niedziela, 31 maja 2020

"Iwan" Roxie Rivera

"Iwan"
Roxie Rivera, Tyt. oryg. Ivan, Str. 128

Na jakie poświęcenie jest gotowy prawdziwie niebezpieczny mężczyzna?

Ona silna i niezależna zrobiłaby wszystko dla swojej siostry. On bezwzględny i pewny siebie wbrew swoim zasadom postanowił jej pomóc. Tylko czy na pewno był świadom konsekwencji swojego czynu? Erin nie wahała się ani chwili, gdy Ruby wpadła w kłopoty i potrzebowała pomocy. Dziewczyna zgłosiła się do Iwana, okrzykniętego złą sławą najniebezpieczniejszego mężczyzny w Houston. Zgodził się jej pomóc, chociaż wiedział, że narazi się wielu ludziom. Ale jak można się oprzeć tak pięknej i odważnej dziewczynie?

Na początku, gdy zobaczyłam liczbę stron, nie byłam pewna czy ta powieść zdąży mnie do siebie przekonać. W końcu gdzie miejsce na rozwój akcji, poznanie bohaterów, wprowadzenie jakichś emocji? Tutaj jednak nie było na to czasu i choć historia rozegrała się bardzo szybko, muszę przyznać, że nie czuję się rozczarowana. Wręcz przeciwnie! Otrzymałam bardzo przyjemną historię romantyczną do przeczytania w niecałą godzinkę, w sam raz do poczytania przed snem.

Fabuła przede wszystkim skupia się na losach bohaterów i chociaż pojawił się jakiś przedsmak motywów rosyjskiej mafii to po prostu nie było dla niego czasu. Bohaterowie szybko wyczuwają chemię pomiędzy sobą i padają w swoje ramiona co nawet wydaje się trochę zabawne i w sumie to wszystko co może nam zaoferować ta historia.

Trudno jednoznacznie ocenić bohaterów, ponieważ za mało czasu spędziłam w ich towarzystwie, ale Erin wydaje się sympatyczna. Iwan natomiast nie jest wcale taki straszny jak go malują, wręcz mogłabym powiedzieć, ze niewiele ma wspólnego z członkami mafijnych gangów. Przynajmniej nie po tym jak jego serce otwiera się na nieznajomą i uczucia aż się z niego wylewają. Plus jest taki, że akcja nie ciągnie się w nieskończoność, przechodzimy od konkretów do konkretów a z doświadczenia wiem, że nie jedna długaśna książka wprowadza takie samo szybkie tempo rozwoju między głównymi bohaterami, więc tutaj przymykam na to oko zważywszy, że przecież wszystko rozegrało się na niewiele więcej niż ponad stu stronach.

"Iwan" to erotyk napisany prostym stylem, lekki i przyjemny w odbiorze. Być może nie przekona Was swoją krótką formą, ale warto dać jej szansę. W końcu kto nie chciałby choćby przez chwilę powzdychać do tytułowego bohatera, byłego boksera i członka rosyjskiej mafii? To nic, że jest przewidywalna, krótka i zbyt dynamiczna. Ja i tak chętnie sięgnę po kolejne części.

"Szlam" Andrzej Mathiasz

"Szlam" Andrzej Mathiasz, Wyd. Replika

 W sercu lubelskiej starówki dwie licealistki natrafiają na fragment męskiego ciała. Tej samej nocy na pobliskim podwórku zostaje znaleziona reszta zwłok mężczyzny.

Lubię odkrywać nowe literackie talenty a zapowiedzi nietypowych kryminałów zawsze wydają się dla mnie niezwykle kuszące. Tak trafiłam na "Szlam", książką zdecydowanie inną niż wszystkie do której potrzeba przede wszystkim silnych nerwów.

Od początku wpadamy w wir wydarzeń i zderzamy się z brutalnością. Autor nie bawi się z nami w kotka i myszkę, nie ugładza scen morderstwa, nie wprowadza na pierwszy plan pozbawionych polotu bohaterów. O nie! Od razu zostajemy przywitani obrazowym opisem odnalezionych przez dwie uczennice części ciała a chwilę później jego resztek. Szybko zatem okazuje się, że zostajemy wciągnięci w bezwzględną, mroczną i odważną historię napisaną z pazurem i plastycznością co w połączeniu z nietypowym klimatem mocno wpływa na wyobraźnię. 

Wiele czytałam już powieści z tego gatunku, ale tak specyficzna i oryginalna zdarza się naprawdę rzadko. Do czarnego humoru Andrzeja Mathiasza oraz jego podejścia do prowadzonego śledztwa musicie się przekonać i wiem, że wielu z Was ta powieść raczej nie przypadnie do gustu. Stworzona dla odważnego czytelnika zagłębia się w mocny świat bezwzględnego mordercy oraz wprowadza do historii trójkę zakręconych bohaterów prowadzących śledztwo. Prokurator Adam Szmyt, komisarz Aneta Brudka oraz psycholog Magdalena Choroba to oryginalne postacie, które skupiają na sobie niemal całą uwagę czytelnika podążają tropem tego, których upatrzył sobie mordowanie pedofilów.

To jedna z tych książek o których nie jest łatwo pisać. Z jednej strony mogłabym chwalić styl autora, jego pomysł oraz nietypowe wykonanie, z drugiej czuję się trochę przytłoczona tą historią. Było w niej niesamowicie dużo zwrotów akcji i pobocznych wątków co uważam za plus, podobnie jak demony przeszłości prowadzących śledztwo czy nawet pomysł indywidualisty wymierzającego sprawiedliwość na własną rękę. Niestety wiele seksualnych wtrąceń (wystarczy morderca, który obcina genitalia) czy wulgaryzmy sprawiło, że w pełni podobała mi się ta powieść, choć sam czarny humor autora oceniam jako jego zaletę.

"Szlam" jest mocną powieścią i na to się przygotujcie. Jeśli nie boicie się zaryzykować, jeśli macie mocne nerwy - czytajcie, polecam. Osobiście lubię takie drastyczne historie a tu w dodatku towarzyszy nam wiele skrajnych emocji: niedowierzanie, szok czy konsternacja. Andrzej Mathiasz drwi w oczy zła, przedstawia człowieka jako tego, który jest skłonny do najokropniejszych czynów, ale jednocześnie podejmuje ważne i ponadczasowe tematy. Dawno nie czytałam tak oryginalnej powieści i dawno nie bawiłam się tak dobrze podczas czytania rasowego kryminału.

sobota, 30 maja 2020

"Szczęście diabła" Meghan March

"Szczęście diabła" Meghan March, Tyt. oryg. Luck of the Devil, Wyd. Editio, Str. 275

Oto dalsza część pasjonującej historii dwojga ludzi, z których żadne nie zniesie oporu. Połączyło ich uczucie silniejsze od instynktu przetrwania, dzieliła determinacja, duma i odwaga.

Wiele powstało powieści romantycznych z ubarwieniem erotycznym, wiele historii podobnych do siebie, wiele opowieści do przeczytania i zapomnienia. Czy to nie gatunek, który po cichu został z góry skreślony i skazany na los książek odstresowujących, ale zbyt lekkich i niewiele wnoszących, by móc pozostać w pamięci na dłużej? Być może. A może po prostu wszystko zależy od tego kto i jak pisze. Meghan March na pewno nie zalicza się do tego grona, ponieważ jej książki romantyczno-erotyczne (właśnie tak!) są nie tylko niesłychanie intrygujące, ale nie mogą wyjść z mojej głowy nawet na długo po zamknięciu ostatniej strony.

Ta autorka ma talent i doskonale wie jak zabawić się z czytelnikiem, by ten w zachwycie przerzucał kolejne strony i nie potrafił wybrać czy to bohaterowie bardziej go do siebie przekonują czy może właśnie sama akcja poprowadzona w sposób intensywny i pozbawiony jakichkolwiek momentów nudy. Miałam przyjemność czytać pierwszą serię autorki, która była naprawdę dobra, ale po niej przyszła The Forge Trilogy - jeszcze lepsza i bardziej dopracowana, której finał pierwszego tomu wprawił mnie w osłupienie i sprawił, że na kontynuację czekałam z zapartym tchem.

Całość musicie czytać z zachowaniem chronologii, koniecznie, ponieważ wszystko opiera się na ciągu przyczynowo-skutkowym. Wszystko zaczęło się od karcianej rozgrywki, ale wydaje się, że dziś karty nie mają już znaczenia. Liczy się tylko natłok sekretów i tajemnic, które otaczają dwójkę bohaterów ze wszystkich stron. Jericho Forge, bogaty i pewny siebie mężczyzna nie zamierza spowiadać się przed swoją żoną, ale India jest zbyt dumna, by błagać go o wyjawienie sekretów. Stąd ciągłe potyczki, spory i niedomówienia, które wprowadzają do fabuły napięcie i mnóstwo przeróżnych emocji od których sam czytelnik nie potrafi (a może nie chce?) się uwolnić. Jak na powieść romantyczną jednak relacja pomiędzy głównymi bohaterami nie opiera się na naiwnej definicji miłości a na racjonalnych pobudkach i logicznych działaniach co najbardziej przypadło mi do gustu.

Kontynuacja losów Indi i Jericho tak naprawdę niewiele wnosi a jednak czytałam ją z rosnącą przyjemnością. Jest coś takiego w stylu March, że kolejne strony przerzucają się same. Sądzę, że w dużej mierze jest to zasługą fantastycznej kreacji dwóch silnych charakterów, które nie odpuszczają ani na minutę. Jako miłośniczka relacji hate-love śmiało mogę stwierdzić, że nie brakuje tutaj ani słownych przepychanek, ani tym bardziej zaskakujących decyzji, ponieważ żaden bohater nie odpuszcza - życie nauczyło ich, by walczyć do samego końca, a że przyświeca im obojgu konkretny cel ta ich wzajemna rozgrywka wydaje się jeszcze bardziej intensywna. India wciąż stara się znaleźć pieniądze na uwolnienie swojego brata a Jericho - on po prostu jest dalej groźnym, nieprzewidywalnym bogaczem, któremu wydaje się, że cały świat klęczy u jego stóp choć w drugim tomie sprzeczne emocje jakie w nim buzują (w tym zaskakująca i nieprzewidywalna miłość) stają się bardziej wyraźne.

Sięgając po serię March nie spodziewałam się, że tak przyjemnie spędzę czas w jej towarzystwie a jednak zauroczyła mnie opowieść o dwóch różnych światach zderzających się z jedną rzeczywistością. Fantastycznie wykreowani bohaterowie, wiarygodni i świadomi swoich działań, wielkie pieniądze stojące za każdą decyzją czy wyborem i niebezpieczeństwo czające się na każdym kroku to niby banalna a jednak wciągająca na całego historia o miłości zrodzonej z nienawiści.

"Szczęście diabła" jest odpowiedzią na zaskakujący finał pierwszej części, ale wciąż Meghan March nie wyjawia nam wszystkich tajemnic. Co wydarzy się zatem w ostatnim tomie? Jaki los autorka przygotowała dla swoich bohaterów? Już nie mogę się doczekać, by poznać zakończenie tej trylogii skoro wiem, że druga część wypada jeszcze lepiej niż jej poprzedniczka. Niech Was nie zwiedzie stosunkowo mała liczba stron - wierzcie mi na słowo, w rękach tej autorki tyle wystarczy, by wstrząsnąć czytelnikiem i sprawić, by nie potrafił zapomnieć o losach Indi oraz Jericho.

piątek, 29 maja 2020

Przedpremierowo: "Ostatni lot" Julie Clark

"Ostatni lot" Julie Clark, Tyt. oryg. The Last Flight, Wyd. Muza, Str. 448
PREMIERA: 3 czerwca 2020r.

Dwie kobiety. Dwa loty. Jedyna szansa, żeby zniknąć.

Nie ma to jak dobrze napisany thriller o dwóch silnych, pewnych swego bohaterkach. Julie Clark zabiera nas w podróż, której szybko nie zapomnimy a która - moim zdaniem - okazała się niezwykle emocjonalna i zaskakująca.

Rzadko kiedy zdarza się, że opis z tyłu książki oddaje jej prawdziwą wartość, ale w przypadku tej pozycji muszę się zgodzić. To kawał dobrej historii przy której umysł pracuje na najwyższych obrotach a czytelnik z zapartym tchem śledzi losy dwóch obcych sobie kobiet. Akcja prowadzona dwutorowo opisuje dwie perspektywy dla lepszego poznania sprawy a wszystko jest w pełni przemyślane i poprowadzone w taki sposób, by stopniować napięcie i powoli prowadzić nas do niesamowitego finału.

Claire i Eva mają jeden cel - obie chcą porzucić swoje życie i uciec jak najdalej stąd. Jednak to o Claire wiemy więcej. Żona zamożnego polityka nie czuje się szczęśliwa, gdy Rory ze swoim wybuchowym charakterem wciąż ją kontroluje i poniża. Dlatego postanawia przy najbliższej okazji odejść od męża i już nigdy nie wracać do takiego życia. Na lotnisku zrządzeniem losu poznaje Evę, która w jakiś sposób przypomina Claire ją samą, dlatego szybko łapią wspólny język i podejmują kluczową decyzję. Zamieniają się biletami i lecą w dwie różne strony. Jednak samolot z Eve na pokładzie ulega wypadkowi a Claire uważa, że przejęcie jej tożsamości będzie dla niej najlepsze. Nie spodziewa się, że to może być dla niej gorsze niż życie z psychopatycznym mężem.

Co to była za historia! Przede wszystkim na pochwałę zasługuje klimat, który wprowadza niezłe napięcie. W powietrzu przez cały czas można wyczuć niebezpieczeństwo, strony przez to przerzucają się same a czytelnik wypatruje wzrokiem kolejnych zaskakujących zwrotów akcji. Wszystko skupia się na odkrywaniu losów Eve, tajemniczej nieznajomej spotkanej na lotnisku, która jak się okazało, przeszła w życiu naprawdę sporo. Claire nieświadomie wplątała się w całą tą sytuację, ponieważ chciała tylko uciec od męża, ale czy i ona była faktycznie takim niewiniątkiem? Powoli poznajemy obie kobiety od podszewki, śledzimy ich losy w dwóch strefach czasowych i kiedy kolejne fakty wychodzą na światło dnia nie zmieniamy zdania na ich temat, bo obie da się polubić, obie da się zrozumieć.

"Ostatni lot" to jedna z tych książek, przy których siedzi się do ostatniej strony. Wciąga, intryguje, zmusza do myślenia. Opowiada o losach dwóch silnych kobiet, a kto nie lubi takich bohaterek? Julie Clark w zaskakujący sposób pokazuje, że życie nie jest czarno-białe a mieni sie tysiącem barw, także tych mrocznych i niebezpiecznych. Co zatem wydarzy się w życiu Claire? Jaką drogę przyjdzie jej pokonać po ucieczce od męża oprawcy? O tym musicie się przekonać sami, ale gwarantuję - nie będziecie żałować.

czwartek, 28 maja 2020

"Moc Apoliona" Jennifer L. Armentrout

"Moc Apoliona" Jennifer L. Armentrout, Tyt. oryg. Apollyon, Wyd. Filia, Str. 464

Miłość nie jest słaba. Jest najsilniejszym, co może być na świecie.

Jennifer L. Armentrout poznałam dzięki serii Lux, jednej z najlepszych jeśli chodzi o gatunek paranormal romance. Muszę jednak przyznać, że to nie definiuje tej autorki, ponieważ Armentrout doskonale operuje swoim talentem i przede wszystkim tworzy piękne, przejmujące powieści o miłości co udowodniła już nie jeden raz. Tym razem jednak skupiamy się na serii Covenant zamkniętej w świecie fantasy oraz greckich bogów.

To już ostatni krok przed wielkim finałem. Czwarta część jest jednocześnie przedostatnią, więc pozostawia subtelny niedosyt w oczekiwaniu na ostatnie rozgrywki. Jednak wydaje się, że to również znak rozpoznawczy tego cyklu, ponieważ poprzedni tom pozostawił wiele znaków zapytania i niewyjaśnionych kwestii, zmuszając do oczekiwania z zapartym tchem na "Moc Apoliona", gdzie mogłam poznać znaczenie ostatnich stron "Boskiego gniewu". Świadczy to o jednym  - zachowanie chronologii jest niezwykle ważne!

Fabuła od razu rzuca nas w wir przygody, wydaje się idealnie zsynchronizowana z ostatnimi wydarzeniami i nie ma czasu na wspomnienia. Wszystko dzieje się tu i teraz, jest zbyt dużo do opowiedzenia, by było miejsce na powtórki co uważam za sporą zaletę tej serii. Nie lubię, gdy pierwsze strony marnują czas na wyjaśnienia, szczególnie gdy dzieje się tak wiele! A w tej przygodzie atrakcji na pewno nie brakuje, ponieważ autorka stworzyła ogromny świat z własnymi zasadami i wartościami, mnóstwo w nim różnych bohaterów i warunków do spełnienia, więc możecie mi wierzyć, że miejsca na przestoje w fabule po prostu zabrakło.

Wszystko ponownie skupia się na Alex, głównej bohaterce, która obawiała się do tej pory zaledwie dwóch rzeczy. Strach przed poddaniem się działania eliksiru oraz przed tym, że połączy się z Sethem zatracając siebie nie był jednak pozbawiony podstaw. Po przebudzeniu bowiem dziewczyna wydaje się nie być sobą a wszystko czego się obawiała spełnia się ze zdwojoną siłą. Alex nie pamięta niczego co czuła przed Przebudzeniem, ale Aiden nie spocznie nim nie sprowadzi ukochanej do siebie. Tylko czy zdoła tego dokonać nim bogowie ostatecznie rozprawią się z ludzkością?

Jennifer L. Armentrout buduje historię od której ciężko się oderwać. Stawia na pierwszym planie dynamicznie rozwijającą się główną bohaterkę, która ma zarówno tyle samo wad co zalet i pozwala by czytelnik sam ocenił jej decyzje czy działania. Znam Alex nie od dziś, widziałam jak zmienia się na przestrzeni całej opowieści, jak dostosowuje się do chwili i muszę przyznać, że teraz najbardziej jej kreacja przypadła mi do gustu - nawet jeśli uległa Przemianie, nawet jeśli zapomniała o tym co było wcześniej to wciąż była jakby tą dawną sobą, czułam że drzemie w niej widmo przeszłości.

Jest niebezpiecznie, są szalone zwroty akcji, są silni bohaterowie, jest także wątek romantyczny z których słynie autorka. Aiden i Alex są wymarzoną książkową parą z naciskiem na męskiego bohatera, który zrobi wszystko dla swojej ukochanej i nie cofnie się przed niczym. Jest może w tym pewna słodycz, ale maskowana przez pozornie silną postawę Aidena. To właśnie dla nich tak mocno zaangażowałam się w całą serię, ale czy mogę być w pełni obiektywna skoro uwielbiam paranormal romance w którym greccy bogowie odgrywają główne role?

Świat wykreowany przez Jennifer L. Armentrout bez wątpienia warty jest poznania przede wszystkim przez fana gatunku. To dobrze wykonana praca, opowieść pełna emocji, nie pozbawiona niebezpieczeństw oraz lęku o los ulubionych bohaterów. "Moc Apoliona" idealnie wprowadza konkretne zamieszenie przed ostatecznym finałem i nie pozwala ocenić co wydarzy się w ostatniej części na którą czekam z wyczekiwaniem. Tymczasem zapewniam, że część czwarta nie zwalnia tempa i trzyma poziom swoich poprzedniczek. W gronie ostatnich nowości wydawniczych ta książka zasługuje na uwagę!

środa, 27 maja 2020

"Wyrwa" Wojciech Chmielarz

"Wyrwa" Wojciech Chmielarz, Wyd. Marginesy, Str. 400

Wyrwa to opowieść o mężczyznach, którzy kochali tę samą kobietę i którzy będą musieli zmierzyć się z tajemnicą jej śmierci.


Kiedy ktoś pyta mnie jakie thrillery czy kryminały polskich autorów mogę polecić od razu przychodzi mi do głowy nazwisko Wojciecha Chmielarza. Dawno temu sama zaczęłam przygodę z książkami tego autora z polecenia i dziś z przyjemnością sięgam po kolejne jego lektury, które - jak się okazuje - są co raz lepsze.

Nowa książka Wojciecha Chmielarza wydaje się być inna niż wszystkie jego pozostałe. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie cofając się pamięcią wstecz. Tutaj bardziej skupiamy się na samych przeżyciach postaci, bardziej angażujemy się w ich sprawy rodzinne, ale nie myślcie, że to źle - wręcz przeciwnie! Mamy przecież przed sobą thriller psychologiczny a to niezwykle ważne, by poznać jak najbliżej wszystkie postacie oraz to co siedzi im w głowach. Autor świetnie sobie przy tym radzi, potrafi w punkt oddać wszystkie emocje, postacie, które przed nami stawia są prawdziwe i w pełni wiarygodne, więc ich losy ani przez moment nie były mi obojętne.

Wszystko zaczyna się od wypadku samochodowego, w którym zginęła Janina. Wówczas Maciej Tomski był przekonany, że jego świat legł w gruzach. Pozostawiony z dwiema córkami nie miał pojęcia jak przekaże im tą tragiczną wiadomość. Jednak szybko okazuje się, że to nie jedyne problemy mężczyzny. Janina, kochająca matka i żona, nagle staje w innym świetle i wychodzą na jaw jej mroczne sekrety. Kim była naprawdę? I jaki miała swój cel? Maciej postanawia odkryć całą prawdę na temat swojej zmarłej żony chociaż nie ma pojęcia co wydarzy się po odkryciu prawdy.

Akcja co prawda nie gna na złamanie karku, ale nie mogę też powiedzieć, że nie jest dynamiczna. Jest zrównoważona idealnie w punkt. Najpierw mamy tragedię, więc powoli się rozkręcamy, przypatrujemy zrozpaczonemu mężowi, idziemy z nim na pogrzeb. Tam poznajemy tajemniczego mężczyznę i chyba to właśnie jest punktem zapalnym. Maciej wyrusza tropem kłamstw i tajemnic swojej żony, by rozgryźć wszystkie zagadki a ja czułam się zachwycona mogąc podążać jego tropem. Ciągle coś się dzieje, na jaw wychodzą zaskakujące fakty na temat Janiny i nagle okazuje się, że w rękach nie trzymam jedynie thrillera, ale również powieść obyczajową, choć niesamowicie zagmatwaną. Otrzymujemy obraz pozornie szczęśliwego małżeństwa, które przez każdego z małżonków widziane jest zupełnie inaczej o czym często się nie mówi a przecież każdy ma swoje własne oczekiwania i pragnienia, każdy dąży do konkretnego celu.

Wewnętrzne rozterki głównego bohatera, akcja zamknięta w bardzo kameralnym gronie, mało postaci, ale dużo odkryć. To wyróżnia "Wyrwę" na tle innych powieści autora, ale uważam, że to kawał dobrej literatury. Przyglądając się zrozpaczonemu mężowi oraz drodze jaką przyszło mu pokonać widzimy przede wszystkim aktualny, ważny i prawdziwy temat. To historia, która równie dobrze mogłaby rozegrać się gdzieś w prawdziwym życiu a towarzyszące jej emocje nie opuszczają nas nawet długo po zamknięciu ostatniej strony. Tym sposobem zmierzamy do zakręconego finału, który zmienia nasze postrzeganie fabuły i zmusza, by przeanalizować wszystko na nowo.

wtorek, 26 maja 2020

"Lista, która zmieniła moje życie" Olivia Beirne

"Lista, która zmieniła moje życie" Olivia Beirne, Tyt. oryg. The List That Changed My Life, Wyd. Albatros, Str. 352

Bestsellerowa powieść Olivii Beirne „Lista, która zmieniła moje życie“ zabierze was w zabawną podróż, która pokaże, co tak naprawdę znaczy żyć...

Silna, życiowa, bogata w doświadczenia powieść pełna przewrotnych perypetii głównej bohaterki szybko skradła moje serce. "Lista, która zmieniła moje życie" to przykład książki idealnej na poprawę humoru i pozytywne nastawienie do życia.

Pamiętacie "Współlokatorów" Beth O'Leary? Słodką, romantyczną, przeuroczą i radosną historię, która bardzo szybko podbiła moje serce? Olivia Beirne wraz ze swoją powieścią wpisuje się w tą samą konwencję. Ta autorka napisała powieść przy której warto się zatrzymać, odłączyć od świata i po prostu, delektować się losami głównych bohaterów, bo czytając taką historie możemy jedynie czerpać przyjemność z przewracania kolejnych stron.

Olivia Beirne ma poczucie humoru i przelewa je na karty swojej książki. Można uśmiechnąć się pod nosem, ale można również zaśmiać się w głos w wybranych momentach. Uwielbiam takie dodatki w powieściach romantycznych, ponieważ wtedy znacznie bardziej potrafię utożsamić się z bohaterami. Pojawia się więcej emocji, pojawia się poczucie, że przez moment żyjemy tym samym życiem co Georgia, cudowna główna bohaterka, której szczerej i pogodnej kreacji lepiej nie mogłabym sobie wyobrazić. Charakter oraz podejście do problemów tej dziewczyny odgrywa tutaj kluczową rolę a ja szczerze przyznaję, że wystarczyło zaledwie kilka stron, by wskoczyła do grona moich ulubionych postaci literackich.

Georgia swoją osobą prezentuje właściwie przykład wielu kobiet. Jestem pewna, że każda z nas ma w sobie coś z jej charakteru, będzie mogła się z nią utożsamić a na pewno bardzo ją polubi. W końcu to dziewczyna, która ma w sobie iskrę. Cudowna relacja z siostrą Amy wpływa na nią jednak w sposób jakiego nigdy by się nie spodziewała. Ta dziewczyna, która nie przepadała za aktywnością fizyczną, z lękiem wysokości i przekonaniem, że zaglądanie na stan konta przyprawi ją o zawał serca musi zerwać ze swoim dotychczasowym "ja", by zrealizować wszystkie punkty z listy "Rzeczy Do Zrobienia Przed Trzydziestką". W końcu poprosiła ją o to chora siostra, która wie, że sama nie zdąży sama uporać się ze wszystkim.

Lekki styl, realistyczni bohaterowie, wiele motywów oraz podjęcie trudnego tematu nieuleczalnej choroby to tylko jedne z wielu, wielu zalet tej powieści. Mogłabym wymieniać je bez końca, tak bardzo urzekła mnie ta historia, ale mam nadzieję, że zdecydujecie się sami przetestować talent Beirne i poznać historię Georgii.

"Lista, która zmieniła moje życie" to zabawny, podnoszący na duchu debiut przy którym spędzicie kilka wspaniałych godzin. Już nie pamiętam kiedy tak szczerze i dobrze bawiłam się podczas komedii romantycznej. Olivia Beirne po ludzku podeszła do tematu przyjaźni, zrozumienia a także miłości (oczywiście!) pisząc niesamowitą powieść, która nie tylko bawi do łez, ale i daje do myślenia. Uwielbiam ją!

poniedziałek, 25 maja 2020

"Zemsta gangstera" Anna Wolf

"Zemsta gangstera" Anna Wolf, Wyd. Niezwykłe, Str. 280

"Tarasow, zapłacisz mi za wszystko i będziesz smażył się w piekle."

Anna Wolf, polska autorka, szybko podbiła serca czytelniczek, których mafijna literatura nie jest obojętna. Niebezpieczeństwo, pościgi, rywalizacja oraz - oczywiście - wielka miłość to motywy, które ostatnio często goszczą w wydawniczych nowościach. Drugi tom serii Gangsterzy ponownie zabiera nas do tego skomplikowanego świata, w którym emocji nie brakuje.

Pierwsza i druga część połączona jest ze sobą kilkoma faktami, jednak ogólny zamysł jest taki, by każdy tom był odpowiednikiem losów innej pary. Schemat znany, przeze mnie osobiście lubiany. Jestem zwolenniczką takich rozwiązań, ponieważ nie tylko nie muszę zachowywać chronologii czytania, ale przede wszystkim bez problemu mogę zamknąć historię danej pary bohaterów po zamknięciu ostatniej strony. 

Książki Anny Wolf czyta się szybko, ponieważ liczą sobie niewiele stron i przede wszystkim są bardzo dynamiczne. Ciągle coś się dzieje, akcja goni akcję a bohaterowie mają tendencję do pakowania się w kłopoty na każdym kroku, więc skupiając się na ich losach nie mam mowy, by do lektury wkradła się nuda. W tej części pojawia się niebezpieczeństwo, sekrety (warte poznania!) oraz relacja od nienawiści do miłości, która rozgrzewa zmysły i szybko przedstawia chemię między głównymi bohaterami.

Na pierwszym planie pojawiają się Anton Tarasow, brat bliźniak Aleksieja oraz Jordan Phoenix. On z zimną krwią podejmuje się kolejnych zleceń i nie waha się zabijać ludzi. Wtedy nie czuje emocji. Jednak ona dawno temu sprawiła, że coś w nim odżyło. Tylko czy to na pewno była miłość? Ona dziś czuje do niego jedynie nienawiść, chociaż wcześniej też pomyliła to uczucie z miłością. Zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel, ale Jordan nie spodziewa się, że w dążeniu do zemsty przeszkodzą jej sekrety.

Ta dwójka pasuje do siebie jak ulał i nikt mi nie wmówi, że pałają do siebie nienawiścią. Oni tylko tak sądzą zaślepieni skrajnymi emocjami co autorce bardzo dobrze udało się ująć. Wplątani w sieć niepojętych problemów oraz pozbawieni skrupułów czy zasad walczą ze sobą nie dostrzegając tego co ich otacza - i nie mam na myśli miłości, która jest tutaj oczywista a przede wszystkim wojnę pomiędzy wrogami, starcia, niebezpieczeństwo do których pokonania niezbędny będzie ich sojusz.

Las Vegas przyświeca nam w tle, emocje przyspieszają bicie serca a chemia pomiędzy głównymi bohaterami wywołuje pożar. "Zemsat gangstera" czyta się sama i to nie ze względu na małą ilość stron a dynamikę akcji i wciągającą fabułę. Bezwzględność, brak zasad czy prawdziwa brutalność rządzą w tej rozgrywce pokazując, że mafijny świat dyktuje nam własne warunki. Jeśli ten motyw stał się dla Was jednym z ulubionych w literaturze - książki Anny Wolf już na Was czekają. 

niedziela, 24 maja 2020

"Tak, kochanie" Tillie Cole

"Tak, kochanie" Tillie Cole, Tyt. oryg. I Do, Babe, Wyd. Editio, Str. 105

Kiedy spotykają się ciemność i światło, przeznaczone sobie dusze płoną...

"Tak, kochanie" to krótka nowelka z serii Kaci Hadesa, propozycja dla fanów i uzupełnienie jednego z wątków. Czy wnosi coś do serii? I czy w ogóle była potrzebna? Jako fanka, napiszę że tak. Cieszę się, że powstała, cieszę się również, że w takiej krótkiej formie mogłam zwięźle i konkretnie poznać kontynuację losów jednych z ciekawszych bohaterów pośród całego grona barwnych postaci.

Tillie Cole wie jak pisać i tego na pewno nie możemy jej odebrać. Ma na swoim koncie wiele powieści romantycznych w różnym klimacie, jedne słodkie, drugie mroczne i powyższa seria zalicza się właśnie do tej drugiej kategorii. Mroczny romans ze śmiałymi scenami erotycznymi nie boi się przełamywać tematy tabu, nie boi się także sięgać po drastyczne czy brutalne sceny. W tym wszystkim jednak kluczowa jest miłość, która jak się okazuje jest w stanie przebić się przez każdy, nawet najwyższy czy najgrubszy mur jakim się otaczamy i właśnie dlatego tak chętnie sięgam po kolejne tomy w serii - nie potrafię opuścić tego mrocznego choć po brzegi wypełnionego emocjami świata.

Zazwyczaj nie jestem zwolenniczką krótkiej formy, ale w tym przypadku nie mam nic przeciwko pojawiającym się dodatkom. "Tak, kochanie" przeczytamy w niecałą godzinę, dowiemy się co dalej wydarzyło się w życiu Styxa oraz Mae (bohaterów poznanych w pierwszym tomie cyklu Kaci Hadesa) oraz porzucimy na moment trudy związane z opuszczeniem sekty, by przyjrzeć się im w dniu przygotowania do ślubu. I choć na próżno szukać w tym króciutkim dodatku głębszej akcji autorka nie zapomina o przedstawieniu w pełnej krasie swojego ulubionego motywu: miłości, która mieni się wieloma barwami. Razem z bohaterami zmierzymy się z przeciwnościami losu oraz lękiem przed ostatecznym oddaniem serca tej drugiej połówce i ostatecznie zamkniemy losy tej dwójki.

Tillie Cole mimo krótkie formy nie zapomina o dopracowaniu kreacji bohaterów, więc Styx i Mae nie tracą na swojej oryginalności. Wciąż jest mrocznie, więc jest intrygująco i jako dodatek do serii "Tak, kochanie" sprawdza się w sam raz. Jeśli wcześniej nie mieliście okazji sięgnąć po pierwszy tom ("To nie ja, kochanie) to powyższa nowelka nie jest dla Was. Mam nadzieję jednak, że stanie się powodem do poznania całej serii, która naprawdę warta jest poznania. 

"Słodka dusza" Tillie Cole

"Słodka dusza" Tillie Cole, Tyt. oryg. Sweet Soul, Wyd. Editio, Str. 432

Czy odważą się poszukać ratunku? Czy uda im się ocalić łączące ich uczucie?

Kiedy potrzebują książki, która na pewno mnie nie zawiedzie, wprowadzi wiele emocji i cudownych bohaterów sięgam po propozycje od Tillie Cole. Szybko nauczyłam się, że ta autorka cenionych romansów doskonale wie jak pisać, więc nie mogłam przejść obojętnie obok jej kolejnego dzieła.

"Słodka dusza" to czwarty i ostatni już tom serii Słodki dom. Trochę żałuję, że to już koniec, ponieważ to mój ulubiony cykl tej autorki, ale nie jestem też zwolenniczką rozwlekania historii w nieskończoność, więc wolę pozostać przy tym co jest. Otrzymujemy finał godny poznania, łączący w sobie wszystko to co najlepsze w stylu Tillie Cole i chociaż każda z części opowiada o losach innej pary bohaterów to z perspektywy czasu uważam, że warto zachować chronologię czytania. W tej części pojawia się sporo postaci z wcześniejszych części, więc warto być na bieżąco.

To co zawsze zaskakuje mnie w przypadku Cole, to emocje. Za każdym razem sądzę, że jestem przygotowana na to co nadejdzie a mimo wszystko nie mogę powstrzymać łez wzruszenia, gdy czytam o losach wybranych bohaterów. Nie inaczej było, gdy poznałam kruchą i słabą a przy tym mocno pokiereszowaną przez życie Elsie Hall. Dziewczyna żyła na ulicy pozbawiona domu, dostępu do ciepła czy jedzenia. Nauczona, że świat wokół niej jest niebezpieczny i brutalny każdego dnia walczyła o przetrwanie. Zaczęła kraść nie myśląc o konsekwencjach. I spotkała na swojej drodze Levi'ego Carillo, któremu odebrała jedyną cenną rzecz jaką posiadał a on zamiast ją oskarżyć - uratował jej życie.

Muszę Was przed czymś szczerze przestrzec: to bardzo, bardzo słodka i urocza historia. Wręcz miejscami trochę naiwna i przerysowana. A jednak będąc tego w pełni świadoma przyznaję, że jestem nią zauroczona. Nie wiem jak Tillie Cole to robi, ale kreacja jej bohaterów jest tak prawdziwa, szczera i pełna emocji, że po prostu nie da się ich nie polubić. Elsie bardzo szybko trafiła do mojego serca i nawet nie miałam jej za złe tego, że tak mało stara się walczyć o siebie. Zazwyczaj lubię bohaterki bardziej pewne swego, zdeterminowane, ale w tym przypadku stawiając siebie na miejscu Elsie doskonale rozumiałam jej cierpienie. Śmierć zajrzała jej prostu w oczy, a jednak gdy poznała Leviego (cudownego chłopaka!) zaczęła na nowo budować siebie i za to polubiłam ją jeszcze bardziej. Szybko okazało się, że ta dwójka ratuje siebie na wzajem, wyciągają się z odmętów własnych demonów i walczą, by wspólnie stawić czoła przeciwnością.

Słodki, uroczy Levi zupełnie nie przypomina swoich braci. Jest wycofany, rozpamiętuje przeszłość i nie spodziewa się, że Elsie, która staje na jego drodze zmieni jego świat. Ale tak właśnie się to zaczyna. To powieść pełna bólu, okrucieństwa świata i przepełniona po brzegi skrajnymi emocjami od której trudno się oderwać. "Słodka dusza" to lektura dla wszystkich fanów uroczych, romantycznych historii, w których liczy się coś więcej niż chemia między głównymi bohaterami. Ta piękna, głęboka i poruszająca opowieść od dziś zajmuje miejsce w gronie moich ulubionych powieści.

sobota, 23 maja 2020

"Powiedz mi jak będzie" Sylwia Trojanowska

"Powiedz mi jak będzie" Sylwia Trojanowska, Wyd. Czwarta Strona, Str. 360

"Łatwo doradzać, kiedy nie jesteśmy w coś osobiście zaangażowani. Trudniej, kiedy są już emocje."

Miło jest patrzeć na autorów, których debiutanckie powieści wcale nie tak dawno trzymało się w dłoni a dziś są cenieni i uwielbiani przez wielu czytelników. Tak właśnie było z Sylwią Trojanowską, której początki doskonale pamiętam a po której książki mogę sięgać w ciemno, bo wiem, że każda kolejna będzie co raz lepsza.

Muszę przyznać, że z niecierpliwością czekałam na "Powiedz mi jak będzie" a kiedy już zabrałam się za lekturę zaskoczył mnie jeden fakt: to nowe oblicze autorki, nowe podejście do fabuły, coś innego a jednak w starym, dobrym stylu. Nie chodzi nawet o konstrukcję, która tym razem udostępnia rozdziały wielu bohaterom, aby czytelnik mógł poznać każdego z osobna, ale przede wszystkim o więcej dramatów, więcej ludzkich problemów, więcej życiowych momentów. Do tej pory autorka lubiła raczej bardziej szczęśliwe, może nawet trochę zbyt idealne rozwiązania dla swoich postaci. Tutaj tego nie znajdziemy, tutaj prawo głosu otrzymuje los i jego przewrotność.

Poznajemy trójkę bohaterów, których los ani przez moment nie będzie nam obojętny a ich historia okaże się inspiracją do działań czy zmian. Wojtek, Ola oraz Kinga opowiadają swoją przygodę bez upiększeń, dokładnie tak jaka być powinna - z problemami po drodze, z rozdartym sercem i kłótliwym umysłem. Każdy z nich stanie przed miłosnym dylematem, czyli poznamy trzy perspektywy rozterek sercowych inaczej wpływających na każdego z bohaterów a jednak pozwalających nam spojrzeć przez ich przygody na nasze własne życie.

Trudno jednoznacznie powiedzieć kogo polubiłam najbardziej, ponieważ autorka wspaniale poradziła sobie z kreacją bohaterów. Otrzymujemy trójkę niezależnych ludzi, trzy różne charaktery plus wiele pobocznych postaci, w tym ich partnerów. Pojawia się zatem cała plejada barwnych osobowości a każdy wyróżnia się z tłumu, każdemu warto się przyjrzeć. Wojtek i Anna poznali się na jednej z imprez i los ich połączył choć poróżnił nieszczęśliwy wypadek. Kinga zderzyła się z rzeczywistością, gdy okazało się, że Dawid, jej ukochany okazał się klasycznym draniem. Na szczęście miała u swojego boku przyjaciela, którego jak się okazało do tej pory nie postrzegała w roli wielkiej miłości. A Ola, cóż.. Ola miała z nich wszystkich najgorzej, ponieważ każde kolejne poronienie prowadziło ją na skraj rozpaczy.

Tyle bohaterów, tyle złamanych serc, tyle nieszczęść. W tej powieści jest tak dużo emocji, że nie obeszło się bez wzruszeń. Wiele razy Sylwia Trojanowska sprawiała, że czułam się przejęta losami jej bohaterów, ale w przypadku tej książki wszystko wydało się spotęgowane. Łzy praktycznie pojawiły się same a ludzkie tragedie przelewały się z tej powieści uparcie pokonując przeciwności i zapewniając nas, że być może, gdzieś tam czeka na nas szczęśliwe zakończenie. Losy bohaterów nie są nam obojętne, ponieważ prezentują sobą przykłady z życia wzięte - jak trudne do zniesienia by nie były są podparte wiarygodnością oraz rzeczywistością.

Sylwia Trojanowska przeszła samą siebie. "Powiedz mi jak będzie" to piękna, wzruszająca, nawet troszkę nostalgiczna powieść. Jestem oczarowana i zaskoczona dojrzałością tej powieści. Płynie z niej silny przekaz, by walczyć do końca, nie poddawać się ani na moment i odbijać od dna jak głębokie by ono nie było. To opowieść o bohaterach, których życie toczy się gdzieś obok nas, stąd tak silnie działa na czytelnika i zmusza do myślenia. Ale jest tego warta, jest warta każdego przeczytanego słowa.

piątek, 22 maja 2020

"Zapomnij, że istniałem" Beata Majewska

"Zapomnij, że istniałem" Beata Majewska, Wyd. Jaguar, Str. 368

Ta dwójka od początku, od pierwszego spotkania, prowadzi nieustanną walkę między sobą.

Chociaż wszyscy dookoła chwalili talent Beaty Majewskiej do tej pory przeczytałam zaledwie jedną jej powieść ("Zapisane w chmurze"). Postanowiłam więc nadrobić zaległości przy jej najnowszym dziele i zaintrygowana sięgnęłam po "Zapomnij, że istniałem".

Autorka utrzymuje swoją historię w klimacie powieści obyczajowej, chociaż im dalej w las tym więcej pojawia się romantycznych wtrąceń. To przemawia zatem na jej korzyść, pokazuje że od samego początku Beata Majewska miała pomysł na rozegranie losów głównych bohaterów i świadomie prowadziła nas przez ich opowieść. Nie patrzcie na okładkę, nie sugerujcie się nią, ponieważ nie jest to erotyczny romans przyprawiający o wypieki na twarzy a życiowa, spokojna, przyjemna lektura w sam raz na leniwe popołudnie.

Malownicza wieś staje się tłem dla wydarzeń i uważam, że lepiej być nie mogło. Plastyczne opisy, sąsiedzi, którzy wiedzą wszystko o wszystkich, plotki, domysły a w tym pomniejsze ludzkie dramaty to bardzo wiarygodna baza dla opowieści trzydziestoletniej Luizy Mleczko, tamtejszej sołtys. To dość oryginalna postać, troszkę zapatrzona w siebie, lubiąca dobrze wyglądać, ale absolutnie nie będąca obojętnym na krzywdę czy potrzeby innych. Muszę jednak przyznać, że z miejsca ją polubiłam. Podobnie jak Rafała Snarskiego, który na początku raczej nie wypadł od najlepszej strony i przy pierwszym spotkaniu z Elizą wywołał wielką, emocjonalna burzę, która skończyła się potężną kłótnią. I choć wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że nie są sobie pisani ja od razu wyczułam tą chemię pomiędzy nimi.

Nie ma co się oszukiwać, to prosta książka, raczej nie wnosząca nic odkrywczego. Jednak wciąga na całego, napisana jest prostym choć obrazowym stylem i umiejętnie przedstawia wszystkie emocje towarzyszące bohaterom. Plusem jest też samo życie, które napisało scenariusz dla tej powieści. Młoda pani sołtys i tajemniczy mężczyzna uciekający od demonów przeszłości radzą sobie z codziennymi problemami. Ona nie jest przekonana co do swojego narzeczonego, który poprzez swoją zazdrość dopuszcza się absurdalnych akcji, on myśli przede wszystkim o tym jak wyplątać się z tego co wydarzyło się nim uciekł na polską wieść. Dwa światy, dwa środowiska zderzają się w jednej konfrontacji przez co powieść ani przez moment nie wieje nudą.

"Zapomnij, że istniałem" to nie tylko przyjemna opowieść o ludzkich problemach, ale także nawiązanie do wielu ważnych życiowych kwestii. Poruszamy tutaj tematykę różnic klasowych, przyjaźni, miłości czy umiejętności przebaczania. Świetnie bawiłam się podczas czytania, bardzo polubiłam głównych bohaterów i cieszę się, że w planach są kolejne historie z tej serii. Dziś już wiem na czym polega talent autorki i szczerze polecam Wam jej najnowsza powieść.

czwartek, 21 maja 2020

"Narzeczona" Kiera Cass

"Narzeczona" Kiera Cass, Tyt. oryg. The Betrothed, Wyd. Jaguar, Str. 320

Przyszła królowa. Przystojny młody król. Para idealna… Ale czy na pewno?

Chociaż swojego czasu o powieściach Kiery Cass było głośno i wielu czytelników zachwalało jej wcześniejszą serię (Selekcja), nigdy nie pojawiła się u mnie sposobność, żeby sięgnąć po książki tej autorki. Trochę mnie to dziwi, dlaczego umknęła mi tak dobrze zapowiadająca się historia, ale w natłoku tych wszystkich powieści nie jest łatwo się odnaleźć a już na pewno nie jest łatwo przeczytać je wszystkie. Na szczęście plany zmieniły się z najnowszą serię Cass, która - jak się zapowiadało - miała wprowadzić mnie do świata, który od zawsze mnie fascynował.

Pałac, dworzanie, wielkie sale, balowe suknie, dworskie intrygi, sekrety i tajemnice - uwielbiam taki motyw! Cass w nowej serii wprowadza czytelnika do królewskiego świata, prowadzi nas przez wielkie korytarze, jeszcze większe sale, by zatrzymać się przy bohaterach, którzy odegrają na tym tle kluczową rolę. Akcja powieści rozgrywa się na zamku, przenosi nas na królewski dwór i opowiada losy młodego króla, który jak się wydaje, wcale nie wie czego od życia oczekuje. Król Jameson pragnie zdobyć serce lady Hollis Brite a ta jest zachwycona takim obrotem sprawy, ponieważ od zawsze marzyła, że wybierze właśnie ją jako swoją przyszłą żonę. Hollis szybko jednak dostrzega wiele wad życia w zamku jako ta, która niebawem zasiądzie na tronie i nie jest już wcale taka pewna czy na pewno chce spełnić swoje marzenia z dziecinnych lat.

Cóż... Brzmi to trochę mało wciągająco, prawda? Na początku sama miałam obawy, ale sięgając po książkę byłam nastawiona na historię lekką i prostą, więc moje oczekiwania zostały spełnione. Co prawda nie jest to powieść, która wywróci nasze życie do góry nogami czy przyspieszy bicie serca, ale jest na pewno miłą odskocznią od codzienności, barwną i kolorową, w dodatku z trójkątem miłosnym na pierwszym planie (co za emocje!) przez co nawet nie wiem kiedy dałam się na całego wciągnąć w losy głównych bohaterów. Podobało mi się podejście Cass do trudnych tematów, które umiejętnie wplotła w fabułę co na pewno dodaje tej historii i sprawia, że wydaje się przy tym dojrzalsza.

Akcja jest dynamiczna, tempo szybkie a strony praktycznie przerzucają się same. Żałuję, że autorka nie oprowadziła nas po większej ilości pałacowych zakamarków skupiając się raczej na przeżyciach bohaterów, ale być może czegoś więcej dowiemy się w kolejnych tomach serii. Część pierwsza skupia się na perypetiach Hollis, Jamesona oraz Silasa, zaplątanej w miłosną sieć trójki. Każda z tych postaci odgrywa kluczową rolę w fabule, ale prawdę mówiąc nie okazali się na tyle indywidualnymi charakterami, żebym złapała z nimi wspólny język. Miło było śledzić ich losy, ciekawiła mnie obłuda Jamesona oraz wszystkie te dworskie intrygi, ale Hollis potrafiła mi zajść za skórę swoją infantylnością, więc siły rozłożyły się na równo a bohaterowie wypadli dobrze, choć nie rewelacyjnie.

Nie wiem jaka była wcześniejsza seria autorki, ale tą mogę zaliczyć do powieści prostych, nieskomplikowanych, mających za zadanie umilić nam czas. Na pewno chętnie sięgną po kolejny tom z cyklu, ponieważ jestem ciekawa co wydarzy się dalej, ale na razie co do "Narzeczonej" mam raczej średnie uczucia. Liczyłam na coś więcej, na wybuch emocji, zaskoczeń, może nawet zwrotów akcji, ale nie mogę też powiedzieć, że się zawiodłam. Spędziłam miły czas w towarzystwie bohaterów a finał wydarzeń okazał się najlepszą częścią pierwszego tomu, więc nie pozostaje mi nic innego jak wyczekiwać ciągu dalszego. 

środa, 20 maja 2020

Premierowo: "Blizna" Alice Broadway

"Blizna" Alice Broadway, Tyt. oryg. Scar, Wyd. We need YA, Str.
PREMIERA: 20 maja 2020r.

Bestsellerowa seria Alice Broadway udowadnia, że nic nie jest takim, jakim wydaje się na pierwszy rzut oka. To ty musisz zdecydować, komu zaufasz i wziąć los w swoje ręce!

Czy są tu gdzieś okładkowe sroki, które nie przejdą obojętnie obok pięknie wydanej książki? Tak, tak, wiem. Nie ocenia się książki po okładce. Cóż jednak począć, kiedy niektóre z nich są tak przepięknie wydane, że aż trudno oderwać wzrok? Seria Alice Broadway przyciąga wzrok, bez wątpienia, ale jako że trzymam w swoich dłoniach już ostatni, trzeci tom pytanie brzmi: co skrywa wnętrze?

To historia młodej bohaterki, której losy śledzimy od samego początku, więc pamiętajcie by zachować kolejność czytania. To bardzo ważne, ponieważ losy Leory splatają się w jedną całość i wynikają z konsekwencji jej wyborów czy poznanych na swojej drodze ludzi. Oparta na motywach fantasy historia przypomina trochę magiczną opowieść, ale więcej w niej wędrówek, zdobywania doświadczeń czy uczenia się na błędach, czyli wszystkiego co pozwala głównej bohaterce zmieniać się na naszych oczach. Pamiętam jak w pierwszym tomie okazała się sympatyczną postacią, ale nic poza tym, nie wzbudzała we mnie większych emocji a dziś miło było spojrzeć na nią jak na inną, doroślejszą osobę, której finał przygody miałam w końcu poznać.

Akcja tej serii jest stonowana. Tu nie gnamy na złamanie karku, nie doświadczamy zaskoczeń czy nieoczywistych zwrotów akcji. Autorka nigdzie się nie spieszy prowadząc nas przez przygody Leory skupiając się na detalach i konkretnych kwestiach. W ten sposób poznajemy więcej bohaterów, możemy zajrzeć w głąb wykreowanej przez autorkę społeczności z szeregiem zasad czy bliżej przyjrzeć się panującej tam kulturze. Co prawda wolałabym większą dynamikę, ale wcześniejsze tomy przyzwyczaiły mnie do charakterystycznego stylu Broadway, więc nie narzekałam a cieszyłam się ostatnimi wydarzeniami.

Nie będę zdradzać fabuły, ponieważ każdy kto czeka na finałowy tom mniej więcej wie co może go czekać. Mogę Was jednak zapewnić, że to chyba najciekawszy tom z całej serii. Tutaj główna bohaterka dostaje pole do popisu, w końcu decyduje się na zmiany i nie podąża wyznaczoną drogą a po prostu walczy o swoje. Spodobała mi się taka wersja Leory, silnej, świadomej, w końcu pewnej swego. Nauczyła się już wszystkiego co mogła, ślady na skórze w końcu wyznaczyły jakiś cel i coś konkretnego zaczęło się dziać. Pojawiło się połączenie przyszłości z przeszłością, teraźniejszość stanęła pod znakiem zapytania a ja w końcu miałam poczucie, że autorka odeszła od monotonni na rzecz konkretnego zakończenia.

"Blizna" przypadnie do gustu fanom serii. Każdy kto miał okazję przeczytać dwa wcześniejsze tomy na pewno nie może się już doczekać finału, który na pewno Was zaskoczy. To dobre zamkniecie przygód głównej bohaterki i jeszcze lepsze zaprezentowanie dojrzałej, mądrej Leory. Alice Broadway zadebiutowała serią Księgi skór a jak widać jej wyobraźnia ma coś do powiedzenia, więc mam nadzieję, że możemy liczyć na jeszcze nie jedną historię autorki. Tymczasem żegnam się ze światem naskórnych malowideł, magii i przeznaczenia z poczuciem, że nie zmarnowałam czasu poświęconego tej historii. Was natomiast zachęcam do lektury wszystkich trzech tomów - oto spokojna, lekka młodzieżówka z motywem poszukiwania swojego przeznaczenia.

wtorek, 19 maja 2020

"Hideaway" Penelope Douglas

"Hideaway" Penelope Douglas, Tyt. oryg. Hideaway, Wyd. Niezwykłe, Str. 410

 Kryjówki i pościgi. Cała Zabawa zacznie się od początku...

Lubię, gdy autorzy zrywają ze schematami, które sami przyjęli i w swoich nowych powieściach pokazują się z nowej strony. Doskonałym przykładem jest Penelope Douglas, która zaskoczyła mnie pozytywnie książką "Corrupt" z serii Devil's Night. Do tej pory słodkie i urocze romanse autorki były jednymi z moich ulubionych, ale to właśnie jej najnowsza seria przypadła mi do gustu najbardziej.

Bardzo lubię pokręcone, mroczne i psychologiczne romanse. Jednocześnie wiem, że nie każdemu tak poprowadzona historia przypadnie do gustu dlatego przestrzegam już na początku - sięgając po tą serię a w szczególności jej drugi tom musicie przygotować się na coś nieoczywistego, oryginalnego, zrywającego ze schematami i przede wszystkim piekielnie emocjonującego. Jak na rozterki miłosne przystało uczuć w tej powieści jest wiele, ale nie zawsze są one dobrze, czasami sprzeczne, kiedy indziej szokujące, dlatego tak dobrze odnalazłam się w tej zakręconej historii, która szokuje na każdym kroku.

Ta historia jest uzależniająca od ilości czającej się w niej adrenaliny. Niebezpieczeństwo, strach, fantastyczny klimat mroku - właśnie to wyróżnia ją z tłumu. Otrzymujemy opowieść o trójce bohaterów, których losy wielu z Was zaszokują, ale i zatrzymają przy sobie, bo nie będziecie potrafili odłożyć książki nim nie dowiecie się co wydarzyło się dalej. Wiem to z własnego doświadczenia. Penelope Douglas potrafi kierować fabułą w nieoczywisty sposób, budować napięcie, kreślić nieszablonowe sylwetki bohaterów - innymi słowy tworzyć coś przy czym czas na moment się zatrzymuje.

Jeśli nie mieliście okazji poznać jeszcze losów bohaterów z pierwszego tomu, koniecznie musicie nadrobić zaległości. To warunek konieczny do poznania "Hideaway". Tu wszystko ma znaczenie, więc warto być na bieżąco z losami Banks, Kaia oraz Damona choć teraz to temu ostatniemu autorka poświeciła najwięcej uwagi. Dowiadujemy się co kierowało bohaterami, jakie były ich cele i motywy jednocześnie czując konsternację, gdy Douglas odkrywa przed nami kolejne karty i udowadnia, że nic nie jest ani czarne, ani białe. Trudno rozgryźć co siedzi w głowie bohaterów nawet po lekturze drugiego tomu, chociaż ta część znacznie lepiej odpowiada na niewypowiedziane pytania. Niewątpliwie jednak otrzymujemy postacie skomplikowane, pełne sprzeczności, czasami także pozbawione skrupułów, które nie cofną się przed niczym w osiągnięciu zamierzonego celu i chyba to przeraża najbardziej.

Mnóstwo tajemnic, intryg i niehamowanego erotyzmu. To nie jest lektura dla grzecznych dziewczynek ani dla tych, które lubią oczywiste odpowiedzi. Seria Penelope Douglas rządzi się swoimi prawami i właśnie za tą ją uwielbiam. "Hideaway" testuje naszą cierpliwość, sprawdza granice naszej moralności i nie pozwala się odłożyć aż do ostatniej, szokującej strony. Zagadkowa, pełna zaskoczeń i zwrotów akcji fabuła trzyma w napięciu, sylwetki bohaterów dają mocno do myślenia a mocji nie ma końca, czyli nic tylko czytać i to koniecznie!

poniedziałek, 18 maja 2020

Przedpremierowo: "Miłość i inne obsesje" Liane Moriarty

"Miłość i inne obsesje" Liane Moriarty, Tyt. oryg. The Hypnotist's Love Story, Wyd. Znak, Str. 528
PREMIERA: 3 czerwca 2020r.

 Zakochanie jest stanem bliskim szaleństwa. Zwłaszcza gdy miłość zostaje odrzucona.

Jak zachowa się odrzucony człowiek, gdy był przekonany, że czeka na niego wielka miłość? Czy wówczas straci zmysły i zrobić coś nieobliczalnego?

Moja przygoda z twórczością autorki zaczęła się od "Wielkich kłamstewek" i trwa do dziś. Pierwszy raz sięgając po jej powieść zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać: kryminału, thrillera, dramatu? Wówczas odkryłam, że autorka potrafi tak zmyślnie połączyć wszystkie te elementy, że nie jest możliwe jednoznacznie ocenienie w jakim gatunku umieszczona jest dana powieść, ale to jednoznacznie prowadzi do historii pełnej zaskakujących zwrotów akcji i takiej fabuły, że nie sposób się od niej oderwać.

Lubicie nieoczekiwane historie z życia wzięte? Świadomych i pełnowymiarowych bohaterów, którzy ewoluują podczas historii i zmieniają się nie do poznania wyjawiając swoje szokujące tajemnice? Doskonale się składa, ponieważ właśnie to w "Miłość i inne obsesje" proponuje nam Moriarty. Jej powieść na początku wydaje się powieścią obyczajową o dwójce nieznajomych, którzy próbują stworzyć wspólny związek, ale szybko wychodzą na jaw ich ukryte talenty a w tym umiejętność odsuwania w niepamięć swojej przeszłości. Na scenę wkracza więc silny wątek psychologiczny gdy przez niemal całą historię możemy zaglądać do głów głównych bohaterów, ale dopiero w finałowych stronach jesteśmy w stanie połączyć fakty i zrozumieć ich zaskakujące zachowania czy decyzje.

Patrick wyjawił Ellen na jednej z pierwszych randek, że czuje się prześladowany. Jego była dziewczyna nie daje mu spokoju, wie o nim wszystko i wydaje się być o krok przed nim. Od ich rozstania minęło kilka lat a ona wciąż nie przestaje się nim interesować. Jednak Ellen nie wydaje się wystraszona. Wręcz przeciwnie. Rodzi się w niej chora fascynacją prześladowczynią i robi wszystko, by dowiedzieć się jak najwięcej na temat tej kobiety. Próbuje zrozumieć jej motywy, bo w końcu nie zna Patricka tak dobrze jakby chciała. Może to w nim tkwi problem?

Ależ ta autorka potrafi namieszać! Wprowadza na scenę bohaterów takich jak my, z którymi śmiało możemy się utożsamić, polubić ich i z ciekawością obserwować ich życie a jednocześnie miesza, zaskakuje, ukazuje prawdę, by za moment przykryć ją licznymi kłamstwami przez co do samego końca nie możemy być pewni co czeka nas w fabule. Uwielbiam ją za to i nawet nie przeszkadza mi powolna akcja, która powoli porusza się na przód, pozwala zajrzeć w każdy mroczny kąt życia danego bohatera i ujawnia zaskakujące szczegóły, których zupełnie się nie spodziewałam. Do finału nie miałam pojęcia kto ostatecznie jest dobrym, a kto złym bohaterem, kto zawinił i dlaczego wyszło tak a nie inaczej. Nie mogę Wam zdradzić szczegółów fabuły, ale obiecuję, że będzie mocno zakręcona i pełna zaskoczeń.

Siadając do lektury byłam pewna, że czeka mnie kolejna dobra przygoda, ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak dobrze. "Miłość i inne obsesje" od dziś wskakują na pierwsza pozycję moich ulubionych książek od Liane Moriarty, bo to co działo się w te książce wciąż nie może mi wyjść z głowy. Roztrząsałam losy bohaterów na długo po zamknięciu ostatniej strony i czuję, że emocje wciąż jeszcze nie opadły a dla mnie to najlepsza rekomendacja.

sobota, 16 maja 2020

"Polowanie na zło" Chris Carter

"Polowanie na zło" Chris Carter, Tyt. oryg. Hunting Evil, Wyd. Sonia Draga, Str. 384

Po raz pierwszy spotkali się na studiach. Jeden jest zabójcą. Drugi – detektywem.

Z Chrisem Carterem jest tak, że ten autora potrafi nieźle od siebie uzależnić. Jeśli czyta się go w dużych porcjach bystre oko szybko dostrzeże, że porusza się według ustalonego schematu i nie zawsze jest oryginalny, ale pisze przy tym jednocześnie tak dobrze, że nie można go nie uwielbiać. To trochę tak jak z Harlanem Cobenem, królem thrillera - niby ma swoje wady a jednak w ciemno sięgamy po każdą jego najnowszą powieść.

Ci dwaj panowie to moje literackie odkrycia, których nigdy nie porzucę. Jednak ich powieści mimo wspólnego gatunku różnią się jak woda i ogień a Chris Carter wypada w tym porównaniu jako autor, który woli bardziej krwawe rozwiązania. Jego seria z Robertem Hunterem na czele doczekała się już dziesiątego tomu a wciąż zaskakuje równie dobrze co część pierwsza, o ile nie mocniej i nie lepiej, ponieważ na "Polowanie na zło" czekałam z rosnącym napięciem i po zaledwie kilku stronach lektury wiedziałam, że to kolejna mocna pozycja Cartera.

Czy można czytać książki tego autora bez zachowania chronologii? Można, chociaż akurat dziesiąty tom wydaje się powrotem do przeszłości głównego bohatera (dokładnie nawiązuje do szóstego tomu). Na pewno nie będziecie czuć się zagubieni, jeśli zaczniecie czytać serię od końca, ale tak jak to bywa z tak dobrymi książkami - warto zacząć od początku. W najnowszej części bowiem akcja opiera się na wydarzeniach sprzed lat, na zemście nakręcanej przez wiele miesięcy, na ucieczce i chęci dopadnięcia swojej ofiary.

Robert Hunter może czuć się zagrożony, ponieważ najbardziej przerażający morderca czyha na jego życie. Pierwszy raz poznali się w collegu jako współlokatorzy. Wspólnie ukończyli Uniwersytet Psychologii w Stamford z wysokimi wynikami i wtedy nikt nie spodziewał się, że po latach spotkają się ponownie, ale już w innych rolach. Robert ujął Luciena Foltera i przyczynił się do jego odseparowania od społeczeństwa jednocześnie narażając swoje własne życie, bowiem Folter nie cofnie się przed niczym, by dokonać swojej zemsty.

To kawał dobrego thrillera z mocną akcją, dynamicznymi wydarzeniami oraz zwrotami w fabule, które przyspieszają bicie serca. Carter po raz kolejny nie zawodzi pisząc powieść pełną ukrytych znaczeń, z konkretnymi i wyraźnymi bohaterami. Fabuła opiera się na zagadce między seryjnym mordercą a Hunterem, na grze psychologicznej, która wydaja się zaplanowana od początku do końca. Można więc podczas czytania pobudzić szare komórki, ponieważ całość nieźle daje do myślenia.

"Polowanie na zło" to kolejna rewelacyjna powieść od Chrisa Cartera. Aż strach pomyśleć co ten autor m w głowie i oby swoje pomysły zamykał tylko w przerażających, zaskakujących i często brutalnych historiach. Jako fanka thrillerów z pazurem nie mogę jednak narzekać, ponieważ po raz kolejny otrzymałam opowieść na najwyższym poziomie. Fanom gatunku o mocnych nerwach - serdecznie polecam, ponieważ tej nowości od Chrisa Cartera nie możecie przegapić.

piątek, 15 maja 2020

"Nieidealnie dopasowani" Corinne Michaels, Melanie Harlow

"Nieidealnie dopasowani" Corinne Michaels, Melanie Harlow, Tyt. oryg. Imperfect Match, Wyd. Niezwykłe, Str. 252

Autorki "Hold you close" Corinne Michaels i Melanie Harlow powracają z nową niesamowitą historią!

Lubicie duety autorskie? Ten na pewno polubicie! Jeśli nie mieliście jeszcze okazji czytać wcześniejszej książki tych pań to nic straconego, dziś przychodzą do nas z nową propozycją. I jest ona jeszcze lepsza od poprzedniczki. Obie panie znają się na rzeczy, potrafią pięknie pisać o uczuciach a w dodatku tworzą bardzo interesujących bohaterów, więc każda przygoda z ich książkami to czysta przyjemność.

Temat swatania jest dość popularnym motywem zarówno w literaturze jak i w filmach. Swojego czasu pisała o ni Sarah Dessen, której powieści bardzo lubię i w co drugiej prostej powieści młodzieżowej podobny wątek ma miejsce choćby drugoplanowo. Pojawia się więc pytanie czy znany i trochę już oklepany temat zaciekawi nas na tyle, że będziemy chcieli kontynuować lekturę? Nie od dziś wiadomo, że w rękach dobrych autorów nawet utarte schematy potrafią zmienić się w bestseller, więc bez obaw - jestem pewna, że ta historia nie raz i nie dwa Was zaskoczy, a na pewno oczaruje i może nawet wzruszy.

Poznając Willow, główną bohaterkę, od razu wiedziałam, że złapię z nią wspólny język. To nieskomplikowana dziewczyna pełna sprzeczności, która wchodzi dopiero w dorosłe życie i przejmuje na siebie obowiązki matki w postaci prowadzenia rodzinnej firmy. Nic więc dziwnego, że ma sporo obaw, popełnia błędy, ale i uczy się na nich. W dodatku ten biznes wcale nie należy do najłatwiejszych w końcu firma zajmuje się dobieraniem idealnych partnerów. Na szczęście jest Reid, przyjaciel Willow, który mimo początkowej niechęci zgadza się pomóc dziewczynie i zostać je klientem. Jednak czy to naprawdę dobry pomysł? W końcu pierwsza zasada biznesu mówi, by nie zakochiwać się swoim kliencie.

To wspaniała książka. Niby prosta, niby nieskomplikowana a jednak pisana samym życiem, w dodatku z cudownym poczuciem humoru i uroczymi bohaterami. Przyznam, że jedyny minus jaki w tym wszystkim widzę to zdecydowanie zbyt mała liczba stron, ponieważ o losach tej dwójki miałabym ochotę czytać i czytać. To opowieść o pięknej przyjaźni, która przechodząc w miłość burzy pewną równowagę i prowadzi do komplikacji. O odwadze, uczciwości, o zmianach tych dobrych i tych złych. I w końcu o miłości, która ma wiele odcieni, ale zawsze potrafi obronić swojej prawdy.

"Nieidealnie dopasowani" to obowiązkowa lektura dla wszystkich romantyczek. Jestem zachwycona tym jak doskonale poradziły sobie autorki. Corinne Michaels, Melanie Harlow napisały powieść w której każde słowo trafia prosto do naszego serca dzięki wiarygodności postaci i wydarzeniom. Oby więcej wyszło podobnych historii spod pióra tych pań, ale obawiam się, że powyższa zostanie już na zawsze moją ulubioną.

czwartek, 14 maja 2020

"Zbłąkany syn" Rainbow Rowell

"Zbłąkany syn" Rainbow Rowell, Tyt. oryg. Wayward Son, Wyd. Harper Collins, Str. 368

Simon Snow zrobił wszystko, co powinien. Pokonał złoczyńcę. Wygrał wojnę. A nawet się zakochał… W tym miejscu powinien nastąpić happy end, prawda? 

Długo przyszło nam czekać na kontynuację "Nie poddawaj się" Rainbow Rowell i właściwie niewielu było przekonanych, czy część druga w ogóle powstanie. W końcu nadszedł happy end, wszystko zakończyło się tak jak powinno. O czym więcej pisać? O życiu. Wbrew tematyce i gatunkowi autorka pokazuje kulisy "żyli długo i szczęśliwie".

Pierwsza część tej serii budziła wiele wątpliwości. Powieść fantasy oparta na motywach wyciągniętych z Harry'ego Potter'a, magiczna, przygodowa i przy tym silnie nawiązująca do LGBT. Można się zastanowić czy coś takiego w ogóle ma sens. A jednak "Nie poddawaj się" okazało się historią błyskotliwą i dobrze napisaną, pełną humoru i wspaniałych bohaterów, więc cieszę się, że powstał sequel dla tej serii, mimo że nie jest on początkowo zbyt optymistyczny.

Byłam pewna, że losy bohaterów, których tak bardzo polubiłam zakończyły się w dobry sposób. Simon Snow, główny bohater, przecież osiągnął wszystko o czym marzył. A jednak dziś widzimy, że nawet szczęśliwe zakończenia mają swój termin ważności. Simon popadł w apatię i zaprzyjaźnił się z kanapą, której nie opuszczał. Wszystko przez brak motywacji, przez brak celu. W końcu ma to o co walczył, więc o co walczyć teraz? Przyjaciele ze szkoły dla czarodziejów zabierają Simona do Ameryk, by odwiedzić starą znajomą i po drodze natknąć się na kilka przygód. Ale czy na pewno wiedzą jaki jest cel ich podróży?

Podoba mi się, że ta historia jest o czymś. Znany z "Fangirl" Simon Snow jest bohaterem, który reprezentuje sobą wszystkie problemy ludzi wchodzących w dorosłe życie. Brak pewnej przyszłości, brak przekonania o tym co chcemy robić i kim chcemy być. Brak pomysłu na siebie. To problem przed którym stoi wielu, więc bardzo łatwo można utożsamić się z tą postacią i zrozumieć jej losy. Polubiłam tego chłopaka już przy pierwszej części i widzę, że nie stracił nic ze swojej charyzmy także teraz, ale tym razem wydał mi się bardziej wiarygodny przez wszystkie te dylematy choć tak naprawdę w tej historii jest go najmniej. Rowell wprowadza narrację z wielu perspektyw, pozwala nam bliżej poznać Baza oraz jego pochodzenie a także w odświeżający sposób prezentuje całą trójkę przyjaciół.

Motyw drogi, wiele lokalizacji, liczne przygody i napotkane podczas podróży niebezpieczeństwa składają się na bardzo przyjemną historię przy której czas nie ma znaczenia. "Zbłąkany syn" to dobra, o ile nie jeszcze lepsza kontynuacja, która nie tylko pozwala powrócić do losów świetnie wykreowanych bohaterów, ale na moment oderwać się od rzeczywistości i po prostu dobrze bawić. Cieszę się, że doczekaliśmy się kontynuacji i mam nadzieję, że trzecia część pojawi się jeszcze szybciej.

środa, 13 maja 2020

Przedpremierowo: "Księżycowe miasto" Sarah J. Maas

"Księżycowe miasto" Sarah J. Maas, Tyt. oryg. Crescent City, Wyd. Uroboros, Str. 560 (cześć pierwsza), (część druga) 

PREMIERA części I: 20 maja 2020r. 
PREMIERA części II: 3 czerwca 2020r.

W świecie pełnym magii, niebezpieczeństw i ognistych romansów poszukuje zemsty!


Sarah J. Maas powraca i to w wielkim stylu. To ona od kilku lat przeciera szlak fantastyki w której fae odgrywają kluczową rolę i to ona stara się, by za każdym razem jej fabuły były oryginalne, pomysłowa i zaskakujące na każdym kroku. Jej styl jest znakomity a wyobraźnia nieograniczona dlatego każda kolejna powieść jaka wychodzi spod jej pióra to obietnica niezapomnianej przygody.

Jej najnowsza seria Crescent City to - zdaniem autorki - propozycja dla starszego czytelnika. Zastanawiałam się jak mogę to interpretować, ponieważ w poprzednim cyklu (Szklany Tron) również pojawiały się ostre momenty, bynajmniej nie dla młodego fana fantasy. Po lekturze "Księżycowego miasta" muszę jednak zgodzić się z autorką i potwierdzam, że ta seria zaczyna się z przytupem, jest mocna, śmiała i nie brakuje w niej brutalności. Zapewniam Was również, że autorka wie co robi, wie jak łączyć poszczególne elementy, motywy czy nawet gatunki i tworząc fantasty pomieszane z kryminałem nie zbacza z obranego przez siebie kursu serwując nam pomysłową i w pełni dopracowaną logicznie opowieść.

Dwie okładki, dwie części i o co w tym wszystkim chodzi skoro mowa zaledwie o pierwszym tomie? Fani Maas wiedzą, że kto jak kto, ale ta autorka potrafi się rozpisywać. Jej książki liczą sobie zawsze śmiałą liczbę stron a mimo wszystko nigdy nie wprowadzają do historii ani odrobiny nudy. W tym przypadku jest tak sam. Otrzymujemy książkę, która w przekładzie liczyłaby sobie ponad tysiąc dwieście stron a to - nie oszukujmy się - udźwignąłby tylko czytnik. I chociaż nie mam nic przeciwko e-bookom to książki Sarah J. Maas zawsze chętniej widzę na swojej półce jak pewnie każdy fan autorki. Dlatego uważam, że to bardzo mądry pomysł ze strony Wydawnictwa, by podzielić książkę na dwie (co dwie Maas to nie jedna!).

Czas na fabułę, czyli co tym razem wymyśliła autorka. Wciąż pozostajemy w klimacie magicznych Fae i różnych nadprzyrodzonych działań, ale to niezależna historia i raczej nie doszukiwałabym się powiązania z innymi historiami autorki. Poznajemy Bryce Quinlan, główną bohaterkę, pół człowieka, pół Fae. Od pierwszych stron Bryce łapie kontakt z czytelnikiem i po prostu nie da się jej nie lubić. Wykreowana na silną bohaterkę ma tą zaciętość charakterystyczną dla damskich postaci pisanych ręką Maas, jest pyskata, rezoluta i odważna a przy tym absolutnie nie irytująca. Dojrzałość przebija się na pierwszy plan, ale to również rodzaj kobiety, która lubi dobrą zabawę i ryzyko, więc w jej towarzystwie na pewno nie można się nudzić.

Fabuła na początku pozwala czytelnikowi odnaleźć się w wydarzeniach, ale nie oznacza to jednocześnie, że jest powolna. Tempo jest idealnie dostosowane do kolejnych działań, czasami gna na złamanie karku, kiedy indziej pozwala odetchnąć i bliżej poznać bohaterów. To ważne, ponieważ życie Bryce jest zakręcone i chociaż dziewczyna je uwielbia to dzieje się w nim naprawdę sporo. Za dnia jest handlarzem antyków (niekoniecznie legalnych, magicznych artefaktów), nocą oddaje się szalonym imprezom w tytułowym Księżycowym Mieście wraz ze swoimi przyjaciółmi. Wprowadza więc ze sobą na scenę sporo postaci a każdy z nich to indywidualna jednostka warta bliższego poznania. I gdyby tego było mało w świat Bryce wkrada się huragan w postaci brutalnych morderstw wstrząsających miastem a przy tym angażujących dziewczynę w śledztwo.

Jest magia, która towarzyszy nam na każdym kroku, ale jest też codzienne życie i ludzie sprawy. Maas w pierwszym tomie swojej nowej serii pokazuje się z najlepszej strony i zapewnia, że to co najlepsze dopiero przed nami. "Księżycowe miasto" wciągnęło mnie na długi, długi czas i mogę tylko napisać, jak zawsze przy powieściach Sarah J. Maas, że jestem zachwycona! Mam nadzieję, że nie przyjdzie nam długo czekać na kolejne części, ponieważ już teraz mam ochotę kontynuować przygodę z niezawodną Bryce Quinlan.

wtorek, 12 maja 2020

"Beztroski książę" Nora Roberts

"Beztroski książę" Nora Roberts, Tyt. oryg. The Playboy Prince, Wyd. Harper Collins, Str. 256

"Piękne kobiety przyciągały spojrzenia, a w jej fachu lepiej było nie rzucać się w oczy."

Nora Roberts zawsze będzie mi bliska, ponieważ swojego czasu zaczytywałam się w jej powieściach. Pisze lekko, potrafi oddać miłość w prostych słowach a jej bohaterowie nigdy mnie nie rozczarowali. Ostatnio jednak zrobiło się głośno o tej autorce przy okazji wznowienia pierwszego tomu serii Księstwo Cordiny, czyli "Księżniczka i tajny agent". Nic więc dziwnego, że wielu oczekiwało kolejnych książek a w tym najnowszej, czyli "Beztroski książę". 

Po pierwsze - nie przejmujcie się chronologią. Każda książka w serii jest na tyle niezależna, że można śmiało czytać je jako pojedyncze tomy. Akcja dotyka zamożnej, królewskiej rodziny i właściwie tylko to jest spoiwem łączącym, ponieważ w każdym tomie występują inni bohaterowie.
Powieść jest krótka, liczy sobie ponad dwieście stron, więc musi być też konkretna. Nie ma zbędnie przegadanych stron, nie ma nużących opisów. Są za to dialogi i jest akcja na której warto się skupić. Nie będę ukrywać - fabuły autorki do najwybitniejszych nie należą a ich zadaniem jest po prostu umilenie czasu czytelnikowi i właśnie to otrzymujemy - prosty romans z bogatym księciem na pierwszym planie, który czaruje swoim urokiem.

Książę Bennett de Cordina na pewno nie nudzi się swoim życiem. U niego zawsze coś się dzieje. Łamie niewieście serca, ląduje na pierwszych stronach tabloidów i ogólnie dobrze się bawi. Nie spodziewał się jednak, ze gdy na jego drodze stanie tajemnicza lady Hannah Rothchild jej niedostępność zburzy jego mur. Ale kto by pomyślał, że przy tym otworzy to zagadkę do przyjemnego dreszczowca? Nora Roberts zaskakuje wychodząc dalej poza banalny romans, szybko przeistacza swoją opowieść w coś więcej i prowadząc nas przez perypetie Benneta, który zmienia się na naszych oczach z zimnego drania w zakochanego romantyka.

Prosta powieść, krótka fabuła a tyle przyjemności! Czasami potrzebuję tak nieskomplikowanych historii a jednocześnie świetnie napisanych i cieszę się, że sięgnęłam po "Beztroskiego księcia". Nie oczekując wiele spędziłam mile czas w towarzystwie rodziny królewskiej i Wam również książkę polecam jako idealną dla relaksów i odstresowania się. Koniecznie z kubkiem gorącej herbaty!