niedziela, 31 sierpnia 2014

"we wszystkich emocjonujących historiach."

Autor:
Tytuł: Tam, gdzie śpiewają drzewa
Tytuł oryginału: Donde los árboles cantan
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 400

Viana, córka księcia Rocagris, szczęśliwie zaręczona z Robianem z Castelmar, świętuje wraz z pozostałymi na królewskim zamku. Nikt nie spodziewa się, że przybywający na zamek Wilk, rycerz z gór przynosi straszną wieść - stepowi barbarzyńcy planują powstanie. Wszyscy szlachetni mężczyźni wyruszają by stawić czoła wrogom, jednak ich zapał zostaje szybko stłumiony. Znaczna część z nich ginie w pojedynku, a władzę przejmuje pozornie nieśmiertelny król barbarzyńców, Harak. Viana przez przypadek wywołuje szereg zdarzeń, które w konsekwencji zmuszają ją do ucieczki i ukrycia się, w tajemniczym Wielkim Lesie. Tam przyłącza się do rebeliantów, którzy wraz z nią podejmują się walki o odzyskanie Nortii. Jednak to wymaga poświęceń i poznanie tajemnicy Wielkiego Lasu. Viana wyrusza w drogę, by odnaleźć miejsce tam, gdzie śpiewają drzewa.

Historia Vainy jest ciekawa i na swój sposób intrygująca, chociaż zabrakło mi tych baśniowych momentów, których było jak na lekarstwo a w dodatku pojawiły się dopiero w drugiej części książki. Myślę jednak, że wyobrażenie śpiewających drzew, które autorka opisała w bardzo realistyczny i magiczny sposób rekompensuje stratę. Viana to bohaterka dynamiczna, która bardzo szybko z damy staje się banitką walczącą o własne przetrwanie. I chociaż początkowo idzie jej to z licznymi oporami to efekty są naprawdę zaskakujące. Zachowanie zimnej krwi w wielu momentach przychodzi jej niezwykle łatwo, ale za to brakuje jej cierpliwości. Dziewczyna dobrze sprawdziła się w roli wojowniczej bohaterki, chociaż w zaplanowany przez autorkę motyw miłosny również ładnie się wpasowała. Chociaż według mnie prym wiodła tutaj postać Uriego, który mógłby posłużyć za wzór dla wielu.

"Mówię o miłości - wyszeptała. - Kiedy kogoś kochasz, czujesz coś tutaj - dodała, kładąc dłoń na sercu Uriego. - Tak mocno, że wydaje ci się, że nie możesz oddychać. Tak intensywnie, że pragniesz zawsze być z tą osobą i nigdy więcej nie chcesz się z nią rozstać."
Fantastyczna szata graficzna jest wielkim atutem książki. Nie sposób, nie zauważyć, że to po części ona wprowadza w klimat książki, gdzie czytelnik czuje się jakby sam wędrował przez Wielki Las i szukał śpiewających drzew. Ponadto zaznaczenie rozdziałów i nietypowa forma ich tytułowania sprawiły, że książka nabrała postaci baśni z dzieciństwa. To znacznie podnosi rangę lektury i pozwala jej wspiąć się trochę wyżej w oczach czytelnika, ponieważ ja sama przypomniałam sobie wszystkie mojej dziecięce legendy, które wydane były właśnie w takiej formie. Zabrakło tylko kolorowych obrazków, ale myślę, że jakoś to wydawnictwu i autorce wybaczę (wcale nie chce mi się z tego powodu płakać!).

Tam gdzie zalety, są i minusy, dla wyrównania pozycji. Niestety, ale i tutaj dopatrzyłam się wad, których nie powinno być. Miałam wrażenie, że autorka nie wczuła się w swoją historię i miejscami opuszczała ją tylko po to, by prześlizgnąć się po danej scenie. Szczególnie widoczne było to w momentach scen drastycznych, co mnie osobiście przeraziło. Po pierwsze, skąd w baśniowym świecie takie sceny? Gdzie tutaj miejsce na obcinane głowy, wbijanie sztyletów, trucizny, i - o zgrozo! - gwałty? Owszem, to wszystko owiane było całą masą niedopowiedzeń, ale spójrzmy prawdzie w oczy, przecież każdy z nas wie, co autorka ma na myśli. W dodatku odniosłam wrażenie, że dla Pani Garcie zdanie "obciąć głowę sztyletem", równoważy się ze zdaniem "jak ładnie świeci słońce". Te wszystkie mankamenty nie pozwoliły mi zaangażować się w historię, tak jakbym tego chciała.

"Teraz sama musisz zdecydować [...] czy będziesz dalej słuchaczem, czy wprost przeciwnie, wyruszysz na poszukiwanie własnej historii."
"Tam, gdzie śpiewają drzewa" to bez wątpienia piękna, poruszająca i barwna historia, która może spokojnie zająć miejsce w rankingu lektur potrafiących skraść nie jedno serce. Mimo wad, które przewinęły się gdzieś pobocznie całkowicie rozumiem jej fenomen. Chociaż nie jestem oczarowana tak, jak się tego spodziewałam to cieszę się, że historia Vainy jest już mi znana. Poza tym uwierzcie mi - dla takiego zakończenia powieści jestem skłonna wybaczyć wszystkie wady, ponieważ zakończenie było właśnie takie jak powinno być, a może nawet lepsze. Pani Garcie otworzyła przed dorosłymi czytelnikami krainę z dziecięcych snów i pozwoliła na nowo przypomnieć sobie wszystkie te bajeczne chwile, za co jestem jej ogromnie wdzięczna.

Ocena: 5/6 - [powieść jednotomowa]

środa, 27 sierpnia 2014

"W słowach jest tyle treści"

Autor: Jasinda Wilder
Tytuł: Tylko Ty
Tytuł oryginału: Falling Into You
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 300
Nell tworzyła z Kyle'm związek idealny. Z początku przyjacielska relacja gładko przeszła we wzajemne pożądanie. Kyle był dla Nell pierwszym chłopakiem, we wszystkim. Byli nierozłączni i kochali się ponad wszystko. Do pewnej pechowej nocy, kiedy to chłopak stracił życie i zostawił Nell samą, z pustką w sercu i rozdartą duszą. Obrazy jego śmierci stały się nieodzownym elementem jej życia i wdarły się głęboko w podświadomość torturując ją poczuciem winy. Jedyną osobą, która pojmowała cierpienie Nell był starszy brat Kyle'a - Colton. Zapomniany przez rodzinę, walczący o własną pozycję w świecie zna cierpienie od najgorszej strony. Wzajemne emocje i niedająca o sobie zapomnieć przeszłość zbliżają do siebie Nell i Coltona. Wspólnie postarają się zapomnieć o niezagojonych ranach.

"Współczucie to dostrzeżenie bólu i zaoferowanie zrozumienia."
Nell w roli głównej bohaterki sprawdziła się bardzo dobrze. Jako dziewczyna po przejściach emanowała całą gamą różnorodnych emocji i było to widoczne gołym okiem. W czasach trudnych dla niej samej z książki aż wylewała się bierność wobec świata, a kiedy pojawiały się momenty względnego szczęścia na horyzoncie wychylało się słońce. Zdecydowanym atutem książki jest przepełnienie jej emocjami bijącymi z bohaterów i tym samym nie pozostawiającymi ani chwili na nudę. Postać Coltona wpasowała się idealnie w ramy wyrzutka, złego chłopca, który na nowo szuka swojego miejsca w świecie. Chociaż różny od swojego brata wpasował się do świata Nell szybciej niż można było przypuszczać. Z kolei sam Kyle po prostu mnie oczarował i przyznam otwarcie, trochę żałuję, że historia nie potoczyła się inaczej i to nie jego losy był kontynuowane.

Podział narracji na Nell i Coltona wprowadził przyjemną atmosferę i poszerzył sposób postrzegania.  Dzięki temu sięgamy znaczne głębiej i angażujemy się w uczucia oby bohaterów równomiernie. Podział ten jest subtelny, ujawnia się co kilka rozdziałów, przez co nie miesza w głowie, tylko pojawia się w najbardziej odpowiednim momencie. Jedyną awersję kieruję w stronę dość licznych scen erotycznych, do których ciągle nie mogę się przyzwyczaić. Chociaż to element nowego gatunku, nie pasuje mi w tym wszystkim. Lubię książki o delikatnej miłości przepełnionej emocjami, niekoniecznie tymi fizycznymi. W tym przypadku jednak dam się ułaskawić - kreacja bohaterów jak najbardziej przyćmiewa całą resztę.

"Jak to jest, pytam w snach, pokochać ślad na piasku.
Nie mieć już dokąd iść i nawet nie móc zasnąć.
"
Nie wiem co myśleć o fali New Adult. Jak dla mnie za dużo w niej śmiałych scen, za mało subtelnej miłości. Chociaż lektura "Tylko Ty" urzekła mnie swoją historią i przyznam, że płakałam jak bóbr przy scenie śmierci Kyle, to trochę żałowałam, że nie napisano tego inaczej. Wyrzuciłabym te sceny erotyczne i od razu zrobiłoby się przyjemniej. Boję się, że współczesna literatura zmierza w nie ten kierunek co trzeba. Osobiście nie chcę czytać o sprawach łóżkowych bohaterów, od tego są powieści erotyczne. Tęsknię za subtelnymi spojrzeniami i lekkimi niczym piórko muśnięciami. Lubię ten nowy gatunek, jak najbardziej, ale wypatruję w nim bohaterów tak przemyślanych jak w tym przypadku. Zdecydowanie nie będę sięgała po książki z serii New Adult w ciemno. Jednak na chwilę obecną czuję się mile zaskoczona i przepełniona emocjami, których tak bardzo ostatnio w książkach szukałam. Przygotujcie się na niezłego wyciskacza łez!

Ocena: 5/6 - [powieść jednotomowa]

sobota, 23 sierpnia 2014

"gdy tylko jest to możliwe."

Autor: Joyce Maynard
Tytuł: Ostatni dzień lata
Tytuł oryginału: Labor Day
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 304

Holton Mills to niewielkie miasteczko w amerykańskim stanie New Hampshire. To właśnie tam mieszka trzynastoletni Henry, samotnik spędzający większość swojego wolnego czasu na oglądaniu telewizji czy czytaniu, chociaż fantazjowanie też zalicza się do jego ulubionych i niezobowiązujących zajęć. Jego jedynym towarzystwem jest matka, która nie do końca spełnia się w powierzonej jej roli. Wszystko się zmienia w przeddzień długiego weekendu z okazji Święta Pracy, kiedy to Henry zostaje postawiony w zupełnie obcej dla niego sytuacji - nieznajomy mężczyzna prosi chłopaka o pomoc. Następnych pięć dni okaże się wielką życiową lekcją dla chłopca.

"Bez przerwy robimy coś fajnego. Przyjmujemy gości. Mamy różne hobby."
Jak można było przypuszczać miejsce narratora zajął Henry i to on poprowadził mnie przez swoją przygodę z tajemniczym nieznajomym. Starałam się pamiętać, że chłopak miał trzynaście lat i jego podejście do życia różniło się od dorosłej osoby, ale nie zawsze mi to wychodziło. Postać Henry'ego nie wzbudziła we mnie żadnych większych emocji, właściwie miejscami nawet o nim zapominałam. Dlatego cieszę się, że do fabuły zawitała postać tajemniczego Franka, który natychmiast wniósł ze sobą odrobinę życia. I chociaż przeszłość mężczyzny pozostawia wiele do życzenia, to właśnie on zatrzymał mnie przy książce i nie pozwolił odłożyć jej na półkę. Wydawało mi się, że tylko Frank potrafi w racjonalny i jasny sposób spojrzeć przed siebie, szczególnie rzucało się to w oczy w momentach zestawienia go z matką Henry'ego, która całkowicie zapomniała o zasadach gry w codzienne życie.

Nie ukrywam, że fabuła nieźle mnie zaskoczyła. Właściwie to nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że autorka przedstawi mi historię jakiegoś ckliwego romansu. Dostałam kolejną nauczkę, że ocenianie książek wyłącznie po okładce tylko miesza mi w głowie. W czasie czytania posypała się cała kaskada uczuć i emocji, którą mogłaby pozazdrościć tej lekturze nie jedna książka. Tak naprawdę, to opowieść o życiu, które chociaż bolesne, niesie ze sobą wiele prawd ku przestrodze innym. Pani Maynard w subtelny sposób przedstawiła reakcję, w której najmniejszy drobiazg jest w stanie zburzyć największe nadzieje, ale i o momentach, które nadają życiu największy sens.

"Jedynym bezpiecznym miejscem stał się dom."
"Ostatni dzień lata" to jedna z tych książek, o których nie da się napisać zbyt wiele, by nie zdradzić czegoś istotnego. W gruncie rzeczy to książka zupełnie niezobowiązująca, a jej lekki i swobodny styl sprawił, że także na swój sposób przewidywalna. Chociaż odnosi się do wielu życiowych problemów i zawiera w sobie sporo racji, to refleksyjny moment mnie nie dopadł. To książka piękna w swojej historii i w żaden sposób temu nie przeczę, ale nie poczułam się inaczej po jej przeczytaniu a w moim życiu nic się nie zmieniło. Książka Pani Maynard idealnie nadaje się na długie, spokojne wieczory dla każdego, kto nie poszukuje mocnych wrażeń, a jedynie kliku minut zadumy nad wydarzeniami zwykłych ludzi.

Ocena: 4/6 - [powieść jednotomowa]

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.

środa, 20 sierpnia 2014

"Jest tutaj coś złego."

Autor: Manel Loureiro
Tytuł: Ostatni pasażer
Tytuł oryginału: El ultimo pasajero
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 478

 Z ogromną przyjemnością sięgam po horrory z nadzieją, że któryś mnie w końcu porządnie wystraszy. Do tej pory udało się to wyłącznie "Lśnieniu" Kinga, chociaż książek z tego gatunku przeczytałam całe stosy. Dlatego kiedy pojawiła się okazja przeczytania "Ostatniego pasażera" Loureiro okrzykniętego hiszpańskim Stephenem Kingiem nie mogłam z niej nie skorzystać. Skuszona okładką, która wydawała się wołać do mnie: "chodź, zajrzyj do mojego wnętrza, wystraszę Cię na śmierć" z ochotą zabrałam się do studiowania lektury.

"Uzewnętrzniły się najgorsze strony ludzkiej duszy, bez przeszkód, poza kontrolą."
Historia Kate Kilroy nie należy do tych łatwych. Jej ukochany mąż zginął potrącony przej pijanego kierowcę zaledwie miesiąc temu. Aby oderwać się od rozpaczy i zająć czymś głowę Kate decyduje się napisać reportaż, który pierwotnie miał wyjść spod ręki jej męża, Roberta. Historia do opisania wydaje się niezwykle skomplikowana, bowiem sięga aż do roku 1939 i dotyczy statku widmo -  ogromnego liniowca "Valkierie" dryfującego samotnie na morzu bez załogi i pasażerów. Jedynie przygotowane, jeszcze ciepłe posiłki świadczą o tym, że na pokładzie musieli znajdować się ludzie. Samotny liniowiec odkrywa załoga węglowca "Pass of Ballaster" i doświadcza na pokładzie "Valkirie" niesamowitych rzeczy. Uciekając w popłochu ze statku widmo jeden z marynarzy dostrzega żydowskie dziecko owinięte w tałes, choć dałby sobie uciąć rękę, że wcześniej go tam nie było. I co takiego samotne, żydowskie niemowlę robi samo na pokładzie niemieckiego statku? Młoda dziennikarka podejmuje się próby wyjaśnienia tajemnicy statku widma, czy jej się uda?

Jak na fankę mocniejszych akcji przystało, już przy słowach "historia statku widma" naszykowałam się na książkę pełną przerażających scen. Chociaż liczyłam się z tym, że jak w każdym prostym horrorze wstęp nie będzie jakoś szczególnie emocjonujący. I właśnie z takim nastawieniem zabrałam się do pierwszych stron książki, którą rozpoczyna długi na prawie pięćdziesiąt stron prolog opisujący wydarzenia roku 1939. Im dalej czytałam, im głębiej zanurzałam się w głąb "Valkirie" wraz z marynarzami, tym mniej paznokci do obgryzania mi zostało. Co za historia! Nigdy w życiu nie spotkałam się z prologiem, który zmroził mi krew w żyłach jeszcze nawet nie zaczynając swojej opowieści! Zachwycając się wstępem wywołującym dreszcze przerażenia, tak silne, że odłożyłam książkę by wyczekiwać bezpieczeństwa w świetle dnia nie zdawałam sobie sprawy, że to dopiero początek straszenia. Dlatego poczułam się mile zaskoczona, kiedy cała lektura okazała się przepełniona niesamowicie realistycznymi scenami z duchami (a nie jakimiś bajkowymi potworami!) w roli głównej.

"Najprostsze wyjaśnienie jest najbardziej prawdopodobne [...]"
Jednak nawet najstraszniejsza historia byłaby niczym bez wiarygodnych bohaterów. Kate Kilroy wydaje się stworzona do roli, jaką powierzył jej autor. Od samego początku zjednała sobie moją sympatię we wszystkich swoich działaniach. Bałam się, że dla wyrównania strasznych scen autor pokusi się o młodą, mało ambitną dziennikarkę, która sama nie wie czego chce. Na szczęście Kate to dziewczyna z pazurem, próbująca każde zjawisko przyjąć w sposób racjonalny. Podobnie jest z pozostałymi bohaterami, którzy znają swoje miejsce w książce. I chociaż to horror, pojawia się minimalny wątek romantyczny, który dodał lekkiego klimatu książce. Byłam zachwycona scenami, w których pojawiał się mąż Kate i trochę żałuję, że autor poświęcił im tak mało miejsca, chociaż wiem, że w dobrym horrorze to nie przystoi.
 
Manel Loureiro potrafi jak mało kto stopniować napięcie, po czym zdecydowanym ruchem dokłada czytelnikowi przyspieszone bicie serca. Jestem zachwycona "Ostatnim pasażerem" od początku do końca. Już dawno żaden horror nie przysporzył mi tylu fantastycznie emocjonujących chwil! I gdyby nie to, że właśnie staram się przekonać samą siebie, że w żadnym ciemnym zakamarku nie czyha na mnie podstępne widmo mogłabym zabrać się za szukanie następnego emocjonującego horroru. Dzięki Panu Loureiro wiem, że byłoby to poszukiwania na próżno, bo jestem przekonana, że żadna książka nie wystraszy mnie tak porządnie jak zrobiła to ta niepozorna lektura. Ogromnie dziękuję, bo bałam się, że to już nigdy nie nastąpi!
"Jest tutaj coś złego. Mrocznego, wygłodniałego i złego."

Ocena: 5/6 - [powieść jednotomowa]

Za możliwość przeczytania ogromnie dziękuję Wydawnictwu Muza.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

"To jak koniec świata"

Autor: Jojo Moyes
Tytuł: Zanim się pojawiłeś
Tytuł oryginału: Me Before You
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 380

Lou uwielbia swoją pracę w malutkiej kawiarni. Lubi także swoje niezobowiązujące życie, wie dokładnie ile kroków dzieli jej dom od przystanku autobusowego i nie przeszkadza jej wielka pasja jej chłopaka, która całkowicie go pochłania. Lou mieszka w niewielkim miasteczku i nie marzy o wielkim świecie, bo wie, że utrzymanie rodziny leży w jej rękach.
Will był wyniosłym i pewnym siebie panem świata aż do czasu wypadku, który wywrócił jego życie do góry nogami. Teraz z czterokończynowym porażeniem przywiązany do wózka wymaga całodobowej opieki. Wielki świat, który stał przed nim otworem brutalnie zamknął mu przed nosem swoje drzwi. Wszystko zaczyna tracić sens.
Kiedy w drzwiach Willa staje Lou coś się zmienia. Wynajęta na jego opiekunkę, dziewczyna lubiąca eksperymentować ze strojem i z upodobaniem sięgająca po odważne kolory wprowadza w życiu Willa nie małą rewolucję.

"Odrzuciłam strój numer trzy - żółte spodnie o szerokich nogawkach - już widziałam, jak Will mówi, że kojarzę mu się z Misiem Rupertem [...]"
"Zanim się pojawiłeś" to całkowicie nietypowa książka. Nietypowość ta przejawia się już w postaci wszystkich bohaterów. Na plan pierwszy wysuwa się dwójka, czyli Lou i Will, którzy są całkowicie od siebie różni i niezwykle wyraziści na tle fabuły. Cięty język Willa i zamiłowanie Lou do kontrastowych strojów, a także jej drugie ja przejawiające się pod mianem "wielkiej katastrofy" stanowią niezwykły duet. Will to trzydziestopięcioletni mężczyzna o niezwykłej inteligencji, który zamknięty w swoim ciele niczym w klatce marzy o wolności, której już nigdy nie odzyska. Dlatego w jego głowie powstaje plan, który mrozi krew w żyłach jego rodzicom i siostrze. Tutaj na pomoc nieświadomie zostaje sprowadzona Lou, dwudziestosześcioletnia, szalona dziewczyna o niezwykłym temperamencie. Nie wie, że czeka ją znacznie ważniejsze wyzwanie niż zwykła opieka nad niepełnosprawnym mężczyzną. A kiedy dziewczyna dowiaduje się o wszystkim podejmuje walkę z czasem, która powaliłaby siłą determinacji nie jednego. Tutaj kończy się względna typowość, ponieważ pozostali bohaterowie wykreowani są zupełnie inaczej niż w innych książkach. Ustępują miejsce Lou i Willowi, ponieważ nie cechują się niczym szczególnym. Owszem, przejawiają jakieś charakterystyczne cechy, ale w stopniu minimalnym, a wręcz są do siebie w jakiś sposób podobni  na tyle, że nie ma potrzeby się przy nich zatrzymywać. Jedynie postać siostry Lou jest postacią bardziej wyrazistą, jednak mnie osobiście bardzo denerwowała i kompletnie jej nie polubiłam.

Kolejny nietypowy element zawitał do zwyczajnej fabuły. Opis historii dwójki bohaterów jest niezwykle przejmujący, a akcja podąża szybkim tempem, nie przystając ani na moment. Wydawać by się mogło, że przed czytelnikiem pojawi się romans w czystej postaci, który swoją przesłodzoną formą będzie starał się zanudzić wszystkich na śmierć. Na całe szczęście, to tylko pozory. Choć właściwie to naprawdę jest historia miłosna, to napisana jest z niezwykłą wręcz subtelnością, która w niemożliwe stopniuje rozwój tego wątku. Czas oczekiwania umilają jedynie niezastąpione docinki Willa. Ale jeśli już wspominamy o nietypowości książki to najważniejszym punktem jest opis historii. Pojawiają się tutaj tylko niezbędne wydarzenia i zmyślnie prowadzone dialogi - nikt nie zagłębia się w drobiazgowe opisy i szczegóły. Jeśli coś miało zostać wykonane, powiedziane czy robione, działo się raz, a fabuła podążała dalej wspominając jedynie, że do tego doszło nie zaznaczając czy w taki, czy może w inny sposób. Na dodatek w zadumę może wprowadzić zmyślnie przemyślana akcja, która nakreśla wyłącznie dwa ewentualne zakończenia. Nie ma tutaj zastanawiania się nad tym co może się zdarzyć i w jaki sposób bohaterowie wybrną z sytuacji. Tutaj czytelnik postawiony jest przed sprawą dokonaną, która po prostu zmierza w jednym z dwóch kierunków.

"Kiedy wpada się po uszy w zupełnie nowe życie - albo zostaje się wepchniętym do cudzego, tak, że równie dobrze można by stać, przyciskając twarz do okna mieszkania tego człowieka - człowiek musi się na nowo zastanowić nad tym, kim jest. Albo jak widzą go inni."
Książka "Zanim się pojawiłeś" to bezsprzecznie wielki wyciskacz łez. Zaplanowana jako lekka lektura dla wszystkich, na całe szczęście nie spoczęła tylko na tym a sięgnęła znacznie dalej i opowiedziała historię, która na długo zostaje w pamięci. Bardzo szybko zdałam sobie sprawę, że będzie mi brakowało zarówno Lou jak i Willa oraz ich przekomarzań, które w niesamowity sposób nadawały książce uroku. To bohaterowie, o których historii naprawdę chce się czytać, a sama fabuła potrafi im dorównać. W książce nie brakuje również dawki humoru i chwili refleksji. Początkowo bałam się sięgnąć po dzieło Pani Moyes, ale już po lekturze mogę napisać tylko jedno - nie żałuję.

Ocena: 5/6 - [powieść jednotomowa]

czwartek, 14 sierpnia 2014

"Niczego nie żałuję."

Autor: Julie Cross
Tytuł: Burza
Tytuł oryginału: Tempest
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 416

Jackson Meyer ma dziewiętnaście lat i potrafi podróżować w czasie. Poza tym jest zwykłym nastolatkiem, studiuje i ma wspaniałą dziewczynę Holly. Chociaż o swoich zdolnościach dowiedział się niedawno, całe godziny poświęca na szkoleniu. Nie jest to łatwe, bo stara się wszystko zachować w tajemnicy nawet przed Holly. Całą sprawę komplikuje nieoczekiwane spotkanie dwóch mężczyzn, którzy wydają się o wszystkim wiedzieć. A kiedy wyjmują broń i strzelają w stronę Jacksona i Holly, zaczyna się walka z czasem. Chłopak musi dowiedzieć się całej prawdy i uratować dziewczynę. Czy zdąży odwrócić bieg wydarzeń?

"Wydaje się, jakbyś miał jakieś inne życie, a ja nie mogłabym być jego częścią."
Jeśli chodzi o bohaterów to nie jestem przychylnie nastawiona. Szczególnie nie podobał mi się główny bohater, który w moich oczach wypadł bardzo słabo, jeśli chodzi o dorosłość. Wydawało mi się, że dziewiętnastolatek będzie miał więcej oleju w głowie, a tymczasem miałam wrażenie, że Jackson ma niespełna dziesięć lat. Przynajmniej tak można było wnioskować po jego zachowaniu. Pozostali bohaterowie czasami też dawali mi się we znaki, ale nie aż tak jak główny bohater, na którym skupiłam całą swoją uwagę. Pozostałe postacie nie wypadły źle, jednak tylko jedna osoba zaskarbiła sobie moje uznanie. Bardzo polubiłam siostrę Jacksona, niestety jej postaci w książce było jak na lekarstwo, ponieważ dostępna była tylko w przeszłości. Dla podbicia morale Jacksona, mogę napisać, że nie był on tak bardzo zły jak go teraz maluję. Co prawda dał mi nieźle w kość, ale zdarzyły się też momenty, gdzie miło mnie zaskoczył.

Nie jestem fanką młodzieżowej stylizacji języka. Wiem, że pierwotny zamysł obejmuje zbliżenie bohaterów do bardziej realnych postaci, ale dla mnie wypada to bardzo sztucznie. I chociaż nie wiem jak bardzo starałabym się do tego przekonać - nie potrafię. W tym przypadku połączyło się to z niedojrzałą postawą bohatera, dlatego uznałam to za spójność, nie rozdzielając tego, bo właściwie tylko główny bohater posługiwał się takim językiem.

"I wtedy wszystko zniknęło. A może to ja zniknąłem? Powróciłem do czyśćca."
Spodobał mi się za to motyw skoków w czasie. Autorka podeszła do tego w poważny sposób i dopracowała zdolności bohatera niemal perfekcyjnie. Jako fanka tego motywu, mogę jej za to wybaczyć pozostałe błędy. Jackson dopiero zapoznaje się ze swoimi zdolnościami, kiedy zostaje rzucony w wir wydarzeń i nie ma czasu na dalsze próby. W dodatku wszystko co dotychczas zrozumiał zaczyna się zatracać i pojawiają się zupełnie nowe teorie. Skoki w czasie wydają się niebezpieczne, ale i niezbędne dlatego wciąż nad głową wisi ryzyko. Jackson przy każdym skoku głęboko analizuje czas i miejsce w którym się znalazł, a także bywa, że poznaje osoby z przeszłości, dlatego fabuła dzięki temu staje się znacznie ciekawsza. Nie mogę też pominąć faktu, że "Burza" to także historia miłosna, a ta wyszła tutaj równie dobrze jak motyw skoków. Opowiedziana z perspektywy chłopaka wydaje się ciekawym pomysłem, ponadto on sam musi na nowo zdobyć serce Holly, ale nie tej właściwej, a jej odpowiednika z przeszłości.

"Burza" to dobra książka. Nie mogę napisać o niej wiele złych słów, bo minęłabym się z prawdą. Poza niedojrzałym bohaterem nic więcej mi nie przeszkadzało. Mnogość podróży w czasie jak najbardziej mnie zadowoliła. Jednak uważam, że to lektura dla młodszej publiczności. Mnie się podobała, ale na tym koniec. Co prawda zakończenie książki totalnie mnie zaskoczyło, ale to był jedyny moment, kiedy pojawiły się u mnie jakieś emocje. Wydaje mi się, że młodsi czytelnicy bardziej docenią książkę Pani Cross, ale nie zatrzymuję pozostałych, bo myślę, że każdy znajdzie tutaj jakieś pozytywne aspekty.

Ocena: 4/6 - [powieść wielotomowa]

wtorek, 12 sierpnia 2014

"Zostaliśmy tylko my, tylko nas dwoje."

Autor: Alexandra Bracken
Tytuł: Mroczne umysły
Tytuł oryginału: The Darkest Minds
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 456

Ruby została odebrana rodzicom, kiedy odkryto u niej zdolność do nadprzyrodzonych umiejętności. Wszystkie dzieci przejawiające oznaki nadnaturalnych sił zostały zamknięte w obozie o nad wyraz zaostrzonym rygorze. Każdy przejawia inny talent, a tym samym oznaczony jest innym kolorem: Zieloni są nieprzeciętnie inteligentni, Pomarańczowi wnikają w umysły innych, Żółci związani są z wyładowaniami elektrycznymi, ale są także Niebiescy czy Czerwoni, a wszyscy noszą nazwę Mrocznych Umysłów. Ruby także należy do tego grona, jednak ukrywa swoją prawdziwą naturę. Dla wszystkich jest Zielona, chociaż w gruncie rzeczy jest ostatnią z Pomarańczowych. Ukrywa to, żeby przetrwać.

Czytelnik zostaje rzucony w wir wydarzeń już od samego początku. Wprowadzenie w akcje jest niemal niezauważalne. Szybko przeskakujemy do miejsca, w którym przebywa Ruby. Na początku czułam się zdezorientowana, ale później zorientowałam się, że to sprytny zamysł autorki - chciała, żeby czytelnik poczuł taką samą dezorientację jak bohaterka, która wbrew pozorom nie jest silna. Ruby stara się walczyć z własnym lękiem, ale boi się tego co ją czeka i tego kim jest.

"Najmroczniejsze umysły skrywają się za fasadą najzwyklejszych twarzy."
"Mroczne umysły" to książka na pierwszy rzut oka niepozorna, ale kryje w sobie wiele ciekawych motywów. Na pierwszym miejscu staje oczywiście antyutopijny gatunek o świecie, w którym dzieci obdarzone są nadprzyrodzonymi mocami, a dorośli starają się je skutecznie unieszkodliwić. Ale to nie wszystko. Pojawia się także niespodziewanie motyw drogi, gdzie czwórka naszych bohaterów udaje się na poszukiwania kogoś, kto pomoże im skontaktować się z rodziną. Nie zapomniano także o wątku miłosnym, który jest tak delikatny i subtelny, że aż chciałoby się go znacznie więcej. A wszystko owiane jest jeszcze tajemnicą, która nie opuszcza książki aż do ostatnich stron.

Chociaż w czasie czytania przewinęło się wiele różnych bohaterów, tak naprawdę historia dotyczy tylko czwórki z nich: Ruby, Liama, Zu i Pulpeta. Cieszę się, że do książki nie zawitała kolejna dziecięca społeczność, która w moich oczach bardzo często wypada mało realistycznie. Owszem, jest ona zaznaczona w książce, ale w śladowych ilościach. W "Mrocznych umysłach" bohaterowie są zróżnicowani wiekowo i samo to nadaje książce zupełnie innego wydźwięku. Poza tym autorka stworzyła swoje postacie w bardzo realistyczny sposób nadając im swoiste cechy wyróżniające je na tle fabuły. Każda postać charakteryzuje się nie tylko inną zdolnością, ale także zupełnie różną osobowością. Dlatego każdy z nich wpływa na odczuwanie czytelnika - jednego się lubi, innego mija szerokim łukiem, a jeszcze inny strasznie działa na nerwy. Niemniej budzą jakieś emocje, a to dla mnie najważniejsze. W tym przypadku kreacja bohaterów naprawdę dobrze wypadła i mnie osobiście do siebie przekonała.

"Nie, oni nie lękali się o dzieci, które mogły umrzeć. Nie martwili się pustką, którą miały po sobie pozostawić. Oni bali się nas – tych, którzy przeżyli."
Niestety mało brakowało, a nie dowiedziałabym się o atutach książki. Pierwsze sto stron kompletnie mnie nie wciągnęło i byłam bliska odłożenia jej na półkę. Dopiero po czasie fabuła nabrała tempa i zaczęło robić się interesująco. Nie podobała mi się także masa niedopowiedzeń, które nie wpłynęły w większym stopniu na fabułę, ale czytelnik pozostał w niewiedzy. Nie mylcie tego z tajemniczością fabuł, bo ta jest jak najbardziej dopracowana! Chodzi mi wyłącznie o pomijanie pewnych kwestii jak na przykład pobyt Ruby w obozie, który przedstawiony został zdawkowo czy historie poszczególnych bohaterów, a także samo źródło pojawienia się mocy u dzieci.

Książki antyutopijne opowiadające o społecznościach, w których bohaterami są dzieci kompletnie mnie nie przekonują. Dlatego ani cykl "Gone" Michaela Granta, ani "Więzień Labiryntu" James'a Dashner'a mnie nie zachwyciły. Wydawało mi się, że to po prostu nie jest tematyka dla mnie, aż do momentu kiedy w moje ręce wpadły "Mroczne umysły". Tutaj nastąpił przełom. Chociaż mam wiele zastrzeżeń względem tej książki, to muszę przyznać, że w połowie lektury zostałam tak wciągnięta w wir jej wydarzeń, że całkowicie zapomniałam o wszystkim innym. Nie wspomnę już o zakończeniu, które całkowicie mnie rozbiło i wywołało całe gradobicie emocji. To nie jest książka idealna, ale ma w sobie potencjał i napisana jest dobrą ręką, poza tym posiada ten rzadki przejaw smacznego humoru. Mnie książka Pani Bracken przypadła ogromnie do gustu i już nie mogę się doczekać jej kontynuacji.

Ocena: 5/6 - [powieść wielotomowa]

niedziela, 10 sierpnia 2014

"otrząsnąć się ze wspomnienia"

Autor: J.T Ellison
Tytuł: Pocałunek śmierci
Tytuł oryginału: Judas Kiss
Wydawnictwo: Harlequin/ Mira
Liczba stron: 352

Jackson i Baldwin właśnie wrócili z urlopu. Zanim jeszcze przekroczyli próg domu zerwała się lawina problemów, którym tylko oni mogą podołać. Baldwin musi zastąpić szefa, bo ten niespodziewanie trafił do szpitala. Chociaż to przed Taylor pojawia się większe wyzwanie. Zgłoszenie morderstwa młodej kobiety w zaawansowanej ciąży nie jest niczym przyjemnym. W mieszkaniu, w którym doszło do morderstwa podłoga tonie we krwi a ciało zamordowanej odnajduje jej siostra. Nic jednak nie jest w stanie zastąpić szokującego odkrycia - krew na podłodze rozniosła półtoraroczna córeczka zamordowanej Corinne. Czy przerażającej zbrodni dopuścił się mąż ofiary? Wszystko na to wskazuje...

"Kiedy człowiek jest zdenerwowany, mówi ciekawe rzeczy."
Różne perspektywy spojrzenia na historię znacznie ja dowartościowują. Każdy bohater nie tylko zmaga się z zagadką, ale i problemami życia codziennego, przez co został ukształtowany w taki czy inny sposób. Zatem jego podejście różni się od podejścia innego bohatera czy bohaterki. W połączeniu z poruszeniem tematu tabu podniosło to znaczenie fabuły. Widać tutaj dobrą rękę autorki i jej zaangażowanie we własne dzieło. W ciągu zaledwie kilku dni, które obejmuje akcja książki na jaw wychodzą tragiczne i mrożące krew w żyłach wydarzenia, których w żaden sposób nie rozpracuje normalny człowiek. Dlatego do boju rusza duet Taylor kontra Baldwin i dorzucają do ognia jeszcze więcej emocji.

Ponownie autorka zaskoczyła mnie fabułą. Nastawiłam się na tani kryminał bez szczególnych porywów, a dostałam naprawdę dobrą historię. Jedno trzeba przyznać - historia jest naprawdę mocna. Opisy wybranych scen aż nazbyt realistycznie odtwarzają się w głowie czytelnika, a ciągła gonitwa za mordercą  nie daje wytchnienia. Były momenty, gdzie w napięciu wyczekiwałam rozwiązania sytuacji i nie mogłam się doczekać kiedy to wszystko w końcu się wyjaśni. Za tym faktem przemawia przemyślana i dobrze skrojona fabuła, której właściwie nic nie brakuje. Owszem, momenty nudnych scen wkradły się gdzieś pomiędzy wiersze, ale bądźmy wyrozumiali. Przez znaczną część książki coś się dzieje, bohaterowie mają na głowie masę problemów i chwila nudnego relaksu jest jak najbardziej wskazana. W fabule czuć swobodę jaką manewruje Pani Ellison. Nie ma scen na siłę, nie ma wymuszonych dialogów, występują wyłącznie życiowe sytuacje i normalne wymiany zdań. Dla kryminału to dobry trop, ponieważ akcja nie zostaje przytłoczona zbędnym balastem a swobodnie biegnie swoim rytmem. I co najważniejsze - jest wielowątkowość, którą uwielbiam.

"Schowała emocje do szuflady, wrzuciła tam też bolesną pewność [...]"
To moje drugie spotkanie z autorką i śmiało mogę stwierdzić, że również bardzo udane. Widoczny potencjał zasługuje na poparcie, bo mam nadzieję, że kolejne książki, które wyjdą spod pióra Pani Ellison będą równie dobre jak ich poprzedniczki. Jest coś w tych książkach takiego, że chce się do nich wracać. Świetny klimat, ciekawa fabuła i niebanalni bohaterowie zapewniają kilka godzin dobrej rozrywki i pozostawiają po sobie ten pozytywny niedosyt. Budowanie napięcia to wielki atut J. T. Ellison. Jako fanka kryminałów stwierdzam, że autorka zapowiada się naprawdę dobrze i chociaż jej początkowym dziełom brakuje do doskonałości, wszystko zmierza właśnie w tą stronę. 

Ocena: 5/6 - [cykl z detektyw Taylor Jackson]

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Harlequin/ Mira.

czwartek, 7 sierpnia 2014

"Każde zakończenie stanowi początek czegoś nowego"

Autor: Libba Bray
Tytuł: Mroczny Sekret
Tytuł oryginału: A great and terrible beauty
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 356

Gemma wiedzie zupełnie inne życie niż jej rówieśniczki. Część z nich to panny o nienagannych manierach, pełne klasy, dobrego stylu i smaku. Niestety niespodziewany wypadek w Indiach rodziny Gemmy kieruje ją do londyńskiej Akademii Spence. Wydawało się, że wymarzony wybór przyniesie dziewczynie radość. Wyobrażenia jednak mijają się z prawdą. Dręczona koszmarami, poczuciem winy i dziwnymi wizjami nie może odnaleźć się w nowym miejscu. Czas jednak leczy rany i kiedy przemija szok, na Gemmę czekają wpływowe przyjaciółki, które umilą jej pobyt w Akademii. Czy to wszystko? Oczywiście, że nie! W ślad za dziewczyną podąża tajemniczy i całkiem niczego sobie młodzieniec, a w dodatku odkrywa ona w sobie nadprzyrodzone zdolności. Co z tym wspólnego ma matka Gemmy powiązana z tajnym stowarzyszeniem?

"Takie właśnie jest życie - jedno wielkie kłamstwo. Iluzja, w której wszyscy odwracają wzrok i udają, że nie istnieje nic nieprzyjemnego, nie ma goblinów w ciemnościach, nie ma upiorów w duszy."
Nikogo chyba nie zdziwi, kiedy napiszę, że "Mroczny sekret" nie wnosi niczego nowego jeśli chodzi o narrację. Pierwszoosobowa relacja Gemmy była aż nazbyt do przewidzenia. Właściwie nie wiem czy mogę jej coś zarzucić. Była dobra, jednak nie idealna, ale czy można oczekiwać od typowej książki czegoś nietypowego? Gemma jako bohaterka i narratorka musi dorównać swoim poprzedniczkom i tym bohaterką, które zostały postawione w podobnej sytuacji już po jej powstaniu. Czytałam wiele lepszych książek w tej narracji, ale również gorszych. Mnie przekonała, może nie urzekła, ale nie zniechęciła do czytania, więc uważam to za duży plus.

Bohaterka nie jest typową nastolatką. Nie stara się dostosować do przyjętych zwyczajów i nie podoba jej się status panny z dobrymi manierami. Dziewczyna potrafi pokazać pazur w wielu sytuacjach i to kontrastuje ją na tle fabuły, dzięki czemu akcja od razu nabiera na znaczeniu. Podobnie jest z pozostałymi bohaterami, którzy mają swoje wzloty i upadki, ale cechują się różnymi postawami. Autorka zgrabnie wplotła wiele cech osobowości skrajnie od siebie różnych i przedstawiła je w ciekawy sposób. Mianowicie część z postaci ma dwa różne wcielenia (wcale nie nadnaturalne!), mam tutaj na myśli fakt, że na początku powieści irytują, ale z czasem zmieniają się na tyle, że zaczyna się zmieniać swoje podejście do nich. Występuje także walka dobra ze złem, gdzie wybór należy do głównej bohaterki. Z tym wątkiem powiązany jest tajemniczy chłopak, który podąża śladem Gemmy. Tajemniczość towarzyszy mu nieustannie, dlatego jego postać nie zostaje z góry narzucona. Najpierw w głowie czytelnika rodzi się wiele domysłów, które niekoniecznie zostaną rozwiane w pierwszym tomie.

"Każdy z nas jest swoim chiroscuro, własnym kawałkiem iluzji, który stara się przerodzić w coś konkretnego, coś realnego."
Nie zapominajmy, że Libba Bray pokusiła się o zupełnie nową scenerię dla swojej serii. Tym razem nie zagłębiamy się we współczesne życie typowych nastolatek. Fabuła opiera się na historii z XIXw. i ten klimat da się w książce wyczuć już na wstępie.Nie jest tego dużo, autorka nie skupiła się na opisywaniu świata, a na postawach ludzi w danym wieku, dzięki czemu nie wieje nudą. Jak na moje oko, to całkiem interesujący zabieg, bo wprowadza falę świeżości w czymś typowym. Chociaż poprzeczka postawiona była wysoko to Pani Bray nieźle sobie z nią poradziła, bo opisy scen, sytuacji i nawet świata przedstawionego wyszły naprawdę dobrze.

Nie mogę napisać, że "Magiczny krąg" mnie oczarował. Czytało mi się dobrze, lekko i zdecydowanie szybko. To niezobowiązująca seria z przyjemnym klimatem w tle, który osobiście bardzo lubię. Zdecydowałam się na książkę właśnie ze względu na osadzenie powieści w XIXw. czasach i nie żałuję swojego wyboru. Oczywiście pojawia się wybór miedzy dobrem i złem, nietypowy wątek romantyczny (chociaż zepchnięty do minimum!) i wszystko to co w gatunku paranormal musi być. Nie zabrakło też nużących momentów, które chyba w przypadku tej książki były do przewidzenia. "Mroczny krąg" to przyjemna, ale typowa książka. Myślę, że fanom gatunku książka jak najbardziej się spodoba.

Ocena: 4/6 - [powieść wielotomowa]

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

wtorek, 5 sierpnia 2014

"Nie opieraj się zmianom."

Autor: Chiara Gamberale
Tytuł: Przez 10 minut
Tytuł oryginału: Per Dieci Minuti
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 189

Chiara do niedawna czuła się spełniona zawodowo i rodzinnie. Nie spodziewała się, że w jednym czasie straci pracę i męża. Od tej pory każdy jej dzień charakteryzuje się monotonią i brakiem jakichkolwiek emocji. Za radą terapeutki Chiara podejmuje grę, w której przez 10 minut każdego dnia ma robić to, czego nie odważyła się zrobić przez całe życie. Początkowo podchodzi do pomysłu sceptycznie, jednak każde nowe 10 minut zaczyna jej uświadamiać coś ważnego, o czym do tej pory nie widziała. Życie Chiary zaczyna się zmieniać i odwraca się, ale tylko od niej zależy o ile stopni pozwoli mu się obrócić.

"W grze w dziesięć minut nie jest powiedziane, że nowe rzeczy muszą się udać, wcale ni. Wystarczy próbować."
Narratorką jest trzydziestopięcioletnia Chiara, kobieta sceptyczna, aczkolwiek posiadająca nie małe poczucie humoru. Swoje przygody nie rzadko opisuje z wyczuwalną ironią, choć w znacznym stopniu wyczuwalne jest to tylko w pierwszych krokach jakie stawia, w grze "przez 10 minut". Chiara w roli narratorki wypadła bardzo dobrze, bo potrafi krytycznym okiem spojrzeć na swoje życie, zachowanie i wszystko to co ją otacza. Poza tym to kobieta o mocnym charakterze i z dużym doświadczeniem życiowym, dlatego może pozwolić sobie na chwile słabości. Bohaterka wprowadza do fabuły lekkie, ale wyczuwalne poczucie humoru, które natychmiast nadaje książce lekki i swobodny klimat.

Historia głównej bohaterki nie jest tak ekscytująca jakby się mogło wydawać. Kiedy przeczytałam opis książki wyobraziłam sobie ile różnych rzeczy można robić przez 10 minut i ile niesie to ze sobą nowych, nietypowych przygód. Niestety tego w książce zabrakło. A może na szczęście? Chiara nie podejmuje się wyzwań przyprawiających o zawrót głowy, ale zaczyna poznawać to co do tej pory ją otaczało, a czego nigdy nie zauważyła. To daje do myślenia, pokazując, że na miejscu bohaterki może stanąć każdy. Dlatego chociaż z początku czułam rozczarowanie brakiem mocnej fabuły, z biegiem akcji zaczęłam dostrzegać jej przekaz. 
Zdziwić lub rozczarować może także styl, jakim prowadzona jest fabuła. Narratorka świetnie się sprawdza w swojej roli, ale w większym stopniu odsłania przed czytelnikiem swoje uczucia i emocje, aniżeli poczynania. Styl ściśle powiązany jest z tym co siedzi w głowie Chiary, ponieważ w książce nie brakuje licznych powtórzeń, kilku urwanych zdań i wyrwanych z kontekstu myśli. Mnie taka forma trochę zdziwiła, ale polubiłam bohaterkę i jej słowotok, dlatego nie uważam tego za minus. Właściwie to nawet czuję się miło zaskoczona. Myślę, że przekonały mnie do tego po części liczne i piękne zdania, których Chiara nie skąpi.

"Kompletnie absurdalne jest to życie, kiedy nie chodzi o nas."
"Przez 10 minut" to książka trochę z morałem, trochę życiowa, ale na pewno dająca do myślenia. Może nie należy do tych idealnych i doskonałych w każdym calu, bo ma swoje minusy, ale potrafi nakierować nas na postrzeganie swojego życia w zupełnie inny sposób. Według mnie to bardzo pomysłowa lektura, a na pewno taka jest gra prowadzona przez Chiarę. Kto wie, może i ja jej spróbuję? Na pewno nic nie stracę, a mogę wiele zyskać. Podobnie jest z lekturą książki Pani Gamberale.

Ocena: 4/6 - [powieść jednotomowa]

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria.

niedziela, 3 sierpnia 2014

"Ludzie, którzy pragną być na czasie, przemijaja razem z nim."

Autor: Anne-Sophie Girard, Marie-Aldine Girard
Tytuł: Perfekcyjna kobieta to suka. Poradnik przetrwania dla normalnych kobiet
Tytuł oryginału: La femme parfaite est une counasse
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 157

Myślę, że każda kobieta gdzieś w głębi siebie marzy o tym by być perfekcyjna. Każda z nas ma jakiś mocno skrywany kompleks, którego się wstydzi i z którym zawzięcie stara się walczyć. Poza tym miło byłoby pokazać się od tej najlepszej strony każdego dnia. Taki zamysł miały siostry Girard, chcąc napisać poradnik o tym jak być perfekcyjną. Szybko odeszły od tego pomysłu, bo uznały że perfekcja nikomu nie służy. Postanowiły zatem napisać poradnik dla każdej, normalnej kobiety.

Zasada nr 2: Nie będziesz udawać, że jesteś w ciąży tylko po to, żeby ktoś ci ustąpił miejsca w autobusie.

Bywały momenty, które nie przypadły mi do gustu. Nie wszystkie zasady mnie bawiły, bo nie wszystkie mnie dotyczyły. W końcu nie jestem perfekcyjna, więc mam do tego prawo, prawda? Autorki w żartobliwy sposób podchodzą do sprawy perfekcyjności i przekazują życiową prawdę - tylko kobieta perfekcyjna jest perfekcyjna, a ona, no cóż jest suką... Dlatego nie możemy wyłącznie patrzeć na własne błędy i niedoskonałości a wziąć się w garść i tak jak jak poradnik wskazuje, z uśmiechem na ustach brnąć przez życie. I być szczęśliwą taką jaką się jest!  Każda z nas jest inna i to jest właśnie w tym wszystkim wspaniałe, bo same spójrzcie... wszystkie perfekcyjne panie są tak nużąco do siebie podobne. 

Poradnik składa się z mnóstwa życiowych rad i podpowiedzi, oczywiście takich na czasie. Ponadto uzmysławia nam nasze błędy i wręcz je wyolbrzymia, żeby zgrabnie je przerysować i przedstawić w formie karykatury. Błahe błędy to nie błędy. Bo kto przejmowałby się chociażby jedzeniem codziennie pięciu porcji warzyw i owoców? Jednak w środku książki królują porady, jak uniknąć typowych błędów. Mianowicie co zrobić żeby wakacje w tym roku w końcu były udane, dostajemy ostrzegawczą listę pytań, których lepiej nie zadawać, czy podstawy jak zachwycić faceta. Dla naszego lepszego samopoczucia autorki w subtelny sposób wytykają perfekcję tych perfekcyjnych i uzmysławiają nam, że wcale ta perfekcja taka perfekcyjna nie jest. Och, za dużo tego słowa na "p", prawda? Dlatego dla wyrównania jest 30 zasad bezwzględnego przestrzegania dla wszystkich normalnych kobiet. Wszystko napisane w dobrym stylu, lekkim językiem i swobodnym tonem stanowi naprawdę dobrą całość.

Zasada nr 21: Nie będziesz zaczynać zdania od: "Mój kot uważa, że..."

Nareszcie pojawił się poradnik z dobrym humorem, który nie odrzuca już na wstępie! Nie wiem jak to się stało, ale książkę pochłonęłam w zaskakującym tempie i myślę, że nawet nie potrzebowałam na jej studiowanie całej godziny. Doskonale bawiłam się z poradnikiem sióstr Girard i wiele bym dała za jego kontynuację! Te 157 stron to zdecydowanie za mało. Chociaż myślę, że więcej było by już przesadą. Jednak jak każda normalna kobieta, lubię sobie pomarudzić. Śmiało mogę polecić poradnik każdej Pani, bez względu na wiek, bo jestem pewna, że przypadnie on do gustu znacznej części czytelniczek.

Ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria.

sobota, 2 sierpnia 2014

Przygarnij książkę: rozdzanie #2

Kochani! Drugie rozdanie akcji: Przygarnij Książkę! właśnie przed Wami! Kto wygrał książkę niespodziankę?