sobota, 21 kwietnia 2018

"Miłość barona" Grace Burrowes

"Miłość barona" Grace Burrowes, Tyt. oryg. Thomas, Wyd. Amber, Str. 384

"Każda dama, nawet największa skrupulantka, zdejmuje rękawiczki do stołu."

Raz na jakiś czas poszukuję książki lekkiej i niezobowiązującej, przy której będę się dobrze bawić i poznam sympatycznych bohaterów. Okazało się, że w tej roli idealnie sprawdzają się powieści z gatunku romansu historycznego, które od niedawna stały się moim lekiem na ciężkie dni.

Pierwsza zasada czytania podobnych powieści? Żadnych oczekiwań, zero zobowiązań. To powieść, która ma cieszyć i umilać czas, a jeśli chcecie historii z morałem odsyłam do klasyki czy głębszych powieści obyczajowych. Tutaj liczy się wdzięk i elegancja głównych bohaterów, którzy zabierają nas w przeszłe czasy, by przypomnieć jak żyło się kiedyś oraz ile mocji związane było z tytułami praz moralnymi oczekiwaniami.

Lektura Grace Burrowes jest idealnym przykładem powyższego gatunku. Opowiada o miłości, która rodzi się z niczego, o przygodach związanych z tajemniczymi wydarzeniami oraz o zrywaniu z przyjętymi zasadami. Wszystko rozpoczyna się z dniem przybycia barona Thomasa Jenningsa do nowo nabytej posiadłości. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie zaskakujące zaginięcie zarządcy, który przez niedawny skandal postanowił zrezygnować z posady. Jego miejsce zajęła Loris Tanner pieczołowicie wykonując obowiązki wbrew tamtejszej społeczności, która nie może pogodzić się z faktem, że kobieta podjęła się męskiego stanowiska pracy. Jedynie nowy właściciel posiadłości wydaje się nie mieć nic przeciw obecnej sytuacji, bo doskonale wie jak boli brak akceptacji.

Lekkość fabuły i swoboda stylu autorki przemawiają na korzyść dobrej historii, którą miło czyta się od samego początku. Jest jednak pewna wada, która momentami daje się we znaki i należy o niej wspomnieć - przestoje w akcji. Autorka postawiła na dynamizm i pewien wiszący w powietrzu sekret, który wprowadza ciekawy klimat, jednak chciałabym by taka aura utrzymała się od pierwszej do ostatniej strony. Całość na szczęście ratuje wszechobecna tajemnica związana z trudnymi do wyjaśnienia zdarzeniami, które mają miejsce po przyjeździe barona. Nikt nie spodziewał się, że sielankowe wydawać by się mogło zarządzanie utrudni intryga i dziwne zjawiska, których przyczyny szybko można się domyślić, co nie zmienia jednak faktu, że dzięki nim znacznie przyjemniej czyta się powyższą powieść.

Mimo jednego małego mankamentu, "Miłość barona" to sympatyczna lektura mocno bazująca na zasadach swojego gatunku. Dużo emocji, miłość pojawiająca się w najmniej oczekiwanym momencie, pomieszanie z poplątaniem ról bohaterów: od kobiety pracującej, po niedoświadczonego barona i duża liczba zagadek - to wszystko buduje wartą poznania historię, która umiliła mi jeden z wieczorów i przypomniała za co tak bardzo lubię romanse historyczne.

9 komentarzy:

  1. Tym razem chyba się nie skuszę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro jest dużo emocji to jestem jak najbardziej na tak.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś uwielbiałam takie powieści. Teraz raczej sięgam po nie z rzadka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też lubię sięgać po romanse historyczne, bo są lekkie i idealne na jeden czy dwa wieczory. Tej jeszcze nie czytałam, ale możliwe, że po nią sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak samo uważam :) Powyższą bardzo polecam :)

      Usuń
  5. Tym razem, to chyba nie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń