Brak samoakceptacji i poczucia własnej wartości to prosta droga do popadnięcia w uzależnienie.
Bardzo lubię sięgać po powieści, w których pojawia się głos rozsądku co do problemów aktualnego świata. Dlatego poczułam się bardzo zaintrygowana propozycją od Katarzyny Jadwigi Bezenson i zdecydowałam się na jej debiutancką książkę "Głos w mojej głowie" podejmującej temat braku samoakceptacji.
Przyznaję, że miałam co do tej książki spore oczekiwania. Myślałam, że autorka wprowadzi mnie w temat, ujmie mnie realnym przedstawieniem faktu, pokaże na przykładzie głównej bohaterki plusy oraz minusy uzależnienia. Niestety, trochę się rozczarowałam, ponieważ całość okazała się bardzo chaotyczna, praktycznie pozbawiona emocji a czasami wręcz absurdalna.
Forma dziennika miała jakiś cel, mnie jednak takie podejście do tematu nie przekonało. Za dużo w tym buło pustej paplaniny, która nie miała większego sensu - główna bohaterka męczyła mnie swoimi wiecznymi rozterkami, irracjonalnym zachowaniem i emocjonalnym rozchwianiem. I nie ma to nic wspólnego z jej problemem, bo to po prostu osoba z nieciekawym charakterem. Dziewczyna katuje się dietami, ćwiczeniami, odczuwa wstręt do jedzenia, aż w końcu zbacza ze swojej ścieżki na chwilę, tylko po to by wrócić i zacząć monolog z samym sobą od początku. Nie jest konsekwentna, ale to zrozumiałe, bo zmaga się z chorobą, która brak konsekwencji na niej czasami wręcz wymusza.
Gdyby nie fakt, że bohaterka była dla mnie bardzo niedojrzała emocjonalnie całość na pewno wypadła by lepiej, ponieważ gdzieś w tym wszystkim pojawia się pogłos tematu - głodzenie się, zamęczanie ćwiczeniami, ciągła obecność centymetra, ale znowu są też liczne wulgaryzmy kierowane do samej siebie i brzydkie przedstawienie sytuacji. Sprzeczność goni sprzeczność, nie potrafiłam w ogóle odnaleźć się w fabule ani spróbować wcielić się w sytuację dziewczyny, bo przytłoczyła mnie ilość stron oraz nieustanne wałkowanie w kółko tego samego.
Niestety, ale tym razem nie zaiskrzyło. Książka bardziej mnie wymęczyła niż ujęła problemem braku akceptacji siebie, chociaż przyznaję, że były czasami dobre momenty. Nie jest to lektura zła, ale moim zdaniem wymaga dopracowania i skrócenia, bo za dużo w niej było chaosu a za mało emocji. Wybór pozostawiam więc Wam i jak zawsze czekam na Wasze opinie po lekturze.
Szkoda, że książka cię wymęczyła. Sama myślałam, żeby ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Raczej nie dla mnie książka :)
OdpowiedzUsuńCzasem niewiele potrzeba aby książka była lepsza.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka Cię nie zadowoliła.
OdpowiedzUsuńNie jestem zainteresowana lekturą tej książki.
OdpowiedzUsuń