Walka z naturą. Walka o miłość. Walka o szacunek. Na Północy trzeba umieć żyć!
Nie słyszałam do tej pory o "A lasy wiecznie śpiewają", tytuł był mi kompletnie nieznany, choć powieść wydano pierwotnie w rok u 1938 a jej sława obiegła cały świat. Dlatego jestem tak bardzo wdzięczna za wznowienia książek, bo mogę trafić na wyjątkowe historie, które w innym przypadku przeszłyby mi obok nosa. A bez wątpienia lektura Trygve Gulbranssena zasługuje na ogromną uwagę.
Skusiłam się, ponieważ w zapowiedziach przeczytałam gdzieś, że jest to norweski odpowiednik naszej lektury "Nad Niemnem", czyli książki, którą uwielbiam i ogromnie szanuję. Niech Was jednak nie zraża to porównanie, ponieważ powyższa opowieść nie ma nic wspólnego z nudnawą szkolną lekturą, którą musimy czytać na siłę, ponieważ to piękna, głęboka i poruszająca książka, którą czyta się z zapartym tchem.
Norwegia od zawsze mogła pochwalić się wyjątkowym klimatem. Malownicze miejsca, charakterystyczna społeczność, przyjęte zasady oraz wartości. Trygve Gulbranssen maluje na oczach czytelnika piękny i piekielnie wartościowy obraz miejsca a także zamieszkujących go ludzi i robi to z taką precyzją oraz wprawą, że brakuje słów zachwytu, by ująć jak wyjątkowa jest to książka. Niespieszny styl skupia się na detalach, analizuje sylwetki bohaterów, którzy wprowadzeni na scenę już od pierwszych stron mogą pochwalić się głębokimi przemyśleniami oraz w pełni wiarygodnym przedstawianiem a także swoją historią, która sięga daleko wstecz.
XIX wieczna Norwegia, stary chłopski ród Björndal oraz liczne intrygi, bogactwo oraz walka o władzę. Tak w skrócie można określić zamysł fabuły, chociaż trudno oddać całość słowami, bo sens historii zrozumie tylko ten kto zdecyduje się na lekturę. Obraz rodu prezentowanego w tej powieści to ogrom pracy włożonej przez autora a także mnóstwo ponadczasowych wartości, które mają swoje uzasadnienie po dziś dzień. To opowieść o walce z trudną naturą, o przeciwnościach losu, o sekretach, zemście, zawiści a także o miłości, bo przecież miłość zawsze znajdzie swoje miejsce.
Jestem zachwycona lekturą i jedyne czego żałuję to fakt, że dopiero teraz się o niej dowiedziałam. Jestem pewna, że jeszcze nie raz wrócę do sagi Trygve Gulbranssen a "A lasy wiecznie śpiewają" to nie tylko piękne, nowe wydanie, ale i połączenie obu tomów serii, ponieważ w środku znajdziecie również część zatytułowaną "Dziedzictwo na Björndal". Tym sposobem nie musimy się martwić o to co wydarzy się dalej, ponieważ całość czeka na nas w jednej, pięknie wydanej powieści, która może pochwalić się nie tylko wizualnym wdziękiem, ale i wyjątkowym, dopracowanym, bogatym w emocje wnętrzem, które zapada w pamięć i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Porównanie do "Nad Niemnem" mnie zachęciło.
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam w planach tej książki 😉
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy to książka dla mnie, ale mam wrażenie, że spodobałaby się mojej mamie ;)
OdpowiedzUsuńJa również nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale bardzo mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuń