Co stało się ze Stephanie Mailer?
Długo czekałam na premierę tej powieści, ale czas oczekiwania został mi wynagrodzony z nawiązką poprzez przejmującą, zaskakującą i ogromnie wciągającą fabułę. "Zaginięcie Stephanie Mailer" to jedna z książek zagadek, które wysypują się wraz z rozpoczęciem pierwszej strony i otaczają nas niebanalnym klimatem do samego końca.
Cóż to była za historia! Zagmatwana, pełna niedomówień, zmuszająca do czytania między wierszami. Mając w pamięci ostatnią książkę Joëla Dickera wiedziałam, że autor posługuje się plastycznym stylem i idealnie w punkt potrafi oddać poruszane problemy, ale nie spodziewałam się, że tym razem przejdzie samego siebie. Zaserwował nam bowiem przejmującą opowieść o zbrodni i zemście, pisał o ludzkich słabościach, niepowodzeniach i załamaniach a sama fabuła balansowała na pograniczu gatunków, łącząc wszystko w jedną wyjątkową oraz spójną całość.
Chociaż motywem przewodnim jest tutaj śledztwo powiązane z morderstwem to autor jednocześnie snuje bardzo poruszającą historię obyczajową. Na przestrzeni siedmiuset stron poznajemy wielowymiarowe kreacje bohaterów, wchodzimy w głąb ich problemów, oczekiwań czy pragnień a także po nitce (zawiłej i pełnej pęków) zmierzamy do kłębka. Mnóstwo czeka na nas emocji, mnóstwo zaskoczeń oraz intrygujących zwrotów akcji, ponieważ fabuła pochwalić się może dopracowaniem na każdej sferze, sięgając po złożony obraz jakiego zupełnie się nie spodziewałam a jaki skupił na sobie wszystkie moje myśli nawet już później, po zamknięciu ostatniej strony.
Akcja powieści rozgrywa się latem 1994 roku, więc od razu zapewniam, że odpowiedni klimat utrzymany jest na wysokim poziomie. W nadmorskiej miejscowości, w stanie Nowy Jork, dochodzi do tragedii. Ktoś morduje burmistrza, jego rodzinę oraz przypadkowego przechodnia, najpewniej świadka zbrodni. Morderca w końcu zostaje schwytany a prowadzący śledztwo zyskują wielki rozgłos. Jednak po dwudziestu latach wychodzą na jaw nowe dowody a tytułowa Stephanie Mailer odegra w tym wszystkim kluczową rolę, nieustępliwie drążąc temat. Zachwycona śledziłam więc przebieg wypadków, kluczyłam między nowymi dowodami i nim się obejrzałam - dotarłam do finału. Powieść więc w żaden sposób nie przytłacza objętościowo a wręcz przeciwnie: chciałoby się czytać i czytać bez końca.
"Zaginięcie Stephanie Mailer" to kawał potężnej, dobrze napisanej historii z w pełni wykorzystanym potencjałem. Dawno nie czytałam tak błyskotliwej historii, która zaskakiwała mnie niemalże na każdym kroku a nowe fakty zupełnie zmieniały bieg wydarzeń. Joël Dicker może pochwalić się talentem i oryginalnością w przypadku swoi książek a jego nowa lektura zasługuje na spory rozgłos, bo zjedna sobie wielu fanów przez pomysłowe połączenie gatunkowe. Jestem zachwycona a mój umysł wciąż intensywnie pracuje, by to wszystko zrozumieć, więc niech to będzie najlepszą rekomendacją dla tej powieści.
Dobrze, że potencjał został dobrze wykorzystany.
OdpowiedzUsuńJaka malownicza okładka. Nie znam książek autora 😉
OdpowiedzUsuńCzymś mnie przyciąga, ale jeszcze nie jestem pewna, czy przeczytam. :)
OdpowiedzUsuń