"Lato koloru wiśni" Carina Bartsch, Tyt. oryg. Kirschroter Sommer, Wyd. Media Rodzina, Str. 492
Lekkie love story utrzymane w konwencji romansu akademickiego.
Już dawno temu nauczyłam się, że to co wychodzi spod pióra niemieckich autorów potrafi z miejsca oczarować, a w literaturze z nie tak znowu odległej granicy kryje się subtelność i atrakcyjna treść o której nie łatwo zapomnieć.
Emely studiuje literaturoznawstwo w Berlinie, ale przez te trzy lata
zdążyła zatęsknić za domem i przyjaciółmi. Wiadomość o przyjeździe Alex -
najlepszej przyjaciółki, to jedna z lepszych wiadomości ostatnich dni.
Niestety przyjazd Alex wiąże się z powrotem wspomnień. W końcu o
pierwszej miłości nigdy się nie zapomina, prawda?
Emely i Alex od zawsze był dla siebie jak rodzone siostry. Jednak siedem
lat temu wydarzyło się coś, o czym nie jest tak łatwo zapomnieć.
Pierwszoosobowa narracja głównej bohaterki sprawdziła się tutaj całkiem
dobrze, bo trzeba przyznać - Emely to żywiołowa, zabawna dziewczyna z
ciętym językiem, więc konfrontacja z jej wewnętrznymi rozterkami okazała
się doskonałą zabawą. Czasami, owszem, przejawiała oznaki nie do końca
racjonalnego toku myślenia, ale docinki między bohaterami potrafią
skutecznie odwrócić uwagę.
Podstawowy schemat młodzieżowej książki z pojawiającym się nieziemskim,
tajemniczym przystojniakiem uległ małej deformacji i przystojniak jest,
ba! nawet całkiem uroczy i zabawny, ale już wcale nie taki nieznajomy.
Elays, brat Alex po siedmiu latach wraca do życia Emely, chociaż ta ze
szczerego serca nienawidzi chłopaka i stara się uniknąć spotkania za
wszelką cenę. W dodatku nie jest tak łatwo wyrzucić z serca kogoś, z kim
wiąże się tyle wspaniałych wspomnień. Jednak jeden ruch Elays'a
przekreślił w przeszłości wszystko co ich łączyło i sprawił, że Emely
stanęła za murem obojętności. Motyw romantycznego powiązanie pomiędzy
bohaterami okazał się bardziej wciągający niż mogłam przypuszczać,
dopracowany i intrygująco rozwinięty. Połączenie dwójki bohaterów o
ciekawej osobowości z zamiłowaniem do ciętych ripost to nie tylko miły
wątek miłosny z pokonywaniem barier i próbą zapomnienia o wydarzeniach z
przeszłości, ale liczne sceny zgrzytu i wybuchowej konfrontacji.
Carina Bartsch piszę lekkim, swobodnym językiem, który sprawdził się nie
tylko w żywiołowych dialogach, ale opisach. Autorka wykazała się
pomysłowością i dobrą ręką do kreacji bohaterów, o których naprawdę chce
się czytać. Jej styl wciąga, kusi i intryguje jednocześnie niwelując
momenty nudy. Jest jednak coś co najbardziej przyciągnęło moją uwagę -
zdolność pani Bartsch do przywoływania zaskakujących scen w najmniej
oczekiwanych momentach, nie mówiąc już o zakończeniu, które całkowicie
mnie rozbroiło.
"Lato koloru wiśni" to fantastyczna przygoda na lato. Lekkie,
miejscami zabawne i błyskotliwe Love story Cariny Bartsch przeciągnęło
mnie na swoją stronę i już teraz z utęsknieniem wypatruję kontynuacji -
mam nadzieję - równie czarującej.
Zapisuję sobie na listę lektur wakacyjnych. 😊
OdpowiedzUsuńLubię takie lekki, swobodny język w tego typu literaturze.
OdpowiedzUsuńO tej serii już kilka lat temu czytałam. Na razie jednak nie planuję po nią sięgać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Książkę czytałam dość dawno temu, ale pamiętam doskonale, że bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńOj kusisz :)
OdpowiedzUsuńPamiętam tę lekturę sprzed lat - wspominam bardzo miło! ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam już dawno temu. Teraz niecierpliwie czekam na trzecią część.
OdpowiedzUsuń