"Spadek" Vigdis Hjorth, Tyt. oryg. Arv og miljo, Wyd. Literackie, Str. 366
"Czy reszta mojej historii też jest fałszywa?"
Jedna rodzina, wiele sporów. Czy tajemnica sprzed lat jest w stanie skutecznie przekonać rodzeństwo do podziału spadku? A może wręcz przeciwnie, przekreśli to definitywnie? Vigdis Hjorth w swojej powieści podejmuje próbę odpowiedzenia na pytanie jak to jest gdy przeszłość zostaje dopuszczona do głosu po wielu latach milczenia.
Autorka napisała bardzo trudną powieść. Zaznaczę to już na wstępie, ponieważ być może będziecie oczekiwać prostej historyjki, w której kłótnia odgrywa pierwsze skrzypce. Nie - porzućcie wszelkie wasze przypuszczenia. To książka inteligentna, choć ciężka w odbiorze, która dotyka wszystkich tematów naokoło i żadnego konkretnie. Opowiada o winie, która przekreśliła szczęście rodziny i pokazuje prawdę w brutalny oraz bezwzględny sposób.
Całość wypada ciekawie pod względem stylistycznym. Tekst oparty na formie pamiętnika głównej bohaterki nie ma rozdziałów, dialogów czy nawet części. To jednostajnie prowadzona historia w często poprzestawianej składni, która jednych będzie odrzucała - innych intrygowała. Ja staję gdzieś pośrodku, ponieważ spodobała mi się forma przekazu a mniej emocje, których tak naprawdę w historii było niewiele. Surowość narracji i niemal okrutna bezduszność ze strony Bergljot często budziła we mnie skrajne emocje: nie mogłam się zdecydować czy lubię główną bohaterkę czy mam do niej sporo zarzutów.
Bohaterka wspomina to co było kiedyś, jednocześnie analizując aktualne wydarzenia. Nie gubi się w wyznaniach, ale czasami zapętla wiele razy powtarzając coś, co już podejmowała kilka stron wcześniej. Owszem, może być zagubiona w aktualnej sytuacji i obawiać się demonów przeszłości za swoimi plecami, ale typowo norweski styl z surowością uczuć głównej bohaterki nie podziałał na mnie pozytywnie. Wręcz czasami czułam chęć odłożenia książki i chwilę oddechu, by dalej kontynuować lekturę.
Cała forma powieści nie ułatwia również zrozumienia fabuły. Mnóstwo wątków, które nie zawsze miały spójność z motywem przewodnim podsuwało mi pomysł, że Bergljot jest naprawdę zagubioną kobietą i boi się wracać do głównego tematu. A on, niestety, był najciekawszym momentem w książce. Strach przed powrotem do rodziny, lęk związany z zachwianym poczuciem bezpieczeństwa, problem z odnalezieniem wspólnego języka z ludźmi, którzy zawsze powinni stać za nami murem - to były główne rozważania bohaterki muszącej zmierzyć się z kwestami dziedziczenia i problemami spadkowymi.
To nie jest zła powieść, o ile trafi na swojego czytelnika. Trudna w odbiorze, sucha w emocjach, nie do końca przekonująca kreacją zagubionej Bergljot. Jednak "Spadek" to także powieść o bólu i winie, poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, które nie wybrzmiały i szukaniu własnego miejsca w świecie. Powieść bliższa współczesnej klasyce niż typowe historii obyczajowej potrzebuje wytrwałego i odważnego czytelnika, który doceni jej moc.
Myślę, że dam tej książce szansę. 😊
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo chętnie poznam Twoją opinię :)
UsuńHmmm... Póki co mam mieszane odczucia :)
OdpowiedzUsuńJeśli się zdecydujesz, koniecznie podziel się opinią :)
UsuńKsiążka kompletnie nie dla mnie :/
OdpowiedzUsuńLubię powieści, w których odczuwam emocje bohaterów, a i do do obyczajówek kompletnie mnie nie ciągnie, choć, jak mówiłaś, to troszeczkę inny gatunek.
Pozdrawiam ciepło :)
Niekulturalna Kasia
Rozumiem, każdy ma inne upodobania :)
UsuńWiosną, latem wolę jednak lżejsze lektury :)
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam sięgnąć po "Spadek" jesienią :)
UsuńHmm sama nie wiem. Ta trudność w odbiorze mnie nieco zniechęca.
OdpowiedzUsuńAleż okładka! Ale niw wiem czy sama książka bedzie dla mnie... Moze jak kiedyś wpadnie w moje łapki, to ją przeczytam!
OdpowiedzUsuń