"Świąteczna kafejka" Amanda Prowse, Tyt. oryg. The Christmas Cafe, Wyd. Kobiece, Str. 272
"Życie jest pełne niebywałych zwrotów i niespodzianek […]."
Święta już za nami, więc pojawia się co raz więcej powieści w tym klimacie. Przyznaję, że sięgam po nie zazwyczaj właśnie w grudniu, żeby zaopatrzyć się w odpowiedni klimat. Dlatego skusiłam się na książkę Prowse, która samą atmosferę świąt buduje bardzo klimatyczna okładka.
"Świąteczna kafejka" to typowo obyczajowa historia. Ciepła, świąteczna, pełna ludzkich problemów, w której perypetie głównej bohaterki skupiają na sobie całą uwagę czytelnika. A przyznaję - postać jest bardzo barwna i warta przyjrzenia się z bliska. Pięćdziesięciotrzyletnia Bea swoją postawą nawet trochę chwyta za serce - ogromnie tęskni za mężem, którego strata przysporzyła jej wiele bólu. W dodatku czuje się niesłychanie samotna, bo obecne relacje z synem nie są łatwe. Jest jednak coś, co odciąga ją od ponurej rzeczywistości - kafejka, która pozwala jej robić to co naprawdę lubi. Więc gdy pewnego dnia otrzymuje e-mail z zaproszeniem na święta Bożego Narodzenia i wyjazd do Szkocji nie jest przekonana, ale tak naprawdę nic jej tutaj nie trzyma. Tylko czy wyjazd nie przywróci wspomnień, od których Bea tak bardzo chciała się odgrodzić?
Powieść Prowse na pierwszy rzut oka nie przypomina sympatycznej historii pełnej dobrych emocji. Wydaje się, że smutek przytłacza główną bohaterkę a wszechobecna samotność odbija się także na czytelniku. Mogę Was zapewnić, że to mylne wrażenie - Bea jest smutną postacią, ale dlatego, że życie ją trochę przytłoczyło. Jeśli poznacie ją bliżej zauważycie, że ma w sobie wiele ciepła i dobrego nastawienia, których zaraża wszystkich dookoła, a takie zachowanie mocno się chwali, szczególnie, że przecież miała pod nogami sporo przeciwności. Obawiałam się spotkania z tą bohaterką, bo jestem przyzwyczajona do młodzieżowych postaci, ale już po lekturze wiem, że było to zupełnie niepotrzebne. Bea to postać, która bardzo szybko zjednuje sobie sympatię czytelnika.
Zastanawiacie się pewnie ile klimatu świąt jest w tej historii? Muszę przyznać, że to jedyny jej minus, bo jak dla mnie atmosfery Bożego Narodzenia było tutaj zdecydowanie zbyt mało. To raczej drobiazgi tworzyły cały ten klimat - małe cuda, które na co dzień się nie zdarzają, chwile refleksji i zatrzymania się wyłącznie po to, by zastanowić się na przykładzie bohaterów, czy czasem nasze życie nie wymaga zmian. I choć prószył śnieg, zima mroziła dłonie a dookoła wszyscy nawiązywali do nadchodzących świąt, chciałabym żeby było tego znacznie więcej.
Rozumiem jednak co Amanda Prowse miała na myśli pisząc swoją historię - zestawiła w jednym miejscu dwa pokolenia: babcię i wnuczkę, które na pierwszy rzut oka różnią się od siebie ogromnie. Jednak razem wyruszają w podróż, która zaczyna uczyć je uroków życia i zmusza, by wzajemnie siebie słuchały. To chyba najlepszy motyw tej powieści - przekonanie, że mimo melancholii i powszechnego smutku, można odnaleźć zasłużone szczęście. "Świąteczna kafejka" to właściwie świetny motywator na nadchodzący nowy rok - uczy, że niezależnie od wieku warto sięgać po własne marzenia.