piątek, 16 lutego 2018

"Latawce" Agnieszka Lis

"Latawce" Agnieszka Lis, Wyd. Czwarta Strona, Str. 191

"- Daj spokój matka.
- Mama, nie matka."

Jeśli mam być szczera, nie jestem wielką fanką twórczości autorki. A jestem w tej opinii przekonana przede wszystkim przez fakt, że czytałam każdą książkę Agnieszki Lis. Nie lubię się jednak uprzedzać i nie mam problemu z tym, by na przekór swoim opiniom sięgać po kolejne książki autorów, z którymi wcześniej się nie zaprzyjaźniłam. Tak trafiłam na "Latawce", książkę zupełnie inną niż te, jakie autorka pisała wcześniej.

Przyznaję, że Agnieszka Lis tym razem mnie zaskoczyła. Biorąc do ręki jej najnowsze dzieło byłam przekonana, że zmierzę się z historią jakie już znam. A jednak - to zupełnie nowa propozycja. Autorka postawiła na oszczędność w słowa czym bardzo mnie zaskoczyła, bo przyznaję że to zbyt nudne wynurzenia głównych bohaterek kreowanych przez nią zazwyczaj nie przekonywały mnie do książek. Tym razem otrzymałam praktycznie same dialogi, krótki i zwięzłe, które doskonale oddawały powagę rozgrywanych wydarzeń.

Niewielka liczba stron, krótkie dialogi i zero tekstu poza tym mogłyby przemawiać na niekorzyść książki. W końcu istnieje prawdopodobieństwo niedopowiedzeń, zbyt małych informacji i ogólnego niedopracowania fabuły. A jednak nie - to wystarczyło by nakreślić dobrą historię, tym ważniejszą, że jak głosi opis z okładki: opartą na prawdziwych wydarzeniach. Główny bohater - Grzegorz, nie miał w życiu łatwo. Jako dziecko został tylko z matką, która wraz z biegiem czasu oddalała się od niego. A może to on od niej? Przestał ufać kobiecie, która z łatwością wybacza i kocha. Stawiał za autorytet nieobecnego ojca. Grzegorz zatem postanowił przekraczać kolejne granice by zobaczyć co z tego wyniknie. 

Prosta forma i krótka treść oddały kluczowe problemy współczesnego świata - konflikt pokoleń, wielką miłość matki do syna, który nie  ma skrupułów, brak zrozumienia czy toksyczną relację od której nikt nie potrafi się oderwać. To i wiele więcej, bo autorka nie poprzestała wyłącznie na tych problemach wychwyciłam z samych dialogów, czytając między wierszami i opierając się wyłącznie na słowach i zawartych w nich emocjach. Muszę przyznać, że taka forma całkowicie mnie do siebie przekonała i w takiej formie nie mam zastrzeżeń do twórczości autorki. Uważam nawet, że to najlepsza powieść w jej dorobku.

"Latawce" to książka inna niż wszystkie pod każdym możliwym aspektem. Niepozorna i nietypowa, a jednak przekazująca wszystko co najważniejsze. Cieszę się, że po raz kolejny dałam szansę autorce, ponieważ tym razem mnie nie zawiodła. To opowieść o żalu i smutku, surowej choć prawdziwej i szczerej miłości oraz o tym, co w życiu buduje nasze kolejne etapy. Dla mnie - taka forma powinna być stosowana w literaturze znacznie częściej, bo przekazuje więcej niż tysiąc słów.

7 komentarzy:

  1. Książka ku mojej radości już na mnie czeka. Jestem ciekawa moich wrażeń po lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę ją mieć na uwadze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że autorka i tym razem nie zawiodła. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. O, to może być coś dla mnie! Ja także mam problem z przegadanymi, nudnymi wywodami bohaterów!

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym w końcu poznać twórczość tej autorki, więc chyba się skuszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie autorka kupiła swoją "Karuzelą", więc na pewno dam szansę jej dalszej twórczości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja natomiast jestem fanką autorki. I podobały mi się oprócz jednej wszystkiej jej książki."Latawce" jeszcze przede mną i spodziewam się super przyjemnej lektury.

    OdpowiedzUsuń