środa, 30 września 2015

"Maybe Someday" Colleen Hoover

"Maybe Someday" Colleen Hoover, Tyt. oryg. Maybe Someday, Wyd. Otwarte, Str. 380

Wiele książek zasługuje na miano dobrych, niebanalnych powieści. Jednak do grona znakomitych zaprasza się zaledwie garstkę z nich. Bez wątpienia "Maybe someday" trafiło na czołową pozycję w elicie.
"Nauczyłem się jednak, że sercu nie można nakazać, kiedy, kogo i jak ma pokochać. Serce robi, co chce. Od nas zależy najwyżej to, czy pozwolimy naszemu życiu i głowie dogonić serce."

Jeden dzień w życiu Sydney okazał się przełomem początkującym zmiany i prowadzącym do zupełnie innego życia. W dniu swoich urodzin nakrywa ukochanego chłopaka na zdradzie ze swoją najlepszą przyjaciółką i współlokatorką. Z kolei życie Ridge'a nie przynosi wielu atrakcji. Może poza jedną - gra na gitarze tak, że porusza każdego, jednak jego melodiom brakuje słów. Kiedy każdego dnia zauważa dziewczynę na balkonie zastanawia się kim jest. A gdy Sydney zaczyna śpiewać słowa jego piosenki Ridge postanawia ją bliżej poznać. Wkrótce zmiany zaczną ingerować w życie każdego z nich.

Mogę w nieskończoność wymieniać pozytywne aspekty tej opowieści. Każdy dopracowany szczegół, każdy niebanalny bohater i wyjątkowa historia - składają się na wyjątkową całość od której nie sposób się oderwać. Nie wspominając o tym, że nawet po skończeniu lektury historia wkradła się do mojej głowy jeszcze na wiele dni.

Sydney i Ridge to bohaterowie, których los od razu zajmuje myśli. Obydwoje są niezwykle prawdziwymi postaciami, z ludzkimi i rzeczywistymi problemami oraz uczuciami od których nie da się uciec. Zazwyczaj bywa tak, że każda, nawet dobra historia miłosna, wprowadza do lektury naiwną bohaterkę i nudnego bohatera. Tutaj tego nie spotkacie. Sydney zaskakuje dojrzałością, racjonalnością i ogromną siłą. Mimo, że na jej drodze stanęły niedozwolone uczucia a pokusa, która im towarzyszyła była niezwykle silna, dziewczyna potrafiła spojrzeć w oczy prawdzie i wybrnąć z sytuacji. Ridge to również postać o której warto wspomnieć, bo bohater taki jak on pojawia się raz na długi czas. Po pierwsze - zabija urokiem osobistym i muzyką, która w czasie lektury płynęła w moich żyłach, po drugie - potrafi stawić czoła problemom, rozwiązać je i podjąć decyzję najlepszą dla wszystkich. Oczywiście nie zawsze wszystko szło po ich myśli, bo gdyby tak było, historia nigdy nie nabrałaby tempa, ale to co ich spotkało innym bohaterom wymknęłoby się z rąk, natomiast oni poradzili sobie z fabułą przechodząc moje najśmielsze oczekiwania.

Mogłoby się wydawać, że książki o miłosnej tematyce z góry stoją na przegranej pozycji - zawsze przewidywalne, momentami przesłodzone opowieści o nierzeczywistych wydarzeniach. Hoover przełamała ten schemat i pozwoliła, by jej historia płynąc swobodnym rytmem nabrała realnych kształtów, wpuściła do fabuły powiew świeżości i opisała historię niejednokrotnie wyciskającą z oczu łzy. Wszystko stanowi harmonijną całość, w pełni doskonałą i zajmującą myśli. Jednak to co najpiękniejsze to wspólny projekt autorki i Griffina Petersona - bohaterowie książki Hoover wspólnie tworzyli melodie i pisali teksty a muzyk współpracujący z autorką napisał na tej podstawie soundtrack. Słuchając tych piosenek wraz z pojawiającym się w lekturze tekstem miałam wrażenie, że muzyka płynąca ze słuchawek wypełnia mnie od środka a historia nabiera na znaczeniu. To bezsprzecznie najlepsze połączenie i najdoskonalszy pomysł jaki mógł się pojawić - w perfekcyjnie wykonanej całości okazał się niesamowitym efektem końcowym.

"Nie cierpię swoich uczuć. I nie cierpię swoich wyrzutów sumienia. Jedne i drugie prowadzą ze sobą ciągłą wojnę, a ja nie jestem pewna, ku czemu powinnam się skłaniać."

"Maybe Someday" to absolutnie najlepsza książka tego roku. Nie mam pojęcia jakich sztuczek używa na swoich czytelnikach Hoover, ale póki potrafi nimi tak dogłębnie trafić do mojego serca nie muszę ich znać. Lektura dostarczyła mi wiele emocji - śmiałam się i płakałam, a przez łzy kibicowałam bohaterom z całych sił. Ale to towarzysząca mi muzyka sprawiła, że zakochałam się w całości. Czegoś takiego jeszcze nie było i myślę, że już nigdy nie będzie, bo tak doskonała powieść zdarza się tylko raz. Wszystkim, bez najmniejszego wyjątku - gorąco polecam.

poniedziałek, 28 września 2015

"Chcę wszystko" Charlotte Brontë, Dorota Combrzyńska-Nogala

"Chcę wszystko" Charlotte Brontë, Dorota Combrzyńska-Nogala, Tyt. oryg. Ashworth, Wyd. MG, Str. 320

Jane Eyre to opowieść chwytająca ze serce, Shirley czaruje niepowtarzalnym klimatem ówczesnych czasów a Villette rozbraja pomysłowością - tak prezentują się najsłynniejsze dzieła Charlotte Brontë. Uwielbiam wszystko co wiąże się z autorką - jej perfekcyjną rękę w tworzeniu czarujących historii i bohaterów o których się nie zapomina. Dlatego ciężko było mi rozstać się z jej niedokończonymi opowieściami, które zapowiadały się na cudowne historie - a nigdy nie miały zostać dokończone.

"Kobiety! Czy naprawdę muszą być tak odmienne?"

Wydawnictwo MG wyszło naprzeciw oczekiwaniom fanów sióstr Brontë i zaprosiło do współpracy autorkę, która podjęła się dokończenia dzieła historii o panu Ashworth. Charlotte Brontë rozpoczęła swoją opowieść w 1840r, a współcześnie Dorota Combrzyńska-Nogala proponuje zakończenie pełnej namiętności opowieści o dżentelmenie doświadczającym licznych życiowych przygód.

Pan Ashworth w przeciągu kilku lat stracił i odzyskał znaczącą część swojej fortuny. Po śmierci ukochanej żony pozostał sam z córką, która do tej pory wychowywała się na pensji. Kiedy wraca do domu powieść Brontë się urywa, a rozpoczyna dalsza interpretacja pani Doroty. 

Współczesna wersja losów bohaterów przeszłych czasów bardzo przypadła mi do gustu. Już pierwsze zdanie opowieści zapowiada niepodważalny klimat, kontynuację losów na wysokim poziomie oraz intrygujące zwroty w opowieści. Całość okazała się piękną opowieścią o miłości i przyjaźni, która osadzona w wiktoriańskich czasach zwraca uwagę na ponadczasowe problemy - toksyczne więzi rodzinne, walkę o własne miejsce w świecie oraz siłę kobiet, która nigdy nie gaśnie.

Przyjemny styl współczesnej autorki miesza się z relaksującą opowieścią i wprawnym piórem jednej ze znanych sióstr. Gdy jedna z opowieści się urywa druga zostaje kontynuowana i tak do czasu, kiedy koło się zamyka a powieść tworzy kompletną całość - piękną, wyjątkową, o mężczyznach do których wzdycha się z utęsknieniem i silnych kobietach, z których warto brać przykład.

"Obchodzą mnie ich głosy. Ich szacunek, nawet jeśli udawany."

Twórczość sióstr Brontë zawsze będzie mnie czarowała swoim niepowtarzalnym klimatem i opowieściami, o których nie da się zapomnieć. "Chcę wszystko" to ciekawe dokończenie historii "Niedokończonych opowieści", które po części odsłania możliwe zakończenie rozpoczętych opowiadań. Nie jest to całkowite spełnienie moich oczekiwań - nigdy nie będzie to w pełni satysfakcjonująca powieść dokończona przez samą autorkę - ale efekt pracy współczesnej polskiej pisarki stanął na wysokim poziomie i dzięki temu powstała godna powieść do zastąpienia długoletniej luki. Wszystkich fanów twórczości Brontë oraz ciekawych rozwikłania przygody z "Niedokończonych opowieści" odsyłam do "Chcę wszystko"

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MG.

niedziela, 27 września 2015

"Przypadki pewnej desperatki" Magdalena Wala

"Przypadki pewnej desperatki" Magdalena Wala, Wyd. Czwarta Strona, Str. 359

Szalona bohaterka, wielowątkowa fabuła i zaskakujące wydarzenia to zestaw cech, które powinna obowiązkowo posiadać każda dobra książka. Debiut pani Magdaleny już od pierwszych stron kusił obietnicą wszystkiego co dobre i zapewniał, że czas poświęcony lekturze nie okaże się straconym. 

"Boże, ratuj, przez przypadek trafiłam do piekła."

Julia, główna narratorka i bohaterka, to dziewczyna, której nie da się nie polubić. Jej nastawienie do życia i pozytywne patrzenie na świat jest kluczowym punktem całej opowieści. Julia od zawsze kochała historię, dlatego nikt nie zdziwił się, że wybrała właśnie taki kierunek studiów. Gdy rozpoczyna pracę w szkole wydaje się, że marzenia o samodzielności w końcu mają szansę się spełnić. Obecnie mieszka z rodzicami i nieznośną siostrą, która potrafi skutecznie uprzykrzać życie. 

Główna bohaterka dzieli czas na studia, dom, przyjaciół i chłopaka - Pawła, który ostatnio zaczyna wspominać o stabilności i dzieciach. Czy to nie okropne? Julia dopiero rozwija skrzydła w samodzielności a już na horyzoncie pojawiają się kolejne zobowiązania. W dodatku nowa szefowa potrafi skutecznie dopiec a praca w szkole nie wydaje się taka łatwa jak obiecywano. Jednak gdy Paweł dowiaduje się, że jest dziedzicem zabytkowego pałacu nikt nie wie, że to początek wielkich zmian. 

Juli nie da się nie lubić, nie da się jej nie kibicować w próbie pokonywania najróżniejszych problemów i po prostu nie da się nie uśmiechać przy jej rozważaniach. To temperamentna, żywa i pełna uroku bohaterka, która doskonale wie, czego w życiu nie chce - z kolei nie ma pojęcia co tak naprawdę by chciała. Kiedy odkrywa stary pamiętnik pisany ponad dwadzieścia lat temu pogrąża się w lekturze i podejmuje wyzwanie - ustali kim była właścicielka pamiętnika i jakie sekrety skrywa pałac. Zagadka morderstwa zmieni jej stosunek do wielu spraw.

Połączenie książki obyczajowej z komedią i subtelnym wątkiem kryminalny okazał się strzałem w dziesiątkę. Tajemnicze morderstwo opisane w pamiętniku zmusza bohaterkę do wertowania kart przeszłości i skupienia się na dawnych wydarzeniach. Pojawiają się też kluczowe pytania współczesnego świata - czy wybory, które podejmujemy są słuszne? I co się stanie, jeśli zejdziemy z obranej drogi? Czy miłość jest naprawdę taka oczywista? Książka napisana jest lekkim, prostym językiem, który szybko wciąga do świata Julii, a bohaterowie, którzy towarzyszą jej w tej przygodzie dostarczają wiele zabawy i humoru. Całość to zgrabne połączenie wszystkich możliwych aspektów książki, która bawi, ciekawi i intryguje, a w dodatku zapada w pamięć na długi czas. Jestem pewna, że jeszcze nie raz wrócę do lektury tej historii.

"Moja siostrzyczka zaniemówiła. Oby na stałe - marzyć zawsze można!"

"Przypadki pewnej desperatki" to błyskotliwa opowieść o tym, że nic nie jest jedynie czarne lub białe. Fantastyczny debiut od którego trudno się oderwać. Gwarantuję, że doskonała zabawa Was nie ominie. Humor, zagadka i pozytywne nastawienie do świata. Czego chcieć więcej? Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

sobota, 26 września 2015

"Szlachetne pobudki" Kasia Bulicz-Kasprzak

"Szlachetne pobudki" Kasia Bulicz-Kasprzak, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 424

"Szlachetne pobudki" to drugi tom cyklu "Po sąsiedzku", który opowiada o dalszych losach bohaterek. Jednak już na wstępie ostrzegam, tych, którzy nie czytali pierwszego tomu - nie przejmujcie się, każdą historię można śmiało czytać jako odrębną opowieść, choć połączoną bohaterami.

"Kłamstwo, manipulacje i drobne przewinienia nie mają źródła w niewiedzy, wręcz przeciwnie, są przemyślane i skalkulowane. I cudownie uchodzą na sucho, bo kto by krzyczał na biedną staruszkę?"

Maria wydała tomik wierszy, o którym tak marzyła. Agata musi podjąć walkę o małżeństwo, bo jej mąż zaczął na nowo interesować się byłą żoną. Janina musi porzucić wszystko, bo zacząć troszczyć się o siebie, gdy dowiaduje się, że jej bliscy ją okłamywali. Leokadia zauważa, że świat nie jest tak prosty jak na początku. Teresa staje twarzą w twarz z prawdą życia, która pozostawia po sobie gorzki posmak.

Tak właśnie prezentuje się najnowsza powieść autorki - przedstawia perypetie kobiet, które muszą stanąć przed trudnymi wyborami i decyzjami. Pozytywnym aspektem tej powieści są zdecydowanie bohaterki, które w licznym gronie zagościły do fabuły, a mimo to wyróżniają się indywidualnymi cechami i wyjątkowymi osobowościami. Poznanie każdej z osobna to niezapomniana lekcja życia, która sprawia, że czytelnik zatrzymuje się na chwile i wędruje myślami do własnego życia, by na chwile porozważać nad tym co go obecnie trapi. Dzięki bohaterkom, ustaliłam na nowo własne priorytety w życiu, bo pokazały mi jak łatwo jest stanąć przed trudnym wyborem, w którym na pierwszy rzut oka nie ma żadnego wyjścia.

W twórczości Kasi Bulicz-Kasprzak zakochałam się już dawno temu, kiedy na mojej półce zagościła książka "Nalewka zapomnienia, czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek". Następnie oczarowała mnie "Inną bajką". Po książki tej autorki mogę już spokojnie sięgać w ciemno, bo wiem, że mnie nie rozczaruje. Każda jej opowieść to ciepła, subtelna historia o życiu zwykłych ludzi zmagających się z problemami, na które zawsze jest jakiś sposób. A to co w tym wszystkim jest najbardziej urokliwe, główni bohaterowie historii autorki nigdy nie zostają długo sami, bo zawsze w podorędziu mają przyjaciół i rodzinę. Podobnie jest w książce "Szlachetne pobudki" która ponownie zaprezentowała wielki warsztat autorki.

"To zadziwiające, jak nasz nastrój wpływa na postrzeganie świata. "

"Szlachetne pobudki" to niezwykle przyjemna opowieść o tym co w życiu najważniejsze. Bawi, zaskakuje i zmusza do refleksji. Do fabuły wkradła się odrobina melancholii, prawdy i uczuć, od których nie da się oderwać. Gorzki smak życia przeplata się ze słodyczą szczęścia. To kolejna dobra powieść autorki - gorąco polecam.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

piątek, 25 września 2015

Moja książkowa jesień!

Są w życiu każdego mola książkowego historie, do których wraca się przez całe życie. Jak wiele z Was ma sfatygowany już egzemplarz lektury, która wkradła się do Waszych serc, umysłów i płynie w Waszych żyłach? Wydawnictwo Feeria Young przypomniało nam, że nie tylko smaczne nowości czytelnicze dodają nam skrzydeł, ale te opowieści, które nas uformowały, zmieniły i zapewniły niezapomnianą przygodę.


WOLAŁBYM ŻYĆ Thierry Cohen
Są w życiu każdego czytelnika opowieści, które przyspieszają bicie serca i wywołują morze łez, które za nic nie chce wyschnąć. Taka jest właśnie opowieść Cohena - wyjątkowy obraz nakreślony niezapomnianym słowem. Spójrzcie sami - to wątła książeczka małych rozmiarów, niepozorna lektura, która nie wyróżnia się niczym szczególnym. Książka wyróżnia się absolutnie magicznym wnętrzem, wypełnionym nadzieją, wiarą i tak ogromnym bólem, że czasem moje serce na moment gubiło rytm. Lektura tej opowieści - o zmarnowanym życiu, prześwitach pamięci w ciele brutalnej świadomości, walce o rodzinę i nadziei na druga szansę - rozbraja szczerością. Od kilku lat, każdej zimy lub późnej jesieni, z kubkiem gorącej czekolady i ciepłym kocem oddaje się lekturze, która stała się moim prywatnym klasykiem i niepodważalnym uzależnieniem.

ZAWSZE PRZY MNIE STÓJ Carolyn Jess-Cooke 
Nie jestem zwolenniczkom wypłakiwania sobie oczu podczas lektury. Zazwyczaj uparcie walczę z potokiem łez, który próbuje wydostać się w najtrudniejszych momentach. Jednak nie zawsze udaje mi się wygrać. Kiedy płynie jedna łza, zasłaniam się chwilą słabości. Kiedy pojawia się druga, trzecia i dziesiąta - wiem, że opowieść skradła moje serce na tyle, by zburzyć otaczający mnie mur i pozostać w mojej pamięci na zawsze. Tak było z historią Jess-Cooke, która bezbłędnie przedstawiła drogę ku odkupieniu. W jej opowieści wszystko jest niejasne, pokręcone i nierzeczywiste, ale kiedy kolejne elementy układanki wskakują na swoje miejsce szok jest tak silny, że wywołuje uśmiech na twarzy, mimo że - niezależnie od tego ile razy sięgam po lekturę - tonę w słonych łzach nie zwracając uwagi czy to dopiero pierwsze słowa opowieści, czy zakończenie. 

JANE EYRE AUTOBIOGRAFIA Charlotte Brontë 
Nikt tak jak Brontë nie potrafi oddać uczuć prawdziwej namiętności. Wiele książek, które wyszły spod pióra sióstr pozwala cofnąć się do czasów w których życie wydawało się pasmem wielkich nieszczęść i niefortunnych zdarzeń. Jednak to opowieść o Jane Eyre czaruje swoją prostotą i jednocześnie niezwykle bogatym wnętrzem, zapraszając do poznania historii o miłości bez granic i bólu zmieszanym z gorzką rzeczywistością. Ta historia przyciąga mnie do siebie od wielu lat, intryguje, smuci a czasem uszczęśliwia. Jednak to nie wszystko, ponieważ za każdym razem, kiedy oddaje się lekturze, historia - mimo że znana mi już od dawna - uczy mnie czegoś nowego. 

Jakie są Wasze lektury, bez których nie wyobrażacie sobie życia? Które Was oczarowały, porwały i skradły wiele niezapomnianych godzin? Takie do których wracacie i zawsze stoją na honorowym miejscu. Pochwalcie się! Pamiętajcie, że każdy ma szansę zaprezentować swoje opowieści przed czytelnikami. Jesień z Feerią Young trwa!

#jesienzfeeria
Strona Facebook'owa Wydawnictwa: FACEBOOK
Wydarzenie na Facebook'u: FANPAGE

Konkurs - wybierz i wygraj - WYNIKI

Kochani! Nie przedłużając, nie trzymając Was już w niepewności przedstawiam zwycięzcę konkursu :)

Maszyna Losująca szczęścili los wytypowała dla:

czwartek, 24 września 2015

"Plaga samobójców" Suzanne Young

"Plaga samobójców" Suzanne Young, Tyt. oryg. The Program, Wyd. Feeria Young, Str. 456

Władze decydują się na wprowadzenie pilotażowego programu przeciwdziałającemu epidemii. Masowa fala samobójstw wśród nastolatków zbiera okrutne żniwo, a depresja izoluje i przenosi na listę poważnie chorych. Skutki leczenia są dramatyczne - zdrowi powracają do życia pozbawieni wspomnień. Najpierw pojawiają się emocje, a później ich brak. Czy Sloane wygra z okrucieństwami współczesnego świata i ochroni miłość swojego życia? 

"Przecież samobójstwa rozprzestrzeniały się pomiędzy ludźmi jak zaraźliwa choroba."

Dystopia to gatunek, który zawsze będzie stanowił moją ulubioną odskocznię od rzeczywistości. A kiedy w to wszystko zaplątany jest jeszcze subtelnie piękny i zmysłowy wątek miłości, która nigdy się nie poddaje - czuję się całkowicie usatysfakcjonowana lekturą. Pokładałam w historii Young wielkie nadzieje i nie spotkało mnie rozczarowanie, wręcz przeciwnie! Cała akcja wzbudziła mój niekłamany zachwyt, bo historia, która mi towarzyszyła okazała się doprecyzowana w każdym calu, bystra i inteligentna, a co najważniejsze - pełna emocji.

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest żyć w świecie pozbawionym wspomnień? Gdzieś na samym dnie pamięci pojawia się blade wspomnienie czegoś, co trudno sprecyzować, a co w dawnych czasach było wielką miłością. Tak właśnie wygląda świat w którym żyje Sloane - na każdym kroku czyha depresja, niemożność odczuwania emocji i w końcu samobójstwo, popełniane przez bezradnych nastolatków. Wśród całego okrucieństwa znajduje się dziewczyna, która wraz z Jamesem, swoim chłopakiem stara się uciec od całego absurdu. Obiecali sobie nawzajem, że będę się sobą opiekować, a traumatyczne przeżycia połączą ich na zawsze. Jednak siła uczucia nie zawsze wystarcza.

Świat, którym uraczyła nas autorka, to pozbawiona skrupułów rzeczywistość, w której nie wolno być sobą. Wszelki przejaw smutku, zadumy czy nawet chwili zawahania uznawany jest za pierwsze oznaki depresji i skutecznie zwalczany. Program skutecznie przywraca młodzież do normalnego życia - otępia ich i wyczyszcza pamięć, sprawiając że wszelkie uczucia i emocje odchodzą w niepamięć a rodzina i przyjaciele, nie wspominając o miłości, stają się nieznaczącym elementem. Trudno było mi powstrzymać się od kibicowania bohaterom, którzy wykazali się wielką odwagą i determinacją, a mimo to wciąż napotykali na swojej drodze przeciwności. Emocje przepełniały każdą stronę tej historii a nuta tajemnicy i niepewności dodała jej klimatu, który pozostał w mojej głowie nawet po skończeniu lektury. Pozostaje mi jedynie z zapartym tchem wyczekiwać kontynuacji i dalszych losów bohaterów.

"Uwielbiam twój śmiech i twój płacz. Uwielbiam cię rozmieszać. – Dotknął jednocześnie mojego policzka, wywołując momentalnie mój promienny uśmiech."

"Plaga samobójców" to dokładnie przemyślana, precyzyjnie wykonana i niesamowicie wciągająca dystopijna powieść w której króluje cała masa najróżniejszych emocji. Można bez pamięci zatracić się w okrutnym świecie, w którym bez wątpienia wzruszająca historia wielkiej miłości stanowi jedyny jasny punkt w morzu nicości i zapomnienia. Tak właśnie tworzy się historie godne polecenia - z pomysłem, na przekór wszelkim schematom!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Feeria.
Książkę zakupicie na stronie: Empik

środa, 23 września 2015

Pomiędzy Latem a Zimą - fragment numer 6

Kochani! Nadszedł czas na ujawnienie dwóch pierwszych rozdziałów "Lata koloru wiśni" Cariny Bartsch z perspektywy Elyasa! Gotowi? Zapraszam do pierwszego fragmentu rozpoczynającego przygodę, na blogu http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com, tam znajdziecie wskazówkę, gdzie znajdują się kolejny fragment. Tymczasem przed Wami prezentuję swoją część historii:

Pomiędzy Latem a Zimą - fragment numer 6

            Moja czarna dama wsunęła się w wolne miejsce parkingowe przed uczelnią Alex, a ja ledwie zdążyłem wcisnąć świeczkę w przywieziony czekoladowy muffin, kiedy moja siostra otworzyła drzwi od strony pasażera.
– Jesteś hiperpunktualny! – powiedziała, wrzuciła swoją torbę na tylne siedzenie i wskoczyła do samochodu. Kiedy jej spojrzenie padło na czekoladowego muffina, wyciągnąłem z torby zapalniczkę i zapaliłem małą świeczkę.
 – Wszystkiego najlepszego z okazji naszych dwóch tygodni pod jednym dachem – powiedziałem.
Najpierw rozszerzyły się oczy Alex, a potem zaczęła jej drżeć dolna warga.
– To dla mnie?
– Oczywiście, że dla ciebie – odparłem i nachyliłem się, by złożyć na jej policzku pocałunek. – Od dwóch tygodni wreszcie mam przy sobie moją ukochaną siostrę. Trzeba to uczcić.
            Przez chwilę patrzyła na mnie ze wzruszeniem, a potem głośno pisnęła i rzuciła mi się na szyję.

– Jesteś naj… naj… najlepszym bratem na świecie. Najlepszym! To takie słodkie!

            Zdmuchnęła świeczkę i przełknęła dwa wielkie kęsy muffina. Istniały kobiety, które w ogóle nie miały apetytu, i kobiety takie jak Alex, które z nawiązką wyrównywały brak apetytu u innych.
            – Ale to jeszt pyszne! – rozmarzyła się z pełnymi ustami. – Szam go piekłesz?
– Sam go kupiłem.
– No, przynajmniej nie ukradłeś! – uśmiechnęła się szeroko i ponownie rzuciła mi się na szyję.
            W każdy policzek otrzymałem dwa soczyste, czekoladowe buziaki, następnie Alex przeprosiła mnie za swoją wylewność, a potem wycisnęła mi na policzku dwa kolejne czekoladowe całusy.
– Dobrze już, dobrze, nie musisz przepraszać – odparłem. – Przyzwyczaiłem się już, że kobiety tak na mnie reagują.
            Przewróciła oczami, jęknęła i lekko klepnęła mnie w ramię. Cicho się śmiejąc, uruchomiłem silnik i włączyłem się do ruchu.
– Czyli jedziemy się wykąpać? – zapytała.
– Jedziemy się wykąpać – odpowiedziałem. – A dokładniej mówiąc, jedziemy na kąpielisko nad Weißensee.
– Jeszcze lepiej! – Trzy kolejne kęsy czekoladowego muffina przeszły do historii.
            Kiedy dojechaliśmy na plażę, zobaczyliśmy że jaskrawoczerwone parasole Langnese skutecznie zasłaniają widok na jezioro, nie wspominając o plaży. Lato w tym roku było długo wyczekiwanym gościem, więc nie my jedni chcieliśmy powitać pierwsze naprawdę ciepłe promienie słoneczne z możliwie odsłoniętą skórą. Wyciągnęliśmy z samochodu nasze torby z rzeczami do kąpieli i przystąpiliśmy do poszukiwania miejsca na pełnej ręczników i kąpiących się ludzi plaży.
– Czy woda w jeziorze jest czysta? Można się w niej kąpać bez obaw? – zapytała Alex.
Wędrówka po plaży w obcasach przychodziła jej z trudem, a jej chód do złudzenia przypominał bociana w sałacie, więc ściągnęła buty i wymachiwała nimi w dłoni. Wzruszyłem ramionami.
– Nie mam pojęcia. Tutaj zawsze sporo się dzieje, więc wydaje mi się, że tak.
– Czy to znaczy, że bywałeś tu już wcześniej? Powinieneś wiedzieć, czy pomiędzy tymi wizytami nie miałeś wysypki.
            Jeśli dobrze się zastanowić, rzeczywiście bywałem tu częściej, ale za żadnym razem nawet czubkiem palca nie dotknąłem wody. Może to dlatego, że powodem, dla którego odwiedzałem tę plażę, nie była kąpiel, ale swoboda wchodzenia w kontakty z ładnymi i półnagimi kobietami. Starając się nie zwracać na siebie uwagi Alex, rzuciłem dyskretne spojrzenie na moją komórkę, wpisałem w wyszukiwarkę „jakość wody plaża Weißensee” i znalazłem sprzeczne informacje. Na stronie domowej kąpieliska była mowa o wspaniałej jakości wody, na Wikipedii natomiast o nieszczególnej, ale bez zastrzeżeń.
– Kąpieliska w jeziorach są zawsze trochę zasyfione – powiedziałem i wrzuciłem komórkę z powrotem do torby. – Ale za to w oczy nie pali cię chlor. Nie martwiłbym się o to teraz, na początku lata. Co innego po dwóch miesiącach upałów bez deszczu.
– No dobrze – odpowiedziała i rozłożyła swój ręcznik na wolnym miejscu. – Moje! – zawołała i opadła na ziemię.
Zrobiłem to samo, ale w trochę bardziej elegancki sposób i bez wykrzykiwania.
            Człowiek nigdy nie jest za stary na to, żeby odrobinę podtopić swoją siostrę. Przyglądając się pływającej Alex, z nostalgią pomyślałem, jak długo tego nie robiłem. Najchętniej natychmiast poszedłbym w jej ślady, ale oboje byliśmy za bardzo związani z naszymi rzeczami, żeby chcieć je w tak łatwy sposób przekazywać złodziejowi. Jedno z nas musiało więc trzymać straż na ręcznikach. Nie pozostało mi nic innego, jak z odległości przyglądać się Alex w jeziorze i mieć nadzieję, że wkrótce pojawi się okazja do podtopienia jej choćby w wannie. Lepsze to niż nic.
            Pilnowanie ręczników miały jeden plus – łapałem opaleniznę. Widok piękności w bikini też był nie do pogardzenia. Chociaż czasem nie było łatwo oprzeć się pokusie, pozostałem przy kontaktach wzrokowych. Ostatecznie byłem tu z powodu Alex i co do tego nie powinno być wątpliwości.
            Wróciła do mnie z włosami upiętymi w kok, ociekając wodą, i zaczęła się wycierać ręcznikiem do sucha.
– Dostałam właśnie napadu śmiechu – powiedziała. – Pamiętasz, jak ostatnio byliśmy nad jeziorem? Mniej więcej trzy lata temu?
            Wspomnienia czasem składały się z obrazów, a czasem, niestety, od razu powracały też przeszłe uczucia. Skrzywiłem się i wymamrotałem coś pod nosem. W skrócie: podtopiłem Alex, a ona pod wodą ściągnęła mi spodenki. Do tego momentu wszystko było do zaakceptowania i warte dobrej zabawy, co uległo jednak zmianie, kiedy zorientowałem się, że Alex dopiero na lądzie ma zamiar oddać mi spodenki. Wszystkie próby, by odzyskać odzienie i powstrzymać Alex przed realizacją jej planów, spaliły na panewce. Odtąd już wiedziałem, jaki jest poziom wstydu, kiedy zakrywa się swoją nagość tylko za pomocą dłoni, a na dodatek trzeba przy tym biec.
– To było takie zabawne! – zachichotała. – Emely i ja zaśmiewałyśmy się do łez, kiedy jej o tym opowiedziałam!
            W zasadzie już dawno uporałem się z tamtym wydarzeniem, ale istniała tylko jedna osoba, której w żadnym razie nie chciałem dostarczać powodu do śmiechu, a nawet do najlżejszego drgnienia kącików ust.
– To z Emely nabijasz się ze mnie za moimi plecami?
            Alex uśmiechnęła się szeroko.
– No jasne.
            Parsknąłem. I zdenerwowałem się. Przede wszystkim dlatego, że dziś o wiele swobodniej zareagowałbym na tamtą sytuację: ze spokojem wyszedłbym z wody i nie zadawałbym sobie najmniejszego trudu, żeby się okryć – dlaczego miałbym to robić? Nieskrępowany widok moich najpiękniejszych i świeżo wyrośniętych klejnotów w pełnej krasie mógł ucieszyć każde oko. Egoistycznie było zachowywać go tylko dla siebie.
– Jaka szkoda, że dzisiaj nie miała czasu – mówiła dalej Alex.
– Zaprosiłaś Emely na pływanie? – Ton mojego głosu był bardziej zniesmaczony, niż się tego spodziewałem.
– Tak, we troje byłoby przecież super! Poza tym moglibyśmy się wymieniać przy pilnowaniu ręczników i chodzić się kąpać parami.
            Jak dotąd leżałem wyciągnięty na ręczniku i podpierałem się łokciami, ale teraz usiadłem po turecku.
– A we dwoje nie jest fajnie? – zapytałem. – Myślałem, że nasza dzisiejsza wycieczka to wyprawa dla brata z siostrą.
            Alex uśmiechnęła się do mnie i podpełzła na ręczniku w moją stronę.
– Oczywiście, że z tobą też jest fajnie – powiedziała i oparła się o mnie bokiem. – Nawet bardzo fajnie.
            Ta niemal czuła odpowiedź wzbudziła moje częściowe zadowolenie, ale zrozumiałem też, że w pewnym sensie Emely stawała się coraz większym problemem. Jak można schodzić z drogi komuś, kto nieustannie wyrasta nam pod nosem? Jak miałem uświadomić Alex, że w przyszłości powinna przestać to robić? Chociaż w minionych latach ani słowem nie wspomniałem o tym, co w przeszłości wydarzyło się pomiędzy mną i Emely, teraz, siedem lat później, coraz częściej zastanawiałem się nad tym, czy jednak nie powinienem puścić pary z ust. Ale jaki byłby efekt? 

Kolejną część znajdziecie na blogu:   

_____________________________

Tekst został przetłumaczony ze strony Cariny Bartsch: carinabartsch.de
Nie jest to fragment ani zapowiedź książki napisanej z perspektywy Elyasa, to fragment dwóch rozdziałów napisanych przez autorkę jako prezent dla czytelników. 

Zaintrygowani? Czy tak właśnie wyobrażaliście sobie wydarzenia z punktu widzenia Elyasa? Warto było czekać? :) A może nie znacie jeszcze pierwszego tomu? Koniecznie musicie to nadrobić! Historia napisana z przekąsem, humorem i masą uczuć na pewno zaczaruje każdego z Was. A już niebawem - premiera drugiego tomu!

wtorek, 22 września 2015

"Buntownik" Julie Kagawa

"Buntownik" Julie Kagawa, Tyt. oryg. Rogue, Wyd. Harper Collins, Str. 416

Smoki w literaturze zaistniały już dawno temu, kiedy królował gatunek fantasy a swoją premierę miały poszczególne części "Eragona". Nie jest łatwo opisać wydarzenia z perspektywy smoka, który dopiero uczy się życia człowieka. Jesteście ciekawi, jak potoczyły się losy bohaterów?

"- I co dalej? [...]
-O, bardzo dobre pytanie."

Garret trafia przed sąd za zdradę, bo nie wykonał powierzonego mu zadania. Zabicie smoka wydało mu się znacznie trudniejsze niż przypuszczał. Tym razem zadrżała mu ręka i dziewczyna uciekła. Mimo całego zła Ember, ocalona smoczyca, nie chce pozostać dłużna chłopakowi, który był dla niej przez pewien czas jedynym przyjacielem. Odbija Garreta i ucieka przed Zakonem Świętego Jerzego, który nie zamierza odpuścić.

Muszę przyznać, że osobowość Ember w pierwszym tomie skutecznie dawała mi się we znaki. Młoda smoczyca, która uczy się życia wśród ludzi pod postacią człowieka okazała się niezwykle lekkomyślna i naiwna. Dopiero kontynuacja pokazała jej drugą - waleczniejszą, pewniejszą siebie stroną, która postawiła dziewczynę w zupełnie nowym świetle. Podobnie jak w pierwszej części, także tutaj Ember nie jest jedyną narratorką - w dużej mierze opis wydarzeń rozkłada się na relację Garreta, Dantego i Ember, którzy relacjonują historię z własnego punktu widzenia. Bohaterowie są przyjemnymi postaciami, które nie wyróżniają się szczególnie z tłumu, ale w jakiś sposób zwracają na siebie uwagę.

Smocza opowieść nie jest czymś nowym w literaturze, ale podobne spojrzenie na ten gatunek jeszcze się nie pojawiło. Tutaj Ember i Dante - smocze bliźniaki, mają możliwość zmiany w zwykłego człowieka i tym samym nie wyróżnianie się z tłumu. Jednak wewnętrznie pozostają smokami i to najciekawszy element książki - opis wewnętrznych przeżyć wielkich istot, które zostały zamknięte w małym ciele a tęsknota za możliwością rozwinięcia skrzydeł jest czasem nie do zniesienia. Ludzie nie wiedzą, że na ziemi żyją smoki, a jedyne informacje posiada Zakon Świętego Jerzego, który zrobi wszystko by świat się o tym nie dowiedział. Nie zdają sobie jednak sprawy, że osadzenie każdego smoka w ramach potwora to tylko powierzchowna interpretacja gatunku.

Kagawa pisze lekki i bardzo prosto. Czasami miałam wrażenie, że opis wydarzeń przelatuje mi przez palce, bo jest jedynie luźną opowieścią. Mimo, że do fabuły wkradło się wiele wątków i wydarzeń z pogranicza akcji, nie odczułam pędu fabuły. Tutaj wszystko płynie swobodnym rytmem. Nie mniej obrany temat jest ciekawy i świeży, a odpowiedź na pytanie czy każdy ma szansę na swoje miejsce w świecie wisi w powietrzu niczym wielki znak zapytania.

""No cóż... Miejmy nadzieję, że szczęście i tym razem nam dopisze."

"Buntownik" to kontynuacja serii kierowana w dużej mierze do fanów fantastyki i smoczego gatunku. Napisana przyjemnym językiem zaprasza czytelnika do poznania kolejnych przygód bohaterów. Świeża perspektywa spojrzenia na smoki to ciekawe rozwinięcie pierwszej części historii. Nie pozostaje mi nic innego jak wypatrywać filmowej interpretacji, która zbliża się wielkimi krokami. Jesteście ciekawi?

Cykl Talon:
Talon | Buntownik

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.

poniedziałek, 21 września 2015

"Klątwa czarownicy" Nora Roberts

"Klątwa czarownicy" Nora Roberts, Tyt. oryg. Blood Magick, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 400

Kto nie zna choćby jednej książki Nory Roberts? Autorka zyskała światową sławę dzięki niezwykle wciągającym powieścią obyczajowym z nutą romantycznego zabarwienia, więc jak tu się oprzeć jej najnowszym powieściom?

Branna O'Dwyer prowadzi sklep "Czarownica z ciemności". W irlandzkim hrabstwie Mayo znajduje się malownicza wioska, w której znalazła swoje miejsce. Branna robi własnoręcznej roboty mydełka i świece a krążące w miasteczku legendy pomagają jej w interesie. Nie może jednak zapomnieć o Finbarze, który przed laty darzył ją miłością. Czy samotne życie w końcu dobiegnie końca?

"– On będzie zawsze wracał, dopóki go nie unicestwimy. I nawet jeśli zaatakuje brutalniej, to im bardziej się boi, tym mniej ma sił."

Lektura tej powieści prezentuje licznych bohaterów o różnych cechach charakteru, jednak w kreacji utrzymanych w klimacie twórczości Roberts - potulne, małomiasteczkowe postacie, nad wyraz życzliwe i wypełnione empatią. Branna tworzy własne eliksiry, mydełka i świeczki, co całkowicie pochłania jej czas a klienci wylewnie przekazują jej swój zachwyt i uznanie czyniąc z kobiety mistrzynię w swoim fachu. Ze strony na stronę przelewa się tutaj naiwność bohaterów, ich sielskie życie i otoczenie z pięknych kwiatów i śpiewu ptaków rodem z Królewny Śnieżki. W tym przypadku autorka nie zaskakuje i myślę, że nigdy nie zaskoczy - z tego właśnie słynie. I kiedy wiadomo czego się spodziewać lektura nie jest wcale taka zła a stonowani bohaterowie wypadają całkiem sympatycznie.

Chociaż to trzeci tom historii, a poprzednie dwa tomy są mi nieznane, w niczym nie przeszkodziło mi to w swobodnym zaznajamianiu się z lekturą. Owszem, kilka faktów w życiu bohaterów było mi nieznanych, ale nie kolidowało to szczególnie z kontynuowaniem lektury. Utrzymany w powieści typowy dla Roberts klimat małomiasteczkowej społeczności, w której każdy się zna i każdy wszystko wie został wzbogacony o subtelną magię wierzeń, podań i legend co ożywiło spokojną atmosferę. W to wszystko wplątany został wątek romantyczny ze starą miłością i powrotem do zakopanych gdzieś na dnie serca uczuć, który okazał się niezwykle miłą przygodą. Dlatego mimo schematyczności i prostoty książek autorki zawsze miło po nie sięgam - wiem co mnie w nich czeka, wiem również, że to tylko dobre historie.

Nora Roberts zawsze potrafi mnie zainteresować swoimi powieściami, co nie jest łatwe, bo gatunek w którym jest mistrzynią nigdy nie należał do moich ulubionych. Jednak niezależnie od tego którą książkę autorki wybiorę, zawsze potrafi wzbudzić moje zainteresowanie opisywaną fabułą. Podobnie było i tym razem. Autorka pisze lekko, bardzo swobodnie i z wyczuwalną wprawą, dlatego jej powieści są naprawdę przyjemną odskocznią od dnia codziennego. Co prawda nie są to lektury  najwyższej półki, ale za to doskonale spełniają się w roli czasoumilaczy, które nigdy nie zawodzą.

"– On będzie zawsze wracał, dopóki go nie unicestwimy. I nawet jeśli zaatakuje brutalniej, to im bardziej się boi, tym mniej ma sił."

"Klątwa czarownicy" to ciekawa, wciągająca lektura, która umiliła mi kilka wieczorów. Jedyne czego żałuję, to tego, że nie poznałam dwóch wcześniejszych tomów. Dlatego chętnych na przygodę z niebanalną serią autorki odsyłam do pierwszego tomu, bo jeśli cała seria jest tak przyjemna jak trzeci tom - nie pożałujecie.


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

niedziela, 20 września 2015

Przedpremierowo: "Serce ze szkła" Kathrin Lange

"Serce ze szkła" Kathrin Lange, Tyt. oryg. Herz aus Glas, Wyd. Muza, Str. 448
PREMIERA: 23 września 2015r.

Juli spędza przerwę świąteczną na wyspie Martha's Vineyard. Wraz z ojcem odkrywa posiadłość zamożnego wydawcy i od pierwszych chwil jest zauroczona Davidem, jego synem. Niedawno wydarzył się wypadek, w którym zginęła narzeczona Davida. Juli próbuje rozgryźć zagadkę tajemniczej śmierci dziewczyny a im bliżej jest prawdy tym więcej niespotykanych rzeczy dzieje się dookoła. Czy szaleństwo jest najlepszym rozwiązaniem?

"Gdybym wtedy wiedziała, w jaką katastrofę zmieni się nasz wypad, obgryzłabym sobie z nerwów wszystkie paznokcie aż do krwi."

Historia została zainspirowana gotycką powieścią Rebeka autorstwa Daphne de Maurier - romansu psychologicznego. Podobnie jak w Rebece mamy tutaj historię namiętnej miłości, która pojawiła się w niewłaściwym czasie, bo David dopiero stracił narzeczoną, a wspomnienie Charlie wciąż boli. Mamy również główną bohaterką, która sama z siebie wplątała się w kryminalną intrygę i mimo tego, że nic nie idzie po jej myśli uparcie dąży do rozwiązania zagadki. W dodatku droga do odkrycia prawdy usłana jest trudnymi do wyjaśnienia zjawiskami - Juli widzi kobietę w czerwonej sukni, która usiłuje zwabić ją na skraj urwiska, a na domiar złego pojawiają się tajemnicze głosy.

Juli, główna bohaterka i narratorka, kryje w sobie wiele osobowości - raz prezentuje nienaganne maniery skrytej i dystyngowanej panny, a zaraz potem rzuca się w wir przygody zapominając o całym świecie. Muszę przyznać, że okazała się niezwykle pozytywną postacią tej lektury. Mimo otaczającego ją absurdu sytuacji przywołuje się do porządku i próbuje zmierzyć się z racjonalnymi wydarzeniami. W dodatku jest całkowitym przeciwieństwem Davida, który swoją smutną, zmęczoną postawą potrafi wzbudzić tylko irytację. Jeśli szukacie bohatera, który bierze na siebie wszystkie cierpienia, a gdy bólu wciąż mało zapożycza go od innych - trafiliście idealnie. Rozumiem, że chłopak stracił narzeczoną, pogrążył się w rozpaczy i nie potrafi wrócić do rzeczywistości, ale odnoszę wrażenie, że David reaguje tak na wszystko - nie ważne czy świeci słońce, czy w sklepie akurat zabrakło cukru, czy może ginie członek rodziny - David jest wiecznie pogrążony w wielkiej rozpaczy.

Motyw książki jest światłem w tunelu ponurych chwil Davida. W połączeniu z rezolutną Juli, która uparcie stawia czoła zagadce całość wypadła naprawdę spójnie i przemyślanie. Zmieszanie rzeczywistości z nadnaturalnymi wydarzeniami przywołuje na myśl pytanie: to dzieje się naprawdę czy bohaterka popada w obłęd? Ktoś zdecydowanie chce, aby wszyscy uważali bohaterkę za niespełna rozumu, jednak czy w całej tej opowieści jest miejsce na duchy? Charlie, narzeczona Davida zginęła w wypadku, który nigdy nie został do końca rozwiązany, więc kiedy Juli rusza do akcji komuś zdecydowanie nie podoba się ingerencja obcej osoby w nieswoje sprawy. Jak będzie wyglądało rozwiązanie tajemniczej śmierci? Ciekawie i niebanalnie, więc uwierzcie mi na słowo - warto poznać zakończenie. 

"-Powiedzmy jedynie, że niektóre zasady zmieniają swoje brzmienie pod wpływem kilku banknotów."

"Serce ze szkła" to zmysłowe połączenie romansu z niebanalną intrygą. Stopniowe odkrywanie zagadki okazało się dla mnie jedną z ciekawszych książkowych przygód ostatnich miesięcy. Czyta się lekko, szybko i przyjemnie, więc czy można chcieć czegoś więcej? Może jedynie kontynuacji, której będę wypatrywać z niecierpliwością. Polecam!

Seria Serce ze szkła:
Serce ze szkła | Serce w kawałkach

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Muza.

czwartek, 17 września 2015

"Krew na śniegu" Jo Nesbø

"Krew na śniegu" Jo Nesbø, Tyt. oryg. Blod på snø, Wyd. Dolnośląskie, Str. 164

Olav zarabia na życie jako płatny zabójca i nie czuje się szczególnie źle z tego powodu. Nie ma nikogo, bo rodzina i przyjaciele to dla niego zupełnie odległa historia.  Kiedy spotyka kobietę swoich marzeń jego świat się zmienia. A później ponownie, gdy dowiaduje się, że jest żoną jego szefa. I jeszcze raz, gdy dostaje zlecenie, by ją zabić.

"Nie żebym wierzył w poetów. W każdym razie nie bardziej niż w duchy."

Jo Nesbø, do tej pory znany był z niezwykłych kryminałów, które fabułą wciągały do świata knowań i przestępstw a zakończeniem zwalał z nóg. A jednak jego najnowsza powieść różni się od tych, które napisał do tej pory. Po pierwsze, objętością przywodzi na myśl raczej opowiadanie, niż wielowątkową fabułę. Po drugie skupia się tylko na jednym motywie - miłości zakazanej. Po trzecie - zmienia tory i zbacza z kryminalnego kierunku na drogę sensacji i akcji. Jednak nie zmieniła się jedna podstawowa i niezwykle ważna rzecz - styl autora, który tak jak w pozostałych tomach wciąga do fabuły, pobudza wyobraźnie i intryguje od początku do końca.

Olav jako narrator powieści otwiera okno na świat płatnego mordercy. Ujawnia przed czytelnikiem swoją mroczną stronę, ale pokazuje też, że jest zwykłym człowiekiem - z problemami i marzeniami. Cofa się do historii, kiedy to wszystko miało początek oraz opisuje współczesne wydarzenia, które są dla niego całkowitą nowością. Razem z bohaterem starałam się odnaleźć w tej sytuacji i poznać jego podejście, które czasami zastanawiało a czasami było całkowicie zrozumiałe. 

Akcja płynie szybko, choć miesza się z momentami refleksji i zadumy. Okrutny los został tutaj postawiony w naprawdę niekorzystnym świetle, autor opisał miłość zakazaną i niedopuszczalną prezentując ją w krasie wielkich uczuć tworząc opowieść o marzeniach i emocjach. Znając już Nesbø z jego poprzednich powieści wiem, że uwielbia tworzyć bohaterów z jasno wytyczoną misją - nie rzadko okrutną w skutkach dla samego bohatera. Muszę przyznać, że chociaż tym razem wybrał sobie błahy i typowy temat, spisał się naprawdę dobrze - udowadniając, że z powielanych schematów można stworzyć niebanalną opowieść.

"Czasami dobre wiadomości bywają tak niewiarygodnie dobre, że są złe."

Z przekąsem nie zgodzę się z fanami autora, którzy uważają najnowszą jego powieść za najgorszą.  Owszem, lektura wypadła blado na tle jego pozostałych książek, ale prezentuje sobą zupełnie nową stronę, w którą zmierza Nesbø. "Krew na śniegu" to jednowątkowa historia miłości niemożliwej umieszczona w ramach sensacji, nie kryminału. Wciąga, ciekawi i sprawia, że nie sposób nie polubić głównego bohatera. Jestem zdecydowanie na tak i już wyczekuję drugiego tomu.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskie.

środa, 16 września 2015

"Wstyd" Rachel Van Dyken

"Wstyd" Rachel Van Dyken, Tyt. oryg. Shame, Wyd. Feeria, Str. 320

"Wstyd" to najbardziej wyczekiwana przeze mnie kontynuacja serii, która miała ukazać się tej jesieni. Pierwsze dwa tomy całkowicie mnie kupiły, oczarowały i wciągnęły do swojego świata, dlatego nie było mowy, żebym przeszła obojętnie obok finału trylogii. W dodatku wszystkie znane mi źródła głosił, że finał serii miał okazać się najmroczniejszy i najbardziej emocjonujący. Więc jak tu się nie skusić?

Tym razem na pierwszym planie pojawili się Lisa i Tristan. Oboje skrywają tajemnice, które rozdzierają ich od środka, ale wiedzą, że nie mogą się zdradzić przed światem. Cierpienie, które im towarzyszy każdego dnia powoli zmienia się w niewyobrażalny ból. Mroczna przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Czy w tym wszystkim znajdzie się jeszcze miejsce na miłość? I czy w ogóle wolno im kochać?

"Demony wydrapywały szponami drogę na zewnątrz, śmiertelnie złaknione wolności."

Pierwszy tom przybliżył historię Kiersten i Wesa, następnie pojawili się Saylor i Gabe a dziś, na pierwszym planie zagościli Lisa i Tristan. To oni, tak jak w dwóch pierwszych historiach ich poprzednicy, przyjęli rolę głównych bohaterów i narratorów sumiennie dzieląc się rozdziałami. Lisa - przyjaciółka Kiersten i Gabe'a nie ma łatwego życia. Kierowniczka spraw studentów patrzy na nią krzywym okiem przez nieustanną zmianę skrzynek pocztowych a w dodatku serce przyspiesza kiedy tylko na horyzoncie pojawia się bezczelny doktor psychologii. O kim mowa? Tristan doskonale zna Lisę, choć nie osobiście. Zaczyna poznawać ją każdego dnia na nowo, aż ich wspólna znajomość przekształca się w piękne uczucie, o którym mogłabym czytać w nieskończoność.

Rachel Van Dyken z ogromną precyzją rozkłada na czynniki pierwsze uczucia i towarzyszące bohaterom emocje, tak, że jak na dłoni widać wszystkie towarzyszące im demony. Jednak wśród całego zła i cierpienia, którym się otaczają widoczna jest nadzieja na miłość, która stoi o krok dalej, a mimo to nie można jej dosięgnąć. To najbardziej intrygujący element książek autorki - ukazanie zmagań z samym sobą i wielką siłę miłości, która jest w stanie zburzyć każde mury. Trudno ulec tak pięknej i zmysłowej opowieści, która niesie ze sobą pocieszenie. Wszystko ubrane jest w znaczące słowa, półuśmieszki i blask w oczach, a całość to kompletnie zakręcony emocjonalnie rollercoaster, który funduje niezapomnianą do końca życia wycieczkę w głąb ludzkiej natury. 

Motyw romansu studentki z wykładowcą ostatnio co raz częściej pojawia się w literaturze. Lisa i Tristan trafili na siebie w czasie, których dla nich obojga nie był korzystny. Jednak oboje zostali wykreowani na silnych bohaterów, mimo wielu problemów, próbujących sobie radzić na własny sposób nie tylko z nieodpowiednim uczuciem, ale i bolesną przeszłością. Droga ich znajomości nie okazała się typowa, bo Tristan wyruszył na poszukiwania dziewczyny z pozostawionego przez brata dziennika i spotyka na swojej drodze coś znacznie lepszego niż tylko odkrycie tajemniczej osoby. Wszystkie kroki jakie podejmuje sprawiają, że jest w swoich poszukiwaniach niezwykle czarujący, a przy tym odrobinę arogancki i dumny. Wiele scen sprawiło, że moje serce przyspieszało gdy Tristan wkraczał do akcji, ale nie tylko on napawał mnie dumą - Lisa wykazała się inteligencją i rozsądkiem, przez co wkradła się na listę moich ulubionych bohaterek.

"Nadzieja to pewna postać szczęścia, może największego, jakie daje świat."

"Wstyd" to niesamowite zakończenie serii pełnej przystojniaków, aroganckich dialogów i emocjonujących wydarzeń. Nie da się przejść obok tej książki obojętnie, nie da się o niej zapomnieć i niemożliwe jest porzucenie tej lektury w połowie - wciąga, intryguje i rozbraja niemal na każdym kroku. Żałuję, że to już koniec, ale jednocześnie cieszę się, że poznałam wszystkie te emocje, które towarzyszyły mi w czasie lektury. Seria jest przepełniona całą paletą emocji - śmiechem, łzami, gniewem, radością i nadzieją. Dlatego jeśli jesteście gotowi na emocjonalny rollercoaster - zdecydowanie polecam.

Seria Zatraceni:
Utrata | Toxic | Wstyd

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Feeria
Książkę możecie zakupić na stronie Empik.com 

poniedziałek, 14 września 2015

Przedpremierowo: "Wielkie kłamstewka" Liane Moriarty

"Wielkie kłamstewka" Liane Moriarty, Tyt. oryg. Big Little Lies, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 496
PREMIERA: 22.09.2015r.

Trzy kobiety spotykają się tego samego dnia, gdy ich dzieci wędrują do przedszkola. Każda z nich jest inna, każda ma własne życie. Nie zdają sobie jednak sprawy, że jedna chwila przewróci ich świat do góry nogami a z pozoru poukładane życie odejdzie w niepamięć. Czy kłamstwa mają jakąś granicę?

"[...]Rozważamy każdą hipotezę, wszystkie ewentualne motywy.
[...]Czyli z tym morderstwem to... tak na serio"

Najnowsza powieść Liane Moriarty została okrzyknięta międzynarodowym bestsellerem nie bez powodu. Opis z okładki i pierwsze strony powieści przywodzą na myśl scenariusz serialu "Gotowe na wszystko", który zaangażował do roli kłamstwa, tajemnice i przyjaciółki, które nigdy nie dają za wygraną. "Wielkie kłamstewka" w żadnym wypadku nie jest literackim odzwierciedleniem przygód kobiet z Wisteria Lane, ale niesie ze sobą taki sam obłędny klimat niewiedzy, który potęguje się z każdą nową stroną.

Autorka nie tylko ma potężny warsztat literacki, którym chwali się przed światem, ale potrafi pisać w sposób tak emocjonalny, że nawet opis chmur wzrusza i wywołuje chwilę zadumy. A teraz wyobraźcie sobie opis życia zwykłych ludzi z typowymi problemami, który został ubrany w odpowiednie słowa i emocje. Trzy kobiety stają twarzą w twarz z ludzkimi problemami, które - jak uważały - ich nigdy nie powinny dotyczyć. Madeline, Celeste, Jane - trzy żywioły, które spotykają się w pierwszym dniu otwarcia przedszkola dla ich dzieci. Opowieść rozpoczyna się banalnie, zwykłe spotkanie w naturalnym środowisku, które nie powinno szczególnie wpłynąć na życie żadnej bohaterki. 

"Wielkie kłamstewka" to zmieszanie powieści obyczajowej z nutą sensacji, odrobiną thrillera i cieniem kryminału. O dziwo, takie połączenie nie wprowadziło do fabuły wielu wątków, opierając się tylko na jednym, głównym motywie pokręconej sieci kłamstw. Pojawia się zbrodnia, a może zwykły wypadek, który wprowadza do opowieści spore zamieszanie. Jednak obok tego wszystkiego bohaterki prowadzą zwykłe życie, które dostarcza im radości i zmartwień. Jane musi radzić sobie sama, bo rodzice nie mogą pogodzić się z jej wyborem. Celeste zmaga się z mężem, który z kochanka zmienił się w kata. Madeline - zmaga się z kradzieżą danych na portalu społecznościowym. A gdy wszystkie trzy wkraczają do szkoły pod wpływem alkoholu, ta jedna decyzja, zmienia ich życie nie do poznania.

Autorka nawiązała do ponadczasowego tematu - problemów w szkole. Jednak tym razem nie poznałam świata zbuntowanych nastolatków. Moriarty z precyzją opisywała różne zajścia w przedszkolu, kiedy to słodkie dzieci zmieniały się w prawdziwych potworów. Pojawiła się na przykład marna próba uduszenia. Ale nie tylko dzieci mają coś do ukrycia. Dorośli potrafią doskonale zamaskować swoje prawdziwe odczucia pod sztucznymi uśmiechami. Tak jak w wieczór integracyjny, przelany alkoholem i katastrofalny w skutkach. Co tak naprawdę się wydarzyło? I skąd to martwe ciało? Przekonajcie się sami! 

"Nie dokuczamy.
Nie akceptujemy dokuczania.
Nigdy go nie zatajamy."

Właśnie takiej książki było mi potrzeba! Zaskakująca, wciągająca i kompletnie nieprzewidywalna. Każda kolejna strona tej historii dostarczała mi niezapomnianych wrażeń. Moriarty doskonale wie jak zwabić czytelnika nieoczekiwanym zwrotem akcji. "Wielkie kłamstewka" nie bez powodu zyskały międzynarodową sławę - przerażają oczywistością, szokują precyzją. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.