Na scenie zwanej życiem.
Moje trzecie spotkanie z prozą Żanety Pawlik ponownie oceniam jako bardzo udane. Autorka inspiruje, pozwala przenalizować losy bohaterów na swój własny sposób i jednocześnie niesie wiele pozytywnej energii. Każda jej książka warta jest przeczytania, więc jeśli nie mieliście jeszcze okazji poznać nic co wyszło spod pióra autorki "Światło po zmierzchu" będzie idealną propozycją.
Proza obyczajowa pisana samym życiem. Łatwo jest się odnaleźć w wydarzeniach, które wydają się w mniejszym lub większym stopniu odbiciem naszych doświadczeń i równie łatwo jest dać się ponieść historii, która ma wiele do przekazania. Autorka pochwalić się może lekkością pióra, obrazową formą przekazu i dobrą ręką do kreacji wielowymiarowych, realnych bohaterów, więc wymogi dla książki, która ma przede wszystkim przywoływać to co nas otacza na co dzień zostały spełnione z nawiązką.
Julia Andrzejewska była wschodzącą gwiazdą, ale coś poszło nie tak. Nagle dobrze rokująca kariera zaczęła przeciekać między palcami. Jej agentka próbowała ratować sytuację, ale wydawało się, że nic nie da się zrobić. Julia więc uciekła na wieś i tam poznaję Kosmę, który niekoniecznie przepada za ludźmi stawiając na towarzystwo zwierząt oraz otaczającej go przyrody. Ich relacja będzie skomplikowana, ale obydwoje czegoś się od siebie nauczą, podobnie jak Teresa, której historię również poznamy, ale o tym przekonacie się sami, sięgając po lekturę.
Dużo ważnych tematów poruszanych jest w jednym miejscu. Każda postać reprezentuje sobą inne wartości, nawiązuje do współczesnych problemów i pokazuje jak pęd świata wpływa na nasze postrzeganie życia. Czerpiemy inspirację z wyborów postaci, trzymamy za nich kciuki i rozmyślamy nad słusznością decyzji, bo nie zawsze musimy się z nimi zgadzać i właśnie to w tym wszystkim jest najlepsze. Wchodzimy w interakcję z fabułą, czerpiemy radość z każdej przeczytanej strony i widzimy samotność przebijającą się przez historię, w której bohaterowie zaczynają się czuć zmęczeni tym co mają obecnie i walczą z własnymi demonami, gdy sława wystawia ich na pokaz zamieniając prywatne sprawy w publiczne wydarzenia.
"Światło po zmierzchu" to przejmująco opowieść mówiąca o tym, że nie zawsze warto zatracać się w swojej pasji, bo zaciera się granica między tym o czym marzymy a tym co chcemy osiągnąć. Napisana z pomysłem, wykorzystująca swój potencjał, zajmująca myśli czytelnika na kilka solidnie zagospodarowanych godzin. Jeśli szukacie niezawodnej powieści obyczajowej, w której odbija się obraz nas samych, warto poznać wszystkie książki Żanety Pawlik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz