Pięć rodzin mafijnych i prawo, którego nie wolno łamać!
Ktoś mógłby powiedzieć, że trochę za dużo już tej mafii w książkach i może czas sięgnąć po nowe tematy. Jest w tym trochę racji, ponieważ niedługo znudzi nam się ten świat i będziemy szukać czego innego. Do mnie jednak znużenie nie dotarło i wciąż chętnie sięgam po historie pełne niebezpieczeństw i silnych bohaterów, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko poznawać nowych autorów i ich wizję na ten popularny motyw.
Lena M. Bielska zaplusowała u mnie na starcie, ponieważ jej książka nie przypominała typowego mafijnego romansu. Rozpoczęła się lekko, przyjemnie, nawiązując raczej do klimatu z powieści romantyczno-obyczajowej a dopiero wraz z rozwojem fabuły wprowadzała nowe wątki. Najpierw mamy okazję poznać bohaterów, przyjrzeć się ich życiu oraz problemom z jakimi się zmagają, pozastanawiać się nad towarzyszącymi im tajemnicami (szczególnie Eve) a dopiero później przejść do cięższych, mafijnych porachunków.
Eve nie szuka miłości, nie szuka mężczyzny, który namieszałby w jej i tak mało interesującym życiu. Woli skupić się na rozwoju zawodowym i nie jest jej w smak, że pewnego dnia wpada na Vito, wylewając na niego kawę. Od tego bowiem wszystko się zaczyna. Biznesmen i boss mafii, dżentelmen i działacz charytatywny szturmem wkrada się do życia bohaterki i nie zamierza go opuszczać. Choć wszyscy wiedzą, że będą z tego kłopoty.
Romans pomiędzy bohaterami dość szybko się zawiązuje i chociaż prawdę mówiąc nie zapałałam szczególną sympatią ani do Eve, ani do Vito, to miło czytało się o ich perypetiach, podobały mi się także wyraźne granice pomiędzy nimi, ponieważ autorka postawiła na relację typu woda i ogień, gdzie bohaterowie pochodzą z dwóch różnych światów a przez to ich związek wydaje się bardziej problematyczny. Dlatego nie mogę napisać, żebym źle odebrała ich historię, tylko po prostu nie przekonały mnie ich charaktery - fajne było ich poznać, ale obawiam się, że giną w morzu podobnych, przez co szybko ich zapomnę, ponieważ ich opowieść nie miała fabularnie głębszych zaskoczeń, wszystko to już było, nie było wybuchów, większych emocji. Można więc podsumować, że całość wypada przyzwoicie i ciekawie, ale bez przebicia przez tłum.
"Rozdarte serce" na pewno zaliczę do udanych lektur mimo pewnych mankamentów i nie będę Wam jej odradzać. Wręcz przeciwnie, uważam, że dla fanów mafijnych romansów będzie to ciekawy wybór i najlepiej sprawdzi się jako lekka lektura na leniwe popołudnie. Mi nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejny tom serii, po który na pewno sięgnę.
Jak wiesz to raczej nie moje klimaty, więc nie przewiduję sięgnięcia po tą książkę.
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz o tej książce :)
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę. Zwłaszcza, że mam w planach masę innych książek w planach.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Lubię mafijne klimaty więc nie mówię nie tej książce.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa wydaje się ta seria;)
OdpowiedzUsuńHmm tak sobie myślę, czy coś już kiedyś czytałam tak typowo określanego jako mafijny romans, ale nie... tylko serial albo książki, w których pojawiały się bardziej gangi niż mafia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Zakładka do Przyszłości
Na razie nie znudziły mi się mafijne klimaty, dlatego jak nadarzy się okazja to chętnie poznam powyższą książkę.
OdpowiedzUsuńTo nie jest książka dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńJa już powoli wymiotuję tą mafią. Niestety nie dam książce szansy.
OdpowiedzUsuń