"Ostatni intruz" Tana French, Tyt. oryg. The Trespasser, Wyd. Albatros, Str. 576
"Słońce wciąż świeci niemrawo i nie daje ciepła; wciąż mam wrażenie, jakby był świt."
Książki Tany French szybko podbiły moje serce i sprawiły, że zaczęłam zaczytywać się w jej powieściach z wielką przyjemnością. Rzadko zdarza się by kryminał pisany był w narracji pierwszoosobowej, którą uwielbiam i myślę, że to był punkt przełomowy. Nie mogłam zatem odpuścić jej najnowszej powieści, a "Ostatni intruz" kusił obietnicą niezapomnianych wrażeń.
Jeśli decyduję się na irlandzkie kryminały to tylko w wykonaniu tej autorki. Do tej pory nie zwiodłam się na żadnej jej powieści, a wręcz przeciwnie - każda kolejna lektura była lepsza od poprzedniej. French potrafi tworzyć liczne zakamarki, sieć pozornie nie związanych ze sobą wydarzeń i labirynt ślepych zaułków, do którego wejście jest niezwykle kuszące. Także w swojej najnowszej powieści nie zwalnia tempa - to doskonała mieszanka atutów autorki z fabułą wstrząsającą i niemal przerażającą.
Detektywi Antoinette Conway oraz Stephen Moran są najmłodsi w wydziale zabójstw. Dlatego bardziej doświadczeni pracownicy oferują im pozornie nic nie znaczące śledztwa. Trudno jest im wykazać się w przypadku problemów nie wymagających praktycznie żadnej ingerencji. Jednak najnowsza sprawa, która wydaje się równie mało ciekawa jak poprzednie, wprowadza przełom w przypadku najmłodszego duetu. Kłótnia kochanków, która wymknęła się spod kontroli prowadzi do martwej Aislinn Murray odnalezionej w salonie, tuż obok stołu nakrytego do romantycznej kolacji. Pechowy zbieg okoliczności czy coś znacznie większego od niepozornej kłótni?
Fabuła na początku faktycznie przypomina historię mniej ciekawą, która doprowadzi do banalnego rozwiązania. Jednak autorka nie byłaby sobą, gdyby nie skomplikowała sprawy zaraz po jej rozpoczęciu. Tuż po wstępie, gdy na jaw zaczynają wychodzić sprzeczności w śledztwie atmosfera zmienia się w gęstą i duszącą, a w powietrzu można wyczuć, że ktoś nieustannie kłamie. Rozgrywka zaczyna się na całego w momencie dopatrzenia się prawdy w zeznaniach świadków. Kto by przypuszczał, że nie żyjąca blond piękność kryje w sobie tyle sekretów? Pod ostrzałem niewyjaśnionych pytań tym razem nie staje podejrzany o morderstwo a sama ofiara, która po swojej śmierci zaczyna ujawniać więcej prawdy niż za życia. To doskonały zamysł ze strony autorki - ze strony na stronę dzięki temu robi się co raz ciekawiej a czytelnik wręcz nie może oderwać się od rozgrywanych wydarzeń, które może nie gnają na złamanie karku, ale są tego na pewno bliskie.
Po raz kolejny przekonałam się, że książki Tany French to doskonała kryminalna przygoda. Napisane przystępnym językiem, z bohaterami których bardzo szybko możemy obdarzyć sympatią i tajemnicą odkrywaną - dla smaku - stopniowo. "Ostatni intruz" to w pełni wykorzystany pomysł na fabułę z wiszącym w powietrzu klimatem tajemnic. Perfekcja zmienia się w łgarstwo a prawda jest na wyciągniecie ręki. Napięcie wisi w powietrzu i tylko pozostaje z zapartym tchem śledzić przebieg śledztwa Conway i Moran - mając również nadzieję, że utrą nosa innym detektywom z wydziału zabójstw. Polecam!
O książce nie słyszałam, ale wydaje się mieć coś w sobie.
OdpowiedzUsuńKilka dni temu ta książka trafiła do mnie i przyznam, że nie wiedziałam, czego się mogę po niej spodziewać bo nie znam twórczości autorki.Teraz po Twojej recenzji bardzo się cieszę, że ją mam.:)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Pomimo Twoich zachwytów, ja jednak podziękuję tej książce. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
BLUSZCZOWE RECENZJE
Irlandzki kryminał? Właściwie chyba mało ich znam. Pora to zmienić za sprawą tej autorki :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę, ale jeszcze jej nie czytałam.
OdpowiedzUsuń