Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie starszy brat Rose – Collin Thompson.
Intrygujący, ale i zbyt pewny siebie klasowy uwodziciel porwie młodą bohaterkę w sam środek sercowych rozterek. Czy ulegnie ona emocjom? A może z rozumem podejdzie do nowej dla siebie sytuacji? O tym przekonacie się sięgając po debiutancką powieść Sandry Ozolin.
Młodzieżówka nastawiona na nastoletnie dramaty to zawsze ciekawy wybór na spokojne, leniwe popołudnie. Dla mnie to również dobry przerywnik między innymi, cięższymi lekturami. Tym razem postawiłam na Ozolin z ciekawością wertując karty jej debiutu i z zaskoczeniem muszę przyznać, że naprawdę dałam się wciągnąć w wir wydarzeń! Co prawda podobne tragedie są już dawno za mną i niekoniecznie utożsamiałam się z główną bohaterką, ale to nie znaczy, że nie bawiłam się dobrze a nawet więcej, ponieważ kibicowałam jej w osiągnięciu celu.
Cassandra Murei ma zaledwie siedemnaście lat a już mierzy się z prawdziwym wyzwaniem. Dwa tygodnie spędzone pod dachem przyjaciółki zaowocują w dramaty i nieoczekiwane zwroty akcji a starszy brat Rose – Collin Thompson będzie miał w tym swój udział. W końcu jeśli chodzi o tragedie w nastoletnim wieku to najczęściej mówimy o tych związanych z sercowymi wyborami, prawda? Collin to typowy macho, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki i żywi się krzywdą innych, więc od samego początku jego relacja z Cass wskakuje na poziom nienawiści co bardzo przypadło mi do gustu, bo mimo negatywnych cech głównego bohatera, miał on w sobie pewien urok. A kto nie lubi motywu hate-love w młodzieżowej literaturze? To pozwala na dynamizm, głębsze emocje i kilka fabularnych zwrotów.
Nie ma w tej opowieści nic przełomowego i dość łatwo przewidzieć ostateczne zakończenie, ale prawda jest taka, że płynie z tej książki czysta przyjemność czytania. I to mi wystarczyło. Bawiłam się dobrze, podobała mi się kreacja bohaterów a jedyne do czego ewentualnie mogłabym się przyczepić to dość powierzchowne przedstawienie tła wydarzeń. Wiemy, że Cass mieszka tylko z ojcem, ale niekoniecznie już zagłębiamy się w uczucia związane z brakiem jednego rodzica co na pewno ładnie dopełniłoby dzieła, ale i bez tego fabuła miała swoje pozytywne momenty, bawiła mnie i intrygowała pozwalając oderwać się na moment od rzeczywistości.
Lekka, angażująca i odrywająca myśli, ale niekoniecznie stawiająca na głębsze wartości lektura "My Best Friend's Big Brother" sprawdzi się idealnie jako relaks po ciężkim dniu. Bohaterowie ze swoimi nastoletnimi problemami pokazują, że czasami zmiana perspektywy jest najlepszym co może nas spotkać. Dużo słownych przepychanek, młodzieńczych dylematów i próby dorosłego wybrnięcia z sytuacji napędza akcję i sprawia, że czas spędzony z debiutancką powieścią Sandry Ozolin wcale nie okazał się zmarnowany.
Mojej siostrzenicy na pewno się spodoba.
OdpowiedzUsuń