środa, 31 października 2018

"Pocałunek szpiega" Erin Beaty

"Pocałunek szpiega" Erin Beaty, Tyt. oryg. The Traitor's Ruin, Wyd. Jaguar, Str. 380

"Każdy gra w życiu wiele różnych ról, ale to nie znaczy, że wszystkie są kłamstwem."

Nadszedł czas na kontynuację serii, której pierwszy tom ogromnie przypadł mi do gustu. Z poczuciem, że to dopiero początek przygód z nadzieją wypatrywałam dalszych losów Sage i Alexa. Czy uda im się spełnić obowiązki? Czy wygrają z niebezpieczeństwem?

Drugi tom to ścisła kontynuacja wydarzeń z pierwszej części, czyli bez znajomości "Pocałunku zdrajcy" odradzam sięganie po powyższa lekturę. To także utrzymanie wcześniejszego poziomu - historii nie tak schematycznej jak wszystkie młodzieżówki, wciągającej i chociaż zbierającej skrajne opinie, mnie w pełni przekonującej do wykreowanego świata i akcji, która w tym tomie nabiera rozpędu. Wszystko się potęguje, łącznie z oczekiwaniami czytelnika, które Beaty w pełni spełnia a nawet dodaje coś więcej od siebie, by ponownie pozytywnie zaskoczyć.

To co przekonuje najbardziej to nieoczywista kreacja głównych bohaterów. Wcześniej poznałam ich jako osoby, które niepewnie stoją na nowym gruncie, ale walczą we własnym imieniu i właśnie to mnie do nich przekonało. Dziś mogłam zaobserwować jak świadomie kształtowali charaktery na podstawie przeżytych doświadczeń i nabierali rozwagi, uczyli się na błędach - wciąż pozostając przy swojej wiarygodnej, ludzkiej formie. Popełniali błędy, bali się i stawiali czoła prywatnym problemom co udowodniło, że autorka nie postawiła na idealizację postaci a proste przedstawienie osób z wadami, które w duecie idealnie do siebie pasują i wzajemnie się uzupełniają.

Akcja świadomie podąża do przodu, nie zatrzymując się tam gdzie nie ma takiej potrzeby. Sage spełnia się jako guwernantka królewskich dzieci i wypatruje powrotu Alexa, który wciąż wyjeżdża na wojskowe misje. Tym razem wie jednak, że za nową wyprawą stoi coś więcej. Nie pozostając zatem bierna, bierze sprawy w swoje ręce i u boku narzeczonego ponownie chce przysłużyć się królestwu. Nie wie jednak, że niedługo stanie w obliczu prawdziwego niebezpieczeństwa, rozdzielona z obozem trafiając na terytorium wrogiego kraju. Czy ta misja nie okaże się dla niej tragiczna w skutkach?

Mnóstwo wydarzeń łączy się w jedną, kompletną fabułę, która wciąga od pierwszej strony i nie zwalnia tempa aż do przewrócenia ostatniej. Erin Beaty po raz kolejny przekonała mnie do swojej trylogii świadomym prowadzeniem wydarzeń, zaskakującymi zwrotami akcji, dobrą dynamiką powieści i oczywiście bohaterami, w których życiu dzieje się więcej niż można by przypuszczać. Ich miłość nie ma bowiem nic wspólnego ze słodkim uczuciem, bowiem dojdzie do wielu strać i ciężkich słów, które zaważą na ich dalszej przyszłości.

"Pocałunek szpiega" to kontynuacja jakiej oczekiwałam! Lepsza od swojej poprzedniczki, intrygująca i piekielnie niebezpieczna. Ponownie zaopatrzona w cały bagaż skrajnych emocji (częściej tych negatywnych) dostarczyła mi niezapomnianych wrażeń dzięki czemu żyłam tą historią razem z głównymi bohaterami. Zapomnijcie o schematach, nie patrzcie na opinie innych - czytajcie, bo ja z ręką na sercu powyższą trylogię serdecznie polecam!

wtorek, 30 października 2018

"Ana" Roberto Santiago

"Ana" Roberto Santiago, Tyt. oryg. Ana, Wyd. Muza, Str. 992

„Wiem, że duma to młodsza siostra egotyzmu i jeden z naszych największych wrogów, wiem to, bo nie jestem idiotką, a także dlatego, że wiele lat temu przeczytałam to zdanie w poradniku psychologicznym, który podarował mi mój ówczesny chłopak ze studiów, i wyryło mi się ono w pamięci. Wiem też jednak, że uczynienie naszych wrogów sojusznikami to najlepsza droga do zwycięstwa, a duma należy do nich dlatego, że czasem okazuje się przydatna, powiedziałabym, że wręcz niezbędna.”

Brutalne zabójstwo i bohaterka, która nie cofnie się przed niczym. Duet idealny? Na pewno dobrze przemyślany i poprowadzony w sam środek mrocznego świata hazardu. Oto przed nami tajemnica, która może okazać się niezwykle niebezpieczna.

Było głośno o tej powieści od dnia pierwszej zapowiedzi. Nic dziwnego, bo czytelnicy zapatrzeni w gatunek kryminału i thrillera wiedzą, że mocne, nacechowane negatywnymi emocjami historie są w takim wypadku najlepsze. A powieść Santiago już na pierwszy rzut oka kusiła czymś bliżej niezrozumiałym, ale i świadomie drapieżnym - co przyprawiało o przyspieszone bicie serca i od razu zachęcało do czytania. Dlatego zaryzykowałam: i nie żałuję! Spędziłam przy tej powieści bardzo dobrze zorganizowany czas. I nacechowany całą masą emocji.

Tytułowa Ana Tranek to prawniczka z silnym charakterem. Nie boi się wyzwań, nie waha się przed zadaniem odpowiednich pytań, potrafi postawić na swoim. Jednak to nie uchroniło ją przed zamknięciem się w ciasnych sidłach uzależnień. Zatraciła się w życiu, zagubiła we własnych myślach i żyła z dnia na dzień pracując w małej kancelarii swojej koleżanki. jednak pewnego dnia, gdy otrzymuje telefon od brata z którym nie utrzymuje kontaktu, wszystko się zmienia. Alejandro oskarżono o zamordowanie wielkiego człowieka, szefa kasyna. Miał motyw, w końcu przegrał tan ponad osiemset tysięcy euro a wszystkie dowody jasno świadczą o jego winie. Ana nie pozwoli, by zszargano imię jej brata i postanawia go bronić. Nie wie jednak w jak niebezpieczne towarzystwo wkroczyła.

Przed premierą powieści pojawiła się akcja Wydawnictwa - Zerwij noc z Aną. Komu udało się przeczytać powieść w jedną noc nie wiem, ale na pewno akcja nie była bezpodstawna, ponieważ historia praktycznie czyta się sama. Napisana przystępnym językiem prowadzi nas przez meandry tajników brudnego świata, z kolejno przerzuconą stroną otwiera przed czytelnikiem mroczne zakamarki przekrętów i wprowadza na pierwszy plan ludzi, z którymi w realnym świecie nie chcielibyśmy mieć nic wspólnego. Dzięki temu znajdziecie w tej historii wszystko co niezbędne dla dobrego kryminału - zwroty akcji, zaskoczenia, dynamikę, strach, przepaść między dobrem i złem.

Autor pisze lekko, nie zamęcza nas nie wartymi uwagi faktami. Tutaj wszystko ładnie się ze sobą łączy, ciąg przyczynowo-skutkowy utrzymuje fabułę w rysach a bohaterowie skupiają na sobie większą część uwagi. Oczywiście w centrum wciąż stoi charyzmatyczna Ana, której nie można odmówić siły i determinacji, ale która zmaga się także z własnymi słabostkami co sprawia, że w oczach czytelnika wydaje się bardziej ludzka. To ona prowadzi nas przez całą historię, dzięki niej zagłębiami się w konkretnych faktach i poznajemy drugoplanowych bohaterów, którzy również mogą pochwalić się naprawdę dobrą kreacją.

Innymi słowy "Ana" to historia warta poznania. Szczególnie dla fanów mocnych wrażeń, dla miłośników gatunku i gęstej atmosfery. Czas spędzony w towarzystwie powieści na pewno nie jest czasem straconym - wręcz przeciwnie! Mimo potężnej liczbie stron miałam poczucie, że historia zdecydowanie za szybko przecieka mi przez palce, bo chętnie dalej kontynuowałabym niebezpieczną rozgrywkę głównej bohaterki. Dużo emocji, tych złych i tych dobrych, dużo tajemnic, sekretów i nieoczekiwanych zwrotów akcji to przepis na naprawdę dobrą powieść.

"Harry Potter i Insygnia Śmierci" J.K. Rowling

"Harry Potter i Insygnia Śmierci" J.K. Rowling, Tyt. oryg. Harry Potter and the Deathly Hallows, Wyd. Media Rodzina, Str. 782

"Nie żałuj umarłych, Harry, żałuj żywych, a przede wszystkim tych, którzy żyją bez miłości."

Na pewno wielu z Was wie jak trudno jest zamknąć ostatnią stronę ukochanej serii i mieć ś\poczucie, że to już koniec. To ciężkie, ale i cudowne jednocześnie, ponieważ mamy poczucie, że w końcu trafiliśmy na historię, która całkowicie skradła nasze serce. Dla mnie bez wątpienia świat Harry'ego Potter'a okazał się najlepszym odkryciem tego roku.

Owszem, dopiero po latach zdecydowałam się na przygodę z serią o czarodziejach, ale nie żałuję, że dopiero dziś to nastąpiło. Myślę, że zdecydowałam się na lekturę w najlepszym momencie swojego życia i polecam Wam wszystkim, jeśli jeszcze nie znacie żadnej książki Rowling - jak najszybciej nadrobić zaległości! To powieść pełna wzruszeń, emocji, cudownych chwil i momentów, których serce bije zdecydowanie zbyt szybko z obawy o życie naszych ulubionych bohaterów. W końcu nastał czas ostatecznej rozgrywki. Kto zginie? Kto wygra? A może nie będzie przegranych i zwycięzców?

Po śmierci Dumbledore'a Zakon Feniksa musi wziąć sprawy w swoje ręce. Wszyscy chętni walczą ile sił, by skutecznie przeciwstawiać się siłom śmierciożerców. Jednak każdy ma świadomość, że to nie uchroni ich na długo. Dlatego Harry wraz z przyjaciółmi postanawia opuścić Hogwart i wyruszyć w drogę, która pomoże mu odnaleźć sposób na zabicie Voldemorta. Nie wie jednak, że podczas wyprawy spotka na swojej drodze prawdziwe niebezpieczeństwa, których do tej pory nawet nie był świadkiem i stanie w obliczu zaskakujących wyborów. Dumbledore nie pozostawił nic co mogłoby pomóc czarodziejowi, jednak mając u swojego boku przyjaciół wie, że nie stoi na przegranej pozycji.

Nie porównujcie powieści do ekranizacji. Ominie Was bowiem mnóstwo nowych faktów, emocji, cech charakterów bohaterów, które na ekranie praktycznie się nie ujawniają. Podczas lektury siódmego tomu poznałam odpowiedzi na zadane wcześniej pytania, rozwiązały się wcześniejsze wątki, wyjaśniły niedopowiedziane fakty budując przede mną kompletną, spójną całość, która w finale pięknie się zamknęła.

Przy wcześniejszych tomach wspominałam, że ogromnie cenię twórczość autorki za kreację bohaterów - wiarygodną, pełną, ludzką, za nieograniczoną możliwość fabuły, za cudownie przedstawiony świat oraz ponadczasowe motywy. Nic się nie zmieniło także w tym tomie, który jedynie spotęgował wszystko to co wcześniej wspomniane przede wszystkim ujmując masą przeróżnych (często wyciskających z oczu łzy) emocji i najpiękniejszej definicji jaką kiedykolwiek poznałam. Moc drzemiąca w tej powieści dzięki temu nie ma końca.

Żal mi kończyć przygodę z tą serią. Żałuję, że już nigdy nie będę miała szansy przeczytać jej pierwszy raz. Zazdroszczę Wam tej okazji. I jestem niezwykle dumna, że otrzymałam szansę zatracenia się w świecie młodych czarodziejów. To najlepiej spędzony czas w moim życiu, najbardziej wartościowa seria jaką czytałam. Dojrzała, świadoma, pełna emocji i najważniejszych wartości. Siódmy tom, czyli "Harry Potter i Insygnia Śmierci" to doskonałe zwieńczenie serii - dorównując swoim poprzedniczkom ostatnia część udowodniła jak wielki warsztat pisarski drzemie w piórze J.K. Rowling i po raz kolejny zabrała mnie w niezapomnianą podróż.

poniedziałek, 29 października 2018

"Dziewczyna, która czytała w metrze" Christine Feret-Fleury

"Dziewczyna, która czytała w metrze" Christine Feret-Fleury, Tyt. oryg. La fille qui lisait dans le métro, Wyd. Książnica, Str. 192

Powieść feel good prosto z Paryża!

Czy książka o książkach ma sens? Czy taki temat ujawni piękno literatury? Zmotywuje czytelników do dalszego czytania? Jedno jest pewne, nie przekonamy się dopóki nie zaryzykujemy...

To nie jest innowacyjny pomysł, ponieważ powstało kilka powieści o tym, że warto czytać i że książka to rzecz niezwykła. Sam Zafón stworzył przecież fenomenalną serię, w której wychwala piękno czytania. Zatem można na tym motywie zbudować sukces. Czy jednak Feret-Fleury się to udało? I tak, i nie. Z jednej strony jest to powieść motywująca, moralizatorska, która zmusza czytelnika już po przeczytaniu do wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Z drugiej strony moim zdaniem okazała się zdecydowanie zbyt krótka, by rozwinąć odpowiednio wątek i wciągnąć czytelnika na tyle, by mógł w pełni zaangażować się w rozgrywane wydarzenia.

Jednak czy można było ciągnąć ten motyw w nieskończoność, skoro autorka postawiła na bardzo prostą opowieść? Główna bohaterka bowiem obserwuje ludzi w metrze. Jadąc do pracy patrzy na tych, którzy czytają książki i przygląda się jak fabuły wpływają na czytelników. To jedyne zajęcie w ciągu dnia, które sprawia jej radość, ponieważ ani praca, ani tym bardziej puste mieszkanie nie przyciągają do siebie poczuciem komfortu.  Dlatego wyobraża sobie co myślą inni podczas czytania książek i pewnego dnia postanawia sama coś zmienić w swoim życiu. Wysiada na stacji dwa przystanki wcześniej i dalej idzie pieszo, dłuższą drogą. Ta decyzja zmienia jej życie nieodwracalnie.

Trzecioosobowa narracja przybliża całe życie głównej bohaterki w prosty sposób. Ukazuje jej myśli, oczekiwania, małe marzenia. Nie ma żadnych zagadek, żadnych tajemnic, nic co czytelnik musiałby się domyślać czy czytać między wierszami. Widzimy bohaterkę szczerą w swoich działaniach, jednak niekoniecznie intrygująca - młodą wiekiem, starszą duszą, która w życiu nie ma żadnych radosnych chwil. To chwilami trochę przytłaczało, nie wniosło wiele radości do historii ani tym bardziej dynamiki, nie przekonując jednocześnie czytelnika do postaci głównej bohaterki.

Prostota jednak nie odebrała wdzięku Paryżowi, który stanął na wysokości zadania i poprowadził czytelnika mało znanymi uliczkami. Otrzymałam możliwość przyjrzenia się bliżej pięknym miejscom i literackim odniesieniom. To jednocześnie buduje dość senną atmosferę, nie wprowadza do historii niewiele dynamiki i jedynie ciekawe porównania literackich wydarzeń do prawdziwego życia jako tako wciągają czytelnika i pozwalają mu inaczej spojrzeć na własną rzeczywistość.

Podsumowując, "Dziewczyna, która czytała w metrze" to książka z potencjałem, który nie został w pełni wykorzystany. Jest ciekawa i na pewno kryje w sobie mnóstwo wartości, szczególnie, gdy Juliette analizuje poszczególne powieści, ale wszystko napisane jest jak na mój gust zbyt monotonnym stylem, który bardziej usypia niż ciekawi. Nie mogę jednak całkowicie skreślić tej powieści czy napisać, że była zła. Nie! Każdy kto lubi nostalgiczne powieści, w których króluje przede wszystkim przesłanie powinien zdecydować się na lekturę Christine Feret-Fleury.

"Kontakt alarmowy" Mary H.K. Choi

"Kontakt alarmowy" Mary H.K. Choi, Tyt. oryg. Emergency Contact, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 388

"Chcę być z kimś, z kim mogę rozmawiać. Z kimś, kto czuje się szczęściarzem, gdy mówię mu najokropniejsze i przerażające rzeczy o sobie."

Czasami warto zmienić coś w swoim życiu. Nawet gdy jest ono idealne. Zmiany są dobre. Wychodzą na lepsze. Pomagają odsunąć się od tego, co nie zawsze jest dla nas komfortowe. Przekonali się o tym bohaterowie powieści Mary H.K. Choi, którzy nieświadomie zdefiniowali wielu swoich rówieśników.

Nie byłam pewna co czeka mnie w powyższej powieści, ale przyznaję, że z dużą ciekawością sięgnęłam po ten tytuł. I nie małymi oczekiwaniami. Liczyłam na powieść trochę obyczajową, trochę nastoletnią i odrobinkę romantyczną. Niewiele się pomyliłam, ponieważ autorka połączyła ze sobą te trzy motywy dodając jeszcze coś od siebie: nawiązanie do rzeczywistości, odbicie zwykłego człowieka i jego wyborów na podstawie kolejnych wydarzeń w normalnym, znanym nam (nie przeidealizowanym) świecie. Dzięki temu całość wypadła naprawdę intrygująco. 

Historia sama w sobie opowiada o losach Penny, która do niedawna żyła z dnia na dzień i nie dostrzegała większych uroków życia. Monotonny czas liceum nie sprawił, że z nadzieją patrzyła na przyszłość. Nawet jej uroczy chłopak nie mógł odciągnąć jej myśli od nudy i stagnacji. Gdy pewnego dnia wyjeżdża na studia do Austin w Teksasie otrzymuje szansę zmian. Pytanie tylko - czy z niej skorzysta? Nie wie jeszcze, że niedługo jej droga przetnie się z drogą Sama, który również dąży do czegoś co nie jest jeszcze bliżej określone. Razem odnajdą wspólny język i odnajdą wzajemne zrozumienie.

Niestety to powieść na miarę współczesnych czasów. Napisana jest naprawdę dobrze i wciągająco, ale wychwala kontakt telefoniczny na którym bazują główni bohaterowie i pokazuje, że relacje twarzą w twarz odchodzą w niepamięć. To smutne, ponieważ kompletnie nie odnajduję się w takim świecie, ale muszę przyznać, że motyw podjęty przez autorkę był dla mnie zrozumiały i realny. Zmieniają się czasy, zmieniają się ludzie. Opierając się na technologii mamy w końcu świadomość, że smartfony odbierają nam coś z rzeczywistości i gdy widzimy jak Penny i Sam doskonale się rozumieją chowając za ekranami swoich telefonów coś w nas (przynajmniej we mnie) pęka. Bo czy nie byłoby cudownie, gdyby takie zrozumienie zbudowali pomiędzy sobą w realnym świecie? Gdyby mogli na sobie polegać, przytulić się czy choćby dotknąć? Łatwo jest żyć w ukryciu, ale dlaczego nikt nie ma odwagi z tej dwójki, by wyjść o krok dalej?

Tak, zaangażowałam się w tą powieść nie na żarty. Z jednej strony kibicowałam tej nieporadnej dwójce ile sił, z drugiej miałam ochotę porządnie nimi potrząsnąć. Ale bez względu na moje wewnętrzne rozterki polubiłam Penny i Sama, szczególnie dzięki podziałowi na ich punkt widzenia w postaci narracji. Lubię takie zabiegi, bo dużo wyjaśniają i zbliżają nas jednocześnie do bohaterów a przyznaję, że autorka ma rękę do kreowania wiarygodnych bohaterów i wydarzeń, więc to wszystko ładnie się ze sobą połączyło tworząc kompletną całość. 

"Kontakt alarmowy" to książka bardzo prawdziwa, życiowa i to podobało mi się w niej najbardziej. Nie przekłamuje rzeczywistości, pokazuje nieporadne kroki naszych bohaterów, ich rozterki, problemy, smutki i troski. Doskonale niedoskonała. Myślę, że każdy z nas powinien dać jej szansę, bo uczy nas jak traktować drugiego człowieka, pokazuje że nie tylko my mamy obawy i boimy się stawić czoła przeciwnościom. Uświadamia nam, że po drugiej stronie też stoi człowiek.

niedziela, 28 października 2018

"Zapisane w chmurze" Beata Majewska

"Zapisane w chmurze" Beata Majewska, Wyd. Książnica, Str. 352

"Czy pamiętasz swoje pierwsze razy? Pierwszy krok? Pierwszą randkę? Pocałunek? A może pierwsze upicie do nieprzytomności? Ja pamiętam, no, może prócz pierwszego kroku, bo tego nikt nie pamięta poza naszymi rodzicami."

Znacie ten schemat, w którym aż postanawia przejąć władzę nad żoną? Tłamsi ją, ucisza, sprowadza do piony, ponieważ tak czuje się godnie? Beata Majewska wychodzi naprzeciw podobnej historii szybko wyjaśniając, że taki związek nie jest wart zachodu.

Wiele dobrego słyszałam na temat powieści autorki, ale sami wiecie jak trudno jest poznać wszystkich pisarzy i przeczytać każdą ich książkę. Niestety - rzecz niemożliwa. Jednak nieoczekiwanie na mojej półce pojawiła się najnowsza powieść Beaty Majewskiej a kiedy przeczytałam opis z okładki uśmiechnęłam się sama do siebie, bo wiedziałam, że to będzie powieść w sam raz dla mnie. Zaryzykowałam i... bardzo się z tego cieszę!

To opowieść o kobiecie, która żyła pod dyktando męża. Tak się złożyło, że ceniony przedsiębiorca postanowił przejąć władzę nad małżonką i traktował jak człowieka niższej kategorii. Nie brał pod uwagę uczuć ukochanej, bo zapomniał, że w związku to uczucie odgrywa najważniejszą rolę. Jednak w swojej dumie nie zauważył, że Magda, jego żona to silna kobieta, która potrafi walczyć o swoje. Kobieta postanawia wybrać się w prywatną podróż wakacyjną i samotnie zwiedzić Rumunię. Nie spodziewa się jednak, że Julia którą poznała przez internet - jej przewodniczka okaże się tak naprawdę Julianem. A on... młodym chłopakiem pełnym życia.

To powieść, która trafi do wszystkich kobiet. Napisana z pomysłem, bardzo prostym i obrazowym stylem, który trafił idealnie w mój gust czytelniczy. Bardzo podobała mi się forma przekazu autorki, jej wprawna ręka do kreowania dialogów i niezwykle obrazowych opisów, niby lekkość a jednak piękno skrywane w mądrych słowach. Uwielbiam taką subtelną formę przekazu i przyznaję, że właśnie to skłoniło mnie do poznania pozostałych powieści autorki. Jednak do rzeczy: chodzi konkretnie o "Zapisane w chmurze", która moim zdaniem jest powieścią współczesną i ponadczasową.

To historia, która buduje i udziela głosu kobietom. Pozwala inaczej spojrzeć na nasze życie oraz - co najważniejsze - odważyć się zmienić coś, co nie jest nam na rękę. Pozwala nam działać, walczyć i poznawać smak miłości, która w przypadku tej powieści ma mnóstwo kolorów i stadiów. Autorka prowadzi nas jednocześnie przez subtelny motyw drogi, gdzie zwiedzając Rumunię odkrywamy piękne miejsca i opisy. Malownicze zabytki i krajobrazy ustępują miejsca miłosnemu trójkątowi małżeństwa stojącego na przegranej pozycji i młodego chłopaka, który nie a nic do stracenia. Co zatem z tego wyniknie? Kto wygra? Kto będzie przegranym?

"Zapisane w chmurze" to trzeci tom serii, jednak bez problemy można czytać wszystkie części bez zachowania chronologii. Autorka skupia się bowiem nie na samych bohaterach, ale na ludzkich problemach, podając nam przykłady i możliwe formy realizacji tego, co nie wyszło nam w życiu. Osobiście jestem zachwycona powyższą lekturą i polecam ją wszystkim - feministkom i tradycjonalistkom, kobietą które muszą zrozumieć, że drzemie w nas siła.

"Nędznicy. Tom 1" Victor Hugo

"Nędznicy. Tom 1" Victor Hugo, Tyt. oryg. Les Miserables, Wyd. MG, Str. 600

"- Nicponiu! Skradłeś mojej żonie całusa! - Ja? Niech mnie pan zrewiduje!"

Są takie powieści klasyczne, których nie można nie przeczytać. Do których należy wracać i polecać innym. Bo są warte każdego słowa zachwytu. Nie bez powodu.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Victora Hugo rozpoczęło się właśnie od powyższej lektury. Przeczytałam ją w najlepszym momencie swojego życia, ponieważ wyciągnęłam z niej mnóstwo cudownych wartości, którymi kieruję się do dziś dnia. Aktualnie powróciłam do powieści dzięki nowemu (cudownemu!) wydaniu, które patrząc na mnie z półki spełnia pierwszą podstawową funkcję: krzyczy na całe gardło - przeczytaj mnie!

To powieść bogata w emocje i wartości, piekielnie mądra i ponadczasowa. Jednak pisząc o swoich uczuciach tuż po lekturze czuję, że cokolwiek bym napisała będzie to zbyt mało, by utwierdzić Was w przekonaniu, że powyższą historię po prostu musicie poznać. Wiem jednak, że każdy czytelnik musi dojrzeć do sięgnięcia po powieść Hugo i nigdy nie ma reguły jaki powinien być wiek - wszystko zależy bowiem od naszego nastawienia i psychicznego przygotowania. Zapewne dojrzalszy czytelnik wyciągnie z tej książki znacznie więcej - zrozumie temat, tło historyczne i losy bohaterów. Ale nie oznacza to, że młodszy odbiorca nie odnajdzie się w historii. Wręcz przeciwnie - na każdym etapie naszego życia ta powieść dostarcza czytelnikom innych wartości. Dlatego warto do niej wracać.

Victor Hugo przygląda się problemom społecznym, z wnikliwością przedstawia nam problemy psychologiczne i ukazuje istotny podział na klasy, z naciskiem na biedotę i społeczeństwo z najniższego szczebla. Nie pozostaje przy tym bierny, ponieważ na każdym kroku podsuwa swoim bohaterom możliwe rozwiązania pojawiających się wciąż problemów i chociaż we współczesnych mu czasach było to jedynie westchnienie w stronę możliwych rozwiązań to z punktu współczesnych wydarzeń widać jak dorastał w nim duch faktycznych, świadomych zmian.

Ponadczasowa forma powieści kradnie serce czytelnika, prowadząc go przez historię, która ma wiele głębokich wartości. Ukazuje nam Paryż, który w tej powieści otrzymuje rolę jednego z głównych bohaterów, sprawnie manewruje paletą bogactwa i ubóstwa oraz żongluje gatunkami - wprowadzając elementy powieści przygodowej, obyczajowej oraz kryminału. Wszystko to buduje konkretną całość, postępową historię, w której codzienność dnia miesza się z fenomenalną historią romantyczną oraz prezentuje całą paletę bogatych osobowości, fantastycznie wykreowanych bohaterów, z których bez problemu można czerpać przykład i wyciągać wnioski z ich doświadczeń.

"Nędznicy" to historia, którą powinien poznać każdy. Nie dlatego, że zalicza się ją do kanonu najbardziej cenionej literatury, ale dla samego faktu czytania, by zobaczyć jak powinny wyglądać najpiękniej napisane powieści. To historia, która chwyta za serce i pozostaje w umyśle czytelnika na całe życie. Dzięki cudownym bohaterom, fenomenalnym cytatom i fabule, bez której klasyka literatury nigdy nie byłaby kompletna.

"Dziewczęta wygnane" Maria Paszyńska

"Dziewczęta wygnane" Maria Paszyńska, Wyd. Książnica, Str. 352

"Ludzie nie potrzebują wojny,żeby opowiedzieć się za złem. Codziennie każdy z nas musi wybierać,po której stronie się opowie."

Niewinny sen został przerwany przez odgłos zbliżającej się tragedii. Nadzieje i marzenia zdmuchnęła ponura rzeczywistość, która wpuściła w swoje ramiona odgłos niemieckich samolotów.

v wie jak zachęcić czytelnika do lektury, szczególnie tego starszego, bardziej dojrzalszego. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, że młodszy odbiorca nie odnajdzie się w fabule, ponieważ jest fantastycznie napisana i bardzo przystępna, ale są tutaj też emocje, które przede wszystkim znajdą swoje poparcie u osób bardziej świadomych naszej historii. Autorka fenomenalnie poprowadziła fabułę ku prostej historii kresowych dziewczyn, które przypominają ns samych - tylko niestety w znacznie gorszych czasach.

Początkowo zaczyna się niewinnie, bardzo lekko, tak jak zwykły sobotni poranek. Następnie napięcie rośnie, porywa czytelnika, wciska go w fotel i wyciska łzy wzruszenia. Bo chociaż mamy przed swoimi oczami fikcję literacką, ma ona swoje odniesienie w prawdziwej niezwykle trudnej rzeczywistości. To bowiem opowieść sięgająca roku 1939, gdzie rozpoczyna się lato na Kresach. To tam żyją Elżbieta i Stefania, bliźniaczki wchodzące w dorosłość. Spędzając swoje wakacje u dziadków nie zdają sobie sprawy, że to ostatnie ich radosne chwile. Ponieważ radość dziecięcych lat przerywa warkot niemieckich samochodów. I rozpoczyna się koszmar.

Zagrożenie w tej powieści rośnie wraz z atmosferą, która zmienia się razem z napływem zagrożeń. Nie tylko Niemcy atakują Kresy, bowiem ze wschodu nadciąga Armia Czerwona. Dziewczęta w poczuciu kompletnej bezradności rozpoczynają walkę o swoje przetrwanie oraz dzielą wspólne przeżycia bez problemu przekazując czytelnikowi jak trudno jest im walczyć o bezpieczeństwo i na każdym kroku udostępniają nam paletę skrajnych emocji, które budują dzięki temu ich wiarygodny obraz jako bohaterki z krwi i kości.

W tej powieści znajdziecie nie tylko cudowną historię, ale i emocje obok których nie sposób przejść obojętnie. Pośród ponadczasowych, fenomenalnie nakreślonych wartości rodzinnych, siostrzanych i przyjacielskich rodzi się miłość, wierność i odpowiedzialność w obliczu najgorszego dla ludzkości zagrożenia. Wszystko to pojawia się na pierwszym planie mocno konkurując z faktami historycznymi, które przecież nie są nam obojętne.

"Dziewczęta granatu"
to pierwszy tom serii Marii Paszyńskiej, którą - moim zdaniem - powinien przeczytać każdy. To nie jest moja pierwsza przeczytana powieść tej autorki, więc śmiało mogę potwierdzić, że pisze ona fantastycznie w każdej swojej książce, ale tutaj przeszła samą siebie. Trafiła idealnie w punkt z kreacją bohaterów, fabułą i emocjami, dzięki czemu wiem, że szybko nie zapomnę o przeczytanej powieści i wrócę do niej nie jeden raz.

sobota, 27 października 2018

"Ja, niepokorna" Ewelina Skierka

"Ja, niepokorna" Ewelina Skierka, Wyd. Novae Res, Str. 298

"Krople deszczu drżały na jej rzęsach, źrenice najpierw rozszerzyły się tak bardzo, że zakryły tęczówki, a potem zwęziły nagle i zmieniły kształt na pionowy."

Czy temperament jest w stanie zmienić bieg wydarzeń naszego życia? Czy płomienny charakter pozwoli nam kontrolować rzeczywistość, która nas otacza? Przekonała się o tym główna bohaterka powieści Eweliny Skierki, dziewczyna która zdecydowanie wyróżnia się na tle rówieśników.

Chilli to temperament, który może konkurować z żywiołami. Płomienna fryzura odzwierciedla jej ognistą duszę a zielone oczy przenikają do szpiku kości. I te przekleństwa... tej dziewczynie zdecydowanie nikt nie podskoczy. Ale czy właśnie nie takich bohaterek potrzebujemy? Dynamicznych, żywiołowych, zadziornych! Uwielbiam takie kreacje i przyznaję, że z ciekawością przyglądałam się rozwojowi wypadków z nią w roli głównej. Muszę jednak przyznać, że nie wypadła tak zasadniczo jakbym tego oczekiwała - trochę nad wyrost były obietnice tego temperamentu, który faktycznie był żywiołowy, ale nie w kontrastowej formie.

Co kryje się w tej powieści? Trudno jednoznacznie określić, by nie popsuć Wam odkrywania tajemnicy czającej się w zakamarkach przygód Chilli. Odkryje ona pewną tajemnicę, która niebawem wszystko zmieni w jej otoczeniu. Zostanie poddana próbie przez wysłanników zła, która wystawi jej nerwy na skraj wytrzymałości i ostatecznie odpowie, czy czas zmian dotyczy także jej. I muszę przyznać, że to całkiem ciekawy motyw - spokojny, raczej nie wywołujący wielu emocji, ale przyjemnie napisany, sympatyczny, taki który chętnie kontynuuje się dla samej przyjemności czytania. Tajemnica rośnie w siłę z kolejno przerzuconą stroną a i akcja nabiera rozpędu im dalej zagłębimy się w przygody głównej bohaterki.

Styl autorki jest prosty, lekki i w sam raz oddaje historię Julii (Chilli) i Cassiana, chłopaka który przypadkiem (a może nie?) zamieszkał w jej mieście. Ich wspólna relacja powoli nabierała kształtów na oczach czytelnika i ujawniała kolejne fakty z życia chłopaka i dziewczyny, którzy jak się okazało byli kimś zupełnie innym. To miły aspekt tej powieści, na pewno działający na jej korzyść, szczególnie gdy otrzymujemy szanse poznania wydarzeń z perspektywy Julii i Cassiana - czyli tych najbardziej zainteresowanych i najlepiej opisujących aktualne wydarzenia.

Jedynie dynamika akcji niekoniecznie przypadła mi do gustu. Z jednej strony krótkie rozdziały napakowane mnóstwem wydarzeń ustępowały miejsca mniej ciekawej akcji, która stopowała kolejny rozwój wypadków. Pojawiały się opisy spotkań, które wydarzyły się już kiedyś, działania które dopiero będą miały odbicie w przeszłości i przez to miejscami czułam się zagubiona. Wiem jednak, że to debiut autorki a to dużo wyjaśnia - ponieważ "Ja, niepokorna" to całkiem dobrze opowiedziana lektura, której warto dać szansę.

Szokujące wydarzenia z życia rodziny, sympatyczni bohaterowie i bardzo ciekawy wątek romantyczny sprawiają, że miło czyta się pierwszą książkę Eweliny Skierki. Warto też zastosować się do wskazań autorki, by przy rozpoczęciu rozdziału słuchać typowanych piosenek - dodaje to klimatu i ładnie łączy się z fabułą. Powieść młodzieżowa z elementami fantastyki, która umili czas i wypełni wolną chwilę.

piątek, 26 października 2018

"Dziewczyna z gór" Małgorzata Warda

"Dziewczyna z gór" Małgorzata Warda, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 440

"Opłakała moje przyjście na świat za mnie i za tatę, za nas troje."

Autorka cenionych powieści obyczajowych z mocno zaznaczonym wątkiem społecznym powraca z kolejną wstrząsającą historią, w której koszmar bohaterów chwyta za serce już od pierwszych stron.

Z przyjemnością sięgam po kolejne powieści autorki, ponieważ już dawno temu przekonałam się, że potrafi pisać jak mało kto i zalicza się do garstki polskich autorek, po których powieści sięgam bez mrugnięcia okiem. Pierwszy raz rozkochała mnie powieścią "Najpiękniejsza na niebie", by następnie skusić mnie prawie do wszystkich swoich literackich historii i utwierdzić w przekonaniu, że ma naprawdę dobry warsztat.

Jednak to co ujmuje najbardziej w lekturach Małgorzaty Wardy to prawda kryjąca się za historiami, które na pierwszy rzut oka wydają się niemożliwe. Prowadzi czytelnika przez podróż pełną emocji oraz traumatycznych zwrotów akcji, która bez problemu mogłaby odnaleźć się we współczesnym świecie, ale sam czytelnik modli się, by tak nie było - koszmar bohaterów przeraża do szpiku kości i ujawnia potworność ludzkiej natury.

Najnowsza powieść autorki to historia zimna dokładnie tak, jak góry w których zamknięto jedenastoletnie dziecko. Nie pozbawiona jednak emocji, które płyną w krwi czytelnika wraz z pierwszym przeczytanym słowem. Opowiada o losach Nadii, dziewczynki porwanej z przyczepy kempingowej stojącej na tyłach domu rodziców. Ktoś, spod czujnego oka tych, którzy powinni być zawsze przy niej, wywiózł dziecko głęboko do chaty położonej w rozległych lasach, gdzie nie zapuszczał się żaden człowiek. Może jedyne wilki, które czasami podchodziły zbyt blisko. Dlaczego ktoś spisał niewinne dziecko na tak tragiczny los?

To przejmująca powieść, która budzi wiele wzruszeń i chwyta za serce. Mała Nadia zamknięta sam na sam ze swoim oprawcom musi nauczyć się życia u jego bok u i zrozumieć chorą sytuację, w której bezwiednie brała udział. Trudno zrozumieć emocje targające Nadią, mimo umiejętnie uchwyconych przez autorkę chwil. Nie jest bowiem łatwo postawić się na jej miejscu, w obliczu tajemnic które odkryła, w obliczu tragedii która ją dotknęła. Jednak, gdy pojawia się cień nadziei, że po latach ktoś w końcu zainteresuje się jej sprawą, wszystko zmienia się nieobliczalnie. Akcja nabiera tempa, gna na złamanie karku, ujawnia nieznane do tej pory fakty. Dlaczego wcześniej policja nie odkryła miejsca porwania? Dlaczego nikt bliżej nie przyjrzał się tragedii?

"Dziewczyna z gór" to powieść, która wciąga nas w sam środek historii niemal od pierwszego przeczytanego słowa. Umiejętnie prowadzi czytelnika przez lawinę emocji, krok po kroku ujawnia sekrety kryjące się w niedomówieniach, ujawnia tajemnice rodziny, która zaskakuje i wywołuje szok. Krok po kroku przedstawia nam fenomenalny portret psychologiczny sprawcy i jego ofiary, który otwiera drogę do wielu wątków powieści, którą powinien przeczytać każdy.

"Finał 7" Kerry Drewery

"Finał 7" Kerry Drewery, Tyt. oryg. Final 7, Wyd. Młody Book, Str. 464

"Czas pędzi tak szybko. Nie czeka na nic i na nikogo."

Nadszedł czas finału serii, która niespodziewanie trafiła prosto do mojego serca. Opowiedziała mi historię mocną i dosadną, w której zaprzyjaźniłam się z bohaterami i odnalazłam w stylu autorki. Jednak to zakończenie losów Marthy było dla mnie najistotniejszym motywem - finał bowiem niósł ze sobą ewentualnie rozwój wypadków możliwych także w naszej rzeczywistości.

Jako fanka powieści dystopicznych śmiało mogę napisać, że to jedna z ciekawszych serii tego gatunku, jakie miałam możliwość przeczytać. Śmiała, odważna, pewna siebie i zdeterminowana - dokładnie tak jak główna bohaterka - otwiera czytelnikowi oczy na świat i nawiązuje do aktualnych problemów, które dotyczą nas samych. Może nie w dokładnie w tak intensywnym stopniu, ale kto z nas wie co będzie w przyszłości? Jesteśmy o krok przed tragedią rozgrywaną w powieści Kerry Drewery, więc naprawdę warto przeczytać jej trylogię.

Musicie zachować chronologię czytania, ponieważ bez tego historia nie będzie kompletna. Od pierwszego do ostatniego tomu maluje się bowiem przed czytelnikiem świadoma wizja tragedii wiszącej nad główną bohaterką a każdy jej kolejny ruch i wybór prowadzi do szeregu komplikacji i konsekwencji, których na początku czytelnik nie jest w stanie przewidzieć. Dzięki temu opowieść żyje, naradza się na naszych oczach - niezależnie od tego czy popieramy decyzje Marthy czy marzymy o tym, by jednak wybrała inaczej. Jesteśmy jedynie (bardzo zaangażowanymi) obserwatorami, którzy trafiają w sam środek niebezpiecznej misji, która wiele razy przyprawiała mnie o dreszcz przerażenia czy przyspieszone bicie serca.

Wszystko wciąż rozgrywa się na polu kontroli i manipulacji, w machinie której Martha i Isaac uznawani są za niebezpiecznych buntowników społeczeństwa. Muszą uciekać, by zapewnić sobie chociaż pozory poczucia bezpieczeństwa i znaleźć sposób, by wyzwolić społeczeństwo spod jarzma władzy. Ukrywają się więc w rodzinnej dzielnicy Marthy, Rises, zamieszkanej przez ludzi biednych i wykluczonych społecznie. Jednak premier nie pozostaje bierny - postanawia otoczyć miasto wysokim murem: dla bezpieczeństwa mieszkańców czy odcięcia ucieczki zbiegom? Rozpoczyna się ostateczny wyścig z czasem i rodzi się pytanie - kto będzie wygranym?

Kerry Drewery w ostatniej rozgrywce postanowiła nie zwalniać tempa. Przywitała mnie pędzącą na złamanie karku akcją, dynamicznymi i zaskakującymi zwrotami akcji oraz nową kreacją głównych bohaterów - bardziej dojrzałych, świadomych czyhających na nich konsekwencji i zdeterminowanych, by walczyć o bezpieczeństwo swoje oraz swoich najbliższych. Podejmują się wspólnie bardzo trudnej do realizacji misji, ale bez tego nie obalą bezwzględnej władzy i nie przyciągną uwagi czytelników, którzy w finale nie są w stanie powstrzymać skrajnych emocji rodzących się w głowach i sercach.

Uwielbiam tą serię i bohaterów, akcję, świadomość podjętego tematu oraz mądrze poprowadzony motyw podziału na warstwy społeczne. "Finał 7" to kontynuacja, której oczekiwałam - utrzymana na poziomie swoich poprzedniczek, choć odrobinę lepsza. Jak ostatecznie potoczą się losy bohaterów? Kto przejmie władzę? Kto poniesie najcięższe konsekwencje? Przekonajcie się sami decydując na finał, którego na pewno szybko nie zapomnicie.

czwartek, 25 października 2018

"36 pytań, które zmieniły wszystko między nami" Vicki Grant

"36 pytań, które zmieniły wszystko między nami" Vicki Grant, Tyt. oryg. 36 Questions That Changed My Mind About You, Wyd. Dolnośląskie, Str. 280

"Boję się, że zostanę sama, bo wszystkich do siebie zrażę. Nawet troje moich idealnych dzieci, zakładając, że zajdę tak daleko, w co szczerze wątpię, sądząc po obecnej sytuacji."

Czy słowa wystarczą, by skłonić kogoś do miłości? Czy zaledwie trzydzieści sześć tytułowych pytań jest w stanie zmienić wszystko między głównymi bohaterami?

Powyższa powieść skierowana do nastoletnich czytelników została oparta na słynnym eksperymencie doktora Arona, który w 1997 roku przyjrzał się bliżej aspektom budowania relacji międzyludzkich z naciskiem na bliskość i intymność. Test ten miał wytypować dwójkę nieznajomych, którzy zadając sobie wspomniane trzydzieści sześć pytań mieli zapałać do siebie szczerą miłością. Celem Arona było udowodnienie, że więź buduje się podczas wspólnego ujawniania przed sobą skrywanych tajemnic i emocji. Każde kolejne pytanie miało być bardziej prywatne i trudniejsze, wymuszając tym samym na odpowiadającym szczere wyznania. Okazało się, że test sprawdził się dokładnie tak jak podejrzewano i kojarzył pary, które pozostawały ze sobą w związku. Niemożliwe? A jednak! Vicki Grant w swojej fabularnej wersji pokazała, że coś oczywistego może całkowicie zmienić nasze życie.

Hildy i Paul, główni bohaterowie powieści decydują się podjąć wyzwanie. To dwa skrajnie różne światy, które konfrontują się ze sobą zupełnie nieoczekiwanie. Typowy podział na nastolatkę zamkniętą w sobie i szkolnego bad boy'a, który nie liczy się z nikim. Ona - zakompleksiona, osamotniona, niepewna siebie. On - sarkastyczny, niemal zarozumiały. Nikt nigdy nie wróżyłby im wspólnej przyszłości. Oni sami nie wierzyli w skuteczność testu. Jednak każde z nich kierując się inną zasadą doprowadzenia eksperymentu do końca nie zamierza odpuścić. Czy wygrają? A może zyskają coś, czego nikt się nie spodziewał?

Sympatycznie wykreowani bohaterowie prowadzą nas przez bardzo prostą fabułę, w której właściwie nie dzieje się nic odkrywczego. A mimo wszystko całość czyta się bardzo dobrze, niczym romantyczną historię kierowaną do każdej romantycznej duszy, gdzie przyszłość stoi pod znakiem jednego, konkretnego testu. Myślę, że to za sprawą świadomych postaci, które wiedzą czego oczekują od życia, nuty tajemnicy związanej z postacią Paula, wycofaniem Hildy i ogólnym napływem nastoletnich problemów - to wszystko bowiem pokazuje czytelnikowi, że historia jest prawdziwa i wiarygodna, ponieważ bazuje na tym co znane i oczywiste.

Lekkość i swoboda to podstawowe atuty powieści Grant. Jest w niej humor i urok płynący od głównych bohaterów, nawet nuta sarkazmu którą tak bardzo lubię. Sama historia płynie niezwykle szybko dzięki połączeniu prostego stylu autorki oraz formie dialogów, które królują nad (dobrymi!) opisami. Nie można zatem zarzucić tej książce nic, jeśli nie macie większych oczekiwań jeśli chodzi o prostą treść historii dla młodzieży, w której miłość odgrywa główną rolę. Czy Hildy i Paul zatem połączą się w parę? Czy test się powiedzie? A może jednak tym razem wyjątek potwierdzi regułę?

Żałuję, że powieść nie okazała się dłuższa, ponieważ czytanie "36 pytań, które zmieniły wszystko między nami" to naprawdę doskonała zabawa. Relaksuje, bawi, intryguje, czasami nawet budzi zastanowienie - więc czego można chcieć więcej od podobnej historii? Nastoletnia powieść dla każdego, przy której czas leci zdecydowanie zbyt szybko a dobry humor nie ma końca. Polecam!

"Dziki romans" Christina Lauren

"Dziki romans" Christina Lauren, Tyt. oryg. Dirty Rowdy Thing, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 340

"Udowodniono, że dziewczyny takie jak ty sprawiają znacznie więcej kłopotów, niż są tego warte."

Urocza Christina Lauren powraca z kontynuacją swojej pikantnej serii. Czym zaskoczy nas tym razem? Jaka para padnie urokiem kolejnego romansu?

Christina Lauren, autorka "Pięknego drania" wiele razy udowodniła nam, że bardzo dobrze czuje się w gatunku, w którym pisze. Nie jeden raz pozytywnie mnie zaskakiwała, prowadziła przez mnóstwo zakręconych miłosnych perypetii i rozkochiwała w cudownych, męskich bohaterach. Tym razem nie będzie inaczej - pierwszy tom nowej serii był gorący, ale to powyższa książka jest płomienna!

Książki śmiało można czytać nie zachowując chronologii, ponieważ odnoszą się do oddzielnych par, ale łączy je jedno - szalona noc w Las Vegas, kiedy wszystko się zmieniło. To tam trzy przyjaciółki na moment porzuciły wszelkie hamulce i poszły na całość. Dlatego Harlow Vega, zawsze gotowa do romansu, po dwunastu godzinach pełnych alkoholu i szaleństwa spędzonych w Sin City bez wahania poślubiła kanadyjskiego rybaka, Finna Robertsa. To tylko chwila słabości, która miała być zabawą. Ale Finn niespodziewanie przyjeżdża do jej miasta w interesach i odnawia znajomość. A wtedy wszystko się zmienia.

Tak, oto kolejny romans pełen miłosnych uniesień i zadziornych bohaterów. Trochę schematycznie, ale wciąż dobrze i z pazurem. Nie da się nie lubić Harlow, która uwielbiam kontrolować wszystko dookoła siebie i nie można nie kibicować jej w drodze ku zrozumieniu własnych uczuć. Autorka doskonale przedstawiła targające nią sprzeczne emocje, kiedy w jej sercu rodzi się miłość, a rozum zawzięcie oznajmia, że tak nie może być. Chociaż chce być z Finnem, nie chce być w związku - w końcu to wiąże się z oczekiwaniami, dopasowaniami i ... wszystkim co złe. Prawda? Jednak ich wspólny romans wciąż trwa. On przedłuża pobyt, powraca do niej co noc i tak samo nie może przestać o niej myśleć. Miło patrzy się z boku na tą ich nieporadną grę, kiedy chcą miłości i odpychają ją jednocześnie, stawiając jedynie na cielesne doznania. 

To książka z pazurem nie tylko jeśli chodzi o kreację głównych bohaterów. Cięte dialogi, sarkazm, docinki, przerzucanie się pomysłowymi epitetami - wszystko to sprawia, że historię czyta się w oka mgnieniu i pozostaje żal, że tak szybko nadchodzi koniec. Mimo jednego motywu podjętego w historii całość warta jest przeczytania: dla poprawy humoru, dla śmiechu i dobrej zabawy. Autorka pisze lekko, przyjemnie i bardzo pomysłowo, więc nie ma mowy o nudzie, przestoju w fabule czy choćby jednym słabym punkcie historii. 

Dużo miłości, dużo romantycznych scen i jeszcze więcej uniesień. "Dziki romans" to książka w sam raz dla romantyczek, chociaż główni bohaterowie bronią się przed nią jak tylko mogą. Jednak głębokie uczucia poczuć można w powietrzu o czym przekonacie się sami decydując na kontynuację serii Lauren. Dobrze napisana, z barwnymi bohaterami i dużą dawką dobrego humoru przekonuje fabułą i dialogami, które przywołują na usta szczery uśmiech. Oto Christina Lauren w swoim żywiole!

środa, 24 października 2018

"Love & Luck" Jenna Evans Welch

"Love & Luck" Jenna Evans Welch, Tyt. oryg. Love & Luck. Wyd. Dolnośląskie, Str. 280

"Jak to możliwe, że trafiłam na jedyną osobę na świecie, która miała serce złamane jeszcze bardziej niż ja?"

Autorka pełna uroku i czaru powraca z kolejna powieścią. Czy i tym razem zabierze nas w niezapomnianą podróż? Czy powtórzy sukces "Love & Gelato"? Myślę, że tak!

Pierwsza książka autorki trafiła w mój gust niemal od pierwszych stron. Zabrała mnie w przyjemną podróż, przedstawiła bardzo sympatycznych bohaterów i zapewniła lekki klimat, który idealnie połączył się z rozgrywaną akcją. Dlatego bez mrugnięcia okiem sięgnęłam po kolejną powieść autorki z nadzieją, że powtórzy swój sukces. I nie pomyliłam się! Chociaż tym razem otrzymałam historię troszkę krótszą (nad czym bardzo ubolewam) to utrzymaną w dokładnie takim samym stylu - z motywem drogi, który uwielbiam i metamorfozą głównej bohaterki w obliczu cudownej miłości.

Tym razem przyglądamy się wielkiej przygodzie życia, w którą wyrusza Addie - bohaterka pełna nadziei na lepszą przyszłość i świadoma swoich wyborów. Ktoś wcześniej bardzo ją zranił i przez to zatraciła poczucie własnej wartości. Ale powoli stając na nogi postanowiła, że nie pozwoli by złamane serce dyktowało własne warunki. Dlatego Addie zainspirowana przewodnikiem Irlandii dla osób takich jak ona (czyt. po przeżyciach związanych z trudnymi rozstaniami) wyrusza na wyprawę po Szmaragdowej Wyspie, małym autem razem z bratem Ianem i jego irlandzkim kumplem Rowanem. Nie spodziewa się jednak, że ta podróż całkowicie ją zmieni.

Po raz kolejny otrzymałam sympatyczne kreacje głównych bohaterów, którzy przekonali mnie do siebie przede wszystkim wiarygodnymi postawami i ludzkimi zachowaniami. Popełniali błędy, wspominali o swoich małych marzeniach, szukali swojego miejsca w świecie oraz szczęścia, które pomogłoby im zapomnieć o trudach przeszłości. W końcu Addie wyruszyła w podróż nie bez powodu - złamane serce zawsze pcha nas w nieznane rejony, by móc oczyścić umysł. Kto zatem nie zrozumie zachowania bohaterki lub nie zechce się z nią utożsamić? Ja nie miałam z tym najmniejszego problemu kibicując Addie w drodze ku odnalezieniu własnej drogi i - oczywiście! - prawdziwej miłości.

Motyw drogi to jeden z moich ulubionych nawiązań w literaturze. A przyznaję, że w przypadku książek Welch lubię go jeszcze bardziej, ponieważ autorka bardzo dobrze radzi sobie z posyłaniem bohaterów w znane i mniej znane miejsca, zapewniając tym samym czytelnikom zwiedzanie malowniczych zielonych wzgórz Irlandii, wspaniałych zamczysk i baśniowych lasów, które w tej powieści ożywają na naszych oczach. Doskonale bawiłam się podczas lektury, nie mogłam nacieszyć się kolejnymi opisami i chociaż co jakiś czas wracałam myślami do Addie i jej sercowych rozterek - marzyłam przede wszystkim o tym, by znaleźć się tam gdzie ona.

Miłość, trudne wydarzenia, problemy o których należy zapomnieć - autorka po raz kolejny serwuje nam szereg ponadczasowych wartości zamkniętych w zupełnie nieskomplikowanej lekturze dla młodzieży, którą bez problemu polubią także starsi czytelnicy. Jenna Evans Welch ma pomysł na swoje powieści i całkowicie się w nie angażuje, tworząc wiarygodne sytuacje, cudownych bohaterów i przygody, o których nie chce się zapomnieć.

Powtórzę to, co pisałam przy pierwszej książce autorki - jestem pewna, że "Love & Luck" znajdzie swoje miejsce na półce ulubionych powieści wielu czytelników. Osobiście zachwyciłam się prostotą i lekkością, która aż bije od tej powieścią a mimo wszystko nie tworzy z niej banalnej historyjki w stylu "przeczytaj i zapomnij". Na pewno wrócę do niej nie jeden raz: by poprawić sobie humor i wybrać się w podróż, która dostarczy mi mnóstwa wrażeń i emocji. 

"Dzień 7" Kerry Drewery

"Dzień 7" Kerry Drewery, Tyt. oryg. Day 7, Wyd. Młody Book, Str. 448

"Czas pędzi tak szybko. Nie czeka na nic i na nikogo."

Bez wątpienia powyższa seria budzi wiele skrajnych emocji. Na pierwszym miejscu pojawia się bezradność w stosunku do chorego systemu. Na drugim szacunek wobec głównej bohaterki. Jednak w sercu każdego czytelnika czai się również świadomość, że świat wykreowany przez autorkę wcale nie jest taki odległy.

Aktualny temat podjęty we wcześniejszym tomie kontynuowany jest także w powyższej książce, dlatego ważne jest by zachować chronologiczny ciąg czytania. Nie możecie rozpoczynać od środka, ponieważ stracicie wszystko to co najważniejsze i za spojlerujecie sobie fenomenalny finał pierwszego tomu i równie dobre rozwinięcie go w części drugiej. Obie książki utrzymane na tym samym poziomie prowadzą nas przez rozgrywkę pełną emocji - napiętą sytuację między współczesnymi problemami a ludzką bezwzględnością.

Nie mogę zdradzić Wam zbyt wiele z fabuły, ponieważ wszystkie wydarzenia połączone są ściśle z mocnym finałem pierwszej części. Jednak możecie być pewni, że Martha wciąż będzie walczyć ze skorumpowanym wymiarem sprawiedliwości, który nie odpuszcza nawet na moment. Nie zapomina także o Isaacu, jedynym prawdziwym przyjacielu,który trafił w to samo miejsce co ona wcześniej - do siedmiodniowej celi, w której stanie w obliczu ludzkich osądów. Najpierw to on ją uratował, teraz przyszedł czas na spłacenie długu. Ale mając na karku oddech władz ruchy dziewczyny są ograniczone. Czy uda jej się stawić czoła wyzwaniu i odzyskać to co jej najbliższe?

W tej powieści nikt nie analizuje za i przeciw. Tutaj głos tłumu jest jednocześnie głosem rozsądku (niekoniecznie zdrowego) ślepo zapatrzonego w system. To przerażające i straszne, budzące w czytelniku kompletną bezradność. Wiele razy miałam ochotę solidnie potrząsnąć bohaterami stojącymi po stronie zła i z całych sił kibicowałam Marthcie, której odwaga i determinacja wciąż mi imponowała. Właśnie na tych skrajnych emocjach autorka zbudowała serię, która wciąga w wir swojej antyutopijnej historii, która zaskoczyła mnie oryginalnością i pomysłem wykonania.

Manipulacja i wiara w to co robią inny to motyw przewodni tej historii. Walka z systemem wciąż pozostaje bezradna, gdy ludzie chłonni jak gąbki wierzą w przekazywane przez władze informację nie podważając wątpliwych kwestii. fascynacja czymś nowym, chore reality show budzące dreszcz przerażenia, decyzja o tym kto ma żyć a kto zginać - wszystko to staje się machiną napędową dla społeczności przedstawionej w tej powieści, która niestety nie odbiega dużo od obrazu naszego współczesnego świata.

"Dzień 7" to kontynuacja warta każdej poświęconej chwili. Zachwycona pierwszym tomem już nie mogę doczekać się finału, gdy obserwuję jak autorka dobrze radzi sobie z prowadzeniem fabuły i kreacją głównych bohaterów. Wciąż mnie zaskakuje, wprowadza nowe fakty i tajemnice, dynamicznie zmienia sylwetki swoich postaci. W tym wszystkim pisze lekki i swobodnie, chociaż pisze o brutalnym i bezwzględnym świecie. Nie pozostawajcie obojętni, czytajcie, działajcie!

wtorek, 23 października 2018

"Love & Gelato" Jenna Evans Welch

"Love & Gelato" Jenna Evans Welch, Tyt. oryg. Love & Gelato, Wyd. Dolnośląskie, Str. 328

"Życie bez miłości jest jak lato bez słońca."

Przychodzi taki czas w naszym życiu, kiedy wszystko ulega radykalnej zmianie. Nie zawsze musi to być wielki bodziec czasami wystarczy bowiem niewielka iskra. Jednak nigdy nie wiemy, kiedy stanie przed nami wyzwanie, obok którego nie będziemy mogli przejść obojętnie.

Słodko, lekko i bardzo upalnie. Tak zapowiadała się powieść Welch, która zdecydowanie wpasowała się klimatem w atmosferę letnich dni. Idealna na relaks po ciężkim dniu, opowiadająca o nieskomplikowanej relacji pierwszej miłości i trudnych relacjach rodzinnych zabiera nas w podróż do Włoch, gdzie na własnej skórze będziemy mogli poczuć niezapomnianą aurę Florencji, jej nie często uczęszczanych uliczek czy nawet smak tytułowych lodów (czyt. gelato). Na moment zapomnimy przy tej historii o troskach dnia codziennego oddając się wyprawie, która dostarczy nam samych przyjemności.

Wszystko zaczyna się od głównej bohaterki. Lina niespodziewanie będzie musiała zmierzyć się ze śmiercią swojej mamy i powrotem do korzeni. Okazuje się, że wraz z tragedią przyjdzie jej przemeblować całe swoje życie. Przenosi się bowiem do Włoch, gdzie będzie zmuszona poznać swojego ojca - którego swoją drogą  nie widziała od kilkunastu lat. Jednak nie spodziewa się, że na miejscu odnajdzie trop rodzinnej tajemnic. Czytają pamiętnik swojej mamy zaczyna podążać tropem przeszłych wydarzeń, by odkryć kim byli najbliżsi dla niej ludzie. Kto wie, może w tym wszystkim odnajdzie także siebie?

Bez wątpienia powyższa lektura to uroczy przewodnich po Włoszech, w którym znajdziemy wszystko co istotne - opisy cudownych miejsc, przygód, smak lodów oraz (co nieuniknione) przyjemny motyw włoskiego romansu, gdy na drodze dziewczyny niebawem stanie chłopak, który szybko trafi do jej serca. W tym wszystkim będziemy mieli szansę poznać nie tylko zmagania głównych bohaterów, ale ich przeżycia w których tle znajdą się charakterystyczne zabytki zatopione w promieniach słońca. Dzięki temu urok i czar Włoch stanie się jednym z głównych bohaterów.

To ciepła, sympatyczna i bardzo optymistyczna (mimo pierwszego etapu) powieść, w której każdy z nas znajdzie cząstkę siebie. Mimo, że kierowana przede wszystkim do młodzieży przekona do siebie także czytelnika bardziej doświadczonego. W końcu na drugim planie otrzymujemy ważne wartości, o których nie możemy zapomnieć: śmierć, zagubienie, poczucie braku bezpieczeństwa. A wszystko to zrównoważone i pomyślnie napisane - tak by nie zalewać nas potokiem łez, a jedynie falą przyjemnego wzruszenia.

"Love & Gelato" to urok i czar. Idealna na lato, jesień i zimę: rozgrzeje serce każdego czytelnika i bez wątpienia znajdzie miejsce wśród ulubionych powieści Wielu z Was. Dla mnie również to książka, którą na pewno przeczytam jeszcze nie jeden raz, bo przyciąga do siebie przyjemną historią i zapewnia opowieść, która zamyka w sobie wszystko to co najważniejsze: miłość, piękne miejsca oraz emocje.

"Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow" Jessica Townsend

"Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow" Jessica Townsend, Tyt. oryg. Nevermoor: The Trials of Morrigan Crow, Wyd. Media Rodzina, Str. 432

Tu tryumfuje wyobraźnia, a smaku dodaje wyśmienity czarny humor. Zdecydowanie nadchodzi nowa era. Era Morrigan Crow!

Magia króluje w świecie literatury nie od dziś. Zachwyca czytelników światem o którym marzymy jako dzieci i zachęca dorosłych do marzeń. Jessica Townsend wpasowując się w ten trend proponuje nam nową serię o magicznych przygodach. Czy i tym razem czeka nas historia bez ograniczeń i z mnóstwem ponadczasowych wartości?

Dopiero niedawno nadrobiłam zaległości czytelnicze jeśli chodzi o powieści J.K. Rowling, więc miałam małe obawy jeśli chodzi o rozpoczynanie nowej serii w podobnym klimacie. Jednak wszystkie zagraniczne recenzje głosiły, że to powieść, której przegapić nie można (szczególnie fani HP), więc zaryzykowałam. I przyznaję - ryzyko się opłaciło, ponieważ odkryłam doskonały lek na tęsknotę za Hogwartem.

Jessica Townsend zaintrygowała mnie nie tylko pomysłem na fabułę - połączeniem tego co znane z oryginalnym światem, który jest czymś nowym, ale i wartym poznania z humorem (często czarnym i sarkastycznym) który idealnie wpasował się w moje poczucie dobrej zabawy. Dzięki temu śledząc poczynania głównych bohaterów nie rzadko uśmiechałam się sama do siebie lub szczerze zanosiłam śmiechem, gdy barwne postacie raz za razem zachwycały mnie swoją szczerością i pewnością siebie, szczególnie widoczną w dialogach. Autorka ma widoczną lekkość pisania, bawi się sytuacjami i światem, który wykreowała. Nie ma ograniczeń - a to uwielbiam najbardziej.

Powyższa powieść zabiera nas w powieść z pogranicza baśni i współczesnej historii. Roztacza przed nami świat pełen tajemnic i niespodzianek, bazujący na legendzie o przeklętej dziewczynce. Miała ona urodzić się w pechowy dzień, pod pechową gwiazdą i jedyną jej wartością było przynoszenie pecha. Jednak los już z góry przekazał ją na straty - miała bowiem dożyć jedynie jedenastych urodzin. Morrigan nie wierzy w te brednie. Nie daje wiary w los, który niestety zmienia się w dniu ich urodzin. Za sprawą pewnego dżentelmena, który nazywa się Jupiter North i ma dla Morrigan propozycję nie do odrzucenia.

Co to za historia! Co to za atrakcje! Cudowni bohaterowie, których nie da się nie lubić i wydarzenia, obok których nie sposób przejść obojętnie. Zaangażowanie się w rozgrywane wydarzenia przychodzi już z pierwszą stroną, ponieważ Morrigan to silna bohaterka, która skupia na sobie całą uwagę. Gdy pojawia się Jupiter i zabiera ją do tajemniczego miasta Nevermoor cała przygoda nabiera rozpędu - proponuje dziewczynie zajęcie miejsca w elitarnym stowarzyszeniu, gdy tylko pokona cztery próby (a każda z nich trudniejsza). Czy dziewczyna przynosząca pecha stanie na wysokości zadania?

"Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow" to historia, która godnie zastąpi Harry'ego Potter'a. Już nie mogę doczekać się kolejnych tomów, nie mogę doczekać się obserwowania jak wraz z rozwojem wydarzeń będą dojrzewać moi świeżo polubieni bohaterowie. Jessica Townsend wpadła na fantastyczny pomysł i łącząc kilka gatunków napisała historię pełną doskonałej akcji, intryg i tajemnic otoczonych smacznym poczuciem humoru. Fani HP - nadchodzi nowa era!

poniedziałek, 22 października 2018

"Omen" David Seltzer

"Omen" David Seltzer, Tyt. oryg. The Omen, Wyd. Vesper, Str. 248

"Wszystkiemu, co święte, odpowiada coś, co jest nieświęte. Taka jest natura kuszenia."

Nie ma na świecie fana horrorów, który nie słyszałby o historii w której demoniczne dziecko przyprawia o zawrót głowy najbliższą rodzinę. Niegdyś słynna ekranizacja dziś doczekała się wydania w formie książkowej, która buduje niezapomniane napięcie.

Nie jest łatwo wystarczyć się czytając książkę. Muszę przyznać, że wiele czytałam w swoim życiu horrorów i zaledwie na palcach jednej ręki jestem w stanie wymienić te, które w minimalnym stylu przyprawiły mnie o dreszcz przerażenia. Sam "Omen" również nie należy do powieści, które straszą przez każde przeczytane słowo. Ale bez wątpienia ujmuje klimatem i budzi lęk, którego nie możemy pominąć.

Wszystko rozpoczyna się bardzo niepozornie. Żona Jeremy'ego Thorn'a po latach bezowocnych starań w końcu sprowadza na świat ich malutkiego synka. Zamknięta w sobie,otulona depresją nie zdaje sobie sprawy, że i tym razem dziecko, które spowiła przestało oddychać. Nie wie o tym nikt, poza pielęgniarkami i samym Thornem, który decyduje się przyjąć jako swoje dziecko kobiety, która zmarła przy porodzie. Nie mówi tego nawet swojej żonie, która nieświadomie żyje z ukochanym synem w przekonaniu, że to krew z jej krwi. Nadaje chłopcu imię Damien i wychowuje w poczuciu miłości i czułości. Do czasu, gdy zdaje sobie sprawę, że w chłopcu drzemie niepokojąca siła.

Stopniowana akcja idealnie łączy się z napięciem, które pojawia się wraz z rozwojem fabuły. Początkowo czytelnik zderza się z prozą bardziej obyczajową, ładnie opisującą dramat rodziny, która zmaga się z brakiem potomstwa. Przykładnie obserwuje wszystkie negatywne emocje bijące od niespełnionych rodziców i przyjmuje na siebie ciężar ich niepowodzeń. Dlatego tak bardzo cieszy się z pojawienia na świecie małego chłopca. Przywiązujemy się do niego, życzymy wszystkiego dobrego, by następnie dostrzec pierwotne zło czające się w malutkim ciele. Autor fantastycznie przedstawił dynamiczny rozwój nie tylko tytułowego bohatera, ale i rodziców, którzy zmieniają się na oczach czytelnika zależnie od kolejnego kroku ich syna.

Równie dobrze Seltzer poradził sobie z samą fabułą. W detalach ujął istotne kwestie, pokazał wpływ wydarzeń na życie rodziny i drobiazgowo oddał wszystkie niewytłumaczalne zdarzenia. Znając ekranizację na pewno dostrzeżecie powiązania w akcji i wiele scen nie będzie Wam obcych, a mimo to miło czytało się przebieg fabuły i z rosnącym przerażeniem śledziło kolejne poczynania rosnącego w siłę Damiena. W psychodelicznym klimacie bliżej nieopisanej grozy rośnie przed czytelnikiem wielopokoleniowa klasyka gatunku, ko której wciąż jest głośno.

To bardzo dobrze napisana powieść, która czytana w odpowiednim nastroju (przygaszone światła, mrok za oknem) sprawia, że nie sposób nie oglądać się za siebie podczas czytania. Dopracowana w każdym szczególe, trzymająca w napięciu, przekonująca kreacją bohaterów. "Omen" to klasyka literatury grozy najwyższych lotów co bez wątpienia potwierdza bardzo dobra pisarska ręka Davida Seltzera. Dla czytelników o mocnych nerwach pozycja obowiązkowa!

"Cela 7" Kerry Drewery

"Cela 7" Kerry Drewery, Tyt. oryg. Cell 7, Wyd. Młody Book, Str. 472

"Więcej się trzeba wysilić, żeby pomyśleć, niż żeby nacisnąć spust."

Śmierć w imię własnych przekonań. Walka o to, by pozostawić po sobie głos rozsądku. Świadomość problemów współczesnego świata. Czy odważyłbyś się powalczyć u boku głównej bohaterki?

Uwielbiam powieści dystopijne i to nigdy się nie zmieni. Kocham dynamizm akcji, trudne tematy dotykające całej społeczności, możliwe wizje przyszłości, która w przypadku powyższej historii jest bliższa prawdy niż mogliśmy przypuszczać. Lubię czuć na sobie strach obezwładniający głównych bohaterów i towarzyszyć im w naprawdę trudnych sytuacjach. To wszystko otrzymałam dzięki historii Kerry Drewery, autorce która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.

Martha Honeydew, główna bohaterka powieści, ma zaledwie szesnaście lat. I już została oskarżona o morderstwo znanego i cenionego celebryty. W dodatku przyznała się do winy, by zająć miejsce w celi śmierci. Dlaczego? By walczyć w imię zasad, by sprawiedliwości stało się zadość. Martha sprzeciwia się aktualnym zasadom i liczy na to, że ludzie w końcu przejrzą na oczy. W końcu to oni decydują o jej losie, angażując się w telewizyjne reality show o w przeciągu siedmiu dni rozstrzygnąć czy oskarżona ma umrzeć, czy przeżyć. Publiczność z telefonami w ręku zmienia się w bezwzględne jury, które nie ma żadnych skrupułów. Jednak przypadek Marthy jest nietypowy - to pierwsza nastolatka w celi śmierci. Czy zatem to cokolwiek zmieni?

Bez wątpienia fabuła powieści trafia centralnie w nasz współczesny problem social mediów. Dotyka aktualnego, bolesnego i niestety nie dla wszystkich świadomego tematu w bardzo dosadny i emocjonalny sposób. Nie mogłam oderwać się od lektury i z zapartym tchem śledziłam przebieg wydarzeń, ponieważ byłam przekonana, że jeszcze nie jedna tajemnica zaskoczy mnie w finale. I miałam rację - autorka w bardzo pomysłowy sposób przeprowadziła fabułę, która kluczyła między wątkami, podrzucała ślepe tropy niczym w rasowym thrillerze i zaskakiwała nowymi faktami, by ostatecznie rozegrać finał w całkowicie świeżym stylu.

Nie pozostawałam również obojętna na losy głównej bohaterki. Martha stanęła przede mną jako silna, pewna siebie, zdeterminowana dziewczyna, którą śmiało można stawiać jako wzór do naśladowania. Otrzymała również od Drewery fantastyczny bagaż życiowych doświadczeń, który wzmocnił jej charakter i sprawił, że stanęła przede mną bohaterka z krwi i kości - świadoma i pełnowymiarowa, która zabrała mnie w naprawdę niebezpieczną podróż.

Strach, niepewność, klimat tragedii wiszącej w powieści - to wszystko serwuje nam Kerry Drewery ze zdwojoną siłą. Uderza w aktualny temat, otwiera oczy, stawia przed czytelnikiem pytanie kto zabił a kto tak naprawdę jest mordercą. Im więcej powodów się pojawia, im więcej zbieramy dowodów zaczynamy rozumieć, że Martha rozpoczęła grę, w której nic nie jest takie, jakie wygląda na pierwszy rzut oka. "Cela 7" zatem skłania do przemyśleń, ujawnia tajniki manipulacji i budzi tak wiele emocji, że nie zapomnicie o tej powieści nawet długo po zamknięciu ostatniej strony.

niedziela, 21 października 2018

"Paranoja" Katarzyna Berenika Miszczuk

"Paranoja" Katarzyna Berenika Miszczuk, Wyd. W.A.B., Str. 416

"Nie ma zbrodni doskonałych. Są tylko zbrodnie nie dość dokładnie przebadane."

Zabawy nie ma końca. Pościg za tajemniczym mordercą rozpoczyna się zdecydowanie za późno a motyw działań sprawcy wciąż nie jest znany. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Kto będzie wygranym?

Pamiętacie wcześniejsza historię autorki, tą z "Obsesji", gdzie na oddziale psychiatrycznym grasował tajemniczy morderca? Tak? Doskonale! Katarzyna Berenika Miszczuk powraca z kontynuacją, która utrzymuje poziom swojej poprzedniczki i zabiera nas w równie dobrą (o ile nie lepszą) przygodę, w której nie zabraknie zaskakujących zwrotów akcji i zakręconych bohaterów.

Rozpoczyna się lato. Atmosfera skłania do radości i przegania wszystkie smutki do czasu, gdy Warszawę ogarnia seria tajemniczych samobójstwa. Co skłoniło bohaterów do tak radykalnego rozwiązania? I dlaczego wszystko wydaje się takie podejrzane? Lekarz medycyny sądowej Marek Zadrożny nie pozostaje obojętny i drąży temat do czasu, gdy odkrywa subtelne powiązania między przypadkami. Policja odwraca się plecami i umywa ręce, ale gdy otrzymują konkretny dowód zaczynają działać. Tylko czy czasem już nie jest za późno? A może to wyłącznie paranoja ze strony lekarza, który po ostatnich wydarzeniach wszędzie wietrzy spisek?

Powyższa książka jest kontynuacją "Obsesji", jednak jedyne co łączy oba tomy to bohaterowie. Zarówno Marek jak i Joanna to postacie, które pojawiły się już wcześniej, więc jeśli chcielibyście wiedzieć jak rozpoczęła się ich znajomość - odsyłam Was do pierwszego tomu. Jednak spokojnie możecie czytać historie bez zachowania chronologii, ponieważ autorka postawiła na oddzielne zagadki kryminalne, które nie łączą się ze sobą, ale za to tak samo intrygują, ciekawą i zaskakują.

Uwielbiam Miszczuk za kreację bohaterów. Wielką sympatią obdarzyłam Joannę Skoczek, lekarkę psychiatrii, która nigdy nie rezygnuje z sarkazmu i ciętego języka. Polubiłam  ją za wiarygodną, szczerą postać, która mimo wahań w niektórych sytuacjach dzielnie walczyła o swoje szare komórki, ponieważ w nowym tomie jej przygód autorka powoli sugerowała, że być może Joanna zaczęła tracić rozum podobnie jak Marek. W końcu obydwoje zaczęli szukać tropów, tak gdzie praktycznie ich nie było. Ale ten duet (koniecznie przekonajcie się sami) jest tak zadziorny i dynamiczny, że nie pozwala zarzucić sobie kłamstw i działa według własnych zasad. Dzięki temu jest zabawnie, przewrotnie i bardzo kolorowo!

"Paranoja" to bardzo dobra kontynuacja serii. Z tajemniczym wątkiem samobójstw, który stopniowo rozwija się wraz z biegiem fabuły. Z mroczną (choć nie tak bardzo, gdy do głosu dopuszczane są zabawne dialogi) atmosferą, z poczuciem humoru, z dystansem do głównych bohaterów. Czas spędzony w towarzystwie tej powieści to czas bardzo dobrze zagospodarowany. Mam nadzieję, że to nie koniec przygód Joanny i Marka, ponieważ ich towarzystwo zawsze jest u mnie mile widziane! To pomysł, potencjał i świetne wykonanie, dzięki czemu czytelnik trafia w sam wir oryginalnej zagadki kryminalnej, w której nic nie jest tym na co wygląda. Polecam!

"Na krawędzi mroku" Jeff Giles

"Na krawędzi mroku" Jeff Giles, Tyt. oryg. The Bring of Darkness, Wyd. Iuvi, Str. 384

"Moje serce umarło wiele lat przede mną."

Po dramatycznych wydarzeniach z pierwszego tomu trochę przyszło mi czekać na kontynuację, wobec której miałam wielkie oczekiwania. Liczyłam na kolejny zaskakujący obrót akcji, dynamikę, mrok i ulubionych bohaterów - nie zawiodłam się.

Czasami bywa tak, że zwykła powieść dla młodzieży zaskakuje bardziej niż mogliśmy się spodziewać i w moim przypadku było tak z serią Jeffa Gilesa. Pierwszy tom ogromnie mnie zaskoczył i z przyjemnością sięgnęłam po kontynuację, która dorównała swojej poprzedniczce. Właściwie nie mogło być inaczej, skoro otrzymałam ciąg dalszy dramatycznych wydarzeń, które skłoniły głównych bohaterów do podjęcia naprawdę trudnej decyzji. W końcu dla bezpieczeństwa nić cudownej miłości została drastycznie przerwana.

Iks i Zoe przeszli przez piekło. I ono - niestety - wciąż trwa. Aby ocalić ukochaną chłopak postanowił dobrowolnie wrócić do niewoli i pozwolił, by jego wolność została ukrócona gdy został zamknięty na Nizinie. Chciał ostatecznie przerwać władzę lordów i wyzwolić się spod ich jarzma, ale stracił swoją moc. A bez niej okazał się słaby. Jest jednak coś, co być może pozwoli mu inaczej spojrzeć na swoją sytuację. Odkryje tajemnice, które wszystko zmienią. Być może na gorsze.

Muszę przyznać, że to była naprawdę dobra historia. Trochę wolniejsza jeśli chodzi o dynamikę akcji porównując ją do pierwszego tomu, ale równie drapieżna, niebezpieczna, mroczna gdy było trzeba. Dzięki temu po raz kolejny zatraciłam się w tej energetycznej historii miłości dwójki głównych bohaterów i kibicowałam im z całych sił. Polubiłam Zoe, ale jeszcze większa obdarzyłam bohaterską postawę Iksa - ta dwójka pasuje do siebie jak ulał, wzajemnie się uzupełniając tworzą duet godny prawdziwej romantycznej historii. To na nich skupia się cała uwaga, gdy dramatyczna akcja nie zwalnia tempa, raz za razem rzucając im kłody pod nogi.

W kontynuacji otrzymujemy szansę szerszego poznania Nizin, zagłębiamy się w detalach, które wcześniej nie były nam znane. Mroczny, piekielny świat otrzymuje konkretny kształt i być może dlatego staje się jeszcze bardziej szokujący. Autor bardzo dobrze poradził sobie ze światem przedstawionym, który ładnie połączył się z całą akcją i poprowadził powieść spokojnym stylem i prostym językiem.

"Na krawędzi mroku" na pewno zadowoli fanów pierwszej części. Ja również cieszę się z kontynuacji, która nie tylko wprowadziła nowe motywy i tajemnice, ale przede wszystkim wyjaśniła to co było dla mnie niepewne w tomie startowym. Powrócili ulubieni bohaterowie, wątek romantyczny trzymał poziom a akcja nie zwalniała tempa. Na pewno w towarzystwie koca i gorącej herbaty nowa powieść Gilesa odnajdzie się bez problemu.

sobota, 20 października 2018

"Spektrum" Martyna Raduchowska

"Spektrum" Martyna Raduchowska, Wyd. Uroboros, Str. 416

"Książki umierają z godnością i w ciszy, niepostrzeżenie obracają się w proch już od dnia, w którym jeszcze ciepłe i pachnące drukarską farbą trafiają na swoją pierwszą półkę."

Martyna Raduchowska powraca z kontynuacją swojej serii fantasy, w której technologia zagroziła wszystkim bohaterom. Czym tym razem zaskoczy nas autorka?

Książki autorki to połączenie pomysłu i dobrego wykonania. Pamiętacie serię Szamanka od umarlaków, przy której czas  leciał zdecydowanie zbyt szybko? Osobiście bardzo dobrze bawiłam się przy oby książkach z serii, dlatego zdecydowałam się na sięgnięcie nowego wyzwania, które rzuciła mi autorka. I muszę przyznać, że nie żałuję swojego wyboru - pierwsza część ("Łzy Mai") była dobra, jednak kontynuacja jest znacznie lepsza: bardziej dopracowana, przemyślana.

Miasto, w którym przyszło żyć bohaterom zostało rozdarte na pół przez technologię. Androidy skutecznie wyparły pracę człowieka, praktycznie nie różniąc się od niego wizualnie. Ludzie przestali się już liczyć, poczuli się odrzuceni i niepotrzebni. Technologia w pełni wykorzystując swoje możliwości okazała się znacznie lepsza od społeczeństwa - wytrwalsza, silniejsza, bardziej skuteczna. Jednak nikt nie przypuszczał, że stanie się to prawdziwym zagrożeniem. Czy to kolejny przejaw ingerencji w świat ludzi? Czy przetrwamy ten napływ?

Bez wątpienia to pomysłowa historia, bardzo aktualna i trafiająca w sam środek współczesnych problemów. Czy i dziś nie zalewa nas fala technologicznych nowości? Może nie w takim intensywnym znaczeniu, ale patrząc z boku jest to rosnące zagrożenie, obok którego - co potwierdza autorka - nie powinniśmy przechodzić obojętnie. Autorka bardzo obrazowo podjęła się przedstawienia tematu, który przekonał mnie do siebie wydźwiękiem i dynamiką fabuły: nawet przez moment nie czułam się znudzona tematem, który przecież nigdy nie był moją mocną stroną.

To mocna, mroczna wizja świata, który może czekać nas w przyszłości. Ludzie dzięki wszczepom i implantom mogą upgrade'ować swój umysł i ciało dokładnie tak, jak postacie z gier komputerowych. Kiedyś było to tylko abstrakcją. Dziś jest czymś powszechnym. Jednocześnie rośnie podział na warstwy społeczne, ludzie dzielą się na dwa obozy: biednych i bogatych, skrajnie manifestując swoje aktualne pozycje. Być może geniusz w pigułce - reinforsyna, dostępny na każdą kieszeń pozwoli odbudować to co stracone. Ale gdy zapad decyzja o wycofaniu lekarstwa nikt nie pozostaje bierny, każdy chce bowiem zyskać dla siebie to co najlepsze.

Martyna Raduchowska pisze lekko, przyjemnie i jednocześnie obrazowo. Prowadzi czytelnika przez swoją pokręconą historię, która staje się świadoma z każdą kolejno przerzuconą stroną. Ponownie przybliża nam losy Mayi, głównej bohaterki która przekonuje do siebie siłą i determinacją oraz Jareda, który niewiele pamięta z ostatnich wydarzeń. Nie wie, że wszystko zaczęło się od dziewczyny. Jak zatem potoczą się ich wspólne losy? I czy świat w końcu stanie na nogi? Przekonacie się o tym sięgając po wartą przeczytania kontynuację "Spektrum".