piątek, 31 maja 2019

"Czarownice. Salem, 1692" Stacy Schiff

"Czarownice. Salem, 1692" Stacy Schiff, Tyt. oryg. The Witches: Salem 1692, Wyd. Marginesy, Str. 528

W epoce religijnej gorączki i niewidzialnych wrogów ta fascynująca historia staje się ważniejsza niż kiedykolwiek.

Co wydarzyło się w przeszłości? Dlaczego skazano niewinnych ludzi? A może zasłużyli na śmierć będąc w zgodzie z nadnaturalnymi siłami?

Od zawsze fascynowała mnie historia czarownic. Ta prawdziwa, oryginalna, związana z naszą historią. Z przyjemnością sięgałam po powieści, które wyjaśniały możliwe przyczyny oskarżenia tylu ludzi oraz wyjawiały nieznane mi dotąd fakty. Chłonęłam wszystko co możliwe, jednak najbardziej fascynowały mnie historyczne fakty zamknięte w fabularnej historii. Tak trafiłam na Stacy Schiff i jej najnowszą powieść w której proces o czary zajął główne miejsce w życiu bohaterów.

Nie jest to powieść typowo fabularna, ale nie jest jednocześnie naukowa. Opowieść przypomina bardziej snutą relację z wydarzeń podczas procesów w Salem zaglądając do sal sądowych oraz domostw wybranych bohaterów. Fakty przewijają się w nieliczny sposób, czasami więcej jest teorii niż potwierdzeń. Nie zawsze także otrzymywałam rozwiązanie poszczególnych oskarżeń. Jednak czytałam całość z rosnącą ciekawością, zastanawiałam się kto i dlaczego będzie następny a autorka kolejno podsuwała mi kolejne sprawy, w których kluczową rolę odgrywała kolonizacja.

To wspaniała powieść, której niczego nie brakuje. Jest dojrzała, głęboka i bardzo ludzka. Wielokrotnie dostrzegałam w tekście powiązania ze współczesnymi czasami, problemy ponadczasowe, które dzisiaj rozwiązano by zupełnie inaczej. To niesamowite jak zmienia się postrzeganie ludzi oraz świata wraz z upływem lat a autorka w fantastyczny sposób ujęła tą prawdę na przykładzie historii, która od początku do końca była dla mnie niesłychanie wiarygodna i pełnowymiarowa. Zatraciłam się w tekście, który pochłonął mnie na całego i nim się obejrzałam - przeróżne emocje spadły na mnie lawiną.

Jak zapoczątkowano procesy w Salem? Kto wpadł n pomysł, by uśmiercać kobiety okrzyknięte mianem czarownic? Czy naprawdę parały się one magią? W głowie czytelnika pojawia się wiele pytań na które z przyjemnością poszukiwałam odpowiedzi, jednak historia Schiff to także wspaniała powieść fabularna, w której nie trzeba doszukiwać się drugiego dna, by zaskakiwała i przerażała jednocześnie ludzką głupotą, obojętnością oraz okrucieństwem. Autorka ujęła w swojej historii wszystko to co najważniejsze dla podstaw procesów - zasady surowej religii, ówczesne poglądy społeczeństwa, życie młodych ludzi w świecie purytańskich oczekiwań. Wszystko to połączyło się w bogatą powieść o ponadczasowym wydźwięku, która udowadnia, że polowanie na czarownice kiedyś było jawną formą radzenia sobie z siłą kobiet.

"Czarownice. Salem, 1692" to jedna z tych powieści, które czyta się z ciekawością. Ma w sobie urok pośród licznych opisów, nawiązań do wybranych poglądów oraz ujmując życie niewinnych nastolatek w napiętnowanym społeczeństwie. Nie jest to jednak historia, która przypadnie do gustu każdemu, ponieważ jest inna niż te znane nam do tej pory. Wymaga czasu i zaangażowania oraz zrozumienia dla tematu. Jednak jeśli się odważycie: nie będziecie żałować.

"Architektura uczuć" Meg Adams

"Architektura uczuć" Meg Adams, Wyd. Niezwykłe, Str. 365

"Moja przeszłość miała wiele punktów zapalnych i tylko cud sprawił, że byłem w tej chwili tu, gdzie byłem."

Dwa silne charaktery, jedna konfrontacja. Czy zderzenie wody i ognia pozwoli ugasić pożar? A może wręcz przeciwnie, rozpali zmysły?

Meg Adams zabiera nas w podróż w głąb kobiecych oczekiwań i pisze historie dedykowaną płci pięknej, w której królują emocje, miłość oraz pragnienia. W połowie obyczajowa, w połowie romantyczna opowieść o ludziach, którzy spotkali na swojej drodze prawdziwe wyzwanie i którzy przypominają nas samych. Łatwo więc odnaleźć się w przygodach bohaterów i jeszcze łatwiej rozumieć ich oczekiwania, dlatego uważam spotkanie z "Architekturą uczuć" za naprawdę udane.

Fabuła rozpoczyna się niewinnie, od spotkania dwójki bohaterów, którzy bardzo się od siebie różnią. David Arnaud, światowej sławy architekt, przyjeżdżając do Polski liczył się z wyzwaniem jakim będzie poprowadzenie wielkiego projektu. Nie spodziewał się jednak, że spotka na swojej drodze dziewczynę, która pokrzyżuje jego plany. Oliwia mocno daje się we znaki, gdy przyjdzie im współpracować. Ponieważ on nie znosi kompromisów. Ona natomiast nie pozwoli sobie dyktować warunków. Jak potoczy się ich wspólne wyzwanie? Czy odnajdą zrozumienie w miejscu, gdzie na razie jest jedynie wulkan sprzecznych emocji?

Polubiłam Oliwię za jej temperament. Silna dziewczyna, pewna swego, konkretnie podąża na przód. Nie ulega męskiemu bożyszczu, nie mdleje na widok prawdziwego przystojniaka, chociaż rozum jej podszeptuje, że można byłoby zakochać się w Davidzie. On jednak ma swoje charakterne zasady, jest nieprzystosowany do ustępstw i wydaje się nie darzyć nikogo żadnymi uczuciami. Dlatego tak trudno nawiązać z nim nić porozumienia. Ale drzemie w tym mężczyźnie pewien sekret, który wychodząc na światło dnia wyjaśnia wszystkie wcześniejsze niepowodzenia. Oliwia zatem zaczyna dostrzegać w swoim wspólniku coś więcej, zaczynają docierać się wzajemnie i rozpoczyna się gra o dominację, która nie zatrzymuje się jedynie w sferze zawodowej. Emocji przez to nie ma końca, w głowie czytelnika huczy ekscytacja gdy nie wie co wydarzy się na kolejnych stronach a bohaterowie zaskakują swoimi wyborami.

Takiej książki na pewno się nie spodziewałam. Liczyłam na dobrą historię, ale ta bez wątpienia pochłonęła mnie na całego. Silna, niezależna, odważna - dokładnie taka, jak główni bohaterowie - rozpaliła moje zmysły i zabrała w sam środek miłosnej rozgrywki, której zasady nieznane były mi do samego końca. Jednak chociaż miłość jest tutaj zdecydowanie wątkiem postawionym na pierwszym planie, nie zabrakło również tajemnic, sekretów i prawdziwego niebezpieczeństwa, gdy na jaw wychodzi prawda a źli ludzie upominają się o swoje. David niespodziewanie sprowadza na siebie oraz Oliwię prawdziwe niebezpieczeństwo, nie wiedząc zupełnie jak wybrnąć z sytuacji.

"Architektura uczuć" to powieść, która pochłonęła mnie na całego! Emocjonalny rollercoaster, którego szybko nie zapomnę. Niebanalna, odważna, z cudownymi bohaterami opowieść o ludziach, którym przyszło stawić czoła prawdziwemu niebezpieczeństwu. Doskonale bawiłam się podczas lektury a jedyne czego żałuję, że zdecydowanie zbyt szybko dobiegła końca. Oto historia o przeszłości, która powraca w najmniej oczekiwanym momencie oraz o miłości, która ma wielką siłę przebicia.

czwartek, 30 maja 2019

"Bestia" Peternelle van Arsdale

"Bestia" Peternelle van Arsdale, Tyt. oryg. The Beast is An Animal, Wyd. Poradnia K, Str. 315

"Stwierdziła, że są piękne. I piękne były one same, te sowiookie dziewczęta o długich ciemnych włosach, w które się zaplątały niezliczone liście i gałązki."

Czasami to co nieprawdziwe, nabiera realnych kształtów. Czasami mrok, zmienia się w coś strasznego i nie spocznie, dopóki nas nie dopadnie.

Jeśli lubicie wszelakie interpretacje baśni, szczególnie te mroczne, dedykowane dorosłym, koniecznie musicie zdecydować się na lekturę Peternelle van Arsdale. Autorka przekonała mnie do siebie wielką wyobraźnią oraz poczuciem świadomości każdego słowa, gdy malowała przed moimi oczami wyjątkowy obraz świata, w którym niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku a baśniowy klimat nabiera zupełnie nowego znaczenia.

Wszystko rozpoczyna się pewnego dnia, w małej wiosce, gdzie nikt nie spodziewał się dalszych wydarzeń. W tym miejscu bowiem przyszły na świat bliźniaczki. Biedne, nieświadome niczego dziewczynki tego samego roku zostają uznane za winne klęski, która spadła na wioskę i wygnane wraz z matką do pobliskiego lasu. Jednak dzieci nie zapominają wyrządzonych im krzywd. Powracają po latach jako kobiety zupełnie zmienione, nazywana pożeraczkami dusz i mordują całą miejscowość pozwalając ujść z życiem tylko Alys oraz dzieciom. Przygarniają je ludzie z pobliskiej miejscowości, nie spodziewając się, że to dopiero początek problemów.

Ile w tej powieści mroku, ciężkiego klimatu, strachu oraz niepewności! Decydując się na lekturę autorki zupełnie nie spodziewałam się tak dobrze napisanej, przejmującej historii. Z zapałem przewracałam kolejne strony, skupiałam się na dopracowanych detalach oraz tajemniczych, odczłowieczonych bliźniaczkach, które wyprana z wszelkich uczuć przyprawiały mnie o dreszcz przerażenia. Autorka fantastycznie ujęła ich głębię, pokazała drzemiące w nich tytułowe bestie i wprowadziła niemalże elementy balansujące na granicy horroru. Wszystko to owiane klimatem, leśnymi widokami oraz poglądami małych miasteczek zbudowało fantastyczną, baśniową opowieść, która pozostaje w głowie na długo po skończonej lekturze.

Dlaczego bliźniaczki oszczędziły jedną z bohaterek? Ponieważ Alys ma dar, jednak nie może się z tym zdradzić. Jeśli wyjdą na jaw jej umiejętności, ludzie okrzykną ją czarownicą. Ona także jako jedyna nie boi się bestii, które wyszły z lasu. Wręcz przeciwnie, czuje że to mroczne miejsce przyciąga ją mocniej niż mogła przypuszczać. Osadnicy chcą zbudować ogrodzenie, by ochronić mieszkańców przed złem, jednak to na nic. Alys doskonale wie, że pokonać niebezpieczeństwo można tylko w jeden sposób. Wyrusza więc z mroczną podróż a czytelnik z wielką przyjemnością towarzyszy jej w tej przygodzie, chociaż często przyłapywałam się podczas lektury na tym, że obawiam się kolejnego kroku. Nie byłam pewna czy tuż za kolejnym drzewem nie czai się potwór, który doszczętnie zszarpie moje napięte nerwy.

Wspaniała powieść! Zaskakująca, dojrzała i oryginalna. "Bestia" ma w sobie moc historii, która za każdym razem wnosi coś innego. Jednak przede wszystkim to wspaniała, roczna przygoda, w której niebezpieczeństwo czai się na pierwszym planie. Doskonale bawiłam się podczas lektury i nim zamknęłam ostatnią stronę zastanawiałam się kiedy powtórzyć przygodę z powieścią Peternelle van Arsdale. Dla tych, którzy odważnie patrzą na nowe i nie boją się ryzykować lektura dostarczy niezapomnianych wrażeń. Wiem z własnego doświadczenia. 

Przedpremierowo: "Kastor" Agnieszka Lingas-Łoniewska

"Kastor" Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wyd. Burda Książki, Str. 300
PREMIERA: 5 czerwca 2019r.

"Życie pozbawione miłości jest nic niewarte."

Niebezpieczni, aroganccy, bezwzględni. Oto mężczyźni, którzy nie cofną się przed niczym, gdy przyjdzie im walczyć o swoje. Czy można się im oprzeć?

Agnieszka Lingas-Łoniewska wielokrotnie udowodniła, że wie jak pisać powieści z pazurem i nie boi się podejmować tematów miłosnych. Pisze lekko, przejmująco i emocjonalnie o sercowych rozterkach swoich czytelników a ja zawsze nie mogę się nadziwić jak dużo prawdziwego życia jest w jej powieściach. Często utożsamiam się z bohaterami i trzymam za nich kciuki, więc z przyjemnością sięgam po kolejne powieści autorki. A te za każdym razem wypadają co raz lepiej - o ile to możliwe - w moich oczach! Dlatego nie dziwię się, że "Kastor" tak bardzo przypadł mi do gustu.

Konstanty "Kastor" Lombardzki odnosi same sukcesy. Jako ceniony zawodnik MMA potrafi wyzbyć się emocji oraz twardo stąpać po ziemi. Nie pozwoli, by dramat z przeszłości ujrzał światło dnia i zdemaskował go w oczach innych. Jednak pewnego dnia poznaję Anitę, zlęknioną, niepewną swego kobietę, która kryje się we własnym wnętrzu. Ona także skrywa tajemnicę od której nie może się uwolnić. Czy znajdą wspólne zrozumienie? Czy pozwolą uleczyć swoje rany?

To co najbardziej przypadło mi do gustu to ważny temat, jaki został podjęty. To nie tylko romans, nie tylko ujęcie miłości w nowym świetle, ale również pokazanie, że nie zawsze to co uważamy za piękne jest takim w rzeczywistości. Autorka w swojej historii zawarła przejmującą opowieść o kobiecie, która stanęła oko w oko z brutalnością mężczyzn i gdyby nie fundacja do której trafiła, pewnie nie podniosłaby się po tym psychicznym ciosie. Wspaniale została ujęta ta równowaga pomiędzy tragedią wewnętrzną i zewnętrzną, gdy wygoiły się rany odniesione na ciele a rozpoczęła batalia z psychiką, która nie mogła zrozumieć dlaczego to właśnie jej przydarzyło się coś takiego. Ciężko się o tym czyta, ponieważ wiele w tym emocji, nie zawsze łatwych, jednak to niezwykle ważny i podjęty z dbałością o szczegóły temat, który dotyczy wielu kobiet.

Jednak nie jest tak, że w tej powieści panuje wyłącznie smutek oraz mrok. To dopiero startowy tom serii, więc mogę jedynie domyślać się, że będzie równie dobrze o ile nie lepiej, ale zawsze właśnie takie historie będą opowiadane: trudne i ciężkie, przepełnione goryczą oraz żalem, chociaż nie zabraknie także chwil prawdziwego szczęścia oraz poczucia kiełkującej nadziei. Śmiałam się wraz z bohaterami i płakałam nad ich losem a wszelkie emocje, które przeżyłam podczas lektury na pewno zostaną ze mną na zawsze. Do była wspaniała przygoda, która na szczęście dopiero się rozpoczyna a która, już dziś, dostarczyła mi wielkiej lekcji życia.

FemiHelp, fundacja która wspomaga ofiary agresji ze strony mężczyzn. Zranione kobiety. Mężczyźni, którzy mają za sobą mroczną historię. Demony przeszłości. trudne tematy. Wspaniała historia. Oto Agnieszka Lingas-Łoniewska w najlepszym wydaniu! Myślę, że autorka przeszła samą siebie a jej pierwszy tom serii Bezlitosna siła ujmuje za serce, nawiązuje do prawdziwego życia oraz przekonuje jak wielką siłę ma prawdziwe uczucie. Jestem zachwycona lekturą i już wypatruję kolejnego tomu!

środa, 29 maja 2019

"Posiadacz" John Galsworthy

"Posiadacz" John Galsworthy, Tyt. oryg. The Forsyte Saga. The Man of Property, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 456

"James przeszedł przez ogień, przeszedł jednak również przez rzekę lat gaszącą ogień młodości i doświadczył najsmutniejszego ze wszystkich doświadczeń życia - niepamięci tego, co znaczy kochać."

Rodzina podobno jest najważniejsza. Nawet jeśli mnożą się problemy a tajemnic nie ma końca. Czy wówczas powinniśmy murem opowiedzieć się za swoim pochodzeniem? 

Dawno, dawno temu, powstała saga rodzinna od której nie sposób się oderwać... Tak w dużym skrócie mogę opisać powieść Johna Galsworthy'a, który napisał serię wszech czasów. Czytałam ją już dwukrotnie i zawsze nieodmiennie mnie zachwyca. Bogactwo osobowości, tajemnice i sekrety, niebanalne wydarzenia oraz zwykłe życie splatają się z ujmującym stylem autora, który przyłożył się do swojego dzieła w każdym szczególe. Jego dogłębna analiza ludzkiej osobowości zaskakuje czytelnika w każdym wieku a piękny obraz rodziny zapada w pamięci na długie lata.

Koniec XIX wieku, czyli rok 1889. Londyn rozpościera swoje skrzydła nad losami tytułowej rodziny Forsyte'ów, którzy dopiero rozpoczynają swoją opowieść. Każdy z członków rodziny otrzymał bowiem indywidualny charakter oraz możliwość by dążyć do zmian. Rozpoczęła to Irena, żona jednego z braci, która poprzez swoje decyzje dokonała swoistego przewrotu w rodzinie i pociągnęła za tym szereg kolejnych wydarzeń. Co takiego zrobiła? Na jaki krok się odważyła? O tym musicie przekonać się już sami.

Autor wykazał się wielkim talentem i klasą w każdej dziedzinie swojej powieści. Nie bez powodu nagrodzono serię Galsworthy'a oraz okrzykniętą ją wyjątkowym klasykiem. Zawsze bowiem znajduję w niej coś wyjątkowego, coś co mogę przełożyć na swoje aktualne życie i zinterpretować w indywidualny sposób. Ta historia dorasta wraz ze mną, codziennie uczy czegoś nowego i przede wszystkim sprawia, że sympatia do wszystkich bohaterów przychodzi naturalnie. Doskonale bawiłam się śledząc tą wielowątkową, wielowymiarową fabułę mając za towarzyszy tak wybornych członków rodziny.

Pośród grona barwnych bohaterów znalazło się także miejsce dla licznych emocji. Nie zawsze pozytywne dobrze oddały wiarygodność wydarzeń oraz troski dnia codziennego. Autor nawiązywał do znanych nam od lat problemów rodzinnych, nie zapomniał o rozterkach związanych z życiem oraz śmiercią, zdradzie, wybaczeniu, pożądani i miłości. Czyli wszystko to co w sagach rodzinnych kreuje dalsze wątki i sprawia, że nie cichną dramaty. Nowatorska, krytyczna, odważna historia nie przekona każdego przez ciężki styl, czasami nużące momenty, ale ten kto dostrzeże jej urok będzie zachwycony głębią podjętych tematów.

To jedna z tych książek do których uwielbiam wracać po latach. "Posiadacz" za każdym razem zaskakuje mnie podjętymi tematami oraz fascynuje stylem. Nie jest to na pewno lektura dla każdego jak to z klasyką bywa, ale ten kto czuje się na siłach by zmierzyć się z długimi opisami odnajdą w powieści wiele mądrości. Dla mnie to jedna z tych serii, które obowiązkowo należy mieć na swojej półce.

wtorek, 28 maja 2019

"Red Rising: Gwiazda zaranna" Pierce Brown

"Red Rising: Gwiazda zaranna" Pierce Brown, Tyt. oryg. Morning star, Wyd. Drageus Publishing House, Str. 512

"Człowiek nie jest samotną wyspą. Potrzebuje tych, którzy go kochają. Potrzebuje też tych, którzy go nienawidzą. Potrzebujemy innych, aby wiązali nas z życiem, dawali nam powód do życia, powód do uczuć."

Stracił wszystko, a jednak postanowił że się nie podda. Osamotniony, zapomniany, skazany na śmierć zatracił się we własnym smutku. Nie wiedział, że nauczył przyjaciół walczyć. I, że Synowie Aresa zrobią wszystko, by go odbić.

To książka, która nie jest łatwa pod każdym możliwym względem. Kreacja głównych bohaterów wymaga od nas sporego zaangażowania, by zrozumieć kto jest dobry a kto zły. Nie ma tutaj nic czarnego, nie ma nic białego. Wszystko jest ze sobą tak umyślnie połączone, że barwy bohaterów, scen i przyszłych zamierzeń łączą się w jedną całość, której rozumienie stanowi wyzwanie, ale i wielką przyjemność.

Także styl historii nie należy do łatwiejszych. Chociaż opisy nie są przekombinowane a zdania proste, to ciężki wydźwięk historii i mnóstwo elementów związanych ze światem przedstawionym sprawiają, że czytelnik działa na pełnych obrotach i nie może rozpraszać się czymś innym. Ta książka wymaga pełnego zaangażowania, ale odwdzięcza się historią, która trafia do gustu niemal każdego czytelnika bez względu na upodobania czytelnicze - jestem tego żywym przykładem, ponieważ nigdy nie byłam zwolenniczką akcji rozgrywanej w przestrzeni kosmicznej, a od powyższej lektury nie mogłam się oderwać.

Trzeci tom serii nie traci na wartości. Nadrabia formą i historią za drugą część, która wydawała się trochę słabsza. Jednak wszystko wróciło na swoje miejsce, by wciąż intrygować i zmuszać czytelnika do intensywnego myślenia. Także postać głównego bohatera, Darrowa - od którego przecież wszystko się zaczęło, uległa przemianie. Jako złoty miał wszystko, a teraz gdy stracił wszystko to o co tak walczył a jego prawdziwa tożsamość wyszła na jaw musiał w końcu zdecydować jaki kierunek w swoim życiu obrać. Z rosnącym zaciekawieniem śledziłam jego przemianę, kibicowałam w walce i liczyłam, że wszystko jakoś się ułoży, bo Darrow szybko odnalazł miejsce wśród grona moich ulubionych bohaterów: silny i zdecydowany walczył w imię własnych ideałów, może nie zawsze czysto, ale zawsze tak, by osiągnąć zamierzony cel. Teraz zamknięty w celi, pozbawiony rodziny i szans na ucieczkę nie chce zakończyć życia, nie po tym co przeszedł. Wciąż odczuwa niegasnącą wolę walki.

Uwielbiam powyższą serię za wszystko co tylko możliwe - za głęboką, bardzo dobrze przemyślaną i przedstawioną kreację bohaterów, za rebelię inną niż wszystkie znane nam do tej pory, za opisy walk, przeżyć, miejsc i emocji. Za prawdę i świadomość płynącą z każdego wydarzenia. Cudownie było śledzić przez wszystkie trzy tomy dynamiczną zmianę zachodzącą w głównym bohaterze i chociaż wielokrotnie bałam się o to, czy kolejne przeżycia w końcu go nie złamią - wiedziałam, że to tylko zagrywka ze strony Browna. W tej części bowiem wielokrotnie udowodnił mi, że jego postacie nie są już takie jak wcześniej, że nie wiadomo już kto jest sojusznikiem a kto zdrajcą i w końcu mogłam pozwolić sobie na cień nadziej, że nic nie dzieje się na pewno. Że istnieje szansa na to, że poglądy bohaterów ulegną zmianie, po tym jak prawda nareszcie wyszła na jaw.

Fani serii będą zachwyceni. Wiem to z własnego doświadczenia. Dawno nie zaangażowałam się tak mocno w serię, która przecież nie należy do mojego ulubionego gatunku. A jednak Pierce Brown przedostał się przez mury mojego oporu i sprawił, że wielokrotnie podczas lektury trzeciego tomu odczuwałam skrajne emocje: os smutku, rozdrażnienia po łzy wzruszenia. Taka jest bowiem "Gwiazda zaranna" - pełna ukrytych znaczeń, głęboka i wyjątkowa. Jak zatem zakończy się los bohaterów? Kto wygra wojnę? Nie zwlekajcie, ta historia sama się nie przeczyta!   

Za możliwość przeczytania dziękuję Księgarni Gandalf.com.pl

"Biała róża, czarny las" Eoin Dempsey

"Biała róża, czarny las" Eoin Dempsey, Tyt. oryg. White Rose, Black Forest, Wyd. Niezwykłe, Str. 273

Dla dwojga nieznajomych w mrokach II wojny światowej największym ryzykiem staje się zaufanie.

Strach, śmierć, niebezpieczeństwo. W mrokach historii czają się fakty o których trudno nam czytać. Jednak to część naszego życia, część opowieści, którą sami stworzyliśmy.

Eoin Dempsey napisał powieść w nurcie powieści historycznych, chociaż skupił się przede wszystkim na fabularnym toku opowieści. Nie nużył, nie nudził, nie zarzucał faktami a jedynie swobodnie wplatał to co wydarzyło się naprawdę do życia swoich bohaterów. Autor zdecydował się na lekkość połączoną z mnóstwem emocji co zaowocowało opowieścią ważną, ponadczasową i po prostu chwytającą za serce.

Temat wojny nigdy nie będzie łatwy. Niezależnie od tego jak pięknie będziemy pisać o dramacie, który się wówczas rozegrał, zawsze będzie on otoczony morzem śmierci. Jednak w przypadku tej powieści tragizm sytuacji wydawał się niezwykle istotny, świadomy, jakby bez niego życie nie było już takie samo. Autor decydując się na opowieść bardzo mocno bazującą na życiu w czasach II wojny światowej nie zapomniał wspomnieć jak lęk o swoje życie wpłynął na każdego człowieka inaczej, jak motywował do działania lub odbierał rozum. Ukazał poglądy polityczne, walkę o władzę, reżim, Hitlera - wszystko w równowadze i pewną ręką, dzięki czemu intrygował swoją powieścią od początku do końca.

Wszystko rozpoczyna się w grudniu 1943 roku i rodziny Gerberów. Byli radośni, kochali życie, nie obawiali się niczego. Do czasu, gdy Hitler upomniał się o swoje prawda. Wówczas ucichł śmiech w rodzinie Franki a ona sama zmierzyła się z wielką tragedią tracąc ojca i brata. Była przekonana, że to już koniec, że nie ma dla kogo żyć. Aż spotkała mężczyznę, który ledwo uszedł z życiem. Zaopiekowała się nim mimo wewnętrznego konfliktu, nie mogąc zapomnieć, że ratuj lotnika w mundurze Luftwaffe. Jednak on skrywał pewną tajemnicę i wydawało się, że wcale nie jest tym za kogo się podaje.

Sekrety, tajemnice, poszukiwanie prawdy w świecie, w którym każda sekunda życia jest na wagę złota. Zaskoczenia, dramaty, ludzkie tragedie oraz próba normalnego życia w miejscu, gdzie nie ma na to miejsca wielokrotnie wyciskała z moich oczu łzy. Nie mogłam się nadziwić z jaką precyzją autor podszedł do tematu i jak umiejętnie rozdzielił motyw wojny z motywem ludzkich pragnień, jednocześnie łącząc to w jedną całość, w kluczowym momencie fabuły. Powolnie snuł swoją opowieść, jednak ani przez chwilę nie nużył - chodziło o to, by delektować się tym o czym czytałam, by poznawać losy Franki i jej nowego towarzysza, by zrozumieć ich życie, przeszłość oraz budzące się oczekiwania. Polubiłam ich ogromnie a szczególnie kreację tej wspaniałej, silnej, dojrzałej kobiety, którą dziś wielu z nas mogłoby postawić jako wzór do naśladowania.

To nie jest romans w cieniu wojny. Nie opis działań Hitlera. To historia o życiu, ku przestrodze i zrozumieniu. Czytając "Białą różę, czarny las" nie mogłam wyjść z podziwu nad ludźmi, których poznałam - walecznymi, dzielnymi, zrywającymi z oczekiwaniami społeczeństwa. Gdy łzy wzruszenia spływały po mojej twarzy wciąż zachwycałam się nad historią, którą powinien przeczytać każdy z nas. Zachwycająca, poruszająca, głęboka i bardzo wartościowa.

poniedziałek, 27 maja 2019

Seria Nie zmienił się tylko blond powraca!

 
"Nie zmienił się tylko blond" Agata Przybyłek, Wyd. Czwarta Strona, Str. 343
"Nieszczęścia chodzą stadami" Agata Przybyłek, Wyd. Czwarta Strona, Str. 372
"Grzechu warta" Agata Przybyłek, Wyd. Czwarta Strona, Str. 374

"Pewien mędrzec powiedział kiedyś, że w każdym człowieku tkwi materiał na jedną powieść. Wystarczy tylko go odnaleźć."

Odnowiona szata graficzna kryje w sobie to samo wyjątkowe wnętrze. Pierwsza, debiutancka seria Agaty Przybyłek po raz kolejny trafiła do księgarń, by zdobyć uznanie licznych czytelników poprzez perypetie wspaniałych bohaterów i przezabawne wydarzenia.

Moją opinię na temat wszystkich trzech tomów mogliście poznać wcześniej, zawsze w dniu premiery poszczególnej części. Zawsze byłam zachwycona i zauroczona twórczością autorki, więc dziś zdecydowałam się odświeżyć to co tak lubię i sięgnąć po wznowienie serii. To sentymentalna podróż w głąb twórczości autorki, ponieważ chociaż uwielbiam każdą książkę z osobna, jaka wyszła spod pióra Agaty Przybyłek to Nie zmienił się tylko blond zawsze będzie dla mnie historią najważniejszą. 

Chociaż z przymrużeniem oka można zdecydować się na lekturę poszczególnych tomów bez zachowania chronologii zdecydowanie to odradzam. Należy poznać bohaterów od samego początku i zakochać się w nich od pierwszej strony dzięki niebanalnej kreacji. Plusem tej historii są bohaterowie - mądrze wykreowane postacie, żywcem wyciągnięte z otaczającej nas rzeczywistości. Tylko przy tym mniej mrukliwi, a bardziej zabawni, żywi, rezolutni. Każdy poznany bohater, czy to pierwszo-, drugo-, ósmoplanowy z miejsca zjednuje sobie sympatię czytelnika i nawiązuje z nim naturalną nić porozumienia, która prowadzi go przez całą historię ku poznawaniu kolejnych przygód tej pokręconej rodziny. Wydane w tej serii trzy książki skupiają się za każdym razem na innej bohaterce, przez co cały czas śledzimy losy tych samych postaci, ale jednak zbliżamy się do kogoś nowego. W pierwszym tomie poznaliśmy bliżej Iwonkę, w drugim jej matkę Halinkę, a w trzecim przyszedł czas na Agatę - córkę Iwony i wnuczkę Halinki. Na szczęście niedaleko pada jabłko od jabłonki i wszystkie trzy kobiety mają takie same charaktery - indywidualistki skore do prawdomówności.

Agata Przybyłek bez wątpienia zajęła wysoką pozycję wśród moich ulubionych, polskich autorek. Mało która książka potrafi rozbawić mnie w szczery i zupełnie niezobowiązujący sposób tak, że mogłabym ją czytać i czytać bez końca - na poprawę humoru i dla przypomnienia sobie, że dobre książki są na wyciągnięcie ręki. Nie często zdarza się, że książki potrafią bawić w zupełnie niewymuszony sposób, więc z miejsca zakochałam się w tej serii i będąc już po kilkukrotnej lekturze wszystkich tomów mogę śmiało napisać - nie żałuję ani jednej poświęconej jej minuty.

Lekkie pióro, smaczne poczucie humoru, dystans do siebie oraz swoich bohaterów i nieograniczona wyobraźnia pozwoliły autorce napisać serię najlepszą z najlepszych. Wielokrotnie przekonałam się, że w Agacie Przybyłek drzemie wielki talent, niezależnie od tego czy akurat bawi nas swoją powieścią czy smuci trudnym tematem. Uwielbiam ją za poświęcanie czasu indywidualnym charakterom oraz budowanie wydarzeń z życia wziętych, które bez problemu można przełożyć na zwykłe życie. Kto z nas nie odnajduje w rzeczywistości odbicia Iwonki czy Halinki, które utożsamiają wszystko co w człowieku najlepsze?

Cała seria Nie zmienił się tylko blond to lekka i zabawna historia o przełomowych kobietach, które stanowią żywy dowód na to, że w we własnym życiu nie da się nudzić. Zabawne sytuacje, żywe dialogi i mnóstwo potknięć to gwarantowana zabawa. Nie można przejść obojętnie obok tej serii ani tym bardziej obok wspaniałych bohaterów. Przyjaciele, rodzina, miłość - to wartości, do których nawiązuje autorka w sposób subtelny i zabawny, ale absolutnie niepodważalny. Pokazuje, że niezależnie od sytuacji możemy liczyć na swoich bliskich a przy tym odrobinę się uśmiechnąć - przecież właśnie o to chodzi w dobrych historiach, prawda? Zawsze i każdemu - polecam!

Przedpremierowo: "W skali od 1 do 10" Ceylan Scott

"W skali od 1 do 10" Ceylan Scott, Tyt. oryg. On a Scale of One to Ten, Wyd. Ya!, Str. 304
PREMIERA: 19 czerwca 2019r.

Niezwykle prawdziwa, poruszająca historia o mrocznych stronach osobowości, przyjaźni i wybaczeniu samemu sobie.

Okazuje się, że każdy człowiek kryje w sobie mrok. Nie każdy potrafi z nim walczyć. Jak zatem ustrzec się przed tragedią?

Niełatwa, poruszająca istotne kwestie, wciągająca powieść Ceylan Scott to historia bazująca na ramach powieści młodzieżowej, chociaż wychodząca znacznie poza granice. Opowiada o bólu i prywatnej tragedii, o ludzkich dramatach i osobowości podzielonej na stronę dobra i zła. Wciągająca, niebanalna, bardzo ważna historia przy której spędziłam kilka wartościowych godzin. "W skali od 1 do 10" to zdecydowanie współczesna tematyka problemów z którymi mierzy się społeczeństwa a na które wciąż nie zawsze mamy konkretne rady.

Tamar, główna bohaterka powieści, trafiła do szpitala psychiatrycznego. Nie bez powodu, oczywiście. Próbowała bowiem targnąć się na swoje życie. Jej destrukcyjna natura doprowadziła dziewczynę do aktualnej sytuacji i zmusiła innych, by w końcu się nią zainteresowali. Lekarze postanowili jej pomóc a w nowym miejscu dziewczyna odkryła towarzystwo jakiego nie spodziewała się tu poznać. Okazało się bowiem, że pośród mieszkańców szpitala są ludzie podobni do niej - zatraceni we własnym świecie, odrzuceni, pozbawieni poczucia własnej wartości. To oni opowiedzą jej swoją historię, by Tamar mogła zrozumieć kim tak naprawdę jest.

To główny atut tej powieści - masa przeróżnych osobowości z główną bohaterką na czele. Autorka postanowiła przybliżyć nam wiele niebanalnych portretów psychologicznych osób z licznymi problemami nie bawiąc się w żadne ugładzanie wydarzeń. Dobitnie i świadomie opisywała losy młodej bohaterki, która próbowała popełnić samobójstwo poprzedzone latami samookaleczenia oraz uzależnienia alkoholowego. Otwarcie nakreśliła sylwetkę Jaspera, chłopca chorego na anoreksję czy Elle, nastolatki z chorobą afektywną dwubiegunową. A każdy z tych bohaterów miał swoją ważną kwestię do przekazania, refleksję na temat swojego życia, która być może znajdzie swoje uznanie wśród czytelników z podobnymi problemami. 

Lekko napisana, bogata w doświadczenia i interesująca historia młodej bohaterki to nie tylko liczny spis chorób możliwych do spotkania na salach szpitalnego psychiatryka czy różne pobudki stojące za nimi, ale i podejście lekarzy do przypadku. Nie zawsze indywidualnie, raczej zbiorowo, proszą Tamar o odpowiedź na pytanie. Codziennie to samo, zawsze beznamiętne określenie samopoczucia w skali od 1 do 10. Zainteresowani pobudkami dziewczyny i motywami z czasem dążą do uzyskania prawdy na kolejne pytanie - co stało się z Iris, jej przyjaciółką? Zatem z tajemnicą w tle przedzieramy się przez powieść ważną i aktualną, w której spotka nas wiele zaskoczeń.

"W skali od 1 do 10" to książka, która ma głos w dojrzewaniu młodego pokolenia. Nawiązuje do współczesnych problemów niedowartościowania, zatracenia poczucia własnej wartości, niezrozumienia ze strony swoich rówieśników. Od początku poczułam więź z główną bohaterką i z dużym zainteresowaniem śledziłam jej przygodę. Scott napisała powieść, której warto poświecić wolną chwilę i postawić sobie pytanie czym nasze życie różni się od losów Tamar.

niedziela, 26 maja 2019

"Wybrany. Contender. Zawodnik" Taran Matharu

"Wybrany. Contender. Zawodnik" Taran Matharu, Tyt. oryg. Contender. The Chosen, Wyd. Jaguar, Str. 400

"Nawet najbardziej zapiekły wróg wojownika może się stać jego najlepszym nauczycielem."

Niebezpieczeństwo, wyścig z czasem, nieprzychylne społeczeństwo. Rozpoczyna się rozgrywka w której wygraną jest własne życie.

Taran Matharu napisał serię młodzieżową zamkniętą w gatunku fantasy, którą niestety przegapiłam. Jednak autor idąc za ciosem zdecydował się na powstanie drugiej i tej już zdecydowanie poświęciłam swój czas. Bliżej przyjrzałam się jego twórczości żałując, że wcześniej nie dałam szansy tak lekkiej formie i przyjemnym opisom. Przyznaję bowiem, że startowym tom serii Wybrany to lektura w sam raz na leniwe popołudnie, która zabrała mnie do przeszłego świata i pozwoliła okryć z bohaterami wiele zagadek.

Cade Carter to główny bohater, który sam jeszcze nie wie jaka przygoda go czeka. Na pokładzie samolotu, zatopiony we własnych myślach próbował zadecydować o swojej przyszłości. Nie spodziewał się, że zostanie przeniesiony do obcego świata w którym wszystko będzie jakby znane z historii a jednak całkowicie nowe. Wiele drobiazgów w nowej rzeczywistości mówiło o tym jak potoczyły się losy Ziemi, pojawili się bohaterowie z przeszłości, prehistoryczne zwierzęta oraz wskazówki dotyczące dawnych cywilizacji. Jak to możliwe? Carter nie zdąży zrozumieć sytuacji w której się znalazł, gdy przyjdzie mu zmierzyć się w potyczce o własne życie.

To lekka i bardzo wciągająca historia, która przekonuje do siebie pomysłem. Autor zdecydował się odtworzyć przeszłość, którą znamy z kart historii i podsuwając nam po kolei smaczki z prawdziwego życia buduje obraz nowego świata, rozległego i bogatego w szczegóły, który zafascynował mnie równie mocno co głównego bohatera. W tym miejscu wszystko wydawało się być na swoim miejscu, jednak nie był on zbyt bezpieczny dla Cartera. Już pierwsze chwile pobytu naznaczone były prawdziwym niebezpieczeństwem, gdy został wciągnięty do walki nastolatków o niepewnym pochodzeniu. To oni, będąc uczestnikami w bezwzględnej grze, zapoczątkują szereg wydarzeń, które wciągną młodego bohatera do gry kontrolowanej przez nietypowe istoty.

Szybkie tempo, płynna akcja, ciekawe opisy oraz niebanalna kreacja bohatera w połączeniu z intrygującymi postaciami drugoplanowymi to przepis na historię, której warto poświęcić uwagę. Matharu dopracował nie tylko sylwetki swoich bohaterów czy świat przedstawiony, ale i interakcje między postaciami, szczegóły związane z przeskokiem w czasie, reguły niebezpiecznej gry czy choćby napięcie związane z niewiedzą w stosunku do kolejnych wydarzeń. Z przyjemnością towarzyszyłam Cade'owi w jego nowym wyzwaniu i bawiłam się doskonale poznając jego nowe wcielenie.

Taran Matharu rozpoczął serię, której warto dać szansę nie tylko jeśli lubicie fantastykę. Odnalazłam w niej elementy historii młodzieżowej, w której poważne tematy także zagościły. Dużo zaskoczeń, niebezpieczeństw, odkryć i wspaniałych bohaterów to przepis na lekturę, która umiliła mi czas oraz pozytywnie zaskoczyła. Nie pozostaje mi nic innego jak z niecierpliwością wyczekiwać kontynuacji, która - mam nadzieję! - wciągnie mnie równie mocno.

"Trzy kroki od siebie" Rachael Lippincott, Mikki Daughtry

"Trzy kroki od siebie" Rachael Lippincott, Mikki Daughtry, Tyt. oryg. Five Feet Apart, Wyd. Media Rodzina, Str. 336

"Przepaść między nami nigdy nie zniknie ani nawet się nie zmniejszy. Zawsze będą nas dzielić trzy kroki."

Obydwoje wiedzieli, że muszą trzymać się z daleka od siebie. Tak podpowiadał im rozum. Jednak serce miało inne zdanie.

Książki o miłości, która być może nigdy nie spotka się ze szczęśliwym zakończeniem zawsze są bolesne. Przecież mimo prawdy, której oczekujemy, zawsze dążymy do szczęśliwego zakończenia. Jednak nie zawsze jest ono możliwe. Autorzy w "Trzy kroki od siebie" zdecydowali się na podjęcie ważnego tematu, który poruszany był już wielokrotnie. Jednak sądzę, że jeszcze nigdy w sposób tak intensywny i emocjonalny, gdzie do głosu dopuszczono przede wszystkim dwa załamane serca, na moment zapominając o rozumie. To jednak nie znaczy, że historia jest trywialna czy lekkomyślna. Wręcz przeciwnie - piekielnie dojrzała i świadoma.

Stella nie może nikogo dotknąć. Nikt nie może dotknąć Stelli. Jedyną szansą na przetrwanie są nowe płuca dla niej a by to osiągnąć nie może się niczym zarazić. Ciągłe przyjmowanie leków, pobyty w szpitalu i oczekiwanie na przeszczep wydają się nie mieć końca. To wydaje się naprawdę męczące. Jednak wszystko potęguje się z dniem poznania Willa. Chłopaka, który także nie może znieść już całego tego medycznego żargonu. Wie, że gdy skończy pełnoletność zerwie z tym wszystkim i wyruszy w świat. On zmienia świat Stelli. Ona zmienia świat Willa. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że nie mogą się dotknąć.

W tej powieści choroba odgrywa drugoplanową rolę. Owszem, od niej wszystko się zaczęło, to ona trzymała na dystans głównych bohaterów. Jednak gdyby nie pojawiły się problemy, oni nigdy by się nie spotkali. Ale relacja jaka nawiązała się pomiędzy Stellą i Willem nie była już zależna od choroby. To serce dyktowało warunki, wzajemne porozumienie, sympatia, bliskość zrodziły przyjaźń a następnie piękną miłość. Marzyli zatem o tym, by móc fizycznie zbliżyć się do siebie, dotknąć dłoni, pocałować. Rozdzierający ból nie pozwalający im na tak drobne gesty wywoływał u mnie łzy wzruszenia, ponieważ od pierwszej strony cierpiałam wraz z bohaterami. Ich losy stały się mi bliższe niż sądziłam a związanie się z ich przygodą przyszło mi naturalnie.

Emocje pisały losy Stelli i Willa. Dzięki temu powieść nabrała wiarygodności. Ludzkie losy, konkretne działania czy znane nam motywy pozwoliły uwierzyć we wszystko o czym czytamy, chociaż akcja opiera się wyłącznie na terminie dwóch tygodni. Wydawać by się mogło, że niemożliwym jest, by to wszystko wydarzyło się w tak krótkim czasie, jednak życie lubi pisać własne scenariusze. Dlatego nie podważałam ani słów, ani decyzji tylko chłonęłam cała sobą tą przejmującą opowieść o bólu, oczekiwaniu i ulotnych marzeniach.

Trudne tematy, ważne decyzje. Mukowiscydoza. Miłość. To tylko wstęp do "Trzy kroki od siebie" - powieści przejmującej, chwytającej za serce, wzruszającej i bawiącej do łez. Śmiałam się i płakałam wraz ze Stellą i Willem, a chwile jakie spędziłam w ich towarzystwie zawsze już będę wspominać jako największą z przygód. To piękna, wartościowa, wspaniała powieść zasługująca na wszystkie pochwały. Wciąż uśmiecham się do siebie na myśl o tym co przeczytałam, bo chociaż w tej słodko-gorzkiej historii zdecydowanie postawiono na nutę goryczy nie zabrakło nadziei, która wciąż pozostawia otwartą drogę. 


"Szał" Anna Lewicka

"Szał" Anna Lewicka, Wyd. Jaguar, Str. 372

"A ty pamiętaj, pierwsza miłość boli najbardziej. Ale będzie lepiej. A każda kolejna jest tylko po to, żeby zapomnieć o poprzedniej."

Przyjaźń jeszcze nigdy nie była tak intensywna. Tylko czy wzajemne porozumienie na pewno doprowadzi do czegoś dobrego?

Pierwszy tom serii Anny Lewickiej, czyli Trylogia mocy i szału przypadł mi do gustu lekkością i pomysłowością. Chętnie więc zdecydowałam się na kontynuację, by poznać dalsze losy bohaterów oraz dowiedzieć się jeszcze więcej o ich nietypowym życiu. Wcześniej autorka przekonała mnie niebanalnym połączeniem akcji z nutą fantastyki, jednak tym razem zdecydowała się na splot wydarzeń związanych z elementami kryminału. I chociaż bawiłam się równie dobrze co poprzednio, odniosłam wrażenie, że akcja trochę odpuściła i nie było już tak wciągająco jak wcześniej.

Alicja i Wiktor zdecydowali się połączyć swoje losy. Myśleli, że tak będzie łatwiej. Jednak rytuał w którym brali udział okazał się czymś więcej i niósł ze sobą poważne konsekwencje. Nie wiedzieli wówczas jak poważne. Równocześnie połączyły się losy Igi, Alicji oraz Wiktora chociaż relacja ta na pewno nie będzie należała do najłatwiejszych. Na zmianę zbliżają się do siebie, by za moment oddalić i nikt do końca nie wie na czym stoi. Czy tak trudno przyznać się do tego, że wzajemnie potrzebują pomocy i wsparcia?

Trudno mi jednoznacznie ocenić tą serię. Z jednej strony dobrze bawiłam się podczas lektury, byłam ciekawa w którą stronę potoczą się losy bohaterów. Z drugiej nie odczuwam tego wszystkiego tak jak w pierwszym tomie. Jakbym tylko czytała zamiast przeżywać historię na własnej skórze. Autorka wcześniej włożyła do swojej powieści dużo tajemnic, sekretów, niedomówień, które wyjaśniał się wraz z biegiem fabuły i nie ukrywam, że czekałam właśnie na kilka prawd wcześniej obiecany a sądzę, że przyjdzie mi na nie ostatecznie poczekać do trzeciego tomu. Trochę żałuję, chociaż jednocześnie nie skreślam kontynuacji. Wciąż była ciekawa i lekka a historia bohaterów wciągająca.

Wszystko jakby skupiało się na Alexie, tajemniczym przyjacielu Wiktora. To on ściągnął na siebie moja uwagę przez niemal całą fabułę, ale i inni bohaterowie mieli swoje zdanie. Relacja pomiędzy Alicją i Wiktorem wydawała się rosnąć w siłę a ich przyjaciele mieli wystarczająco dużo za uszami, by intrygować. To wszystko owiane nutą niepewności, niedomówień oraz poczucia niebezpieczeństwa i - oczywiście - magii, która i tym razem zaskoczyła mnie swoją formą. Coś się święci w życiu bohaterów, coś złego się wydarzy, ale tego już nie zdradzę. O tym musicie przekonać się sami.

"Szał" to książka, która mimo niedociągnięć zapewniła mi miłe chwile. Nie jednoznaczne określenie gatunku pozwoliło mi manewrować między licznymi wątkami a odkrywanie tajemnic zapewniło dobrą zabawę. Dla fanów powieści młodzieżowych oraz tych książek przy których można się zrelaksować kontynuacja serii Anny Lewickiej na pewno nie wypadnie źle.

sobota, 25 maja 2019

"Miłość po sąsiedzku" Belle Aurora

"Miłość po sąsiedzku" Belle Aurora, Tyt. oryg. Love Thy Neighbour, Wyd. Niezwykłe, Str. 345

"Ale przecież to standard. Każda dziewczyna chce złego chłopca, który tylko dla niej będzie dobry. Wszystkie chcemy ujarzmić dziką bestię."

Przyjaźń przyjaźnią, ale i miłość potrafi odnaleźć drogę między bliskimi sobie osobami. Jednak czy każdemu pisane jest szczęście?

Seria Friend-Zoned oczarowała mnie pierwszym tomem pod tym samym tytułem. Idealnie wpasował się w mój gust, oczarował bohaterami oraz słodką fabułą przy której na moment się zatraciłam. Nic dziwnego zatem, że zdecydowałam się na kontynuację, która w moim odczuciu - o ile to tylko możliwe - wypadła jeszcze lepiej. Belle Aurora ma wielki talent do pisania lekko i przyjemnie, nie zatracając przy tym wiarygodności w kreacji postaci czy fabuły. Ogromnie polubiłam styl tej autorki i mam nadzieję, że szybko nie skończy swojej pisarskiej kariery.

Każdy tom to osobna historia. Wcześniej przelotnie miałam okazję poznać Natalie i Ashera, ale dopiero w dedykowanym im tomie rozwinęli skrzydła. A jest o czym czytać, ponieważ ta para od początku czuła do siebie coś więcej, chemia widoczna była od pierwszych stron oraz nie dało się nie zauważyć, że pasują do siebie idealnie. Dlatego kibicowałam im ile sił, śmiejąc się i płacząc wraz z nimi a chwile te uważam za najlepsze w mojej czytelniczej karierze. To zdecydowanie najlepsza książkowa para jaką miałam okazję poznać! Autorka przyłożyła się do kreacji bohaterów przede wszystkim pod względem szczerości oraz bycia po prostu sobą co najbardziej przypadło mi do gustu. Nie dostrzegłam ani grama przekłamania w ich zachowaniu a jedynie odbicie człowieka takiego jak my wszyscy.

Przeżyli razem jedną wspólną noc. A później przestali na moment przebywać w swoim towarzystwie. To było zdecydowanie zbyt trudne. Postanowili, że każde pójdzie w swoją stronę do czasu, gdy los ponownie rzuca ich w swoje objęcia. Stają się sobie bliscy i nawiązują przyjacielską nić porozumienia. Tylko czy to na pewno wystarczy? Ich relacja rozpoczyna się na nowo, uczą się siebie nawzajem, dostrzegają wad i zalety a wszystko to sprawia, że w swoich oczach wydają się lepsi niż do tej pory. Tylko, że nie zawsze można mieć to czego się chce. Prawda?

Belle Aurora wie jak pisać, by zainteresować czytelnika świadomą fabułą. Potrafi idealnie zrównoważyć problemy zwykłych ludzi z chwilami radości i prawdziwym poczuciem humoru. Dzięki temu w jej najnowszej powieści pojawiło się mnóstwo emocji, poważnych tematów i chwil pozbawionych trosk. Śmiałam się szczerze wielokrotnie podczas lektury, ale nie uciekłam również od łez wzruszenia dzięki czemu uważam tą powieść za w pełni kompletną. Odkryłam co wydarzyło się w życiu głównego bohatera, skąd pojawił się mrok skrywany głęboko w sobie oraz dlaczego główna bohaterka bała się ryzykować. To wszystko sprawiło, że Nat i Asher stali mi się ogromnie bliscy a ich opowieść piękna w każdym szczególe.

"Miłość po sąsiedzku" to piękna powieść obyczajowa z wyraźnie zarysowanym wątkiem romantycznym. Zabawna, urocza, życiowa. Pokochałam Ashera i zauroczona Nat nie mogłam wyjść z podziwu nad kreatywnością Belle Aurora. Ta autorka ma wielki talent! Ta powieść jest niesamowita, wciągająca i bardzo życiowa. Znalazłam w niej wszystko to co poszukuję w najlepszych powieściach o bohaterach takich jak my. 

piątek, 24 maja 2019

"Oszukana" Magda Stachula

"Oszukana" Magda Stachula, Wyd. Edipresse, Str. 368

Jestem Lena, mam dwadzieścia trzy lata, interesuję się fotografią, mieszkam w uroczej willi nad jeziorem.

Tajemnice, sekrety, niedomówienia. Wydaje się, że wszelkie tragedie nie mają końca. Czy zwykła dziewczyna może udźwignąć na swoich barkach prawdziwe niebezpieczeństwo?

Nie miałam okazji poznać wcześniejszych powieści autorki, ale wiele słyszałam i czytałam na temat książek Magdy Stachuli. Zawsze trafiały do mnie pozytywne komentarze. Dlatego zdecydowałam się na jej najnowszą lekturę i jako fanka gatunku, w którym pisze autorka muszę przyznać, że to był wybór więcej niż trafiony. Dobra atmosfera, tajemnica, klimat zła wiszący w powietrzu - wszystko to połączyło się w niebanalną opowieść intrygującą od samego początku.

Młoda bohaterka i jej życie szybko przyciągnęły moją uwagę. Zafascynowała mnie jej historia przede wszystkim przez wiele połączeń między mną i Leną. Dwudziestotrzyletnia dziewczyna zdecydowała się zamieszkać wraz z mężem i psem w wielkim domu otoczonym lasem a ja troszkę zazdrościłam jej tej ucieczki od codzienności. Autorka nie poskąpiła opisu miejsca w którym odnalazła się bohaterka a ja z wielkim zainteresowaniem chwytałam wszystkie szczegóły. Widziałam ten spokój, dystans, to poczucie bezpieczeństwa, które Lena w końcu odnalazłam i cieszyłam się wraz z nią. Do czasu, gdy zaczęły wychodzić na jaw wszystkie informacje związane z decyzją, by uciec daleko od świata.

Na początku była tylko chwila dla powieści obyczajowej. Wprowadzenie do życia bohaterów, opowieść o tym co robią w swojej prywatnej codzienności. Jednak nieustannie odczuwałam na karku lęk Leny, poczucie że już niebawem nadciągnie tragedia związana z mocnym klimatem tajemnicy w powietrzu. Młoda dziewczyna ukrywa się nie bez powodu, nie chce zdradzać swojego głęboko skrywanego sekretu, więc raczy czytelnika jedynie potężną dawką wszechobecnego lęku. Zatem wraz z nią bałam się nieznanego i nie wiedziałam co sądzić o całej tej sytuacji jednocześnie będąc zachwyconą tym co czytam - krok po kroku łączyłam fakty rzucane przez autorkę i nie mogłam się nadziwić jak misterną intrygę utkała.

Różne czasy, różne perspektywy a wszystko to ma kluczowe dla historii znaczenie. Najdrobniejsze detale odegrały w tej historii swoją rolę, jednak największe pochwały należą się kreacji głównych bohaterów. Lena była niezwykła, niby taka jak my, ludzka i niepozbawiona wad a jednak ukrywająca w sobie mrok, który nie należy się każdemu. Podobnie było z Nikodemem, który zaoferował jej miejsce w swoim życiu. Byli sobie bliscy i obcy jednocześnie, zależnie od czasu na którym skupialiśmy uwagę, ponieważ autorka nie bawiła się w typową chronologię skacząc od wydarzenia do wydarzenia co miało kluczowe znaczenie dla idealnej dynamiki akcji oraz zaskakującego finału.

Muszę przyznać, że moje pierwsze spotkanie z twórczością Magdy Stachuli to odkrycie tego roku. Polska autorka stanęła na wysokości zadania a jej najnowsza powieść śmiało może konkurować z zagranicznymi lekturami. "Oszukana" to zagadki, tajemnice oraz samotność, ucieczka i próba odbudowania poczucia własnej wartości. Co takiego wydarzyło się w życiu Leny? Tego Wam nie zdradzę, ale jeśli tylko zdecydujecie się na lekturę - nie będziecie żałować.

"Pokusa Erin" Elizabeth O'Roark

"Pokusa Erin" Elizabeth O'Roark, Tyt. oryg. Drowning Erin, Wyd. Kobiece, Str. 448

"To nie jest życie. To przyglądanie się życiu z daleka, jakby było programem telewizyjnym. A dla mnie to brzmi jak wyrok śmierci."

Cienka granica między miłością a nienawiścią po raz kolejny się zatarła. Czy można obdarzyć uczuciem kogoś, kto jest dla nas ucieleśnieniem zła? 

Twórczość Elizabeth O'Roark poznałam przy lekturze "Przebudzenie Olivii", która okazała się jedną z ciekawszych powieści romantycznych jakie czytałam. Autorka przekonała mnie do siebie wspaniałą kreacją bohaterów oraz emocjami, które towarzyszyły mi na każdym kroku. Idąc za ciosem oraz sprawdzając czy kolejna powieść autorki okaże się równie wciągająca zdecydowałam się na lekturę utrzymaną w podobnym stylu. Jednak tym razem "Pokusa Erin" okazała się historią trochę inaczej napisaną, stawiającą bardziej na przeżycia a dopiero później na emocje, jednak zaciekawiła mnie równie mocno co poprzedniczka.

Miłość zrodziła się z nienawiści. Czy to nie schemat, który znamy od lat? W rękach autorki nabiera on jednak rumieńców, plastycznie poddaje się jej woli i tym sposobem na oczach czytelnika powstaje opowieść o uczuciu, które nie powinno powstać zabierając mnie w sam środek wydarzeń, których się nie spodziewałam. Na drodze Erin staje tyle różnych przeszkód z których dziewczyna zdaje sobie sprawę, że czasami już wątpiłam w jej szczęśliwą przyszłość. Chociaż nie zawsze popierałam jej wybory widziałam jak sprawnie manewruje między decyzjami, rozumie ich konsekwencje, działa według rozumu dopuszczając do głosu także serce a mimo wszystko wciąż na każdym kroku coś próbowało jej pokrzyżować plany. Przyznaję, że nie pozostawałam obojętna na jej prywatną tragedię i po cichu trzymałam kciuki, by wszystko w końcu się ułożyło.

Ona radosna, pełna optymizmu, dobrze nastawiona do życia niesamowicie go drażniła. On kobieciarz, zwolennik znajomości na jedną noc, bezwzględny flirciarz działa jej na nerwy. A jednak po latach ponownie się spotykają, gdy Brendan powraca w rodzinne strony. Zatrzymuje się w domku dla gości za zgodą Roba, swojego przyjaciela i narzeczonego dziewczyny. Tylko, że Rob niedługo po tym wyjeżdża w podróż służbową pozostawiając tą dwójkę samym sobie. I tak Erin oraz Brendan zaczynają poznawać się na nowo. Ona dostrzega, że nieświadomie porzuciła wszystkie pasje i tylko przy mężczyźnie, który potrafi zajść za skórę czuje się na prawdę szczęśliwa i spełniona. Tylko, że on kryje w sobie mroczną tajemnicę. Czy odkrycie jej pozwoli zrozumieć co kryje się pod pozorami kobieciarza i otworzy serce na miłość?

Bardzo polubiłam głównych bohaterów i zbliżyłam się do nich szybciej niż sądziłam. Wcześniej, w pierwszej książce autorki, przewijali się gdzieś na drugim planie, ale nigdy nie połączyłabym ich razem. A jednak okazało się, że ta mieszanka wybuchowa ma ze sobą więcej wspólnego niż mogłam przypuszczać i w swoim towarzystwie otwierają się na świat. Wspaniale było więc śledzić ich dramaty, dynamiczną zmianę pod wpływem wydarzeń oraz powolne wyjście z mgły Erin, która w końcu zaczęła dostrzegać, że Rob przytłacza ją swoim egoizmem.

"Pokusa Erin" to historia o ton słabsza od wcześniejszej powieści autorki, ale wciąż ciekawa i przyjemna w odbiorze. Skupia się na bardziej przyziemnych problemach, więc łatwiej zrozumieć i utożsamić się z bohaterami. Poprzez burzowe chmury przebija się promień słońca, gdy trudne chwile rozwiewa smaczne poczucie humoru. Zatem w tej powieści czekają na Was wzruszenia, zaskoczenia oraz śmiech co jest chyba najlepszą rekomendacją. Książki dla kobiet mają moc przebicia!

czwartek, 23 maja 2019

"Śmierć przychodzi pocztą" Ann H. Gabhart

"Śmierć przychodzi pocztą" Ann H. Gabhart, Tyt. oryg. Murder Comes by Mail, Wyd. Dreams, Str. 368

"Nigdy nie wiesz, co jesteś w stanie zrobić, dopóki nie musisz. Ja tak zawsze robiłem. To, co musiałem."

Morderstwo zawsze przychodzi niespodziewanie. Nikt nie może przewidzieć kto i kiedy zdecyduje się popełnić zbrodnie. Czy zatem każdego dnia powinniśmy oczekiwać nieoczekiwanego?

Książka Ann H. Gabhart to drugi tom w serii Zagadki Hidden Springs, który śmiało można czytać bez znajomości pierwszego. To jak typowy kryminał, którego poszczególne części połączone są wyłącznie postacią prowadzącego śledztwo. Sama rozpoczęłam swoją przygodę z serią i chociaż wiem, że wrócę do tomu startowego to wyłącznie przez fakt, że bardzo przypadł mi do gustu styl i umysł autorki. To pomysłowa, dobrze napisana historia z morderstwem na pierwszym planie, która przekonuje klimatem i trzyma w napięciu do ostatniej strony.

Michael Keane to zastępca szeryfa i nie jest szczególnie zadowolony ze sławy, którą ostatnio zyskał. Dla wszystkich mieszkańców Hidden Springs okazał się prawdziwym bohaterem, gdy uratował samobójcę, ściągając go z krawędzi mostu nad Eagle River. Jednak szum medialny to jego najmniejszy problem. Michael otrzymuje zdjęcia martwej dziewczyny a wszelkie dowody wskazują, że to wcześniej uratowany mężczyzna może być mordercą. Decyduje się zatem jak najszybciej pochwycić mordercę, jednak ten wciąż wyprzedza go o krok. Czy zdąży na czas, nim wydarzy się kolejna tragedia?

Dobrze uchwycona tajemnica morderstwa, stopniowane napięcie oraz pojawiające się wraz z biegiem fabuły fakty sprawiły, że z chęcią śledziłam kolejne wydarzenia. Ogromnie zaciekawiła mnie seria kolejnych zdarzeń, niebezpieczeństwo czyhającego na Michaela prowadzącego śledztwo oraz zaangażowanie prześladowcy w jego prywatne życie. Przez to mogłam poznać co dzieje się za kulisami jego pracy zawodowej, zajrzeć w głąb jego serca, by poznać ludzi, których kocha oraz przyjrzeć się ambicjom jakie nimi kierowały w pościgu za nieuchwytnym mordercą. To wszystko złożyło się na niebanalny kryminał, chociaż lekki, to bardzo pomysłowy i wciągający do ostatniej strony.

Michael to bohater, dla którego warto poznać serię Gabhart. Jest przesympatyczny, uroczy, otwarty na drugiego człowieka. Potrafi wysłuchać, nie ocenia z góry, nie zakłada nic bez konkretnych dowodów. Jednak nie jest przy tym niezdecydowany. Doskonale wie jak zaangażować się w śledztwo i podejść podejrzanego, dzięki czemu dynamika akcji oraz powiązanie kolejnych wydarzeń stanęło na wysokim poziomie dopracowania. Bawiłam się lepiej niż dobrze podczas lektury i chociaż pozornie przyjemna okładka wskazuje na powieść bardziej obyczajową niż kryminalną to niebezpieczeństwo buduje własny klimat poważnej historii.

"Śmierć przychodzi pocztą" to jedna z tych lektur, która pozytywnie zaskakuje. Jako fanka gatunku jestem pod wrażeniem powagi sytuacji, świetnej kreacji bohaterów oraz atmosfery pościgu. Historia wypadła idealnie! Nie pozostaje mi nic innego jak wrócić do pierwszego tomu a Was zachęcić do lektury, ponieważ każdy z Was znajdzie coś dla siebie: od motywów obyczajowych, przez współczesne problemy po niebezpieczny wyścig z czasem.

"Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" Stuart Turton

"Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" Stuart Turton, Tyt. oryg. The Seven Deaths of Evelyn Hardcastle, Wyd. Albatros, Str. 512

"Jak bardzo trzeba się zagubić, żeby pozwolić diabłu wskazać sobie drogę do domu?"

Śmierć wydaje się nie mieć końca. Wciąż umiera na nowo, zanim odnajdzie sprawcę. Tylko czy można znaleźć kogoś, kto tak mądrze się ukrywa?

Uwielbiam intensywne wrażenia w każdym wydaniu, szczególnie tym zwiastującym naprawdę dobrą lekturę. Dlatego bez wahania zdecydowałam się na powieść Stuarta Turtona, który zaproponował mi historię nie byle jaką. Mocny kryminał połączony z elementami thrillera zabrał mnie do świata, w którym śmierć jest jedynie początkiem. W morzu sekretów, zagadek i niedomówień przyszło mi się zmierzyć z rozwiązaniem tajemnicy, która nie chciała dopuścić do ujawnienia. Z zachwytem łączyłam wszystkie elementy łamigłówki, by w finale przeżyć prawdziwe zaskoczenie.

Oto historia Evelyn Hardcastle, która zostanie zamordowana o jedenastej wieczorem. Jednak nie umrze, nie tak ostatecznie. Będzie powracać na nowo, przez osiem dni, do momentu aż nie odkryje kto jest zabójcą. Jednak nie tylko ona stanie przed tym wyzwaniem. Wśród gości zaproszonych do Blackheath kilku innych będzie próbowało rozwikłać zagadkę, jednak nie na równych zasadach. Każdy z nich stara się wygrać z czasem, jednak to wcale nie jest takie proste. Natomiast jeśli Aiden Bishop nie zwycięży w wyścigu, nigdy nie opuści posiadłości.

Brzmi intrygująco? I tak jest w rzeczywistości! To zachwycająca historia, w której tak naprawdę wszystko jest możliwe. Każdy mieszkaniec Blackheath znalazł się w posiadłości z innego powodu. I w innych postaciach. To właśnie ten element, który okazał się najciekawszym i najtrafniejszym motywem w całej powieści. Każdy koniec dnia to zakończenie pewnego etapu i wstęp do nowego wcielenia. Nikt bowiem na długo nie pozostaje sobą. Chodzi o to by łączyć fakty, zdobywać doświadczenia, spróbować zrozumieć zagadkę śmierci córki właścicieli i odnaleźć mordercę. A nie będzie to łatwe, ponieważ każdy jest inny, każdy budzi się w nowej postaci, nie do końca wiadomo kto jest kim i jaką rolę odgrywa. Każdy przeskok w czasie odsyła nas zatem najpierw do zamieszczonej na wstępie mapki i wyjaśnienia wszystkich postaci, by odnaleźć w tej zakręconej rzeczywistości.

Nie próbujcie zrozumieć o czym jest fabuła. Po prostu ją przeczytajcie. Nie da się bowiem jasno określić o co chodzi w historii jeśli nie zna się całej powieści. To książka fenomenalna, jedyna w swoim rodzaju, wciągająca na całego, ale na pewno nie łatwa. Jest w niej tyle sekretów, zmian, przeskoków i niedomówień, że naprawdę należy się skupić, by wszystko połączyć. Jednak każdy kolejno złożony i pasujący do siebie element dawał mi nadzieję, że być może w końcu zrozumiem wszechobecną tajemnicę a zabawę z tym związaną nie zamieniłabym na nic innego. Wraz z Aidanem, głównym bohaterem oraz jego nowymi wcieleniami przedzierałam się przez przemyślany i w pełni zamierzony chaos, który ostatecznie przysporzył mi mnóstwa wrażeń w finale, którego szybko nie zapomnę.

To jedna z tych książek, których upływ stron chciałoby się przedłużać bez końca. "Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" to przeskoki w czasie, zawirowania, przeróżne postacie i wcielenia. To także bardzo dobra, w pełni przemyślana powieść z wykorzystanym potencjałem. Nie jest łatwa, wymaga skupienia i zastanowienia się nad treścią, ale rekompensuje wszystko wspaniała zabawa podczas czytania, rozwiązywanie tajemnicy poszczególnych postaci oraz humor, który także znalazł tu swojej miejsce. Całkowita świeżość w morzu książek o podobnej treści, historia inna niż wszystkie i przez to jedyna w swoim rodzaju.

środa, 22 maja 2019

"Miasto snów" Adam Faber

"Miasto snów" Adam Faber, Wyd. We need YA, Str. 464

Nowa seria w uniwersum "Kronik Jaaru". Poznaj mroczne sekrety magicznej krainy.

Kraina, która kryje w sobie wiele sekretów. Bohaterowie, którzy wiedzą jak odnaleźć się w nowym miejscu. Czym autor zaskoczy nas tym razem?

Jeśli lubicie książki z uniwersum to propozycja od Adama Fabera na pewno Was ucieszy. Niby nowa seria a jednak pewnego rodzaju kontynuacja w świecie, który poznaliśmy dzięki wcześniejszym Kronikom Jaaru. Śmiało możecie zabrać się do lektury bez znajomości wcześniejszych historii, jednak wszystko ładnie się połączy, gdy zachowacie tą niepisaną chronologie. Autor zbudował sobie w głowie swój świat i skrupulatnie, krok po kroku przelewa go na karty pamięci a fan lekkiej fantastyki docenia wszystko to co nam oferuje.

Tym razem rolę głównej bohaterki otrzymuje March Sky. To u jej boku odnajdujemy kolejne tajniki magicznego świata oraz towarzyszymy jej w drodze ku poszukiwaniu własnej tożsamości. Dziewczyna nie ma pojęcia kim jest tak naprawdę. Rówieśnicy nie są tak przyjaźni jak można by sądzić i wciąż nie pozwalają zapomnieć March o jej inności. Podobnie jest z matką, która najwidoczniej skrywa jakiś sekret. W dodatku pojawiają się koszmary. Noc w noc, dziwne i tajemnicze, które wydają się mieć jakieś ukryte znaczenie. 

Dobry pomysł, dobre wykonanie. Adam Faber po raz kolejny przekonuje, że kryje w sobie talent w sam raz do pisania powieści młodzieżowych z nutą magicznych wydarzeń w tle. Jego pierwsza seria była ciekawa, ale przyznaję że druga znacznie bardziej przypadła mi do gustu. W fabule czuć lekkość, która ładnie łączyła się z zaskoczeniami oraz współgrała z tempem akcji. Miło było więc w takiej atmosferze odkrywać prawdziwe powołanie March Sky, która swoją drogą okazała się bohaterką sympatyczną i świadomą swoich wyborów. Taką, która od samego początku wie czego chce.

Pojawia się tajemnica, sekrety oraz zaskoczenia. Ktoś nie pozwala March osobie zapomnieć i dziewczyna wciąż czuje, że jest śledzona. Skąd pojawił się ten tajemniczy chłopak? Czego może chcieć? W dodatku koszmary senne jakby znalazły swoją drogę do rzeczywistości. Wszystko nakłada się na siebie, pojawiają się pytania bez odpowiedzi, zagęszcza się akcja i czytelnik naprawdę dobrze się bawi śledząc wszystkie te wydarzenia. Z czasem fabuła wkracza na bardziej niebezpieczne oraz magiczne tory dopełniając elementów swojego gatunku.

"Miasto snów" to powieść, którą czyta się z przyjemnością. Mimo swojej lekkości wciąga do zaproponowanego przez autora świata i nie pozwala opuścić go choćby na moment. Dobrze bawiłam się podczas lektury i polubiłam główną bohaterkę dlatego z przyjemnością będę kontynuowała przygodę z serią. Co będzie dalej? Sądzę, że co raz lepiej! 

"Twoje fotografie" Tammy Robinson

"Twoje fotografie" Tammy Robinson, Tyt. oryg. Photos of you, Wyd. Iuvi, Str. 328

Zostały ci zaledwie miesiące na rzeczy, na które jeszcze wczoraj miałaś długie lata.

Czasami to ograniczenia pozwalają nam żyć pełnią życia. Wystarczy tylko zrozumieć jak cenny jest czas, który otrzymaliśmy. I jak ważne jest to, by cieszyć się każdym dniem.

Istotne tematy w powieściach dla młodzieży to coś co cenię sobie najbardziej. A jeśli taka historia jest dedykowana nie tylko czytelnikowi wchodzącemu w dorosłe życie, ale osobie niezależnie od wieku - doceniam podwójnie. Tak właśnie trafiłam na powieść Tammy Robinson. Wyjątkową w każdym aspekcie, nie tylko podejścia dl czytającego, ale przede wszystkim w swojej opowieści bogatej w emocje oraz cudownych bohaterów.

Nie mogłam powstrzymać łez wzruszenia, gdy czytałam o losach głównej bohaterki. Robinson z wielką starannością zadbała o to, by powieść była wiarygodna, życiowa oraz szczera w każdym słowie czy opisie. Dzięki temu już od pierwszych stron znalazłam się tuż obok Avy, śledziłam jej losy będąc zawsze o krok za nią, przeżywałam wszystkie troski, smutki oraz chwile radości tak jak ona. Polubiłam ją, ponieważ nie można inaczej. Sympatia przyszła sama, gdy tylko zobaczyłam jak silna jest to bohaterka, jak odważna i dzielna. Trzymałam kciuki za realizację jej marzeń oraz wciąż przerażała mnie świadomość chwili, gdy (dosłownie) przyjdzie się nam pożegnać. 

Ava w dniu swoich dwudziestych ósmych urodzin dowiedziała się, że ma nawrót raka. To wywróciło jej świat do góry nogami. Lekarze zgodnie ogłosili, że tym razem nie można nic zrobić i dziewczynie pozostał zaledwie rok życia. Dlatego dziewczyna zaczyna planować realizację swojego wielkiego marzenia - ślubu. Nie ma znaczenia, że pan młody jeszcze się nie znalazł. Nie pozwoli bowiem, by choroba zniszczyła jej ostatnie cenne miesiące życia. W akcje zatem włącza się rodzina oraz przyjaciele przez co wydaje się, że plan ma wielkie szanse odnieść sukces. Tylko czy to na pewno jest to do czego dążyła Ava?

Piękna, poruszająca, wyjątkowa. Taka jest właśnie ta powieść. Nieustannie płakałam bądź śmiałam się wraz z bohaterką, na własnej skórze przeżywając wszystkie wydarzenia. Jej przygoda była zaskakująca, ale na pewno nie niemożliwa. Łatwo można zrozumieć jej oczekiwania, w końcu wiele dziewczyn marzy o wielkim ślubie. Dlaczego zatem Ava nie mogłaby tego oczekiwać?Gdy przyjaciele i rodzina stanęli na wysokości zadania, by pomóc jej wszystko przygotować zrobiło się wspaniale. Podziwiałam ich za determinację oraz przywiązanie a wszechobecna miłość, która była na wyciągnięcie reki trafiła prosto do mojego serca. A miłość? Ta, której miało nie być? Pojawiła się znienacka i wszystko pomieszała. Pozwoliła, by szczęście samo przyszło w odpowiednim czasie.

Nie mogłam, nie mogę wyjść z podziwu jak dobra oraz przejmująca jest ta powieść. "Twoje fotografie" to obraz prawdziwego życia, które spotkało na swojej drodze silną przeciwniczkę. Ava imponowała mi na każdym kroku i wiem już, że od dziś pozostanie moim wzorem do naśladowania. To jedna z tych powieści, które każdy z Was musi poznać. Inaczej przejdzie obok Was coś wyjątkowego. Jestem zachwycona, zrozpaczona i szczęśliwa jednocześnie. Tammy Robinson kryje w sobie wielki talent!

wtorek, 21 maja 2019

"Pokój w dolinie" Ruth Logan Herne

"Pokój w dolinie" Ruth Logan Herne, Tyt. oryg. Peace in the Valley, Wyd. Dreams, Str. 400

"Życie potrafi być najbardziej surowym, ale też najlepszym nauczycielem."

Rozległe tereny, wyjątkowe widoki, ludzie ceniący naturę. A wśród tego wszystkiego wielkie marzenia oraz oczekiwania. Czy można odnaleźć spokój w miejscu, które się kocha?

Seria Ranczo Staffordów to lektura w sam raz dla czytelnika, który lubi subtelne klimatu, ludzkie rozterki oraz miłość rodzącą się znienacka. Trzeci tom przygód braci to kontynuacja dorównująca swoim poprzedniczkom - równie ciekawa i warta poświęconego jej czasu. Wszystkie tomy to w dużej mierze niezależne historie, które nie trzeba poznawać z zachowaniem chronologii ja jednak zalecam śledzić losy tych bohaterów od samego początku. To czysta przyjemność!

Bardzo lubię bohaterów jakich kreuje Ruth Logan Herne. Są oni dojrzali, świadomie swoich czynów oraz ich konsekwencji a także odważni i otwarci na świat. Mają swoje wady i zalety jak każdy człowiek, jak na dłoni widać ich marzenia do których dążą. Taki sam jest Trey Walker Stafford, kolejny z braci. Cieszę się, że mogłam go bliżej poznać, ponieważ to zdecydowanie moja ulubiona postać. Z przyjemnością śledziłam wydarzenia, w których stanowił centralny punkt oraz poznałam los, który stał się historią pisaną przez samo życie.

Trey zawdzięcza wszystko Samowi Staffordowi, który przygarnął go po śmierci rodziców. Jednak wbrew jego woli opuścił ranczo Double S, by oddać się wielkiej pasji związanej z muzyką. Nie spodziewał się, że ponownie wróci w rodzinne strony, by uchronić Sama przed tragedią. Okazało się bowiem, że Trey może być dla niego dawcą przeszczepu. Ten powrót odmieni całe jego życie i pozwoli zrozumieć co liczy się najbardziej. Czy sława i kariera warte są ceny, którą musi teraz płacić?

Ruth Logan Herne pięknie ujęła emocje targające głównym bohaterem. Odniósł sławę na scenie muzyki country, ale zapłacił za to najwyższą cenę. Stracił ukochaną żonę, więc jego wyjątkowe przeboje owiewała gruba warstwa smutku i tęsknoty. Widziałam jak trudno jest mu poradzić sobie z tą tragedią, jak starał się walczyć, chociaż już dawno się zagubił. Wszystko zmieniło się gdy poznał Lucy, samotną matkę nie ufającą rodzinie Staffordów. Jednak wydaje się, że dawne błędy można zapomnieć, gdy pozna się naprawdę drugiego człowieka. Jedna przysługa zbliża Lucy i Trey'a do siebie, umożliwiając im stanąć oko w oko z wyzwaniem jakim jest zrozumienie drugiego człowieka. Obydwoje mają trudną przeszłość i walczą z prywatnymi demonami przyszłości, jednak rosnące pomiędzy nimi uczucie wydaje się lekiem na wszystkie rany.

Subtelna, delikatna, piękna w swojej prostocie i bogata w emocje. Taka jest historia zamknięta w powieści "Pokój w dolinie". Ta książka udowadnia, że nie potrzebujemy wydumanych fabuł, by zatracić się w historii głównych bohaterów oraz by kibicować im ze wszystkich sił. Cieszę się, że miałam okazję poznać losy braci Staffordów i wiem, że na podstawie ich losów wyciągnę własne wnioski.