"Kołysanka z Auschwitz" Mario Escobar, Tyt. oryg. Canción de cuna de Auschwitz, Wyd. Kobiece, Str. 240
"Czasami to, czego nam brakuje, albo przeszkody, jakie napotykamy, stają się sprzymierzeńcami, którzy pomagają nam wytrwać."
Przeszłość to najcenniejsza część naszej historii. Nawet ta trudna i niezwykle bolesna. To ona ukształtowała nas od podstaw i pozwoliła, by jej błędy nie powieliły się w teraźniejszości. Przynajmniej mamy taką nadzieję.
Ostatnio zauważyłam, że co raz częściej sięgam po literaturę obozową, zupełnie nie świadomie. Myślę, że nadszedł czas, gdy dorosłam do tego typu historii i chociaż za każdym razem czuję na sobie dreszcz przerażenia, nie mogę oderwać się od lektury. To część naszej historii, niezwykle ważna, którą należy poznać z każdej możliwej strony. Przynajmniej takie jest moje znanie. A jeśli go nie podzielacie i wciąż obawiacie się sięgać po tak poważne tematy, zacznijcie od "Kołysanki z Auschwitz".
Byłam przygotowana na dużą dawkę emocji, ale nie spodziewałam się, że będzie tego aż tyle. Fabuła inspirowana prawdziwymi losami Helene Hannemann, kobiety którą powinniśmy stawiać sobie za wzór do naśladowania każdego dnia, wywołała we mnie lawinę wzruszeń i delikatny uśmiech przez łzy. Podziwiałam ją za odwagę, determinację i siłę, nie mogłam wyjść z podziwu jak walczyła o szczęście w prawdziwym piekle zapominając o sobie, porzucając jakikolwiek cień egoizmu, wychodząc naprzeciw złu, wyciągając rękę do niewinnych dzieci. Jednak niezależnie od tego jak wspaniałą byłaby kobietą, ne otrzymalibyśmy tego efektu, gdyby nie styl autora. Włożył całe swoje serce w kreację swojej głównej bohaterki i pokazał ją jako człowieka, osobę z krwi i kości, równą nam mimo wszystko.
Mimo oparcia akcji na historii prawdziwej osoby otrzymujemy powieść fabularną. Niemcy, 1943 rok. Zwykły dzień w zwykłej rodzinie mieszanego pochodzenia. Mąż mający romskie pochodzenie cierpi z braku pracy, żona budzi dzieci do szkoły, by utrzymać pozory normalności. Do czasu, gdy w drzwiach pojawiają się mundurowi wysłani przez SS. Wówczas rozpoczyna się prawdziwe piekło. Rodzina Helene z romskimi korzeniami ma zostać zesłana do Auschwitz, poza kobietą która jako Niemka czystej krwi nie musi obawiać się zesłania. Tylko czy można zostawić swoje dzieci, by żyć? Udaje się więc razem z ukochanymi do nazistowskiego obozu koncentracyjnego, by z czasem zapisać się w historii jako ktoś naprawdę wyjątkowy.
Autor spisał się na medal odwzorowując z detalami dramat obozu, lęk ludzi, strach przed nieznanym, czasami czystą obojętność. Nawiązał do marnych warunków, atmosfery czystej grozy, wszechobecnego okrucieństwa. Jednak Escobar osiągnął ten efekt przede wszystkim za sprawą emocji, porzucił drastyczna opisy, który w całej powieści jest właściwie niewiele. Postawił na uczucia, które płynęły w moich żyłach od początku do końca i tym osiągnął ogromny sukces tworząc coś realnego, pełnowymiarowego i jednocześnie zatrważającego. Poświęcił wiele uwagi pracy Helene w przedszkolu i całej tej absurdalnej idei szalonego doktora, w którym jedynie kobieta okazała się punktem niosącym ze sobą malutką cząstkę normalności.
Absolutnie wyjątkowa powieść. Brakuje słów, by opisać jej ogrom chociaż liczy sobie niewiele stron. To wystarczy jednak, by "Kołysanka z Auschwitz" zapadła w pamięci i pozostała tam na zawsze. Potrzebowałam czasu po lekturze tej powieści, by zdecydować się na cokolwiek innego. Wszystkie inne książki wydawały się takie trywialne, nic nie znaczące. Mario Escobar zmusił mnie do zajrzenia w głąb siebie i odpowiedzi na jedno kluczowe pytanie: czy postąpiłabym tak samo jak Helene? Mam nadzieję, że tak. Przyjaźń, radość, normalność kontra głód, ból i strach w powieści, którą każdy z nas musi przeczytać.
Cenię sobie książki o tematyce wojennej, więc na pewno przeczytam ten tytuł. 😊
OdpowiedzUsuńNiełatwa tematyka, ale chciałabym się z nią zmierzyć.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony dobrze, ze mamy na rynku coraz więcej powieści poruszających tematy tamtych czasów. Obawiam się tylko, ile z nich pisanych jest tylko dla pieniędzy, i w żaden sposób nie odzwierciedlają tego, co faktycznie się działo.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, ze ten temat ostatnio stał się modny. A dobrze wiemy, co dzieje się z modnymi rzeczami. Napiszemy cokolwiek, każdy to kupi.
Nie mówię, że akurat tak jest w przypadku tej książki. Bo piszesz, że dobra, a ja Ci ufam. Tak tylko napisałam swoje spostrzeżenia, żeby się wygadać ;)
Na pewno pozostałaby również w mojej pamięci. Będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńMam tą książkę na liście do przeczytania i mam nadzieję, że uda mi się po nią sięgnąć jeszcze w tym roku.
OdpowiedzUsuńCzęsto sięgam po literaturę wojenną i obozową, więc tę książkę mam w planach czytelniczych odkąd przeczytałam jej zapowiedź...
OdpowiedzUsuńDo tej książki, długo nie trzeba mnie namawiać. Mam już w planach na ten rok.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jakoś zawsze stroniłam od takiej literatury, bo zbyt mocno osadzone w realiach książki mnie po prostu przerażają, a zwłaszcza te o tematyce wojennej. Jakoś ciężko byłoby mi się potem po nich pozbierać emocjonalnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eli https://czytamytu.blogspot.com
Ja bardzo chcę tę książkę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Ciesze się, ze o tej książce są praktycznie same pozytywne opinie, Twoja jest kolejną, która tylko chwali. NA pewno sięgnę po ten tytuł, muszę tylko mieć odpowiednią chwilę na tego typu historię, na pewno nie jest to coś, co czytałabym w biegu między zajęciami czy w autobusie.
OdpowiedzUsuń