario Escobar

"Kołysanka z Auschwitz" Mario Escobar, Tyt. oryg. Canción de cuna de Auschwitz, Wyd. Kobiece, Str. 240

"Czasami to, czego nam brakuje, albo przeszkody, jakie napotykamy, stają się sprzymierzeńcami, którzy pomagają nam wytrwać."

Przeszłość to najcenniejsza część naszej historii. Nawet ta trudna i niezwykle bolesna. To ona ukształtowała nas od podstaw i pozwoliła, by jej błędy nie powieliły się w teraźniejszości. Przynajmniej mamy taką nadzieję.

Ostatnio zauważyłam, że co raz częściej sięgam po literaturę obozową, zupełnie nie świadomie. Myślę, że nadszedł czas, gdy dorosłam do tego typu historii i chociaż za każdym razem czuję na sobie dreszcz przerażenia, nie mogę oderwać się od lektury. To część naszej historii, niezwykle ważna, którą należy poznać z każdej możliwej strony. Przynajmniej takie jest moje znanie. A jeśli go nie podzielacie i wciąż obawiacie się sięgać po tak poważne tematy, zacznijcie od "Kołysanki z Auschwitz"

Byłam przygotowana na dużą dawkę emocji, ale nie spodziewałam się, że będzie tego aż tyle. Fabuła inspirowana prawdziwymi losami Helene Hannemann, kobiety którą powinniśmy stawiać sobie za wzór do naśladowania każdego dnia, wywołała we mnie lawinę wzruszeń i delikatny uśmiech przez łzy. Podziwiałam ją za odwagę, determinację i siłę, nie mogłam wyjść z podziwu jak walczyła o szczęście w prawdziwym piekle zapominając o sobie, porzucając jakikolwiek cień egoizmu, wychodząc naprzeciw złu, wyciągając rękę do niewinnych dzieci. Jednak niezależnie od tego jak wspaniałą byłaby kobietą, ne otrzymalibyśmy tego efektu, gdyby nie styl autora. Włożył całe swoje serce w kreację swojej głównej bohaterki i pokazał ją jako człowieka, osobę z krwi i kości, równą nam mimo wszystko.

Mimo oparcia akcji na historii prawdziwej osoby otrzymujemy powieść fabularną. Niemcy, 1943 rok. Zwykły dzień w zwykłej rodzinie mieszanego pochodzenia. Mąż mający romskie pochodzenie cierpi z braku pracy, żona budzi dzieci do szkoły, by utrzymać pozory normalności. Do czasu, gdy w drzwiach pojawiają się mundurowi wysłani przez SS. Wówczas rozpoczyna się prawdziwe piekło. Rodzina Helene z romskimi korzeniami ma zostać zesłana do Auschwitz, poza kobietą która jako Niemka czystej krwi nie musi obawiać się zesłania. Tylko czy można zostawić swoje dzieci, by żyć? Udaje się więc razem z ukochanymi do nazistowskiego obozu koncentracyjnego, by z czasem zapisać się w historii jako ktoś naprawdę wyjątkowy.

Autor spisał się na medal odwzorowując z detalami dramat obozu, lęk ludzi, strach przed nieznanym, czasami czystą obojętność. Nawiązał do marnych warunków, atmosfery czystej grozy, wszechobecnego okrucieństwa. Jednak Escobar osiągnął ten efekt przede wszystkim za sprawą emocji, porzucił drastyczna opisy, który w całej powieści jest właściwie niewiele. Postawił na uczucia, które płynęły w moich żyłach od początku do końca i tym osiągnął ogromny sukces tworząc coś realnego, pełnowymiarowego i jednocześnie zatrważającego. Poświęcił wiele uwagi pracy Helene w przedszkolu i całej tej absurdalnej idei szalonego doktora, w którym jedynie kobieta okazała się punktem niosącym ze sobą malutką cząstkę normalności.

Absolutnie wyjątkowa powieść. Brakuje słów, by opisać jej ogrom chociaż liczy sobie niewiele stron. To wystarczy jednak, by "Kołysanka z Auschwitz" zapadła w pamięci i pozostała tam na zawsze. Potrzebowałam czasu po lekturze tej powieści, by zdecydować się na cokolwiek innego. Wszystkie inne książki wydawały się takie trywialne, nic nie znaczące. Mario Escobar zmusił mnie do zajrzenia w głąb siebie i odpowiedzi na jedno kluczowe pytanie: czy postąpiłabym tak samo jak Helene? Mam nadzieję, że tak. Przyjaźń, radość, normalność kontra głód, ból i strach w powieści, którą każdy z nas musi przeczytać. 


środa, 27 marca 2019

"Niewyjaśnione tajemnice" Joel Levy

"Niewyjaśnione tajemnice" Joel Levy, Tyt. oryg. Unsolved Mysteries, Wyd. Alma Press, Str. 224

Książka Niewyjaśnione tajemnice jest bogato ilustrowana, zawiera ponad 120 fotografii, rysunków i map.

Lubicie naukę poprzez zabawę? Chętnie poznajecie nowe fakty i wydarzenia, które przede wszystkim są ciekawe i niebanalne? Ja również! Dlatego - chociaż rzadko sięgam po podobne książki - zdecydowałam się na "Niewyjaśnione tajemnice", która zapewniła mi kulka godzin dobrej zabawy i wzbogaciła moją głowę o nowe informacje.

Uwielbiam poznawać nowe informacje, ale literatura faktu zazwyczaj jest dla mnie ciężka w odbiorze. To męczące wciąż poznawać suche fakty, które częściej nudzą niż przynoszą pożytek. Jednak w przypadku tej książki jest zupełnie inaczej. Jak mówi sam tytuł odnosi się do wszelakich niewyjaśnionych tajemnic świata a już to - kto nie lubi zagadek? - pobudza naszą wyobraźnię i chętnie zagłębiamy się w tekście.


Całość jest przejrzysta, ładnie napisana i z dodatkowymi ilustracjami. Lekki styl i prosty język gładko prowadzą nas od jednego do drugiego wydarzenia skacząc na przestrzeni różnych wieków. Dzięki temu otrzymujemy naprawdę sporo różnych wydarzeń, które nie zostały (bądź zostały wstępnie) wyjaśnione i które do dziś budzą wiele wątpliwości. Osobiście uwielbiam takie tajemne sekreciki naszego świata, więc przyznaję, że lektura tej książki była dla mnie przyjemnością! Przeczytałam ją w zaledwie jeden wieczór i dowiedziałam się wielu naprawdę zaskakujących rzeczy.

Co zatem znajdziecie w środku? Spis treści dzieli się na cztery podstawowe rozdziały: tajemnicze miejsca, tajemnicze zdarzenia, dziwne doniesienia, zagadkowe artefakty. Osobiście przepadłam w dwóch pierwszych rozdziałach tworząc czasami własne teorie spiskowe, ale kto nie zastanawiał się choć raz nad przyczyną klątwy Trójkąta Bermudzkiego? Atlantyda, Eldorado, Dom pani Winchester - to tylko jedne z wielu wybranych miejsc, które poznacie w książce, a których historia na pewno Was zainteresuje. Co stało się z zaginioną kolonią Roanoke? A może zainteresuje Was historia (moja ulubiona) związana ze statkiem Mary Celeste? Możecie mi wierzyć - w tej książce odkrywane są tajemnice, które zaskakują i budzą wiele wątpliwości na temat teorii naszego świata.

Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na lekturę "Niewyjaśnionych tajemnic". To coś zupełnie nowego, ciekawego i naprawdę dobrze napisanego. Mnóstwo zagadek, tajemnic i zdarzeń, które pobudzają nasze szare komórki oraz wzbogacają nasz umysł o nowe informacje. A wszystko to wydarzyło się naprawdę! To poczucie realności z nietypowymi wydarzeniami, których przez lata nikt nie zdołał wyjaśnić budzi pewną dozę lęku, ale i zaciekawienia tak wielkiego, że książkę przeczytacie w jeden dzień dokładnie jak ja.

Przedpremierowo: "Matka" S.E. Lynes

"Matka" S.E. Lynes, Tyt. oryg. Mother, Wyd. Vesper, Str. 
PREMIERA: 20 maja 2019r.

"Christopher nie skrzywdziłby nawet muchy. W każdym razie nie celowo. Nadal w to wierzę. Nawet pomimo tych wszystkich wydarzeń."

Przeszłość potrafi uderzyć w naszą historię, w najmniej oczekiwanym momencie. To ona decyduje kiedy i jak ujawnić prawdę o tym co wydarzyło się lata temu. S.E. Lynes pokazuje jak trudno od tego uciec.

Ten kto lubi powieści psychologiczne z nutą strachu i niepewności powinien zdecydować się na lekturę Lynes. Autorka zabiera nas w podróż przez kłamstwa, niedomówienia i sekrety, która kończy się dopiero wraz z ostatnią stroną powieści. Pytania związane z tym co wydarzy się na kolejnych stronach nie mają końca a oczekiwanie na ostateczny ruch bohaterów jest najprzyjemniejszą częścią historii.

Nie thriller, nie horror, nie powieść psychologiczna, nie społeczne problemy ani tym bardziej rodzinne perypetie a wszystko w jednym - właśnie to oferuje nam S.E. Lynes w powieści, którą właściwie bardzo trudno jednoznacznie ocenić i wyjaśnić. Podążając za opowieścią wciąż nie wiemy w którym momencie zmieni swój kierunek Pierwsza połowa to kręcenie się w miejscu, szukanie konkretnego celu, podążanie od jednej tajemnicy do drugiej za bohaterem, który właściwie wydaje się bardzo podejrzany, ale wszystko to nie jest nużące a intrygujące i wciągające tak, że zanim się obejrzymy nastaje druga połowa z tą swoją pędzącą na złamanie karku akcją i wyjaśnieniami, które całkowicie mieszają w głowie czytelnika.

Kameralna powieść z pogranicza klimatu grozy wprowadza mnóstwo nerwowości i napięcia, które nieustannie wisi w powietrzu. To wszystko za sprawą mroku, który kryje się nie tylko w fabule, ale i w bohaterach. To oni napędzają całą historię swoimi decyzjami i wyborami, które nie zawsze kierowane są dobrem innych a jedynie własną chęcią zdobycia upragnionego celu. Do czego dążą? Tego nie mogę zdradzić, ponieważ to najlepszy smaczek tej historii, ale możecie być pewni, że gdy nadejdzie czas rozwiązania każdy będzie zaskoczony. Podejrzenia padają na każdego bohatera, jedni obawiają się o swoje życie, drudzy o bezpodstawne (czy na pewno?) oskarżenia a każdy kryje w sobie uzasadniony niepokój.

Christopher Harris od zawsze czuł się inny. Nie miał przyjaciół a rodzina nigdy nie zdecydowała się przygarnąć go pod swoje emocjonalne skrzydła. Czuł, że nie pasuje do reszty i czegoś mu brakuje. Do czasu, gdy pewnego dnia na strychu znajduje aktówkę wyjaśniającą tajemnicę skrywaną przez jego matkę. Wówczas postanawia odmienić swoje życie. Tylko jaką poniesie za to cenę?

Co takiego odkrył Chris? I jak wpłynęło to na jego życie? Dlaczego jedna wiadomość rozpoczęła szereg tragedii? Odpowiedzi znajdziecie w książce, która przekonuje klimatem oraz zaskakuje kreacją bohaterów. Więzy rodzinne, które porusza Lynes to wartości przedstawione w nowym świetle a emocje im towarzyszące dodają powagi sytuacji. "Matka" to thriller psychologiczny, któremu zdecydowanie warto dać szansę.

"O chłopcu, który rysował potwory" Keith Donohue

"O chłopcu, który rysował potwory" Keith Donohue, Tyt. oryg. The Boy Who Drew Monsters, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 408

"Nadal się boisz? Chodź, zobaczmy te trupy w szafie. Założę się, że to tylko para płaszczy, które w ciemności wydawały się czymś innym."

A gdyby tak potwory istniały? Kto odpowiadałby za ich obecność? Powstałyby z nicości czy zrodziły się z oczekiwań zwykłych ludzi? Jedno jest pewne - na pewno byłoby przerażające.

To już druga powieść Keith'a Donohue'a, którą mam okazję czytać. Najpierw w moje ręce wpadła "Bez przeszłości", która przekonała mnie do siebie klimatem strachu i niepewności. Później trafiłam na "O chłopcu, który rysował potwory", która zapowiadała się jeszcze ciekawiej. Postanowiłam zaryzykować - i nie żałuję. Chociaż liczyłam na więcej strasznych momentów nie zawiodłam się na lekturze, która umiliła mi czas.

Wszystko rozpoczęło się trzy lata temu, gdy siedmioletni Jack Peter Keenan omal nie utopił się w oceanie. To doświadczenie zmieniło go niesamowicie a fobia z którą się zmierzył zmieniła go w dziecko, które nie chce wychodzić z domu. Zajął się więc rysowaniem potworów, które niespodziewanie zaczęły żyć własnym życiem. By zrozumieć zachowanie syna Holly udaje się na spotkania z księdzem i jego gospodynią, którzy opowiadają jej zaskakujące historie. Ojciec chłopca godzinami wędruje po plaży, by ujrzeć choć cień zjawy. Nick, przyjaciel chłopca bezwiednie poddaje się sile demonicznych rysunków. Tak właśnie wszyscy w otoczeniu Jack'a padają ofiarą niewyjaśnionych zdarzeń na które odpowiedź zna tylko sam poszkodowany.

Powoli i subtelnie Donohue buduje swoją akcję, by wdrożyć czytelnika w wydarzenia, które pozornie nie mają najmniejszego sensu. Buduje klimat grozy i tajemnicy, zarzuca nas morskimi legendami i przepowiedniami. Wpływa na naszą wyobraźnie robiąc wszystko, abyśmy i my dostrzegli prawdziwość potworów żyjących na rysunkach chłopca. Balansując między rzeczywistością a szaleństwem nie wyjaśnia czy to co widzimy jest prawdą czy fikcją, pozwala aby czytelnik sam odnalazł odpowiedź i chociaż fabuła jego powieści nie jest przerażająca jak rasowy horror ma w sobie wystarczająco dużo grozy, by zaskakiwać i straszyć.

Dlaczego Jack zdecydował się powołać do życia potwory? Kto dał mu nad nimi kontrolę? Odpowiedź kryje się gdzieś między wierszami, jednak zanim poznamy prawdę musimy podążyć opowieścią, która intryguje na każdym kroku. Podążając za młodym bohaterem dostrzegamy potęgę jego wyobraźni. Jednak kierując wzrok na dorosłych zastanawiamy się co nimi kieruje. Widząc niewyjaśnione zjawiska i słuchając relacji syna zatracają się w własnej bezradności i sami nie mogą zrozumieć czy czują się bardziej znudzeni faktami czy przerażeni. Ta ich niemalże obojętność czasami sprawiała, że miałam ochotę potrząsnąć zarówno Holly jak i Timem, chociaż z drugiej strony rozumiałam, że ich doświadczone życiem umysły trudno pojmowały aktualne wydarzenia.

Tajemniczo, niebanalnie i groźnie. Właśnie takie wyzwanie stawia przed nami Keith Donohue w swojej najnowszej powieści. "O chłopcu, który rysował potwory" warto czytać nocą, przy delikatnym świetle, by zapewnić sobie odpowiedni klimat. Chociaż książka nie jest straszna i nie zaliczyłabym jej do gatunku grozy ma w sobie coś, co podświadomie przyprawia o dreszcz. Skąd wzięły się potwory rysowane przez dziecko? Dlaczego dorośli okazali się tak obojętni? Wyobraźnia kontra trwoga wyjaśnią Wam jak funkcjonuje umysł bohatera.

wtorek, 26 marca 2019

"Maszyna szczęścia" Katie Williams

"Maszyna szczęścia" Katie Williams, Tyt. oryg. Tell The Machine Good Night, Wyd. Edipresse, Str. 330

"Lecz czy nie była to w końcu tylko maszyna?"

Czas technologii wprowadził do życia machinę, która zaczęła decydować o naszym szczęściu. Tylko czy urządzenie może znać nasze potrzeby lepiej niż my sami?

Katie Williams postawiła na aktualny temat. W naszym aktualnym życiu technologia odgrywa wielką rolę. Ciężko porzucić wszystko to co tak bardzo ułatwia nam życie. Co raz częściej słyszymy o nowych pomysłach pozwalających na zmiany, sztuczna technologia zastępuje ludzi a my nie musimy zbyt wiele się wysilać, gdy u swojego boku mamy dostęp choćby do samego telefonu. Co zatem wydarzy się, gdy zrobimy krok w przyszłość i odkryjemy maszyny decydujące za nasze szczęście? Czy i z nimi będzie nam łatwiej żyć?

Fabuła powieści opisuje świat ludzi, którzy powołali do życia maszynę podającą przepis na szczęście. Niemożliwe? A jednak! Zrób to, nie rób tamtego, pomyśl o tym - prosto, przejrzyście i zawsze skutecznie. Zatem można pomyśleć, że umożliwia powstanie idealnego, szczęśliwego społeczeństwa, które pozbawione jest trosk. Zalecenia maszyny w 99,97% gwarantują skuteczność, jednak równie często bywają zaskakujące. Przekonała się o tym Pearl pracująca dla firmy Apricity, która zawodowo zajmowała się szczęściem. Niestety jej syn Rhett wydaje się czerpać radość z bycia nieszczęśliwym jak na ironię. Gdyby tylko chciał wykonać test...

Technologia zmienia nasze życie a powieść Williams idealnie to oddaje. W prostych słowach, zupełnie nieskomplikowanie a jednak przez to, że aktualnie - bardzo ciekawie.  To co miało być gwarancją szczęścia okazało się w pewnym momencie zgubą dla wybranych. Odwrócił się los, nieszczęście prawdziwego życia wzięło górę nad przewidywaniami technologii. Matka zapatrzona w cierpienie swojego syna chorego na zaburzenie odżywiania zrobi wszystko, by mu pomóc. Nawet zdecyduje się na zerwanie zasad oraz okłamanie własnego dziecka. W końcu to dla jego dobra, prawda? Przekracza granice, które już niedługo okażą się tragiczne w skutkach. Tylko czy nie jest łatwo ją zrozumieć? W końcu kieruje się jedynie miłością do swojego syna i muszę przyznać, że właśnie to przekonało mnie do Pearl. To bohaterka, która kryje w sobie wielką wiarygodność i akceptuję jej postać w pełni.

Wiele osobowości i charakterów zderza się z działalnością badania Apricity. Dzięki temu autorka pokazuje różnorodny odbiór maszyny. Nie od dziś wiadomo, że każda ludzka natura jest inna co w tej powieści widać jak na dłoni. Każdy reaguje na swój sposób, każdy myśli inaczej. Właśnie ten motyw przekonał mnie do książki - zderzenie różnych światów z nowoczesną technologią, która pokazuje jak może wyglądać nasza przyszłość.

"Maszyna szczęścia" to powieść, która ma swoje wady. Jest zbyt lakoniczna, czasami monotonna, ale aktualny temat i nietypowe podejście mnie osobiście przekonały do całej historii. Miło było zobaczyć potencjalną przyszłość, społeczeństwo żyjące w pędzie - dokładnie jak my teraz. W realny i bardzo wiarygodny sposób autorka prowadzi nas przez historię, która może okazać się naszą zgubą. Jesteście gotowi zmierzyć się z tym co nas czeka?

"I niech zginę" Sarah Pinborough

"I niech zginę" Sarah Pinborough, Tyt. oryg. Cross Her Heart, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 384

"Odjedź ze mną, kochanie, odjedź ze mną w tę noc.
Ty i ja, zawsze razem, odjedziemy w tę noc.
Tak czy nie? Tak czy nie? Mamy moc, mamy moc.
Odjedź ze mną już dziś w tę noc."

Kilka bohaterów, kilka różnych zachowań i tożsamości, które nie zawsze się zgadzają. Kto kłamie a kto mówi prawdę? Czy można to w ogóle ustalić?

Sarah Pinborough, autorka wielu niebanalnych thrillerów psychologicznych powraca z kolejną książką, która zdecydowanie dorównuje swoim poprzedniczkom. Pamiętacie "13 minut" oraz "Co kryją jej oczy"? Te historie przekonały mnie klimatem tajemnicy wiszącej w powietrzu oraz fantastycznym obrazem psychologicznym wszystkich bohaterów, który złożył się na jedną spójną i jednocześnie nieoczywistą całość. W tym tonie powstała także powyższa książka autorki, czyli inteligentna i pełna zaskakujących zwrotów akcji historia o ludziach, których ciągnie do prawdy. 

Co kryje w sobie kobieta? To pytanie zadaje sobie ludzkość od lat. Są skomplikowane, pełne niespodzianek i zdecydowanie świadome świata, który je otacza. Uwielbiają pozory, ponieważ tylko tak mogą odgrodzić się od innych. Wydają się pozorne i niegroźne, ale w głębi doskonale wiedzą czego chcą. I właśnie na tej podstawie powstała najnowsza powieść autorki - na sile kobiet oraz ich determinacji do dążenia, by uzyskać wszystko o czym marzą. Lisa - samotna matka. Ava - zbuntowana nastolatka. Marilyn - szczęśliwa żona. Jednak żadna z nich nie jest tym za kogo się podaje. Zatem kim są? Co ukrywają?

Krótkie rozdziały podzielone na wybranych bohaterów umożliwiają błyskawiczne przeczytanie książki. Oczywiście pomaga temu już sama fabuła, która intryguje od początku do końca, ale w przypadku tej powieści powiedzenie: jeszcze tylko jeden rozdział, nabiera konkretnego znaczenia. Każdy z bohaterów ma coś do powiedzenia, każdy także ukrywa pewne tajemnice, których odkrywanie stanowi klucz do ekscytującego finału. 

Tematem tej książki jest tajemnica. Jedna, chociaż wciąż rosnąca w siłę. Kłamstwa, zdrady, niedomówienia, pozory - można wymieniać bez końca wszystkie te negatywne emocje, które łączą się ze sobą i zaskakują czytelnika w najmniej oczekiwanym momencie. Każda z bohaterek skrywa tajemnice, mniejsze lub większe, które wraz z biegiem fabuły wzajemnie się przeplatają i tworzą logiczną całość, której nikt się nie spodziewał. Właśnie za to cenię autorkę - za jej pomysłowość i sprawne połączenie faktów. Dzięki temu obrazy w jej powieściach są wiarygodne i intensywne w odbiorze, chociaż także czasami przerażające i przyprawiające o dreszcz.

"I niech zginę" to thriller psychologiczny, który rozwija się ze strony na stronę. Najpierw powolnie przekonuje do siebie czytelnika, by już w połowie zaskoczyć zdecydowanie szybszą akcją oraz nietypowym przebiegiem fabuły. To idealna propozycja na leniwe popołudnie - gwarantuję Wam, że wciąga na całego i nie pozwala odejść przed poznaniem ekscytującego finały. Jesteście ciekawi co kryje umysł kobiety? Do czego zdolna jest płeć piękna? Wspaniale, ponieważ odpowiedź znajdziecie w najnowszej propozycji od Sarah Pinborough.

poniedziałek, 25 marca 2019

"Dorożka nr 13" Ksawery de Montépin

"Dorożka nr 13" Ksawery de Montépin, Tyt. oryg. El Coche Numero 13, Wyd. Dreams, Str. 1136

Czy doskonale zamaskowana zbrodnia sprzed dwudziestu lat może ujrzeć światło dzienne?

Przeszłość powraca ze zdwojoną siłą. Zbrodnia wcale się nie przedawniła, wręcz przeciwnie! Dopiero dziś ukazuje się w pełnej krasie. Czy oprawca doczeka się kary? Czy sprawiedliwość w końcu otrzyma prawo głosu?

Potężne tomisko, które liczy sobie ponad tysiąc stron zabiera nas w podróż, której szybko nie zapomnimy. Przeczucie mówiło mi, że to będzie dobra lektura i absolutnie się nie pomyliło! Każde słowo było przyjemnością czytania, każdy bohater osobą, którą z przyjemnością poznałam. Zanurzyłam się w świcie wykreowanym przez autora i na moment wyłączyłam się z rzeczywistości na rzecz tej wspaniałej opowieści. Dostrzegłam wartości silniejsze niż czas, gdy autor nawiązywał do przyjaźni, miłości, rodzinnych więzi i walki dobra ze złem w obliczy społecznych norm i moralnych zasad.

Książę Jerzy de la Tour-Vaudieu zdobył swój majątek podstępem. Jego nieprzeciętny umysł pozwolił mu zyskać to o czym marzył kosztem innych. Bez skrupułów, bez żadnych granic. Odrzucony przez rodzinę nie przejął się konsekwencją swoich wyborów. Jest przecież najbardziej wpływowym człowiekiem zamieszkującym Paryż. Nie spodziewa się, że już niebawem doścignie go sprawiedliwość po którą sięgnie córka dawno temu straconego skazańca. Przeszłość powraca a wraz z nią prawdziwe niebezpieczeństwo.

Powieść utrzymana w klimacie thrillera i subtelnego kryminału zabiera nas w podróż pełną zagadek, tajemnic i zaskoczeń, których autor nie szczędzi swoim czytelnikom. Mimo czasu, który upłynął od pierwszego wydania (to powieść dziewiętnastowieczna) wartości w niej zawarte są nieśmiertelne a bohaterowie i ich przygody nigdy się nie znudzą. Montépin serwuje nam opowieść barwną i niebanalną, przemyślaną w każdym detalu, niezwykle wciągającą i tak wspaniale napisaną poprzez słowo jakim władał autor, że przyjemność czytania nie kończy się z ostatnią stroną. Zanim się obejrzałam cała historia była już za mną, a przecież przeczytanie tylu stron powinno być nie lada wyzwaniem. Jednak nie w tym przypadku, nie gdy już od pierwszej strony stajemy tuż obok głównych bohaterów i wraz z nimi wplątujemy się w masę niebezpieczeństw, rozwiązujemy zagadki i uciekamy przed prawdą, która oczywiście w końcu wyjdzie na jaw.

"Dorożka nr 13" to zaskoczenie niezwykle pozytywne! Oby więcej takich książek, oby więcej podobnych i równie dopracowanych historii. Współcześni autorzy mogą chylić czoła autorowi, który z taką dbałością i oddaniem nakreślił wielowątkową i wielowymiarową opowieść z całą plejadą przeróżnych bohaterów. Płynna akcja, nieoczekiwane zmiany motywów i intryga zmierzająca do zaskakującego finału to nic w porównaniu do emocji, które towarzyszą nam na każdej stronie! Śmiech, wzruszenie, strach i wiszące w powietrzu napięcie zaserwowały mi powieść, która od dziś stanie na półce najlepszych książek jakie czytałam.

Przedpremierowo: "Skradzione dziecko" Sanjida Kay

"Skradzione dziecko" Sanjida Kay, Tyt. oryg. The Stolen Child, Wyd. W.A.B., Str. 368
PREMIERA: 24 kwietnia 2019r.

Dlaczego Evie trafiła do adopcji? Czy to, co pisze nieznajomy, jest prawdą? I jak jego niespodziewane pojawienie się wpłynie na życie rodziny?

Marzyli o rodzinie, nie spodziewali się, że nadciągnie tragedia. Pierwsze kroki były spełnieniem marzeń. Dalsze życie wielkim koszmarem. Czy spodziewali się, że los postawi na ich drodze tak wiele przeszkód?

Tematyka rodzin, które marzą o powiększaniu je dzięki wymarzonym dzieciom nie od dziś pojawia się w literaturze. Częściej jednak odkrywam ten motyw w powieściach obyczajowych, mniej w thrillerach psychologicznych. Jednak jeśli ta odsłona będzie prezentowała się tak dobrze jak w przypadku powieści Sanjidy Kay - poproszę o więcej! Autorka z pełną świadomości prowadzi nas przez  historię pełną tajemnic i niedomówień, która ze strony na strony co raz bardziej szokuje i zaskakuje. 

Wszystko rozpoczyna się niepozorne. Od zakochanego w sobie małżeństwa, które pragnęło powiększyć swoją rodzinę. I tak Zoe Morley oraz jej mąż Ollie zdecydowali się na adopcję malutkiej Evie. Nie spodziewali się, ze po kilku latach los podaruje im drugie dziecko - tym razem ich biologiczne. Jednak wraz z pojawieniem się w ich życiu Bena coś zaczyna się zmieniać. Evie zachowuje się co raz dziwniej a Zoe musi radzić sobie ze wszystkim sama. Dziewczynka zaczyna otrzymywać dziwne listy oraz prezenty, które sugerują, że autor może być jej biologicznym ojcem. Czy zdecyduje się odzyskać utracone dziecko?

Nic w tej książce nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Pierwsze spotkanie postaci jest niczym przywitanie sąsiadów - pozorne i jedynie na pokaz. Dopiero z czasem, gdy wchodzimy w ich prywatne życie dostrzegamy wszelkie sekrety i niedomówienia, które szokują oraz intrygują. Nagle okazuje się, że szczęście, którym się otaczali jest ulotne a w rodzinie źle się dzieje. Pierwsza różnica pojawia się w zachowaniu Ollie. Najpier troskliwy i kochający ojciec, następnie niemal obcy człowiek, który stara się trzymać od rodziny tak daleko jak to tylko możliwe bez wzbudzania podejrzeń. Później pojawiają się problemy z Evie i ciąg przyczynowo-skutkowy wydaje się nie mieć końca. 

To powieść, która przekonuje do siebie przede wszystkim klimatem. Napięcie wiszące w powietrzu równoważy się z tajemnicą pochodzenia małej dziewczynki. Czy tajemniczy mężczyzna mówi prawdę? Czy obca osoba odnalazła w sobie pokłady prawdziwej rodzicielskiej miłości? Do końca nie możemy być pewni rozwiązania, które na pewno zaskakuje a towarzyszące nam podczas lektury emocje idealnie łączą się z wszystkimi pytaniami w naszej głowie.

"Skradzione dziecko" to ciekawy thriller psychologiczny, który przekonuje do siebie przede wszystkim niepewnością związaną z kolejnymi wydarzeniami. Podejrzenia padają na wszystkich po kolei a akcja nie traci dynamizmu ani na minutę. Dużo emocji, napięcia, rodzinnych więzi i małżeńskich relacji - czyli prawda o życiu w zaskakującej odsłonie. Spędziłam przy tej lekturze naprawdę miły czas, dlatego - polecam!

niedziela, 24 marca 2019

"Zakręty losu" Agnieszka Lingas-Łoniewska

  
"Zakręty losu" Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wyd. Burda Książki, Str. 380
"Braterstwo krwi" Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wyd. Burda Książki, Str. 300
"Historia Lukasa" Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wyd. Burda Książki, Str. 300

"Bo Ty jesteś moim życiem, moim przeznaczeniem, moim pokręconym losem i nie wyobrażam sobie istnienia bez Ciebie. Bo kocham Cię bardziej niż cokolwiek na świecie i zawsze będę... Zawsze."

Seria Zakręty losu to napisana w starym, dobrym stylu opowieść, którą należy czytać z zachowaniem porządku chronologicznego. Jeśli nie masz jednej z trzech książek - nawet nie zaczynaj lektury. Wiem z doświadczenia, ponieważ wystarczyły mi zaledwie trzy dni na to, by zaprzyjaźnić się z trylogią i jej bohaterami. Nawet nie zauważyłam mijającego czasu, ponieważ opowieść wciąga na całego, zaskakuje i finałami jednej z części wymusza natychmiastowe sięgnięcie po kontynuację.

To kompletna całość, której nie można rozdzielać. Owszem, została podzielona na tomy, ale tak naprawdę to nie ma znaczenia. Tylko czytając całość dostrzeżecie całkowitą kompletność tej historii i wartości, które autorka wplotła w realne życie swoich bohaterów. Tutaj wszystko ma sens, każdy ruch niesie ze sobą kolejne działania a ciąg przyczynowo-skutkowy nie ma końca. Śledząc kolejne wydarzenia dojrzewamy razem z bohaterami, uczymy się wraz z ich błędami i dostrzegamy zachodzące w nich zmiany, dzięki dynamice która jest zdecydowanie mocną stroną autorki.

Agnieszka Lingas-Łoniewska zyskała miano dilerki emocji nie bez powodu. Żongluje niczym wprawny cyrkowiec całą paletą skrajnych emocji: od wzruszeń, po niepokój do chwil niekłamanego szczęścia. Jej opowieść dzięki temu jest nie tylko prawdziwa i wiarygodna w każdym detalu, ale przede wszystkim bardziej osobista, nawiązująca nić porozumienia z czytelnikiem, który nie może przestać myśleć o dramatach rozgrywających się w tej serii i nie przestaje trzymać kciuków za bohaterów, których przecież tak bardzo polubił.

A wszystko zaczyna się pozornie, od Piotra i Anki, który w końcu odnaleźli równowagę. Ich córki - Kaśka i Gośka zostały przyrodnimi siostrami. Jednak nie można zapomnieć także o dwóch braciach, Krzysztofie i Łukaszu, którzy także otrzymają spory kawałek prywatnej opowieści. To dzięki nim historia zmieni się w motywy pełne sekretów, tajemnic i niedomówień. To oni zapoczątkują lawinę zdarzeń, której nikt nie będzie mógł zatrzymać. Rozpocznie się od wielkiej miłości. Zdecydowanie zbyt mocno pokręconej. Kaśka, Gośka, Krzysiek i Łukasz wplątają się w relacje, która przytłoczy ich wszystkich a miłość okaże się równie niebezpieczna co jej brak.

I tak właśnie poznajemy bohaterów: od najmłodszych lat, od chwili kiedy decydują o sobie i wybierają drogę dalszego życia. Widzimy ich starania, błędne wybory i nieprzemyślane decyzje. Ich dramaty, tragedie i złamane serca. Następnie razem z nimi dorastamy i widzimy jak mafijny świat, prokuratorzy i prawnicy staną na równi, by wygłosić swoje prawdy. Każdy jest przekonany o swojej racji, ale zapomina o tej drugiej stronie. Czy słusznie? Nie! Autorka tak silnie zaangażowała wszystkich swoich bohaterów w całej trylogii, że ciągłość zdarzeń przyprawia o zawrót głowy, gdy nie możemy pogodzić się z wyborami bohaterów i próbujemy ich przekonać do swoich racji a oni uparcie  milczą. To wszystko jest jednocześnie wspaniałą przygodą od której nie sposób się oderwać - każdy tom z osobna staje na równi ze swoim poprzednikiem jeśli chodzi o styl, dopracowanie i klasę a miłość i wielkie dramaty nie mają końca, sprawiając że nasze serce gubi się w ustalonym rytmie.

Seria Zakręty losu to najlepsze co można wybrać jeśli chodzi o obyczajową literaturę z mocno nakreślonym wątkiem romantycznym. W pięknych słowach, z dbałością o szczegóły i wyjątkową lekkością Agnieszka Lingas-Łoniewska zabiera nas w podróż, z której nikt nie będzie miał ochoty wracać. Doskonale bawiłam się podczas lektury i cieszę się, że wszystkie trzy tomy miałam pod ręką. Inaczej wisiało nade mną ryzyko szaleństwa, gdybym nie otrzymała ciągu dalszego. Dlatego i Wam polecam zaopatrzyć się w całą trylogię - wierzcie mi, nie będziecie żałować! To kompletna całość pełna niezapomnianych scen. Rollercoaster emocji właśnie rozpoczął swoją podróż. Jesteście na nią gotowi?

"Ocean odrzuconych" Mag­da­lena Knedler

"Córka jubilera" Mag­da­lena Knedler, Wyd. Novae Res, Str. 536
"Klątwa wiecznego tułacza" Mag­da­lena Knedler, Wyd. Novae Res, Str. 560

"Trudno mi jednak wyobrazić sobie, że można nie szukać portu. Jakiegoś portu szuka się zawsze."

Życie z punktu widzenia młodej osoby wydaje się banalnie proste. W końcu cały świat stoi wówczas otworem. Jednak życiowe doświadczenia szybko weryfikują entuzjazm. Czy i tak będzie w przypadku bohaterki najnowszej powieści Magdaleny Knedler?

Autorka wielokrotnie pokazała nam, że potrafi pisać. Jej powieści są konkretne, przejrzyste, świadome i głębokie, dzięki czemu zaskakują pozytywnie wielu czytelników. Każda kolejna książka, która wychodzi spod jej pióra jest dla nie okazją to sięgnięcia po historię, która jest pewnikiem i na pewno mnie nie zawiedzie. Tak właśnie wydarzyło się w przypadku serii Ocean odrzuconych, która idealnie trafiła w mój gust. 

Mnogość postaci, wielowątkowa fabuła, wspaniale oddanie współczesnych bohaterom czasów, trafne nawiązania do sztuki i historii - wszystko to rozpoczyna się wraz z rozpoczęciem pierwszej strony. Chociaż dylogia autorki zaskakuje objętością z czasem szybko dostrzeżecie, że strony praktycznie przerzucają się same i jest ich mimo wszystko zdecydowanie za mało. Opowieść napisana ze smakiem i w dobrym guście kryje w sobie same pozytywny oraz ponadczasowe wartości, które mnie osobiście zawsze najbardziej intrygują. Tutaj nie zabrakło niczego, a jako że akcja dzieje się na przestrzeni schyłku monarchii Austro-Węgier dochodzi jeszcze wyjątkowy klimat przeszłości.

To opowieść Charlotte, młodej dziewczyny, która dopiero rozpoczyna dorosłe życie. Córka żydowskiego jubilera od lat otaczana pięknem biżuterii kocha muzykę i sztukę. Jest także miłośniczką miasta, w którym przyszło jej żyć. Czuje się spełniona i szczęśliwa, zdając sobie sprawę że świat artystów i projektantów do których sama się zalicza czeka na nią otworem. Szybko jednak dostrzega, że marzenia które snuła nie mają spełnienia w rzeczywistości. Piękno o którym śniła zderza się ponurym życiem, wizją nadchodzących problemów politycznych oraz nędzą, która kontrastuje z bogactwem. Czy nauczy się żyć w nowym świecie?

Wszystko w tej powieści ma swoje miejsce. Magdalena Knedler z widocznym zaangażowaniem w detale oddała ducha ówczesnych czasów i przedstawiła przed nami świat, którego dziś możemy poznać jedynie z zachowanych dokumentów i wspomnień. Precyzyjna opowieść autorki zabiera nas do czasów, które przecież nie są fikcją literacką a rzeczywistą historią opartą na świadomym tle historycznym. Wszystko to składa się na kompletną i bogatą całość, która zabiera nas w wyjątkową podróż pełną emocji i zasad moralnych.

Z precyzją oddając losy bohaterów Magdalena Knedler napisała dylogię od której ciężko się oderwać. Przekonuje wartościowym motywem tworzenia relacji międzyludzkich, ujmuje trafnymi opisami przeszłych wydarzeń i przekonuje postacią głównej bohaterki, której nie da się nie lubić. Ocean odrzuconych to seria pełna emocji, wielowątkowa i wielowarstwowa, która zmusza do spojrzenia inaczej na świat, który nas otacza. Po raz kolejny autorka udowodniła, że jej książki warte są czytania. 


sobota, 23 marca 2019

"Odcień północy" L.J. Shen

"Odcień północy" L.J. Shen, Tyt. oryg. Midnight Blue, Wyd. Edipresse, Str. 352

"To właśnie było tragiczne w naszej relacji. Byliśmy kompatybilni na ta wiele sposobów, a mimo to każde wykorzystywało drugie jako broń przeciw sobie nawzajem."

Miała misję, której nie mogła przerwać. Odpowiedzialną, waleczną, niebezpieczną. Tylko, że coś jej w tym wszystkim przeszkodziło. Zapomniała wyłączyć swoje emocje.

Nie zliczę ile powstała powieści z literatury kobiecej, w której niebezpieczny chłopiec wodzi na pokuszenie grzeczną dziewczynkę. To schematyczny motyw, który od lat pojawia się w powieściach i - nie inaczej - wciąż zachwyca. Tylko czy można wyjść poza granice schematu i coś znanego napisać w zupełnie odmienny sposób? Okazuje się, że to żaden problem jeśli do tematu podchodzi L.J. Shen, autorka najciekawszych romansów.

Alex jest zepsuty do szpiku kości. Wydaje się, że podążanie na samo dno jest jego ulubioną formą rozrywki. Dlatego zdecydowała się na opiekunkę, która miała go uchronić przed niechybną śmiercią w narkotykowym świecie. Indigo zgodziła się na cztery miesiące trasy koncertowej, by chronić go przed problemami. Nie spodziewała się, że zawodowy łamacz serc w końcu zdecyduje się uwieść także ją. Była dzielna i silna - do czasu, gdy roztopiła się w jego cudownych oczach. Tylko, że jego pożądanie nie kończyło się na jednej chwili. On chciał znacznie, znacznie więcej.

Pisać o tych bohaterach można naprawdę sporo. Indigo chociaż robi wszystko, by pokazać się od najlepszej strony - być miła, sympatyczna i odpowiedzialna - nie jest prostą dziewczyną, którą można zepchnąć w kąt, gdy tylko się znudzi. Shen podarowała jej silny temperament, odwagę i pewność siebie, które okazały się niezbędne w przypadku konfrontacji z Alexem. On od zawsze dostawał wszystko czego zapragnął, więc gdy dziewczyna padła jego ofiarą musiała się bronić. Przynajmniej próbowała. Jednak Alex okazał się bohaterem równym jej samej - silnym, zdeterminowanym i do tego niesłychanie przystojnym. Oczarował nie tylko ją, ale i mnie, więc wcale się nie dziwię, że Indigo przepadła.

Akcja rozpędza się powoli. Początkowo to spokojna opowieść o dziewczynie i chłopaku, zupełnie niezależna. Jednak z czasem nabiera kształtów, pojawiają się głębsze emocje i pierwsze dramaty. Podobnie jest w bohaterami, który pokazują swoje oblicze wraz z biegiem fabuły. Tak narodziła się historia, w której można spotkać można wszystko: prawdziwe dramaty, zaskoczenia oraz momenty dobrego humoru, który rozwiewał czarne chmury. Autorka umiejętnie połączyła wszystkie elementy z podstawowym wątkiem - dążeniem do uczucia, które nie powinno mieć miejsca, by zaskakiwać czytelnika oraz przekonać go do wiarygodność pojawiających się emocji.

"Odcień północy" to książka, która na pewno nie zginie w tłumie. Jest niezależna, odważna i zaskakująca. Przekonuje emocjami, które kryją się na kolejnych stronach powieści. Z przyjemnością śledziłam wzloty i upadki głównych bohaterów, by móc kibicować im w osiągnięciu zamierzonego celu. Lektura idealnie sprawdzi się jako propozycja na późne, leniwe popołudnie, ponieważ w takim towarzystwie relaks jest gwarantowany.

"Śmierć w blasku fleszy" Alek Rogoziński

"Śmierć w blasku fleszy" Alek Rogoziński, Wyd. Edipresse, Str. 304

"- Wiem, że o nieżyjących powinno się mówić tylko dobrze - powiedziała szybko - Ale sam pan rozumie, że o niektórych się nie da."

Jedna impreza miała być wstępem do wielkiego świata. Okazała się porażką towarzyską z morderstwem na pierwszym planie. Czy można było temu zapobiec?

Książki Alka Rogozińskiego są zawsze pełne energii. Ten autor wie jak zmienić nasz ponury dzień w doskonałą zabawę, gdy tylko zdecydujemy się na jego lekturę. Jak to robi? Myślę, że wielkim dystansem do siebie oraz wnikliwą analizą ludzi co przekłada się na jego historie. Tak się złożyło, że miałam przyjemność czytać wszystkie jego książki i nigdy nie zawodzi mnie poczucie humoru, kreacja bohaterów czy ich portrety psychologiczne, które zawsze wnoszą wiele do i tak bogatej już fabuły.

Tym razem otrzymujemy powieść jednotomową, czyli śmiało możecie sięgać po "Śmierć w blasku fleszy" jeśli to dopiero Wasz początek z autorem. Gwarantuję, że dostrzeżecie w tej książce wszystkie atuty jego prozy, ponieważ nie zabrakło charakterystycznych elementów stylu autora - to pełna humoru i uroku kryminalna komedia pomyłek. Co wydarzy się za chwilę? Kto będzie winny a kto tylko podejrzany? Nigdy nie możemy być do końca pewni w którym kierunku podąży fabuła, jednak niezmienny jest fakt, że będzie ona intrygująca, zaskakująca i dopracowana w każdym szczególe.

Lekkim stylem i w charakterystycznym dla siebie ironicznym poczuciu chwili autor zabiera nas wprost do agencji zajmującej się organizacją imprez. To tam, pod dowództwem Dominiki oraz Mariusza wszystko jest zawsze zapięte na ostatni guzik. Dlatego każdy cieszy się z nowego zlecenia, które miało być najważniejsze. Pokaz mody najpopularniejszych polskich projektantów miał być wielkim rozpoczęciem sezonu. Okazało się jednak, że ktoś zamordował jedną z modelek. Dlaczego? Jak był motyw? Mario i Miśka postanawiają rpzwiązać sprawę na własną rękę.

Bardzo lubię w książkach autora bohaterów. Są ciekawi, niebanalni, zabawni i zawsze pewni siebie, nawet gdy zaczynają wątpić. Ich towarzystwo to czysta przyjemność nie tylko przez fakt posiadania przez nich naprawdę charyzmatycznych osobowości, ale przede wszystkim przez ich ludzką formę. Popełniają błędy, mylą się i są tacy sami jak my. Nie przepadam a kryminałami, w których główną rolę odgrywają stróżę prawa - wolę zdecydowanie Mario i Miśkę z którymi tak łatwo mogłam się utożsamić. Polubiłam ich ogromnie i kibicowałam do samego końca, chociaż najbardziej moje serce skradła matka Dominiki, zagorzała fanka powieści Agathy Christie. Cóż miała za pomysły! Jej pomoc okazała się nieoceniona a perypetie bohaterów i pościg za mordercą - zabawny w tak dobrym stylu jak tylko Alek Rogoziński potrafi.

"Śmierć w blasku fleszy" to książka idealna na poprawę humoru. Czujesz, że nadchodzi smutny dzień? W pracy poszło nie tak jak chciałeś? A może szkoła okazała się gorsza niż zazwyczaj? Nie martwcie się! Lekarstwem na wszystkie troski jest książka autora - pełna zabawnych scen, ironicznych dialogów, bohaterów których nie sposób nie polubić. Podczas lektury kibicowałam Mario i Miśce ile sił oraz bawiłam się lepiej niż dobrze! Czy polecam? Nie mogłabym inaczej.