"Ludzie też bywają beztroscy."
Z książkami Johna Greena różnie u mnie bywa. Zasłynął historią "Gwiazd naszych wina" i mnie również nią do siebie przekonał. Pamiętam, ze wylałam podczas lektury tej książki morze łez i pomyślałam sobie, że to autor, który jeszcze nie jeden raz mnie zachwyci. następnie zaczęłam czytać wszystkie jego książki i niestety już nigdy nie poczułam tego samego co podczas pierwszej powieści. Właściwie z czasem miałam wrażenie, że wciąż na nowo czytam o tym samym, jakby Green uchwycił się jednego schematu i wciąż interpretował go na nowo. W dobry stylu, z pomysłem na bohaterów, ale ile można?
Nie ukrywam, że byłam ogromnie ciekawa jak tym razem wybroni się autor. Czy zaciekawi tak jak w przypadku "Papierowych miast" czy kompletnie rozczaruje jak w książce "10 raz Katherine". Okazało się, że wrócił czas dobrej formy autora, może nie najlepszej, ale na pewno wartej poznania. Najnowsza powieść opowiada o parze nastolatków odbiegającej intelektem od swoich rówieśników. Przypomina to trochę konstrukcję z "Gwiazd naszych wina", ale autor właśnie z tego słynie - jego postacie są intensywnie wyrysowane na tle całej fabuły, niemal przesadzone w swojej mądrości i przepełnione wielkimi aspiracjami. Aza podejmuje się wyzwania jakie stawia przed nią zaginięcie milionera - Russella Picketta. Wraz z przyjaciółką próbuje zbliżyć się do jego syna Davisa, którego już kiedyś poznała na letnim obozie. Dziewczyna zrobi wszystko by dowiedzieć się prawdy o zaginionym, szczególnie że nagroda jest nie byle jaka.
Trudno jest nie skupiać całej uwagi na bohaterach. Aza robi wszystko by być idealna we wszystkim - dobra uczennica, córka a nawet detektyw. Nie ujawnia nikomu, że czuje się czasami źle ze sobą i chciałaby po prostu, przez jedną chwilę, być zwykłą dziewczyną. John Green podjął się trudnego tematu pisząc o nim od strony bardzo sprawdzonej - sam, tak jak jego bohaterka, cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. I muszę przyznać, że to najlepszy motyw tej powieści: autor z precyzją oddał targające główną bohaterką problemy, pokazał jak wielką sprawą jest ta choroba i ile trzeba włożyć wysiłku, by żyć normalnie. W otwarty i bardzo obrazowy sposób autor wszedł do głowy Azy i wyjaśnił dlaczego dziewczyna czasami nie potrafi się powstrzymać, skąd pojawia się przymus powtarzania niektórych rzeczy i dlaczego nerwica natręctw staje się piekłem na ziemi.
Niestety sam motyw przewodni w postaci śledztwa nie jest już tak zachwycający. Temat odchodzi gdzieś na drugi plan zepchnięty przez dialogi pomiędzy bohaterami na wzór powieści Greena wypełnione mnóstwem mądrości i niemal przesadnej patetyczności wobec niektórych wydarzeń wychodzącej z ust głównych bohaterów. Miliarder zaginął a Aza zaślepiona wizją wysokiej narody próbuje drążyć temat, ale wychodzi je to słabo. Wiele razy podczas lektury zastanawiałam się czy warto było w ogóle tworzyć ten wątek, bo został potraktowany po macoszemu, niedopracowany ukazywał dziury i niedociągnięcia przez co wypadł blado na tle samej choroby Azy, która intryguje czytelnika i skupia na sobie całą jego uwagę.
Green wrócił, w dobrej formie i z wartą historią, ale wciąż nie powala mnie na kolana. "Żółwie aż do końca" to jedna z lepszych książek tego autora mimo wciąż powielanego schematu.Bez wątpienia to bardzo osobista powieść Johna Greena i myślę, że właśnie w tym tkwi jej potencjał. Mnie do siebie przekonała i wciąż będę powtarzać, że autor wcale nie jest taki zły. Dobrze się czyta, można śmiało polubić bohaterów - fanom i nie tylko polecam.
Mam w planach tę książkę, bo do tej pory przeczytałam tylko jedną tego autora. ;)
OdpowiedzUsuńKsiążek autora nie znam, ale mogłyby mi się spodobać. Musiałabym spróbować :)
OdpowiedzUsuńMnie Green jakoś nie przekonuje :( Może się skuszę na tę książkę pomimo wszystko.
OdpowiedzUsuńNie dostrzegam schematów w twórczości Greena... dla mnie za każdym razem jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie długo przeczytam tę książkę :)
Pozdrawiam, pozeram-ksiazki-jak-ciasteczka.blogspot.com
Szkoda, że wątek śledztwa nie jest taki wciągający.
OdpowiedzUsuńWpadłam ostatnio w księgarni na tę książkę, przeczytałam opis z tyłu i póki co odłożyłam na bok. Jestem w trakcie innego tytułu, a nad tym muszę się zastanowić jeszcze :)
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo chciałam przeczytać książki autora. Jednak nigdy nie było ku temu okazji. Potem obejrzałam "Gwiazd naszych wina" i niestety zrezygnowałam z jego książek. Wiem, że nie ma co porównywać filmu do książki, ale jakoś mnie to zniechęciło. Nie to, że film był zły, ale nie przekonał mnie do siebie. Dlatego powyższy tytuł też raczej odpuszczam. Chociaż kto wie, może jeszcze kiedyś zmienię zdanie.
OdpowiedzUsuń