Nowa, ekscytująca trylogia Marah Woolf o aniołach i Atlantydzie!
Marah Woolf bardzo szybko zdobyła moją sympatię. Przeczytałam jej dwie trylogie i obie wywarły na mnie ogromne wrażenie, więc z przyjemnością zdecydowałam się na lekturę pierwszego tomu jej nowego cyklu. Liczyłam na wielką przygodę i moc atrakcji, więc nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem, że lektura porwała mnie już od pierwszego rozdziału.
Przepadam za literaturą niemiecką. Nie wiem dlaczego, ale powieści z naszej niedalekiej zagranicy bardzo często trafiają w mój gust. Tamtejsi autorzy są drobiazgowi, ale zawsze potrafią sięgnąć po konkretne informacje, które budują jedną spójną, wielowymiarową całość. Nie brakuje zawsze emocji czy wiarygodnie wykreowanych bohaterów co idealnie potwierdza twórczość Marah Woolf. Jej najnowsza seria pełna jest uniesień, przygód i zaskoczeń a po lekturze żałuję jedynie, że nie miałam pod ręką drugiego tomu.
Muszę przyznać, że to jedna z tych historii, która znajdzie swoich fanów bez względu na gatunkowe upodobania. Jest tutaj tyle różnorodnych motywów, intrygujących bohaterów i podejmowanych wątków, że czytamy o wielkiej przyjaźni, miłości, wyzwaniach, przygodzie, aniołach, Atlantydzie, tajemnicy, która wodzi nas za nos - misz-masz ogromny, ale jaki smaczny, jaki pomysłowy. Do tego warto dodać nawiązującą relację z bohaterem narrację, momenty przywołujące szczery uśmiech a także chwile prawdziwego lęku o losy bohaterów i mamy serię, która staje się nam bliższa niż ktokolwiek przypuszczał.
Mitologia będzie odgrywać tutaj kluczową rolę a przyznaję, że podobne historie zawsze szybko mnie do siebie przekonują. Egipskie wierzenia i samo malownicze miasto idealnie wypełniają drugi plan, zaginiona Atlantyda pobudza wyobraźnię a poszukiwania zaginionego artefaktu wiążą się z wielką przygodą. Taris odegra tutaj kluczową rolę, bo jako silna i niezależna kobieta będzie poszukiwać zaginionych dzieł sztuki a spotka na swojej drodze aroganckiego i czasami wręcz bezczelnego Azraela, anioła śmierci. Ich losy połączą się we wspólną, oryginalną historię, której przebieg nieprzewidywalny będzie do samego końca.
"Berło światła" rozpoczyna trylogię, która jak podejrzewam, dopiero się rozkręca. Marah Woolf z przytupem wkracza na scenę fantasy mieszając w licznych mitologiach, wierzeniach i oczekiwaniach tworząc kontrolowany chaos i kusząc obietnicą niezapomnianej przygody. Doskonale bawiłam się podczas lektury i żałuję, że tak szybko dobiegła końca. Mam jednak nadzieję, że nie przyjdzie nam długo czekać na kontynuację, ponieważ jestem ogromnie ciekawa jak dalej potoczy się los Taris i Azraela.
Zapisuję sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać! Czuję, że to może być coś dla mnie
OdpowiedzUsuńMiłośnicy fantastyki na pewno ucieszą się, że powstaje nowa seria.
OdpowiedzUsuńNie znajdę obecnie czasu na kolejną trylogię, ale w przyszłości, kto wie.
OdpowiedzUsuńDla fanów fantastyki na pewno książka idealna. :)
OdpowiedzUsuń