piątek, 30 września 2016

"Grzechu warta" Agata Przybyłek

"Grzechu warta" Agata Przybyłek, Wyd. Czwarta Strona, Str. 375

To już trzeci tom przygód zaskakująco pokręconej rodziny z którą przyszło mi się zmierzyć. Pamiętam swoje wielkie zaskoczenie po pierwszej książce "Nie zmienił się tylko blond". Wtedy liczyłam na dobrą powieść obyczajową, która pomoże mi się zrelaksować, ale nie podejrzewałam, że rozłoży mnie na łopatki solidną porcją dobrego, życiowego humoru. Nie często zdarza się, że książki potrafią bawić w zupełnie niewymuszony sposób, więc z miejsca zakochałam się w tej serii i będąc już po lekturze trzeciego tomu, mogę śmiało napisać - nie żałuję ani jednej poświęconej jej minuty. 

Plusem tej historii są bohaterowie - mądrze wykreowane postacie, żywcem wyciągnięte z otaczającej nas rzeczywistości. Tylko przy tym mniej mrukliwi, a bardziej zabawni, żywi, rezolutni. Każdy poznany bohater, czy to pierwszo-, drugo-, ósmoplanowy z miejsca zjednuje sobie sympatię czytelnika i nawiązuje z nim naturalną nić porozumienia, która prowadzi go przez całą historię ku poznawaniu kolejnych przygód tej pokręconej rodziny. Wydane w tej serii trzy książki skupiają się za każdym razem na innej bohaterce, przez co cały czas śledzimy losy tych samych postaci, ale jednak zbliżamy się do kogoś nowego. W pierwszym tomie poznaliśmy bliżej Iwonkę, w drugim jej matkę Halinkę, a teraz przyszedł czas na Agatę - córkę Iwony i wnuczkę Halinki. Na szczęście niedaleko pada jabłko od jabłonki i wszystkie trzy kobiety mają takie same charaktery - indywidualistki skore do prawdomówności.

Agata wraca na wakacje do rodzinnego domu, ale za nic nie może znaleźć tutaj spokoju, więc przenosi się do dziadków. Uroki lata na wsi zawsze niosły ze sobą wiele przygód, ale co z tego, jeśli ma się na głowie nadopiekuńczą babcię i pokręconą rodzinę? Dziewczynie nie będzie ławo odnaleźć się na nowo w tym miejscu, ale przecież doskonale zna swoją rodzinę i wie do czego są zdolni, więc nie pozostaje dłużna swoim towarzyszom i razem z nimi zaprasza czytelnika w kolejną beztroską podróż pełną błyskotliwego humoru i szczerego śmiechu, który z miejsca każdego zauroczy. 

Nie da się oprzeć tej historii i oderwać od niej nawet na minutę. Uwielbiam się śmiać i jeśli mam ku temu taki sympatyczny powód - nigdy się nie powstrzymuję. Nie wiem co takiego jest w twórczości autorki, ale wszystkie trzy książki z serii wzbudziły we mnie szczere momenty śmiechu i jestem jej ogromnie za to wdzięczna. Każda z tych historii idealnie nadaje się jako lek na wszelkie smutki, bo nie tylko bawi, ale i uczy czegoś naprawdę ważnego - że rodzinę ma się tylko jedną i jaka by ona nie była, jest wyłącznie nasza i nie damy jej nikomu skrzywdzić. Więc przygotujcie się na wzloty i upadki młodej dziewczyny z nadopiekuńczą rodziną na karku, która zrobi wszystko by uciec przed swoim niechcianym cieniem i... wpadnie prosto w ramiona miłości? Przekonajcie się sami co kryje się na stronach tej powieści, jestem pewna, że nie będziecie żałować. Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

środa, 28 września 2016

"Wszystko to, co wyjątkowe" Matthew Quick

"Wszystko to, co wyjątkowe" Matthew Quick, Tyt. oryg. Every Exquiste Thing, Wyd. Harper Collins, Str. 256

"A potem któregoś dnia zaczniesz szukać siebie w lustrze i nie będziesz w stanie się zidentyfikować - będziesz widzieć jedynie wszystkich innych. Będziesz wiedział, że zrobiłeś to, czego inni po tobie oczekiwali. Zasymilujesz się. Znienawidzisz się za to, bo będzie za późno."

Czasami po przeczytanej książce po prostu brakuje słów a czasami jest ich  zbyt dużo, by móc je poukładać w głowie. Zawsze taki mętlik wywoła u mnie książka tego autora - chciałabym powiedzieć tak wiele, a zazwyczaj trudno mi powiedzieć cokolwiek. Wiem jednak co jest tego powodem - niezaprzeczalnie dobra fabuła.

Tym razem Quick nawiązał do niezwykle ponadczasowego tematu poszukiwania samego siebie. Własna tożsamość nie zawsze wydaje się taka łatwa do zrozumienia jak można by przypuszczać. Wydawać by się mogło, że bycie sobą to nic bardziej prostego. Więc gdy pewnego dnia Nanette - do tej pory przykładna córka i wzorowa uczennica, zaczytuje się w lekturze, która z miejsca ją porywa coś w niej pęka. Pod wpływem chwili decyduje się na chwilę buntu, by poczuć na własnej skórze to co czuła ukochana bohaterka niesamowitej książki. Jednak czy wcielanie się w czyjąś rolę jest takie proste?

Nanette to dziewczyna, która ma mnóstwo różnych oblicz. Na początku nie zdobyła mojej sympatii i mogę otwarcie napisać, że jej charakter nie wzbudzał we mnie żadnego zaciekawienia. Pierwsze strony historii przedstawiły mi nijaką dziewczynę bez żadnych ambicji, której jedynym celem jest spełnianie oczekiwań innych. Ale jednak coś się w niej przełamuje i chociaż robi to nieudolnie, zaczyna przeciwstawiać się niepisanym zasadom, które zawładnęły jej życiem. W tym momencie autorka zmienia się zupełnie, staje się bardziej ludzka, rzeczywista i postrzeganie jej postaci zmienia się w oczach czytelnika bardzo szybko.

Autor zmusza swoich czytelników by czytali między wierszami, doszukiwali się podwójnych znaczeń, odpowiedników fikcji literackich w realnym świecie i - co najważniejsze - podążali własną drogą nie zapominając przy tym o wartościach istotnych dla współczesnego świata. Na przykładzie Nanette pokazał jak trudno zmienić się w kogoś innego i chociaż zewnętrznie możemy wywrócić nasz świat do góry nogami, to w środku wciąż możemy być tac sami - zagubieni, samotni, potrzebujący zrozumienia. Możemy oszukiwać się, że nigdy nie udawaliśmy kogoś kim nie jesteśmy, jednak czy to na pewno prawda? Sięgając po "Wszystko to, co wyjątkowe" łatwo zorientujecie się, że wystarczy chwila, by jedna decyzja nieodwracalnie zmieniła nasze życie.

Matthew Quick jest mistrzem w przelewaniu na papier emocji, które najpierw budują odpowiednie napięcie a następnie trafiają w czytelnika z siłą pocisku. Zawsze zaskakuje mnie prawdziwość historii, które wychodzą spod pióra autora, więc i tym razem historia książki "Wszystko to, co wyjątkowe" zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Bez dwóch zdań Quick to mistrz w pisaniu powieści młodzieżowych przesiąkniętych ponadczasowymi wartościami. Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.

wtorek, 27 września 2016

"Manwhore" Katy Evans

"Manwhore" Katy Evans, Tyt. oryg. Manwhore, Wyd. Kobiece, Str. 400

„Żadna historia nie została opowiedziana w ciągu jednego dnia. Żaden sekret nie został odkryty w godzinę. Nic trwającego nie zostało zbudowane na jednym momencie.”

Powieści erotyczne to gatunek trzeba lubić, bo jeśli z miejsca nastawicie się, że to nic nie warte historie - za nic nie będziecie cieszyć się lekturą. Wiem, że rządzi się swoimi prawami, ale jeśli potraktujecie go z przymróżeniem oka to docenicie daną lekturę. "Manwhore" bardzo dobrze nadaje się na rozpoczęcie przygody z powieściami erotycznymi, bo łączy w sobie wszystkie te pozytywne cechy, które jednak skłaniają do czytania podobnych powieści.

Podobno wszystkie książki tego gatunku zbliżają się do Grey'a i bazują na znanej całemu światu powieści James. To stwierdzenie na wyrost i ja nie jestem jego fankom. Bądźmy szczerzy: każdą książkę traktujmy jako indywidualną historię a nie coś, co już powstało. Książka Evans wcale nie przypomina Grey'owej historii a jednak trzyma poziom i intryguje - jest zdecydowanie, zdecydowanie lepsza!

Autorka ma bardzo sprawną rękę do tworzenia mocnych, balansujących na granicy scen, które uderzają w czułe punkty każdego czytelnika i na moment rozpalają jego zmysły. Przyznaję, że trudno oderwać się od lektury, która raz za razem wywołuje w czytelniku całą masę emocji - od zaintrygowania rozgrywaną akcją, przez polubienie głównych bohaterów, po zaangażowanie emocjonalne w fabułę. W tej historii wszystko zazębia się jak dobrze naoliwiona maszyna - bohaterowie przypominają zwykłych ludzi, z trochę niezwykłym życiem, ale da się ich lubić i z przyjemnością śledzi się ich dalsze losy a fabuła chociaż nie prowadzi zbyt wielu wątków jest konkretna i rzeczowa, nie ma tak, że jedna akcja została pominięta na rzecz drugiej.

"Manwhore" kryje w sobie wielkie pokłady emocji, których poznawanie krok po kroku okazało się dla mnie naprawdę dobrą przygodą jak to bywa w przypadku książki dla kobiet. Nie wiem czy to stopniowanie napięcia czy może solidne dopracowanie każdego elementu fabuły sprawiły, że książka mnie oczarowała, ale jedno jest pewne - nie podejrzewałam, że to będzie taka dobra powieść. Bohaterowie wchodzą w dorosłe życie z przytupem i dążą do realizacji swoich celów mimo przeszkód i chociaż los pcha Rachel w objęcia Malcolma, nie zapominają, że życie jest życiem i należy je dokładnie wykorzystać. 

Kobiece wdzięki igrają sobie z dumą mężczyzny, który nie dopuszcza do siebie żadnych uczuć. Emocje kotłują się jak szalone, uparcie próbując wydostać się na światło dnia. Akcja stopniowo podąża na przód, by w finale położyć czytelnika na łopatki. Czy można chcieć czegoś więcej? "Manwhore" to powieść z krwi i kości - za nic nie da się jej oprzeć!
http://www.taniaksiazka.pl/manwhore-katy-evans-p-774841.html

poniedziałek, 26 września 2016

"Coś świętego" Sarah Dessen

"Coś świętego" Sarah Dessen, Tyt. oryg. Saint Anything, Wyd. Harper Collins, Str. 382

"Dopiero wtedy wysunęłam rękę. Myślę, że to zrozumiałe. Po prostu w tamtej chwili, pragnęłam się kogoś trzymać."

Są w świecie literackim tacy autorzy, po których książki sięgamy w ciemno. Chociaż wiemy, że mają swoje wady i nie boimy się o nich głośno mówić, to wciąż na nowo decydujemy się na kolejne lektury.

Jedynym problemem Dessen jest jej słabe zaangażowanie emocjonalne w to co pisze. To widać, bo czasami dobra akcja rozmywa się, pozbawiona uczuć i głębszych emocji. Nie dzieje się to często, ale wystarczająco by móc zrazić do siebie mało wytrwałego czytelnika. Sama zawsze chętnie sięgam po książki autorki z czystej ciekawości, ale mam się na baczności i podchodzę sceptycznie do każdej nowej historii. Piszę o tym, ponieważ tym razem również wychwyciłam kilka scen, które mogłoby okazać się znacznie lepsze, gdyby autorka włożyła w nie więcej serca. Nie chodzi o to, że były złe - one po prostu były pospolite, a przecież nie o to tutaj chodzi.

Nie chcę jednak żebyście pomyśleli, że książki autorki nie są godne uwagi. Wręcz przeciwnie! To pisarka, którą mogłabym zaliczyć do jednego grona razem z Quickiem, Greenem czy dopiero początkującą Kasie West. Wszyscy ci autorzy piszą dla starszej młodzieży po to, by nie tylko dzielić się swoimi niesamowitymi historiami, ale również przekazać coś więcej, dzięki czemu zostaną zapamiętani, bo przy każdej lekturze tych autorów pojawia się nadzieja, że to co przekazują zmieni świat.

Wiem, że brzmi to trochę melodramatycznie, więc od razu zaznaczę, że Dessen nie robi nam rewolucji w głowie i nie przestawia nam szarych komórek, tylko subtelnie pokazuje, że są na świecie rzeczy naprawdę nie w porządku. Na przykładzie Sydney przedstawiła problem wyobcowania i niedowartościowania. Zagubiona dziewczyna marząc o uznaniu ze strony rodziny zawsze bała się wyjść ze swojego cienia, bo przyćmiewał ją brat - idealny w każdym calu. Ale czy rodzice nie powinni kochać swoich dzieci jednakowo? Właśnie jak się okazuje, nie zawsze jest to regułą. Więc uciekając od swojego mało ciekawego życia Sydney trafia na rodzinę Chathamów i tam poznaje smak prawdziwej przyjaźni.

Polubiłam Sydney i znienawidziłam jej rodzinę - chociaż właściwie okazała się dla mnie nieszkodliwa, to wpływ jaki miała na swoją córkę okazał się dla mnie kompletnie nie do przyjęcia. Więc tym samym zaangażowałam się emocjonalnie w rozgrywane wydarzenia i kibicowałam głównej bohaterce w odnalezieniu własnego miejsca w świecie. I chociaż sama fabuła nie okazała się szczególnie bogata w wątki - prowadzona raczej jednym torem - pokazała wszystko to co istotne, że gdzieś w świecie każdy z nas ma swoje miejsce: a czekają tam przyjaźnie, miłość, akceptacja i szczęście.

"Coś świętego" to lektura bardzo podobna do wcześniejszych książek Dessen. Chociaż zmienili się bohaterowie i wydarzenia, to motyw zostaje ten sam - odnalezienie siebie w miejscu, którego nie możemy nazwać swoim domem, poszukiwanie akceptacji i odnalezienie miłości, takiej zupełnie nieskomplikowanej, bez wielkich porywów serca a bardziej zrównoważonej i stabilnej, która niesie ze sobą poczucie bezpieczeństwa. Myślę, że fani autorki nie zawiodą się na tej historii, a ci którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z jej książkami, zechcą sięgnąć po kolejne jej powieści.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.

sobota, 24 września 2016

Przedpremierowo: "Chłopak z sąsiedztwa" Kasie West

"Chłopak z sąsiedztwa" Kasie West, Tyt. oryg. On the fence, Wyd. Feeria, Str. 350
PREMIERA: 12 października 2016r.

"[...] zakochanie się w kimś, kto wolał być twoim przyjacielem – należało nazwać torturą, bez dwóch zdań".

Kasie West potrafi pisać i wie to każdy, kto miał okazję przeczytać jej pierwszą książkę "Chłopak na zastępstwo". Autorka udowodniła, że nawet słodka opowieść może mieć drugie, bardziej wartościowe dno. Dowiodła również, że lekka powieść może idealnie wpasować się w gust każdego czytelnika.

Poznając główną bohaterkę przeraziłam się trochę, że stanę oko w oko z pogrążoną w żalu dziewczyną. Charlie Reynolds straciła mamę będąc malutką dziewczynką i to niestety zaważyło na wielu jej wyborach. Nie mając kobiecego wzorca ani oparcia w ukochanej mamie zdała się na rodzinę, która jej pozostała - męską część w postaci ojca i niesfornych braci. Ale wiecie co? Chociaż Charlie dostała od życia złą kartę to nie poddała się smutnym myślą i chociaż tęskniła za mamą - walczyła o swoje szczęście z każdej strony. Wielkie brawa za taką kreację bohaterki: zwykłej dziewczyny, która prowadzi normalne życie a jednak potrafi obdarzyć szczerym uśmiechem i ma tylko jeden problem: w męskim świecie sama poniekąd stała się chłopakiem. Kompletnie nie radząc sobie ze swoją dziewczęcą naturą żyje życiem rezolutnej chłopczycy, dla której męski świat nie ma granic.

Wiecie jednak, że los lubi płatać figle. Charlie też bardzo szybko się o tym przekonała. Lubię, kiedy w życiu głównych bohaterów wiele się dzieje i przyznaję - tutaj wielowątkowość fabuły mocno u mnie zaplusowała. W połączeniu z wiarygodnymi postaciami, nie tylko tymi pierwszoplanowymi, ale i pobocznymi, całość wypadła naprawdę wiarygodnie i przede wszystkim: trudno było mi się oderwać od rozgrywanych wydarzeń.

Szczerość scen i pomysł na przedstawienie zwykłego życia w niezwykły sposób to - jak już zdążyłam się o tym przekonać - mocna strona w twórczości autorki. West nie boi się wplątać w swoją historię wartości, którymi kierują się główni bohaterowie i przypomina mi przy tym książki Sarah Dessen, chociaż muszę przyznać, że to West jest dla mnie lepszą pisarką. Miłość jest tutaj obecna, bo wątek młodzieżowy zasługuje na to, by wpleść w jego historię subtelną nić emocji, ale jednocześnie nie znajduje swojego miejsca na pierwszym planie. Charlie staje przed trudnym wyborem - zostać sobą czy zmienić się kompletnie, bo walka między światem mężczyzn w którym zawsze funkcjonowała zaczyna gryźć się ze współczesnymi realiami. Poznając nowe przyjaciółki dziewczyna dostrzega atuty kobiecej urody i warunki jakimi rządzi się miłość. Jednak czy brak matki, wzoru kobiecości i księgi mądrości może okazać się przeszkodą nie do pokonania?  

Zaskakująca, intrygująca, pełna prawdziwego życia - taka jest historia ukryta między stronami książki "Chłopak z sąsiedztwa".  Kasie West ponownie powołała do życia bohaterów z krwi i kości przy których nie da się nudzić. Pojawiła się wielowątkowa fabuła i wartości, które zmusiły do chwili zastanowienia się nad rozgrywanymi wydarzeniami. Czy można chcieć czegoś więcej? Może tylko więcej podobnych książek.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwo Feeria.

czwartek, 22 września 2016

"Ktoś we mnie" Sarah Waters

"Ktoś we mnie" Sarah Waters, Tyt. oryg. The Little Stranger, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 600

"Być może istnieje granica rozpaczy, jaką znieść może ludzkie serce."

Poznawanie twórczości Waters wcale nie jest takie łatwe. Przede wszystkim odradzam ją czytelnikom, którzy sięgają wyłącznie po powieści młodzieżowe. Być może się zawiedziecie, bo historie nie spełnią waszych oczekiwań, a tak naprawdę nawet nie będziecie wiedzieć co tracicie. Waters po raz kolejny udowodniła mi, że potrafi pisać z wielką wprawą a jej warsztat literacki nie ma luk. Każda jej historia jest jak tafla wody, w której odbijają się ludzkie pragnienia, ich prawdziwa natura, mroki i demony przeszłości, ale sięgając dalej, poza powierzchnię możemy odkryć coś znacznie głębszego. Bo czytanie między wierszami jest tutaj elementem obowiązkowym.

Tym razem Waters uraczyła mnie niebanalnym, mrocznym klimatem starego domostwa, który zawsze będzie dla mnie najlepszą bazą pod nieoczekiwane zwroty akcji. Uwielbiam tą tajemniczą atmosferę niepewności i czające się w szafie demony przeszłości. A czasy ówczesne bohaterom - powojenna Anglia idealnie wpasowały się w panujący klimat.

Autorka lubi też mieszać trochę w schematach, bo kto by pomyślał, że postawienie mężczyzny, głównego bohatera, w roli narratora, tak dobrze się sprawdzi? Czterdziestoletni doktor Faraday to człowiek uczony i bystry, który poddaje w wątpliwość wszystkie nietypowe zjawiska, by móc z łatwością przełożyć je na racjonalne wyjaśnienie. Więc gdy trafia do podupadłej posiadłości Ayresów jest przekonany, że pomoże rodzinie wyjść z odrętwienia. A nie jest to wcale takie łatwe, bo pani Ayres jest trochę pokręcona, a jej dzieci również nie należą do tych typowych. To rodzina z tych, które mają swoje demony, o których za nic nie chcą mówić, a Faraday wkracza w sam ich środek, gotów rozgonić bierność tej rodziny.

Im głębiej w fabułę, tym więcej zaczęło pojawiać się tajemniczych zdarzeń, trudnych do wyjaśnienia i intrygujących czytelnika. Przyznaję, że sama miejscami odczuwałam bardzo subtelny dreszcz przerażenia, bo fabuła prowadzona jest w sposób bardzo powolny, spokojny a jednak nie zabrakło w niej nieoczekiwanych zwrotów akcji, co w takim powolnym tempie jeszcze bardziej wpływało na klimat historii. Tu pojawia się jednak sprzeczność, nad którą przez cały czas się zastanawiam - mimo ciekawej historii mała liczba dialogów i faktycznie, sporadyczne momenty nudy nie sprawiły, że historia przypadła mi do gustu tak bardzo jak inne książki tej autorki. Jednocześnie nie mogę napisać, że mi się nie podobała, bo na pewno tak nie było. Liczyłam na pewno na więcej sekretów, tajemnic i strasznych momentów, a otrzymałam coś zupełnie innego - pokręcona opowieść ze zdziwaczałą rodzina w roli głównej. 

Nie jestem do końca pewna co myśleć o tej książce, ale chociaż miała ona swoje słabsze strony, nie jestem nią w żaden sposób rozczarowana. Podobał mi się klimat i stare domostwo, a zamieszkująca w nim rodzina mocno dała mi do myślenia co do dalszego rozwoju fabuły. A gdyby pojawiło się więcej dynamicznych dialogów wszystko wyglądałoby atrakcyjniej. Mimo to jestem pewna, że fani autorki znajdą w "Ktoś we mnie" mnóstwo pozytywów, bo zrozumienie tytułu i finał wydarzeń zapewniają sporo atrakcji.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

środa, 21 września 2016

"Żyj szybko, kochaj głęboko" Samantha Young

"Żyj szybko, kochaj głęboko" Samantha Young, Tyt. oryg. Into the Deep, Wyd. Burda Książki, Str. 356

"Nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek mogli do kogoś należeć, a jeśli uważasz inaczej, zostaniesz zraniony."

Charley przyjechała do Edynburga by kontynuować swoją naukę. Miała nadzieję, że tutaj rozwinie skrzydła i zdobędzie doświadczenie. Jednak nie spodziewała się, że w tym miejscu spotka również swoją dawną miłość sprzed lat - Jake'a, którego dziś nie chce znać. Jedno spotkanie z chłopakiem na nowo przywołuje demony przeszłości, o których Charley tak usilnie starała się zapomnieć. Jednak jest coś, co nie pozwala jej na nowo odwrócić od chłopaka. Czy obietnica sprzed lat może mieć wciąż taką samą moc?

Charley to największy plus tej historii - dziewczyna jest przesympatyczna, rezolutna, zna swoje miejsce, ale nie boi się też igrać z zasadami, a gdy przychodzi do niechcianej konfrontacji - nie boi się zmierzyć z własnymi problemami. Niestety jej pozytywną postać przyćmiewa trochę Jake, który nie do końca przypadł mi do gustu - chłopak ma swoje za uszami i uważa się za kogoś, kim w rzeczywistości nie jest, więc zamiast być po prostu sobą bawi się w pozory. Dopiero kiedy postanowił, że przyszedł czas na wyjawienie prawdy zmienił się nie do poznania. Jestem pewna, że to zamysł autorki, bo poza chłopakiem wszyscy, nawet poboczni bohaterowie raz dwa zdobywali moją sympatię dzięki swoim ciekawym i niebanalnym charakterom.

Historia dotyka typowych problemów nurtu NA - zranieni bohaterowie, trudna przeszłość i miłość po przejściach. Ładnie się to wszystko ze sobą komponuje, bo wątek romantyczny wale nie jest taki oczywisty jak mogłam przypuszczać. Bohaterowie spotykają się na nowo po latach i nie mają już ze sobą wiele wspólnego, ale podejmują dorosłą decyzję i starają się tolerować siebie nawzajem. Wszystko układa się w logiczną całość, kiedy co raz częściej pojawiają się wspomnienia z przeszłości i to one stają się machiną napędową dla całej fabuły, która swoją drogą im bliżej finału, tym bardziej zaczynała mi się podobać.

"Żyj szybko, kochaj głęboko" dotyka czułych punktów czytelnika otwartego na masę różnych emocji. W głównych bohaterach jest tak wiele nagromadzonego żalu i bólu, że czasami nie dowierzałam jak jeden człowiek jest w stanie udźwignąć w sobie tyle negatywnych emocji. Charley nacierpiała się w życiu za dwoje i dziś stanęła przede mną jako silna kobieta, która radzi sobie z tym co ją spotkało, a jednak ból, który nie odstępował jej na krok był naprawdę mocno wyczuwalny. Jestem pod wielkim wrażeniem tylu emocji nagromadzonych w tak niepozornej lekturze i już dziś nie mogę się doczekać kontynuacji tej historii.

Na pewno nie jeden raz przeczytacie, że jest to książka pospolita - dużo z niej schematów gatunku NA i nie ukrywam, że znalazłabym kilka podobnych jej historii, ale sama nie uważam, żeby ta opowieść mogła pozostać w lekturach średniej klasy. Ogromnie przypadł mi do gustu styl jakim posługuje się autorka, bardzo polubiłam bohaterów jakich powołała do życia i historia, która się z tego utworzyła zdobyła moje spore uznanie. Dlatego na moim blogu przeczytacie, że to powieść zdecydowanie warta uwagi, piękna i chwytająca za serce od początku do samego końca. Gorąco polecam!

wtorek, 20 września 2016

"Śnieżny wędrowiec" Elisabeth Herrmann

"Śnieżny wędrowiec" Elisabeth Herrmann, Tyt. oryg. Der Schneegänger, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 512

"– Tutaj chodzi o śmierć małego chłopca – westchnęła Beara. – Ktoś go zatłukł na śmierć. Zabójca połamał mu kości i wybił zęby. To nie była bójka między dziećmi, tylko pobicie, które zostało zatuszowane i zamiecione pod dywan. Jeśli właśnie to było przyczyną śmierci Darija, to chcę się dowiedzieć, kto za to odpowiada."

Żeby móc czytać książki kryminalne należy spełnić dwa warunki - kochać ten gatunek i być przygotowanym na poznawanie (chcąc nie chcąc) prywatnych zakamarków życia głównych detektywów. Czasami ten drugi warunek jest męczący, bo chociaż mamy dobre rozwinięcie akcji to fabuła raz za razem ucieka nam do mało interesującego życia danego bohatera. I co w takiej sytuacji zrobić - czytać dalej czy jednak zrezygnować? A może przeskoczyć te momenty, które nas zupełnie nie interesują? Mam dla Was lepsze rozwiązanie - wybierzecie te kryminały, w których życie policjantów czy detektywów jest zdecydowanie warte głębszego poznania.

Wiem, że trudno odnaleźć takie historie, ale ja trafiłam idealnie - przygody Saneli Beara okazały się dla mnie doskonałą kryminalną rozgrywką. Sama nie wiem co bardzie przypadło mi do gustu: kolejna zagadka, z którą przyszło się zmierzyć głównej bohaterce, czy sama kobieta, która wie, jak radzić sobie z podłym (bądź co bądź) życiem i nie przysłania swoją osobą głównego motywu. A jednak przy tym ciekawi i jej prywatne życie trochę kusi, bo to naprawdę fajna bohaterka - rezolutna, pewna siebie i bystra jak mało kto.

Ale to znowu nie jest tak, że jeśli jest dobry opis głównej postaci, to cała fabuła leży. Wręcz przeciwnie! Akcja rozpoczyna się powoli, subtelnie, nie tak żeby zanudzić, ale też nie tak, by już od pierwszych stron ruszyć z kopyta. Autorka ma to do siebie, że potrafi naprawdę dobrze budować rosnące napięcie, bo w połowie historii atmosfera wokół mnie była tak gęsta, że nie mogłam się już doczekać finału. Czy warty był tego czekania? Nie zdradzę Wam nic a nic - jedynie podpowiem: nikt nie oderwie Was od lektury.

Autorka skierowała fabułę na nietypowe tory, wykazując się przy tym sporą pomysłowością. Znacie tą aurę niepewności i tajemnice, od których pęka głowa? To właśnie atut twórczości Herrmann - niby niepozorna historia nagle zmienia się w pędzącą akcję ku odkryciu wszystkich sekretów. Po czterech latach od zaginięcia małego chłopca w lesie ktoś odnalazł szkielet. I pojawiło się założenie umożliwiające zamknięcie sprawy. Jednak nic nie jest takie proste jak na pierwszy rzut oka. Saneli zostanie wciągnięta w wir nieoczekiwanych zwrotów akcji i ślepych zaułków. Co z tym wszystkim mają wspólnego wilki? Przekonajcie się sami!

"Śnieżny wędrowiec" to historia, która przede wszystkim wciąga samą fabułą. Później czytelnik krok po kroku odkrywa kolejne atuty twórczości pisarki. A możecie mi wierzyć - jest ich całkiem sporo. Powieść idealnie sprawdzi się w nadchodzącym klimacie jesieni. Jednak nie dajcie się zwieść - ta historia ma kilka twarzy!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

niedziela, 18 września 2016

"Twoim śladem" A. Meredith Walters

"Twoim śladem" A. Meredith Walters, Tyt. oryg. Lead Me Not, Wyd. YA!, Str. 386

„Miłość ogłupia. Zaślepia. Potrafi obezwładnić i uczynić nas zupełnie bezbronnymi. Ale może też wszystko naprawić. Nie dopuszczałam do siebie innej myśli.”

"Twoim śladem" to typowa powieść z serii NA, w której znalazłam wszystkie elementy tego gatunku - pokiereszowanych przez życie bohaterów, trudne decyzje, strach, ból, brak bezpieczeństwa i miłość, która rodzi się powoli i nie powinna mieć miejsca, a jednak zakiełkowała w sercach głównych bohaterów. Jest tylko jeden motyw, który okazał się dla mnie zupełną nowością - nawiązanie do świata narkotyków i tego, co tak naprawdę wyrządzają z ludzkim organizmem. Być może jest już podobna do tej historia, ale ja się jeszcze z nią nie spotkałam, dlatego przyznaję - właśnie to nawiązanie wzbudziło moje największe zaciekawienie.

Główni bohaterowie - Aubrey i Maxx, jak się domyślacie (całkiem słusznie) to dwa odrębne światy. Aubrey miejscami dawała mi w kość swoim brakiem logicznego myślenia, uparcie tkwiąc w zasadach, które ustaliła dawno temu. Owszem, nie miała łatwego życia, nie udało jej się w przeszłości i chce zrobić wszystko by teraz naprawić swój błąd, ale nie potrafi też do końca przełożyć współczesnego życia na swoje podejście do sprawy. Studiuje psychologie, więc bardzo często rozkłada na czynniki pierwsze coś, co właściwie jest jasne i zupełnie oczywiste i nie potrzebuje dogłębnej analizy. Muszę jej jednak oddać, że chociaż czasami wydawała się męcząca, to w pozostałych momentach doskonale radziła sobie z Maxxem i w tym naprawdę jej kibicowałam. Chłopak ma swoje za uszami i uciekając od demonów przeszłości trafia prosto w sidła narkotykowego świata, tylko tutaj pojawia się pytanie - kogo ona tak naprawdę potrzebuje, ucieczki czy miłości? Bo chociaż kibicowałam Aubrey naprawdę mocno to czasami nie byłam pewna, czy to cokolwiek pomoże.

Jak sami widzicie temat nie jest łatwy, ale jest za to bardzo emocjonalny, bo chociaż bohaterowie mają swoje wady - wciągnęli mnie do swojego świata i nie musieli robić wiele, żeby zaangażowała się wraz z nimi w rozgrywkę pomiędzy dobrem i złem. Temat narkotyków tak naprawdę jest mi zupełnie obcy i mam wrażenie, że wiem tyle co nic, więc tym uważniej śledziłam rozgrywaną fabułę, która - swoją drogą - naprawdę potrafi wstrząsnąć. Autorka w intensywny sposób przedstawiła każdą stronę świata uzależnień i w to wszystko wplątując miłość - trochę skomplikowaną, jednak prawdziwą.

Wiele jest w tej powieści wątków, ale żadnej z nich nie został pominięty. Autorka poprowadziła mnie przez chcąc nie chcąc skomplikowane realia współczesnych czasów ze sporym zaangażowaniem i dopracowaniem każdej, nawet najmniejszej sceny. To duży plus dla całej powieści, bo świat Maxxa nadał fabule mocniejszego wydźwięku i klimatu, który miejscami mroził krew w żyłach. Nie trzeba duchów i horrorów by móc się przerazić. Wystarczy brak granic i drugi człowiek o czym Aubrey przekonała się na własnej skórze.

"Twoim śladem" to historia, która ma w sobie coś drapieżnego. Nawet się nie obejrzycie, kiedy demony przeszłości zaczną pojawiać się na kartach tej powieści. To wszystko otoczone mocnym klimatem a w samym środku tego wszystkiego - jak to zwykle bywa - narodzi się szczera miłość. Fanom gatunku i nie tylko - polecam.
http://www.taniaksiazka.pl/twoim-sladem-meredith-walters-p-746587.html

piątek, 16 września 2016

"Gloria" Monika Błądek

"Gloria" Monika Błądek, Wyd. Akurat, Str. 477

„Ile jest w naszym kraju takich Glorii? Których nie usypia spokój, w jakim żyjemy, gdy są zabijani nasi sąsiedzi?” 

Lubię pokręcone książki, w których gatunki mieszają się ze sobą w intrygujący sposób. W przypadku lektury autorki połączenie okazało się całkiem proste - fantastyka połączyła się z dystopią i subtelnym wątkiem romantycznym. Ładnie się to zgrało z klimatem niepewności i mrocznej atmosfery, bo tak naprawdę nikt nie przypuszczał (a ja na pewno) jak to się wszystko rozwinie. Może sama fabuła nie jest do końca bardzo wiarygodna - pojawiają się Obcy i cała jego otoczka nie do końca mnie do siebie przekonały, ale to też dlatego, że ja i kosmici to nie jest dobre połączenie.

Nie mniej nie mogę narzekać na rozwój fabuły i udziału bohaterów, którzy całkiem dobrze się spisali. Gloria, tytułowa bohaterka i dziewczyna, która staje na pierwszym planie jest postacią przyjazną i sympatyczną, której losy chętnie śledziłam, chociaż nie popierałam każdego jej wyboru. Ale gdy dziewczyna wpada po uszy w sam środek nieoczekiwanych wydarzeń, dynamicznej akcji i walki o własny kraj nie ma już miejsca na krytykę, tylko obserwowanie kolejnych kroków bohaterów: tych dobrych i tych złych.

Książka ucieka w przyszłość, podążając do roku 2025, kiedy Unia Europejska nie jest już starym, dobrym sposobem na rozwój świata. Brzmi znajomo prawda? Niedaleka przyszłość i wizja czegoś, co może spotkać i nas kusi wdrożeniem się w fabułę i poznaniem alternatywnej przyszłości naszego świata. W tle wydarzeń pojawia się Polska, pogrążona w smutku Ukraina i potężna Rosja. A to wszystko okazuje się niczym w porównaniu do wszechświata i odległych planet, na których - jak się okazuje - funkcjonuje inne życie.

Przyznam szczerze, że historia nie przekonała mnie do siebie tak bardzo jak myślałam. Pierwsza część historii była naprawdę całkiem niezła, ale w drugiej połowie coś mi zaczęło nie pasować. Fabuła zaczęła się rozmywać a logiczne punkty zaczepienia rozgrywanych wydarzeni poszły na wycieczkę... i już nie wróciły. Nie chcę żebyście mnie źle zrozumieli - to naprawdę ciekawa historia, ale trochę na wyrost. Jakby autorka miała całkiem dobry plan w głowie, ale nie do końca przelała go na strony swojej książki. Niewątpliwie historia zmierza w ciekawym kierunku i chętnie sięgnę po kontynuację, choć liczę że drugi tom okaże się bardziej dopracowany.

Podsumowując, "Gloria" wcale nie jest złą książką. To polska lektura fantasy, w której zaskakujący obrót sprawy nie przekona do siebie każdego czytelnika, ale jestem pewna, że fanom gatunku historia przypadnie do gustu. Książka dobrze rokuje na przyszłość pod względem rozwoju dalszej fabuły i powstania kolejnych tomów. Co z tego wyniknie? Sama na pewno chętnie się o tym przekonam.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Akurat.

środa, 14 września 2016

"Wyśnione miejsca" Brenna Yovanoff

"Wyśnione miejsca" Brenna Yovanoff, Tyt. oryg. Places No One Knows, Wyd. Otwarte, Str. 360

"Żeby znaleźć kogoś, kto naprawdę cię rozumie, trzeba mieć farta, ale potem wszystko zależy od ciebie. Jeśli pokazujesz ludziom, że są dla ciebie ważni, zapamiętają to."

Ta historia ma wiele znaczeń. Jestem pewna, że przez swoją wielowymiarowość niestety nie trafi do każdego, ale jeśli już ktoś raz się w niej zakocha - przepadnie bez reszty. Sama znalazłam się na granicy między tym, że tak naprawdę nie wiem co myśleć o tej książce, schylając się jednak w stronę pozytywnego nastawienia do tego, co przeczytałam.

Dużą zasługą w pozytywnych aspektach tej historii jest kreacja Waverly - głównej bohaterki, która zrywa ze wszystkimi poznanymi do tej pory schematami. Możecie zapomnieć o słodkiej i naiwnej dziewczynce, która nie ma swojego zdania, bo dziewczyna ma tyle za uszami, że aż trudno w to uwierzyć. Żyjąc na granicy dwóch światów dostosowuje się do obecnej rzeczywistości - raz zimna i bezwzględna tworzy wokół siebie sieć nic nie znaczących pozorów. Drugim razem z kolei, w tym jakby innym świecie staje się prawdziwą sobą. Jednak czy na pewno jest tym za kogo się podaje? Waverly ma tak dużo przeróżnych twarzy samej siebie, że musicie naprawdę zaangażować się w fabułę by odkryć tą jedyną, prawdziwą.

Nie byłoby młodzieżowej historii bez wątku romantycznego, prawda? Dlatego Waverly staje na przeciw Marshalla, chłopaka, który nie do końca radzi sobie z otaczającym go życiem. Trudno mi powiedzieć, czy decyzje jakie podejmował były rozsądne, bo nie zawsze zgadzałam się z wyborem, ale nie ukrywam - wszystko to doprowadziło do całkiem ciekawego finału, więc zaakceptowałam taką kreację bohatera: niedostępny, wrogi, uciekający w świat używek.

Nie jest to typowa książka fantasy - owszem, pojawia się motyw wędrówki między jawą a snem, ale jest on tak subtelny, że właściwie niezauważalny. Zakwalifikowałabym raczej tą historię do grona powieści młodzieżowych, bo idealnie wpasowała się w jej ramy: mocno stąpająca po ziemi bohaterka, która doskonale wie czego chce i wszystko przekłada na racjonalne podejście do sprawy i chłopak, który zagubił się już dawno temu i którego czas wyciągnąć z samego dna. Taka mieszanka lodu i ognia okazała się naprawdę dobrym posunięciem: narracja dziewczyny, w której jakby brakuje emocji i narracja chłopaka, w którym uczuć jest aż nadmiar. Nie sposób ich nie polubić, bo razem - kiedy już połączycie światy w których żyją i zrozumiecie, dlaczego wybrali takie drogi swojego życia, zrozumiecie (tak jak ja) co w tej historii liczy się najbardziej.

Nie ukrywam - miałam zupełnie inne oczekiwania wobec tej książki, bo trochę zgubił mnie opis. Ale świeżo po lekturze mogę napisać: nie żałuję ani jednej przeczytanej strony. Cieszę się, że fabuła tak mocno mnie zaskoczyła, bo historia którą poznałam odnalazła miejsce na mojej półce pośród grona ulubionych lektur. Owszem, zdarzały się momenty w których miałam chwile zawahania, czy to aby na pewno mądre posunięcie ze strony bohaterów czy samej autorki, ale nie do końca wyjaśniony aspekt krainy snów i połączenie dwóch zupełnie różnych światów zaowocowało czymś zupełnie nowym i na pewno intrygującym. Dla mnie "Wyśnione miejsca" to lektura zdecydowanie godna polecenia.
http://www.taniaksiazka.pl/wysnione-miejsca-brenna-yovanoff-p-765023.html

poniedziałek, 12 września 2016

"Błahostka i kamyk" Ewa Nowak

"Błahostka i kamyk" Ewa Nowak, Wyd. Egmont, Str. 246

"Chyba przez podróżowanie już dawno temu zauważyłam, że życie to ciągłość. Pozornie wydaje się, że można je podzielić na odcinki - na przykład związane z miejscami, w których przebywasz."

Czasami mam wrażenie, że książki dla młodszych czytelników nie są już dla mnie. Czasami myślę, że wyrosłam już z takich historii i niczym mnie one nie zaskoczą. W takich chwilach sięgam po książki Ewy Nowak, bo wiem, że to lekarstwo na takie smętne myśli.

Owszem, autorka pisze o perypetiach młodych bohaterów, znacznie młodszych ode mnie, ale potrafi w to wszystko jednocześnie wpleść mądrości dla każdego - niezależnie od wieku. "Błahostka i kamyk" to kolejna lektura potwierdzająca wszystkie mocne strony autorki - ciekawych bohaterów, życiową fabułę i ponadczasowe problemy. A to wszystko napisane prostym językiem by trafić do młodego czytelnika treścią a nie wygórowanym słowem, więc chociaż nie jest to może lektura z najwyższej półki (nie ma w niej przecież dramatów, wojny i dojrzałych, życiowych mądrości) to ma w sobie podstawowe wartości, które idealnie trafiają do czytelników autorki.

Marlena straciła rodziców jako mała dziewczynka. Zazdroszcząc wszystkim pełnej rodziny i uważając ich za wielkich szczęściarzy ucieka we własny świat i odcina się od innych. Taka postawa nie pozwala jej na to, by zdobyć przyjaciół, ale trudno jej nie zrozumieć. Teraz już jako nastolatka wciąż walczy z dramatem z przeszłości i chociaż rany już się zabliźniły, to wciąż są widoczne. Na tej podstawie pojawia się w fabule ciekawy wątek budowania więzi pomiędzy zupełnie obcymi sobie ludźmi, którzy przechodzą przez wszystkie fazy od poznania do pełnowartościowej przyjaźni, jednocześnie uczą że w życiu mimo nieszczęść - wszystko jest możliwe.

To podstawowy atut twórczości Ewy Nowak - psychologiczne podejście do swoich bohaterów i przedstawienie ich psychiki jako pełnowymiarowego elementu niezbędnego do otrzymania kompletnej całości. Czytając książkę jednocześnie żyłam życiem Marleny, bo jej losy zostały opisane bardzo wiarygodnie i dobitnie, tak że nie można było zakwestionować żadnego jej ruchu. I tak właśnie jest - czujemy się jakbyśmy znali bohaterów tej książki od lat i przeżywamy ich dramaty, sercowe rozterki i kibicujemy im przy ich wyborach.

Nie chodzi o to, że to książka wyjątkowa, bo kryje w sobie coś co jeszcze nie zostało odkryte. Wręcz przeciwnie! "Błahostka i kamyk" to historia pełna otaczającej nas typowości i rzeczywistości, wokół której kręci się nasze życie. Znajdziecie w niej ludzkie problemy, pełne emocji i życiowe rozterki od których nikt nigdy się nie uwoli. Polecam każdemu czytelnikowi - dużemu i małemu - przede wszystkim przez ponadczasowość.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Egmont.

sobota, 10 września 2016

"Hard Beat. Taniec nad otchłanią" K. Bromberg

"Hard Beat. Taniec nad otchłanią" K. Bromberg, Tyt. oryg. Hard Beat, Wyd. Editio, Str. 327

Obiecałam Wam ostatnio, że zdecyduję się na kolejne tomy historii Bromberg i nie mogłam Was zawieść. Właściwie to siebie również, bo po tym jak dotarła do mnie najnowsza historia autorki zdałam sobie sprawę, że czekałam na nią z wielkim zainteresowaniem.

Tym razem na plan pierwszy wyszedł Tanner Thomas, korespondent wojenny, który traci wszystko co kochał. Podczas jednej z reporterskich wypraw ginie jego narzeczona, a wydarzenie to sprawia, że bohater rzuca się w wir niebezpieczeństw by zapomnieć o stracie i cierpieniu. Może brzmi to trochę dramatycznie, ale w rzeczywistości jego ruchy nie są takie skrajne - Tanner po prostu robi wszystko by zapomnieć. Nie ma co się dziwić, stracił najbliższa sobie osobę i chociaż cierpi, to jego ból nie przechodzi na czytelnika, co odebrałam z prawdziwą ulgą. Gdybym miała przez pół lektury podążać trasą depresji i smutku to - jestem tego pewna - nie dałabym rady. Nastawiłam się na powieść w typie Bromberg - smutną, ale dynamiczną i bez żadnych niepotrzebnych postojów w fabule.

Nie musiałam długo czekać, żeby do powieści zakradła się nowa, damska osobowość w postaci Beaux Croslyn, nowej partnerki głównego bohatera i jego leku na złamane serce. W końcu mamy przed sobą powieść romantyczną, więc czy mogłaby ona istnieć bez płomiennego romansu na pierwszym planie? Beaux to fajna dziewczyna, która ma trochę z typowej kobiety pełnej demonów przeszłości. Ale jednocześnie nie popada w skrajności, radzi sobie z tym na swój sposób i chociaż nie wychodzi jej to dobrze, przynajmniej się stara. Lubię autorkę za to, że wprowadza do swoich historii rzeczywistych bohaterów - nieidealne postacie z rysami, które nadają im realnych wymiarów.

Największym atutem tej historii jest przede wszystkim duże natężenie emocji, które przypominało mi trochę gniazdo os. Jak już widziałam, że zbliża się bardziej intensywna scena - sekrety i namiętności wypadały z misternie utkanego gniazda i żądliły biednego czytelnika z każdej strony, angażując go we wszystkie rozrywki. Więc jak możecie się domyślić - naprawdę dobrze bawiłam się podczas całej tej lektury. I chociaż autorka ma też słabsze strony: tu gdzieś przerysuje daną scenę, tu przesadzi z reakcją bohatera, tam przynudzi przydługim opisem, to jej książki są po to by cieszyć, co też faktycznie się dzieje.

"Hard Beat" jest jak płomień, który intryguje i kusi, ale podchodząc bliżej może sparzyć. Piękna historia zaburzona jest demonami przeszłości i sekretami, które aż same się proszą by je odkryć. To wielka przygoda z romantycznym nastawieniem, która naprawdę mnie do siebie przekonała. Twórczość Bromberg ma swoje plusy i minusy, ale prym zdecydowanie wiodą te pierwsze. Ze swojej strony - polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Editio.

piątek, 9 września 2016

"Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu" Anna McPartlin

"Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu" Anna McPartlin, Tyt. oryg. Somewhere Inside of Happy, Wyd. Harper Collins, Str. 400

Każdy czytelnik trafia w swoim życiu na książkę, która w końcu zupełnie go odmieni i sprawi, że zacznie zastanawiać się nad otaczającą go rzeczywistością. To nieuniknione. Pozostaje tylko czekać na autora i lekturę, która szturmem podbiją nasze serca i powali na kolana prawdą ukrytą za słowami. Ja właśnie znalazłam swoją opowieść. Jesteście gotowi?

Jeśli czytaliście "Ostatnie dni królika" wiecie do czego zdolna jest autorka. Dla mnie ta powieść była jedyna i niepowtarzalna, totalnie emocjonalna i po prostu najpiękniejsza na świecie. Zdarzało mi się płakać przy finałach niektórych historii, ale jeszcze nigdy nikt nie wpłynął na mnie w taki sposób, że łzy uciekały mi przy co drugiej stronie - a Anna McPartlin właśnie tak wpłynęła na mnie swoją historią - wywołała morze łez wymieszanych ze szczerym śmiechem. Jednak dzisiejsza recenzja nie dotyczy tej historii, ponieważ jest też druga książka, która wyszła spod pióra autorki i która również zasługuje na miano tej zupełnie wyjątkowej.

"Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu" to trochę inna historia od tej, którą znamy ze stron "Ostatnie dni królika". W przypadku tej drugiej śmiałam się przez łzy, a w przypadku tej pierwszej odkryłam, że mam w sobie mnóstwo smutku. Bo taka jest właśnie najnowsza książka autorki - przeraźliwie, niesamowicie smutna. 

Nie będę Was czarować - były w fabule momenty, kiedy myślałam sobie "o rany, niech to się już skończy, ile można o tym czytać?", bo jednak to książka obyczajowa, w której pojawia się trzecioosobowa perspektywa sprawy mnóstwa bohaterów, a nie wszystkich ich polubiłam od razu, więc gdzieś mniej więcej w połowie historii przez kilka stron musiałam przebrnąć z mniejszym zaangażowaniem, ale tak naprawdę to nic nie znaczy - to nie sama treść jest tym razem ważna a dopiero później historia. Która swoją drogą powala na kolana. Autorka opisała historię zwykłej rodziny, która została potraktowana przez los naprawdę okrutnie i spotkało ją wiele złego. I niech nikt mi nie mówi, że tyle nieszczęście na raz jest niemożliwe - nie znacie powiedzenia, że gdy coś się wali, to wali się wszystko dookoła? Jeśli nie, na pewno poznacie znaczenie tych słów właśnie w tej powieści.

Musicie poznać całą lekturę, by dojrzeć w niej przesłanie. A jeśli już zrozumiecie co chciała przekazać Wam autorka - zaniemówicie. Wiem to z własnego doświadczenia, bo - nie wspominając już o przepłakaniu co najmniej dwudziestu ostatnich stron - do teraz nie potrafię się otrząsnąć po tym co przeczytałam. Jest mi tak strasznie, niewyobrażalnie przykro, że bohaterów tej książki spotkał taki los i czuję się zupełnie bezradna w stosunku do otaczającego nas świata.

Właśnie takie książki powinny trafić do kanonu lektur szkolnych - proste, szczere i tak piekielnie intensywne w swoim przesłaniu, że niemal niemożliwe. Jak to jest, że autorka najpierw przedstawia nam prawdziwych, wiarygodnych bohaterów, do których od razu się przywiązujemy, a później powoli i - jak się okazuje - bardzo boleśnie prowadzi nas do zaskakującego rozwiązania? Przygotujcie się na mądrą historię i morze łez, to nieuniknione. Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.

środa, 7 września 2016

"Dziedzictwo Orchana" Aline Ohanesian

"Dziedzictwo Orchana" Aline Ohanesian,Tyt. oryg. Orhan’s Inheritance, Wyd. Kobiece, Str. 355

"Ważne jest nie to, co świat ci zrobi, tylko jak na to zareagujesz."

Z dniem odnalezienia zwłok Kemala, Orchan dziedziczy cały jego majątek. Jednak pozostawiony wnukowi testament daje mocno do myślenia i budzi wiele pytań, na które nikt nie zna odpowiedzi. W testamencie pojawiają się nieznane nazwiska, a rodzina Kemala nie jest pewna co z tym wszystkim zrobić. Wydaje się, że tylko Orchan może odnaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania. Jednak czy jest gotowy na to by poznać prawdę?

Autorka napisała mocną, bardzo wzruszającą historię ludzi, którzy zmierzyli się z podłymi realiami życia i chociaż uparcie walczyli o to by wyjść cało z tej konfrontacji - wiele stracili. To nie jest opowieść, którą można przeczytać w jeden wieczór, bo już od pierwszych stron zmusza czytelnika do tego by zatrzymał się na moment i trochę porozmyślał. Autorka nie osądza, nie podsuwa oczywistych rozwiązań - prowadzi przez swoją historię emocjonalnie angażując, ale nie podsuwając gotowych wytycznych do tego, jak można by było zrozumieć poczynania głównych bohaterów.

Obecnie temat Turcji i wydarzeń tam rozgrywanych wzbudza wiele sprzecznych emocji - od strachu, poprzez litość i współczucie. Ale będąc daleko nie odczuwamy tego wszystkiego tak intensywnie jak tamtejsi mieszkańcy, dlatego wchodząc prosto do umysłu bohaterów możecie poczuć się mocno zaskoczeni. Ja byłam i nadal jestem, bo historia Sedy i moc jej wspomnień sprawiły, że zaczęłam mocno zastanawiać się nad współczesnymi czasami.

Poprzez wiarygodnych bohaterów i realistyczne sceny Ohanesian przedstawiła całą mroczną prawdę i powracając do życia w latach 90. XXw. oraz nawiązując do schyłku Imperium Osmańskiego wplata w swoją opowieść namiętności i smutki - dramaty rodziny i dramaty świata, gdzie historia odegra tutaj kluczowe znaczenie a tajemnice nie będą miały końca. Można się zachwycić - ja właśnie tak zrobiłam i jestem pewna, że szybko nie zapomnę o tej powieści.

"Dziedzictwo Orchana" to powieść ponadczasowa, przejmująca i naprawdę dobrze napisania. Jestem pod ogromnym wrażeniem historii, która właściwie powinna zostać już za mną zaraz po zamknięciu ostatniej strony, ale wciąż nie może wyjść z mojej głowy. Lektura tej książki daje do myślenia, hipnotyzuje i wciąga - swoją prawdą, bolesnymi wydarzeniami i całą masą przeróżnych emocji. Z czystym sumieniem polecam tym, którzy są gotowi na poznanie książki bardziej wartościowej, bardziej wiarygodniej.


http://pantomasz.pl/dziedzictwo-orchana-ohanesian-aline,p385195,c

poniedziałek, 5 września 2016

"Dziewczyny w ogniu" Robin Wasserman

"Dziewczyny w ogniu" Robin Wasserman, Tyt. oryg. Girls on Fire, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 480

"Wiem, Dex, że go nie lubisz. To urocze, jak próbujesz udawać, ale widzę, że łypiesz na jego plakat spode łba niczym zazdrosny chłopak. Co jest ironiczne. I niepotrzebne. Bo wiesz, jak się czułam, kiedy odkryłam Kurta? Tak jak wtedy, kiedy odkryłam ciebie."

Halloween roku 1991 to sądny dzień dla Battle Creek, małego miasteczka, które dotąd chwaliło się spokojem i brakiem większych dramatów. Aż do czasu, gdy gwiazdor licealnej drużyny koszykówki zostaje odnaleziony z kulą w głowie. Oraz pistoletem w ręce. To początkuje serię niefortunnych zdarzeń i rzuca na małe miasteczko mgłę sekretów, skrywanych głęboko w mrokach przeszłości.

Nie zaskoczyło mnie, że do historii wtargnęły poglądy małomiasteczkowej społeczności a nawet więcej, miałam nadzieję, że one pojawią się na pierwszym planie. Nic nie budzi takich kontrowersji jak uparte założenia, które nijak mają się do rozgrywanych wydarzeń czy prawdziwej rzeczywistości. Dlatego bazując na tym co sądzą inni i na tym co sądzić powinni, urosły sekrety i kłamstwa bohaterów tej historii. A oni z kolei całkiem dobrze odnaleźli się w całym tym nonsensie.

Przykre wydarzenia i tragiczna śmierć sprawiły, że na pierwszym planie pojawiły się kontrowersyjne fakty na temat kultu szatana i młodzieży, która miałaby z tym coś wspólnego. Czy to prawda? Ciężko stwierdzić, bo absurdem już wydaje się sam fakt podobnego kultu, ale bohaterowie tej książki są równie skomplikowani jak całe te wydarzenia. Są jednak przy tym wiarygodni i bardzo ludzcy, przez co każda kolejna strona skłania do poznawania ich historii. I chociaż jest to książka z pogranicza kryminału i thrillera nie wprowadza śledczych i policjantów, którzy staną na czele akcji - nie, tym razem pojawiła się młodzież, która jeszcze sama nie wie czego chce i dopiero szuka swojego miejsca w świecie ucząc się na własnych błędach.

Autorka pisze w zaskakująco ciekawy sposób. Właściwie to nie jest tak, że otrzymacie mocno stąpający po ziemi thriller, w którym wszystko co niejasne sprowadza się tylko do zagadki, a pozostałe elementy książki są tylko tłem. Tutaj dużą uwagę skupia na sobie styl pisarki, która w niecodzienny sposób wplątała jeszcze kilka uwag do odczytania między wierszami. A to dzięki trochę wyższej klasie języka, którym się posługuje - surowe fakty mieszają się tutaj z przemyślanymi zdaniami, które w żaden sposób nie wydają się suche, a jedynie bardziej metaforyczne, jakby ulotne, gdzie trzeba je chwytać zanim przeminą. Pomiędzy fabułą pojawiła się właśnie taka gra - metafora, ładne słowa, coś zupełnie nowego, co właściwie nie jest często spotykane w powieściach z tego gatunku.

"Dziewczyny w ogniu" to książka, która ma w sobie coś więcej niż samą historię. Skłania do myślenia, budzi zaciekawienie i aż prosi się o to, by przełożyć ją na prawdziwą rzeczywistość. Tutaj znajdziecie problemy młodzieńczego szukania własnej tożsamości, okrucieństwa wśród ludzi, których nigdy w życiu byście o to nie podejrzewali i miłość, która ma swoje warunki. Dla mnie - historia zdecydowanie warta uwagi.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

sobota, 3 września 2016

Przedpremierowo: "Uratuj mnie" Anna Bellon

"Uratuj mnie" Anna Bellon, Wyd. OMGBooks, Str. 352
PREMIERA: 28 września 2016

„A później nauczyłam się wszystkiego od nowa. Pojawił się ktoś, kto przebił się przez wzniesiony przeze mnie mur. Wziął go szturmem i nie pozwolił mi się z powrotem za nim schować. Wszedł w moje życie, śpiewając lekko zachrypniętym głosem o dziewczynie ulotnej jak papierosowy dym”.

Wielki ukłon w stronę autorki za warsztat literacki, bo książka napisana jest tak cudownym stylem, że za nic nie mogłam się oderwać od rozgrywanych wydarzeń. Nie tylko sama fabuła mocno do mnie trafiła, ale i słowa, jakimi operowała pisarka - rewelacja! Przekonacie się już przy samym wstępie, że to historia pełna emocji i pięknych znaczeń, która trafia z miejsca do każdego czytelnika - wzruszające metafory, subtelność scen, opisy i wartka akcja. Jest się nad czym pozachwycać.

Można powzdychać sobie nad tą historią i to wiele razy, bo przypomina trochę potok - wartki strumień orzeźwia i hipnotyzuje czymś znanym, a jednak zdecydowanie wartym chwili zachwytu. Wiele jest w tej powieści plusów, ale jestem pewna, że to bohaterowie wiele zdziałali. Maja jest dziewczyną całkiem bystrą, logicznie myślącą i żadne bzdury w postaci roztrząsania się nad samym sobą nie przychodzą jej do głowy. Wie, że jak trzeba działać to działa i nie chowa się w kąt, bo tak jej wygodnie. Takie bohaterki lubię najbardziej i murem stałam za każdą jej decyzją. A naprzeciw niej staje Kyler - bohater o rysach mocnych i intensywnych, który przysłania swoją energią wiele znanych mi męskich charakterów. Ma swoje za uszami, ale nie jako postać niedopracowana, ale właśnie ta, która doskonale wie co jej wolno a co nie i korzysta z przywileju łamania zasad.   

Maja i Kyler poznają się w idealnym momencie - oboje stoją akurat na zakręcie i nie wiedzą, którą pójść drogą. Przyjaźń, jaka ich połączyła bardzo szybko pojawiła się jako coś zupełnie naturalnego, niewymuszonego. Maja pogrążyła się w żałobie, bo straciła brata, którego kochała nad życie. I ból, który ją przepełniał trafiał też do czytelnika, bo w jej słowach odczuwałam sporo smutku i przykro było mi czytać o przeżyciach, z którymi sama musiała sobie radzić. Ale Kyler też nie miał łatwo, bo nie ma nic gorszego w życiu niż pokręcona, toksyczna rodzina. Więc oboje mają za sobą trudną przeszłość, a przed sobą perspektywę lepszego jutra. Czy z tego skorzystają? Dla mnie było to posunięcie obowiązkowe, ale musicie wiedzieć, że ci bohaterowie potrafią zaskoczyć i wybrać tak, że nie zawsze jest to wybór zupełnie oczywisty. 

A jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, to myślę, że mam dla Was ostatni element układanki - muzykę. Nie ma nic piękniejszego niż nawiązanie do utworów muzycznych i pasja z tym związana. Takim chwytem rozkochała mnie w sobie powieść Hoover "Mabe Someday" i to samo zrobiła powieść Bellon. Bohaterowie walcząc z demonami przeszłości uciekają w świat dźwięków i zakładają zespół, który prowadzi do wspaniałych chwil radości, zadumy i wspomnień oraz udowadnia jak wielką moc ma przyjaźń.

Cieszę się ogromnie, że polskie książki wskakują na wysoki poziom. Anna Bellon pisze naprawdę dobrze i rozkochuje czytelnika w każdym kolejnym słowie, zdaniu, akapicie, aż w końcu - kompletnej całości. Jestem pod ogromnym wrażeniem i chyba pierwszy raz brakuje mi słów, by móc opisać jak piorunująco dobra jest ta historia. Prawdziwa, piekielnie emocjonalna i - przede wszystkim - uzależniająca. Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu OMGBooks.

piątek, 2 września 2016

Akcja MÓJ EMPIK i karta czytelnika

Moi Mili,
ostatnio Empik pozytywnie mnie zaskoczył swoją akcją Mój Empik, w ramach której otrzymałam cudowną i pięknie prezentującą się kartę Empiku. A wraz z nią - ciekawe promocje ;)

Przyznaje, ze to bardzo dobry sposób na kuszenie czytelnika, bo karta nabiera mocy i prezentuje się tak pięknie, że aż trzeba z niej korzystać.

Co kryje się pod hasłem MÓJ EMPIK?

 
Co kryje się za kartą MÓJ EMPIK?

1. Korzystasz ze zniżek przygotowanych dla posiadaczy karty oraz kupujesz taniej produkty wybrane specjalnie dla Ciebie.

2. Zwracasz produkty bez paragonu w ciągu 30 dni.

3. Jesteś na bieżąco informowany o ważnych dla Ciebie nowościach i wydarzeniach kulturalnych.

4. Otrzymasz 10 zł powitalnego rabatu na kolejne zakupy.

5. Wspierasz biblioteki szkolne każdym zakupem.

6. Tworzysz własne listy prezentów, biblioteczkę posiadanych książek, filmów, płyt oraz gier i dzielisz się nimi z innymi.


   
Szczegóły akcji i miejsce do założenia własnego konta: empik.com/mojempik

***
Co myślicie o akcji Mój Empik? Posiadacie już swoje konto? Zapowiada się naprawdę ciekawie, więc ja będę wypatrywać kolejnych promocji i indywidualnych ofert :)