"River" Samantha Towle, Tyt. oryg. River Wild, Wyd. Niezwykłe, Str. 318
"Potwory wcale nie chowają się w ciemnościach. Mogą być bardzo blisko, na widoku."
Szukała pocieszenia, spokoju i bezpieczeństwa a znalazła ulotną chwilę szczęścia. Czy była wart tragedii, która później się rozegrała?
Samantha Towle już na wstępie daje jasno do zrozumienia swoim czytelnikom, że to nie będzie słodka powieść dla romantyczek. Przestrzega nas przed emocjami, lawiną niepowodzeń oraz dramatów, które rozegrają się na naszych oczach. I właśnie to ostatecznie przekonało mnie do tej historii, bo chociaż lubię czasami sięgać po słodkie i naiwne historyjki to zdecydowanie bardziej cenię sobie brutalną prawdę o prawdziwym życiu, która w przypadku tej powieści staje się niemal głównym bohaterem.
To historia dwójki zranionych ludzi, która właściwie zaczyna się banalnie. Ona nie potrzebuje teraz towarzystwa, on skutecznie odgradza się od ludzi. Typowa relacja od nienawiści (subtelnej) do miłości staje się tutaj wyznacznikiem dalszej fabuły, jednak daleko jej od schematów. Carrie Ford marzy tylko o tym, by zacząć wszystko od nowa. Jej życie bardzo się skomplikowało i potoczyło torem, którego zdecydowanie nie chciała. W dodatku poznała Rivera Wild'a, nowego sąsiada i piekielnie denerwującego człowieka. Myślała, że gorzej być nie może. A jednak pewnego dnia wspólnie uratowali porzuconego psa i od tej pory zrozumieli, że wspólnie dzielą ból oraz smutek. Zawiązali więc wstępny sojusz, który zaczął nabierać konkretnych kształtów.
Nie jest to typowo powieść romantyczna, chociaż dużo w niej miłości i zrozumienia. Przypomina bardziej samo życie, które kieruje nas w stronę zupełnie inną od tej, którą mieliśmy ochotę obrać. Carrie dużo przeszła, jej ból jest niemal namacalny a świadomość, że to jeszcze nie koniec tragedii jaka ją czeka wydaje się całkowitą klęską. Trzymałam mocno kciuki za to, by udało jej się zacząć od nowa, ale nie od dziś wiadomo, ze przeszłość uwielbia wracać. W dodatku ze zdwojoną siłą. Miała u swojego boku Rivera, człowieka o zmiennych humorach i wywołującego równie często uśmiech na twarzy co irytację, ale tylko ona sama musiała się zmierzyć z tym co ją czeka.
Autorka fantastycznie i realnie oddała kreację bohaterów oraz wszystkie emocje z jakimi przyszło im walczyć. Nie mam potrzeby kwestionować nic co byłoby mniej lub bardziej niewiarygodne, bo wszystko miało swoje podparcie w prawdziwym życiu. Lekki styl i prostota wypowiedzi w połączeniu z droczeniem się głównych bohaterów zbliżyło mnie do historii bardziej niż przypuszczałam i z przyjemnością oraz - pod koniec - z rozdartym sercem śledziłam przebieg ostatecznych wydarzeń.
Dwa skrajne charaktery stają naprzeciw siebie w powieści "River". Przepełniona po brzegi różnymi emocjami równie często wywołuje śmiech co łzy wzruszenia. Jestem pod sporym wrażeniem twórczości Samanthy Towle i liczę, że w niedalekiej przyszłości będę miała okazję poznać jej inne dzieła. Tymczasem pozostaję pod urokiem relacji głównych bohaterów i z niecichnącymi jeszcze wrażeniami po lekturze zachęcam Was do wkroczenia wprost w objęcia szczerej miłości zamkniętej w tej powieści.
Dalej nie jestem przekonana, a czytałam już dwie inne pozytywne recenzje tej książki.
OdpowiedzUsuńPo prostu mnie do niej nie ciągnie.
Książki jak narkotyk
Na jesienny wieczór wydaje się, że będzie idealna.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to powieść, która powinna przypaść mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńNie w moich klimatach :(. [Kreatywna-alternatywa]
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka mogłaby mnie mocno wciągnąć. Będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuń