czwartek, 15 maja 2025

"Mickey17" Edward Ashton

 
"Mickey17" Edward Ashton, Tyt. oryg. Mickey7, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 328

 

Umieranie to żadna frajda... ale pozwala zarobić na życie. 

Sięgając po powieść Edwarda Ashtona nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać. Akcja rozgrywana w przestrzeni kosmicznej zawsze była moją słabą stroną i uciekałam od podobnych historii. A jednak coś przyciągało mnie do "Mickey7" i w ten sposób trafiłam na historię, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.

Zacznijmy od tego, że to fabuła, która ma wiele ukrytych znaczeń. To nie jest prosta opowieść na jedno leniwe popołudnie a w pełni angażująca lektura, która mocno daje do myślenia. Oczywiście jeśli lubicie czytać między wierszami to wyłapiecie wszystkie te dodatkowe smaczki, ale jeśli skupicie się na samej powierzchownej treści – tutaj również czekać będzie Was wielka przygoda. Autor bowiem porusza ponadczasowe wartości i pokazuje jak zmienia się świat pod wpływem napływu oczekiwań ludzkości. Skolonizowanie innych planet nagle stało się możliwe i poniosło ze sobą szereg konsekwencji, które dla jednostki być może nie mają większego znaczenia, ale już dla ogółu są wstępem do nieodwracalnych zmian.

Tytułowy Mickey jest wymienialny. Umiera raz za razem na potrzeby nauki i przyszłości świata. Narażony na wielokrotność śmierć pracownik ekspedycji zrobi wszystko, by pomóc w skolonizowaniu  planety Niflheim. Mickey7 został stworzony, by pomagać zwykłym ludziom i maszyno,. Każda jego nowa wersja odradzała się z wszczepioną tą samą kopią mózgu, jednak kolejna śmierć z kolei zaczyna się mężczyźnie dawać mocno we znaki. W dodatku pewnego dnia nowa misja nie idzie zgodnie z planem i Mickey7 zostaje uznany za zmarłego. Na jego miejscu pojawia się kopia, która ma wypełniać jego obowiązki. Nie może być dwóch takich samych wymienianych w jednym czasie a nikt nie wie, że Mickey7 wyszedł cało z opresji.

Oto przyszłość oczami inteligentnego autora. Błyskotliwe postrzeganie świata przelane na karty powieści zmieniło się w fabułę która ma wiele znaczeń. Historia porusza ważne motywy, nawiązuje do współczesnych wartości i wydaje się ponadczasową opowieścią pełną ukrytych znaczeń. Skupiając się jednak na samej treści w prowadzonej fabule muszę przyznać, że wszystko było na swoim miejscu a odpowiedni klimat prowadzi nas od pierwszej do ostatniej strony, idealnie dopełniając dzieła. Okazało się bowiem, że nie tylko świat stoi przed nami otworem, ale i przestrzeń kosmiczna, w której wciąż są nieodkryte planety. To luźna wariacja na temat tego co może czekać nas w kosmicznej przestrzeni, ale przyznaję, że pomysł autora i jego wykonanie bardzo przypadły mi do gustu. Szczególnie mrok sugestywnie dający się we znaki a także potencjalna wizja tubylców, którzy nie są tacy źli jak ich malują.

"Mickey17" to lektura zdecydowanie warta uwagi. Dobrze napisana, plastycznie przedstawiona i skupiająca się na intensywnej przygodzie, podczas której wszystko może się wydarzyć. Decydując się na historię nie spodziewałam się, że aż tak mocno przypadnie mi do gustu a jednak muszę pochwalić autora za zamysł i wykonanie, ponieważ nie mogłam oderwać myśli od tego co rozgrywa się na kartach jego powieści. Nie jestem wielką fanką tego gatunku, więc to już powinno stanowić rekomendację samą w sobie, dlatego książkę polecam każdemu, bez względu na upodobania literackie, ponieważ jest tak dobrze napisana i tak błyskotliwie analizuje świat, że warto poświęcić jej całą swoją uwagę.

środa, 14 maja 2025

"Księżyc nad Soho" Ben Aaronovitch

 
"Księżyc nad Soho" Ben Aaronovitch, Tyt. oryg. Moon Over Soho, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 384

 

Kontynuacja przygód funkcjonariusza policji Petera Granta w pełnym magii Londynie. 

 

Mam ogromną słabość do kryminałów oraz angielskiego klimatu. Lubię przygodę i nie odmawiam wyzwań. Z wielką przyjemnością sięgam zatem po powieści Bena Aaronovitcha, mając nadzieję, że niedługo przyjdzie czekać na wydanie całej serii z Peterem Grantem na pierwszym planie. 

Historia jest kameralna i płynie charakterystycznym, niespiesznym rytmem. Jednak nie jest w żaden sposób nużąca, ma bowiem cel do którego swobodnie zmierza. Czytelnik po drodze nie tylko może doszukiwać się ukrytych znaków, ale i cieszyć się dopracowanym tłem, wyłapywać mądrości ukryte na drugim planie czy analizować zachowania bohaterów. Ich złożona sylwetka oraz tendencja do ukrywania sekretów mocno angażują nasze szare komórki a całość za sprawą popuszczonych wodzy fantazji żyje własnym, plastycznym życie, tworząc w naszych głowach wyjątkowe obrazy. Autor stawia na kryminalne śledztwo, ale łączy z nim wiele pomniejszym gatunków, prezentując plejadę motywów połączonych w spójną całość.

Peter Grant, londyński policjant, uczeń czarownika, zostanie zaangażowany w nowe wyzwanie. Będzie musiał zbadać ciało saksofonisty, który w jazzowym klubie zmarł na zawał. Dlaczego z mężczyzny wydobywają się dźwięki charakterystyczne dla melodii z lat trzydziestych? Jedno jest pewne, trzeba będzie się bliżej przyjrzeć podobnym przypadkom w całym Soho. Mając u boku przyjaciół Peter podejmie się trudnej misji, nie podejrzewając, że sprawa bardzo szybko stanie się dla niego zaskakująco osobista. 

Lekka, przyjemna, idealna na leniwe popołudnie. Nie dla każdego, ponieważ nie porywa od pierwszych stron, ale to typowe dla angielskiej literatury i jeśli lubicie spokojną atmosferę nastawioną na konkretne detale - docenicie prozę autora. Fabuła jest indywidualną przygodą, niekoniecznie wymagającą chronologii, za każdym razem bowiem śledzimy inną zagadkę. A jest o czym czytać! Autor wplątuje w fabułę sporą dawkę magii, która ujawnia się w zaskakujących momentach i dodaje odpowiedniej intensywności, gdy w pomysłowy sposób coś oczywistego zmienia się w grę wymagającą od nas większego zaangażowania. Londyn odgrywa rolę jednego z bohaterów, akcja zagęszcza się wraz z rozwojem sytuacji, magiczne momenty odpowiednio dawkują niepewność a Ben Aaronovitch ponownie pokazuje się od dobrej strony.

"Księżyc nad Soho" to doskonały wybór do poczytania leniwym popołudniem, ponieważ to książka, która idealnie relaksuje oraz wpływa na naszą wyobraźnię. Nie ma w niej wielkich fabularnych twistów a jednak czas spędzony w malowniczych uliczkach Londynu uważam za bardzo dobrze zagospodarowany. Bawiłam się wybornie po raz kolejny śledząc losy Petera oraz obserwując jak delikatnie kształtuje się jego charakter a nowa zagadka dostarczyła mi sporo radości. Dlatego w oczekiwaniu na część trzecią - zdecydowanie polecam serię autora.