poniedziałek, 29 października 2018

"Dziewczyna, która czytała w metrze" Christine Feret-Fleury

"Dziewczyna, która czytała w metrze" Christine Feret-Fleury, Tyt. oryg. La fille qui lisait dans le métro, Wyd. Książnica, Str. 192

Powieść feel good prosto z Paryża!

Czy książka o książkach ma sens? Czy taki temat ujawni piękno literatury? Zmotywuje czytelników do dalszego czytania? Jedno jest pewne, nie przekonamy się dopóki nie zaryzykujemy...

To nie jest innowacyjny pomysł, ponieważ powstało kilka powieści o tym, że warto czytać i że książka to rzecz niezwykła. Sam Zafón stworzył przecież fenomenalną serię, w której wychwala piękno czytania. Zatem można na tym motywie zbudować sukces. Czy jednak Feret-Fleury się to udało? I tak, i nie. Z jednej strony jest to powieść motywująca, moralizatorska, która zmusza czytelnika już po przeczytaniu do wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Z drugiej strony moim zdaniem okazała się zdecydowanie zbyt krótka, by rozwinąć odpowiednio wątek i wciągnąć czytelnika na tyle, by mógł w pełni zaangażować się w rozgrywane wydarzenia.

Jednak czy można było ciągnąć ten motyw w nieskończoność, skoro autorka postawiła na bardzo prostą opowieść? Główna bohaterka bowiem obserwuje ludzi w metrze. Jadąc do pracy patrzy na tych, którzy czytają książki i przygląda się jak fabuły wpływają na czytelników. To jedyne zajęcie w ciągu dnia, które sprawia jej radość, ponieważ ani praca, ani tym bardziej puste mieszkanie nie przyciągają do siebie poczuciem komfortu.  Dlatego wyobraża sobie co myślą inni podczas czytania książek i pewnego dnia postanawia sama coś zmienić w swoim życiu. Wysiada na stacji dwa przystanki wcześniej i dalej idzie pieszo, dłuższą drogą. Ta decyzja zmienia jej życie nieodwracalnie.

Trzecioosobowa narracja przybliża całe życie głównej bohaterki w prosty sposób. Ukazuje jej myśli, oczekiwania, małe marzenia. Nie ma żadnych zagadek, żadnych tajemnic, nic co czytelnik musiałby się domyślać czy czytać między wierszami. Widzimy bohaterkę szczerą w swoich działaniach, jednak niekoniecznie intrygująca - młodą wiekiem, starszą duszą, która w życiu nie ma żadnych radosnych chwil. To chwilami trochę przytłaczało, nie wniosło wiele radości do historii ani tym bardziej dynamiki, nie przekonując jednocześnie czytelnika do postaci głównej bohaterki.

Prostota jednak nie odebrała wdzięku Paryżowi, który stanął na wysokości zadania i poprowadził czytelnika mało znanymi uliczkami. Otrzymałam możliwość przyjrzenia się bliżej pięknym miejscom i literackim odniesieniom. To jednocześnie buduje dość senną atmosferę, nie wprowadza do historii niewiele dynamiki i jedynie ciekawe porównania literackich wydarzeń do prawdziwego życia jako tako wciągają czytelnika i pozwalają mu inaczej spojrzeć na własną rzeczywistość.

Podsumowując, "Dziewczyna, która czytała w metrze" to książka z potencjałem, który nie został w pełni wykorzystany. Jest ciekawa i na pewno kryje w sobie mnóstwo wartości, szczególnie, gdy Juliette analizuje poszczególne powieści, ale wszystko napisane jest jak na mój gust zbyt monotonnym stylem, który bardziej usypia niż ciekawi. Nie mogę jednak całkowicie skreślić tej powieści czy napisać, że była zła. Nie! Każdy kto lubi nostalgiczne powieści, w których króluje przede wszystkim przesłanie powinien zdecydować się na lekturę Christine Feret-Fleury.

10 komentarzy:

  1. Brzmi dość ciekawie. Jak wpadnie mi gdzieś w ręce, to chętnie zapoznam się z nią bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm sama nie wiem. Chyba póki co się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tobą w zupełności! To książka z potencjałem, jednak trochę zaprzepaszczonym przez nudnawy styl...

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka skojarzyła mi się z filmem "Amelia", a po przeczytaniu recenzji sądzę, że wobec książki miałbym bardzo podobne odczucie jak względem film - to znaczy nieszczególnie porwałby mnie jej pozytywny, moralizatorski wydźwięk

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przekonuje mnie książka, a Twoja opinia tylko potwierdza te mankamenty, o ktorych myślałem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam szczerze, że tytuł chwytliwy :) Jednakże dam sob ie chyba spokój, bo ostatnio czytam za dużo książek, w których autor nie wykorzystuje potencjału.

    Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej nie przeczytam tej książki. Nigdy nie miałam jej w planach. 😊

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja z kolei patrzę na nią od dawna i muszę się w końcu zaopatrzyć. Jak piszesz, nie jest skarbnicą, ale ma coś w sobie. A nie każda książka musi być przecież fenomenalna, wystarczy, że ma małe ,,coś'' w sobie. Poza tym, bardzo lubię ten motyw :)

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm, gdy będę miała sposobność przeczytam. Tak z ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń