Mój kot, twoje rybki, nasze dziecko. Wolna od patosu historia dochodzenia do macierzyństwa.
O macierzyństwie w czasach feminizmu i większej świadomości kobiet mówi się zdecydowanie więcej niż w poprzednich latach. Temat tabu przeskoczył do roli najbardziej torpedowanego motywu nie tylko w literaturze, ale licznych wywiadach, wywodach czy nawet filmach. Justyna Wydra z przymrużeniem oka składa na nasze dłonie powieść o macierzyństwie nie idealnym, niosąc nie tylko swojego rodzaju ukojenie, ale przede wszystkim poczucie zrozumienia i - dobrej zabawy!
Na początku byłam do lektury nastawiona sceptycznie, ponieważ temat macierzyństwa wciąż jest mi obcy. Dużo jednak mówi się dookoła nas i byłam ciekawa w jaki sposób autorka wybrnie z sytuacji i czy uda jej się zaciekawić czytelnika, który stoi gdzieś obok tego wszystkiego. Justyna Wyrda wybrnęła jednak z klasą i inteligencją, ponieważ jej historia wciągnęła mnie od pierwszych stron a przygody głównej bohaterki kilkukrotnie wywołały mój szczery uśmiech.
Autorka z poczuciem humoru (smacznym oraz zrównoważonym) opisuje trudy macierzyństwa, nie owija w bawełnę, nie idealizuje sytuacji i pozwala wielu czytelniczkom utożsamiającym się z główną bohaterką odetchnąć pełną piersią oraz pomyśleć - nie jestem w tym sama! Trzydziestoletnia Aśka bowiem to kobieta, która ustabilizowała swoje życie i nawet dobrze jej się wiedzie, ale nagle odkrywa, że jest w ciąży i to krok ku... No właśnie, ku czemu? Aśka nie jest pewna swojej sytuacji, nie wie czy chce mieć teraz dziecko, z Piotrem, który buja gdzieś w obłokach, bo kobieta bardziej ceni swojego kota aniżeli dzieci znajomych, ale jednak co swoje to nie cudze. Prawda? Ciężka sprawa z tym wszystkim, ale na szczęście w tonie ironii i dobrej zabawy główna bohaterka potrafi wybrnąć z sytuacji z zaskakującym efektem. I za to ją uwielbiam!
Historia przewrotna, inna niż wszystkie, nietypowo obyczajowa, bardzo mądra, świadoma, świetnie napisana. Z zaskoczeniem muszę zauważyć, że temat macierzyństwa, który do tej pory był dla mnie jedynie tłem a czasem nawet niepotrzebnym wątkiem, tutaj obrał punkt pierwszoplanowy i mocno mnie zaciekawił. A to nie lada wyzwanie, więc możecie domyślać się jak sprawnie autorka poprowadziła fabułę i jak dobrze jej to wyszło. Dziewięć miesięcy to wcale nie tak dużo, by dorosnąć do roli rodzica, mimo że przyjaciele i rodzina uważają inaczej. Morał z tej historii jest więc prosty - tylko my sami wiemy co dla nas najlepsze i jak powinniśmy postąpić w danej sytuacji.
"Ja matką? Ratunku!" to lektura obowiązkowa dla każdego kto otwarty jest na temat macierzyństwa. Nie jest to powieść typowo kobieca, więc proszę jej tak nie klasyfikować - panom bowiem ta książka również by się przydała a nawet może otworzyła oczy. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona twórczością Justyny Wydry, jej poczuciem humory, inteligencją oraz wyobraźnią co przełożyło się na bardzo dobrą, treściwą i wciągającą na całego powieścią.