W hiszpańskim miasteczku portowym Palamós w ferie wielkanocne zostaje zamordowana młoda australijska turystka
Szukając książki lekkiej, przyjemnej, ale i w pełni angażującej, zawsze stawiam na nowego Horsta. To niezawodny autor, który podąża klasyczną drogą kryminału, ale potrafi tak ciekawie pisać, że jego powieści zawsze wywołują lawinę emocji. Nie inaczej było w przypadku "Bez granic" a sama lektura okazała się dodatkowo odwoływać do bardzo aktualnego tematu.
Jørn Lier Horst to norweski pisarz, który zawsze potrafi bawić się klimatem swoich powieści. W serii z Williamem Wistingiem na pierwszym planie otrzymujemy już szesnasty tom a żadna z książek autora nigdy nie była słabsza czy męcząca. Wysoki poziom, dopracowanie, dobre wykorzystanie potencjału aż w końcu świeże tematy wydarzeń - co najlepiej widać w aktualnej części cyklu - sprawiają, że od książki trudno się oderwać, bo czytelnik czuje się zaabsorbowany tym co dzieje się w życiu bohaterów.
Ferie wielkanocne miały być szczęśliwym czasem odpoczynku i dobrej zabawy, ale doszło do morderstwa. W hiszpańskim miasteczku portowym Palamós została zamordowana młoda australijska turystka. Niestety śledztwo nie przynosi rezultatu a jedyne nowe fakty odkrywa przyjaciółka zamordowanej. William Wistingen z niechęcią angażuje się w sprawę, bo czuje, że nie ma tutaj żadnych ukrytych decyzji, ale już niebawem przekona się, że za śmiercią dziewczyny i zaginięciem pewnej Norweżki kryje się potężny spisek.
Ciekawy jest fakt, że poza licznym intrygami, powiązaniami pomiędzy bohaterami czy całą paletą różnorodnych reakcji na śmierć młodej dziewczyny czytamy również o zjawisku crowdsolvingu, czyli w dużym skrócie zjawisku polegającym na zdobyciu jak największej ilości danych w danej sprawie poprzez zaangażowanie tłumu. Dzięki temu akcja zyskała na dynamice, ponieważ nieustannie coś się działo, bohaterowie przerzucali się nowymi sprawami w śledztwie a całość była tym bardziej intrygująca, że ze strony na stronę potęgowała się gęsta atmosfera.
"Bez granic" to powieść, która udowadnia, że w grupie jest siła. Pokazuje ludzkie zaangażowanie, głos tłumu oraz ludzką odwagę. Ze wszystkich książek w serii przyznaję, że tylko w przypadku tej powieści poczułam w pewnym momencie łzy wzruszenia, ponieważ Jørn Lier Horst pięknie podkreślił, że tylko determinacja jest w stanie pokonywać wszelkie przeciwności. Całość jak zawsze wypadła rewelacyjnie a strony praktycznie przerzucały się same, nie musicie również czytać z zachowaniem chronologii, więc to dobry czas, by bliżej poznać twórczość autora.
To jeden z moich ulubionych pisarzy, pokochałam jego twórczość od "Psy gończe". Rewelacyjna książka.
OdpowiedzUsuńMam oczywiście w planach, gdyż bardzo cenię sobie książi Horsta.
OdpowiedzUsuńNa ten moment nie mam w planach tej książki. Może kiedyś 😉
OdpowiedzUsuńMocno zachęciłaś mnie do przeczytania tej książki, jak i poznania innych utworów tego autora.
OdpowiedzUsuń