Przegrana może oznaczać koniec świata.
Dean Koontz jest legendą pośród pisarzy powieści gatunku grozy i chociaż tworzy od lat, nieustannie zaskakuje swoich czytelników, powiewem świeżości oraz przenikliwością. W jego najnowszej powieści na nowo odnajdzie się każdy zaangażowany fan grozy i doceni nie tylko to co dzieje się na powierzchni, ale także subtelny, podprogowy przekaz.
Autor z wprawą doświadczonego bajarza prowadzi nas przez opowieść pełną ukrytych znaczeń. Skupiamy się nie tylko na samej akcji, która już od pierwszych stron buduje mroczny klimat, ale wchodzimy także głębie, w psychikę bohaterów, ich pragnienia i marzenia a także lęki z jakimi się mierzą. Koontz pozwala nam rozłożyć ich zachowania na czynniki pierwsze, przeanalizować zachowania oraz podejmowane decyzje a także dostrzegać jak zmieniają się pod wpływem fabuły i związanych z nią doświadczeń. Tutaj powieść grozy stoi na równi z motywem ludzkich zmian, analizą zachowań oraz interakcji jakie zachodzą w tych, którzy dzielą się na kategorię dobrych i złych. Autor żongluje bowiem skrajnymi osobowościami i stawia przed nami różne sylwetki postaci, aby każda intrygowała i dawała do myślenia swoim zachowaniem.
Czytamy o losach intrygującej postaci, która odcięła się od świata. Jeszcze do niedawna była gwiazdą świata sztuki – i dziś również tworzy, ale przede wszystkim malarstwo jest teraz ukojeniem nerwów. Katie mieszka samotnie na wyspie przypominającej fortecę i w ten sposób czuje, że ma kontrolę nad swoim życiem. Nie spodziewa się jednak, że na sąsiadującej wyspie działa tajemnicza instytucja, która mocno naznaczy jej spokój. Pewnego dnia dwóch agentów pojawia się pod domem kobiety i chociaż budzą jej lęk to dopiero dalsze wydarzenia porządnie zmrożą krew w żyłach. Okaże się bowiem, że Katie stanie w obliczu przerażającej bitwy z tajemniczym wrogiem i pokaże czytelnikom, że w pojedynczej jednostce drzemie ogromna siła jeśli przyjdzie jej się skonfrontować z prawdziwym złem.
Uwielbiam twórczość autora za jego nieszablonową kreację postaci. Za każdym razem zaskakuje mnie bohaterami, którzy mają wiele do powiedzenia i rozwijają swoje osobowości wraz z biegiem akcji. Katie również nabiera doświadczenia, z wystraszonej kobiety odrzucające społeczeństwo na końcowych stronach żegnamy zupełnie inną postać, silną i niezależną, która jest w stanie pokonać wszelkie złoto. Rewelacyjnie pokazuje proces zachodzących w bohaterce zmian i jednocześnie uczy czytelnika, że życie jest krótkie, warto chwytać każdą chwilę i nie bać się tego co nas czeka, ponieważ demony które nas otaczają, zarówno te wewnątrz nas jak i w przypadku tej powieści zewnętrzne, nie zawsze są warte strachu. Sama groza natomiast w tej powieści buduje wspaniały klimat, otacza nas mrokiem już od pierwszych stron, pobudza naszą wyobraźnię do intensywnej pracy, ponieważ sugestywne znaki nie zawsze mają odbicie w konkretnych kształtach, więcej jest tutaj domysłów, aniżeli namacalnych wrogów, ale razem z bohaterką szybko zorientujemy się, że zło ma swoje uzasadnienie w ludzkich pragnieniach.
"Dom na krańcu świata" to kolejna popisowa książka autora, mrożąca krew w żyłach i mocno dająca do myślenia. Powieść nawiązuje do lęków z którymi mierzymy się na co dzień, idealnie interpretuje ludzkie zachowania i pokazuje szereg zmian zachodzących w głównej bohaterce. Na przestrzeni 400 stron rozpościera się nieszablonowa akcja od której trudno się oderwać i która pobudza nasze szare komórki do intensywnego myślenia. Jestem wielką fanką powieści Koontza i tym razem także czuję się w pełni usatysfakcjonowania otrzymaną treścią. Dla wszystkich fanów grozy to lektura obowiązkowa, która zaskakuje ukrytym na drugim planie przekazem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz