wtorek, 30 lipca 2013

"Dziewczyna, która igrała z ogniem" Stieg Larsson

Autor:  
Tytuł: Dziewczyna, która igrała z ogniem
Tytuł oryginału: Flickan som lekte med elden
Wydawnictwo: Czarna Owca
 Liczba stron: 704

Drugi tom kultowej trylogii Stieg'a Larsson'a wprowadza nas w inną problematykę, niż ta, którą poznaliśmy w tomie "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet".
Tym razem na plan pierwszy wysuwa się postać charakterystycznej Lisbeth Salander, która w pierwszym tomie ukazała się jako osoba o własnym światopoglądzie i dekalogu zasad ustalonych według jej mniemania. Jednak tom pierwszy ukazuje nam wyłącznie zarys bohaterki, zachęcając do zagłębiania się w jej przeszłość i osobowość.
Taką okazję daje nam właśnie tom drugi.

„Nigdy nie zadzieraj z Lisbeth Salander. Jej nastawienie do świata jest takie, że jeśli ktoś grozi jej pistoletem, ona załatwi sobie większy.”

Lisbeth po wydarzeniach z tomu pierwszego znika na rok, nie dając żadnych znaków życia i nie żegnając się z nikim. Podróżuje do miejsc, które ją fascynują i odwiedza spokojne zakamarki świata, gdzie może uciec od społeczeństwa i spokojnie spacerować odludnymi plażami. Nieplanowane roczne wakacje niosą ze sobą wiele przygód. Lisbeth przebywa w hotelu, który jest atakiem najstraszniejszego huraganu od lat. Tam również nawiązuje się lekki romans pomiędzy nią, a młodszym i mniej doświadczonym szesnastolatkiem. Ponadto Lisbeth poznaje nietypową parę, w której dominacja męża nie daje Salander spokoju. Właściwie to nie jej sprawa, ale czy można pozostawić znęcającego się nad żoną pastora bezkarnie?
Lisbeth po powrocie z wakacji zmienia gruntownie swoje życie. Odkąd nie musi się martwić o gotówkę, a jej opiekun prawny nie zagraża już w żaden sposób może żyć tak jak ma ochotę.
Jest tylko jeden problem. Ktoś dopuszcza się morderstwa przyjaciół Mikaela Blomkvista, dawnego partnera Lisbeth, a po dogłębnym śledztwie policji wychodzi na jaw, iż opiekun prawny Salander padł ofiarą morderstwa tego samego przestępcy.
Jaką rolę odgrywa w tym wszystkim Lisbeth? Czy mogłaby się dopuścić morderstwa trzech osób?
Losy Mikaela i Lisbbeth ponownie się splatają, jednak tym razem w zupełnie innych okolicznościach. Lisbeth ścigana jest listem gończym i okrzyknięta psychopatycznym mordercą. Mikale musi wyjaśnić sprawę na własną rękę i powiązać okoliczności tak, aby odkryć powiązanie Lisbeth ze sprawą.
Adwokat Bjurman łamie zasady, które wyłożyła jasno Lisbeth. Jakie poniesie za to konsekwencje?
Czy sprawa definiowana jako "Całe Zło" zostanie wyjaśniona?
To wszystko i wiele więcej czeka na czytelnika w drugim tonie kultowej trylogii.

„Lisbeth Salander nienawidzi mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet.”

Fenomenem trylogii Stieg'a Larsson'a jest postać Lisbeth Salander - nietypowej researcherki. Jej postawa pozostawia wiele do życzenia, ale tym samym sprawia, że "Millennium" odbiega od formy typowego kryminału, gdzie dobra i zła strona walczą o wypłynięcie na powierzchnię w chwale i wygranej.
Lisbeth jest osobą kontrowersyjną, ale uważam, że bez niej książka nie odniosłaby takiego sukcesu. Kiedy w książce pojawia się bohater odbiegający konwencją od typowej formy postrzegania postaci literackiej wiadomo, że książka będzie dobra.
Tym samym Salander zachęca do sięgnięcia po kolejny, drugi tom serii "Millennium" nie tyle ze względu na zagadkę do rozwiązania, a właśnie na wgląd jej postaci.
Przyznam, że "Dziewczyna, igrała z ogniem" nie przebija swojego poprzednika, czyli "Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet". W tym tomi zagadka nie jest już tak ciekawa, choć czytelnik w dalszym ciągu z chęcią zagłębia się w całą sprawę.
Poprzez fakt, iż czytelnik odkrywa trochę więcej faktów z życia Lisbeth Salander książka staje się ciekawa i wciągająca, jednak nie tak dobrze ukazana historia pociąga za sobą w dół fabułę.
Mimo to książka dalej stanowi fenomen wśród powieści kryminalnej, przez co polecam drugi tom wszystkim, którzy czują niedosyt po pierwszym spotkaniu ze Stieg'iem Larsson'em w "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", a także tym, którzy uwielbiają postać Lisbeth Salander i maja ochotę na odkrywanie jej tajemnic.

Ocena: 4/6

 W serii:
1. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet",
2. "Dziewczyna, która igrała z ogniem",
3. "Zamek z piasku, który runął",

niedziela, 28 lipca 2013

Stos książkowy 2.

W ostatnim czasie przygarnęłam do siebie kilka nowych pozycji. Co prawda zawzięcie czytam teraz trylogię "Millennium" o objętości dość pokaźnej, jednak moje ksiązki nie uciekną.
Uwielbiam kupować wszystko co możliwe i interesujące z promocji i przecen. W dodatku sam fakt kupienia nowej książki jest w moim przypadku mile widziany.

1. "Jak upolować faceta" Janet Evanocich,
2. "Tak blisko" Tammara Webber,
3. "Delirium" Lauren Olivier,
4. "Jumpre" Steven Gould,
5. "Trzy metry nad niebem" Frederico Moccia,
6. "Trafny wybór" J.K. Rowling,
7. "Intruz" Stephenie Meyer,
8. "Trening konia skokowego" Elmar Pollmann-Schweckhorst,
Nie za dużo, ale zawsze. Choć ośmielę się stwierdzić, że nawet po zakupie stu, dwustu, trzystu książek byłoby mi mało. Za krótkie życie, za dużo książek. 
Jednak to nie przeszkadza mi w kupowaniu co raz to nowszych pozycji. I bardzo lubię wymiany książek  innymi użytkownikami. Zawsze można dzięki temu nabyć nowe znajomości.
A tymczasem powracam do "Millennium" tom drugi - "Dziewczyna, która igrała z ogniem".

sobota, 27 lipca 2013

"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Stieg Larsson

Autor:
Tytuł: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
Tytuł oryginału: Män som hatar kvinnor
Wydawnictwo: Czarna Owca
 Liczba stron: 640

On ma cel, ona żyje chwilą...
On wypełnia zadanie, ona dobrze się bawi...
On ma zasady, ona je łamie...
Razem stanowią zespół...
Razem są  niepokonani.

 "Przypomniała sobie, że ona wie o nim wszystko, a nie na odwrót. Wiedza to władza." 

W życiu stawiamy przed sobą cele, do których sumienie dążymy. To one zaprzątają nasze myśli i spędzają nam sen z powiek. To one pozwalają się nam realizować.
Mikael Blomkvist, wydawca czasopisma „Millennium” miał niezbite dowody, dzięki którym mógł osiągnąć zawodowy cel i zdemaskować nieczyste zagrania znanego biznesmena. Dowody okazały się niewystarczające, a Mikael posądzony o zniesławienie. Otrzymał karę w postaci trzech miesięcy więzienia.
Dziennikarz posądzony o czyn haniebny w jego zawodzie musi odejść w cień i pozwolić „Millennium” wrócić do dawnej świetlności. Jednak kiedy już wypowiedziało się wojnę komuś wpływowemu, nie można się już wycofać.
Mikael nie wierzy w niewinność swojej ofiary i choć, jak sam mówi ucieka z podkulonym ogonem nie rezygnuje ze swojego celu.
Kiedy jego kariera stoi pod znakiem zapytania bohater otrzymuje niecodzienną propozycję – ma podjąć się odnalezienia zaginionej w 1966r. Harriet Vanger. Zleceniodawcą jest wpływowy właściciel wielkiego koncernu i członek rodziny Harriet, jedyny, którego obchodzą losy dziewczyny. Mikael pod przykrywką pisania rodzinnej kroniki Vangerów otrzyma wgląd we wszelkie możliwe dokumenty związane z rodziną zaginionej.
Jednak czy można odnaleźć mordercę po ponad czterdziestu latach?
Mikael podejmuje się zadania, choć wie że nie zdoła wyjaśnić zagadki Harriet. Do całej sprawy podchodzi sceptycznie, aż do czasu kiedy następuje przełom w jego osobistym śledztwie. Odkrywa coś, co pominęła policja wiele lat temu.
Sprawa zaczyna się komplikować, a bohater co raz mocniej angażuje się w powierzone mu zadanie.
Do pomocy otrzymuje ambitną i nietuzinkową asystentkę – researcherkę Lisbeth Salander.
Razem stanowią zespół. Razem odkrywają sekret Vangerów. Ich duet jest niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju.

"Przez lata przysporzyłem sobie wielu wrogów. Nauczyłem się jednego: nie podejmuj walki kiedy wiesz, że z pewnością przegrasz. Ale nigdy nie pozwól, żeby komuś kto Cię znieważył uszło to na sucho. Czekaj na stosowny moment i oddaj kiedy znajdziesz się w dużo lepszej sytuacji, nawet jeśli nie pragniesz odwetu." 

„Millennium” to kryminał o niepowtarzalnej konstrukcji.
Mimo swojej objętości, choć wizualnie powinien zniechęcać, sprawia, że czytelnik chce więcej i więcej. Fabuła rozwija się z doskonale zaplanowaną i rozłożoną precyzją. Każdy szczegół jest dopracowany, a wszelkie fakty i wydarzenia są tak sformułowane, że czytelnik nie może oderwać się od lektury.
„Millennium” okrzyknięto bestsellerem z powodu nietuzinkowych postaci. Siteg Larsson dokonał trudnej rzeczy – ukazał bohaterów tak, że każdy z nich wyróżnia się charyzmą u przebija się do czytelnika doskonałą kreacją. Świadczy to o doskonałym warsztacie literackim autora.
Doskonała kreacja Lisbeth Salander przyciąga uwagę czytelnika jeszcze bardziej niż fabuła, choć bohaterka postacią drugoplanową. Nie sposób jej nie zauważyć. Nietypowy styl i zachowanie, pozostawiają wiele do życzenia irytując i zachęcając jednocześnie. Bez Lisbeth trylogia nie byłaby tak efektowna.
Larsson prowadzi czytelnika przez fabułę w sposób lekki i przyjemny. Czytając „Millennium” ma się wrażenie, że odbiega od typowej formy kryminału. W momencie, kiedy czytelnik zapoznaje się z fabułą, która nie wymaga szerszej interpretacji sytuacji, autor zaskakuje wprowadzając przełom w śledztwie czy wyjawiając sekrety bohaterów, które nie powinny ujrzeć światła dziennego.
Dużym plusem jest fakt, że brakuje tutaj typowego i co raz częściej powtarzanego w literaturze miłosnego wątku. Bohaterowie co prawda mają swoje za uszami, jednak czytelnik może śmiało zająć się historią Harriet i wątkiem kryminalnym. Na pierwszym planie bowiem jest to co w kryminale najważniejsze. Bohaterowie co jakiś czas wspominają o miłosnych podbojach, jednak pomiędzy Lisbeth a Mikaelem nie dochodzi do wymiany słodkich słówek o miłości i uczuciach, a bohaterowie nie padają sobie w ramiona już od pierwszych stron jak zakochane gołąbki. Nic z tych rzeczy, to kryminał pełną parą, nikt tu nie znajdzie powiązania z tanim romansidłem.
Mimo, iż zagadka Harriet nie jest nowym tematem literackim, to z przyjemnością zagłębia się w tajniki jej historii. Ponadto wszystko jest doskonale przemyślane i nie brakuje elementów wywołujących dreszcze, zapierających dech i mrożących krew w żyłach. W całej historii brak czasu na nudę.
Nie należy również zapominać o języku lektury. Nie mogę pozbyć się przekonania, że jest on niepowtarzalny, dokładnie tak jak całe dzieło Larssona. Choć język nie wyróżnia się niczym szczególnym, układ zdań i wypowiedzi bohaterów stanowią jedną z głównych atrakcji lektury.
Pierwszą część trylogii „Millennium” polecam wszystkim tym, którzy szukają odskoczni od typowych powieści kryminalnych. Stieg Larsson stworzył dzieło, które nie bez powodu okrzyknięto światowym bestsellerem.
To obowiązkowa lektura dla miłośników trzymającej w napięciu akcji, która nie pozwala czytelnikowi odjeść aż do ostatnich stron.

Ocena: 5/6


 W serii:
1. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet",
2. "Dziewczyna, która igrała z ogniem",
3. "Zamek z piasku, który runął",

czwartek, 25 lipca 2013

"Światła pochylenie" Laura Whitcomb

Autor:
Tytuł: Światła pochylenie
Tytuł oryginału: A Certain Slant of Light
Wydawnictwo: INITIUM
Liczba stron: 232

„Biblioteka pachnie starymi książkami, tysiącem skórzanych drzwi do innych światów. Słyszę ciszę niczym umysł Boga. Czuję czyjąś obecność na pustym krześle obok. Bibliotekarz patrzy na mnie podejrzliwie. Biblioteka to święte miejsce, a ja siedzę ze świętym patronem czytelników. Pulsująca bogini światła przenika przeze mnie niczym […] niczym od razu zapomniana chwila wieczności. Nie ma jej. Czuję stęchliznę, słyszę tykanie zegara, widzę puste krzesło. Jeśli ktoś mnie teraz spyta, odpowiem, że bibliotek to po prostu miejsce, gdzie nie można posłuchać muzyki, ani jeść. Nie ma jej. Biblioteka jest do dupy.”

Chętnie sięgam po książki, które są mniej znane lub z założenia stanowią kompletny niewypał.Nie przepadam za książkami pełnymi rozgłosu i pochwał nad ich wspaniałą formą i treścią.
Zazwyczaj lektura ma swój początek w okładce i tytule, które stanowią swoistego rodzaju wstęp do fabuły. Tym razem opis książki nie mówi czytelnikowi nic, a okładka stanowi totalną abstrakcję po przyrównaniu do wiadomości jakie można zebrać z tylnej części. Przyznam, ze wizualnie wpadła mi w oko. Kolory całkiem ładnie się komponują. Dużym plusem jest fakt, że nie widać twarzy dziewczyny ze zdjęcia. Nie lubię kiedy okładki sugerują wygląd bohaterów. To nie o to chodzi w czytaniu, przecież książki mają pobudzać naszą wyobraźnię, a nie stawiać nas przed faktem dokonanym. Tytuł lektury stanowi pewnego rodzaju zagadkę. Cóż, przyznam, że długo główkowałam o czym mogłoby to być, gdybym opierała się na samym tytule i stawiałam raczej na motyw o Aniołach. Dopiero po przeczytaniu książki odkryłam sekret zarówno tytułu jak i okładki.

Główną bohaterka ma na imię Helen, i jest kimś nietypowym; bowiem Helen jest duchem. Jako duch z gatunku nawiedzających ludzi, musi mieć swojego Gospodarza, którego będzie miała zawsze na oku. Nie wolno jej go opuścić, gdyż w tedy pojawia się ból silny i niewyobrażalny. Helen przebywa wraz e swoim Gospodarzem, nauczycielem języka angielskiego w klasie, podczas trwania lekcji kiedy całe jej życie pod postacią ducha wywraca się do góry nogami. Marzyła o tym, aby z kimś porozmawiać i zostać usłyszaną, aby kogoś dotknąć i przekazać mu ten dotyk. Po raz pierwszy od ponad stu lat, ktoś na nią patrzył; na nią, nie przez nią na przedmiot znajdujący się gdzieś opodal niej.
Los bohaterów łączy w sposób szybki i pozbawiony przeszkód. Choć może nie do końca - on, w ciele człowieka, ona pod postacią ducha. Co musi zrobić Helen, aby móc żyć wraz ze swym ukochanym? I jakie przygody na nich czekają?

„To nie był sen. Wiatr pachniał jaśminem, światło nakrapiane było cieniem ruchomych liści, drozdy nawoływały się nawzajem. Wszystko jaskrawiło się szczegółami. A ja nie byłam cieniem. Byłam równie prawdziwa co ogród, który rozkwitał wokoło.”

Plusy? Oczywiście. Lekka fabuła i styl sprawiają, ze powieść czyta się zaskakująco szybko i przyjemnie.Bohaterowie zarysowani również w sposób lekki, jednak to zbliża czytelnika do ich postaci. Wszystko przewija się w sposób naprawdę bardzo lekki, przez co książkę czyta się z wielką przyjemnością.
Jak dla mnie największym plusem jest wspaniale zarysowana dusza głównej bohaterki i jej zamiłowanie do literatury. Czytelnik czytając "Światłą pochylenie" natrafia na piękne opisy oddające cały szacunek dla biblioteki i książek.
Mankamenty może stanowić fakt, że akcja nie jest zawiła i nie rozwija się w zaskakującym tempie. Brak zwrotów akcji i wielu bohaterów sprawia, że nie jest to wielki kunszt literacki. Wszystko toczy się łatwo i szybko, choć można było pociągnąć fabułę mocniej, aby zarysować konkretny kontekst.

Mimo to książkę polecam na obecny wakacyjny okres wszystkim tym, którzy chcą przeczytać coś lekkiego. Książka opowiada o pięknej historii miłości i dzięki swojej prostocie nadaje się do czytania w każdej chwili, a lekka forma i brak obszernej treści ułatwiają zabieranie książki w każde miejsce.

Ocena: 4/6

środa, 24 lipca 2013

"Zawsze przy mnie stój" Carolyn Jess-Cooke

Autor:
Tytuł: Zawsze przy mnie stój
Tytuł oryginału: The Guardian Angel's Journal 
Wydawnictwo: Otwarte
 Liczba stron: 320 

Kiedyś książki o Aniołach nie wpływały na mnie w najmniejszym stopniu. Tematyka zaświatów i życia po śmierci nigdy mnie nie przekonywała. Anioł w książkach pojawiał się stosunkowo rzadko, przez co malała możliwość naszej konfrontacji. Kiedy w młodzieżowych książkach zaczęła się pojawiać tematyka Anioł kontra Demon, a co za tym idzie dobro kontra zło zaczęłam sięgać po tego typu powieści z czystej ciekawości. Temat szybko się rozprzestrzeniał a ja chciałam pozostać na czasie. Z czasem tematyka dobra i zła stała się moim ulubionym motywem w książce. Jednak dalej nie mogłam się przekonać do książek o samych Aniołach.
Przyznam, że po książkę „Zawsze przy mnie stój” sięgnęłam dzięki pięknej okładce, co nie powinno dziwić. Jej wizualny styl kusi czytelnika i zaprasza do zapoznania się z treścią fabuły. Okładka została perfekcyjnie zaplanowana i pozbawiona zbędnych haseł reklamowych co już jest dużym plusem. Jednak w tym przypadku również fabuła zostaje w niewielkim stopniu zatajona przed czytelnikiem. W większości powieści dzieję się tak, iż skrót wprowadzający do książki zamieszczony na tylnej części okładki zdradza połowę fabuły. W tym przypadku po przeczytaniu wszelkich wstępów dalej nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, przez co fabuła była dla mnie miłym zaskoczeniem.

„Każdy człowiek boryka się w życiu z jedną prawdą, której nigdy w pełni nie pojmie. Musi przerabiać wciąż te same lekcje, popełniać takie same błędy, zanim ich sens dotrze wreszcie do jego świadomości.”

Margot prowadziła życie, które nie mogło szczycić się dobrą renomom. Nieudane małżeństwo, syn kryminalista, alkohol. Nie dokonała niczego,  czego mogłaby być dumna. Jednak teraz to wszystko nie ma już znaczenia. Margot nie żyje. Po śmierci w jednej chwili stoi nad swoim martwym ciałem zdezorientowana, aby w następnej znaleźć się w pozaziemskim świecie. Niestety, Margot nie może pozwolić sobie na życie wśród Aniołów i wieść spokojną pozaziemską egzystencję. Otrzymała zadanie, które musi wypełnić – stała się Aniołem Stróżem Margot, samej siebie. W tym przypadku musi otrzymać nowe imię, więc pod postacią Ruth strzeże Margot od chwili narodzin. Tym samym bohaterka na nowo poznaje swoje życie, jednak tym razem może przyjrzeć się wyborom, które dokonywała. Niestety, nie może już na siebie wpływać, choć bardzo chce. Celem Ruth jest sprawowanie opieki nad Margot, która kiedyś była nią i która popełniła podczas swojego życia wiele niewybaczalnych błędów. Musi strzec się demonów, które niepostrzeżenie towarzyszą ludziom jak Anioły, choć potrafią być subtelniejsze i bardziej wpływowe zarazem. Czy Ruth ocali samą siebie? Czy sprosta postawionemu przed nią zadaniu i nie zawiedzie Boga? 

„Aniołowie Stróże, jak wszyscy dobrze wiemy, tysiące razy zapobiegają naszej śmierci. Obowiązkiem Anioła Stróża jest chronić człowieka przed nieodpowiedzialnymi słowami, złymi uczynkami oraz ich następstwami. To my, aniołowie, dbamy o to, żeby nie było przypadków. Ale zmiany to nasza specjalność. Dokonujemy ich w każdej sekundzie, każdej minucie, każdego dnia.”

Uwielbiam książki, które odbierają mi sen z powiek. Czytając „Zawsze przy mnie stój” nie mogłam się oderwać. Dużym plusem jest fakt, iż główna bohaterka nie jest nastolatką, która nie wie jak postąpić, co zrobić i nie poznajemy jej życia w szkole, wśród przyjaciół i z chłopakiem. Cały ten powtarzający się we współczesnej literaturze motyw w ogóle tu nie występuje. Bohaterka to dorosła kobieta, która potrafi dostrzec konsekwencje swych czynów. Autorka odeszła także od ponadczasowej zasady iż główna bohaterka musi być dobra. Zarówno w swoim ludzkim życiu i tym już po śmierci Margot nie jest osobą odpowiedzialną i godną zaufania. Jej punkt widzenia zmienia się w momencie kiedy zostaje własnym Aniołem Stróżem, jednak i w tym czasie ulega wielu pokusom.
Jestem pod wielkim wrażeniem tej książki i z całego serca polecam ją wszystkim czytelnikom, zarówno tym młodszym, jak i trochę starszym. Zapewniam Was, że kiedy zaczniecie ją czytać fabuła porwie Was wraz z sobą i nie pozwoli odejść aż do ostatniej kartki.

Ocena: 6/6

poniedziałek, 22 lipca 2013

Wakacje z Millennium!

Słyszeliście już o światowym bestsellerze Stieg'a Larsson'a? Czytaliście już "Millennium"?
Uwielbiam kryminały za wszystko. Uwielbiam ten stan kiedy czytam i nie wiem co się dzieje, każdy jest podejrzany i każdy coś ukrywa. Każdy uśmiech, gest, ruch bohatera jest podejrzany. Doskonale bawię się podczas odkrywania sprawców zbrodni i niewyjaśnionych problemów. Moja miłość do tego gatunku zaczęła się od Harlana Cobena i dla mnie to właśnie ten autor pozostanie mistrzem w swoim fachu. Bez dwóch zdań. Jednak tym razem na półce w bibliotece czekał odłożony specjalnie dla mnie, jeszcze ciepły i dopiero co przywieziony bestseller Stieg'a Larsson'a. Zapewne większość z Was jest już po lekturze wszystkich trzech tomów, ale przyznam, ze ja powstrzymałam się do czytania opinii i sama zamierzam sprawdzić co kryje w sobie słynna szwedzka literatura.
Jeśli ktoś jest wraz ze mną w tyle, poniżej kilka zachęcających nowinek, faktów i tym podobnych:

TOM 1.
"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet."

tytuł oryginału: Män som hatar kvinnor
seria/cykl wydawniczy: Millennium tom 1, Czarna Seria
wydawnictwo: Czarna Owca
liczba stron: 640

Pewnego wrześniowego dnia w 1966 roku szesnastoletnia Harriet Vanger znika jak kamień w wodę. Prawie czterdzieści lat później Mikael Blomkvist otrzymuje nietypowe zlecenie od Henrika Vangera. Stojący na czele wielkiego koncernu magnat przemysłowy prosi znajdującego się na zakręcie życiowym dziennikarza o napisanie kroniki rodzinnej Vangerów. Okazuje się, że spisywanie dziejów to tylko pretekst do próby rozwiązania zagadki zniknięcia Harriet. Mikael Blomkvist, skazany za zniesławienie, redaktor czasopisma Millennium, przechodzi kryzys wartości i rezygnuje z obowiązków zawodowych. Podejmuje się niezwykłego zlecenia, opuszcza Sztokholm i osiada w niewielkiej wiosce na północy kraju. Po pewnym czasie dołącza do niego młoda ekscentryczna hackerka, Lisbeth Salander. Wspólnie, choć nie zawsze ramię w ramię, biorą pod lupę przeszłość klanu Vangerów i wykrywają prawdę o wiele bardziej mroczną i krwawą niż ta, którą spodziewali się odnaleźć...

„Kiedy się pracuje przy dochodzeniu w sprawie morderstwa, jest się najbardziej samotnym człowiekiem na świecie. Przyjaciele ofiary są wstrząśnięci i zrozpaczeni, wcześniej czy później - po kilku tygodniach czy miesiącach - życie wraca do normy. Życie toczy się dalej. Ale nierozwiązane morderstwo uwiera i dręczy. W końcu pozostaje jedna osoba, która myśli o ofierze i próbuje wymierzyć sprawiedliwość: POLICJANT, który jako ostatni prowadzi śledztwo.”
 
 TOM 2.
"Dziewczyna, która igrała z ogniem."
tytuł oryginału: Flickan som lekte med elden
seria/cykl wydawniczy: Millennium tom 2, Czarna Seria
wydawnictwo: Wydawnictwo Czarna Owca
data wydania: 11 maja 2009
liczba stron: 704

W kolejnej, po Mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet, części trylogii Millennium główną bohaterką jest Lisbeth Salander. Seria dramatycznych wypadków wywołuje u Lisbeth wspomnienia mrocznej przeszłości, z którą raz na zawsze postanawia się rozprawić.
Dwoje dziennikarzy, Dag i Mia, docierają do niezwykłych informacji na temat rozległej siatki przemycającej z Europy Wschodniej do Szwecji ludzi wykorzystywanych w branży seksualnej. Wiele zamieszanych w to osób piastuje odpowiedzialne funkcje w społeczeństwie. Kiedy Dag i Mia zostają brutalnie zamordowani, a podejrzenia zostają skierowane na Lisbeth Salander, Blomkvist postanawia przeprowadzić własne śledztwo. Wkrótce odkrywa związek między morderstwami i sprawą przemytu. Straszliwego Zalę, którego nazwisko wciąż pojawia się w trakcie śledztwa, łączy też coś z niejaką Lisbeth Salander...

„Nie zakochał się w niej - różnili się od siebie tak bardzo, jak tylko dwie osoby mogą się różnić, ale lubił ją i naprawdę brakowało mu tego cholernie irytującego człowieka.”

„Nigdy nie zadzieraj z Lisbeth Salander. Jej nastawienie do świata jest takie, że jeśli ktoś grozi jej pistoletem, ona załatwi sobie większy.”

TOM 3.
"Zamek z pisaku, który runął."
  
tytuł oryginału: Luftslottet som sprängdes
seria/cykl wydawniczy: Millennium tom 3, Czarna Seria
wydawnictwo: Wydawnictwo Czarna Owca
data wydania: 27 października 2009
liczba stron: 784

Trzecia i ostatnia część serii Millennium zaczyna się w miejscu, w którym kończy się Dziewczyna, która igrała z ogniem. Lisbeth Salander przeżywa próbę pogrzebania jej żywcem. Ale jej kłopoty na tym się nie kończą. Mikael Blomkvist sięga w skrywaną przeszłość Salander i rusza w pogoń za prawdą. Pisze ważny tekst, który ma oczyścić nazwisko Lisbeth Salander i wywołać trzęsienie ziemi w rządzie, służbach bezpieczeństwa i całym kraju. Lisbeth Salander w końcu ma szansę pogodzić się z własną przeszłością. 

„My jesteśmy tymi, których nie ma. Jesteśmy tymi, którym nikt nie dziękuje. Jesteśmy tymi, którzy muszą podejmować decyzję, z jakimi nikt inny by sobie nie poradził...” 

Przede mną nie lada wyzwania, w końcu stos całkiem pokaźny mimo niewielkiej ilości książek. Uwielbiam wielkie tomiska przez co czytanie staje się dla mnie jeszcze przyjemniejsze. Zatem zabieram się za tom pierwszy.
Wakacje z "Millennium" czas zacząć!

piątek, 19 lipca 2013

"Las Zębów i Rąk" Carrie Ryan

Autor:
Tytuł: Las Zębów i Rąk 
Tytuł oryginału: The Forest of Hands and Teeth
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 350

Strach, ból, przeznaczenie...
Jęki, które nie mają końca. Życie w nieustannym strachu. Miłość gaszona obowiązkiem. Życie pozbawione sensu. Marzenia bez przyszłości...
Ocean. Szum wody. Śpiew fal. Za jaką cenę?

„Zastanawiam się, czy istnieje świat okrutniejszy niż ten, w którym każe się nam zabijać ludzi, których kochamy.”

Mary żyje w wiosce, którą otacza Las Zębów i Rąk. Jej życie oddzielone jest od śmierci zaledwie prostą siatką, za którą czają się nieustannie Nieuświęceni - martwi, którzy powrócili po śmierci zakażeni infekcją. Mary od zawsze uczona była zasad panujących w wiosce i doskonale znała konsekwencje ich złamania; niechybna śmierć czaiła się tuż za rogiem. Wydawać by się mogło, że jej życie pozbawione jest sensu. Toczy się do przodu, z góry przewidując jaki los ja czeka. Nie ma szans na prawdziwą miłość, bo ta oddala się od niej z każdą minutą. Musi wybierać między uczuciem a obowiązkiem. Nie jest sama, o jej rękę już ktoś się postarał. Jednak czy potrafi tak żyć? Kiedy ginie matka Mary i przemienia się w Nieumarłą jej jedyną rodziną pozostaje brat, który odtrąca ją obwiniając za śmierć matki. Bohaterka skazana jest na życie w klasztorze pod czujnym okiem Sióstr. Niespodziewanie to właśnie tam poznaje uczucia związane z prawdziwą miłością. I prawdę o swojej wiosce...
Mary musi zdecydować, czy potrafi walczyć o miłość i marzenia, czy pozostać w wiosce i trwać u boku mężczyzny, którego nie kocha spełniając obowiązek, do którego została uczona przez całe życie. Przecież małżeństwo nie wynika z miłości, prawda?

„Kiedy jest się zakochanym... wtedy się wie, po co się żyje. Kiedy kocha się każdego dnia. Budzi się z miłością, ucieka do niej podczas burzy i po sennym koszmarze. Kiedy miłość jest azylem, w którym można schronić się przed otaczającą nas śmiercią i kiedy wypełnia cię tak całkowicie, że nie potrafisz tego wyrazić.”

"Las Zębów i Rąk" to debiutancka powieść, znanej już na całym świecie Carrie Ryan. Autorka maluje przed czytelnikiem nowy, nieznany jeszcze świat. Pojęcie "zombie" nabiera nowego wymiaru. "Las Zębów i Rąk" to powieść, która trzyma w napięciu od początku do końca.
Czytając książkę czytelnik ma wrażenie, że powraca do czasów średniowiecza; do wioski odgrodzonej od świata i zasad, których nie wolno łamać. jednak szczegół zdradzają, że to świat w przyszłości, który dopiero na nas czeka. Świat zarażony infekcją, po której umarli wracaj ą do świata w postaci Nieuświęconych; bezrozumnych istot żądnych krwi.
Wszystko opisane jest w lekki sposób, choć dla mnie aż za lekki. Przyznam, ze liczyłam na coś więcej.Owszem, Nieuświęceni opisani są w sposób, przez który czytelnik bardzo łatwo może wyobrazić sobie ich wygląd i grozę która im towarzyszy. Dla mnie to jednak za mało. Fabuła w pewnych momentach rozciaga się do granic możliwości, tak jakby autorka nie miała pomysłu na dalsze postępowanie bohaterów.
Występujący w książce motyw miłości jak dla mnie jest przerysowany. Bohaterka sama nie wie czego chce, choć kiedy czytelnik zagłębi się w fabule może dostrzec iż tak naprawdę nic nie jest dla niej istotne poza jednym. Co to takiego? To już musicie odnaleźć sami...
Polecam czytelnikom, którzy nie mają wysokich wymagań, a którzy od czasu do czasu lubią sięgnąć po książkę z grozą w tle. To miła odskocznia, ponieważ temat jest stosunkowo mało popularny. Myślę, że motyw miłosny takze powinien przypaść do gustu miłośnikom zombie.


Ocena: 4/6

środa, 17 lipca 2013

"Magiczna gondola" Eva Völler

Autor:
Tytuł: Magiczna gondola
Tytuł oryginału: Zeitenzauber: Die magische Gondel
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 464

Musze przyznać, że rzadko trafiam na książki, które wizualnie odbierają mi dech w piersi. Okładka „Magicznej gondoli” urzekła mnie od pierwszego wejrzenia. Jestem zachwycona pomysłem ilustracji i całokształtem jej wykonania. Ilustracja nawiązuje do treści powieści w subtelny sposób i zachęca do szybkiego zagłębienia się w fabułę. Wszystko idealnie się komponuje tworząc wizualne arcydzieło.Uwielbiam książki niemieckich autorów, przez co spodziewałam się czegoś innego po tej lekturze. To moje pierwsze spotkanie z tematyką podróży w czasie, przez co nie mogłam mieć wygórowanych oczekiwań. Nie wiedziałam dokładnie jak można to wszystko ułożyć w trwałą całość. 

„Możliwości nie było zbyt wiele. Na ile mogłam to ocenić - najwyżej cztery. Raz: byłam martwa i znalazłam się w ogniu piekielnym. Dwa: ktoś mnie nafaszerował narkotykami. Trzy: to jakiś film. Cztery: zwariowałam.”

Anna spędza swoje wakacje w Wenecji pod okiem czujnych, choć zapracowanych rodziców. Nie jest zachwycona obecnym otoczeniem i cierpi na brak rozrywek. Zwiedzanie zabytków nie jest jej mocną stroną. Mimo to wybiera się w raz z rodzicami na paradę historycznych łodzi i niefortunnie zostaje zepchnięta w sam środek kanału. Z opresji ratuje ją przystojny nieznajomy, który wciąga ją do nietypowej, czerwonej gondoli. Przecież wszystkie gondole w Wenecji są czarne, prawda? Więc dlaczego ta odstaje od reszty?
Cóż, Anna nie wie jeszcze, że to gondola o specjalnym przeznaczeniu, jakim są podróże w czasie. Nie wie również, że została wybrana do wypełnienia zadania, a los Wenecji leży w jej rękach.
Magiczna gondola przenosi ją do czasów wczesnej Wenecji otwierając przed nią przeszłość. Bohaterka musi odnaleźć się w tej nietypowej dla niej sytuacji. Ponadto pragnie odwrócić bieg zdarzeń i wrócić do domu, w tym przypadku do przyszłości oddalonej o pięćset lat. Towarzyszą jej przy tym nowopoznani przyjaciele, lecz czy można im ufać? 

„-Jak masz na imię, dziewczyno?
-Nazywam się Hannah Montana.
-A gdzie mieszkasz? 
 -Przy kanale Disneya.”

„Magiczna gondola” to powieść utrzymana w humorystycznym klimacie typowym dla młodzieżowych powieści. Na szczęście nie jest pisana młodzieżowym stylem, przez co wolna jest od współczesnego języka młodych ludzi.
Musze przyznać, że powieść jest dopracowana pod każdym względem. Fabuła prowadzona jest z rozwagą, a każdy najmniejszy szczegół jest odpowiednio przemyślany. Spodobał mi się sposób jakim autorka uniknęła wprowadzenia nowych znaczeń do czasów, gdzie przenosi się bohaterka. Anna nazywa to „intergalaktycznym translatorem”, gdzie słowa których jeszcze nie znano zmieniają swoje znaczenia na odpowiednie do danej epoki.
Rozbawił mnie też fakt, że autorka „magicznej gondoli” przywiązuje tak dużą wagę do potrzeb bohaterów. Często słyszę komentarze typu: „bohaterowie książek i filmów są niesamowici! Nie musza chodzić do toalety.” Sam fakt ukazania całokształtu życia Anny i jej przyjaciół świadczy o dokładności autorki. Dodatkowo w powieść wspaniale wplecione są opisy Wenecji, przez co czytelnik może sobie doskonale wyobrazić świat przedstawiony i wraz z bohaterami poznawać zabytki zarówno przeszłości jak i przyszłości.
Mimo to Magiczna gondola” nie urzekła mnie tak, jakby się zdawało. Owszem, wszystko było doskonale ukazane i przedstawione, jednak czegoś mi ciągle brakowało. Liczyłam o coś więcej. Miałam nadzieję, na skoki w czasie, niezwykłą przygodę, wspaniałą miłość. Książka do mnie nie przemówiła, fabuła mnie nie porwała, ale nie mogę powiedzieć, ze mi się nie podobała. To lekka opowieść dla każdego, ale jak dla mnie bez większych zwrotów akcji.
Okładka książki głoski, iż czytelnik powinien przygotować się na wielką miłość, pełną uczucia i magicznej więzi. Przyznam, że ja niczego takiego nie odczułam. Owszem, występuje wątek miłosny, jednak nie taki na jaki się zapowiadało. Jednak dla mnie to wyszło na korzyść. Czytelnik może zagłębić się w historie bohaterki i odczuć klimat przeszłości w której się znalazła. Wątek miłosny toczy się w tle, jako część drugoplanowa. Jest dobrze wykreowany, ale nie nachalnie, przez co czytelnik ma prawo do własnych odczuć względem bohaterów a nie schyla się po te, które zazwyczaj kreuje autor powieści.
Czy polecam? Oczywiście. Polecam każdemu, kto szuka lekkiej opowieści akurat na obecny wakacyjny czas. Czyta się przyjemnie i szybko mimo obszernej treści. To piękna historia malująca czytelnikowi wizję przeszłej historii. Jednak jeśli ktoś szuka trochę ambitniejszych książek z nieustannym biegiem akcji i nieoczekiwaną fabułą może się trochę rozczarować.

Ocena: 4/6

wtorek, 16 lipca 2013

"Trening konia skokowego" Elmar Pollmann-Schweckhorst

Autor: Elmar Pollmann-Schweckhorst 
Tytuł: Trening konia skokowego
Wydawnictwo: Akademia Jeździecka
Okładka: twarda
Liczba stron: 160

Literatura jeździecka, która zawiera w sobie istotne i niezwykle przydatne w każdym momencie rady jest niezwykle ceniona. Literatura, która poza istotną treścią zawiera również potwierdzające schematy i zdjęcia wizualizujące dany problem staje się jednym z istotnych wyznaczników prawidłowego wyszkolenia jeźdźca i konia. To ona bowiem kształtuje jeźdźca i poszerza jego wiedzę, a jak wiadomo nie ma praktyki bez teorii.
Autorem książki „Trening konia skokowego” jest znany niemiecki jeździec Elmar Pollmenn-Scweckhorst. To również zawodowy trener jazdy konnej z licencją Niemieckiej Federacji Jeździeckiej. Elmar nie tylko prowadzi własny ośrodek jeździecki, ale i pochodzi z niemieckiej rodziny z wieloletnią tradycją, która jeździectwem zajmuje się od lat, a spod ich rąk wyszły konie uznawane za najlepsze i najzdolniejsze.
Elmar Pollmenn-Scweckhorst w „Treningu konia skokowego” postawił na pierwszym miejscu dobro konia, co wyczuwalne jest już od pierwszych stron. Przekazuje młodszemu pokoleniu, iż mniej ważny jest styl czy baskil, a istotne dobre samopoczucie konia. Bowiem autor jest zdania, iż koń, który dobrze wykonuje swoją prace, a posiada charakterystyczne dla siebie wady jest równie cenny jak doskonale wyszkolony i ułożony koń.
„Trening konia skokowego” nie jest typową książką skupiającą w sobie tylko podstawowe porady i reguły, które należy stosować podczas pracy z koniem. To znacznie więcej, bowiem książka powstała na podstawie wieloletnich doświadczeń autora. To skarbnica wiedzy różniąca się od pozostałych książek pozbawionych formy, gdzie nieustannie przekazuje się te same, utarte schematy postępowania.
„Trening konia skokowego” złożony jest z ośmiu, szeroko rozwiniętych i wyjaśnionych rozdziałów, które są dogłębnie przemyślane i ułożone w formie pomocnej czytelnikowi. Wszystko jest przejrzyste i łatwe, przez co książkę czyta się lekko i przyjemnie, a amator jeździectwa traktowany jest na równi z profesjonalistą. Na samym początku czytelnik może dowiedzieć się jak wybrać idealnego dla siebie konia skokowego, zapoznaje się z najważniejszym punktem szkolenia jakim jest ujeżdżenie skokowe, zamierzając do treningu skokowego, aż natrafia na rozdziały związane z harmonią, zaufaniem i posłuszeństwem, które budują wzajemną więź miedzy koniem i jeźdźcem. Dodatkowo czytelnik poznaje działy związane z profilaktyką zdrowia konia i historią pierwszy parkurów co jest niezwykle cenną wiedzą i ciekawym przerywnikiem.

„Jeździectwo jest dziedziną wiedzy, a każda wiedza bazuje na zasadach. Twierdzenia są nieodzowne, ponieważ jeśli coś jest naprawdę słuszne i piękne, nie może opierać się o przypadkowe działania”.

Henry, Książę Pembroke, (1734-1794)

Wielu jeźdźców powtarza, że podstawą wyszkolenia konia jest ujeżdżenie i to ono odgrywa istotną rolę w całym kształtowaniu i rozwoju konia odnośnie pracy pod siodłem. Skoki odchodzą na plan dalszy, bowiem uważa się, że odpowiednio wyszkolony koń pod kątem ujeżdżenia poradzi sobie w treningu skokowym bez zarzutu. Autor w swojej książce już na wstępie nawiązuje do tej mylnej teorii. Nie przeczy, iż ujeżdżenie jest ważnym punktem w szkoleniu konia, jednak ujeżdżenie w dziedzinie skoków różni się od tego klasycznego, przez co nie może być do siebie porównywane. Nawiązuje tym samym do znanej każdemu jeźdźcowi skali szkoleniowej, która w „Treningu konia skokowego” jest doskonale przybliżona i oparta na charakterystycznym przykładzie, a każdy jej punkt dogłębnie opisany. Ciekawostką zawartą w tejże książce jest fakt, iż autor podchodzi sceptycznie do przyjętej obecnie skali szkoleniowej i przedstawia swój punkt widzenia ukazując własny pomysł na skalę szkoleniową, co również podpiera schematem.
„Trening konia skokowego” jest książką jedyną w swoim rodzaju. Autor podważa słuszność reguł stawiając na pierwszym miejscu dobro i zdrowie konia, a na plan drugi odsyłając technikę i styl. W książce znajdują się wszystkie ważne w dyscyplinie skoków przez przeszkody zagadnienia.

„Jeździectwo nigdy nie może działać wbrew naturze, przeciwnie, należy próbować zbliżać się do natury i podążać za nią, a, poprawiać ją tam gdzie jest to możliwe”.

Georg Engelhard von Löhneysen (1552-1622)

Autor wprowadza jeźdźca w każdy problem stopniowo, tak aby wszystko było jasne i zrozumiałe. Na początku pojawiają się opisy możliwych problemów, przykłady i możliwe rozwiązania, a wszystko to oparte jest na schematach lub zdjęciach, które wizualizują problem. Jeździec czytając „Trening konia skokowego” poznaje również możliwe ćwiczenia, które doskonale przygotowują konia do skoków w każdych warunkach, a także prowadzą do idealnej przepuszczalności konia.
„Trening konia skokowego” jest skierowany zarówno do początkujących jak i doświadczonych jeźdźców. Doskonale przekazuje teorie i uczy praktyki, co jak wiadomo, jest istotnym elementem jeździectwa. W tej książce jasno ukazane są cele, do których powinien dążyć każdy jeździec skokowy podczas treningu ze swoim koniem. Książka oparta na doświadczeniach i własnych przemyśleniach autora jest cenną skarbnicą wiedzy. Dodatkowo jej wspaniałą oprawa daje dużo do myślenia. Czytelnik spotyka się nie tylko z cennymi radami i wskazówkami. Książka pełna jest cytatów znanych i cenionych postaci jeździectwa, które kształtowały historię od lat. Doskonałym punktem zaczepienia jest również fakt, iż autor nie tylko zachęca jeźdźca do skoków samymi przykładami i cytatami, ale także przybliża historię konkursów skoków przez przeszkody. Przed czytelnikiem otwierają się karty historii, gdzie dostrzec może pierwsze planowane schematy parkurów, pochodzące z roku 1925 czy 1936. Autor w swoim dziele zawarł wskazówki dla wszystkich miłośników skoków przez przeszkody, przez co książka jest cennym kąskiem dla wszystkich jeźdźców.
To książka dla jeźdźców, którzy pragną przybliżyć sobie historię skoków od zarania dziejów, aby łatwiej rozpocząć proces tejże dziedziny jeździectwa. Dzięki tej książce jeździec odkryje jak sprostać trudnemu zadaniu, jakim jest odpowiedni trening konia skokowego i własny, zarówno mentalny jaki i fizyczny. „Trening konia skokowego” to skarbnica wiedzy dla jeźdźców, którzy pragną uczyć się od Elmar’a Pollmenn-Scweckhorst’a mistrza w swoim fachu, który swoje dzieło oparł wyłącznie na własnych doświadczeniach, przez co zauważalne są wtrącenia takie jak: „moim zdaniem”, „uważam”. A gdyby ktoś podchodził sceptycznie do wymienionych zdolności autora, w książce ukazane są jego fotografie, zarówno podczas treningu jak i w czasie trwania konkursów, dzięki czemu czytelnik sam może dostrzec mistrzowską formę autora.


Ocena: 6/6

Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa akademiajezdziecka.pl

poniedziałek, 8 lipca 2013

"Więzień Labiryntu" James Dashner

Autor:
Tytuł: Więzień Labiryntu 
Tytuł oryginału: The Maze Runner
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 400 

Czy ktoś z Was ma ochotę poznać kolejny dystopijny świat? James Dashner zaprasza do wnętrza labiryntu…
Thomas budzi się w ciemnym, nieznanym miejscu a jego pamięć sięga wyłącznie do niezidentyfikowanych odczuć i własnego imienia. Nie ma pojęcia dlaczego znalazł się właśnie w tym miejscu. Kiedy odkrywa, że miejscy w którym odzyskał przytomność to winda budzi się w nim lęk. Dlaczego? Cóż, może dlatego, że winda się porusza zabierając go w nieznane…
Thomas trafia do miejscy, gdzie żyją chłopcy w różnym wieku. Czuję się obco a nieznane budzi w nim przerażenie. Nie wie dlaczego tutaj trafił ani kim jest. Nie wie nic, a jego pamięć nie chce powrócić. Czuje się jak przedmiot, kiedy obserwuje go kilkadziesiąt par oczu, a każdy z chłopców traktuje jego przybycie jak nic nowego. Bohater nie potrafi pojąć co się z nim dzieje.
Jednak nie traci głowy. Szybko orientuje się, że miejsce do którego trafił przez mieszkających tam chłopców nazywane jest Strefą. Miejsce to otoczone jest przez gigantyczny labirynt, w którym zamieszkują bestie wykonane na wzór robotów. Nikt nie potrafi wyjaśnić Thomasowi o co tu chodzi. Wszyscy podobnie jak on, pamiętają tylko swoje imię.
Bohater szybko poznaję otaczającą go rzeczywistość i próbuję się odnaleźć. Czuje w podświadomości, ze nie przybył tutaj przez przypadek. Wie, że jest ogniwem w całej tej zagadce. Dołącza do grona ważniejszych rangą i próbuje pomóc odnaleźć wyjście z Labiryntu. Jednak czy to ma sens? Czy wyjście istnieje? Wszystko jeszcze bardziej się komplikuje kiedy w szybie winda przywozi kolejną osobę, dziewczynę, która niesie ze sobą wiadomość, iż jest ostatnia i nikt więcej nie przybędzie już do Strefy.
Kamienne mury otaczające Labirynt zamykają się nocą wypuszczając do swego wnętrza bestie. Jednak po przybyciu dziewczyny mury nie zamykają się, a bestie nie są niczym ograniczone. Strefa staje przed nimi otworem…
James Dashner stworzył świat pełen lęku, bólu i strachu. Pozwolił czytelnikowi przenieść się w niecodzienne otoczenie, gdzie na każdym kroku czyha niebezpieczeństwo.
Przed sięgnięciem po książkę słyszałam wiele pozytywnych opinii o „Więźniu Labiryntu”. Świat dystonii jest moim ulubionym tematem powieści, jednak „Więzień Labiryntu” nie wypadł w moich oczach pomyślnie.
Spodziewałam się czegoś innego, czekałam na zapierającą dech w piersi akcję, fantastycznie wykreowany świat i bohaterów, którzy mogą poszczycić się charyzmą i odwagą godną największych. Duży wpływ na moją ocenę miał język powieści, który jest typowo młodzieżowym językiem. Nie przepadam za tego typu formą przez co ciężko czytało mi się całość. Streferzy mają bowiem swoje własne powiedzenia, które stosują w rozmowie ze sobą. Daje to dość niecodzienne efekty. Przez stylizację języka fabuła powieści stała się trochę smętna i przeszła na plan dalszy, ponieważ język zagłusza wszystko.
Ponadto moim zdaniem fabuła nie była do końca przemyślana. Brakowało dobrego elementu zaskoczenia. James Dashner wprowadza czytelnika w przerażającą wizję Labiryntu, w którym kryje się pewna śmierć. Mimo to czytając książkę nie czuje się tego klimatu zła, płynącego od murowych ścian otaczających Strefę. Myślę, że klimatycznie wszystko to powinno być powiązane z bohaterami, którzy byli wykreowani na typowe dobre i złe postacie. Nie wnosiły one do powieści nic wartościowego, nie przekazywały atmosfery, która powinna tam panować. Zwiadowcy, którzy przeszukiwali Labirynt ukazani byli tak jak inni, a przecież to oni wykonywali najcięższą pracę, która niosła ze sobą śmierć…
Plusem jest jednak ukazanie lekkiego motywu miłosnego. Toczy się on gdzieś na trzecim, a nawet czwartym planie zdalna od fabuły i nikomu nie przeszkadza. Nie zagłusza powieści i nie wymusza skupiania na sobie uwagi. W powieściach dystopijnych to nie jest głównym celem, co bardzo dobrze się w tym przypadku komponowało.
Nie mogę powiedzieć, że to była złą książka. Czytało się dobrze i szybko, jednak nic poza tym. Brakowało mi elementu zaskoczenia. Uważam jednak, ze to najsłabsza dystopijna powieść jaką czytałam.
Polecam książkę wszystkim tym, którzy dopiero zaczynają poznawać tego typu światy w powieściach. Zachęcam także do przeczytania „Więźnia Labiryntu” osoby, które nie oczekują niczego wielkiego, a szukają dobrej zabawy i ciekawej historii. Kto wie, może to właśnie Ty Drogi Czytelniku odnajdziesz wyjście z Labiryntu…

Ocena: 3/6

środa, 3 lipca 2013

"Kwiaty na poddaszu" Virginia Cleo Andrews

Autor:  
Tytuł: Kwiaty na poddaszu
Tytuł oryginału: Flowers in the Attic
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 384

Z wiekiem zauważam, ze sięganie po książki młodzieżowe coraz trudniej mi przychodzi. To nie jest tak, ze nie mam na nie ochoty, ale powielane schematy zaczynają mnie dręczyć po nocach. Szukam w książkach nowych, świeżych pomysłów. Element zaskoczenia, nawet niewielkich rozmiarów jest czymś istotnym jeśli chodzi o dobrą książkę. Kiedyś już napisałam, że mając pomysł nawet z pospolitego tematu można stworzyć arcydzieło.
Przyznam, że jak większość sięgam po książki, których okładki wpadają mi w oko. Jak wiadomo dobra szata graficzna to połowa sukcesu. Tak wiec wertując biblioteczne półki natrafiłam na starą, acz odnowioną przez Świat Książki powieść pani
„Z każdej książki, którą przeczytałam, zaczerpnęłam jeden paciorek filozoficznej mądrości, a wszystkie nawlokłam na różaniec, który miał mi wystarczyć do końca życia.”

Uwielbiam książki, które wnoszą do mojego życia cenne wskazówki i przestrogi.  Stają się one dla mnie swoistego rodzaju wyznacznikami. "Kwiaty na poddaszu" niosą ze sobą pewne przesłanie, które moim zdaniem jest inne dla każdego czytelnika.
To historia, która na ogół mogła wydarzyć się każdemu. Wpływowi rodzice, opływający w dostatku, którzy nie muszą się martwić o przyszłość swoich dzieci, wiodą spokoje życie w pięknej, acz niewielkiej posiadłości. Wydawałoby się, że nic nie może zakłócić im tej sielanki, do czasu kiedy w wypadku ginie mąż, ojciec i głowa rodziny. Wszystko co osiągnął odeszło wraz z nim.Pozostawił żonę, która sama musi sobie poradzić z czwórką dzieci.
Nie mając innego wyboru kobieta zabiera to co im pozostało i udaje się do rodzinnego domu, do matki i ojca, którzy potępiają ją za małżeństwo, w które wstąpiła. Jednak ukochana i jedyna córeczka tatusia w końcu musi wrócić do łask, prawda? Jest tylko jeden mały szkopuł - dzieci, które nie będą mile wdziane. Matka postanawia iż przez zaledwie klika dni ukryje swoje potomstwo na strychu do czasu, aż jej ojciec jej przebaczy. Kilka dni zamienia się w kilka tygodni, tygodnie zamieniają się w lata...
Nie mogę, nie wspomnieć o języku jakim pisana jest powieść. Kunszt bije już od pierwszych stron, przez co czytelnik nie ma ochoty odłożyć książki. Język powieści to podstawa w zachęceniu czytelnia do kontynuowania lektury.
Byś może dlatego wracam często do książek trochę ode mnie starszych. Kunszt i forma biją na głowę współczesne powieści. Aby uzyskać tak wytworny styl powieści potrzebny jest ogromny warsztat, który pani Virginia Cleo Andrews ukazała w całej okazałości.

„Na tym świecie gdzie wszystko jest bardzo skomplikowane, są też książki, które mogą cię nauczyć, w jaki sposób wszystko może stać się proste.”

"Kwiaty na poddaszu"  ukazują ponadczasowe problemy, ukazując ludi przesiąkniętych egoistycznymi pragnieniami i żądzą ziszczenia własnego celu. Lektura otwiera czytelnikowi oczy na świat, pokazując co pieniądz robi z człowiekiem. Jednak "Kwiaty na poddaszu" to nie tylko opowieść o zachłanności ludzkiej natury, ale także o swoistego rodzaju miłości, która rodzi się pomiędzy dwojgiem bliskich sobie ludzi. Ukazuje strach i ból w obliczu zdrady a także przedstawia heroiczną walkę o przetrwanie i przebicie się do lepszego świata. 
Serdecznie polecam dzieło pani Virginii Cleo Andrews wszystkim, którzy chcą poznać niezwykłą historię, która ma swój początek w zwykłym świecie. 

Ocena: 6/6


W serii: 
1. "Kwiaty na poddaszu",

2. "Płatki na wietrze", [RECENZJA]
3. "A jeśli ciernie", [RECENZJA]
4. "Kto wiatr sieje", [RECENZJA]
5. "Ogród cierni",

poniedziałek, 1 lipca 2013

"Schronienie" Harlan Coben

Autor:
Tytuł: Schronienie
Tytuł oryginału: Shelter
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 368

Kiedy wdrażałam się w czytelniczy świat sięgałam tylko po kryminały i horrory, pomijając zupełnie wszelkie młodzieżowe, współczesne pozycje. Z czasem oczywiście zabrałam się do wszystkich gatunków literackich, no prawie wszystkich. Jednak kryminały i horrory zawsze będą dla mnie miłą pozycją na każdy czas. Chociaż muszę przyznać, ze kiedyś dużo szukałam horroru godnego uwagi, strasznego. Niestety, nigdy nic podobnego nie znalazłam. Prawdopodobnie mam za duże wymagania i nie przerażają mnie zwykłe opisy strasznych chatek na obrzeżach lasu. Dalej pobocznie szukam naprawdę dobrego horroru, ale już nie z takim samym zaangażowaniem jak kiedyś.
Moje poszukiwania po części zadowoliły kryminały. Zaczęłam się wdrażać w świat zbrodni, przestępstw i niewyjaśnionych zagadek Zaczęłam sięgać po co raz to nowsze i różniejsze kryminały przeróżnych autorów aż w końcu trafiłam na tego jednego, ulubionego, do którego zawsze będę wracać.

„Jeśli kogoś ratujesz, często ratujesz go przed kimś”

Jako wielka fanka Harlana Cobena nie mogę spojrzeć obiektywnie na żadne jego dzieło. Pochłaniam każda jego pozycję, niezależnie czy są to osobne historie czy przygody znanego Myrona Bolitara.
Pierwszą książką Cobena, po którą sięgnęłam było 'W głębi lasu' i zawsze pozostanie mi do tej książki sentyment. Przy czytaniu twórczości Cobena doskonale bawiłam się rozwiązując zagadki wraz z bohaterami i zawsze byłam zadowolona, że wcześniej obrany przeze mnie sprawca oczywiście okazywał się niewinny a zakończenie różniło się od tego, które sama sobie przygotowałam. Tutaj właśnie należy się wielki ukłon w stronę Harlana Cobena; za jego niesamowite zakończenia książek. Wiele kryminałów jest tak przewidywalnych, że po kilku stronach czytelnik z góry zakłada kto jest sprawcą i to założenie się sprawdza na ostatnich stronach powieści. A element zaskoczenia odchodzi w niepamięć.
Nie mogłabym również pominąć doskonale wykreowanej postaci wielu książek Cobena - Myrona Bolitara. Chyba, żaden bohater powieści nie przypadł mi do gustu jak on. Książki utrzymywane są w zabawnym kimacie, a postać Myrona góruje nad całością. Jego ciętego jak brzytwa języka nie da się niczym zastąpić.

Kiedy usłyszałam o 'Schronieniu' podeszłam do niego trochę sceptycznie. Harlan Coben w wersji dla młodzieży, z młodzieżą w tle? Pomyślałam, że to już koniec; kolejna lektura pisana szybko, puki inne utrzymują się wysoko na liście znanych i lubianych.
Jednak wielbiąc mojego ulubionego pisarza nie mogłam przejść obok tej pozycji obojętnie. Sięgnęłam po nią wiec raczej później niż wcześniej...

„Gniewamy się na tych, którzy nas krzywdzą lub oszukują, ale jeszcze bardziej irytują nas ludzie robiący z nas głupców.”

Tym razem na plan pierwszy wysuwa się bratanek Myrona Balitarta - piętnastoletni Mickey. Trochę mnie to rozśmieszyło, ponieważ uważny czytelnik mógł znaleźć tu pewne powiązanie. Mianowicie Myron często powtarzał, że nie przepada a swoim imieniem i wolałby nazywać się właśnie Mickey. Samo to sprawiło, że trochę przychylniej podeszłam do lektury. Perypetie Mickeya tym różnią się od przygód jego wujka, że czytelnik mierzy się ze zwykłą codziennością nastolatka. Mamy bowiem do czynienia ze szkołą, nowymi znajomościami i zagadkami w tle. Mickey traci swojego ojca w wypadku samochodowym i trafia do domu wujka, co nie jest dla niego miłym wyborem. Nie potrafi przełamać niechęci do Myrona z powodu dawnych urazów. Matka Mickeya załamuje się po tragedii związanej z wypadkiem i ucieka w świat narkotyków, przez co trafia do zamkniętego zakładu. Wszystko to źle wpływa na Mickeya, który musi się jeszcze odnaleźć w nowej szkole. I tu zdarzają się wypadki; zamiast przyjaciół już pierwszego dnia zdobywa wrogów. Wszystko to dałby się znieść z zaciśniętymi zębami, gdyby nie jeden istotny fakt. Staruszka, która natrafia na Mickeya przekazuje mu, że jego ojciec wcale nie umarł...

Muszę przyznać, że 'Schronienie'' pozbawione było tego znanego mi klimatu przepełnionego humorem i zadziornością Myrona. Myron Bolitart pojawia się w przeciągu lektury zaledwie kilka razy i nie jest ukazany w korzystnym dla mnie świetle. Staje się bowiem typowym zrzędliwym wujkiem. Znikają cyniczne uśmieszki i cięte riposty. Mickey nie radzi sobie tak dobrze jak jego wujek przez co 'Schronienie' traci trochę na swojej wartości. Jednak nie zapominajmy, że to poniekąd debiut Cobena, a 'Schronienie' to zaledwie pierwszy tom przygód Mickeya. Kiedy ukaże się kolejny tom na pewno po niego sięgnę, ale już z nie tą samą ochotą co po wybitne książki z Myronem Bolitartem jako głównym bohaterem.

Ocena: 4/6