poniedziałek, 30 kwietnia 2018

"Dziewczyny nie biją" T.S. Easton

"Dziewczyny nie biją" T.S. Easton, Tyt. oryg. Girls Can't Hit, Wyd. Ya!, Str. 336


"-Dlaczego ten pan uciekł?
-Ten pan jest bardzo wrażliwy - wyjaśniła. - I nie chciał zostać zabity."

"Dziewczyny nie biją" oraz "Chłopaki nie dziergają" to dwie odrębne książki spod pióra T.S. Easton'a, w których jest tyle samo humoru co mądrości. Powyższa lektura (nie tylko dla dziewczyn!) pokazuje, że nie trzeba wiele by napisać historię z morałem, do której chce się wracać.

Szesnastoletnie Fleuer mieszka w małym miasteczko niedaleko Hastings i widzie dość monotonne życie - szkoła, nauka, praca w weekendy. Nie ma w tym nic specjalnego, prawda? Na szczęście ten czas umila jej Georg, starszy o trzy lata, zdystansowany chłopak, którym można się pochwalić i z którym można się pokazać. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie przewrotność losu. Jedna decyzja sprawiła, że dziewczyna znalazła w sobie talent do boksu i walki wychodzą jej naprawdę dobrze. Pech tylko w tym, że jej mama jest przewrażliwiona na punkcie każdej aktywności swojej córki. Widzi w niej bowiem potencjalne zagrożenie. Jak zatem poradzić sobie z przepełnionym złością rodzicem i potężną rywalką, z którą przyjdzie się niedługo zmierzyć Fleuer? 

Oto kolejna walka ze stereotypami, które nie powinny mieć miejsca. Dziewczyny nie biją? A kto tak powiedział? Główna bohaterka zaglądając do klubu bokserskiego nie była pewna swojej decyzji, ale z dnia na dzień nowa pasja pozwoliła jej rozkwitnąć i widzi to każdy - a w tym także czytelnik, który kibicuje jej w drodze ku realizacji marzeń i trzyma kciuki za to, by zdobyła zrozumienie w oczach najbliższych. Trudno podążać drogą, którą nikt dookoła nas nie akceptuje, ale autor w swojej powieści stworzył silną, zdeterminowaną postać, która udowadnia nam, że należy walczyć: dosłownie i w przenośni o własne życie. Tym sposobem przyjemnie jest obserwować zmagania Fleuer i śmiało można w jej przykładzie odnaleźć samego siebie - na przykładzie dążenia do celu czy zewnętrznych przeszkodach, które wcale tego nie ułatwiają.

Plusem książki jest styl autora: przyjemnie czyta się historię pełną smacznych żartów, dynamicznych dialogów czy subtelnych życiowych rad, które można odnaleźć na wielu stronach. Z dużym zaangażowaniem i poczuciem humoru, beż żadnego dystansu T.S. Easton prowadził mnie przez przewrotną fabułę i - to najważniejsze - bardzo wciągającą historię. Okazało się bowiem, że nie można stereotypowo podchodzić do nikogo: dziewczyny mają prawo do męskich marzeń i odwrotnie a każdy powinien kibicować w drodze ku szczęściu swoim najbliższym. Jednak nie tylko ten motyw liczy się w tej historii, ponieważ w tle dostrzec można zakręcone relacje rodzinne, wartość przyjaźni czy miłość, która nie zawsze jest tak szczera jak być powinna.

Miło mieć świadomość, że pojawiają się wśród propozycji dla młodych dorosłych książki pozytywnie nastawiające na przyszłość. "Dziewczyny nie biją" to propozycja, która poza wewnętrznym urokiem kryje w sobie także szczerą prawdę i motywuje do działania. Przyjemna, lekka w odbiorze, z niesłychanie sympatyczną główną bohaterką to pozycja obowiązkowa dla każdego bez względu na wiek!

"Patrioci" Sana Krasikov

"Patrioci" Sana Krasikov, Tyt. oryg. The Patriots: A Novel, Wyd. W.A.B., Str. 608

"A co w tym złego, że mam gest?"

Wielowątkowa, wielowymiarowa powieść pełna ukrytych znaczeń, w której zderzają się ze sobą ponadczasowe motywy przyjaźni, miłości i wartości rodzinnych. "Patrioci" to książka jedyna w swoim rodzaju.

W czasach wielkiego kryzysu Florence Fein, młoda Amerykanka przenosi się z Brooklynu do Moskwy, gdzie dostała możliwość zmiany własnego życia. Przynajmniej wszystko na to wskazywało. Niestety - Związek Radziecki wciąga ją w pułapkę systemu i nie pozwala się uwolnić. Po latach jej syn Julian podejmuje się poznania rodzinnej historii i w archiwach zagłębia szczegóły z przeszłości. Okazuje się, że prawda wcale nie jest taka prosta.

Sana Krasikov, amerykańska pisarka gruzińskiego pochodzenia, podjęła się wyjątkowo trudnego tematu napisania powieści wielowątkowej, w której każdy ruch bohaterów ma znaczenie. Poprowadziła czytelnika przez historię relacjonowaną ze strony matki i syna, przez co w fantastyczny sposób ujęła tajniki rodzinnych powiązań, nadziei i oczekiwań oraz błędów, których być może nie dało się uniknąć. Jednocześnie autorka nie odpowiada na postawione pytania - jedynie podsuwa czytelnikowi możliwe rozwiązania, kluczy między kolejnymi losami bohaterów i z każdym krokiem przybliża nam czysty, psychologiczny obraz postaci: wyjątkowo emocjonalną podróż do przeszłości Juliana, mężczyzny wiarygodnego w swoich przekonaniach i pełnego sprzecznych emocji, które czytelnik chwyta w lot oraz życie Florence, kobiety pełnej nadziei na lepszą przyszłość, która zderza się z murem ponurej i brutalnej rzeczywistości. Taka kreacja bohaterów jest niezwykle intensywna, przenika do umysłu czytelnika i sprawia, że z pasją przerzuca się kolejne strony by jak najszybciej dowiedzieć się prawdy.

Nie jest to jednak takie proste, ponieważ powieść nie jest lekturą na jeden wieczór. Właściwie przeczytanie jej w szybkim tempie byłoby wielkim marnotrawstwem. W przypadku "Patriotów" chodzi o to, by delektować się każdym wyśmienicie ujętym zdaniem, pięknym i kwiecistym stylem autorki oraz dogłębną i przenikliwą formą przedstawianych obrazów. Liczne wątki dzielą fabułę na części dotykając trudnych i ważnych tematów: idealizmu ciągnącego się od lat 30. XX wieku po współczesność, historii matki i syna w intensywnie emocjonującej historii, surowym działaniu polityki czy choćby przyziemnym sprawom związanym z miłością i przyjaźnią. I choć całość wskazywałaby na nudną powieść ciągnącą się bez końca to tylko złudzenie: książkę czyta się strona za stroną w świadomie powolnym tempie by nie przeoczyć żadnego istotnego szczegółu.

"Patrioci" to piękna i przejmująca powieść, w której wszystko ma znaczenie. Sana Krasikov nie bała się poruszyć ważnych tematów, nie rzadko z wprawą angażując w to historię i powołując do życia nowe konteksty starych wydarzeń. Jestem zachwycona słowem i przesłanie, stylem oraz motywami: to obowiązkowa lektura dla każdego, w której wartość tożsamości narodowej wśród emigrantów staje się największym wyznacznikiem losów bohaterów. Piekielnie inteligentna powieść.

http://dadada.pl/patrioci-krasikov-sana,p493126

niedziela, 29 kwietnia 2018

"Chłopaki nie dziergają" T.S. Easton

"Chłopaki nie dziergają" T.S. Easton, Tyt. oryg. Boys Don't Knit, Wyd. Ya!, Str. 320

"Ty stara wariatko! [...] Nie stanowię zagrożenia!"

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest być innym, niż każdy nas postrzega? Jak to jest wyłamać się z ram przyjemnych założeń i schematów? Na pewno nie łatwo. Przekonał się o tym główny bohater książki T.S. Eastona, który niespodziewanie odnalazł w sobie zamiłowanie do czegoś, co absolutnie nie wydaje się... męskie.

Co można napisać o powyższej powieści? Dużo i nic jednocześnie. Myślę, że tytuł sam w sobie jest dla niej świetną reklamą, ponieważ oddaje cały klimat historii. "Chłopaki nie dziergają" to typowo młodzieżowa powieść z gatunku tych bardziej zabawnych i humorystycznych, przy której nie liczy się czasu i doskonale się relaksuje. Napisana lekkim stylem, w pierwszoosobowej narracji przyciąga uwagę czytelnika i zapewnia kilka godzin dobrej zabawy, jednocześnie zbliżając nas do postaci głównego bohatera i angażując mocniej, niż można było przypuszczać.

Zastanawiacie się o czym jest ta lektura? Słusznie. W tym tkwi bowiem cała kwintesencja. To opowieść o chłopcu, który mógłby być każdym z nas. Ben, nieśmiały nastolatek z wrażliwym nastawieniem skrycie pisze pamiętnik i marzy o tym, by zdobyć uznanie grupy swoich rówieśników. Pech chce, że wybrał sobie niewłaściwe towarzystwo i by zyskać ich przychylność wpakował się w wielkie kłopoty. On sam, ponieważ pozostali wyszli jak zwykle obronną ręką. Ben trafił pod opiekę kuratora i musiał zaprzyjaźnić się z programem resocjalizacji, który jasno mówił: czas na wybór zajęć pozalekcyjnych. Pech chciał, że nie było nic ciekawego do wyboru, więc padło na robótki ręczne: tylko dla atrakcyjnej nauczycielki. Okazało się jednak, że chłopak ma talent i nie ma co ukrywać - należy go rozwijać!

Możecie się śmiać, ale to jedna z przewrotniejszych i zabawniejszych fabuł jakie mogłam przeczytać. Nie spodziewałam się, że tak szybko polubię Bena, ale ma on w sobie urok i czar, które raz dwa zjednują sobie sympatię czytelnika. W dodatku autor ma talent do kreowania wiarygodnych postaci i wydarzeń - mimo ich pewnego absurdu, które idealnie oddają współczesne problemy młodych ludzi. T.S. Easton ze swobodą opowiada o perypetiach Bena, który zafascynowany robótkami ręcznymi nie wie jak powiedzieć o tym pozornym przyjaciołom, dziewczynie o której względy się stara czy nawet własnemu ojcu, który wciąż przekonany że jego syn będzie mechanikiem zachęca go do wspólnego naprawiania samochodów. To tylko potwierdza jak dużo jest w naszym życiu stereotypów, które wyznaczają nam pewien rytm życia i nie pozwalają na swobodny oddech. Autor w chwilach zabawnych i wzruszających (emocji bowiem w tej książce nie brakuje) poucza swoich czytelników, że każdy z nas jest kowalem własnego losu.

"Chłopaki nie dziergają" to intrygująca, zaskakująca i bardzo zabawna lektura. Poprzez zabawę uczy i daje solidną lekcję życia: nie warto podążać za stereotypami, warto walczyć z pozorami. Mądrość płynie z treści, a zabawa z perypetii głównego bohatera, który wykreowany z krwi i kości stanowi idealny przykład każdego z nas. To taka powieść, która powinna znaleźć się na półce każdego bez wyjątku: niemal przez cały czas trwania lektury przywołuje na twarzy szczery uśmiech i pokazuje, że niewiele trzeba by zmienić własne życie.

sobota, 28 kwietnia 2018

"Omerta" Mario Puzo

"Omerta" Mario Puzo, Tyt. oryg. Omertà, Wyd. Albatros, Str. 352

"Nie licz na wdzięczność za to, co już uczyniłeś dla ludzi. Musisz sprawić, by byli wdzięczni za to, co uczynisz dla nich w przyszłości."

Dawno temu przeczytałam "Ojca chrzestnego", powieść niemal zaliczającą się do kanonu klasyki, wybitną i niepowtarzalną, którą - od tamtego pierwszego razu - zdążyłam przeczytać wielokrotnie. Tak odkryłam twórczość Mario Puzo, która ogromnie przypadła mi do gustu i pozwoliła zasmakować się w brutalnym świecie mafijnych porachunków. Plotka głosiła, że "Omerta" to powieść równa sadze o rodzinie Corleone. Postanowiłam przekonać się, czy faktycznie jest prawdziwa.

Prawda jest taka, że powyższa lektura nie powinna być porównywalna z żadną inną książką. To odrębna historia, jedyna w swoim rodzaju. Doskonała - dlatego warta indywidualnej oceny. Nikt nie potrafi tak precyzyjnie oddać charakteru ludzkiej natury jak Mario Puzo. W jego powieściach odnalazłam to, czego nie potrafiłam znaleźć nigdzie indziej - niekłamaną szczerość, prawdę o świecie i bystre spojrzenie na otaczające nas problemy. Jednak to fenomenalne opisy mafijnych motywów przekonały mnie do książek Puzo i tak zostało, ponieważ powyższa lektura idealnie oddaje klimat drobiazgowo opisanego świata mafii.

Omertà - zmowa milczenia, to nowe zasady dla świata włoskiej mafii. Pozwoliła na to, by grupa przetrwała lata bez żadnego uszczerbku. Jest jednak haczyk: złamanie tej zasady oznacza śmierć i utratę honoru. Kiedy w biały dzień w samym środku Manhattanu na Raymonde Aprilem, ginie amerykański mafiozo, który przed trzema laty zerwał z działalnością przestępczą wszystko jest jasne - ktoś ośmielił się złamać zasady. W tym momencie rozpoczyna się wyścig z czasem w zaskakującej, niespiesznej formie: członkowie zespołu bowiem wiedzą, że pośpiech działa na ich niekorzyść, ale jednocześnie zrobią wszystko, by odnaleźć tego, kto zawinił.

Po raz kolejny Mario Puzo - w swojej ostatniej powieści - pokazuje jak wielką wiedze ma na temat włoskiej przestępczości. Boję się zapytać skąd wiedział o wszystkich detalach zawartych w powieści, ale dla mnie nie ma to większego znaczenia: liczy się niebanalna, bogata w formę treść, od której nie sposób się oderwać. W środku tego wszystkiego są osoby mniej lub bardziej złe, konkurujące o miano antybohatera, co jest znakiem rozpoznawczym twórczości autora: trudno w jego książce odnaleźć kogokolwiek z czystym sumieniem a mimo wszystko lubi się występujących w historii wszystkich - niezależnie od roli jaką przyszło im odegrać. 

Niepodważalny klimat lat 90, kontrolowany chaos i bezwzględne rozgrywki to tylko część pozytywów jakie znajdziecie w "Omercie". To powieść, która wciąga bez reszty i wabi do brudnego świata przestępstw, każdego kto ma w sobie na tyle odwagi, by zaryzykować starcie z prawdziwą definicją honoru. Napakowana testosteronem, bardzo męska książka dotyka tematyki mafii w najdrobniejszych szczegółach objaśniając czytelnikom skomplikowane podejście do rozumowania świata i przestrzegania zasad przez włoskich przedstawicieli mrocznej strony. Może Was zaskoczę, ale jestem pewna, że ta powieść przypadnie do gustu każdemu - bez wyjątku, bo jest w niej coś takiego, że przyciąga niczym magnes.

"Niedźwiedź i słowik" Katherine Arden

"Niedźwiedź i słowik" Katherine Arden, Tyt. oryg. The Bear and the Nightingale, Wyd. Muza, Str. 448

"Bądź wierny, a nigdy cię nie opuszczę."

Czy w literaturze jest jeszcze miejsce na powiew świeżości i historię inną niż wszystkie? Wydawać by się mogło, że autorzy kolejno powielające utarte schematy nie mają nam do przestawienia nic nowego. Aż do czasu, gdy na scenę wkracza Katherine Arden ze swoim zaskakującym pomysłem i pokazuje, że jest jeszcze wiele do odkrycia.

Autorka już od pierwszych stron zachęca czytelnika pomysłowością i nieograniczoną wyobraźnią. Wciąga w wir niebanalnej akcji i rozpoczyna przygodę z magiczną powieścią opartą na rosyjskim folklorze. Zupełnie nie spodziewałam się tak intrygującej i niebanalnej mitycznej opowieści, która przypomniała mi czasy dzieciństwa mimo zdecydowanego nastawienia stylu autorki na dojrzałego odbiorcę. W świecie pradawnej baśni wypełnionej po brzegi osobliwościami na miarę rusałek i wodników odnalazłam idealną lekturę dla siebie - cudowną baśń dla dorosłych.

Na północy Rosji, miejscu śnieżnym i niezwykle klimatycznym rodzi się Vasya. Matka umierając przy porodzie pozostawia ją pod opieką ojca, który już po kilku latach zmuszony zostaje do kolejnych zaślubin. Tym samym daje wolną rękę odważnej córce na to, by sama zagłębiała otaczający ją świat i podróżowała po niebezpiecznym lesie, który skrywa wiele tajemnic. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że umysł dziewczynki to nieograniczona kraina otwierająca się na stworzenia niedostrzegalne dla pozostałych. Nikt nie wie tym samym, że już niedługo na Vasya stanie w obliczu nowych wyzwań, poznając tajniki mistycznych wierzeń.

Tak właśnie rysuje się przed czytelnikiem powiew świeżości - fabuła zaskakująca i od początku do końca intrygująca. Nie jest to równocześnie powieść łatwa. Mnogość wątków, których już w pierwszym tomie pojawia się naprawdę dużo za sprawą trzecioosobowej narracji potrafi na początku przytłoczyć, ale wraz z dalszym rozwojem fabuły i co raz większą ilością historii nowych bohaterów czytelnik szybko łapie kontakt z rozgrywanymi wydarzeniami. Dostrzega również wiele intrygujących i niebanalnie wykreowanych postaci, które budują całość historii zbudowanej na tle średniowiecznej Rosji otwartej na wszystkie pogańskie wierzenia. Ten motyw staje się podstawą dla wprowadzenia postaci ojca Konstantina, człowieka za sprawą którego dojdzie do konfrontacji wierzeń i próby wprowadzenia chrystianizacji na magiczne tereny zagłębiane przez główną bohaterkę. Prawdę mówiąc mnie jego osoba nie przekonała i wolałabym, by jego rola w historii była znacznie mniejsza, ale rozumiem że był potrzebny po to, aby stworzyć odpowiedni kontrast nie tylko dla przyjętych wierzeń, ale przede wszystkim dla ukazania ludzkich błędów i niepewnych decyzji.

Jednak jedna postać nie przekreśla fenomenu całej historii. Wszechobecny, doskonale ukazany klimat, który w przypadku tej książki otrzymał rolę równą pierwszoplanowej postaci to niezapomniany urok i wewnętrzny czar, który przemawia na korzyść "Niedźwiedzia i słowika". Autorka w najdrobniejszych szczegółach wykreowała zupełnie nowy świat i może właśnie dlatego okazał się on dla mnie tak zachwycający. Katherine Arden doskonale komponującym się z wydarzeniami stylem, z nawiązaniem do języka rosyjskiego pokazała mi historię istotną dla tej kultury - o Dziadku Mrozie znanej mi do te pory z trochę innej strony. Jestem zachwycona lekturą i już wypatruję kontynuacji, na którą - mam nadzieję - nie będę musiała długo czekać. To oryginalny pomysł i jeszcze lepsze wykonanie. W tle, poza baśniową historią, odnajdziecie motywy z życia wzięte - o zrywaniu schematów, indywidualizmie, dążeniu do własnych celów na przykładzie głównej bohaterki. Wszystko to okraszone niemal mrocznym klimatem buduje fantastyczne napięcie, od którego nie sposób się oderwać. Czyżby "Niedźwiedź i słowik" to lektura przełomowa w obecnej monotonii prawie tych samych historii? Przekonajcie się sami!

"Fandom" Anna Day

"Fandom" Anna Day, Tyt. oryg. The Fandom, Wyd. Jaguar, Str. 416

"Rozjusza go moja słabość – łapie mnie za ramiona i przyciąga do siebie. Wzbudzony gwałtownym ruchem powiew gasi kilka świec; cienkie smużki dymu podrywają się ku górze. Uciekają. Jak ja im zazdroszczę..."

Czego możemy się dopuścić jako fani? Czy dla ulubionych bohaterów możemy przekroczyć granice? Czy fikcja może zamącić nam w głowach i skutecznie przysłonić rzeczywistość? Bohaterowie powieści na własnej skórze przekonali się jak cienka jest granica uzależnienia od nierealnych ulubieńców a prawdziwym życiem.

Festiwal Comic Con to wielkie wydarzenie dla Violet i jej przyjaciół. Z nadzieją na spełnienie marzeń wybierają się na spotkanie swoich ulubieńców. Dziewczyna zamierza zrobić wszystko, by poznać aktora odgrywającego jedną z głównych ról w ekranizacji jej ulubionej powieści. Ona sama utożsamia się z literacką bohaterką - Rose, która niestety nie ma z nią wiele wspólnego. Jednak liczy się tu i teraz, czyli wydarzenie na które wszyscy czekali bardzo długo. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że niespodziewany wypadek przenosi ich do świata "Tańca na szubienicy", gdzie pechowo uśmiercają główną bohaterkę a Violet będzie musiała stanąć w obliczu trudnego wyzwania i zastąpić ukochaną postać. Czas zatem podjąć największe wyzwanie w życiu. Czy Violet jest na to gotowa?

Bez wątpienia to ciekawa postać. Z jednej strony przytłacza swoją nieśmiałością, z drugiej jednak przypomina nas samych w wielu podobnych życiowych sytuacjach. Łatwo mogłam zrozumieć jej strach przed publicznymi wystąpieniami i z ciekawością śledziłam wydarzenia zmuszające ją do przewartościowania własnych zasad, by wcielić się w postać bohaterki, która przede wszystkim intryguje odwagą i pewnością siebie. Dorównują jej postacie drugoplanowe, które idealnie łączą się z rozgrywanymi wydarzeniami: budzą wiele skrajnych emocji od sympatii po szczerą chęć wycięcia danego bohatera z kart historii. Przyznaję, że to oni zbudowali poniekąd całą fabułę skupiając w znacznym stopniu uwagę czytelnika.

Inaczej rzecz się ma jeśli chodzi o fabułę. Akcja z biegiem czasu przechodzi na tory nietypowej dystopii, w której bohaterowie przenoszą się do świata ulubionej lektury i zmuszeni są odgrywać role wytypowanych postaci. To ciekawy zabieg pozwalający zagłębić się w temat i jednocześnie pokazujący, że każdy wybór w przypadku bohaterów ma znaczenie. Zdeterminowani do tego, by wrócić do domu muszą podejmować decyzje i radzić sobie z konsekwencjami wyboru. W połączeniu z subtelnym klimatem tajemniczości i nawet niejasnej grozy całość nabiera pazura. Jednak jest coś, co nie przypadło mi do gustu. Stopniowana akcja i pomysłowe wątki powoli wprowadzane do wydarzeń w dużym stopniu mają rację bytu i są zrozumiałe dla czytelnika, jednak pojawiały się czasami momenty, kiedy zastanawiałam się czy dany zabieg naprawdę był konieczny. Jakby autorka w pojedynczych momentach gubiła się w fabule i potrzebowała czasu, by na nowo się w niej odnaleźć. Gdyby nie to, całość wykazałaby się imponującą oryginalnością i mogłaby powalczyć o miano jednych z lepiej napisanych powieści.

Nie ma jednak tego złego, bo w każdej książce zdarzają się błędy. "Fandom" to ciekawa propozycja dla czytelników, którzy marzą skrycie o tym, by znaleźć się w świecie ukochanej powieści. Jak to jest znaleźć się w miejscu, gdzie być się nie powinno, gdzie zna się przyszłość a mimo to nie wiadomo jak sobie z nią poradzić? Anna Day odpowiada na te pytania w sposób ciekawy i warty poznania, tworząc w swojej powieści momenty zaskoczeń, miłosnych rozterek czy problemów ludzkiej natury. Dobrze się bawiłam podczas lektury i nie żałuję swojego wyboru. Napiszę więcej: miło spędziłam czas towarzysząc Violet w jej nietypowej misji.

piątek, 27 kwietnia 2018

"Płynąc ku przeznaczeniu" Weronika Tomala

"Płynąc ku przeznaczeniu" Weronika Tomala, Wyd. Dlaczemu, Str. 326
POD PATRONATEM: ThievingBooks

"Z nadzieją, która, wyrastając z mojego wnętrza, zaczęła piąć się w jego kierunku, próbując opleść ciasno także serce."

Przeznaczenie każdego z nas to wielka niewiadoma. Los, żonglując wiedzą, której nie chce nam udostępnić przed czasem, rzuca pod nasze nogi kłody i patrzy z założonymi rękami jak radzimy sobie przy kolejnych problemach. Czasami otrzymujemy coś niezwykle cennego, co prowadzi nas przez życie w złagodzonej wersji - miłość, z którą wszystko jest łatwiejsze. Co jednak, gdy zderzy się ona z prawdziwą rzeczywistością? Przekonała się o tym bohaterka powieści Weroniki Tamali.

Dominika, bohaterka i narratorka powieści, to dziewczyna przypominająca każdego z nas. Prosta, skromna studentka z całą masą niespełnionych marzeń i nadziei na przyszłość niemal od pierwszej strony łapie pozytywny kontakt z czytelnikiem i zaprasza go do swojej historii otwarcie opowiadając o własnych problemach. Jej kreacja i osobowość bardzo przypadły mi do gustu, ale to co przekonało mnie ostatecznie do dziewczyny to szczere spojrzenie na świat - doskonale wiedziała, kiedy należy walczyć o swoje, a kiedy odpuścić by nie wyjść na desperatkę, która nie ma świadomości otaczających ją zasad. Dumnie stawiała czoła napotkanym na swojej drodze problemom i pokazała jednocześnie czytelnikom, że w każdym momencie możemy odkryć w sobie wewnętrzną siłę do działania.

Klimatyczny pejzaż Hiszpanii, zagraniczne wakacje i swobodne tempo akcji zmieniły powieść z przesłaniem przede wszystkim w sympatyczną historię, która tak naprawdę mogła przydarzyć się każdemu z nas. Główna bohaterka wyjeżdżając na swoje pierwsze zagraniczne wakacje liczyła na niezapomniane wrażenia, ale nie spodziewała się, że ta jedna decyzja nieodwracalnie zmieni jej życie. Poznała na miejscu polskiego ratownika, Dawida - opryskliwego chłopaka, który okazał się inni niż wszyscy. Najpierw nie budził w Dominice pozytywnych emocji, ale przy bliższym spotkaniu coś się zmieniło. Tylko czy wakacyjna znajomość powinna wkraczać na inne tory? Autorka podjęła ważną kwestię trudów życia, gdy dążymy do czegoś, co być może z góry spisane jest na straty nie tyle przez nasze decyzje co mroki przeszłości. Czasami na nas spada odpowiedzialność odbudowy tego, co utracone przez kogoś innego.  Jednak warto każdą przeszkodę przeanalizować na wszystkie sposoby, by zrozumieć jej pochodzenie i odnaleźć najlepszy środek leczniczy.

Chociaż powieść Weroniki Tomali to debiutancka historia, nie widać tego w żadnym wypadku. Swobodny styl, ładny język, ciekawi bohaterowie i przemyślane tło dla wszystkich wydarzeń pokazują, że autorka ma w sobie literacki potencjał, który powinna jak najszybciej rozwijać. Patrząc na jej pierwszą powieść widzę tylko piękną historię o miłości i prawdziwej przyjaźni, która budzi wiele emocji i pokazuje, że czasami sami nie wiemy co jest dla nas najlepsze. Historia Dominiki i Dawida nie jest górnolotna, nie przywodzi na myśl ponadczasowych związków spisanych na dramatyczne chwile powtarzane w przyszłości jako wzorce do naśladowania - nie tędy droga. To prosta opowieść o tym, że miłość rządzi się swoimi prawami i - jak to bywa w prawdziwym życiu - potrafi uwolnić gorzkie łzy. Dlatego tak bardzo przypadła mi do gustu, ponieważ widziałam jak wiele w tym wszystkim prawdy.

"Płynąc ku przeznaczeniu" to zapadająca w pamięci powieść, która wzrusza, intryguje i budzi skrajne emocje. Prawdziwa, bo przypominająca prawdziwe wydarzenia - szczera, bo wprowadzająca wiarygodnych bohaterów. To nie tylko idealna propozycja na nadchodzący wakacyjny czas, ale i historia z morałem, opowiadająca o miłości, przyjaźni i prawdziwym przeznaczeniu. Już od pierwszych stron powieść zabiera nas w piękną podróż, z której nie chce się rezygnować i która - uwaga! - przywołuje na twarzy szczery uśmiech, gdy śledzi się trudną drogę przeznaczenia Dominiki i Dawida. Bo jak się okazuje, czasami warto płynąć ku przeznaczeniu.

"Może kiedyś innym razem" Joanna Gawrych-Skrzypczak

"Może kiedyś innym razem" Joanna Gawrych-Skrzypczak, Wyd. Czwarta Strona, Str. 368

"Strach przecież puścić gdzieś tę wariatkę samą!"

Joanna Gawrych-Skrzypczak, autorka powieści "Księżyc jest kobietą" powraca z drugim tomem przygód o Annie, kobiecie której w życiu nie jest łatwo oraz wprowadza nowych bohaterów, których życiowe perypetie zaskoczą i zaintrygują.

"Może kiedyś innym razem" nie jest typową kontynuacją, chociaż wprowadza do fabuły znanych nam bohaterów. To bardziej powieść na wzór powieści młodzieżowych, które w każdym kolejnym tomie opowiadają o parze innych bohaterów. Tak właśnie jest w powyższej książce - najpierw poznaliśmy losy Anny, dziś poznajemy historię Asi, nie zapominając o tym by śledzić dalszy rozwój wypadków bohaterów z pierwszej książki, tym samym otrzymujemy dość bogaty obraz akcji i wiele wątków, które z czasem ładnie na siebie nachodzą i tworzą spójną całość.

Autorka lubi wplatać w życie swoich bohaterów historię odciskającą w przeszłości piętno na ich rodzinach. Nie boi się sięgać daleko wstecz, pokazując jak jedno wydarzenie może prowadzić do drugiego, by w efekcie kolejne pokolenia musiały samemu rodzić sobie z konsekwencjami trudnych wyborów swoich przodków.  Tak właśnie było z Anną, obecną właścicielką pensjonatu i stadniny koni w Miętach, która na nowo musi mierzyć się z rodzinną historią, która od zawsze była częścią jej codzienności a dziś znowu daje o sobie znać. Ponadto wciąż nierozwiązane problemy sercowe przeszkadzają jej w powrocie do rutyny dnia. Jednak dużą uwagę skupia na sobie również historia drugiej bohaterki - Aśki, przyjaciółki Anny. Właście odziedziczyła dom i jakby tego było mało na horyzoncie rysują się poważne miłosne problemy. Okazuje się, że nabyty spadek otwiera także u kobiety drzwi do tajemnic sprzed lat, które niespodziewanie pomogą jej w rozwiązaniu aktualnych życiowych problemów.

Powyższa lektura bardzo przypomina układem swoją poprzedniczkę. To samo wydarzyło się wcześniej - nieoczekiwane życiowe zmiany doprowadziły główną bohaterkę do rodzinnej historii, której korzenie sięgają daleko w przeszłość i pokazują, że tajemnice sprzed lat nigdy nie umierają. Mogłoby się wydawać, że takie podejście do fabuły wyda się nudne i nieciekawe, ale autorka prowadzi czytelnika w typowy dla powieści obyczajowej sposób - przeplata życie aktualnych postaci, które swoją drogą mają ciekawe charaktery i chętnie chwyta się informacje o nich, z zaskakująco ciekawą przeszłością. Dla mnie to ciekawe rozwiązanie, któremu poddałam się z przyjemnością i chętnie śledziłam rozwój wydarzeń, który w finale nawet subtelnie mnie zaskoczył.

"Może kiedyś innym razem" to książka, która w duecie z kubkiem herbaty idealnie zapełni czas po ciężkim dniu. Ciekawie napisana, z wiarygodnymi bohaterami i jeszcze lepszą akcją wprowadza czytelnika do realnego świata rodzinnych sekretów. Wojenna trauma, miłość i niespełnione nadzieje - to wszystko znajdziecie w nowej książce Joanny Gawrych-Skrzypczak, którą od siebie polecam.

czwartek, 26 kwietnia 2018

"Perłowa Dama" Aleksandra Polak

"Perłowa Dama" Aleksandra Polak, Wyd. Czwarta Strona, Str. 456

"Prawda - to niepozorne, krótkie słowo potrafi wszczynać wojny i burzyć domy. [...] Wielu ludzi ukrywa przed światem swoją mroczną prawdę, jednak to oczy zdradzają ich cierpienie."

Będę szczera. "Król kier", pierwszy tom serii Aleksandry Polak niekoniecznie przypadł mi do gustu. Przez to w mojej głowie pojawiło się sporo obaw związanych z "Perłową damą". Jednak pamiętając, że to debiut autorki postanowiłam dać jej drugą szansę i zmierzyć się z kontynuacją, która - co zaskakujące - przypadła mi do gustu bardziej niż tom startowy. 

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wnioski, jakie wyciągnęła autorka ze swojego wcześniejszego dzieła. Fabuła wyraźnie nabrała kształtów i okazała się ciekawa. Podniosła poprzeczkę o poziom wyżej w stosunku do pierwszej części i miło było poznać rozwój wydarzeń w magicznym cyrku. Kolejno powstające motywy łagodniej między sobą przechodziły i pojawiło się coś więcej poza przesłodzonym wątkiem miłosnym.

Circus Lumos, motyw przewodni dla całej serii nabrał kształtów i został połączony z większą ilością szczegółów, dzięki czemu mogłam bliżej przyjrzeć się wszechobecnej tam magii. Jednak wciąż czegoś mi brakowała, czułam niedosyt związany z rozwojem sytuacji i akcja, która nabrała dynamiki nie do końca przekonała mnie swoją plastycznością. Alicja, główna bohaterka i jednocześnie narratorka, trafiając do Hadesu - więzienia z założenia przepełnionego magią nie pozwoliła mi poznać szczegółów związanych z tym miejscem skupiając się na nic nie znaczących detalach. Wciąż interesuje się tym co nie powinna skupiając uwagę na bracie ukochanego i zapominając o najważniejszym - ucieczce z miejsca, w którym nie powinna przebywać. Muszę jednak oddać akcji sprawiedliwość, bo w tym tomie stała się wciągająca i w tle pojawiło się więcej zagrożeń. Przemówiło to na korzyść fabuły przysłaniając chociaż na chwilę wszystkie niedociągnięcia.

W centralnym punkcie wciąż jednak zostaje Alicja, bohaterka niezwykle irytująca. Tkwiąc w typowym trójkącie miłosnym nie potrafi się zdecydować, w którym pójść kierunku i myśli o wszystkim, tylko nie o tym co trzeba. Typową powieść paranormal romance przez cały czas sprowadzała z przyjemnych magicznych aspektów na przyziemne problemy nastolatki, która nie ma w zwyczaju martwić się zamknięciem w więzieniu, ale już nadchodzącą maturą jak najbardziej. Przez to jej charakter tracił w moich oczach, przypominając bardziej płaską, nic nie znaczącą bohaterkę zamiast żywiołową postać na którą miałam szczerą nadzieję. 

"Perłowa Dama" podnosi poprzeczkę, jednak potencjał kontynuacji został wykorzystany tylko w połowie. Kto wie, może w trzecim tomie wszystko będzie już na swoim miejscu? Tymczasem, jak poprzednio, pozostawiam wybór Wam - to ciekawa historia w stylu paranormal romance, z mocnym nastawieniem na miłosne perypetie bohaterów, gdzie w tle pojawiają się nieśmiałe zalążki motywów odwołujących się do miłości, rodziny i własnych wyborów. Jednak drugi tom to wciąż sporo wad, które mogą kolidować z przyjemnością czytania. Jaki będzie Wasz wybór? Chętnie dowiem się jak odbierzecie najnowszą książkę Aleksandry Polak.

środa, 25 kwietnia 2018

"Zakon Rozbitej Soczewki" Brandon Sanderson

"Zakon Rozbitej Soczewki" Brandon Sanderson, Tyt. oryg. Alcatraz Versus the Shattered Lens, Wyd. Iuvi, Str. 288

"Słowem - odrzekłem, uśmiechając się cierpko - rzetelnym bądź sam względem siebie."

"Zakon Rozbitej Soczewki" Brandona Sandersona to czwarta część cyklu Alcatraz kontra Bibliotekarze, opowiadająca o perypetiach młodego bohatera, w którego życiu nie brakuje przygód.

Powyższa lektura ściśle powiązana jest z poprzednimi częściami, więc musicie wiedzieć, że bez ich znajomości ani rusz. A przynajmniej nie ma już tak dobrej zabawy. Życie głównego bohatera bowiem opiera się na szeregu kłopotów, w które wręcz uwielbia się pakować i nic w tym dziwnego, że ciągnie za sobą szereg połączonych ze sobą wydarzeń. Warto zatem śledzić jego perypetie od samego początku, nie tylko po to by mieć pełen zarys na wydarzenia, ale przede wszystkim dla zaskakująco dobrej zabawy.

Chociaż powyższa seria jest dedykowana młodszemu odbiorcy to czytelnik w każdym wieku, jeśli tylko przełamie niepotrzebne obawy, będzie doskonale bawił się podczas lektury. Autor wie jak wprowadzić stopniowane napięcie, zaskoczyć kiedy trzeba i rozbawić by rozładować sytuację, oraz - co najważniejsze - wykreować śmiałych, pomysłowych bohaterów, z którymi bardzo łatwo się zaprzyjaźnić. Alcatraz to bystry chłopak, który nie boi się stawić czoła przeciwnością i wraz z przyjaciółmi dąży do wyznaczonego celu. Jego postać jest wartym poznania wzorem do naśladowania dla młodego pokolenia - pokazuje, że wystarczy chcieć, by osiągnąć to o czym marzymy.

Akcja czwartego tomu serii to jeszcze więcej dobrej zabaw. Alcatraz robi wszystko, by uratować oblężone miasto, ale sprawa wcale nie jest taka prosta. Jeśli Mokia upadnie, jej los mogą podzielić pozostałe Wolne Królestwa, a wtedy cały świat znalazłby się we władaniu złowrogich Bibliotekarzy. Nigdy jednak nie zgadniecie jaką wspaniałą broń ma w podorędziu! Kilka par soczewek oraz zapas wybuchowych pluszowych misiów zawsze może się przydać, gdyby nie typowa dla bohatera tendencja do psucia wszystkiego co zaplanowane. Czy chłopak osiągnie swój cel i obroni miasto nie tylko przed armią monstrualnych bibliotekarskich robotów, ale i własną matką?

Dużo się dzieje i tym sposobem nawet nie wiadomo kiedy akcja dobiega końca. Brandon Sanderson z lekkim stylem i przyjemnym poczuciem humoru prowadzi czytelnika przez dojrzały świat młodzieżowych problemów opartych na fantastycznym motywie. Lubię wracać do serii i patrzeć jak rozwija się Alcatraz, podążać jego droga i trzymać kciuki, by tym razem nic nie zepsuł. To taka przyjemna odskocznia od dnia codziennego, a "Zakon Rozbitej Soczewki" to potwierdzenie, że z tomu na tom jest tylko co raz lepiej. Jesteście gotowi podjąć wyzwane i wskoczyć w wir przygody?

"Król kier" Aleksandra Polak

"Król kier" Aleksandra Polak, Wyd. Czwarta Strona, Str. 357

"Słyszałaś kiedyś powiedzenie, że w oczach tych, którzy wierzą w magię, gwiazdy świecą mocniej?"

Czy przyciągająca wzrok okładka jest jednocześnie obietnicą dobrego wnętrza? Czy cyrkowy motyw może być zapowiedzią niezapomnianych wrażeń, pędzącej akcji i magicznych scen? Postanowiłam osobiście przekonać się co kryje się pod debiutem Aleksandry Polak.

Nigdy nie byłam wielką fanką cyrku, ale wiem też, że pod tym motywem może kryć się wiele niespodzianek. Dlatego postanowiłam zaryzykować. Przyznaję, że sam pomysł kusił mnie obietnicą sporej dawki niezapomnianych wrażeń i magii, od której nie będę chciała odejść. Ale już pierwsze strony zaczęły wyprowadzać mnie z błędu, gdy zderzyłam się z dość lekkomyślną, młodą bohaterką dążącą tylko do trywialnych celów. Alicja będąca w ostatniej klasie liceum została dopuszczona do głosu w roli narratora, który niekoniecznie spisał się w swojej roli - owszem, ciekawiło mnie co kryje się w głowie bohaterki, która otrzymała szansę wkroczenia do magicznego cyrku, aczkolwiek okazało się, że w tej głowie niewiele się znajduje. To typowa, schematyczna postać dziewczyny goniącej za miłością, która zaślepiona uczuciem nie dostrzega tego, co ją otacza.

A szkoda, bo gdyby nie to, historia na pewno dostałaby rozpędu. Autorka podęła się ciekawego motywu, wprowadziła bohaterkę do nowej rzeczywistości, pokazała że świat magiczny jest na wyciągnięcie ręki, po czym postanowiła podjąć wątek romantyczny przesłaniający najistotniejszą kwestię. Byłam ciekawa wszelkich szczegółów związanych z Circus Lumos, miałam ochotę podążać tajemnicami i niedomówieniami, które wisiały w powietrzu, ale wciąż musiałam podążać za Alicją, której w głowie była wyłącznie nowa miłość w postaci Hadriana, członka cyrku. A motyw ten niestety nie wniósł wiele do fabuły, ponieważ od początku uderzała we mnie schematyczność ich związku i pewna sztuczność, która nie dopuszczała do mnie zbyt wielu emocji.

Szkoda, bo chociaż powieść miała w sobie potencjał, moim zdaniem nie został on w pełni rozwinięty. Jednak wciąż mam na uwadze, że to debiut autorki, co widać przede wszystkim w jej stylu. Wiele podjętych wątków prosiło się o dopracowanie, bohaterowie mieli luki w charakterach a dialogi nie zawsze się ze sobą kleiły. Zachwiane zostało także tempo akcji, które często musiało mierzyć się z niepotrzebnymi przeskokami w podjętych wątkach. Wszystko to niestety oddalało mnie od fabuły i bohaterów jednak nie na tyle, bym przerwała czytanie. Zastanawiałam się jak ostatecznie autorka wszystko rozegra i przyznaję, że chociaż w połowie miałam już dość płytkich bohaterów oraz schematycznej akcji inspirowanej innymi powieściami paranormal romanse, to w finale historia się rozkręciła. Co z tego wyniknie dalej? Zobaczymy.

"Król kier" to książka, która niestety nie jest zaskoczeniem. Ma więcej wad niż zalet, chociaż intryguje pomysłem. To przebijający się z historii potencjał namówił mnie do kontynuowania lektury i sięgnięcia po kontynuację, której na pewno dam szansę. Być może historia rozkręci się w kolejnych tomach, w końcu wciąż mówimy tutaj o debiucie, który ma prawo do pewnej skali błędu. Tymczasem nie zachęcam Was też i nie odradzam, wybór pozostawiając Wam. Myślę, że fani miłosnych rozgrywek, które skupiają na sobie całą uwagę, docenią lepiej niż ja start autorki.

"Wróżka z gwiezdnego pyłu" Lena Wolska

"Wróżka z gwiezdnego pyłu" Lena Wolska, Wyd. Novae Res, Str. 136

"Dobroć pojawia się w momencie, kiedy zrozumiesz brak różnic".

Z wiekiem stajemy się dojrzalsi i nasze gusta ulegają zmianie. Bagaż doświadczeń prowadzi nas od dziecięcych historyjek, po powieści młodzieżowe aż do literatury obyczajowej. Mówi się, że do danego gatunku należy dorosnąć. Co jednak dzieje się z książeczkami dla dzieci, czy tylko najmłodsi mogą rościć sobie do nich prawa? 

Okazuje się, że nie. Skuszona cudowną okładką zdecydowałam się na powieść dedykowaną młodszej grupie odbiorców i zakochałam się w historii stworzonej przez Lenę Wolską. Autorka zaskoczyła mnie pomysłowością i cudownym wręcz stylem, który prowadził mnie od początku do końca przez bajeczny świat małej Hani.

Główna bohaterka, ośmioletnia dziewczynka, nie wyróżniająca się niczym w gronie swoich rówieśników skrywała pewien mały acz wyjątkowy sekret. Powstała z Gwiezdnego Pyłu. Marzyła o tym by stać się wróżką, ale wciąż nie udawało się jej znaleźć w gronie tych cenionych przedstawicielek szczęścia. Jednak pewnego dnia los okazuje się dla niej łaskawy. Na leśnej polanie dochodzi do spotkania Hani i Wilka, które nieodwracalnie zmieni życie dziewczynki. Razem bowiem wyruszają w podróż przepełnioną nauką i mądrymi radami.

Tak powstała bajka, która skutecznie podbije serce czytelnika w każdym wieku. Wiem to z doświadczenia, ponieważ mając na swoim koncie mnóstwo przeczytanych książek, na palcach jednej ręki jestem w stanie wymienić te które mnie wzruszyły. "Wróżka z gwiezdnego pyłu" zdecydowanie zalicza się do tego grona. To mądra, przepełniona nadzieją i ponadczasowymi radami historia o tym, że życie rządzi się swoimi prawami. Uczy, że dobroć i harmonia powinny zająć honorowe miejsce w naszym moralnym etosie, jednocześnie pokazując że wędrówka w głąb siebie to najbardziej emocjonująca podróż jaką możemy sobie wyobrazić.

Dawno nie czytałam tak króciutkiej, zupełnie niepozornej i na pierwszy rzut oka niezobowiązującej historii, która każdym niemal słowem zapisała się w moim sercu i umyśle. Możecie się śmiać, że dziewczyna, której dzieciństwo już dawno za nią zauroczyła się powieścią dla dzieci. Do czasu, kiedy sami nie przeczytacie tej książki. Z uśmiechem na ustach i łzami wzruszenia, z ręką na sercu i zdecydowaną pewnością siebie potwierdzam, że to cudowna, piękna powieść o poszukiwaniu dobroci w sercu do tego, co dookoła nas. Lena Wolska ze swobodą stworzyła dziecięcą historyjkę dotykającą ważnego tematu otwarcia drogi ku poszukiwaniu siebie samego oraz emocji, którymi będziemy kierować się w dalszym życiu. Mała Hania udowodniła mi, że nie ma rzeczy niemożliwych. Wystarczy tylko czegoś bardzo mocno chcieć.

wtorek, 24 kwietnia 2018

"Harry Potter i więzień Azkabanu" J.K. Rowling

"Harry Potter i więzień Azkabanu" J.K. Rowling, Tyt. oryg. Harry Potter and the prisoner of Azkaban, Wyd. Media Rodzina, Str. 448

"Przysięgam uroczyście, że knuje coś niedobrego."

Moja przygoda z historią o młodym czarodzieju od J.K. Rowling trwa na całego a z każdym nowym tomem nie mogę wyjść z podziwu nad nieograniczoną wyobraźnią autorki oraz jej wielkim warsztatem pisarskim. To już trzeci tom, który wciągnął mnie na nowo do świata magii i czarodziejstwa.

W tym wydaniu główny bohater zaskoczył mnie swoją dojrzałością. Wcześniej widziałam go jako młodego, zagubionego chłopca, który szuka swojej drogi w życiu i - chociaż wciąż walczy o to by odnaleźć siebie - tym razem Harry wydoroślał. To miłe widzieć jak ulubiony bohater kiełkuje, dynamicznie rozwija się w najlepszym dla niego kierunku. Jednak nie tylko on zyskał w moich oczach. Starzy, dobrzy bohaterowie powrócili w swoim najlepszym wydaniu jednocześnie po raz kolejny wplątując się w wir niebezpiecznych przygód.

Akcja nabiera rozpędu, gdy z Azkabanu, najlepiej strzeżonego więzienia ucieka niebezpieczny przestępca. Nikt nie wie zbyt dużo na jego temat, ale jedno jest pewne: niedługo wyjdzie na jaw jego powiązanie z Harrym Potterem. Tymczasem chłopak musi mierzyć się z nowym nauczycielem obrony przed czarną magią i uczuć się kolejnych zaklęć. A w tle pojawiają się nowi bohaterowie oraz starzy, którzy wraz z biegiem fabuły nabierają znaczenia: pojawia się bowiem więcej faktów na temat przeszłości profesora Snape`a a Hagrid podejmuje wyzwanie w nowej roli. Jaką rolę odegra w tym wszystkim Harry ze swoimi przyjaciółmi? Największa przygoda dopiero przed nimi.

J.K. Rowling na nowo otwiera nieograniczony świat magii, w którym drobiazgowo odtworzyła otaczającą młodych czarodziejów rzeczywistość. Prostym, choć jednocześnie malowniczym stylem poprowadziła mnie przez bogatą w wiele wątków akcję od której trudno się oderwać i pokazała, że wyobraźnia bez ograniczeń może zdziałać cuda. Doskonale bawiłam się podczas lektury śledząc determinację bohaterów i dostrzegając kolejne szczegóły istotne dla całej serii, które w dalszych tomach będą łączyły się w kompletną całość. Bałam się, że popełniając błąd i najpierw oglądając film nie odnajdę się w pełni w rozgrywanych wydarzeniach, ale drobiazgowość, która została pominięta na ekranie skutecznie odwróciła moją uwagę i przekonała mnie ostatecznie, że nigdy nie powinnam porównywać lektury z ekranizacją, bo w tej konkurencji papierowa wersja zawsze stanie na pierwszym miejscu.

Długo mogłabym pisać o tym jak wiele dobrego odnaleźć można w serii o Harrym Potterze, ale jestem najlepszym przykładem tego, że warto samemu zapoznać się z lekturą. Dawniej broniłam się przed czytaniem uparcie twierdząc, że to nie jest historia dla mnie a dziś żałuję, że tak długo z tym zwlekałam. Świat Hogwartu zauroczył mnie i oczarował a bohaterowie z miejsca zdobyli moją sympatię postawami z krwi i kości oraz determinacją w walce i siłą przyjaźni. Dostrzegłam również najważniejszą cechę każdej dobrej historii - z tom na tom akcja nabiera rozpędu i w tle pojawia się obietnica jeszcze lepszych kontynuacji. "Harry Potter i więzień Azkabanu" to kwintesencja powieści fantasy, którą powinien poznać każdy, bez względu na wiek.

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

"Broken Silence" Natasha Preston pod patronatem ThievingBooks


Już 23 maja do księgarń trafi drugi tom emocjonującej serii o miłości, strachu i trudnej teraźniejszości. Mam ogromną przyjemność ogłosić, iż książka ukaże się  pod patronatem medialnym bloga ThievingBooks! Pierwszy tom ogromnie przypadł mi do gustu i wiem, że kontynuacja także nas nie zawiedzie ;)


"Broken Silence" Natasha Preston
PREMIERA: 23 maja 2018r.
Wydawnictwo: Feeria

Od wyjazdu Oakley, jej mamy i brata do Australii minęły już cztery lata. Nieuchronnie jednak zbliża się data procesu sądowego i Oakley postanawia wrócić do Anglii, by ostatecznie zamknąć makabryczny rozdział swojej historii. Teraz będzie musiała stawić czoła dwóm mężczyznom, którzy ją skrzywdzili… i jednemu, którego skrzywdziła ona.

Jej miłość do Cole’a nigdy nie wyblakła, ale jego uczucia mogły się przecież zmienić. Czy tę parę czeka jeszcze szczęśliwe zakończenie?

Bonus dla fanek tej serii: opowiadanie "Silent Night".

Jesteście ciekawi jak potoczą się dalsze losy bohaterów? :) A może nie znacie jeszcze piewszego tomu? Konicznie polecam nadrobić zaległości :) Premiera drugiego tomu serii już niebawem! Tymczasem już dziś zapraszam Was na nadchodzącą przedpremierową recenzję oraz konkurs :)

"Harry Potter i Komnata Tajemnic" J.K. Rowling

"Harry Potter i Komnata Tajemnic" J.K. Rowling, Tyt. oryg. Harry Potter and the Chamber of Secrets, Wyd. Media Rodzina, Str. 368

"Nigdy nie ufaj niczemu i nikomu, jeśli nie wiesz, gdzie jest jego mózg."

Seria o Harry'm Potterze, wydana kilka lat temu, do dziś cieszy się niegasnącą sławą i przepełnia miłością do magii i czarodziejstwa miłośników na całym świecie. Nic w tym dziwnego biorąc pod uwagę nie tylko dobrze napisaną historię, ale i styl autorki, która spisała się na medal tworząc w swoim cyklu ponadczasowe przesłania o miłości i przyjaźni.

Drugi tom, czyli "Komnata tajemnic" to czysta kontynuacja wydarzeń z pierwszego tomu. Wciąż młody główny bohater spędza wakacje w domu wujostwa za którym niekoniecznie przepada i z utęsknieniem wypatruje powrotu do Hogwartu. Dzień urodzin spędza zamknięty w malutkim pokoju, zapomniany i porzucony przez wątpliwą rodzinę na rzecz zaproszonych gości. Jednak pojawia się ktoś, kto odmienia wszystko - Zgredek, domowy skrzat. Niestety nie przynosi ze sobą dobrych wieści. Jednak czy może pojawić się cokolwiek, co przeszkodzi Harry'emu w powrocie do szkoły Magii i Czarodziejstwa?

Zgredek to fenomen całej serii i zdecydowanie jedna z moich ukochanych postaci. Intrygujący, niebanalny, mający wiele do powiedzenia domowy skrzat umilał mi czas raz za razem rzucając Harry'emu pod nogi same problemy, by ten nie mógł dotrzeć do bram Hogwartu. Jednak spotkał godnego sobie przeciwnika, młodego czarodzieja który absolutnie nie boi się wyzwań i z determinacją - mając przy sobie najlepszych przyjaciół - uparcie dąży do celu. Za to właśnie pokochałam serię autorki: za jej prawdomówność wobec wszystkich postaci. Każda z kreacji wyróżniała się na tle pozostałych, została obdarzona innym bagażem cech oraz doświadczeń dzięki czemu otrzymałam bogaty kalejdoskop osobowości. Obok tytułowego bohatera po raz kolejny stanęli Ron i Hermiona utożsamiający najpiękniejszą definicją przyjaźni i inni, mniej lub bardziej znaczący w fabule, bez których całość nie byłaby taka sama.

Drugi tom serii to także zwiększona dawka przygód, nieoczekiwanych zwrotów akcji i intryg, na które natkną się bohaterowie. Ich zdaniem po raz kolejny będzie walka z ciemną stroną, która przypomina w pewnym sensie disney'owską wersję walki dobra ze złem, ale tutaj samo zło nie jest tak łatwe do rozgryzienia. Przemawia to na korzyść doświadczenia autorki, która doskonale wie jak zaskoczyć czytelnika nieoczekiwanym ruchem wybranego bohatera i jednocześnie rozwiać wszystkie nasze dotychczasowe przypuszczenia. Jednak to nie nie jedyny atut tej historii: poza mnogością wątków, pędzącą akcją i bardzo prostym stylem (pamiętajcie, że pierwotnie była to powieść dla młodzieży) w tej historii można znaleźć wiele ponadczasowych nawiązań do poszukiwania własnej drogi w życiu oraz odkrywania swojej prawdziwej natury.

J.K. Rowling  stworzyła historię pierwotnie kierowaną do młodego czytelnika, jednak z czasem okazało się, że seria o Harry'm Potterze jest idealną propozycją dla każdego, bez względu na wiek. Mogą to potwierdzić ponadczasowe prawdy kryjące się w fabule, fantastycznie wykreowani bohaterowie czy choćby historia: intrygująca i wciągająca na całego, obok której absolutnie nie można przejść obojętnie. Żałuję, że tak długo zwlekałam z rozpoczęciem przygody z całą serią, ale jednocześnie cieszę się, że kolejne tomy dopiero przede mną. Już dziś wiem, że na pewno nie jeden raz wrócę do lektury o młodym czarodzieju.

"Tajemna historia czarownic" Louisa Morgan

"Tajemna historia czarownic" Louisa Morgan, Tyt. oryg. A Secret History of Witches, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 560
PREMIERA: 24 kwietnia 2018r.

"Magia nocy się rozproszyła. Pojawiła się i w okamgnieniu odeszła"

Sagi rodzinne potrafią intrygować. To jeden z moich ulubionych gatunków literackich przede wszystkim dlatego, że mogę w nich liczyć na bogatą historię i mnogość wątków. Szczególnie lubię te rozgrywane w przeszłych czasach, a kiedy do głosu dopuszczane są legendy i wierzenia - jestem zachwycona. Tak właśnie skusiła mnie historia "Tajemna historia czarownic", której obietnicą było spełnienie wszystkich moich oczekiwań.

Powieść rozpoczyna się w roku 1821, w Bretanii. Kiedy grand-mère Ursule oddaje życie, by uratować rodzinę, wydaje się, że magia umiera razem z nią. To wydarzenie prowadzi do historii rodu Orchire, kobiet walczących o własne miejsce w świecie jednocześnie utrzymując kulturę. Szepczą dawno zapomniane zaklęcia, przygotowują wszystkie rytuały, by pamięć o nich wciąż była świeża. Magia powraca wraz z osiągnięciem dojrzałości najmłodszej córki. Od tego czasu kobiety zrobią wszystko by utrzymać magię przy sobie i sprawić, by rosła w siłę.

Motyw czarownic to jeden z ciekawszych wątków jakie można podjąć w literaturze. Louisa Morgan  podołała wyznaczonemu sobie zadaniu i w niespieszny sposób poprowadziła mnie przez zakręty kobiecej natury, w której magia i czary są na porządku dziennym. Z niemałym zaciekawieniem śledziłam wszystkie wydarzenia i przyglądałam się przeprowadzanym rytuałom, jednak najbardziej intrygowały mnie bohaterki rodu Orchire. To silne - jak na czarownice przystało - osobowości o nieprzeciętnych charakterach, które zarysowały się na tle historii wraz z rozpoczęciem II wojny światowej. Okazało się bowiem, że ten czas, jak żaden inny potrzebował cudów i nadnaturalnych działań, by - być może - móc odmienić bieg historii.

Autorka w charakterystycznym dla powieści obyczajowej stylu poprowadziła mnie powoli przez historię rodu z drobiazgową dokładnością. Ujawniała przede mną tajniki magii, wizji i eliksirów, jednocześnie ujawniając sekrety kobiet rodu o którym pisała. Z biegiem czasu dostrzegłam jak dużą rolę odegrała Louisa Morgan odegrała w swojej powieści, by jej historia wydała się jak najbliższa prawdy. Muszę jednak przyznać, że zabrakło mi żywiołowości w tej historii, głębszych emocji, które momentami przyspieszyłyby bicie mojego serca: czasami przytłaczały mnie opisy, a kiedy indziej dopadał przestój w fabule. Jednak całość ratowała mnogość wątków, do których mogłam przeskakiwać w kryzysowych momentach i szukać tych wydarzeń, które najbardziej mnie ciekawiły. Obok samej historii rodu Orchire stanęły motywy dramatycznych wydarzeń, tragicznych miłości oraz prawdy o kobiecej naturze jako matce czy córce ukazując wielką nić rodzinnych powiązań.

"Tajemna historia czarownic" to propozycja lektury dla czytelników poszukujących sagi rodzinnej opartej na motywach dawnych wierzeń. Widoczny wkład własny autorki i jej determinacja do zbierania materiałów zmieniły tekst w wiarygodną historię z intrygującymi bohaterami. Pomijając kilka mniejszych niedociągnięć z przyjemnością poddałam się lekturze i dostrzegłam prawdziwą, dojrzałą interpretację kobiecego świata. To wielowątkowa, epicka saga pokoleniowa zapewniająca kilka godzin dobrej historii osadzoną w wiarygodnych realiach i obdarzoną zdystansowanymi emocjami.

niedziela, 22 kwietnia 2018

Przedpremierowo: "Sześć Cztery" Hideo Yokoyama

"Sześć Cztery" Hideo Yokoyama, Tyt. oryg. Six Four, Wyd. Literackie, Str. 747
PREMIERA: 23 maja 2018r.

"Ty mi raczej powiedz, co takiego musisz usłyszeć, żebyś był zadowolony?"

Największy koszmar rodziny, tajemnice sprzed lat, przeszłość która nie daje o sobie zapomnieć. Oto podstawy powieści Hideo Yokoyama "Sześć cztery", książki mającej zadatki na ciekawy thriller.

Yoshinobu Mikami, główny bohater w powyższej powieści, od kilku miesięcy bezskutecznie poszukuje swojej zaginionej córki. Przez trzy miesiące nie pojawił się żaden ślad jej obecności ani najmniejsza informacja o tym, co może się z nią dziać. Znikają kolejne nastolatki, pojawiają się pytania i żadnych odpowiedzi. Wszystko to prowadzi na jeden trop sprzed kilkunastu lat, do roku 1989, kiedy to rodzice zaginionej siedmiolatki spełniali prośby porywacza i nigdy nie zobaczyli już córki żywej. Sprawca nie został ujęty a sprawa "sześć cztery" trafiła do akt niewyjaśnionych zbrodni. Wszystko wskazuje na to, że sprawa sprzed lat powraca do bohaterów ze zdwojoną siłą.

Tak rozpoczyna się pościg za nieuchwytnym celem, który niemal do ostatnich stron będzie stanowił zagadkę nie tylko dla Mikami, ale również dla samego czytelnika. Tym sposobem niespieszna akcja na którą postawił Hideo Yokoyama zmienia się w świadomą wędrówkę za porywaczem oraz szczegółowe rozkładanie na czynniki pierwsze zbrodni i zawikłanego śledztwa. Wydawać by się mogło, że ten gatunek wymusza na autorach pędzącą na złamanie karku fabułę, w której wciąż od nowa pojawiają się ślepe tropy i ciemne zaułki, ale autor skutecznie zrywa z tym stereotypem. Niemal boleśnie powolna akcja przyprawia o zawrót głowy, gdy wciąż niewyjaśnione pytania nie dają spokoju a kolejne ofiary giną bez wieści.

Tempo akcji idealnie łączy się z podjętym tematem, który mocno bazuje na wydarzeniach z przeszłości. Główny bohater dostrzegając pewne podobieństwo między wcześniej niewyjaśnioną sprawą "sześć cztery" prowadzi czytelnika na liczne tropy i nie rozwiązane do tej pory tajemnicze ślady. Wszystko to zaskakująco łączy się w czasie, dzięki czemu przeszłość nakłada się na teraźniejszość i czytelnik może czuć się miło zaskoczony obrotem sprawy oraz ujawnionym w finale sekretem, którego trudno było się domyślić. Jednak to całość fabuły od początku do końca najbardziej intryguje - niemal leniwa akcja kolejno ujawniająca na światło dnia nieodkryte do tej pory tajemnice, główny bohater który dystansuje się od czytelnika i przekazuje mu jedynie skrawki swoich emocji (a przecież łączy w sobie rolę zrozpaczonego ojca oraz samozwańczego łowcy porywacza), szczegółowość scen oraz wciąż zbyt mała wiedza na temat porywacza sprawiają, że książkę czyta się szybko i z większym niż można przypuszczać na początku zaangażowaniem.

W samym środku pościgu za nieuchwytnym celem Hideo Yokoyama ukazał ciemne strony japońskiej biurokracji oraz funkcjonowanie japońskiego społeczeństwa. Zabarwił powieść nowym, nieznanym mi do tej pory klimatem japońskiej kultury i sprawił, że otrzymałam ciekawą historię. Jednak "Sześć cztery" to nie jest powieść dla każdego - to bardziej propozycja dobrej lektury na leniwy wypoczynek, niewiele mająca wspólnego z charakterystycznym dla tego gatunku dynamicznym tempem. Jednak wciąż pojawiające się nowe fakty nie pozwalają odłożyć książki do ostatniej strony co zostaje nam wynagrodzone w intrygującym finale. Dlatego polecam przekonać się samemu, czy odnajdziecie się w fabule jednocześnie zapewniając, że ja jestem mile zaskoczona.

sobota, 21 kwietnia 2018

"Dziwne losy Jane Eyre" Charlotte Brontë

"Dziwne losy Jane Eyre" Charlotte Brontë, Tyt. oryg. Jane Eyre, Wyd. MG, Str. 608


"Daleko lepiej jest cierpliwie znosić ból, którego nikt nie odczuwa prócz ciebie, niż popełnić czyn nierozważny, którego złe następstwa rozciągnęłyby się na wszystkich twoich bliskich."

Pośród piętrzących się stosów najnowszych książek znajdują się lektury wydane dawno temu. Nie wszyscy decydują się na powrót do nich, tak jak nie każdy gatunek jest naszym ulubionym. Jednak wznowienia starych wydań są zawsze pretekstem do tego, by przemyśleć swoją decyzję. Ja osobiście uwielbiam klasykę literatury i zawsze z wielką przyjemnością sięgam po kolejne historie. Tym razem jednak to nie wznowienie namówiło mnie na lekturę "Jane Eyre" a sama powieść, którą w przeszłości czytałam już kilka razy.

Pośród grona wszystkich powieści sióstr Brontë jest wiele książek, które zapadają w pamięć - znane (np. "Wichrowe wzgórza") oraz mniej znane (np. "Villette"). Tak się złożyło, że przeczytałam wszystkie wydane u nas powieści jakie wyszły spod pióra Anne, Charlotte i Emily Brontë, ale to właśnie "Dziwne losy Jane Eyre" zdobyły moją największą sympatię. Dlaczego? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ powodów było wiele: przez przejmującą historię, fantastyczny klimat i niebanalnych bohaterów. Ale przede wszystkim dlatego, że uczucia w tej powieści odgrywają rolę pierwszoplanowego bohatera.

Powieść opowiada historię młodej dziewczyny, która po stracie rodziców trafia do domu brata swojej matki. Nie przypuszcza jednak, że to ostateczny koniec jej dzieciństwa. Ciotka dziewczyny nie potrafi zaakceptować nowego domownika i robi wszystko, by pozbyć się Jane z domu. Wysyła ją do szkoły dla sierot, gdzie niezwykle rygorystyczne zasady są na porządku dziennym. To jednak motywuje dziewczynę do pracy, buduje w niej pewność siebie i odwagę, która w dalszym życiu pozwoli jej podjąć pracę jako guwernantka w domu Edwarda Rochestera. Czy to szansa na odnalezione szczęście? A może pozory, które nieoczekiwanie zmienią się w kolejne dramaty dziewczyny?

Wiele można byłoby pisać o tej powieści, ale na próżno szukać w niej negatywów. Dla mnie to historia wyjątkowa, która trafia do serca czytelnika i pozostaje w nim na stałe. Wiele razy wracałam do tej lektury i za każdym razem odkrywam w niej coś nowego. Może to za sprawą wiarygodnych bohaterów, których sylwetki zbudowane z krwi i kości budzą sympatię i zaskakują czytelnika swoimi wyborami. Może wpływ na moją ocenę ma również niepodważalnie wyjątkowy klimat - pełen tajemnicy i niespełnionych oczekiwań, ściśle związany z historią życia. A może dla samego stylu autorki, bogatego i kwiecistego, a jednak zrozumiałego dla każdego. Niezależnie od pojedynczego czynnika to całość budzi największą sympatię i uznanie - wyjątkowa historia, która od lat jest nieśmiertelna.

"Dziwne losy Jane Eyre" to powieść dla każdego. Opowiada o uczuciach, które odbijają się w sercu czytającego i zdobywają jego zrozumienie - bo sam potrafi odnaleźć się na podobnym miejscu, gdzie zagubienie, strach i niepewność towarzyszące głównej bohaterce nieustannie mieszają się z nadziejami. To także opowieść o człowieku, który szuka własnego miejsca w świecie i akceptacji drugiej osoby. Prawdziwa, przejmująca historia, która zapada w pamięć i staje się ponadczasową lekcją życia.

"O człowieku, który stracił cień" Joyce Carol Oates

"O człowieku, który stracił cień" Joyce Carol Oates, Tyt. oryg. The Man Without a Shadow, Wyd. Rebis, Str. 552

"Skąd mamy wiedzieć, kim byliśmy, skoro nie wiemy, kim jesteśmy? Skąd mamy wiedzieć, kim jesteśmy, skoro nie wiemy, kim byliśmy?"

Skok w nieznane budzi we mnie zawsze przyjemny dreszcz niepewności. Szczególnie w przypadku tych autorów, których powieści zjednują sobie sympatię na całym świecie. Nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie miałam okazji przeczytać żadnej książki Joyce Carol Oates, ale lektura "O człowieku, który stracił cień" pokazała mi, że wiele straciłam i czas nadrobić zaległości.

Kiedy decydowałam się na pewność wiedziałam tylko, że wielu czytelników potwierdziło talent autorki. Nie spodziewałam się jednak historii oryginalnej i niebanalnej, która osnuta ciężką atmosferą niepewności poprowadzi mnie przez nieograniczony świat ludzkiego umysłu. A jednak autorka zapewniła mi wiele godzin atrakcyjnej historii, dogłębnej kreacji bohaterów oraz fabularnej niespodzianki - prawdziwej perełki z gatunku literatury pięknej.

Trzecioosobowa narracja dystansuje bohaterów od czytelnika snując opowieść samemu sobie. To od nas samych zależy w jakim stopniu zaangażujemy się w rozgrywane wydarzenia i na ile pozwolimy sobie zbliżyć się do bohaterów. W tym przypadku podobny zabieg odnalazł się w całej historii idealnie, ponieważ fabuła sama w sobie okazała się ciężka i wymagająca a dogłębna, szczegółowa kreacja bohaterów zmuszała do analizy ich zachowań z większym niż dotychczas dostrzeganiem szczegółów. Wszystko rozpoczyna się od spotkania Margot Sharpe, która pracuje w laboratorium Miltona Ferrisa, wybitnego naukowca w dziedzinie neuropsychologii i Elihu Hoops'a, mężczyzny cierpiącego na amnezję. Jego nietypowy przypadek intryguje kobietę pod względem prowadzonych badań a sama osoba Elihu zaczyna przyciągać ją pod względem ludzkiej natury. Badania Margot zmieniają się w niezdrową fascynację, która niedługo zmusi ją do przeinterpretowania swoich zasad moralnych.

Temat powieści nie jest prosty. Właściwie wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z nużącą fabułą przepełnioną badaniami i analizą ludzkich zachowań bez głębszych emocji. Sama na początku myślałam, że właśnie tym torem pobiegnie akcja. Pomyliłam się jednak całkowicie, ponieważ otrzymałam obraz dwóch skrajnie różnych ludzkich charakterów postawionych naprzeciw siebie. Tym sposobem autorka otworzyła przede mną bogaty świat ludzkiego umysłu, pokazała jak łatwo jest zatracić się w świecie własnych dążeń na przykładzie Margot oraz jak ciężko jest żyć w świecie, który wciąż na nowo budzi w nas lęk i wydaje się obcą planetą na przykładzie Elihu. Przypatrując się bohaterom nie dostrzegłam żadnego uroku w młodej Margot, której niezdrowa fascynacja i skrajne emocje niemal przekonały mnie, że w bohaterce nie pozostało nic z zasad moralnych. Skupiłam się za to na Elihu, człowieku którego przypadek mnie samą zaskoczył a jednak jego neuropsychologiczna przypadłość została uchwycona przez autorkę w na tyle przystępny sposób, że nie miałam najmniejszych problemów w zrozumieniu wszystkich pojawiających się zagadnień.

"O człowieku, który stracił cień" to dogłębne studium ludzkiego umysłu, powieść fascynująca i niezwykle oryginalna. Jednak nie brakuje w niej również przyziemnych tematów ludzkich namiętności, kiedy pomiędzy bohaterami rodzi się poruszające miłosne uczucie. Jednak czy można pokochać kogoś, kto za parę chwil przestanie dla nas istnieć? Jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić by choć na moment porzucić jarzmo samotności? Joyce Carol Oates w swojej powieści nie boi się dotykać trudnych tematów jednocześnie pokazując jak ludzcy i przyziemni są jej bohaterowie. To trudna, choć jednocześnie piękna powieść o miłości i własnych pragnieniach, która przekonuje, że w autorce drzemie wielki talent pisania dzieł ambitnych i ponadprzeciętnych.

"Miłość barona" Grace Burrowes

"Miłość barona" Grace Burrowes, Tyt. oryg. Thomas, Wyd. Amber, Str. 384

"Każda dama, nawet największa skrupulantka, zdejmuje rękawiczki do stołu."

Raz na jakiś czas poszukuję książki lekkiej i niezobowiązującej, przy której będę się dobrze bawić i poznam sympatycznych bohaterów. Okazało się, że w tej roli idealnie sprawdzają się powieści z gatunku romansu historycznego, które od niedawna stały się moim lekiem na ciężkie dni.

Pierwsza zasada czytania podobnych powieści? Żadnych oczekiwań, zero zobowiązań. To powieść, która ma cieszyć i umilać czas, a jeśli chcecie historii z morałem odsyłam do klasyki czy głębszych powieści obyczajowych. Tutaj liczy się wdzięk i elegancja głównych bohaterów, którzy zabierają nas w przeszłe czasy, by przypomnieć jak żyło się kiedyś oraz ile mocji związane było z tytułami praz moralnymi oczekiwaniami.

Lektura Grace Burrowes jest idealnym przykładem powyższego gatunku. Opowiada o miłości, która rodzi się z niczego, o przygodach związanych z tajemniczymi wydarzeniami oraz o zrywaniu z przyjętymi zasadami. Wszystko rozpoczyna się z dniem przybycia barona Thomasa Jenningsa do nowo nabytej posiadłości. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie zaskakujące zaginięcie zarządcy, który przez niedawny skandal postanowił zrezygnować z posady. Jego miejsce zajęła Loris Tanner pieczołowicie wykonując obowiązki wbrew tamtejszej społeczności, która nie może pogodzić się z faktem, że kobieta podjęła się męskiego stanowiska pracy. Jedynie nowy właściciel posiadłości wydaje się nie mieć nic przeciw obecnej sytuacji, bo doskonale wie jak boli brak akceptacji.

Lekkość fabuły i swoboda stylu autorki przemawiają na korzyść dobrej historii, którą miło czyta się od samego początku. Jest jednak pewna wada, która momentami daje się we znaki i należy o niej wspomnieć - przestoje w akcji. Autorka postawiła na dynamizm i pewien wiszący w powietrzu sekret, który wprowadza ciekawy klimat, jednak chciałabym by taka aura utrzymała się od pierwszej do ostatniej strony. Całość na szczęście ratuje wszechobecna tajemnica związana z trudnymi do wyjaśnienia zdarzeniami, które mają miejsce po przyjeździe barona. Nikt nie spodziewał się, że sielankowe wydawać by się mogło zarządzanie utrudni intryga i dziwne zjawiska, których przyczyny szybko można się domyślić, co nie zmienia jednak faktu, że dzięki nim znacznie przyjemniej czyta się powyższą powieść.

Mimo jednego małego mankamentu, "Miłość barona" to sympatyczna lektura mocno bazująca na zasadach swojego gatunku. Dużo emocji, miłość pojawiająca się w najmniej oczekiwanym momencie, pomieszanie z poplątaniem ról bohaterów: od kobiety pracującej, po niedoświadczonego barona i duża liczba zagadek - to wszystko buduje wartą poznania historię, która umiliła mi jeden z wieczorów i przypomniała za co tak bardzo lubię romanse historyczne.

piątek, 20 kwietnia 2018

Przedpremierowo: "Sprzedawca marzeń" Richard Paul Evans

"Sprzedawca marzeń" Richard Paul Evans, Tyt. oryg. The Broken Road, Wyd. Znak, Str. 320
PREMIERA: 9 maja 2018r.

"Wszedłem na inną ścieżkę, a może w końcu zacząłem dostrzegać swoje otoczenie."

Uwierzycie, że nigdy nie poznałam żadnej książki autora? Nawet słynnych "Stokrotek w śniegu". Kiedyś nawet byłam już bliska lektury, ale coś pokrzyżowało moje plany i tak książki Richarda Paula Evansa oddalały się ode mnie z dnia na dzień. Postanowiłam przełamać tą złą passę i zmierzyć się z pierwszym tomem otwierającym najnowszy cykl autora. I nie żałuję.

Nie miałam pojęcia czego mogę się spodziewać otwierając pierwszą stronę, ale przyznaję, że wiązałam autora z bardziej trywialnymi powiastkami o miłości, które karmią nas ładnymi słówkami i nic nie wnoszą do naszego życia. Muszę zatem zwrócić honor, ponieważ "Sprzedawca marzeń" to powieść zupełnie inna od moich przypuszczeń - dojrzała, ponadczasowa, mądra i zaskakująca. Taka, do której chce się wracać latami, napisana ładnym językiem chociaż pozbawionym kwiecistego stylu: w tej książce panuje prostota słów i bogactwo przesłania.

Charles James, główny bohater powieści, to inspiracja poznana w prawdziwym życiu. Richard Paul Evans podróżując Route 66 - drogą łączącą Chicago z Los Angeles, w jednym z przydrożnych barów poznał historię człowieka, który sprzedawał marzenia rujnując życia innych. Jak to możliwe? Na podstawie rozmów i dzienników autor opisał przejmujące wydarzenia o tym, że w życiu możemy zagubić się na każdym etapie oraz odnaleźć - gdy tylko jesteśmy na to gotowi. Tak właśnie wygląda historia głównego bohatera, skrzywdzonego w dzieciństwie brakiem rodzicielskiej miłości, który współcześnie postanowił zrobić wszystko, by pokochał go świat. Determinacja w działaniach zmieniła go w najlepszego sprzedawce marzeń i najgorszego człowieka jednocześnie. 

Bohater dostał od życia drugą szansę jednocześnie potwierdzając o czym jest ta historia: o wybaczaniu samemu sobie, odnajdywaniu własnego miejsca w świecie oraz motywowaniu do działania współgrającego z otoczeniem. Nie spodziewałam się, że na przykładzie prostej historii otrzymam lekcję życia, której długo nie zapomnę oraz fantastyczną kreację głównego bohatera, którego osobowość rozłożona na czynniki pierwsze pozwoli mi przyjrzeć się z każdej strony motywacjom i celom jakimi Charles kierował się w życiu. Na przykładzie jego historii poznałam działania losu, który odbiera wszystko co najważniejsze by pokazać na czym polega prawdziwe szczęście.

Pierwsze spotkanie z książkami Richarda Paula Evansa uważam za bardziej niż udane. "Sprzedawca marzeń" to napisana z pomysłem, życiowa książka pełna mądrości, która rozpoczyna niezwykle intrygujący cykl. Podobno każdy zasługuje na drugą szansę. Jednak tylko od nas samych zależy jak ją wykorzystam. Czy Charles odnalazł się w nowej sytuacji? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w najnowszej powieści autora, która - mam nadzieję - oczaruje Was tak samo jak mnie. Polecam!

czwartek, 19 kwietnia 2018

"Uwięziona dziewczyna" K.L. Slater

"Uwięziona dziewczyna" K.L. Slater, Tyt. oryg. Blink, Wyd. Amber, Str. 304

"Żebrak nie może wybrzydzać."

K.L. Slater zadebiutowała książką "Niebezpieczna dziewczyna", historią z pogranicza thrillera i kryminału, która przyjemnie mnie zaskoczyła. Byłam pewna, że czeka na mnie dość typowa historia z dreszczykiem, bardziej dedykowana kobietom niż rasowym fanom kryminałów a jednak otrzymałam coś intrygującego i klimatycznego. W nadziei, że po raz drugi autorka mnie zaskoczy zdecydowałam się na "Uwięzioną dziewczynę".

Czy zastanawialiście się kiedyś jak to jest być w sytuacji bez wyjścia? Główna bohaterka wie, że może pomóc swojej zaginionej córeczce, ale czuje się kompletnie bezradna. Nie ma pojęcia jak wydostać się z otchłani nicości, która ją otacza i wciąga w wir zapomnienia. Wie tylko, że czeka na nią najważniejsza osoba i musi zrobić wszystko, by prawda wyszła na jaw. To dzielna kobieta, która walczy nie tylko z przeszłością, ale i aktualną rzeczywistością a autorka w dość prosty sposób pokazuje, że jest jej naprawdę ciężko. Niemal cała uwaga czytelnika wkracza na tory myśli kobiety, która robi co może by odszukać córeczkę przez co nie sposób, nie trzymać kciuków za powodzenie tej misji.

Sam temat fabuły jest bardzo ciekawą interpretacją znanego schematu tajemniczego zaginięcia. Trzy lata temu pięcioletnia córka Toni zaginęła. I ślad po niej zaginął. Powieść zatem opiera się na jednym motywie próby odnalezienia dziewczynki. Jednak nie ma w tym żadnej monotonii. Autorka poprowadziła fabułę przez klimat tajemnicy i niepewności, dzięki czemu czytelnik w licznych, najbardziej wciągających momentach otrzymuje do kompletu atmosferę intrygi i zagadki z pozoru niemożliwej do rozwiązania.

Toni wie, że trzy lata temu wydarzyło się coś strasznego, nie potrafi sobie tylko przypomnieć co to było. Powoli składa w całość wszystkie szczegóły umożliwiające jej dostrzeżenie prawdy w przeszłości i jednoczesne odnalezienie córeczki. Tylko, że autorka niecnie zaplanowała całą intrygę i nie zostawiła poszukującym (matce czy policji) wielkiego pola do popisu: żadnego zapisu z monitoringu, żadnych świadków, nawet nie ma tropów fałszywych czy też nie. Dlatego w głowie czytelnika ze strony na stronę pojawiają się nowe teorie i pokłada się wiarę w nadzieję matki. Ona w końcu powinna chociaż czuć czy jej dziecko jeszcze żyje. Prawda? 

Autorka ma lekkie pióro, więc powieść czyta się w mgnieniu oka. Przyjemna i zaskakująca w finale intryga usatysfakcjonuje fanów powieści z dreszczykiem. Jednak "Uwięziona dziewczyna" to nie tylko dobra historia czy ciekawa kreacja bohaterów, ale i temat - ważny oraz poruszony w emocjonujący sposób. Do mnie kolejna propozycja od K.L. Slater przemówiła i mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec. W końcu kolejne książki autorki już są gotowe.