piątek, 28 czerwca 2013

"Delirium" Lauren Oliver

Autor: Lauren Oliver
Tytuł: Delirium
Tytuł oryginału: Delirium
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 360
O 'Delirium' słyszałam już nie raz, czasami nawet zastanawiałam się, czy to nie jest zbyt przereklamowana książka.  Nie lubię, kiedy wokół jakiejś powieści jest duży rozgłos, bo w tedy z reguły bywa tak, że książka nie jest warta zachodu. Z resztą często sięgam po książki znane dopiero po jakimś czasie. Chyba muszę się przestawić z opinii i recenzji czekając aż wylecą mi z głowy i zostanie miejsce tylko i wyłącznie na moje własne odczucia.
Ciesze się, że odczekałam i sięgnęłam po 'Delirium' dopiero teraz, ponieważ mogłam doskonale utwierdzić się w fakcie, ze co raz częściej uciekam od paranormalnych romansów do powieści antyutopijnych. Ten gatunek staje mi się co raz bliższy i chyba lepiej go przyswajam. Doskonale się bawię czytając anty- i dystopie i częściej staram się utożsamiać z bohaterami. Poza tym historie innego świata są dla mnie ciekawe i pełne niespodzianek.
      'Delirium' jako przykład antyutopii ukazuje świat, który zmaga się z chorobą zwaną amore deliria nervosa - czyli, krótko mówiąc z [miłością]. Miłość i wszelkie przejawy uczuć są surowo tępione i uznawane za przestępstwo. W wieku osiemnastu lat każdy powinien przejść zabieg, który ma na celu oczyszczenie jego ciała i duszy z zalążków choroby. Główną bohaterką jest Lena, która tak jak otaczająca ją społeczność żyje w przeświadczeniu, że [miłość] to choroba i odlicza dni do swojego zabiegu. Do czasu kiedy na jej drodze nie staje nieznajomy - chłopak imieniem Alex.

 „Mamo, powiedz, proszę, jak do domu wrócić, 
Zgubiłam się w lesie, chciałam drogę skrócić. 
Spotkał mnie wilkołak i w swej okropności, 
Pokazał mi zęby i wyrwał wnętrzności. 
Mamo, powiedz, proszę, jak do domu wrócić, 
Zgubiłam się w lesie, chciałam drogę skrócić. 
Zatrzymał mnie wampir, miał krzaczastą brew, 
Pokazał mi zęby i wyssał mą krew. 
Mamo, pomóż, proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać. 
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce, 
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce.”

     W 'Delirium' podoba mi się wstępna kreacja bohaterki. Lena nie jest buntowniczka już od pierwszych stron, jak to często bywa w podobnych powieściach. Poznajemy dziewczynę jako zwykłą obywatelkę, która żyje zgodnie z zasadami panującymi w Państwie i stara się postępować słusznie. Żyje w przeświadczeniu, że [miłość] to choroba, ponieważ tak została nauczona. Nie zna innego świata, nie zna innych zasad i nie pamięta tego co było kiedyś. Nie może pamiętać czasów, kiedy [miłość] nie była chorobą, a wszelkie dzieła z tego czasu zostały poddane cenzurze i przekształcone na obecnie panujące zasady. Lena nie jest w stanie poznać innego świata. 
     Podoba mi się również kreacja całości, nie tylko jednej bohaterki, ale i innych osób, a także świata przedstawionego. Czytając książkę miałam ochotę potrząsnąć bohaterami, aby przejrzeli na oczy. Ci, którzy przeszli zabieg i deliria już im nie grozi zostają pozbawieni wszelkich uczuć i ludzkich odruchów przez co zachowują się miejscami jak roboty. Postępują słusznie, bez zbędnych ceregieli a ich życie toczy się wyznaczonym rytmem. Małżeństwa w świecie Leny powstają z konieczności, a pary łączą specjalne komisje na podstawie zebranych danych. Nie ma własnych decyzji, własnych wyborów. nawet studia i praca zostaje przydzielona.
     Lena jest osobą strachliwą, przez co boi się łamania zasad. Wykreowana jest na posłuszną i oddaną obywatelkę. Jednak wszystko się zmienia, kiedy to nie ona, jak być powinno, a jej przyjaciółka, postać drugoplanowa, buntuje się przeciwko regułom. Akcja szybko się toczy i Lena, choć tego nie planuje poznaje czym tak naprawdę jest miłość i zbliża się do Alexa. Ukazana historia ich rozwijającego się uczucia przebija się kontrastem ponad matową fabułę. Ich uczucie doskonale wylewa się ponad pozbawiony emocji świat. Doskonale czyta się tą książkę, która ukazuje jak wielka potrafi być miłość i jakie bariery może łamać. Historia Leny i Alexa, jest lekka, nie nachalna, ale wykreowany, matowy świat zapewnia jej wspaniałe tło. Przez co lekkość staje się doskonale widoczna bez zbędnej koloryzacji. 
     Jestem pod wrażeniem całokształtu powieści, a bohaterowie na długo zagoszczą w mojej pamięci.

Książkę mogłam przeczytać otrzymując ją w prezencie, od wspaniałej osoby, za co jestem ogromnie wdzięczna. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! 

Ocena: 5/6

wtorek, 25 czerwca 2013

"Córka dymu i kości" Laini Taylor

Autor:
Tytuł: Córka dymu i kości
Tytuł oryginału: Daughter of Smoke and Bone 
Wydawnictwo: Amber 
Liczba stron: 400

Ponownie trafiłam na książkę związaną z moją ulubioną tematyką dobrych i złych mocy. Moją uwagę przykuła pięknie zdobiona okładka, która doskonale się prezentuje. Maska koloru lapis - lazuli doskonale kontrastuje z czarno – białą pozostałością, przykuwając wzrok czytelnika i skupiając na sobie jego uwagę. Także całokształt szaty graficznej powieści jest bardzo dobrze przygotowany i doskonale komponuje się z fabułą.
Na okładce przeczytałam również pewne zdanie:  

„Laini Taylor wyczarowała świat, który zajmie miejsce Harry’ego Pottera w wyobraźni czytelników!”
-Wall Street Journal

Przyznam, że zabierając się za tą książkę miałam przez to zupełnie inne wyobrażenie o przedstawionej fabule. Harry Potter oczywiście nie jest mi obcy, przez co podejrzewałam, że „Córka dymu i kości” zawierać w sobie będzie tajniki magii. Cóż bardziej mylnego.
Uważam, że zdanie przedstawione przez „Wall Street Journal” jest błędne. Uważam, że świat przedstawiony w powieści Laini Taylor jest zupełnie innym światem niż ten z powieści J.K Rowling. Uważam, że kreacja świata przedstawionego w książce „Córka dymu i kości” jest bardziej urozmaicona. Świat ten jest szlachetniejszy niż z książek o Harrym Potterze. 

„Dawno, dawno temu, anioł i diablica zakochali się w sobie. Nie skończyło się to dobrze.”

Główną bohaterką w tym przypadku jest Karou; młoda dziewczyna, która prowadzi podwójne życie. Wychowana jest pod czujnym okiem chimer, a w szczególności Dealer’a Marzeń - Brimstone. Jego tajemniczy sklep znajduje się w innym wymiarze a do normalnego świata Karou dostać się może poprzez wyznaczone drzwi. W Petersburgu ma swoje mieszkanie, szkołę i przyjaciół. Uczęszcza do szkoły plastycznej gdzie doskonali swój talent ucząc się rysunku. Bohaterka ma tylko jedno zmartwienie - nie wie kim tak naprawdę jest, skąd pochodzi i dlaczego mieszka w sklepie Brimstone - a jak na złość on nie chce odpowiadać na żadne jej pytania.
Z ogromną przyjemnością zagłębiałam się w dalsze losy bohaterki. Świat przedstawiony i postacie zostały wykreowane w zupełnie nowy sposób. Czytając "Córkę dymu i kości" miałam wrażenie, że nie odstępuje mnie mroczny klimat, ale nie zły - wręcz przeciwnie. Świat chimer i przygody bohaterki wprowadziły mnie do innej rzeczywistości. Być może schylałam się bardziej ku mrokowi, ponieważ w taki klimat wprowadza mnie okładka. Jednak cieszę się, ze przebrnęłam przez książkę w takim właśnie klimacie; bawiłam się wspaniale,a otaczający mnie mrok lektury pozwalał mi na całkowite zatracenie się w lekturze.

 „Dawno, dawno temu anioł konał we mgle. Diablica uklękła nad nim i się uśmiechnęła.”

Spokojne życie Karou zmienia się, kiedy na drzwiach prowadzących do sklepu Brimstone pojawiają się tajemnicze znaki. W końcu przejścia stają się nieprzystępne a dostęp do świata chimer zostaje odcięty. W tedy pojawia się nowy, znaczący dla Karou bohater - Akiva. Dlaczego zamiast wykonać swoje zadanie i wracać do siebie zaczyna się interesować Karou? Dlaczego chce odkryć kim jest dziewczyna?
Losy Akivy i Karou splatają się ze sobą w momencie, kiedy nawet by się nie spodziewali.
Historia bohaterów sprawia, że atmosfera książki staje się jeszcze bardziej intrygująca. Nie jest to kolejny, nudny paranormalny romans, który sprawia, ze czytelnik już z góry wie jak to wszystko się potoczy. Wiedziałam, że to będzie dobra książka i nie zawiodłam się. Byłam zachwycona odkrywaną historią i przeszłością Karou, którą w końcu poznajemy. Mroczna atmosfera i tajemnicza historia wspaniale ukazują nowy świat. Czytając każdą następną kartkę nie mogłam się doczekać co niosą ze sobą e nieprzeczytane, które dopiero przede mną. Cała fabuła pochłonęła mnie ze sobą i porwała, zanosząc wraz z karou i Akivą do innego świata.

„Życzenia są nieprawdziwe. Nadzieja jest prawdziwa. Jest jedyną prawdziwą magią.”

Drogi Czytelniku! Nie pozostaje nic innego, jak mieć nadzieję na sięgnięcie po tą pozycję, jeśli nie zrobiłeś tego do tej pory. Pozwól porwać się magii, wprowadzić w nowy, zupełnie nieznany świat. Odkrywaj wraz z główną bohaterką sekrety, które nurtowały ją od zawsze. Pozwól się nieść powieści i zatrać się całkowicie w rzeczywistości Gdzieś Tam.
I pamiętaj, nadzieja to magia, której nikt nigdy Ci nie zabierze… 

Ocena: 5/6

poniedziałek, 24 czerwca 2013

"Ostatnia piosenka" Nicholas Sparks

Autor:
Tytuł: Ostatnia piosenka
Tytuł oryginału: The Last Song
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448

Myślę, że taki autor jak
„Prawda tylko wtedy coś znaczy, gdy trudno się do niej przyznać”


Ronnie Miller ma siedemnaście lat, korzysta z życia, zwłaszcza, że mieszka w samym środku Nowego Jorku. Żyje pełnią sił i nie zwracam uwagi na zasady. Wie bowiem, że nie zawsze są one przestrzegane; na przykład jej rodzice - najpierw rozwód a później wyprowadzka ojca. Jak mógł im to zrobić? Jak mógł ich porzucić na rzecz muzyki? Do niedawna Ronnie żyła pasją dzieloną z ojcem; kiedy odszedł jej świat stracił stabilność i runął; fortepian stracił dla niej wartość. Porzuciła pasję i pozwoliła pochłonąć się nowojorskiemu życiu. Robiła wszystko na co miała ochotę i na co ochoty nie miała; a to wszystko aby zemścić się na mamie - z ojcem przestała utrzymywać kontakt. 
Kiedy dowiaduje się, że całe lato spędzi wraz z bratem u ojca nie potrafi przyjąć tego do świadomości. Ma jednak siedemnaście lat i nie może nic na to poradzić. Czy wakacje w Wilmington mogą być takie jak w Nowym Jorku? Oczywiście, ze nie. Będą inne, ale czy gorsze?

„Jesteś taka jak myślałem. Od pierwszej chwili gdy się poznaliśmy. I nie możesz już bardziej do mnie pasować.”

Ronnie robi wszystko, aby znaleźć się jak najdalej od ojca i fortepianu. Nie chcę wracać do przyszłości. W  Wilmington nie ma żadnych atrakcji, żadnych znajomych; nie ma tu nic co mogłoby zapełnić jej czas. Do momentu, kiedy ojciec pokazuje jej gniazdo zagrożonych wyginięciem żółwi morskich. Od tego momentu Ronnie postanawia trwać przy nich, aby żółwie mogły spokojnie przetrwać i trafić do morza. Zwykła czynność niesie ze sobą niezwykłe konsekwencje. Dziewczyna poznaje Willa - ochotnika oceanarium, który przychodzi jej z odsieczą. Jednak twarz chłopaka nie jest jej obca - to on pierwszego dnia jej pobytu w Wilmington wpadł na nią oblewając bluzkę lemoniadą. Czy ta znajomość może się rozwinąć w inny sposób?


Życie, uświadomił sobie, bardzo przypomina piosenkę. Na początku jest tajemnica, na końcu - potwierdzenie, ale to w środku kryją się wszystkie emocje, dla których cała sprawa staje się warta zachodu.” 

Wilmington wraz z bohaterką. Odkrywałam wraz z nią nowe miejsca, wędrowałam po plaży i czuwałam nad gniazdem żółwi. Biorąc książkę do ręki nie spodziewałam się, ze zawładnie ona moimi odczuciami. "ostatnia piosenka' sprawiła, ze poznałam coś więcej niż tylko piękną historie. To na pewno nie jest powieść przesiąknięta pustymi słowami - to historia pełna magii. Na pewno nie jest to typowe romansidło, jak można przeczytać w Internecie. Nie dla mnie. Dzięki tej książce chętnie sięgnę po inne pozycja Sparks'a. Jestem zachwycona 'ostatnią piosenką' i myślę, ze nie jestem jedyna.

sobota, 15 czerwca 2013

"7 razy dziś" Lauren Oliver

Autor: Lauren Oliver
Tytuł: 7 razy dziś
Tytuł oryginału: Before I fall
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 384
 
Strony internetowe głoszą, że Lauren Oliver ukończyła filozofię i literaturę na uniwersytecie w Chicago, pisze wszędzie, ciągle i na wszystkim: i na notebooku, i na serwetkach. Stworzyła ona wspaniałe dzieło, jakim jest "7 razy dziś", ze wspaniałą główną bohaterką. 
 
„Czasem boję się zasnąć z powodu tego, co za sobą zostawiam.”

Samantha Kingston ma wszystko o czym może marzyć każda nastolatka – idealne przyjaciółki, doskonałą pozycję w szkole i wspaniałego chłopaka. Robi wszystko na co ma ochotę. Jako członek ściśle ograniczonej szkolnej elity nie boi się niczego; wie, ze każdy jej czyn zostanie powielony lub zapomniany. Czuję się jak szkolny bożek. Tak powinno wyglądać życie każdej lubianej nastolatki prawda? Co więc sprawia, ze życie Sam znika, ucieka jej miedzy palcami? 

„Może dla ciebie jest jakieś jutro. Może dla ciebie istnieje tysiąc kolejnych dni albo trzy tysiące, albo dziesięć- tyle czasu, że możesz się w nim zanurzyć, taplać do woli, że możesz pozwolić by przesypywał ci się przez palce jak monety. Tyle czasu, że możesz go zmarnować”.

A ty? Jakbyś zaplanował swój dzień, gdybyś wiedział, ze to ostatni dzień Twojego życia? Sam traci wszystko w wyniku swojej śmierci. Fenomenem powieści jest opis siedmiu dni, które przezywa bohaterka od dnia jej śmierci. Tych samych dni. Bowiem coś staje na drodze do jej wiecznego spoczynku. Czyżby musiała coś odpokutować, naprawić? A może tak właśnie wygląda życie po śmierci?
Początkowo Sam przerażona jest tym co się w Okół niej dzieje. Nie wie jak uciec od tego wszystkiego. Nie wie co zrobić, aby wrócić do swojego idealnego życia. Wie jedno – coś zrobić musi.
Sam przezywa na nowo dzień swojej śmierci, jednak z każdym dniem stawia sobie inny cel. Jako bohaterka wykazuje się sprytem, odwagą i nie małą inteligencją, przez co zaczyna zdawać sobie sprawę z tego co się wokół niej dzieje. Szybko łączy wszystkie fakty.
Główna bohaterka staje przed wieloma wyborami i decyzjami; tylko ona może zmienić ostatni dzień swojego życia, tak by nigdy niczego nie żałowała. Tylko co będzie dalej – śmierć czy odkupienie i szansa na nowe życie?

„Po to są właśnie najlepsi przyjaciele. Tak właśnie postępują. Pilnują, żebyś nie spadł w przepaść.”

Bohaterka przeżywa dzień swojej śmierci każdego dnia na nowo. Dużym plusem jest fakt, ze dni te nie wyglądają dokładnie tak samo. Każdy czyn bohaterki zmienia nieodwracalnie przebieg dnia. Sprawia to, że Sam poznaje całą prawdę o swoich przyjaciółkach, poznaje je z zupełnie innej perspektywy. Zaczyna dostrzegać ludzi nie jako sławna Samantha Kingston, której wszystko uchodzi na sucho. Dostrzega realia świata, który ją otacza. Dzięki przeżywanemu na nowo dniu, docenia również rodzinę, która do niedawna była dla niej tylko ciężarem.

„Przez większą część czasu - przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu - po prostu nie wiesz, jak i dlaczego nitki się ze sobą wiążą, i nie ma w tym niczego złego. Robisz coś dobrego, a zdarza się coś złego. Robisz coś złego, a wydarza się coś dobrego. Nic nie robisz, a wszystko wybucha.”

Książka jest fenomenem nie tylko w kunszcie literackim, ale i fabule. Pomysł powieści jest świeży i nowy. Nie ma powielania schematu, co bardzo się ceni. Wspaniale bawiłam się zastanawiając się jak postąpi bohaterka następnego dnia. Jak potoczą się jej losy tym razem. Denerwowałam się wraz z Sam i wraz z nią przeżywałam wszystkie emocje. Przez całą książkę utożsamiałam się z Samanthą Kingston, co zdarza mi się niezwykle rzadko. 

„Ale kiedy noc się zaczyna, wszystko jest możliwe.”

Sam przez tydzień przeżywa na nowo ten sam dzień, dzięki czemu odnajduje zagubione w drodze dorastania wartości. Dostrzega problemy pod innym kątem i ratuje wszystko co może stracić. A ty, Drogi Czytelniku, jak poradziłbyś sobie z taką sytuacją? Czy zmieniłbyś swój ostatni dzień?

Ocena: 6/6

środa, 12 czerwca 2013

"Demony. Pokusa" Lisa Desrochers

Autor: Lisa Desrochers
Tytuł: Demony. Pokusa
Tytuł oryginału: Personal Demons
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 368

Po książkę „Demony, Pokusa” sięgnęłam, ponieważ zaintrygował mnie tytuł i okładka powieści. Uwielbiam tematykę dobra i zła, gdzie ścierają się ze sobą światy Piekła i Nieba. Taki temat jest bliższy mojej czytelniczej duszy, niż opisywane co raz częściej wampiry i wilkołaki.
Sięgając po książkę miałam nadzieję zagłębić się w mrocznym świecie Demonów i czekać na Anielskiego wysłannika ratującego sytuację. Takie nastawienie zapewnił mi opis książki. Miałam nadzieję poznać bohaterów cechujących się charyzmą i historię godną podjętego tematu.
Fabuła książki opiera się na wątku walki dobra ze złem o duszę głównej bohaterki. Brzmi dobrze, prawda? To jednak tylko całokształt…
Główną bohaterką jest Frannie, pochodząca z domu, w którym szanuje się tradycję i religię. Bohaterka ma kilka sióstr, przez co sama w rodzinie jest czarną owcą, gdyż dla niej religia nie jest istotna. Sam fakt, iż zostaje wyrzucona ze szkoły katolickiej mówi sam za siebie.
W książce pojawia się odwieczny schemat: prosta, niczym nie wyróżniająca się dziewczynka mająca zaledwie garstkę przyjaciół natrafia na nowego ucznia szkoły, do której uczęszcza.
Owszem, pomysły się kiedyś kończą, ale nawet niezbyt ciekawy wątek można urozmaicić nietypowymi bohaterami. Niestety nie w tym przypadku. O ile fabuła jest charakterystyczna dla większości młodzieżowych powieści, o tyle bohaterzy nawet nie wpisują się w schemat.
Czytelnik znajduję się przez znaczną część książki w gronie trzech osób: głównej bohaterki, diabła Lucyfera i anioła Gabriela.
Uważam, ze fabułę można było naprawdę dobrze przedstawić mając takie postacie. Przecież walka dobra ze złem to odwieczny problem. Już w średniowieczu mieliśmy do czynienia z toposem psychomachii, gdzie do walki o duszę człowieka dochodzi między cnotą a występkiem.
Ten temat jest idealnym pomysłem na książkę, co będę nieustannie powtarzać. Jednak ta pozycja naprawdę mnie rozczarowała.
Oczywiście nie mogło się również obejść bez problemu głównej bohaterki, która sama nie wie czego chce, tym samym zakochując się w diable i aniele jednocześnie.
Bohaterka wykreowana jest na naiwną istotę, która nie dostrzega walki toczonej między Gabrielem i Lucyferem o jej osobę. Ponadto nie widzi nic dziwnego w tym, ze nagle pojawiają się dwaj nowi chłopcy i od razy zaczynają ją faworyzować, zabiegając o jej względy i ignorując pozostałe osoby.
Bohater stojący po stronie zła, w tym przypadku demon Lucyfer ma wyznaczone zadanie, którego powinien się trzymać. Jako ciemna, zła strona mocy powinien być pewny siebie, arogancki, cyniczny – wykreowany na podłego i okrutnego diabła. W powieści jednak ledwo pojawia się u boku bohaterki już jest oczarowany jest postawą i od pierwszych stron zaczyna ją kochać.
Podobnie jest z aniołem Gabrielem. Czytelnik nie ma możliwości bliżej poznać kreacji bohatera. Ledwie się zjawia, a i on zostaje oczarowany postacią Frannie.
Co dziwne bohaterka najpierw uważa iż kocha jednego, po czym odwraca się i pada w objęcia drugiego. Mogę zrozumieć, ze nastolatki to istoty niezdecydowane, ale są granice, nawet w literaturze.
Ciężko mi to pojąć, choć bardzo się staram.
Tak więc autorka nie ratuję się ani kreacją bohaterów, którzy są bezbarwni, ani fabułą, którą można było rozwinąć na kunsztowną powieść zapierającą dech w piersi. Język powieści też nie cieszy się szczytową formą. Książka składa się z rozdziałów, a te z podrozdziałów opowiadanych raz z perspektywy Frannie, a raz z perspektywy Lucyfera. To jedna  moich ulubionych form prowadzenia fabuły książki, więc mogę powiedzieć, ze tym sposobem autorka u mnie zapunktowała, choć nie do końca – ledwo rozwinął się wątek przeskakujemy na innego bohatera. Niestety, temat i forma to nie wszystko.
Nie mogę napisać, ze powieść była fatalna pod każdym względem. Myślę, ze czytelnik, który nie będzie dużo oczekiwał może się nawet dobrze bawić podczas jednego wieczoru pozbawionego innych zajęć.

Ocena: 3/6

poniedziałek, 10 czerwca 2013

"Marina" Carlos Ruiz Zafón

Autor: Carlos Ruiz Zafón 
Tytuł: Marina 
Tytuł oryginału: Marina
Wydawnictwo: MUZA
Liczba stron: 304

„Marina” nie była moim pierwszym spotkaniem z panem C.R. Zafón’em. Pierwszą książką tego autora, którą mogłam przeczytać był „Pałac północy”, a następnie „Książę mgły”.

W momencie pierwszego spotkania przy „Pałacu północy” nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Bardzo zdziwił mnie fakt, że powieść odbiega od dotychczas czytanych przeze mnie książek, ponieważ w jej fabułę zostały wplecione elementy grozy i romansu.
Po przeczytaniu „pałacu północy” zaczęłam interesować się Zafón’em i przyjrzałam się bliżej jego twórczości. Oszacowałam w tedy, iż tworzy powieści skierowane do grona starszej młodzieży, a  jego powieści zawierają w sobie zarówno elementy grozy jak i lekkie wątki miłosne.
Biorąc do ręki „Marinę” po części wiedziałam już czego mogę się spodziewać. Moją wagę zwróciła charakterystyczna dla wszystkich książek C.R. Zafón’a mroczna okładka, która doskonale oddaje klimat jego dzieła.
Chociaż tytuł wskazuje na imię, które powinno być odzwierciedleniem głównego bohatera, czy jak tutaj głównej bohaterki, nie jest to do końca prawdziwe. Marina jest bowiem bohaterką tylko a pewien sposób pierwszoplanową.
Bohaterem głównym "Mariny” jest Óscar Drai, chłopiec przebywający w szkole z internatem. Nie szczyci się dużą ilością przyjaciół preferując samotność. Choć opuszczenie bram Internetu jest surowo zabronione Óscar potrafi świetnie omijać zakazy, przez co w wolnym od zajęć czasie zwiedza wszystkie zakamarki Barcelony.
Podczas jednej z eskapad natrafia na mroczną posiadłość. Zachęcony tajemniczą aurą otaczającą budynek bohater udaje się do środka. Daje to początek wydarzeniom, które odmienią życie bohatera. Óscar przekraczając bramy mrocznej posiadłości nie zdaje sobie sprawy co go czeka. W momencie poznania przez bohatera tytułowej Mariny początkuje się proces nowej historii.
Marina to prosta dziewczyna, w wieku Óscara, o anielskiej urodzie. Jej charyzma oddziałuje na bohatera w sposób natychmiastowy. Żadne z nich nie zdaje sobie sprawy jaka przygoda ich czeka.
Óscar i Marina stają się sobie co raz bardziej bliscy i nic nie wskazuje na to, że wypad na opustoszały cmentarz może być początkiem nitki prowadzącej do kłębka straszliwej historii.
Jaka przygoda ich czeka? Co ma z tym wspólnego tajemnicza dama w czerni?
Autor ukazuje swój kunszt literacki w pięknym języku powieści. Opis Barcelony pozwala czytelnikowi na zwiedzanie jej wraz z bohaterami, którzy są wykreowani w znajomy i charakterystyczny dla Zafóna sposób. Bohaterowie spowici są mgłą tajemniczości.
Niestety czytając „Marinę” musiałam przypominać sobie, iż nie jest to powieść skierowana do czytelników o mocnych nerwach. Liczyłam na mroczna historię, dzięki której wraz z kolejną przewracaną kartką nie będzie opuszczał mnie dreszcz przerażenia. Czytając „Marinę” musimy liczyć się z faktem, że to nie kolejny horror doskonałego mistrza grozy. Owszem to mroczna historia, jednak skierowana do rzeszy młodszych odbiorców.
Uważam jednak, iż „Marina” jest najlepszym dziełem Zafóna z tych które dane mi było przeczytać.
To powieść, która pozwala czytelnikowi przenieść się w inny wymiar. Opowiada historię, przy której mało kto będzie się nudził. Ukazuje wspaniały świat przenosząc do pięknej i mrocznej Barcelony.
Drogi czytelniku, pozwól okryć się całunem mrocznej atmosfery powieści. Przenieś się z Óscarem i Mariną do tajemniczej Barcelony i odkryj historię jaka ich spotkała.
 
Ocena: 4/6