"Miłość na sprzedaż" Sandra Robins, Wyd. Novae Res, Str. 292
Gdy zależy ci na szczęściu najbliższej osoby, nie cofniesz się przed niczym.
Czy debiutująca Sandra Robins zaskoczy nas swoją powieścią? Czego możemy spodziewać się po lekturze "Miłość na sprzedaż", czyli książki z dość sugestywnym tytułem? Przekonajmy się!
Dwudziestojednoletnia Sarah to dziewczyna, która ma pod górę. Studiuje farmację oraz opiekuje się swoją schorowaną babcią i wie, że jej pieniądze kończą się w oka mgnieniu. Musi więc podjąć konkretne środki, by utrzymać siebie i miejsce w domu opieki da schorowanej babci. Decyduje się zatrudnić w ekskluzywnej agencji towarzyskiej, przekonana, że to będzie dla niej najlepszy krok ku lepszemu. Tylko czy na pewno?
Sarah to jedna z tych bohaterek, których wybory potrafią zaprowadzić czytelnika na skraj rozpaczy. Pomyślcie sami, brakuje Wam pieniędzy, więc od razu decydujecie się na tak radykalny krok, by sprzedać swoje ciało? Chyba nie, więc od razu zauważalna jest mało wiarygodna fabuła, która na równi idzie z naiwną, dość nieciekawą z charakteru bohaterką, która sama nie wie czego tak naprawdę chce o czym szybko przekonałam się śledząc jej poczynania.
Jeśli już o fabule mowa to faktycznie jest w niej wiele wyolbrzymionych scen. Po pierwsze bohaterka zapisuje się do wysoko płatnej agencji i już od razu dostaje nietypowe zlecenie. Alex prosi ją o przysługę, by dziewczyna towarzyszyła mu na weekendowym wypadzie do jego rodziców. Tam Sarah poznaje jego brata, Borysa i bum! Emocje między nimi wybuchają niczym fajerwerki i nikt nie zwraca uwagi, że Borys to jednocześnie szef tej samej agencji, w której zatrudnia się bohaterka. Tyle niemożliwości, że aż niemożliwe. Czyta się to wszystko bardzo szybko, ponieważ styl autorki jest lekki i przyjemny, więc nie mogę powiedzieć, że ta historia jest zła - po prostu za grosz w niej wiarygodności a przecież w powieściach obyczajowych to podstawa.
Alex, Borys i Sarah to trójka bohaterów, którzy mają jakiś cel, ale jeszcze o nim nie wiedzą. Dążą do czegoś co jest na wyciągnięcie ręki, ale do samego końca nie miałam pojęcia co to właściwie jest. Otacza ich aura erotyzmu, ponieważ Sarah i Borys ciągną do siebie w miłosnych uniesieniach, ale czy można powiedzieć, że łączy ich prawdziwe uczucie? Miałam co do tego spore wątpliwości, ponieważ poza kontaktem fizycznym raczej nie wyczułam głębszej chemii.
Jak widzicie nie za dobrze bawiłam się przy lekturze "Miłość na sprzedaż". A może właśnie dobrze, prześmiewczo, ironicznie? Autorka ma pewny styl i to bardzo cenię, widzę w niej potencjał, więc debiut traktuję z przymrużeniem oka i na pewno dam jej szansę przy kolejnych książkach jakie napisze. Tymczasem wybór pozostawiam Wam i kto wie? Może odbierzecie tą powieść lepiej niż ja?
Mimo tych wyolbrzymionych scen, chcę dać szansę tej książce, bo bardzo mnie intryguje.
OdpowiedzUsuńNa wakacje może być ok. 😊
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka nie jest wiarygodna. Zastanowię się jeszcze nad nią, bo lubię dawać szansę debiutom. ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tego stylu autorki. Nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, może w przyszłości przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie, raczej tym razem się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Dziękuję za recenzję. ❤ Celem książki jest oderwać od rzeczywistości i zatracić się w świcie przedstawionym. Fabuła oderwana od rzeczywistości? Możliwe. 🤷♀️ Sama takie książki lubię, więc taką napisałam. Dziękuję za szansę i poświęcony czas.
OdpowiedzUsuńOd tej książki się zaczęło, dziękuję autorce bo fajnie tak odlecieć. Teraz sama mam ochotę pisać.
OdpowiedzUsuń