"Znak kukułki" Anna Bichalska, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 420
"Jeśli czytasz tak dużo, słowa są jak pożywienie, wchłaniasz je i stajesz się nimi. Słowa cię tworzą i przeobrażają."
Przeszłość, której nie pamięta. Przyszłość, która wydaje się niepewna. Jak dowiedzieć się prawdy na temat swojego pochodzenia?
Thriller połączony z elementami baśniowymi to oryginalny pomysł od Anny Bichalskiej, która zaprezentowała mi powieść porywającą już od pierwszej strony. Przyznaję, że początkowo obawiałam się tej lektury jako fanka historii z pazurem, tych krwawych i przerażających. Jednak odważyłam się zaryzykować i nie żałuję! Okazało się, że to naprawdę zaskakująca książka z fantastycznym klimatem, której poświęcenie wolnego czasu to naprawdę dobra inwestycja.
Główną bohaterką powieści jest Alina i to jej historię poznajemy podczas lektury. Jako dziecko porzucona na skraju lasu do dziś nie wie nic na temat swojej przeszłości. Zbudowała jednak teraźniejszość na której czuje się pozornie bezpiecznie. Cierpi na zaburzenia snu, wie że została adoptowana i próbuje sobie radzić z tym na swój sposób, jednak wszystko burzy wiadomość pozostawiona przez jej przybranego ojca. Przed śmiercią bowiem pozostawił list, w którym uwzględnił nietypowe zaginięcia dzieci sprzed lat. Czy to alizja do pochodzenia Aliny? Czy to cicha prośba, by kobieta w końcu dowiedziała się kim jest?
Tajemnica, niepewność oraz poszukiwanie prawdy to główne motywy powieści, w której nie brakuje ciekawych zwrotów akcji, zaskoczeń oraz niebanalnych bohaterów. Wszystko nabiera tempa wraz z pojawieniem się w historii listu a wraz z nim - wszystkich dziennikarskich notatek odnośnie niewyjaśnionych zaginięć dzieci. Cała sprawa miała miejsce przed dwudziestu laty a jednak wciąż wydaje się żywa i - niestety - nierozwiązana. To intrygujący motyw, miałam ochotę jak najszybciej poznać prawdę kryjącą się za wydarzeniami i z przyjemnością towarzyszyłam Alinie w powrocie do przeszłości oraz pościgu za prawdę.
Drugim plusem historii są bohaterowie. Adopcyjny ojciec, który wydaje się mieć więcej do powiedzenia po swojej śmierci. Niepewne życie Aliny, która nie ma pojęcia kim tak naprawdę jest. I w końcu Greta, tajemnicza lokatorka głównej bohaterki, która ochoczo angażuje się w pomoc koleżance. Coś je łączy, ale na początku nie miałam kompletnie pojęcia jak połączyć te dwie kobiety. Dopiero z czasem, gdy odkrywałam kolejne tajemnice, dowiadywałam się prawd i śledziłam przebieg wydarzeń zrozumiałam, że prawda potrafi być zaskakująca. Autorka bardzo pomysłowo podeszła do tematu i połączyła go z pograniczem jawy oraz snu wprowadzając niewyjaśnione zjawiska, które nie zawsze miały swoje pokrycie. Tak powstał baśniowy klimat, który bardziej przypominał historię obyczajową niż thriller, ale nie ujmuje to powieści w żaden sposób.
"Znak kukułki" to lektura przy której spędziłam miłe chwile. Senna, baśniowa, fantastyczna opowiada o poszukiwaniu własnego miejsca w świecie, tożsamości oraz zrozumienia. Nie jest intensywna w odbiorze, ale za to lekka i przeskakująca w różne strefy czasowe. Opowieść o zaginionej dziewczynce, która w końcu odnalazła ścieżkę do domu ujęła mnie swoim wykonaniem a także - co najważniejsze - zakończeniem.
Jestem bardzo ciekawa zakończenie tej historii.
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie, że warto poświecić czas tej książce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że skuszę się na tę książkę, pomimo że, baśniowe klimaty nie są do końca w moim stylu. 😊
OdpowiedzUsuńJestem jak najbardziej zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ooo to tematyka zdecydowanie dla mnie. Właśnie skończyłam "Kruchą jak lód", gdzie również był temat adopcji i odnajdywania siebie. Na dodatek połączenie tego w dobry kryminał/thriller? Chętnie przeczytam "Znak kukułki"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Thriller plus baśń? Ciekawe połączenie, może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńNa odstresowanie bardzo chętnie.
OdpowiedzUsuń