sobota, 31 października 2020

"Powrót" Kathryn Croft

 "Powrót" Kathryn Croft, Tyt. oryg. The Last Cry, Wyd. Burda Książki, Str. 368

 

Bestsellerowa autorka "Nie pozwól mu odejść" zachwyca nowym, przyprawiającym o dreszcze i zawał serca thrillerem!

Jesień to ten czas, kiedy thrillery i kryminały czyta się najlepiej. Jestem z tych czytelników, którzy oba gatunki czytają zawsze i wszędzie, ale zdecydowanie szarówka za oknem, deszcz i herbata z kocykiem to idealne warunki dla mrocznych historii.

"Powrót" był zatem wyborem oczywistym. Nie tylko przez wzgląd na gatunek, ale i samą autorkę. Uwielbiam styl Kathryn Croft oraz to z jaką pomysłowością tworzy zawiłe, pełne niedopowiedzeń historie prowadzące zawsze do zaskakującego finału. Tym razem również osiągnęła swój wysoki poziom i od początku do końca trzymała mnie w ramionach silnego napięcia.

Zacznijmy od samej fabuły, która na początku przypomina powieść obyczajową. To jednak tylko wstęp, wdrożenie do tematu. Farrah Conway dwa lata temu porzuciła męża i swoją kilkumiesięczną córeczkę. Zniknęła i nikt nie wiedział co się z nią działo. Dziś wróciła i chce ponownie nawiązać kontakt z córką. Ktoś jednak chce, by trzymała się od rodziny z daleka i tym samem zagrozi życiu małej Kayli. Ze strony na stronę robi się więc co raz bardziej niebezpiecznie. Jedna decyzja, która wydawała się czymś zaskakującym, ale nie niemożliwym zmienia się w desperacką próbę ochronienia swoich najbliższych, ale czy skuteczną? 

Lubię książki tej autorki, ponieważ są idealne jako lektury na leniwe popołudnie. Niby ciągle coś się dzieje, jest zagadka, tajemnica w tle oraz oczywiście niebezpieczeństwo. Jednak wszystko to jest stonowane, akcja dynamicznie choć powoli postępuje naprzód, więc czytelnik może wgryźć się w temat i bliżej przyjrzeć się profilom psychologicznym. A warto się tu zatrzymać, ponieważ Farrah to intrygująca postać. Nie opuściła domu, bo tak chciała i ta decyzja na pewno była dla niej bardzo ciężka. Chciała dobrze, wyszło inaczej i gdy po latach wraca - próbuje żyć jak wcześniej. Tylko, że decyzje rzutują na teraźniejszość i w połączeniu z tajemnicą, która się za nią ciągnie otrzymujemy niezły misz-masz fabularny oraz emocjonalny.

"Powrót" to bardzo wciągająca lektura. Nie jest typowym thrillerem przy którym rwie się włosy z głowy i panikuje na każdym kroku, ale ma fantastyczny klimat i trzyma poziom poprzednich powieści Kathryn Croft. Osobiście z lektury jestem bardzo zadowolona, uważam, że jest idealna na jesienne dni i długie, ciemne wieczory. W dodatku jeśli mieliście możliwość czytać już coś innego autorki to mogę śmiało napisać, że i tym razem Was nie zawiedzie.

"Niebo po burzy" Agata Sawicka

 "Niebo po burzy" Agata Sawicka, Wyd. Dragon, Str. 320

 

Czy miłość Julianny i Daniela przetrwa próbę, na jaką została wystawiona? Czy Nusia tym razem nie straci swojego ukochanego?

To już chyba tradycja, że mało popularne (a szkoda), polskie serie zaczynam czytać od końca. Jak to się dzieje, nie wiem, ale na swoje usprawiedliwienie mam dość utarty już tekst, że zdecydowanie za dużo jest tych dobrych powieści a za mało czasu, by je przeczytać.

Zatrzymując się jednak przy serii Agaty Sawickiej muszę na wstępie zauważyć dwie rzeczy: warto czytać trylogię od początku, ponieważ czasami czułam się wyobcowana z tego klubu bohaterów oraz mimo wcześniejszego faktu, uważam, że to bardzo sympatyczna obyczajowa lektura. Bardzo miło spędziłam czas, a właściwie jeden wieczór, przy tej historii a losy bohaterów tak mnie wciągnęły, że postanowiłam cofnąć się do pierwszego tomu i nadrobić zaległości.

Cała seria opiera się na losach tych samych bohaterów, więc może nie będę przywoływać tutaj fabuły, żeby nie zdradzić Wam niepotrzebnych faktów, ale napiszę, że całość jest przemyślana, logiczna i dobrze poprowadzona. Dynamika wydarzeń jest charakterystyczna dla gatunku i prozy życia - może nie ma tu zbyt wielu zaskoczeń, ale ciągle coś się dzieje, nie ma chwili na nudę a bohaterowie raz za razem mierzą się z problemami dnia codziennego.

Autorka ma lekki styl i bardzo dobrze radzi sobie z kreacją bohaterów. Mimo, że nie śledzę przygód Julianny i Daniela od początku to szybko wyczułam chemię pomiędzy nimi czy po prostu, odnalazłam się w ich towarzystwie. To sympatyczni, realni, życiowy bohaterowie choć nie jedyni w całej powieści - poznałam liczne grono interesujących postaci, Griszę oraz Nusię, ich przyjaciół oraz znajomych a grono to było serdeczne i otwarte na czytelnika, chętnie dzieląc się swoimi opowieściami.

Wiele wątków, potężna siła miłości, przyjaźń oraz mnóstwo emocji. Tak w skrócie mogę podsumować ostatni tom trylogii Agaty Sawickiej. "Niebo po burzy" to lektura z wykorzystanym potencjałem, wielopokoleniowa, dzieląca fabułę na czasy, wciągająca i warta poznania. Wcale nie żałuję, że zaczęłam od końca, bo dzięki temu poznałam nową autorkę i od razu uciekam nadrabiać zaległości w jej twórczości.

piątek, 30 października 2020

"Księgi zapomnianych żyć" Bridget Collins

"Księgi zapomnianych żyć" Bridget Collins, Tyt. oryg. The Binding, Wyd. Niezwykłe, Str. 448

 

"Księgi zapomnianych żyć" to niesamowita historia o zakazanej miłości, lojalności, przyjaźni i wielkiej, magicznej mocy książek.

Oto powieść, która wydaje się niepozorna choć oczywiście przyciąga wzrok piękną okładką. Jednak akcja jest powolna (ale nie nudna) a wstęp sugeruje, że to opowieść o chłopcu uczącym się zawodu, ale wystarczy przeczytać kilka pierwszych stron by zrozumieć, że nic nie jest tu oczywiste. 

Zazwyczaj nie jestem fanką stosunkowo wolno rozwijającej się akcji, ale w tym przypadku uważam, że było to wręcz konieczne. Nie jest to lektura, której celem jest zaskakiwanie czytelnika czy wprawianie go w osłupienie a powolne przedstawienie faktów dotyczących świata i panujących w nim zasad. A kiedy już to poznamy - nie będziemy mieć ochoty opuszczać wykreowanej przez autorkę krainy.

To na pewno gratka dla miłośników książek ponieważ to historia właśnie o lekturach. Oraz o Oprawcach i towarzyszącym im strachu. To taki świat, w którym za zbrodnię uważa się czytanie książek a złe wspomnienia bez problemu wymazywane są z pamięci. To również świat, w którym bardzo łatwo ukryć każdy zły uczynek. Czy warto więc przejmować się takim światem? Owszem, bo jest w nim również miejsce na miłość o czym przekonał się Emmet Farmer.

Główny bohater bez marudzenia pomaga swoim rodzicom prowadzić farmę i spędza czas na wykonywaniu wszystkich obowiązków. Jednak pewnego dnia otrzymuje wezwanie do odbycia stażu u Seredith, kobiety zajmującej się oprawą książek. I choć wydaje się to banalne, to punkt przełomowy dla młodego bohatera, który poznaje tajniki magii, niebezpieczeństwa związanego z Oprawcami oraz odnajdzie samego siebie wśród zakurzonych ksiąg. Emmet jest bohaterem idealnym do tej pory, trochę wycofanym, trochę niepewnym, ale gdy przychodzi co do czego odważnym i walecznym.

Jak na fantastykę przystało pojawiają się magiczne elementy idealnie łączące realność z poczuciem wyjątkowości. Historia rozwija się powoli, by wprowadzić do fabuły wszystkie niezbędne elementy, ale nie martwcie się - nie ma czasu na nudne momenty, nie ma czasu na przestoje w fabule, ponieważ pojawia się wystarczająco dużo emocji i niebezpieczeństw, by wszystkie wydarzenia trzymać w zamkniętej bańce wyjątkowej opowieści.

Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ponieważ tylko przy samodzielnym odkrywaniu poszczególnych wydarzeń w pełni docenicie lekturę, ale mogę potwierdzić, że "Księgi zapomnianych żyć" to książka, która ma w sobie to coś. Ukazuje ogrom potencjału książek, ich moc oraz siłę przebicia, sięga do wartości miłości, przyjaźni czy własnego miejsca w świecie, by po prostu, szczerze - zachwycić.

"Twój czas. Notes Agaty Przybyłek" Agata Przybyłek

 "Twój czas. Notes Agaty Przybyłek" Agata Przybyłek, Wyd. Czwarta Strona, Str. 304

 

 Każda z nas, kobiet, pełni w życiu wiele różnych ról. Każda z nas jest silna i piękna.

Uwielbiam wszystkie powieści jakie wyszły spod pióra Agaty Przybyłek. To autorka, której talent nie ma ograniczeń. Dlatego, gdy dowiedziałam się, że tworzy Kalendarz dedykowany swoim czytelniczkom - musiałam go mieć.

 

Ten Notes napisany jest z myślą o kobietach i widać to jak na dłoni. Od razu gdy w padł w moje ręce - zakochałam się w nim. Subtelny, minimalistyczny a jednak bogaty w wiele różnych dodatków będzie idealnym Terminarzem na cały mój rok.

Wewnątrz znajdziecie planer na 12 miesięcy, autorskie wyzwania na każdy miesiąc, inspiracje do wyuczenia w sobie dobrych nawyków, autorskie cytaty czy kolorowanki, ogrom miejsca na własne zapiski oraz - co ważne - opowiadanie Agaty Przybyłek, którego nigdzie indziej nie spotkacie.

 

Muszę przyznać, że miałam wiele terminarzy i bardzo lubiłam ten od Gabrieli Gargaś, ale zdecydowanie aktualny przebija wszystko. Idealnie oddaje mój charakter, pozwala mi wszystko zapisać, zaplanować, jest przejrzysty i intuicyjny. Zdecydowanie mój kobiecy hit do torebki, który i Wam serdecznie polecam!

czwartek, 29 października 2020

"Klątwa burzy" Patricia Briggs

"Klątwa burzy" Patricia Briggs, Tyt. oryg. Storm Cursed, Wyd. Fabryka Słów, Str. 432

 

Mercy Thompson, musi stawić czoła śmiertelnie groźnemu przeciwnikowi, aby obronić wszystko, co kocha.

 

Zadziora, indywidualistka i wspaniała bohaterka w jednym powraca z wielką siłą! Czy tym razem Mercy Thompson również nas zaskoczy? 

Zawsze mam problem z napisaniem opinii do serii Patricii Briggs, ponieważ ile można w kółko zachwalać twórczość jednej autorki? Fakt jest jednak taki, że ta pani potrafi pisać, z tomu na tom wypada co raz lepiej i na prawdę ciężko zarzucić jej cokolwiek jeśli jest się fanem gatunku. Ja nie jestem miłośniczką a jednak uwielbiam wszystko co wychodzi spod jej pióra, więc sami widzicie. 

Chociaż nie, mam jeden mały zarzut. Uwielbiam autorkę oraz jej bohaterkę i chętnie czytam o przygodach Mercy, ale to już jedenasty tom w serii i zastanawiam się kiedy koniec? Owszem tak dobrze skrojoną i poprowadzoną opowieść można czytać i czytać, ale kiedyś trzeba powiedzieć stop. Mam nadzieję, choć z bólem serca, że w tym przypadku stanie się to już niedługo, bo po prostu lepiej skończyć coś co jest tak dobre, gdy ma swoje najlepsze dni niż męczyć w nieskończoność coś co z czasem może się posypać.

Był więc minus, teraz przejdźmy już do samych plusów. Na pierwszy ogień Mercy Thompson - bohaterka dynamit, idealnie stworzona do swojej roli, impulsywna, pewna swego, zaskakująca, błyskotliwa, sypiąca sarkazmem z rękawa. Nie da się jej nie lubić, po prostu. To dla niej zdecydowałam się sięgnąć po kolejne tomy i to dla niej kontynuuję całą przygodę. Ze świecą szukać w tym gatunku tak idealnie w punkt oddanej postaci, w tym wiarygodnej, zabawnej i wciąż pakującej się w kłopoty.

Idąc za ciosem i wymieniając pozytywy serii koniecznie muszę wspomnieć o fabule. Mamy już jedenastą część, czyli nie ma co ukrywać, zaszliśmy bardzo daleko a historia wciąż jest wciągająca na całego, dynamiczna, zakręcona, bez choćby cienia monotonii. To z kolei świadczy o wielkim talencie autorki oraz nieograniczonej wyobraźni, którą dzieli się z nami szczodrze i udowadnia, że można mieć pomysł z potencjałem oraz w pełni to wszystko wykorzystać.

Jeśli chodzi o samą fabułę najnowszego tomu to nie chcę Wam zdradzać zbyt wiele. Jest mnóstwo magii, dziwnych postaci, walki ze złem i kłopotów w które pakuje się Marcy, czyli można powiedzieć - standardowo. Wyczułam więcej odwołań do wcześniejszych tomów niż działo się to do tej pory, ale to dobrze, cała seria musi być ze sobą powiązana, gdy liczy tyle części. Dlatego przygodę z "Klątwą burzy" uważam za bardzo, bardzo udaną i wbrew zdrowemu rozsądkowi oraz narzekaniom na liczebność serii napiszę - poproszę więcej!

"Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę" Kirsty Moseley

"Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę" Kirsty Moseley, Tyt. oryg. Man Crush Monday, Wyd. Harper Collins, Str. 368


Nowa, porywająca komedia romantyczna Kirsty Moseley, bestsellerowej autorki takich hitów książkowych jak Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno, Zdobyć Rosie czy Nic do stracenia.


Kirsty Moseley dała się poznać jako autorka powieści młodzieżowo romantycznych utrzymanych w lekkim stylu, bez większych emocji, w sam raz na leniwe popołudnie. Więc gdy autorka powróciła z pierwszym tomem nowej serii - chętnie po niego sięgnęłam w nadziej, że pozwoli mi zrelaksować się po ciężkim dniu.

Nie jestem fanką autorki, nie mogę też napisać, że imponują mi jej historie, ale nie jest też źle poza infantylnymi bohaterkami. Moseley lubi idealizować i przerysowuje wiele momentów do czego się już przyzwyczaiłam, ale radzi sobie z męskimi kreacjami i to zawsze mnie podnosi na duchu podczas czytania jej książek. Choć męscy bohaterowie nie mają w sobie potencjału na bad boy'a to są słodcy i uroczy przez co właśnie dla nich decyduję się na książki autorki. Tym razem nie było inaczej.

Zacznijmy od Amy Clark, czyli mniej przyjemnego punktu historii. Zagorzała singielka, przeciwniczka miłości, zwolenniczka własnych wyborów. Niestety jednocześnie dziewczyna mało przekonywująca, rozedrgana emocjonalnie, bardzo łatwa do manipulacji. Kompletnie mnie do siebie nie przekonała i ze wszystkich bohaterek w dorobku autorki tą polubiłam najmniej, niestety. Inaczej było z chłopakiem w którym się zadurzyła (tak a propos zagorzałej singielki). Słodki geek, który miał coś w głowie i dziwię się, że to Amy zawróciła mu w głowie.

To typowa opowieść o miłości, w której wszystko szybko się rozgrywa. Nie ma czasu na głębsze poznanie bohaterów, ponieważ od pierwszego zauroczenia do pierwszej sceny łóżkowej daleko nie ma. To typowe posunięcie autorki, więc byłam już na to przygotowana. Tym z Was jednak, którzy szukają głębokich romantycznych emocji raczej nie polecam sięgać po lekturę - więcej w niej gadaniny niż samych uczuć.

"Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę" to lektura na leniwe popołudnie, niezobowiązująca i nie przyspieszająca o bicie serca. Dobra, ciekawa, ale nie wyjątkowa przez co na pewno zginie w tłumie. Nie żałuję, że dałam jej szansę, ale wiem też, że świat by się nie zawalił, gdybym przeczytała coś innego. Na pewno fanom autorki przypadnie do gustu a co do pozostałych - wybór jest w Waszych rękach.

środa, 28 października 2020

"Amerykański brud" Jeanine Cummins

 "Amerykański brud" Jeanine Cummins, Tyt. oryg. American Dirt, Wyd. Niezwykłe, Str. 476

 

Jedna z najważniejszych powieści naszych czasów.

Być może mieliście okazję słyszeć o "Amerykańskim brudzie" wcześniej, ponieważ jakiś czas temu pojawiły się pierwsze zapowiedzi. Wydawnictwo jednak zdecydowało się przesunąć premierę na jesień i choć nie mogłam się już doczekać lektury to uważam to za mądre posunięcie. Takie książki czyta się najlepiej w tym okresie roku.

Dużo głosów z zagranicy sugerowało, by jak najszybciej zabrać się za czytanie, ponieważ podobno to klasyk na miarę współczesnych czasów i historia równie silna w przekazie co "Grona gniewu". Zazwyczaj unikam wszystkich haseł promujących powieść tak intensywnie, ale przyznam, że tu czuję się złapana na haczyk i to nawet skutecznie, bo książka faktycznie okazała się fenomenalna.

Mam jednak wrażenie, że nie będzie to lektura dla każdego. Ona zmusza silnie do myślenia, każde drążyć, doszukiwać, czytać między wierszami i bardzo silnie skupia się na profilach psychologicznych bohaterów. To chyba podobało mi się najbardziej, ta możliwość wejścia w głąb umysłu danej postaci, fantastyczne rozłożenie na czynniki pierwsze działań, wyborów, myśli. Przez to miałam poczucie, że nie tylko wiem co kierowało danym bohaterem, ale w pewnym momencie po prostu nim byłam. Jeanine Cummins - chapeau bas!

To mocny, silny w przekazie thriller, który rozpoczyna się dość spokojnie. Widzimy ustatkowane życie Lydii prowadzącej swoją księgarnię. Ma synka Lucę oraz wspaniałego męża a także kartele narkotykowe tuż obok siebie choć nie czuje się tym faktem zagrożona. Do czasu, gdy szef kartelu zjawia się w księgarni kobiety. Wówczas jej życie wywraca się do góry nogami.

Powieść napisana jest silnym w przekazie, ale przyjemnym w odbiorze językiem. Prowadzi czytelnika przez zawiłe tajniki życia prywatnego, które stało się celem narkotykowych porachunków i przyznam, że wiele razy podczas czytania czułam na plecach dreszcz przerażenia. To co spotkało tą rodzinę to horror w czystej postaci, tym straszniejszy, że rzeczywisty. Mnóstwo w tym wszystkim emocji, mnóstwo skrajnych myśli, ale to co szokuje najbardziej to zacierająca się granica między fikcją a rzeczywistością.

"Amerykański brud" to powieść obok której nie powinno przechodzić się obojętnie. Mocna, uzależniająca, niebezpieczna. Tym razem hasła reklamowe nie kłamały i zasługuje na wszystkie słowa uznania. Jeśli jesteście gotowi stanąć na miejscu głównej bohaterki i dowiedzieć się co ją spotkało - przygotujcie się na jazdę bez trzymanki. Uwaga! Ta książka otwiera oczy na otaczający nas świat.

wtorek, 27 października 2020

"Lucian" Bethany-Kris

 "Lucian" Bethany-Kris, Tyt. oryg. Lucian, Wyd. Niezwykłe, Str. 357

 

"W jego świecie rodzina to coś więcej niż krew i nazwisko. To honor, szacunek, interesy i życie. Urodził się w tym świecie i w tym świecie umrze."

 

Powieści mafijnych jest ostatnio mnóstwo, więc nasuwa się pytanie, który autor jest najlepszy? Zawsze będę Wam polecać Corę Reilly, która świetnie odnajduje się w temacie, ale zawsze chętnie testuję nowe nazwiska i szukam następny mojej ulubionej autorki.

Tak wpadła mi w ręce powieść Bethany-Kris, pierwszy tom serii Filthy Marcellos dość pozytywnie ocenianej za granicą. Czy słusznie? Owszem, ponieważ lektura wciąga już po kilku stornach, bohaterów da się lubić, nie ma przesytu w erotyzmie czy wybujałych motywów mafijnych. Są za to obecne intensywne emocje, ciekawa historia i sytuacje przy których warto się zatrzymać dla czystej przyjemności z czytania.

Zacznijmy od początku. Poznając tytułowego Luciana musimy bliżej przyjrzeć się jego życiu, ponieważ w dalszej fabule będzie to kluczowe. To chłopak, który wychował się na silnych zasadach rodzinnych, gdzie liczą się nie tylko więzy krwi, ale także honor oraz rodzinne interesy. Jako syn jednego z najpotężniejszych donów nie miał łatwo i muszę przyznać, że miejscami było mi go wręcz żal - autorka fantastycznie przedstawiła targające nim sprzeczności: potrzebę uwolnienia się z rąk przyjętych zasad oraz dążenie do uszczęśliwienia ojca. Nie myślcie sobie jednak, że to bohater, który nie ma w sobie temperamentu - o nie! Bez wątpienia można zaliczyć go do grona silnych, typowych bad boy'ów.

Fabuła opiera się na wątku romantycznym, czyli na relacji pomiędzy Lucianem a Jordyn Reese. Dziewczyna pasuje do niego idealnie, ponieważ wypełnia jego wady i sięga do głęboko ukrytych emocji, ale nie tylko o miłość tu chodzi, ale i o niebezpieczeństwo życia w takim świecie, o mafię, gangi motocyklowe, igranie z życiem. Całość jest dość schematyczna jeśli chodzi o samą fabułę, ale na pewno bardzo dobrze napisana. Czyta się szybko, lekko, mimo trudnej przeszłości obu bohaterów, ale to wszystko nadrabia chemia pomiędzy nimi i ci z Was, którzy lubią romantyczne kwestie na pewno docenią twórczość tej pani.

Jestem bardzo zadowolona z pierwszego tomu nowej mafijnej serii i nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne lektury od Bethany-Kris. "Lucian" wciąga, intryguje, ale przede wszystkim przekonuje do siebie kreacja bohaterów, ponieważ nie ma moty o płaskich postaciach - wszystko jest tutaj pełnowymiarowe i bardzo emocjonalne. Coś czuję, że Cora Reilly zyskała silną konkurentkę.

"Czwarta powieść" Agnieszka Janiszewska

 "Czwarta powieść. Tom I"
Agnieszka Janiszewska, Wyd. Novae Res, Str. 226
 "Czwarta powieść. Tom II" Agnieszka Janiszewska, Wyd. Novae Res, Str. 238

Ile wiesz o tych, których kochasz najbardziej?

Kiedy trzymam w rękach powieść Agnieszki Janiszewskiej wiem, że czeka mnie kilka godzin przyjemnej historii. Nigdy jednak nie mogę być pewna tego, w jakim stopniu dana historia mnie zauroczy, ponieważ książki tej autorki, mam takie wrażenie, bywają nierówne. Raz pełne emocji od których nie można się oderwać, innym razem ciekawe, ale tylko tyle. Pytanie więc brzmi, jak było tym razem?

"Czwarta powieść" to kolejna dylogia w dorobku autorki, lekka, przyjemna, sięgająca po trudne tematy, ale mniej intrygująca w stosunku do poprzednich książek. Wiem z doświadczenia, że Agnieszkę Janiszewską stać na więcej i nie mogę powiedzieć, by jej najnowsze dzieło było nieudane, bo bawiłam się bardzo dobrze podczas czytania, ale czegoś wciąż mi brakowało.

Dość jednak narzekań, czas przejść do konkretów. Otrzymujemy zatem najbardziej współczesną powieść jaką napisała autorka, dotyczącą aktualnych czasów a jedynie tematyka w tle odnosi się do wydarzeń z przeszłości. Z jednej strony to ciekawe, ponieważ wydarzenia z tu i teraz mocno ze sobą konkurują, z drugiej jednak trochę zabrakło mi tego wyjątkowego klimatu jaki zawsze widoczny był już od pierwszej strony jeśli chodzi o akcje rozgrywające się w przeszłych czasach.

Dylogie autorki zawsze traktuję jako jedną całość i nie wiem właściwie dlaczego rozdziela się je na dwa tomy. Książki są wystarczająco krótkie, by bez problemu zamknąć je w jednym tomie a sama akcja jest tak poprowadzona, że by zrozumieć w pełni fabułę trzeba mieć pod ręką oba tomy. Widoczne jest to szczególnie w najnowszej książce, ponieważ najpierw otrzymujemy wstęp do losów głównej bohaterki oraz przedstawienie faktów z jakimi przyjdzie jej się mierzyć a dopiero w drugiej części otrzymujemy pełne zakończenie.

W ten sposób poznajemy Reginę, absolwentkę polonistyki i bibliotekoznawstwa, której marzy się pisarska kariera. A ta jest na wyciągniecie ręki, ponieważ Regina wydała już trzecią swoją powieść. Nie spodziewała się jednak, że pewnego dnia jedna z jej czytelniczek podsunie jej maszynopis przedwojennej powieści z prośbą, by dziewczyna dokończyła opowieść. 

Regina nie chciała podjąć się wyzwania, była irytująca i niezdecydowana a gdy już sięgnęła po to co trzeba sama nie wiedziała czego chce. A przecież chodziło o jej losy! O przeszłość jej rodziny. Maszynopis trafił do niej nie bez przyczyny a ona widziała tylko swoje pragnienia. Nie polubiłam się z główną bohaterką i gdyby nie tego, że historia przedwojennej powieści mnie oczarowała - nie byłabym zadowolona z lektury.

Każdy ma swoje wzloty i upadki, choć nie mogę napisać, by "Czwarta powieść" była lekturą złą. To po prostu mniej ciekawa historia w dorobku autorki, trochę zbyt prosta w przekazie, mało treściwa i dynamiczna. Nie żałuję jednak lektury i fanom autorki oczywiście polecam. Jedynie tych, którzy dopiero mają ochotę rozpocząć z nią swoją przygodę odsyłam najpierw do innych jej propozycji.

poniedziałek, 26 października 2020

"Reguły dla dziewczyn" Candace Bushnell, Katie Cotugno

"Reguły dla dziewczyn" Candace Bushnell, Katie Cotugno, Tyt. oryg. Rules for Being a Girl, Wyd. Harper Collins, Str. 320


Zaczyna się dużo wcześniej niż sięgasz pamięcią: stopniowo uczysz się reguł dla dziewczyn...


Pamiętacie Seks w wielkim mieście? Uwielbiałam ten czas, gdy leciały odcinki serialu w tv a książki były popularne. Wiem, że nie było to wszystko idealne, że było wiele niedociągnięć i ogólnie trochę przerysowane, ale nostalgia pozostała, miłość jest do dziś, więc koniecznie musiałam przeczytać "Reguły da dziewczyn", ponieważ jedna ze współautorek jest właśnie pani, która zapoczątkowała wspomnianą wcześniej historię.

Duet autorski zabrał się za temat powieści młodzieżowej, ale o ważniej tematyce. Przyznam, że opis bardzo mi się spodobał i od razu nastawiłam się na mocną w przekazie lekturę. Nastolatka zafascynowana swoim nauczycielem jako skarbnicą wiedzy pada ofiarą jego upodobań seksualnych i nikt nie chce dać jej wiary w to co ją spotkało. A postępuje mądrze, ponieważ zgłasza sprawę dyrektorowi szkoły. Tylko, że ten wcale nie ma ochoty zagłębiać się w taką problematykę. Takie podejście wywołało we mnie wiele, wiele emocji - już nawet nie chciałam nim potrząsnąć tylko po prostu żal było mi człowieka tak obojętnego na ludzką krzywdę, ponieważ główna bohaterka doskonale poradziła sobie sama. I wielu z nas powinno czerpać z niej przykład.

Marin to wzorcowa uczennica, redaktorka szkolnej gazety i dziewczyna, która wie czego chce od życia. Nie jest zapatrzona jedynie w zdobycie wiedzy, zauważa otaczający ją świat, jest przy tym szczera i odważna przez co mogę śmiało napisać, że bardzo ją polubiłam. Nie byłam jednak przekonana do jej relacji z młodym nauczycielem, ponieważ od samego początku Bex wcale mi się nie podobał. A to jak postąpił oraz jaki wpływ miał na myśli czy całą psychikę Marin było przerażające. Szczęście w nieszczęściu, że trafiło na silny charakter, który wywalczył sonie drogę do odkrycia prawdy.

Jeśli mam być z Wami szczera, ta powieść nie jest idealna. Trochę zbyt powolna, zbyt lakoniczna w niektórych momentach, ale mimo wszystko wciągająca i nie pozostawiająca czytelnika obojętnego na wydarzenia. Martin walczy z niesprawiedliwością poprzez szkolną gazetkę oraz feministyczny klub książki. I choć brzmi to absurdalnie to metoda jest skuteczna a w dodatku wielu bohaterów zyskuje nowe, głębsze oblicze.

"Reguły dla dziewczyn" to głęboka, poruszająca, wartościowa lektura. Ogromnie podobał mi się pomysł i jeszcze bardziej wykonanie. To nic, że ma trochę niedociągnięć, bo która książka ich nie ma? Wiele emocji, tych dobrych oraz złych, wspaniałych bohaterów oraz wewnętrznej siły a przy tym - oczywiście - opowieść od której nie można się oderwać. 

"Królowa lalek" Piotr Górski

"Królowa lalek" Piotr Górski, Wyd. Harper Collins, Str. 448


Młoda kobieta po kłótni z mężem wychodzi nocą z przyjęcia. Po kilku godzinach zostaje znaleziona martwa przy trójmiejskiej obwodnicy, ze zmasakrowaną połową twarzy.

 

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Piotra Górskiego, ale już na wstępie muszę zaznaczyć, że bardzo udane. Choć zaczęłam czytać serię w połowie to nie zgubiłam się podczas czytania a wręcz nie miałam ochoty odkładać książki choćby na moment.

Nie wiem jak jest z chronologią, czy książki są mocno ze sobą połączone, ale nie odczułam braku informacji przy czwartym tomie. Pewnie chodzi tu przede wszystkim o wydarzenia z zżycia osobistego bohatera, który łączy wszystkie części a sam Sławomir Kruk jest tak intrygujący, że chętnie nadrobię zaległości przede wszystkim dla niego.

"Królowa lalek" jest idealnym przykładem, że pozory potrafią mylić. Pierwszy raz przeszłam obok niej obojętnie. Nie oszukujmy się - okładka i opis są dość mało przekonujące. Jednak za drugim razem coś mnie tknęło i całe szczęście, bo to przykład dobrego kryminału, ze stopniowanym napięciem, wieloma zagadkami, profilami psychologicznymi bohaterów oraz niesamowitym klimatem. Całość wypada lepiej niż dobrze i mocno konkuruje z innymi polskimi książkami w tym gatunku.

Przy dość często uczęszczanej drodze ktoś porzuca zmasakrowane zwłoki młodej kobiety. Winny zostaje szybko złapany, osądzony, ukarany. Ale czy na pewno? Sławomir Kruk przeczuwa, że cała ta sprawa ma drugie dno. I słusznie. Zaczyna więc tropić, doszukiwać się prawdy, rozmawiać ze znajomymi ofiary. Pojawia się przy tym mnóstwo zagadek, powiązań, nowych faktów, przez co na początku można się trochę zagubić, ale ja lubię gdy tyle się dzieje, gdy ktoś pobudza moje szare komórki do działania. Podążałam więc jak cień za głównym bohaterem i po prostu świetnie się bawiłam.

Styl autora jest lekki, skupia się na wiarygodnej kreacji bohaterów i nie omija ciemnych zakamarków ,by czasami wzbudzić w czytelniku dreszcz przerażenia. "Królowa lalek" nie pozwala przestać analizować, doszukiwać się ukrytych motywów, pozwala by nasz mózg działał na pełnych obrotach. Tym sposobem historia porwała mnie na całego i od razu zabieram się za nadrabianie zaległości w pozostałych tomach serii.

niedziela, 25 października 2020

Przedpremierowo: "W cieniu zła" Alex North

 "W cieniu zła"
Alex North, Tyt. oryg. The Shadow Friend, Wyd. Muza, Str. 416
PREMIERA: 28 października 2020r.
 
 "Jeżeli podobał wam się Szeptacz, ta książka was zachwyci."

 
Od premiery "Szpetacza" minęło już trochę czasu, jednak ta powieść wciąż zajmuje honorowe miejsce na półce moich ulubionych lektur. Tak dobrego thrillera z elementami grozy dawno nie czytałam. Ten klimat, te emocje! Dlatego sięgając po kolejną powieść autora miałam obawy czy dorówna poprzedniczce. Nie potrzebnie - "W cieniu zła" wypadła jeszcze lepiej.

Książka utrzymuje poziom swojej poprzedniczki w każdym elemencie. Otrzymujemy zatem thriller z rewelacyjnym klimatem powieści grozy, stopniowane napięcie, niepewność co do kolejnych wydarzeń, strach, niebezpieczeństwo aż w końcu silne działania psychologiczne. Czytając miałam poczucie, że autor igra sobie z moimi zszarganymi nerwami, ale ta przygoda była wspaniała i wręcz dawkowałam ją sobie, by czytać tylko wieczorami, dla odpowiedniego klimatu.

Wiele czytałam książek z tego gatunku, wiele mam więc historii w głowie i muszę przyznać, że kto jak kto, ale Alex North zdecydowanie potrafi pisać. Jego najnowsze dzieło to historia pełna wrażeń, dynamiczna i zaskakująca na każdym kroku, nawiązująca do niby nawiedzonego miasteczka, tajemniczej postaci Czerwonorękiego oraz rytualnego morderstwa. I choć powoli, krok po kroku jesteśmy w stanie wszystko racjonalnie wyjaśnić to fakt jest taki, że ani przez moment nie opuszczał mnie dreszcz przerażenia i przekonanie, że tuż pod tym wszystkim drzemie ukryte zło. W kilku momentach byłam szczerze przerażona!

Skupiamy się na życiu Paula Adamsa, który wraca w rodzinne strony i rozgrzebuje tajemnicę sprzed lat. Dwadzieścia pięć lat temu doszło bowiem do rytualnego morderstwa a Paul znał nie tylko ofiarę, ale i oprawców. Dziś wydaje się, że wszystko powraca, wydarzenia sprzed lat mają swoje miejsce w rzeczywistości a Paul zabiera nas w zaskakującą, pełną niebezpieczeństw przygodę od której nie mogłam się oderwać. North snuje opowieść niczym dobry bajarz, jego styl jest plastyczny i bardzo obrazowy dzięki czemu cała historia otrzymuje świetną wiarygodność.
 
"W cieniu zła" to książka, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Jako fanka thrillerów śmiało mogę napisać - to hit tej jesieni! Wciągająca na całego, mroczna, niebezpieczna i - co najważniejsze - prowadząca do finału jakiego nikt się nie spodziewał. Alex North stanął na wysokości zadania i wstrząsnął swoimi czytelnikami lepiej niż nie jeden filmowy horror. 

"Upiorne święta" Jakub Bielawski, Robert Cichowlas , Hanna Greń, Tomasz Hildebrandt, Graham Masterton, Adam Przechrzta, Artur Urbanowicz, Przemysław Wilczyński, Marek Zychla, Jakub Ćwiek

"Upiorne święta"
Jakub Bielawski, Robert Cichowlas , Hanna Greń, Tomasz Hildebrandt, Graham Masterton, Adam Przechrzta, Artur Urbanowicz, Przemysław Wilczyński, Marek Zychla, Jakub Ćwiek, Wyd. Akurat, Str. 384

Najpopularniejsi autorzy i autorki polskiej literatury grozy połączyli siły, aby oddać w ręce czytelników zbiór najbardziej mrożących krew w żyłach opowieści świątecznych.

Choć zima dopiero przed nami to już pojawiają się pierwsze zapowiedzi klimatycznych powieści. Kto z nas nie lubi czytać o śniegu w grudniu czy o gwiazdce w Boże Narodzenie? Wówczas dana powieść zyskuje dodatkowy klimat i po prostu idealnie łączy się z aktualnym czasem. Jedną z pierwszych takich propozycji jest antologia "Upiorne święta" będąca zapowiedzią mrocznych i niebezpiecznych wydarzeń.

Jeśli lubicie opowiadania to pewnie nie muszę Was szczególnie do tej lektury zachęcać, ale jeśli wciąż się wahacie a jesteście fanami strasznych historii - oto propozycja, która zmieni Wasze podejście. Przyznaję, że sama skusiłam się na nią przede wszystkim przez wzgląd na nazwisko Artura Urbanowicza, ale ja już dawno przekonałam się, że w dobrych rękach antologie potrafią być lepsze niż niejedna powieść fabularna.

Uwielbiam wszystko co straszne, dreszcz przerażenia w literaturze zawsze jest mi bliski a same książki z gatunku horroru, choć może niekoniecznie mnie straszą, to zawsze tworzą dobry klimat. Szczególnie, gdy czyta się wieczorem. Starałam się więc dawkować sobie lekturę tych opowiadań jedynie przed snem, ale nie wyszło to najlepiej, ponieważ wszystkie okazały się tak dobrze napisane i wciągające, że czytałam po kilka w danym dniu.

To historie pisane piórem samych dobrych autorów - Przechrzta, Ćwiek, Urbanowicz, nawet sam Graham Masterton odnalazł się w tej drużynie, więc naprawdę możecie spodziewać się opowiadań na najwyższym poziomie. Wszystkie historie są niezależne, choć łączy je klimat oraz poczucie niebezpieczeństwa. W wyniku Strasznej Wojny świat zostaje spowity ciemnością i złem. To w takiej atmosferze przychodzi żyć bohaterom: kalekiemu sprzedawcy Sergiuszowi, który topi smutki w alkoholu tęskniąc za utraconą przeszłością, Aleksja musi stawić czoła dziwnym wydarzeniom, które wywrócą jej poukładane życie do góry nogami a dziesięcioletnia Ania na moment przed gwiazdką dowie się, że pan zamieszkujący w piwnicy ich bloku wcale nie jest człowiekiem. Brzmi strasznie? To dopiero początek!

Doskonale bawiłam się podczas czytania i uważam, że to idealna pora dla tych historii. Szybko robi się ciemno za oknem, zimno i ponuro, więc klimat stworzony przez naturę łączy się z tym jaki powołali do życia autorzy. Wszystkie opowiadania przyprawiają o dreszcz przerażenia, są straszne i tajemnicze a bohaterowie idealnie odnajdują się w tym wszystkim pozwalając nam pobudzić szare komórki do myślenia co jest prawdą a co fikcją. "Upiorne święta" to zbiór niesamowitych opowiadań, które serdecznie Wam polecam! 

sobota, 24 października 2020

"Tamta kobieta" Mary Kubica

"Tamta kobieta" Mary Kubica, Tyt. oryg. The Other Mrs., Wyd. Poradnia K, Str. 352

 

Próbuje uciec, ale prześladuje ją tamta kobieta..

Hasło z okładki brzmi: "Jeden z najbardziej wyczekiwanych kryminałów roku". I choć rzadko zgadzam się z tego typu zapowiedziami, to faktycznie - muszę tu przyznać rację. Dawno nie czekałam na premierę powieści tak bardzo jak na "Tamtą kobietę", bo wszystko wskazywało na to, że to będzie wyjątkowa i bardzo zaskakująca powieść.

Książki Mary Kubicy znam nie od dziś, ponieważ miałam przyjemność śledzić jej literacką karierę od pierwszej wydanej u nas powieści. Prawdę mówiąc wtedy nie bardzo się z nią polubiłam, jej historie były lekkie, ale nie tak ciekawe jakbym po kryminałach czy thrillerach oczekiwała. Tym razem to jednak zupełnie coś nowego, autorka w znacznie lepszej, dojrzalszej, przełomowej odsłonie, ponieważ jej najnowsza książka wręcz wybucha lawiną emocji i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.

Zaczyna się niewinnie, prawie jak powieść obyczajowa. Jednak to tylko pozory. Musimy po prostu wczuć się w klimat, poznać bohaterów, więc potrzebujemy chwili, spokojnego przyjrzenia się w pełni wiarygodnym, realnym postaciom. Później już nie będzie na to czasu, ponieważ akcja rozpędza się jak rollercoaster, wprowadza wiele zawiłych elementów, zaskoczeń, zwrotów w akcji, więc nawet nie ma szansy na to, by choć chwilę się zatrzymać.

Sadie i Will chcąc uciec od trudnej przeszłości przenoszą się do sennego miasteczka. Tu liczą na spokój i zapomnienie. Tylko, że nie mogą mieć takiego luksusu. Sąsiedzi dopatrują się połączenia między śmiercią sąsiadki a nowymi lokatorami. Sadie postanawia więc zagłębić temat tragicznej nocy a to co odkryje zmieni jej życie nieodwracalnie.

Ah, co to były za emocje! Dawno nie bawiłam się tak dobrze podczas poszukiwań prawdy. Razem z główną bohaterką zajrzałam do życia dość skrytej i tajemniczej społeczności, która ewidentnie miała coś do ukrycia. Sadie idealnie odnalazła się w tej roli, była kobietą z klasą, pewną swego, dążyła do prawdy, kluczyła między niedomówieniami. Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszej bohaterki w tej roli. Will również nie pozostał bez znaczenia, ale jak odnalazł się w historii zdradzić już Wam nie mogę. Mam jednak nadzieję, że sami postanowicie to sprawdzić, bo inaczej świetna powieść przejdzie Wam obok nosa.

Nie żałuję wcale, że przyszło mi czekać na polskie tłumaczenie "Tamtej kobiety" i śmiało mogę powiedzieć, że to jeden z najlepszych thrillerów jakie miałam okazję czytać. Każda strona to mieszanka intrygujących bohaterów, przeróżnych emocji, napięcia i niebezpieczeństwa. Do tego wszystkiego dochodzi wszechobecna tajemnica i mamy książkę od której nie dość, że nie można się oderwać to w dodatku myśli się o wydarzeniach długo po zamknięciu ostatniej strony. Jestem pod ogromnym wrażeniem!

"Jedenaste nie dotykaj" Laura Priestess

 "Jedenaste nie dotykaj" Laura Priestess, Tyt. oryg. , Wyd. Replika, Str. 400


Niewinny? Bzdura! Klaps zawsze jest winny.


Reportaże czy literatura faktu to nie moja bajka. Przyznaję szczerze, że raczej po takie książki nie sięgam a jeśli już to bardzo rzadko. Jednak "Jedenaste nie dotykaj" od pierwszej zapowiedzi było dla mnie lekturą, którą koniecznie musze poznać i gdy tylko trafiła w moje ręce - od razu rzuciłam wszystko, by poznać tą opowieść.

Książka oparta jest na prawdziwych wydarzeniach na co wskazuje sam gatunek, więc tym ciężej czytało się o wszystkim. Świadomość, że historie miały swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości była bolesna tym bardziej, że autorka sięgnęła po wiele emocji i połączyła je z bardzo ważnym tematem. 

Nie jest to książka łatwa w odbiorze i na pewno nie przeczytacie jej jednego wieczoru. Lekturę trzeba sobie dawkować, by skupić się na detalach, szczegółach, targających młodą dziewczynę rozterkach. Bo wszystko zaczęło się od niej, a właściwie od klapsów wymierzanych przez ojca. To one ukształtowały jej historię oraz przyszłość przepełnioną fetyszem czy odmiennym postrzeganiem samej siebie.

Autorka podejmuje z czytelnikiem dyskusję o tym co w życiu dziecka jest ważne i jaki ma wpływ na jego dalszy rozwój. Na początku nie wydaje się, by zwykły klaps mógł coś zmienić a jednak na jej przykładzie widzimy, że wychowawcza metoda mocno wpłynęła na jej psychikę i nie pozwoliła wpasować się w społeczeństwo. 

Przemoc to przemoc, nie ważne jak ładnie będziemy ją nazywać ani jak będziemy usprawiedliwiać. Na każdego wpływa inaczej, ale zawsze ma jakieś konsekwencje. Podziwiam autorkę za odwagę sięgnięcia po tematykę, ale jednocześnie jestem dumna, że zdecydowała się głośno mówić o czymś tak ważnym i kluczowym w dalszej przyszłości. Książka pisana lekkim stylem niesie ze sobą ciężkie pokłady emocji i bardzo mocno daje do myślenia.

"Jedenaste nie dotykaj" to trudna lektura a jej podłoże może być podstawą do rozważań wielu psychologów. Ja nim nie jestem, nie będę więc angażować się w spory za i przeciw karaniu dzieci klapsami. Powiem tylko, że mnie powyższa lektura wstrząsnęła i zaszokowało, bo na co dzień nie myśli się o konsekwencjach danych czynów a przecież każdego z nas czeka przyszłość w której będzie musiał sobie właśnie radzić z wyborami dokonanymi przez naszych rodziców. Książka mocna, ale i ważna dlatego mam nadzieję, że wielu z Was da jej szansę.

piątek, 23 października 2020

"NIEprzegrany zakład" Weronika Tomala

 "NIEprzegrany zakład" Weronika Tomala, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 304

 

Cyniczny biznesmen i skromna kelnerka. Szansa na znajomość jak jeden na tysiąc. Szansa na miłość?

Jeśli szukacie autorki, która umiejętnie rozwija swoje pisarskie zdolności, z książki na książkę wypada co raz lepiej (a już samym debiutem pokazała swój wielki talent) oraz zachwyca fabułą - koniecznie musicie przyjrzeć się lekturom od Weroniki Tomali. Uwielbiam jej styl i mam wrażenie, że jeszcze na razie wśród czytelników jest zbyt mało doceniana, a wierzcie mi na słowo, niejedna autorka mogłaby pozazdrościć jej talentu.

Wśród moich faworytów do tej pory była historia z "Tam gdzie diabeł mówi dobranoc", choć "Płynąc ku przeznaczeniu" dreptało jej po piętach. Nie czytałam jeszcze "Rabih znaczy wiosna", ale to tylko kwestia czasu jak zakupię swój egzemplarz, bo wielką przyjemnością będzie dla mnie trzymać na półce cały dorobek autorki. Przechodząc jednak do rzeczy, czyli aktualnej książki muszę przyznać, że teraz ciężko będzie wybrać mi tą najlepszą, bo "NIEprzegrany zakład" to kawał wciągającej na całego, zabawnej a miejscami także i wzruszającej lektury.

Utrzymana w stylu obyczajowo-romantycznym przenosi nas w miejsce tak prawdziwie nakreślone, że cała sytuacja bez problemu mogłaby rozegrać się gdzieś w prawdziwym życiu. W dodatku autorka tworzy w pełni wiarygodne, realne i pełnowymiarowe postacie, z charakterkiem i poczuciem własnej świadomości, że powieść z miejsca w głowie czytelnika przypomina bardziej film niż historią, którą sami musimy sobie wyobrażać. 

Natalia pracuje jako kelnerka i zrobi wszystko, by zapewnić swojemu synkowi dobre życie. Nie patrzy na siebie, nie doszukuje się problemów, trzyma wysoko głowę i walczy o lepsze jutro. Dlatego nie pozwala by Filip, zamożny przedsiębiorca, który zdecydował się podjąć grę z własną sekretarką, wszedł jej na głowę. On nie może zapomnieć jej oczu, ona nie może znieść jego postawy. Sami jednak wiecie, że od nienawiści do miłości krok jest zaledwie jeden, ale to nie tak, że w tej powieści tylko romans ma znaczenie. Sięgając po nią zobaczycie, ze to tylko poboczny wątek dla bardzo ważnego oraz piekielnie wzruszającego tematu.

Mam wrażenie, że chaotycznie przekazałam Wam swoją opinię i nie do końca wyszło to tak jakbym tego chciała. Ale zależy mi bardzo, aby wielu z Was sięgnęło po twórczość tej autorki, tylko tyle, bo później fabuła obroni się sama. Lekkość stylu, trafność tematu, wiele emocji i wspaniale nakreśleni bohaterowie to jedynie podstawowe zalety wśród innych atutów "NIEprzegrany zakład". Oto dowód, że nie trzeba szukać poza granicami utalentowanej autorki.

czwartek, 22 października 2020

"Morderców tropimy w czwartki" Richard Osman

"Morderców tropimy w czwartki"
Richard Osman, Tyt. oryg. The Thursday Murder Club, Wyd. Muza, Str. 448
 
Czy ten niekonwencjonalny, lecz błyskotliwy zespół detektywów zdoła schwytać zabójcę, nim będzie za późno?

 
Uwielbiam powieści kryminalne i nigdy nie potrafię sobie odmówić książki z tego gatunku, która zapowiada się dobrze. Dlatego nie przeszłam obojętnie obok "Morderców tropimy w czwartki", choć miałam małe obawy czy komedia kryminalna to coś, co pozwoli mi w pełni wczuć się w klimat. Porzuciłam je jednak na rzecz emerytów, który w książkach uwielbiam, bo wiem, że zawsze nieźle namieszają i nie żałuję, powieść okazała się rewelacyjna!

Dawno nie bawiłam się tak dobrze podczas czytania. Zrelaksowałam się już po kilku stronach, dałam porwać wydarzeniom i oczywiście kompletnie oczarowali mnie bohaterowie. Nie da się ich nie kochać, nie da się im nie kibicować w rozwiązaniu sprawy kryminalnej za którą się zabrali. Gratuluję autorowi nie tylko pomysłu na fabułę, ale i zrealizowania go w pełni, ponieważ książka tryska humorem, intryguje od początku do końca i zapewnia kilka godzin przesympatycznej zabawy.

Czwartkowy Klub Zbrodni liczy sobie czterech zaangażowanych seniorów. Łączy ich zamiłowanie do rozwiązywania zagadek, wspólne zamieszkiwanie ekskluzywnej wioski dla seniorów i przyjaźń. Wszystko pozostałe się nie liczy. Joyce, Elizabeth, Ron i Ibrahim w każdy czwartek dyskutują na temat spraw kryminalnych, które były wyzwaniem dla policji i do dziś zostały nierozwiązane. Nie spodziewają się jednak, że już niebawem będą mogli sami brać udział w śledztwie o morderstwo, które wydarzy się tuż obok nich.

O tej książce mogę napisać tylko jedno - rewelacja! Każdą stronę pochłaniałam z zawrotną prędkością i nawet nie o samą zagadkę mi chodzi, która owszem, była bardzo intrygująca, w takim klasycznym stylu dobrego, starego kryminału, ale to bohaterowie wiedli tu prym. Chciałam dowiedzieć się o nich jak najwięcej a każdy ich pomysł czy dialogi były pełne optymizmu, dobrego humoru. Śmiałam się radośnie podczas czytania i mam nadzieję, że autor pokusi się o kolejny tom przygód tych zakręconych emerytów.

"Morderców tropimy w czwartki" to lektura idealna na obecną jesień. Zabawna, pomysłowa, pełna szaleńczych zwrotów akcji jeśli możemy tak nazwać sprawę rozwiązywaną przez emerytów. Styl autora jest lekki, ale i drobiazgowy choć jednocześnie nie zanudza nas zbędnymi detalami co bardzo doceniam. I napiszę tylko jedno - chciałabym być tak odważna na starość, tak świadoma i pewna swych przekonań jak ci bohaterzy. 

środa, 21 października 2020

"Córka" Michelle Frances

 "Córka" Michelle Frances, Tyt. oryg. The Daughter, Wyd. Albatros, Str. 416

 

Miłość matki, sekret córki.

 

Rodzicielstwo to wyzwanie. To także bezgraniczna miłość i wiara w swoje dziecko. Ale czy jesteśmy w stanie uchronić swoje potomstwo przed całym złem świata?

Choć wcześniej czytałam wiele dość pozytywnych opinii na temat twórczości Michelle Frances, zdecydowałam się poznać jej książką dopiero dziś, gdy najnowsze dzieło "Córka" doczekało się swojej premiery. Nie byłam pewna na co mogę liczyć, miałam jednak nadzieję, że klimat thrillera, czyli gatunku w jakim została utrzymana fabuła, nie opuści mnie do ostatniej strony.

Michelle Frances ma bardzo dobry styl pisania. Z lekkością tworzy historię, która wymaga skupienia i zaangażowania, pomija zbędne fakty i skupia się na ważnych szczegółach. To thriller z dużą domieszką powieści obyczajowej, nawiązuje do faktów z życia bohaterów, skupia się na ich przeżyciach i doświadczeniach, więc nie jest tak, że napięcie jest cały czas obecne. Muszę jednak oddać autorce to, że gdy trzeba, to potrafi tupnąć nogą i nadrobić zapotrzebowanie książki na elementy zaskoczenia w jednym wątku.

Od samego początku śledzimy losy Kate, która została matką w nastoletnim wieku. Nie spodziewała się tego, nie chciała dla siebie takiego życia. Stało się jednak i ona to zaakceptowała, obiecując sobie, że da swojej córce ogrom miłości. Decyzja ze strony tej młodziutkiej dziewczyny nie była łatwa,ale bez wątpienia imponująca i to zbudowało mocną, świadomą bohaterkę. Polubiłam ogromnie postać Katie, która dla Becky zrobiłaby wszystko, więc gdy doszło do tragedii i kobieta postanowiła podążyć tropem dziennikarskiego śledztwa swojej córki - rzuciłam się w wir wydarzeń wraz z nią. 

Fabuła jest ciekawa, choć prawdę mówiąc trochę zbyt spokojna. Wolałabym więcej dynamiki czy efektów specjalnych, ale nie będę na to zbyt dużo narzekać, bo wszystko pozostałe przypadło mi do gustu. Dobrze nakreślona główna bohaterka, odważna i zdeterminowana, by poznać prawdę, ciekawe poprowadzenie historii oraz pełne emocji rozwiązanie zagadki. Otrzymałam więc wszystko to co od thrillera czytanego popołudniem po ciężkim dniu zazwyczaj oczekuję.

"Córka" okazała się lekturą na tyle ciekawą, że chętnie sięgnę po inne propozycje od tej autorki. Jednak skupiając się na tu i teraz, czyli najnowszej powieści Michelle Frances śmiało mogę napisać, że bawiłam się dobrze i cieszę się, że zdecydowałam się na lekturę. Zupełnie nie spodziewałam się efektów śledztwa córki głównej bohaterki ani kryjących się za tym niebezpieczeństw, więc całość oceniam zdecydowanie na plus.

wtorek, 20 października 2020

"Magia łączy" Ilona Andrews

 "Magia łączy" Ilona Andrews, Tyt. oryg. Magic Binds, Wyd. Fabryka Słów, Str. 458

 

Najemniczka Kate Daniels doskonale wie, że magia to niebezpieczna sprawa. Ale nic, co przeżyła do tej pory, nie mogło przygotować jej na to, co nadejdzie teraz.

 

Dziewiąty już tom w serii Kate Daniels to niekończąca się przygoda i pełna dynamiki akcja. Jeśli śledzicie od początku przygody głównej bohaterki to doskonale wiecie, że w jej towarzystwie nudzić się nie można a każda część wydaje się jeszcze lepsza od poprzedniczki. Natomiast jeśli losy Kate Daniels wciąż są Wam obce - koniecznie polecam nadrobić zaległości i zachować chronologię w czytaniu.

Nie będę zdradzać fabuły, ponieważ w przypadku tak zaangażowanej serii nie ma w tym większego sensu. Zaznaczę jednak, że w przedostatniej części dzieje się naprawdę dużo i z zaskoczeniem obserwowałam niektóre motywy. Przecież już niebawem przyjdzie nam zakończyć całą przygodę a tu wszystko rozgrywa się w pełnej krasie, do bitwy dopiero się przygotowujemy... Gdzie więc czas na zakończenie motywów i podjętych wątków? Z rosnącym napięciem czekam na finałowym tom, bo po tym co już zdążyłam zauważyć wiem, że autorzy na pewno porządnie nami wstrząsną.

Magiczna seria kryje w sobie nie tylko paranormalne motywy, ale i wojna, rodzinne problemy, miłosne rozterki. Dzieje się naprawdę wiele, praktycznie nie można oderwać się od lektury, bohaterów oczywiście uwielbia się za ich sposób bycia, sarkastyczność oraz odwagę a całość imponuje potęgą świata przedstawionego. Nie ma w tej serii wad a nawet jeśli są to gdzieś głęboko ukryte, zagrzebane pod atutami i emocjami towarzyszącymi nam podczas czytania.

Nigdy nie możemy być pewni w jakim kierunku ostatecznie potoczy się fabuła i dziewiąty tom jest tego najlepszym przykładem. Jak się okazuje bohaterom przyjdzie stawić czoła zaskakującemu wyzwaniu, ale nie przeszkodzi im to w sypaniu żartami, dogryzaniu sobie i stawianiu odwagi ponad wszystko. Kate i Curran to jedna z tych literackich par w towarzystwie których nawet nie to, że nie można się nudzić, ale przede wszystkim czas spędzony z nimi to jedna z najlepszych emocjonalnych inwestycji.

Trochę boję się stanąć w obliczy ostatniego tomu, który pewnie pojawi się już niebawem, więc na razie pozachwycam się jeszcze dziewiątą częścią. "Magia łączy" idealnie dopełnia to co wiemy już z poprzednich wydarzeń, wprowadza kilka nowych motywów i wciąż prezentuje ulubionych bohaterów, więc otrzymujemy wszystko co od tej historii oczekujemy. Nie pozostaje mi więc nic innego niż ogromnie ją Wam polecić. 

poniedziałek, 19 października 2020

"Odwet" Claire Douglas

"Odwet"
Claire Douglas, Tyt. oryg. Last Seen Alive, Wyd. W.A.B., Str. 400

Rozpoczyna się niebezpieczna gra. Nic już w życiu Libby nie będzie takie samo.

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam powieści w których główną rolę odgrywają tajemnicze domu. Nie ma znaczenia czy jest to powieść obyczajowa, thriller czy horror - dobrze przedstawiony budynek z sekretami zawsze intryguje. Dlatego mając nadzieję, że właśnie ten element otrzymam, zdecydowałam się na lekturę "Odwet".

O powieściach Claire Douglas czytałam już wiele pochlebnych opinii, ale tak się złożyło, że to moje pierwsze spotkanie z autorką. Nadzieje miałam ogromne, równe oczekiwaniom wobec twistów fabularnych czy kreacji bohaterów, ale już po skończonej lekturze mogę śmiało napisać, że nie były one równomierne z tym co otrzymałam. Autorka stanęła na wysokości zadania i zaprezentowała taką powieść, że nie mogłam się od niej oderwać!

Opis niewiele zdradza z historii, więc i ja niewiele Wam zdradzę, bo prawdę mówiąc największa przyjemnością jest odkrywanie kolejnych faktów. Cała fabuła opiera się na ciągu przyczynowo-skutkowym, mnóstwie tajemnic i niedomówień. Szare komórki podczas czytania pracują na najwyższych obrotach, czytelnik łączy poszczególne fakty, snuje domysły, by w finale i tak przeżyć ogromnie zaskoczenie. Autorka od samego początku bawi się z nami w kotka i myszkę, wie jak wodzić za nos, jak wzbudzić podejrzenia, więc zabawa jest przednia.

Libby Hall nie spodziewała się, że jej życie zmieni się nieodwracalnie. Praca, dom, sprawy prywatne - wszystko to było względnie poukładane choć męczące, dlatego pewnego dnia postanowiła przystać na ogłoszenie i zamienić się z inną rodziną. Posiadłości Heywoodsów to gra pozorów, poczucie ciągłego obserwowania i ogromna tajemnica. Na szczęście Libby to idealna bohaterka do tej pory - drąży, doszukuje się prawdy, nie jest naiwna czy prosta. Nie, polubiłam ją od razu i kibicowałam do samego końca, by wyszła cało z tego wszystkiego.

"Odwet" to thriller na najwyższym poziomie. Trzyma w swoich ramionach, zmusza do myślenia, prezentuje pełnowymiarowych bohaterów w konfrontacji z niecodzienną zagadką. Nie mogłam oderwać się od lektury! Jeśli właśnie tak prezentują się pozostałe powieści tej autorki to koniecznie muszę nadrobić zaległości.

sobota, 17 października 2020

"Rok 1984. Powieść graficzna" Fido Nesti, George Orwell

"Rok 1984. Powieść graficzna" Fido Nesti, George Orwell, Tyt. oryg. 1984. The Graphic Novel , Wyd. Jaguar, Str. 288

 

Dzięki sugestywnej, wciągającej adaptacji Fido Nestiego, wizja dystopijnego arcydzieła George'a Orwella zapewnia nową perspektywę dla długoletnich fanów, ale jest także doskonałym punktem wyjścia zarówno dla młodych czytelników, jak i dorosłych, którzy jeszcze nie odkryli tej kultowej historii, nadal tak wstrząsająco aktualnej.

Wydawnictwo Jaguar pokusiło się o wydanie kolejnej powieści klasycznej w formie komiksowej a ja wspieram ten projekt całym sercem, ponieważ mam nadzieję, że to skłoni nieprzekonanych czytelników do sięgnięcia po lekturę.

Fabuły powieści "Rok 1984" mam nadzieję przedstawiać nikomu nie muszę, zaznaczę jedynie, że to lektura bardzo ważna i potrzebna nie tylko w czasach, gdy została napisana, ale i obecnie. Aktualny temat, ponadczasowe wartości, rozłożenie na czynniki pierwsze praw polityki, miłości czy ludzkiej wolności. 

Nie jestem fanką komiksów i czytam jedynie te naprawdę warte poznania, ale tym razem muszę napisać, że to naprawdę dobrze wykonana praca. Nie tylko pod względem graficznym (brawo dla artysty), ale i samych dialogów (czy w komiksach są dialogi?), które rzeczowo i konkretnie, bez zbędnych opisów oddają wszystko co istotne dla fabuły. Szok, wstrząs i niedowierzanie budzą się do życia podczas przerzucania kolejnych stron, gdy dowiadujemy się, że kłamstwo jest ważniejsze od pracy, człowiek nie ma prawa głosu a Wielki Brat patrzy na wszystko i wszystkich.

Twórczość George'a Orwell'a to powieść odważna i ambitna, ale również niezwykle ważna. Nie ma znaczenia w jakich czasach żyjemy, ponieważ idealnie w punkt oddaje problemy z jakimi się zmagamy. Język komiksu i pięknie ilustracje oddają wszystko to co autor chciał nam przekazać a ja mam nadzieję, że ta forma skłoni do lektury większą część czytelników, ponieważ naprawdę warto mieć na półce (i przeczytać oczywiście!) coś tak wyjątkowego.

piątek, 16 października 2020

"Dziewczyna z Paryża" Jordyn Taylor

"Dziewczyna z Paryża" Jordyn Taylor, Tyt. oryg. The Paper Girl of Paris, Wyd. Iuvi, Str. 316
 

Zmarła babcia zapisała jej w spadku paryskie mieszkanie, o którego istnieniu do tej pory nikt w rodzinie nie wiedział.

"Dziewczyna z Paryża" to powieść, która już od pierwszego spotkania intryguje. Piękna, nostalgiczna okładka w połączeniu z naprawdę ciekawym opisem sprawiła, że jak najszybciej musiałam poznać całą historię. I słusznie, bo dawno tak dobrej powieści młodzieżowej nie miałam okazji czytać.

Choć głowni bohaterowie liczą sobie naście lat to historia zdecydowanie trafi do każdego czytelnika, bez względu na wiek. Jest pisana pięknym stylem, z lekkością i swobodą, nie zapominając o obrazowym przedstawieniu faktów i całej lawinie emocji, które pojawiają się stopniowo, wraz z odkrywaniem sekretu zamkniętego w fabule.

Wszystko rozpoczyna się od wiadomości, którą otrzymuje szesnastoletnia Alice. Okazuje się, że babcia przekazała jej w spadku paryskie mieszkanie. Apartament stał zamknięty przez ponad siedemdziesiąt lat a nikt w rodzinie nie miał pojęcia o sekrecie starszej pani. Oraz o innych faktach z jej życia. Alice z pomocą poznanego w Paryżu Paula postanawia odkryć całą prawdę na temat przeszłości swojej krewnej.

To piękna powieść, bardzo mądra oraz dojrzała. Sięgając po nią nie spodziewałam się zupełnie, że wywrze na mnie aż tak pozytywne wrażenie. A jednak czytając nie mogłam oderwać się od lektury, z prędkością światła przerzucałam kolejne strony i żal było mi zmierzać w kierunku finału, bo za nic nie chciałam zbyt szybko rozstawać się z tą pełną emocji opowieścią.

Alice i Paul to idealnie dobrani bohaterowie, wiarygodni, świadomi swoich decyzji, odważni w poszukiwaniu prawdy. Ogromnie ich polubiłam, chociaż wydaje mi się, że stanowili jedynie tło dla konkretniejszych wydarzeń, czyli odkrywania historii babci młodej bohaterki. Dlaczego kobieta opuściła Paryż podczas niemieckiej okupacji? I co powodowało nią, że nigdy nie zdradziła rodzinie prawdy o sobie? W stosunkowo lekkim stylu poruszane są ważne tematy a autorka pisze o przeszłości tak pięknie, że kilka razu miałam w oczach łzy wzruszenia. Myślę, że to przez sam fakt stopniowania akcji, powolnego wyjawiania wszystkich tajemnic, rosnącego napięcia i ogólnie siły przekazu wszystkich wydarzeń.

Mam nadzieję, że nie przejdziecie obok tej książki obojętnie, ponieważ zasługuje na wszystkie słowa pochwały jakie zechcecie skierować w jej stronę. "Dziewczyna z Paryża" to jedna z tych powieści, którą doceni każdy bez względu na wiek, ponieważ młodzi zachwycą się samą historią a starsi docenią poruszane motywy. I choć książka wydaje się niepozorna, zapewniam że drzemie w niej potężny pokład emocjonalny.

czwartek, 15 października 2020

"Zła królowa" Holly Black


 "Zła królowa" Holly Black, Tyt. oryg. Tithe, Wyd. Jaguar, Str. 350

 

Odkrywa, że stała się pionkiem w odwiecznej walce o władzę między dwoma rywalizującymi królestwami skrzatów walce, która może się skończyć jej śmiercią.

Mam wrażenie, że Holly Black to jedna z tych autorek, których książki albo się lubi, albo trzyma się od nich z daleka. Osobiście lubię czytać to co pisze, choć prawdę mówiąc czasami wymagałabym więcej, ponieważ w jej książkach kryje się wiele potencjału, często nie do końca wykorzystanego.

Skupmy się jednak na tu i teraz, na najnowszej powieści będącej jednocześnie pierwszym tomem nowej serii. "Zła królowa" to historia typowa dla Black, czyli fantastyka angażująca w fabułę elfy i dużo magii. Bardzo lubię taki klimat, szczególnie gdy pojawia się przy tym niebezpieczeństwo związane z kolejnymi wydarzeniami, więc na wstępie oceniam zamysł fabularny na plus. Samą książkę jednak czytałam dość długo, ponieważ faktycznie pojawiały się dość monotonne momenty.

Główną bohaterką jest szesnastoletnia Kaye, buntowniczka i przedstawicielka własnego zdania. Podróżuje po całych stanach wraz ze swoją matką i jej kapelą a z biegiem czasu wraca w rodzinne strony. I tu zaczyna się cała przygoda. Kaye jest ciekawą postacią, podobała mi się jej buta i chęć walki o swoje, polubiłam jej sposób bycia i chętnie śledziłam przebieg wydarzeń, gdy zaczęła rozmawiać z poznanymi elfami i przejawiać magiczne umiejętności.

Historia jest ciężka, przynajmniej takie miałam wrażenie podczas czytania, bo choć nie działo się nic konkretnego to i tak dość topornie szło mi przerzucanie stron. Może to język, może samo przedstawienie wydarzeń, ale brakowało mi płynności i plastyczności stylu co na pewno ugładziłoby niektóre kanciaste momenty. Podobało mi się natomiast przedstawienie świata elfów, magiczna kraina pełna tajemnic i niebezpieczeństwa dodawała dynamiki akcji i pozwalała lepiej wgryźć się w przygody głównej bohaterki.

"Zła królowa" ma plusy i minusy, jak to czasami bywa. Nie mogę powiedzieć, by trafiła na półkę moich ulubionych książek, ale nie żałuję również wyboru i na pewno sięgnę po kontynuację. Wybór jednak pozostawiam Wam, ponieważ każdy gust jest inny. Ja mam nadzieję, że w kolejnych częściach autorka doda więcej emocji, bo w połączeniu z niebezpieczeństwem, które stworzyła w tym tomie całość na pewno wypadnie bardziej dynamicznie.