środa, 29 kwietnia 2020

"Ruthless People" J. J. McAvoy

"Ruthless People" J. J. McAvoy, Tyt. oryg. Ruthless People, Wyd. Niezwykłe

"Kiedy kogoś kochasz, chcesz tylko, żeby był szczęśliwy."

Cieszę się z mody która nastała i z natłoku powieści mafijnych. Jako romantyczka lubię romanse wszelakie chociaż te z łobuzem w roli głównej wciągają mnie najbardziej. Gdzie zatem szukać prawdziwego bad boy'a jeśli nie w mafijnym światku?

Do tej pory moją ulubienicą w pisaniu podobnych historii była Cora Reilly, ale chętnie sięgam po twórczość innych autorów w nadziei, że znajdę taką powieść, która idealnie trafi w mój gust. Podążając tą drogą znalazłam J. J. McAvoy i jej "Ruthless People", czyli wciągającą lekturę utrzymaną w mrocznym, gangsterskim świecie i z silnymi bohaterami nie dającymi sobie wejść na głowę. 

Między irlandzką i włoską mafią wciąż dochodziło do porachunków. Dlatego zaaranżowano małżeństwo Melody Nicci Giovanni i Liama Callahana. Ich ojcowie wierzyli, że to wystarczy by zażegnać konflikt. Jednak nikt nie spodziewała się, że ta dwójka nie będzie mogła ze sobą wytrzymać. Są na to zbyt silni, zbyt niezależni. Ona w młodym wieku wypracowała sobie pozycję najlepszej snajperski, która zabije każdego kto stanie jej na drodze. On, następny w kolejce do objęcia władzy, był przekonany że dostał żonę, którą raz dwa zdominuje. Nie podejrzewał, że to początek jego kłopotów.

To powieść, która ucieka od wszystkich schematów. Przede wszystkim to postać kobieca trzyma w rękach władzę, jest silna, przebiegła i miejscami okrutna. Taka dziewczyna to przykład prawdziwego, mafijnego wychowania. Jednak nie tylko Melody przełamuje to co znane - to powieść nie romantyczna, nie słodka czy urocza a bezwzględna dokładnie tak jak główna bohaterka, zadziorna, niebezpieczna i nie rzadko brutalna. Morderstwa są tutaj na porządku dziennym, obraz krwi nikogo nie gorszy a romans czy bardziej sceny erotyczne stanowią jedynie tło dla starć pomiędzy bohaterami.

Zaskakuje również fakt, że główni bohaterowie nie są postaciami pozytywnymi. Owszem, to w pełni dopracowane kreacje z całym zestawem cech osobowości, ale przez ich dominujące charaktery czy wewnętrzną dwulicowość trudno powiedzieć, że polubiłam Melody czy Liama. Oni byli po prostu nietypowi - kto rozmawiając z drugą osobą ocieka słodyczą, ale wewnętrznie kombinuje jaką śmierć zadałby rozmówcy? Zakrawa to na psychopatyczne działania, absurdalne a jednak coś wciąż namawiało mnie do kontynuowania lektury. Czy to szowinistyczny, arogancki i zachowujący się jak dziecko przy władzy Liam? A może pozbawiona jakichkolwiek emocji Melody? A może oni oboje, trudno powiedzieć, ponieważ jeszcze nigdy nie czytałam powieści z tak destrukcyjnymi bohaterami i chyba to intrygowało mnie najbardziej.

"Ruthless People" jest specyficzną powieścią, inną niż wszystkie i na pewno nie dla każdego. Czy podobała mi się historia dwójki pozbawionych skrupułów psychopatów? Trudno mi to ocenić jednoznacznie, ponieważ nie mogłam oderwać się od lektury, ale czułam też pewne zgorszenie ich zachowaniem. Chciałam bad boy'a i dostałam takiego, że aż dreszcz strachu przechodzi na samą myśl! Na pewno sięgnę po kolejne książki autorki, ponieważ nie ukrywam, że zaintrygowała mnie swoją twórczością a "Ruthless People" polecam przede wszystkim odważnym czytelnikom o mocnych nerwach.

wtorek, 28 kwietnia 2020

"First Last Song" Bianca Iosivoni

"First Last Song" Bianca Iosivoni, Tyt. oryg. Der letzte erste Song, Wyd. Jaguar

Ciekawe, jaki będzie tego skutek, a jeszcze ciekawsze, jakie będą skutki uboczne! 

Niemiecka pisarka Bianca Iosivoni powraca z czwartą częścią serii First, czyli historią utrzymaną w nurcie New Adult. Lubicie powieści o miłości z życiowymi problemami w tle? W takim razie nie ma na co czekać, ta seria dedykowana jest właśnie dla Was!

Każda część opowiada o losach innej pary bohaterów, ale jeśli będziecie czytać z zachowaniem chronologii dostrzeżecie pewne powiązania między poszczególnymi tomami. Tu pojawia się przyjaciółka, która wcześniej była na pierwszym planie, tu pojawił się przyjaciel. Niewiele stracicie czytając niezależnie, ale to taka gratka dla tych, którzy lubią twórczość Iosivoni. Osobiście przepadam za jej stylem, za lekkością z jaką tworzy.

Bohaterowie z rękach Bianki Iosivoni to postacie z krwi i kości, które mogą popełniać błędy i uczyć się na nich wyciągając konsekwencje. Czasami intrygują, kiedy indziej delikatnie irytują, ale to wszystko jest w normie, z zachowaniem niegasnącej sympatii do postaci takich jak my, których los ani przez moment nie jest nam obojętny. W najnowszej części pierwszoplanowe role zostały obsadzone prze Masona i Grace, którzy studiowali na tej samej uczelni. Nic nie wskazywało na to, że ich drogi tak szybko się przetną, ale naszedł czas na spłacenie wszystkich zobowiązań.

Życie Grace nie należało do najłatwiejszy. Dorastanie pod okiem despotycznej matki skłoniło ją do podjęcia radykalnych kroków. By zadowolić rodzicielkę i swojego chłopaka prosi Masona, aby ten pełnił rolę jej osobistego trenera. Czas schudnąć, chociaż prawdę mówiąc Grace nie sądzi, by musiała. Jednak poczucie wartości tej dziewczyny jest bardzo, bardzo niskie. To widać w każdym jej kroku i przyznaję, że połowę czasu spędziłam nad próbą zrozumienia jej zachowania. Nie przekonała mnie jej rezygnacja z marzeń, czułam nawet zawód że nie walczy o swoje. Całe szczęście, że miała obok siebie chłopaka, który podjął tą walkę za nią, być może na korzyść własnych potrzeb, ale w tej drodze dostrzegł promyczek nadziei dla nich obojga.

To romans, ale bardzo prosty, nieskomplikowany, w stylu samego życia. Bardzo lubię książki z gatunku New Adult, lubię zagłębiać się w życiowe problemy głównych bohaterów i jeszcze bardziej lubię styl pisania Bianki Iosivoni. Śmiało mogę więc polecić Wam całą jej serię, ponieważ z tomu na tom wypada jedynie co raz lepiej. "First Last Song" to opowieść o wielkich marzeniach po które boimy się sięgać, o miłości, przyjaźni i akceptacji siebie. Porusza ważne tematy w codzienny sposób, nie nachalnie, ale na tyle dosadnie, by dało nam to do myślenia.

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

"Wśród gwiazd" Brandon Sanderson

"Wśród gwiazd" Brandon Sanderson, Tyt. oryg. Starsight, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 550

Pasjonująca opowieść o dziewczynie skrywającej pewną tajemnicę w świecie toczącym kosmiczną wojnę z rasą okrutnych obcych, w której stawką jest przetrwanie ludzkości.

Słyszysz nazwisko autora i mówisz sobie: na pewno tym razem mnie nie zawiedzie. Brandon Sanderson zasłynął jako ten, który potrafi pisać z precyzją i oddaniem, po kolei łamie serca czytelników i przeciąga wszystkich na stronę fantasy. Doskonale to rozumiem, ponieważ do niedawna znałam autorka wyłączenie z młodzieżowej serii (Alcatraz kontra Bibliotekarze) a jednak to wystarczyło, abym nadrobiła zaległości.

Najnowsza propozycja od Sandersona to seria Skyward utrzymana w typowo fantastycznym stylu, manewrująca na przestrzeni kosmicznej oraz nawiązująca do bohaterów, którzy bycie pilotami mają we krwi. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że ja staram się trzymać z daleka od kosmicznych książek, ponieważ tego motywu najzwyczajniej nie lubię. A jednak Sanderson potrafi pisać tak dobrze, że przekonał mnie nawet i do manewrowania w takim świecie już przy lekturze pierwszej części, czyli "Do gwiazd".

Część druga jest ścisłą kontynuacją, więc nie ma mowy o zaniechaniu chronologii. Każdy motyw jest wyznacznikiem dalszych działań bohaterów a by zrozumieć o co chodzi w fabule trzeba się skupić i śledzić losy postaci od początku. Wszystko opiera się na młodej pilotce, która żyje w niełatwych czasach. Świat wykreowany przez autora to miejsce toczące zaciekłą wojnę z bezwzględnymi obcymi, których zagrywki są brutalne i nieczyste. A wszystko rozgrywa się o niezwykle cenną rzecz - o przetrwanie całej ludzkości.

Akcja jest wartka, nie ma miejsca na nudę, dynamicznie zmieniają się motywy. Sanderson nie szczędzi nam dobrego, dawkowanego poczucia humoru, wprowadza sporo zaskoczeń oraz nowych bohaterów, żeby nie zrobiło się zbyt monotonnie. Można poświęcić tej książce kilka dobrze zainwestowanych godzin, ponieważ fabuła poprowadzona jest w taki sposób, że niezależnie od upodobania gatunkowego każdy czytelnik znajdzie tu coś dla siebie. I choć wszystko rozgrywa się przede wszystkim w obliczy losów głównej bohaterki to warto dać jej szansę, ponieważ jest waleczna i odważna a to zawsze sprzyja czytaniu. Spensa skrywa pewną tajemnicę dodającą smaku historii, walczy z rozczarowaniem, które spadło na nią po ujawnieniu prawdy na temat jej ojca dezertera oraz przeczuwa, że to co dzieje się dookoła niej niekoniecznie jest prawdą. To co uczono ją o świecie to tylko sieć zapętlonych kłamstw, ale najważniejsze jest to co odkryła o sobie. 

"Wśród gwiazd" to kontynuacja godna uwagi. Brandon Sanderson pisze tak, że nie sposób oprzeć się jego opowieści. Z dbałością o detale prowadzi nas przez fascynującą kosmiczną przygodę, stawia na naszej drodze wartościowych bohaterów oraz trzyma w napięciu, nie ujawniając do samego końca wszystkich sekretów. Jestem ogromnie ciekawa tego co wydarzy się w kolejnym tomie!

niedziela, 26 kwietnia 2020

"Jezioro tajemnic" Denise Hunter

"Jezioro tajemnic" Denise Hunter, Tyt. oryg. Lake Season, Wyd. Dreams, Str. 352

Autorka bestsellerowych książek o miłości i zekranizowanej przez kanał Hallmark "Grudniowej panny młodej" powraca z nową powieścią i serią wydawniczą!

Nikt nie pisze tak ciepło i otwarcie o rodzinnych problemach, strapieniach czy po prostu życiu codziennymi. Nikt nie dorównuje Denise Hunter w historiach, które trafiają prosto do serca czytelnika i pozostają z nim nawet na długo po skończonej lekturze.

Cieszę się, że autorka zdecydowała się napisać nową serię, której pierwszy tom "Jezioro tajemnic" rokuje lepiej niż dobrze. To znak, że w niedalekiej przyszłości możemy liczyć na kolejną porcję emocji serwowaną przez autorkę oraz opowieść o miłości i trudach codziennego życia. Hunter pisze od serca co widać na każdej stronie, nie zagłębia się w jakieś nierealne dramaty a po prostu, po ludzku sięga w swoich fabułach po tematyką z którą każdy może się utożsamić.

Molly Bennett w ostatnim czasie miała sporo na głowie. Postanowiła jednak, że wraz z rodzeństwem uczci pamięć po tragicznie zmarłych rodzicach i wspólnie otworzą pensjonat. Mają ku temu dobre powody, ponieważ ich rodzinna posiadłość jest nie tylko duża, ale i zdecydowanie malownicza. Starają się jak mogą, by spełnić marzenia rodziców a już niebawem jeden z ich pierwszych gości sprawi, że życie Molly wywróci się do góry nogami. Cierpiący na brak weny twórczej pisarz przyjedzie do nich, by mierzyć się z własnymi wyzwaniami i gdy razem z dziewczyną odkryją w ścianie posiadłości tajemniczy list, zdecydują się odnaleźć parę kochanków. Ta podróż zmieni ich wszystkich, tylko czy na pewno przyniesie ze sobą wyłącznie dobro?

Piękna, malownicza Karolina Północna będąca tłem dla powieści zachwyca swoimi krajobrazami. Autorka poświęciła kilka opisów dla tego niezwykłego miejsca, oczarowała mnie urokiem rodzinnej posiadłości i wprowadziła do rodziny Molly pozwalając, bym czuła się jak jeden z gości w ich pensjonacie. To wszystko za sprawą wszechobecnej realności - wiarygodnych bohaterów, szczerych emocji oraz konkretnych wydarzeń. Jednak by nie do końca było tak kolorowo i uroczo w fabułę o budowaniu siebie na nowo, o spełnianiu marzeń a także o miłości Denise Hunter wplotła poszukiwanie samego siebie, mierzenie się z własnymi problemami a także sekrety, które staną na drodze szczęścia głównych bohaterów. 

"Jezioro tajemnic" to piękna i poruszająca powieść. Po raz kolejny Denise Hunter udowodniła, że potrafi czerpać inspirację z codziennego życia i tym samym pisać wyjątkowe historie. Tajemniczy list, dawni kochankowie, piasrz który nie potrafi odnaleźć inspiracji i dziewczyna poszukująca prawdziwej miłości - brzmi jak przepis na banalny romans? Bynajmniej. Ta książka zaskoczy Was na wiele różnych sposób oraz zatrzyma przy sobie emocjami, które nie kończą się nawet po zamknięciu ostatniej strony.

sobota, 25 kwietnia 2020

"Las na granicy światów" Holly Black

"Las na granicy światów" Holly Black, Tyt. oryg. The Darkest Part of the Forest, Wyd. Jaguar, Str. 400

Nowa powieść Holly Black, autorki wielu megabestsellerów, w tym "Okrutnego księcia"!

Pamiętacie serię Okrutny książę od Holly Black? Kawał świetnie napisanej powieści fantasy, zamkniętej w trzech porywających tomach i jednym dodatku. Wspaniale bawiłam się podczas czytania i obiecałam sobie, że nie przegapię kolejnych powieści tej autorki. Tak trafiłam na "Las na granicy światów", powieść jednotomową rozgrywaną w uniwersum wcześniejszej części, ale jednocześnie będącą niezależną historią.

Jeśli ktoś z Was szuka powieści, która przekona go, że fantasy to dobry wybór - ta lektura nadaje się do tego idealnie. Jest niesłychanie nastrojowa, klimatyczna, magiczna nie tylko przez wzgląd na magię czy nietypowe istoty pojawiające się w fabule, ale przede wszystkim przez atmosferę, uczucia oraz podejście do życia. To pięknie napisana, utrzymana w baśniowym stylu opowieść o ludziach i elfach żyjących na granicy światów.

Podoba mi się podejście Black do połączenia dwóch światów. W miasteczku Fairfold, w którym rozgrywa się powieść mieszkają zwykli ludzie, choć wyczuwają wokół siebie subtelną nutę magii. Nikt niekoniecznie przejmuje się tam również sporadycznymi zaginięciami, szczególnie że zazwyczaj przepadają bez śladu tylko turyści. Niestety nikt nie spodziewa się, że już niebawem uwolniona bestia przerwie ten pozornie utrzymany spokój. Jaką rolę odegra w tym wszystkim Hazel, która niewiele pamięta oraz niezwykle przystojny elf?

To powieść zagadka. Zdradzić fabułę przedwcześnie to zdradzić całą radość z czytania. Jeśli czytaliście wcześniejszą serię autorki to zapewne pamiętacie Króla Olszyn i Severina. To ich mroczna historia została tutaj przedstawiona z głębszej perspektywy. Akcja wciąga na całego, historia dynamicznie porusza się do przodu a głównych bohaterów po prostu nie sposób nie polubić. Ale to co zachwyca najbardziej to zrównoważony styl autorki: doskonale wie ile czego podać czytelnikowi by go zaciekawić, ale nie zniechęcić, nie mamy więc zbędnych opisów a za to tylko to co konieczne oraz bohaterów, którzy tak jak my popełniają błędy.

"Las na granicy światów" to lektura dla każdego. Fani Okrutnego księcia na pewno poczują się mile zaskoczeni dopełnieniem tej serii natomiast ci, którzy sięgają jedynie po powyższa książkę zachwycą się magiczną atmosferą i cudownymi bohaterami. Wszystko jest tutaj na tak, na plus, bardzo pozytywne i czuję się po prostu oczarowana tą piękną historią.

piątek, 24 kwietnia 2020

"Reaper's Property" Joanna Wylde

"Reaper's Property" Joanna Wylde, Tyt. oryg. Reaper's Property, Wyd. Niezwykłe, Str. 302

 Pierwszy tom jednej z najbardziej znanych zagranicznych serii motocyklowych.

Niebezpieczni motocykliści, bezwzględni bohaterowie i ona, dziewczyna która już nie chce wiązać się z takim mężczyzną. Joanna Wylde przedstawia nam pierwszy tom serii właśnie z takim motywem, gdzie romans przeplata się z wartką akcją oraz zaskakującymi zwrotami w fabule.

Lubię, gdy autorzy pozytywnie mnie zaskakują. Lubię, gdy piszą historie z sensem, przy których warto się zatrzymać. Nawet jeśli dotyczą rozbrykanych motocyklistów, którym wszystko wolno. Czy romantyczka nie może sobie czasami pomarzyć o takim łobuzie, który nie cofnie się przed niczym obejmując sobie za cel daną dziewczynę? Dobrze się o tym czyta jeśli pojawiają się odpowiednie emocje a bez wątpienia Wylde te emocje potrafi idealnie dobrać do danej chwili.

Pierwszy tom serii Reapers MC opowiada o losach Marie i Horse (cieszę się, że zachowano oryginalne imiona). Z tego co wyczytałam na stronie autorki każda kolejna część dotyczyć będzie losów innych postaci a to nawet dobrze się składa, ponieważ świat motocyklistów stworzony przez Joannę Wylde jest rozległy i pomysłowy, z własnymi zasadami i wartościami, które na pewno trafią do każdego z członków gangu w inny sposób. Dziś jednak skupiamy się na tej dwójce i - muszę przyznać - bardzo ich polubiłam! To nie dzieciaki a dojrzali bohaterowie, którzy wiedzą czego chcą i nie marudzą, nie męczą swoimi wewnętrznymi rozterkami. 

Marie nie szuka kłopotów ani wielkiej miłości. Dopiero rozstała się z agresywnym mężem i jedyne o czym teraz marzy to spokój. Nie jest to jednak takie proste. W domu jej brata pojawia się członek klubu motocyklowego i wydaje się, że wybrał sobie dziewczynę za cel. Horse nie cofnie się przed niczym gdy upatrzy sobie ofiarę a Marie w jego wyobrażeniach jest pisana nie tylko na jego motocykl, ale i do jego łóżka. Szczęściem dla niego nieszczęściem dla niej już niedługo brat dziewczyny popełni błąd i zmusi siostrę do poddania się władzy Horse.

To pomysłowy romans, czasami dość wulgarny, więc musicie nastawić się na sceny mocno opisowe. Erotyzm jest tutaj na pierwszym planie, szczególnie gdy pojawia się główny bohater, ponieważ on aż ocieka testosteronem. Silny, wielki mężczyzna upatrzył sobie cel i nie ma przebacz - Marie musi być jego. A jednak poznając bliżej Horse muszę przyznać, że to strasznie sympatyczny bohater i polubiłam go w całej tej dynamicznie zmieniającej się akcji i klimacie przepełnionym erotyzmem. 

Wydawać by się mogło, że to brutalny i bezwzględny świat, ale robiąc krok w nieznane i oglądając wszystko od kuchni dostrzegłam, że członkowie klubu stanowią wyjątkową rodzinę i bardzo troszczą się o swoje kobiety. Można czasami rozpłynąć się nad niektórymi czułymi gestami! Dlatego uważam przygodę z "Reaper's Property" za niesłychanie udaną i mam nadzieję, że niebawem pojawi się drugi tom.

czwartek, 23 kwietnia 2020

"Lee Schubienik" Aleksandra Konefał

"Lee Schubienik" Aleksandra Konefał, Wyd. Novae Res, Str. 367

Czy na pewno wiesz, komu podajesz pomocną dłoń?

Na moment zapominając o kryminałach, które czytam na potęgę oraz o romansach od których czuję się już zbyt słodko postanowiłam sięgnąć po debiut Aleksandry Konefał a co za tym idzie oryginalny horror. Liczyłam, że mocno mną wstrząśnie i jeszcze bardziej zaskoczy. Czy tak było w rzeczywistości?

Muszę przyznać, że brakuję mi porządnych horrorów. Nie mówię tu o twórczości Kinga u którego nie ma duchów taki nadnaturalnej materii (a przynajmniej nie tyle ile bym oczekiwała po królu horrorów) i nie mam na myśli Koontza, który buduje niezłe napięcie, ale jak dla mnie kompletnie psuje finały swoich powieści. Dlatego wciąż szukam powieści z dreszczykiem, która sprawi, że nie zasnę w nocy a jeśli już - będę miała koszmary. Przyznam, że nie oczekiwałam aż takich zawrotnych wydarzeń w debiucie Konefał, ale po cichu liczyłam, że może będzie to moje małe odkrycie.

Główna bohaterka, Alicja, szybko złapała ze mną wspólny język chociaż nie ukrywam, że czasami była też trochę irytująca. Przymykałam jednak oko na momenty, kiedy lubiła stawiać siebie w centrum uwagi, bo podobała mi się jej ogólna pozycja wobec świata, jej chart ducha czy poczucie swobody w świecie, który ciągle zarzucał ją problemami. Autorka poradziła sobie z kreacją tej dziewczyny w sam raz, szczególnie że to na niej oparła całą fabułę. Wszystko zaczęło się od tego, że jej ojciec zmusił ją do powrotu do wielkiej posiadłości, nakazał domowe nauczanie i odciął od przyjaciół. Nie chciał, by uczyła się w swoim dawnym liceum, wolał by non stop przebywała w nawiedzonej posiadłości. Nic więc dziwnego, że cała opowieść potoczyła się tak a nie inaczej.

Może opowieść sama w sobie nie była straszna, ale brawa za klimat oraz napięcie utrzymujące się w powietrzu aż do końca. Poczucie klaustrofobii, dziwne miasteczko, nawiedzona posiadłość, nietypowe zjawiska - wszystko to dodało historii uroku i kolorytu, sprawiło, że czasami dziwnie czułam się czytając i nie będąc pewna co czai się na kolejnej stronie odczuwałam subtelny dreszczyk. Autorka ma dobry styl, pisze z lekkością i bardzo obrazowo, więc to na pewno duża zasługa pisania, ale ogólnie klimat książki robi tutaj wiele i oddaje ten charakterystyczny posmak książkowej grozy.

Skąd taki tytuł? Skąd "Lee Schubienik"? To bohater tajemniczy do ostatniej strony, którego losy nie są jasne niemal do końca. Niby jest a jednak go nie ma, niby zaprząta myśli Alicji, ale czy ona na pewno go poznała? Dlaczego chciał się powiesić na samotnej gałęzi? I dlaczego, gdy dziewczyna odwiodła go od tej myśli on przezornie pozostawił tam sznur? Tyle pytań pojawia się podczas lektury, że czystą przyjemnością jest odkrywanie kolejnych jej aspektów.

Jestem miło zaskoczona lekturą "Lee Schubienik" i cieszę się, że wpadła w moje ręce. Plus za klimat, kreację bohaterów oraz sam pomysł na fabułę, chociaż nie mogę zdradzić zbyt wiele, by nie popsuć Wam radości czytania. Mam nadzieję, że dacie tej książce szansę, ponieważ warta jest przeczytania, szczególnie gdy lubicie czytać do poduszki! Liczę również na to, że pojawi się kontynuacja, ponieważ finał pozostawił mnie w lekkiej konsternacji.

środa, 22 kwietnia 2020

"Kula" Łucja Jaksz Alves

"Kula" Łucja Jaksz Alves, Wyd. Novae Res, Str. 424

Czy pozwolisz, by lęk przejął kontrolę nad twoim życiem? 

Zaskakująca i ważna lektura od Łucji Jaksz Alves to debiut jakiego się nie spodziewałam. Wiele razy pierwsze kroki danego autora miło mnie zaskakiwały, ale w tym przypadku otrzymałam nie tylko dobrze napisana i wciągającą lekturę, ale przede wszystkim historię z przesłaniem istotnym dla każdego.

Minimalistyczna choć przyciągająca oko okładka sugeruje, że trzymamy w rękach powieść fantasy. Przynajmniej takie było moje pierwsze skojarzenie, gdy na nią spojrzałam. Jednak idąc o krok dalej, kiedy już poznajemy treść i rozumiemy motywy głównej bohaterki ta grafika z okładki nagle nabiera znaczenia. Wszystko jest tutaj zatem sugestywne i kluczowe, ale ważne by samemu przekonać się jaki sens ma podjęty przez autorkę temat oraz co chciała ona przekazać czytelnikom.

Tematyka powieści nie należy do najłatwiejszych, ale jest przy tym bardzo emocjonalna, trudna i warta przeczytania każdego słowa. W tym na wstępie prologu bez którego mam wrażenie, że umknie nam kluczowy sens. Autorka otwarcie mówi o tym co ją przejmuje, co chce osiągnąć oraz do czego zmierza, ale musicie nastawić się, że mimo wszystko lektura na początku nie będzie łatwa. Mi również ciężko było się w nią wgryźć, przez pierwsze strony właściwie nie czułam się połączona z główną bohaterką, ale już po czasie znalazłam z nią wspólny rytm, przeanalizowałam tok rozumowania i chętniej przerzucałam kolejne strony. 

Wszystko rozgrywa się boleśnie powoli i to bez wątpienia atut tej książki. Fabuła liczy sobie ponad czterysta stron i nigdzie się nie spieszy, powoli, niemal boleśnie odkrywając wszystkie problemy wieku dorastania Wiktorii, głównej bohaterki. To dziewczyna, którą od rówieśników wyróżnia przede wszystkim przeżyta trauma, problem poradzenia sobie ze samym sobą czy inny tok postrzegania otaczającej ją rzeczywistości. Jako mała dziewczynka chciała być dobrem dla wszystkich, którzy ją otaczają. Sama nie była pewna czy lepiej pomagać, czy usunąć się w cień by nie przeszkadzać a każdy był szczęśliwy. Tu jednocześnie na scenę wkracza tytułowa kula zamykająca Wiktorię w sidłach jej własnego umysłu a pytanie przez cały czas brzmi czy będzie w stanie ją w końcu opuścić.

Powieść jest bardzo emocjonalna i w dużej mierze opiera się na rozterkach głównej bohaterki. Nie są to naukowe opisy a po prostu, ludzkie emocje, zwątpienia, tragedie, które otaczają dziewczynę każdego dnia. Ktoś mógłby powiedzieć, że czterysta stron takich wywodów okaże się nudne i niewiele znaczące, ale to nie jest prawda. Wręcz przeciwnie, to kawał wartościowej historii. Jednak przekonacie się o tym wyłącznie sami sięgając po "Kulę" z otwartym umysłem i brakiem uprzedzeń. Mnie ta powieść porządnie zaskoczyła i cieszę się, że odkryłam tak dobrze rokującą autorkę.

wtorek, 21 kwietnia 2020

Przedpremierowo: "Dom między chmurami" C. Klobuch

"Dom między chmurami" C. Klobuch, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 392
PREMIERA: 28 kwietnia 2020r.

Miłość, poświęcenie i zdrada w pasjonującej opowieści fantasy, w której słowiańska mitologia miesza się z barbarzyńskimi kultami i wszechobecną magią.

Czy piękna okładka skrywa równie imponujące? Obok pierwszego tomu nowej fantastycznej serii napisanej C. Klobuch nie mogłam przejść obojętnie

Podoba mi się równowaga między opisami i dialogami. Od niemal pierwszych stron widać, że to bardzo przemyślana powieść pod względem konstrukcyjnym. Rozmowy między bohaterami są intrygujące i niosą ze sobą konkretne odniesienia do dalszej fabuły, nie tak jak to czasami się zdarza, gdy otrzymujemy puste dialogi bez głębszego sensu, którego i tak dalej na próżno szukać w opisach. Tutaj te drugie są dopełnieniem dialogów, wypełniają luki, idealnie oddają miejsca, emocje czy wydarzenia przez co przez historię przebrnęłam szybciej niżbym tego chciała, ponieważ nim się obejrzałam, zamykałam ostatnią stronę.

Połączenie fantastyki z klimatem historycznym niektórych może odstraszać, ale wystarczy, że przeczytacie dwa pierwsze rozdziały a opowieść szybko sama się obroni. To przyjemna historia, która wciąż prowadzi nas przez ciekawe wydarzenia, buduje napięcie zmierzając do punktu kulminacyjnego oraz wprowadza na pierwszy plan bohaterów, których historia ani przez moment nie była mi obojętna. Jedynie czego żałuję to zbyt małego jak na pierwsze obietnice nawiązania do słowiańskiej mitologii. Uwielbiam ten motyw w literaturze i przyznaję, że było mi mało, ale liczę równocześnie, że w kolejnych tomach otrzymam znacznie więcej.

Akcja rozpoczyna się powoli, wprowadza nas do świata i pozwala się w nim zadomowić. Mapka miejsc pojawia się już na wstępie i nie ukrywam, że to dobre posunięcie, ponieważ w trakcie czytania często do niej powracałam. Nie mam głowy do tych wszystkich zakręconych nazw: imion, miejsc i znaczeń w fantastycznych światach, więc dla mnie to spore ułatwienie. Powoli zatem stawiamy pierwsze kroki w świecie mitologii, magii i sporych niebezpieczeństw, ale jak już uda nam się w tym wszystkim odnaleźć akcja wyraźnie nabiera tempa. Nagle nie ma taryfy ulgowej, dzieje się dużo a fabuła zostaje wzbogacona w odbudowę państwa, poszukiwanie sojuszników, poskromienie wielkiego ptaka niosącego śmierć czy próba odzyskania majątku. Przygoda zatem jest wielka i mam nadzieję, że długo nie przyjdzie mi czekać na kontynuację.

W samym Wielkim Księstwie Ostrodu oraz otaczających go terenach jest wiele, wiele bohaterów. Spamiętać ich wszystkich wydaje się rzeczą niemożliwą, ale ci najważniejsi otrzymali wyjątkowo dobrze dobrany zestawy cech charakteru. Koro, ciemnoskóry wędrowca z południa przecina osy Tami, krewnej ostródzkiego dowódcy i tak otrzymujemy dwójkę głównych bohaterów, którzy umilą nam czas w przygodzie pełnej zakrętów i niebezpieczeństw.

Fabuła wydaje się na pierwszy rzut oka zakręcona, ale to tylko pozory. Szybko można się w niej odnaleźć, szybko też można polubić głównych bohaterów. "Dom między chmurami" to ciekawa propozycja dla fana fantastyki nasiąkniętej sporą porcją magii. Nie spodziewałam się, że tak dobrze odbiorę tą lekturę i już dziś liczę na szybkie pokazania się kontynuacji.

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

"Narzeczona na chwilę" Monika Serafin

"Narzeczona na chwilę" Monika Serafin, Wyd. Niezwykłe, Str. 433

On pilnie potrzebuje fałszywej narzeczonej. Ona być może zagra w tej farsie.

On musiał szybko znaleźć sobie żonę, ona wydawała się idealną pseudo-kandydatką. Tylko czy to nie było z góry przewidziane jako katastrofa?

Monika Serafin debiutuje jako autorka książki papierowej chociaż jej powieść wcześniej mogliście przeczytać na Wattpadzie. Jej powieść odniosła sukces wśród czytelniczek, więc kolejnym krokiem było pójście o krok dalej i przekonanie innych do tego, że powieść romantyczno-komediowa tej autorki może znaleźć uznanie wśród grona czytelniczek. Postanowiłam osobiście przekonać się w czym tkwi sukces.

Fabuła powieści opiera się na losach dwójki skrajnie różnych bohaterów. Ona podejmuje się pracy sprzątaczki w biurze mężczyzny, który wydaje się być szefem wszystkich szefów. On stoi przed trudną decyzją i szczęśliwie trafia na dziewczynę, która chętnie pomoże mu oszukać rodzinę. Decydują się więc na relację na niby, gdzie ona udaje jego narzeczoną a on w końcu może realnie zawalczyć o udziały w firmie. Brzmi znajomo? Mnie również na początku nie przekonała ta schematyczność, to poczucie, że już kiedyś czytałam coś podobnego i to w nie jednej powieści romantycznej, ale chodzi o to, by do każdej lektury podchodzić bez uprzedzeń.

Głowni bohaterowie, czyli wspomniani wcześniej Mackenzie Wilson oraz Quinten Warrick wiodą dość proste życie mimo ich skomplikowanej relacji. Owszem, dziewczyna po wypadku swojej siostry opiekuje się jej córeczką rezygnując przy tym ze swoich marzeń, ale nie ma w tym wszystkim emocjonalnej tragedii - nie ma rozpaczania, załamywania rąk, niepotrzebnych wywodów. Dla mnie to przemawia na korzyść tej książki, ponieważ miała być ona lekka i zabawna, a takie napiętnowanie Mackenzie nie wyszłoby jej na dobre. Nie podoba mi się jednak ukazanie bohaterki w świetle przyjętych zasad, nie masz studiów to musisz szukać pracy poniżej swoich oczekiwań. No cóż, nie tak to wygląda, wszystko zależy od miejsca, czasu oraz determinacji i tego, że żadna praca nie hańbi. Quinten również nie wykazał się zbyt wartościowym bohaterem kłamiąc, oszukując swoich najbliższych i manipulując wszystkimi dookoła. Na początku kompletnie nie potrafiłam się do niego przekonać uznając za człowieka z którym osobiście nie chciałabym mieć wiele wspólnego.

Nie jestem zwolenniczką amerykańskich imion czy miejsc w polskiej literaturze. Mamy tyle piękna naszym kraju, że nie trzeba szukać daleko. To jednak wybór, który pozostawiam autorom - ich decyzja i ich walka, by z tego wybrnąć. Skupiłam się zatem na obietnicy romansu oraz humoru, które miały być wyznacznikami dla tej powieści. Romans faktycznie był i to na całej długości, ponieważ stał się motywem przewodnim fabuły ale humor nie trafił do mnie szczególnie. Uśmiechnęłam się kilka razy przy zadziornych dialogach, ale chyba liczyłam na więcej wesołości.

Ogólnie patrząc z dystansu na "Narzeczoną na chwilę" to oceniam powieść na plus. Styl autorki jest lekki, na pewno jeszcze rozwinie się w jej dalszej literackiej karierze i Monika Serafin nie raz nas zaskoczy. Nie utożsamiłam się jednak z bohaterami i wręcz czasami miałam ochotę mocno nimi potrząsnąć, więc nie wgryzłam się w ich historię tak jakbym tego oczekiwała. To kwestia gustu o czym zawsze będę Wam przypominać - by ocenić jakąś książkę należy przeczytać ją samemu. Dlatego wybór lektury tym razem pozostawiam Wam.

niedziela, 19 kwietnia 2020

"Strażnik Ognia" J.C. Cervantes

"Strażnik Ognia" J.C. Cervantes, Tyt. oryg. The Fire Keeper, Wyd. Galeria Książki, Str. 464

Nowe życie Zane’a Obispo na pięknej, ustronnej wyspie tropikalnej, wśród rodziny i przyjaciół, wydaje się sielanką.

Co dzieje się dalej u naszych bohaterów? Jakie kolejne przygody czekają na ich drodze? Wracamy do serii Posłaniec Burzy od J.C. Cervantes z nastawieniem na solidną porcję dobrej zabawy.

Po powieści fantastyczne sięgam rzadziej niż po inne gatunki, ale już dawno porzuciłam stwierdzenie, że to nie są książki dla mnie. Wiem, że jak trafię na coś dobrego to wciągam się na całego i mam kilku sprawdzonych autorów po których mogę sięgać w ciemno. Niedawno odkryta twórczość Cervantesa należy właśnie do tej grupy, ponieważ autor nie tylko ciekawie pisze, ale i sięga do uniwersum Ricka Riordana, czyli pojawiają się greccy bogowie, ciekawe istoty i ogólnie przygoda przy której można spędzić miłe chwile.

"Posłaniec burz" czyli pierwsza część serii jest lekturą obowiązkową nim sięgniecie po "Strażnika ognia". Cała opowieść to ciąg przyczynowo skutkowy, więc nie ma szans, żeby coś Wam umknęło, bo najzwyczajniej w świecie szkoda tych detali, które idealnie dopełniają całości. Nie martwcie się też, czy to lektura wiekowo dla Was - osobiście zaczytuję się już w drugim tomie i nie widzę przeciwwskazań, śmiało mogą ją czytać zarówno dorośli jak i nastolatkowie, ponieważ autor sprawnie przemyca wartości między wierszami:  starszy czytelnik na pewno dostrzeże analogie pomiędzy aktualnym światem a młodszy po prostu będzie czerpał radość z tak mądrze poprowadzonej historii.

W drugiej części ponownie obserwujemy zmagania Zane’a Obispo, który z dala od świata, na malowniczej wyspie, w gronie rodziny i przyjaciół spędza spokojnie czas. Niestety sen z powiek spędzają mu niedawno odkryte moce, których niestety nie potrafi kontrolować. I oczywiście pojawia się też problematyczna kwestia uczucia do do zmiennokształtnej Brooks. Nic jednak nie wydaje się tak ważne jak uratowanie Hurakana. Choć narażenie dzieci półboskiego pochodzenia też nie należy do przyjemnych kwestii. Dlatego przed Zane'm maluje się kolejna niebezpieczna przygoda, której przyjdzie stawić czoła.

Swoją kwestię odgrywają tu niewątpliwie kreacje bohaterów. Każda z postaci jest inna, wyróżnia się na tle pozostałych, zaskakuje, pozwala się lubić i wprowadza poczucie przyjaźni. Miło jest śledzić losy bohaterów, których od razu się lubi. Całości dopełnia malowniczy styl autora, który nie szczędzi nam różnorodnych opisów miejsc oraz emocji a przy tym wplata w historię subtelne poczucie humoru, które rozładowuje napięcie.

J.C. Cervantes snuje opowieść o przyjaźni i poświęceniu bez uprzedzeń czy przekonań. Tutaj przyjaźń jest przyjaźnią czystą i nieprzerwaną, nie ma znaczenia pomiędzy jakimi istotami. Tutaj miłość rodzi się po prostu, od uczucia a nie oczekiwań. A przygoda... tak ona potrafi wciągnąć na całego! Bez wątpienia "Strażnik ognia" dorównuje poprzedniczce i zachęca do poznania losów dzieci greckich bogów.

sobota, 18 kwietnia 2020

"Zatruty Ogród" Alex Marwood

"Zatruty Ogród" Alex Marwood, Tyt. oryg. The Poison Garden, Wyd. Albatros, Str. 384

Błyskotliwy thriller zainspirowany dramatycznymi doniesieniami z pierwszych stron gazet!

Nigdy nie możemy być pewni drugiego człowieka. Szczególnie, gdy ten próbuje zataić przed nami swoje prawdziwe oblicze.

Alex Marwood powraca i to w wielkim stylu. Uwielbiam książki tej autorki, ponieważ jak mało kto potrafi rozłożyć na czynniki pierwsze profile psychologiczne swoich bohaterów oraz buduje zachwycające klimaty grozy oraz niepewności. Jednak o ile miło wspominam każdą z jej wcześniejszych powieści o tyle najnowszy "Zatruty ogród" przebija wszystko co do tej pory napisała.

Jeśli lubicie porządnie, wnikliwie i piekielnie realnie napisane thrillery psychologicznie, koniecznie sięgnijcie po powieści Marwood. Ona zdecydowane wie co robi tworząc konstrukcie swoich zawiłych historii o czym udowadnia po raz kolejny. Tym razem sięga po ważny temat, mroczny i przerażający, ale wciąż traktowany w literaturze po macoszemu przez co wciąga jeszcze bardziej - wnika w umysł osoby wychowywanej od najmłodszych lat w radykalnej (o ile nieradykalne istnieją) sekcie.

Fabularnie akcja opiera się na dwóch bohaterkach. Z jednej strony mamy Romy, ocalałą z masakry zborowego samobójstwa, z drugiej Sarah, kobietę która niespodziewanie będzie musiała przyjąć pod swój dach nastoletnie dzieci swojej zaginionej siostry. Na pozór dwutorowa akcja wydaje się w żaden sposób nie łączyć szczególnie obie bohaterki, ale im dalej w las tym więcej drzew, czyli detali, emocji oraz wyjaśnionych tajemnic, które szokują wszystkich. Romy uczy się życia poza granicami sekty, na nowo analizuje przyjęte wartości oraz przekonania i wie, że świat który ją otacza jest niebezpieczny, dlatego szukając swojej rodziny musi być bardzo czujna. Szczególnie, że nosi w sobie dziecko. Sarah natomiast nie tylko uczy się życia w nowej sytuacji, ale i przygląda się bliżej Eden oraz Ilo, dwójce dzieci które ewidentnie odstają od swoich rówieśników. Czy może im zaufać zatrzymując ich pod swoim dachem?

Klimat tej powieści jest obłędny. Wciąż rosnąca atmosfera niepewności wciąga w wir psychologicznych rozgrywek. Mamy na pierwszym planie wystarczająco dużo bohaterów, by zatrzymać się na chwilę, zapomnieć o rzeczywistości i bliżej przyjrzeć się ich zachowaniom. A na pewno nie należą one do oczywistych, szczególnie gdy na tapecie pojawiają się nastolatkowie. Ta dwójka od początku byłą dla mnie wielką zagadką i to ich analizowałam najintensywniej, ale nie mogę zaprzeczyć, by autorka włożyła solidną pracę w kreację ich wszystkich - Romy, Sarah, czy nawet pobocznych bohaterów. Oni wszyscy w tej książce porządnie dają do myślenia.

Po raz kolejny Alex Marwood pobudziła moje szare komórki i zachwyciła mnie opowiedzianą historią. Podjęła się nie łatwego tematu ukazania człowieka przez lata manipulowanego przez sektę, dziś wyrzuconego na bezwzględność rzeczywistości. Ale jednocześnie poradziła sobie z tym obłędnie tworząc zawiłą i w pełni zaskakującą fabułę. Od dziś "Zatruty ogród" stoi na półce moich ulubionych thrillerów psychologicznych!

piątek, 17 kwietnia 2020

"Lupus" Jens Henrik Jensen

"Lupus" Jens Henrik Jensen, Tyt. oryg. Lupus, Wyd. Editio, Str. 528

Pozornie proste zadanie staje się dla Oxena początkiem drogi w nieznane obszary, na których jego ścieżkę przetną wilki w najróżniejszych postaciach. 

Odosobnione miejsce, niebezpieczna przestrzeń oraz teraźniejszość, która może wpłynąć negatywnie na wszystkich bohaterów. Co przygotował dla nas autor w swoim najnowszym kryminale?

Kryminały skandynawskie zawsze były moją słabością. Lubię ten klimat, tą atmosferę, tą charakterystyczną nutę tajemnicy wyraźnie rysującą się w każdej powieści wychodzącej w tym gatunku. Dlatego szukam, decyduję się na nowych autorów, mam nadzieję odnaleźć jak najwięcej pisarzy którzy urzekną mnie swoim stylem oraz powieścią. Tak też trafiłam na Jensa Henrika Jensena, który napisał bardzo wciągającą serię a którą - jak często mi się zdarza - zaczęłam czytać od końca.

Zanim sięgnęłam po "Lupus" najpierw przeszukałam zagraniczny internet i to tam znalazłam sporo zapewnień, że książki autorka są zdecydowanie warte uwagi. Jednocześnie wielu podkreślało, że powyższa powieść jest najsłabszą w serii co bardzo mnie zaskoczyło, ponieważ cała opowieść ogromnie przypadła mi do gustu i wręcz nie mogłam się od niej oderwać. Bez wątpienia nadrobię zatem zaległości i wrócę do wcześniejszych części, ale na początku chcę Was zapewnić, że nie musicie zachować chronologii: pewnie coś mi umknęło, kilka faktów, ale ogólnie podczas czytania nie czułam się zagubiona.

Bardzo podobał mi się klimat, który zdecydowanie robi tu swoje. Charakterystyczna kameralna społeczność zamknięta na jednym terenie, akcja rozgrywająca się po części na łonie natury, wprowadzenie do historii wilków oraz ich wielorakich znaczeń, tajemnica, morderstwo, rodzinne problemy, starcia na linii ojciec syn, powrót do demonów przeszłości, nieoczekiwane znajomości sprzed lat. To wszystko składa się na jedną konkretną opowieść, która być może powoli porusza się naprzód, ale nie ma w tym nic nużącego a wręcz przeciwnie - buduje to napięcie, które rozładowują z czasem kolejno wyjaśniane tajemnice.

Weteran Niels Oxen to główny bohater występujący w każdej części cyklu. W tym tomie zaszywa się w spokoju swojego małego mieszkania i co dwa tygodnie stara się odbudować relację z synem. Nie jest to jednak wcale takie łatwe. Dlatego decyduje się zabrać go wraz ze sobą na Jutlandię, gdzie poprowadzi zagadkę zaginionego właściciela tamtejszego gospodarstwa. Gospodarstwo znajduje się niedaleko Harrild Hede, więc może taka męska, dzika wyprawa wszystko naprawi między ojcem i synem. A może zepsuje, gdy zagadka morderstwa zacznie skupiać na sobie uwagę tamtejszych bohaterów.

"Lupus" to kawał dobrze napisanego skandynawskiego kryminału. Czyta się szybko, kameralny klimat przekonuje do siebie od pierwszych stron a powolnie rozwijająca się akcja i dość dużo szczegółów nie pozwalają zbyt szybko połączyć faktów. To nie jest lekka historia, ale wymagająca zaangażowania i myślenia, której trud przemierzania kolejnych skomplikowanych faktów rekompensuje fantastycznie skrojony, wieloetapowy finał.

czwartek, 16 kwietnia 2020

"Czerwone Zwoje Magii" Cassandra Clare, Wesley Chu

"Czerwone Zwoje Magii" Cassandra Clare, Wesley Chu, Tyt. oryg. The Red Scrolls of Magic, Wyd. We need YA, Str. 472

Najbardziej znane na świecie uniwersum Nocnych Łowców doczekało się porywającej serii o Magnusie i Alecu. Cassandra Clare powraca z opowieścią o parze shipowanej przez miliony czytelników!

Znana i ceniona autorka powraca z nową historią a jednak tym samym światem! Czy zaskoczy nas opowieścią? A może przywoła wspomnienia?

Muszę się do czegoś przyznać. Na początku nie byłam fanką Cassandry Clare. Właściwie gdy pierwszy raz przeczytałam trylogię Darów Anioła (tak, kiedyś miał być to tylko trzytomowy cykl) czułam się rozczarowana. Historia kompletnie do mnie nie trafiła i przestałam obserwować rozwój literackiej kariery tej autorki. Dopiero po latach ponownie spróbowałam swoich sił z jej serią, postanowiłam zobaczyć czy inaczej spojrzę na przedstawioną historię i okazało się, że jednak nasz gust nieustannie się zmienia, bo nagle przestałam rozumieć co w tej lekturze mogło mi się nie spodobać.

Tak dotarłam do najnowszej książki Clare, napisanej w duecie z Wesley Chu. Nie wiem jaki wkład ma w tym wszystkim drugi autor, ale jak dla mnie przez całą książką czuć przede wszystkich charakterystyczny styl i klimat Clare. Być może Chu rzucał tylko pomysły, bo faktycznie bieg fabuły jest trochę inny, bardziej pokręcony, ale to przemawia na plus, szczególnie gdy czyta się o jednej z ulubionych par całej serii. Akcja bowiem dotyczy losów Magnusa Bane'a (uwielbiam go!) oraz Aleka Lightwooda.

Czy można czytać "Czerwone Zwoje Magii" jako niezależną część całej serii Darów Anioła? Owszem, można bez problemu. Autorka stworzyła przeogromne uniwersum w którym odnajdują się na pewno najzagorzalsi fani, ale ci z Was którzy po prostu szukają dobrej powieści fantasy z akcją i przygodą na pierwszym planie nie muszą martwić się brakiem znajomości wcześniejszych wydarzeń. Owszem, losy głównego bohatera przewijają się od początku w różnych książkach cyklu, ale powyższa powieść opiera się na jednej konkretnej akcji i jeśli mamy się tylko na niej skupić - niewiel stracimy.

Powiem więcej: zyskamy bardzo dużo! Książka bardzo szybko wciągnęła mnie w wir wydarzeń, pokazała że liczy się tu i teraz oraz pobudziła moje szare komórki do myślenia, gdy przyszło łączyć fakty i rzucić się w pościg za nieuchwytnym przywódcą Szkarłatnej Ręki. Najpierw cieszyłam się, że mogę trochę poczytać o Magnusie i Aleku, bo w końcu wiele problemów stało na ich drodze nim w końcu stali się parą, ale gdy tylko wybrali się w upragnioną podróż po Europie przyszedł czas stawić czoła nowym wyzwaniom. Autorka stworzyła intrygujący pomysł dający początek całej serii, polegający na rozgryzieniu działającego kultu sławiącego demona. A założył go lata temu nie kto inny jak Magnus. Jednak to była tylko zabawa, która dziś przerodziła się w prawdziwe niebezpieczeństwo.

Dwójka silnych bohaterów, nuta magii i sporo wyzwań. Autorka nie zwalnia tempa, proponuje nam historię przy której nikt nie będzie się nudził budując oryginalną fabułę oraz nie zapominając o charyzmach swoich najlepszych postaci. Cieszę się, że nawiązuje do aktualnych tematów, przemyca wartości LGBT oraz zaskakuje na każdym kroku tajemnicami kryjącymi się w tle. "Czerwone Zwoje Magii" to lektura obowiązkowa dla fanów Cassandry Clare!

środa, 15 kwietnia 2020

"Z piasku i popiołu" Amy Harmon

"Z piasku i popiołu" Amy Harmon, Tyt. oryg. From Sand and Ash, Wyd. Niezwykłe, Str. 382

 "Evo, kiedy grasz, przepełnia mnie nadzieja. Mogą odebrać nam domy, mienie, rodziny, życie. Mogą nas wypędzić. Dawniej też nas wypędzali. Mogą nas poniżać i odczłowieczać. Ale nie odbiorą nam myśli. Nie odbiorą nam talentów. Nie odbiorą nam wiedzy, wspomnień i umysłów. W muzyce nie ma zniewolenia. Muzyka to wrota, a dusza ucieka dzięki melodii. Nawet jeżeli tylko na kilka minut."

Ile jesteśmy w stanie poświęcić w obliczu tragedii wie tylko każdy z nas osobiście. Tylko chwile największej próby pokazują jacy jesteśmy naprawdę.

Bardzo lubię powieści Amy Harmon i chętnie sięgam po każdą nową propozycję tej autorki. Nie pisze idealnie, niestety zdarzają się w jej książkach momenty przestoju czy nierówne tempa, które sprawiały, że nie zawsze czułam się w pełni usatysfakcjonowana jej historiami. A jednak zawsze przyciągały mnie emocje, prawda płynąca z treści przez co niedociągnięcia schodziły na drugi plan. Po "Z piasku i popiołu" również sięgnęłam z potrzeby poznania głębszych uczuć jakimi autorka wspaniale manewruje a nie spodziewałam się, że sama historia tak pozytywnie mnie zaskoczy.

Bez wątpienia to najlepsza powieść Amy Harmon, przynajmniej w mojej ocenie. W pełni wiarygodna, dojrzała, szczera, głęboka i przede wszystkim piekielnie poruszająca. Śledząc rozwój tej autorki od lat wiem, że nigdy nie idzie na łatwiznę, zawsze sięga po trudne tematy i nie boi się odsłonić negatywnych ludzkich cech. A jednak w swojej najnowszej powieści wyszła o krok dalej, napisała coś nie tylko realnie oddającego świat, ale przede wszystkim, opierając fabułę na prawdziwej historii, otwierającego czytelnikowi oczy na to co go otacza.

Fabuła sięga wstecz, do roku 1943, gdy Włochy stały się miejscem polowań Niemców na Żydów. To tam przyszli na świat Eva Rosselli i Angelo Bianco, wychowywani jako rodzeństwo a z czasem podzieleni przez politykę i religię. To losy tych bohaterów śledzimy przez całą fabułę z zapartym tchem, czasami nie mogąc powstrzymać łez wzruszenia, kiedy indziej drżąc ze strachu nad ich życiem. Angelo podążając drogą kapłaństwa stał się katolickim księdzem i ukrywając w klasztorze Żydów, znalazł także miejsce dla Evy. Ona czuła się jedną z wielu a chciała być tą wyjątkową. Nie spodziewała się, że szybko przyjdzie jej wykazać lojalność i miłość wobec swojego jedynego przyjaciela.

Główni bohaterowie podczas powieści wielokrotnie stawali w obliczu bardzo trudnych decyzji. Próbowałam postawić się na ich miejscu, ale chociaż byli dla mnie bardzo ważni a ich losy ani przez moment nie były mi obojętne, to nie mogłam w pełni odnaleźć się w taki tragicznie poprowadzonej historii. Nie dlatego, że nie rozumiałam ich bólu i cierpienia, ale właśnie dlatego, że zbyt dużo było tego wszystkiego i tylko stoją obok nich mogłabym poczuć to samo. Harmon sięga po czasy drugiej wojny światowej, czyli oblicze największej tragedii ludzkości, pokazując rolę kościoła w tym wszystkim oraz roli indywidualnej jednostki. I chociaż autorka podejmuje trudny temat - wychodzi jej to z zachwycającą precyzją oraz dojrzałością.

"Z piasku i popiołu" to powieść oparta na kontrastach, które w bardzo wyraźny sposób wzajemnie się uzupełniają. Miłość i nienawiści, dobro kontra zło, religia a polityka. Niby nic a jednak to historia bogata w wiele wartości, dojrzała i kierowana do świadomego czytelnika. Piękna, poruszająca, angażująca w fabułę muzykę, która dla głównej bohaterki jest całym światem. Jestem zachwycona tym co otrzymałam od Amy Harmon i mam nadzieję, że i Wy nie pozostaniecie obojętni.

wtorek, 14 kwietnia 2020

"Bez pożegnania" Agnieszka Lingas-Łoniewska

"Bez pożegnania" Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wyd. Burda Książki, Str. 350

 Kontynuacja bestsellerowego Bez przebaczenia podbije Wasze serca i wzruszy Was do łez.

Wojna nigdy nie będzie łatwym tematem, szczególnie gdy dotyczyć będzie wspomnień tych, którzy na własne oczy widzieli ogrom tej tragedii.

"Bez pożegnania" to kontynuacja "Bez przebaczenia", ale możecie śmiało czytać obie powieści bez zachowania chronologii. Przynajmniej ja tak zrobiłam i nie czułam się zagubiona z lekturze. Owszem, pojawia się kilka odniesień do wcześniejszych wydarzeń, ale łatwo można się domyślić powiązania pomiędzy nimi. Autorka po raz kolejny wypływa na znane dla siebie wody powieści obyczajowej, w której ludzkie problemy splatają się z rozterkami miłośnymi. 

Lubię sięgać po powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, ponieważ wbrew obietnicą trudnych czy życiowych tematów są bardzo lekkie i czyta się je błyskawicznie. To zasługa lekkiego pióra autorki, która prowadzi nas przez krótkie opisy, dobre dialogi i skupia się na kreacji bohaterów spychając na drugi plan niepotrzebne detale. W swojej najnowszej powieści również wykazuje się tym co najlepsze dla swojej twórczości chociaż sięga po bardzo poważny temat, co nie ukrywam, bardzo mnie zaciekawiło.

Zespół stresu pourazowego (PTSD) to coś co bardzo trudno sobie wyobrazić jeśli osobiście się z tym nie zmierzyliśmy. Wpływa na psychikę a przy tym na całe funkcjonowanie człowieka, który postrzega świat w innych barwach. Z takim problemem na pierwszym planie fabuły pojawia się Jacek Krall, który ciągle śni o wojnie. Nie może zapomnieć o tym co zobaczył i próbuje walczy z własnymi demonami tracąc świadomość. Niestety, nie jest to takie łatwe. Udaje się więc po pomoc do Piotra Sadowskiego w nadziej, że ten pomoże mu odnaleźć upragnione szczęście. Skierowany do Weroniki Szuwarskiej, psycholog z własnymi problemami nie spodziewa się, że ich wspólne sesje wpłyną kojąco na oboje.

Oczywiście nie obędzie się bez wątku romantycznego, który szybko wysunie się na pierwszy plan. Nie będzie jednak przy tym nachalny a wręcz życiowy i jakby wynikający z następstw kolejnych wydarzeń. Polubiłam głównych bohaterów, więc cieszę się, że potrafili sobie zaufać a ich życie zabarwione licznymi problemami dowiodło, że nikt nie jest pozbawiony demonów przeszłości. Wyjdzie to na jaw w trudnych wydarzeniach dla Sadowskiego i jego żony, ale o tym przekonacie się sięgając po powieść autorki.

Lekka i nieskomplikowana mimo podjętego trudnego tematu najnowsza powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej to historia o zbłąkanych duszach, które potrzebują zrozumienia i ukojenia. Łatwo zatem spróbować wyobrazić sobie losy tych dwojga i śledzić wydarzenia z zapartym tchem. Szczególnie, że emocji tu nie brakuje! To lektura w sam raz do przeczytania leniwym popołudniem z kubkiem gorącej herbaty w dłoni.

poniedziałek, 13 kwietnia 2020

"Złączeni nienawiścią" Cora Reilly

"Złączeni nienawiścią" Cora Reilly, Tyt. oryg. Bound by Hatred, Wyd. Niezwykłe, Str. 320

 Niecierpliwie wyczekiwana historia niezwykle niebezpiecznego mafiosa Matteo i niepokornej Gianny!

Czy jesteście gotowi na kolejną porcję niebezpieczeństw serwowanych przez Corę Reilly? Czy świat mrocznych zakamarków oraz złych charakterów przeraża Was w równym stopniu co intryguje?

Ostatnimi czasy pojawiło się wiele powieści z motywem mafijnym na czele, ale bez wątpienia Cora Reilly wiedzie prym w tym temacie. Wie jak pisać, by zaciekawić czytelnika i przede wszystkim potrafi oddać wszystkie istotne emocje. Nie mówiąc już o kreacji bohaterów, która wychodzi jej zaskakująco wiarygodnie i często przerażająco, gdy na pierwszym planie pojawiają się sami przestępcy. Autorka otwarcie kreśli charyzmatyczne charaktery, ukazuje oryginalność poszczególnych postaci i pozwala się z nimi utożsamić, gdy otwiera przed czytelnikiem możliwość psychologicznej analizy każdego z nich.

Pojawia się kluczowe pytanie, gdzie w tym bezwzględnym świecie miejsce na miłość? Odpowiedź jest jeszcze prostsza: w samym centrum wydarzeń. To już trzeci tom serii Born in Blood Mafia Chronicles, która nie zwalnia tempa, zaskakuje nas na każdym kroku i wciąga tak bardzo, że przez moment nie liczy się nic dookoła nas. Nie jestem wielką fanką tak rozległych cykli, ale cieszę się, że w perspektywie Rilley historia bohaterów gangsterskiego świata doczeka się jeszcze sporej liczby dalszych tomów.

Wielu bohaterów pojawiło się na pierwszym planie i zawsze myślę sobie: tych lubię najbardziej! Później jednak przychodzą następni i moje przekonania nie są już takie pewne, gdy po raz kolejny otrzymuję silnych, niezależnych i zadziornych bohaterów, których po prostu nie sposób nie polubić. Gianna i Matteo w trzeciej części przebijają wszystko swoimi ciętymi językami i temperamentami tnącymi jak brzytwa, dzięki czemu w ich towarzystwie nie ma miejsca na nudę a za to otwiera się perspektywa całej palety skrajnych emocji.

Gianna obiecała sobie, że nigdy nie podzieli losu swojej siostry i nie odda się obcemu mężczyźnie. Matteo natomiast poprzysiągł, że ożeni się z tą niepokorną kobietą wbrew wszystkiemu. Poprosił więc o rękę jej ojca na co ten ochoczo się zgodził. Jednak nikt nie zapytał Gianny o zdanie. Dlatego tuż przed ślubem dziewczyna wymyka się w świat i udaje do Europy, by tam rozpocząć nowe życie. Nie spodziewa się jednak, że Matteo nie spocznie, dopóki nie osiągnie tego co chce.

Świat pełen niebezpieczeństw, bezwzględnych zasad i mafiozów wydaje się nam na tyle odległy, że przyciąga nas do niego ta aura tajemniczości i zagrożenia. Szczególnie, gdy jest tak dobrze wykreowany. Cora Reilly wie co robi, świadomie kusi czytelnika mafijnym love story, rzuca go na głębokie wody i patrzy jak ten zatapia się w morzu wszystkich tych przeróżnych emocji. Właśnie za to ją uwielbiam. "Złączeni nienawiścią" na pewno zostanie w mojej pamięci jako ulubiony tom całej serii, ale już teraz z niecierpliwością czekam na kolejne części!

niedziela, 12 kwietnia 2020

"Droga do ciebie" Kandi Steiner

"Droga do ciebie" Kandi Steiner, Tyt. On the Way to You, Wyd. Kobiece, Str. 360

Wyrusza z nieznajomym na poszukiwanie swojego szczęścia.

Zastanawialiście się kiedyś co Was w życiu uszczęśliwia? Tak naprawdę i bezwarunkowo? A może jeszcze nie nadszedł taki czas ani podobne emocje?

Moja przygoda z Kandi Steiner rozpoczęła się od powieści "Słowo do ciebie". Autorka miło zaskoczyła mnie swoim lekkim stylem, wyrozumiałością i zrozumieniem otaczających nas problemów. Wykazała się także wysoką empatią co uważam za ważne w powieściach New Adult, ponieważ to na ludzkich problemach i sprzecznych emocjach opiera się cała historia. Jeśli nie przedstawi się tego wiarygodnie i bez udziwnień to powieść trafi do jednego worka z tymi o których szybko się zapomina. Na szczęście Steiner potrafi się obronić i jej "Droga do ciebie" wyróżnia się z tłumu.

To co zaskoczyło mnie na początku to prostota głównego motywu. Autorka próbując przekazać swoim czytelnikom, że życie składa się z detali i drobiazgów, że nie trzeba szukać daleko, by odnaleźć coś ważnego, że patrzymy w przyszłość zapominamy o teraźniejszości wprowadza na scenę główną bohaterkę, która reprezentuje wszystkich nas. Cooper bowiem uważa, że jej życie jest udane a ona sama ma pod ręką wszystko to co daje jej radość. Ukochany pies, książki w których zaczytuje się godzinami oraz ćwiczenia z jogi. Czy można chcieć czegoś więcej od życia? Jednak spotkanie z przypadkowym nieznajomym szybko uświadamia jej, że nie potrafi odpowiedzieć na krótkie pytanie co tak naprawdę ją uszczęśliwia. Nic dziwnego, ponieważ poznając jej historię widzimy, że krótkie momenty radości nie przekładają się na całe jej życie.

Patrząc na losy Cooper widzę samą siebie. Może nie dosłownie, ale emocje z jakimi się boryka, pytania bez odpowiedzi oraz nastawienie jest tym co mogę bardzo łatwo zrozumieć. Autorka przedstawia ją niesamowicie wiarygodnie, wszystkie uczucia widoczne są na pierwszy rzut oka a trudna przeszłość dziewczyny tylko dodaje wszystkiemu mocniejszego wydźwięku. Podobnie jest z Emery'm, tajemniczym nieznajomym z baru, który w punkt trafia z pytaniem o to co daje jej radość i który zabiera dziewczynę w podróż jej życia. On również ma swoje problemy, swoje tragedie oraz przykre doświadczenia, dzięki czemu dorównuje dziewczynie pod względem ważności kreacji.

Motyw drogi to coś co uwielbiam w literaturze. Lubię patrzeć jak pod wpływem zdobytych w czasie drogi doświadczeń bohaterowie zdobywają nowe doświadczenia oraz dynamicznie zmieniają się na lepsze. W tej powieści właśnie ten motyw odgrywa konkretną rolę i wydaje się być najważniejszy. Każdy przystanek uczy Cooper i Emery'ego czegoś nowego, pozwala inaczej spojrzeć na tematykę niepełnosprawności, depresji czy trudnej przeszłości a ja podróżując wraz z nimi również czułam, że wzbogacam swoje postrzeganie świata. Historia sama w sobie jest może niepozorna, ale niesie ze sobą wiele wartości.

Masa przeróżnych emocji od śmiechu po łzy wzruszenia, cudowni bohaterowie oraz historia od której ciężko się oderwać. Tak prezentuje się "Droga do ciebie", czyli historia którą ogromnie Wam polecam. Wraz z bohaterami wyruszyłam w mentalną podróż, by znaleźć odpowiedź na kluczowe pytanie i mam nadzieję, że tak jak oni znalazłam prawidłową odpowiedź. A Wy zaryzykujecie? Spróbujecie? Mam nadzieję, ponieważ naprawdę warto - to idealna propozycja książki dla kobiet.

sobota, 11 kwietnia 2020

"To nie jest, do diabła, love story" Julia Biel

"To nie jest, do diabła, love story" Julia Biel, Wyd. Media Rodzina

 Pełna ciętego humoru i niebanalnego uroku seria, w której się zakochasz! 

O czym jest historia z tak sugestywnym tytułem? Czy to powieść o miłości tylko z niepewnym zakończeniem? A może to lektura bez żadnego wątku romantycznego?

Przyznam, że byłam ogromnie ciekawa tej powieści. O autorce wcześniej nic nie słyszałam, wiec dopiero przy dużym rozgłosie jej powieści zaczęłam zastanawiać się czy to propozycja dla mnie. Lubię historie młodzieżowe, New Adult zawsze będzie dla mnie bliskim gatunkiem a w zapowiedziach przejawiała się obietnica ciętego poczucia humoru, jak więc nie skorzystać? Postanowiłam zaryzykować i chociaż historia jest zupełnie inna niż to co obiecywano mi w zapowiedziach to mimo wszystko nie żałuję.

Ella Beck, siedemnastoletnia bohaterka, mocno różni się od swoich rówieśników. Jest indywidualistkom mocno stąpającą po ziemi i idzie przez życie z konkretnie wyznaczonym celem. Niestety nie spodziewa się, że pewnego dnia wszystko stanie na głowie, gdy w wyniku rodzinnych zawirowań przeprowadzi się do Poznania i trafi do tamtejszego liceum. Nie spodziewała się również, że na jej drodze stanie Jonasz, który wstrząśnie jej zasadami i sprawi, że wszystko przestanie być takie oczywiste.

Ta znajomość nie każdemu się podoba. Nic dziwnego, bo wydaje się, że mają oni na siebie bardzo zły wpływ. Decydują się na realizacje diabolicznego planu, chociaż nie wspominają o kilku tajemnicach a jak się później okaże, będzie to niosło ze sobą przykre konsekwencje. Nie zdradzę Wam co wymyślili ani dlaczego postąpili tak czy inaczej, ale przyznam, ze to sympatyczni bohaterowie, ciekawie wykreowani i faktycznie zabawni, z ciętymi językami i sarkastycznym poczuciem humoru, więc miło było mi spędzać czas w ich towarzystwie oraz obserwować nić porozumienia jaka zaczęła łączyć tą dwójkę.

Fabuła jest ciekawa, bohaterowie skupiają na sobie uwagę, jednak prawdę mówiąc przez całą historię nie wyłapałam jej kluczowego sensu. Opowieść, która nie zmierza w żadną konkretną stronę, w dodatku niestety pozbawiona wiarygodności. Autorka dała ponieść się wyobraźni i zamiast postawić na ludzkie podejście do sprawy to jak na mój gust zbyt mocno wszystko idealizowała. Za dużo było tego dobrego, nawet gdy pojawiały się jakieś złe momenty co nie wpłynęło na dynamikę postaci, ponieważ ani Ella ani Jonasz nie uczyli się na błędach. To nie jest jednocześnie coś co przekreśla powieść czy sprawia, że nie mogę jej polecić - czasami i ja lubię takie słodziutkie historie.

"To nie jest, do diabła, love story" to tytuł trochę przewrotny, bo jak dla mnie to właśnie prosta historia o miłości. Prosta, nieskomplikowana, urocza i słodka zabawia nas perypetiami głównych bohaterów i pozwala zająć myśli czymś co nie jest ponurą rzeczywistością. Kwestią gustu jest czy właśnie taka książka Was interesuje, ja nie żałuję wyboru i chętnie sięgnę po drugi tom.

piątek, 10 kwietnia 2020

"Zmyślenie" Jess Ryder

"Zmyślenie" Jess Ryder, Tyt. oryg. The Dream House, Wyd. Burda Książki, Str. 368

 Wydaje się to niemożliwe, ale kolejna książka Jess Ryder wkręca jeszcze bardziej niż "Wszystkie nasze tajemnice".

Lubicie thrillery i powieści pełne zaskoczeń? Szukacie wrażeń, emocji oraz potrzebujecie książki, która pozwoli Wam zapomnieć o otaczającym świecie? W takim razie koniecznie przyjrzyjcie się propozycjom od Jess Ryder!

Pierwsza jej powieść, czyli "Wszystkie nasze tajemnice" bardzo miło mnie zaskoczyła. Doskonale bawiłam się podczas lektury, nie mogłam oderwać się od czytania i nawet po zamknięciu ostatniej strony nie mogłam przestać myśleć o tym co się wydarzyło. Nie mogłam również przejść obojętnie obok najnowszej książki Ryder i sięgając po "Zmyślenie" miałam ogromne oczekiwania. Szybko przekonałam się, że zostaną one spełnione i to z nawiązką.

Autorka szybko dostosowuje się do potrzeb czytelników i utrzymując swoje historie w klimacie mrocznych thrillerów zaskakuje nas na każdym kroku. Pierwsza jej książka była dobra, ale druga wydaje się być rewelacyjna! Nie brakuje w niej zwrotów akcji, dziwnych wydarzeń dających do myślenia czy bohaterów, którzy ewidentnie coś ukrywają. Nie brakuje także ciężkiego klimatu mroku wiszącego w powietrzu czy postaci pojawiających się znienacka. Obietnica na okładce głosiła, że wszyscy kłamią i chyba to najbardziej namówiło mnie na lekturę - ta potrzeba poznania prawdy, rozwikłania zagadki - choć nie spodziewałam się, że kłamstw i sekretów będzie aż tak dużo.

Wszystko rozpoczyna się niewinnie, od przeprowadzki z Londynu do małego miasteczka. To miało być spełnienie marzeń Stelli, bo w końcu znalazła wymarzony dom. Jack zgodził się na wszystko bez narzekań, nie przeszkadzały mu dojazdy czy ciągnący się w nieskończoność remont. Ale czy nie chodziło właśnie o to, że nowe decyzje pozwalały mu zatuszować późne powroty do domu? I dlaczego tak chętnie zdecydował się przygarnąć pod swój dach uciekającą przed mężem Lori? W dodatku nowy dom małżeństwa wydaje się co raz bardziej przerażający, gdy powoli wyjawia wszystkie swoje tajemnice.

Nie mogę poukładać sobie w głowie myśli, nie mogę przestać analizować i łączyć konkretnych faktów. Czuję się pozytywnie zaskoczona, ponieważ dopiero w finale zrozumiałam jak bardzo mylne były moje pierwsze założenia i podejrzenia. Autorka stworzyła historię w pełni wiarygodną a jednocześnie przypominającą niemalże literaturę grozy, gdy z czasem dom staje się jednym z głównych bohaterów. Tylko jak można się na nim skupić, gdy Stella, Jack i Lori tak silnie próbują ukryć coś bardzo ważnego i jednocześnie koncentrują na sobie całą uwagę czytelnika? Nie chcę zbyt wiele zdradzać, nie chcę nakierować Was w żadną stronę, bo wielką przyjemnością czytania jest odkrywanie kolejnych elementów tej niecodziennej historii, ale zapewniam - warta jest uwagi!

To była istna petarda! Ta powieść wiska w fotel, zapiera dech i pokazuje jak trzeba pisać dobre thrillery. "Zmyślenie" miesza w głowie, sprawia że trudno powiedzieć kto kłamie a kto mówi prawdę, gdy wydaje się, że tajemnice napierają na nas z każdej strony i to niezwykle mocno. Doskonale bawiłam się podczas lektury i powiem tylko jedno: Jess Ryder, proszę o więcej!

czwartek, 9 kwietnia 2020

"Zdarzyło się wczoraj" Maura Ellen Stokes

"Zdarzyło się wczoraj" Maura Ellen Stokes, Tyt. oryg. Fadeaway, Wyd. Kobiece, Str. 312

Poruszająca i trafiająca prosto w serce, szczera opowieść o młodej dziewczynie, która musi zmierzyć się z utratą najbliższej przyjaciółki.

Nikt nie spodziewał, że dojdzie do tragedii. Po prostu się stało a jednak świat się nie zatrzymał i biegł według ustalonego wcześniej planu. "Zdarzyło się wczoraj" zaskakuje oraz daje do myślenia.

Maura Ellen Stokes sięga po temat o którym należy mówić. Nie jest łatwo opowiadać o bolesnych doświadczeniach, niektórym nawet bardzo trudno mówić o stracie, bo wolę zamknąć się w sobie i udawać, że nigdy nic się nie zdarzyło. Każdy z nas inaczej reaguje w momencie największej tragedii, bo każdy z nas jest inny. Ale jednocześnie wszyscy potrzebujemy zrozumienia, wyjaśnienia, poczucia że w danej sytuacji nie jesteśmy sami. Utrata bliskiej osoby wydaje się najciężej wpływać na osoby w młodym wieku, jeszcze niedoświadczone przez życie, gotowe na wszystko co dobre, dlatego bardzo się cieszę, że autorka ostawiła na młody wiek swoich bohaterów i że wyszła z przekazem, by nieść pocieszenie.

Poznajemy czternastoletnią Sam, która cieszy się tym co ma. Kocha sport, szczególnie koszykówkę i cieszy się, że tą pasję może dzielić wspólnie ze swoją przyjaciółką Regan. Dziewczyny łączy silna nić porozumienia, wsparcia i dziecięcej miłości. Wiedzą, że mogą na sobie polegać i że ich wspólnie wyjawione sekrety pozostaną bezpieczne pod opieką tej drugiej. Obie wiedzą również, że ich przyjaźń przetrwa zawsze. Niestety pewnego dnia wszystko burzy się niczym domek z kart, gdy Regan niespodziewanie umiera a Sam pozostaje sama, zdana na własne emocje i ciężkie chwile.

Autorka prezentuje obraz wiarygodnej nastolatki. Trochę naiwnej, trochę męczącej, trochę zbyt zapatrzonej we własne marzenia. I chociaż nie połączyłam się emocjonalnie z Sam to mimo wszystko chętnie śledziłam jej historię. Być może nie jestem już grupą wiekową do której dotrze główna bohaterka, ale inaczej jest już z samym przesłaniem czy fabułą, która zmierza w prostym kierunku choć z nieoczywistym wątkiem.

Po śmierci Regan Sam zostaje zdana na siebie w szkole i widzi jak ludzie patrzą na nią w inny sposób. Ciężko jej poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, więc pewnego dnia, czy to za sprawą własnej podświadomości czy może przemożnej chęci ostatniego kontaktu z przyjaciółką - słyszy głos Regan. Nic w tym dziwnego, że młoda bohaterka próbuje sobie radzić na swój sposób z całą tą tragedią i podoba mi się podejście autorki, które pokazuje, że nie ważne jak, ważne by iść do przodu, by zobaczyć, że z każdym dniem jest co raz lepiej, jaśniej, łatwiej. Rok szkolny w którym toczy się cała akcja przemija, pokazuje jaka zmiana zachodzi w młodej bohaterce i chociaż finał jest niezwykle wzruszający to jednocześnie czegoś nas uczy.

Dużo jest emocji w tej powieści i na pewno poruszy serca wielu czytelników niezależnie od wieku. Chociaż główna bohaterka nie trafiła do mnie tak jakbym tego chciała to mimo wszystko cieszę się, że autorka zdecydowała się właśnie na taką kategorię wiekową Sam. Młode pokolenie potrzebuje takich książek a bez wątpienia "Zdarzyło się wczoraj" zasługuje na to, by ją czytać i polecać dalej. W kategorii nowości rzuca się w oczy piękną okładką, ale to treść zasługuje na największą uwagę.